Niezapominajka || Kakashi x OC

By ShinikaruSenpai-chan

1.3K 166 126

Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutny, ponieważ nigdy nie wiesz, kto może się zakocha... More

II || Świat pełen intryg
III | Przyjaciele i wrogowie
IV | Zwykła ciekawość
V || Depresja zza maski
Nie zapomnij mnie
VI || Sztuka udawania
VII || Coś o Panu Hatake

I || Żyjąc za dwie osoby

359 35 16
By ShinikaruSenpai-chan

Pewne rzeczy nigdy nie umierają. One cichną na jakiś czas, ale nigdy nie umierają.

~ Santa Montefiore


Kiedy złoty blask zachodzącego słońca skąpał całe niebo nad wioską, a los ostatecznie się zapieczętował, młoda dziewczyna o rudym kolorze włosów oplatała długi, granatowy szalik wokół swojej szyi, przemieszczając się opustoszałymi uliczkami. Chociaż jej zaróżowione oczy z tęczówkami przypominającymi morze wskazywały na to, że płakała, to miała na twarzy szczery, przyciągający wzrok uśmiech. Wyglądała na kogoś naprawdę szczęśliwego, kto właśnie rozprawił się z wszystkimi problemami na swoich barkach. Po drodze wstąpiła do kwiaciarni, wychodząc po chwili z niewielkim bukietem niebieskich niezapominajek. Ostatecznie postanowiła, gdzie chce niezwłocznie pójść. Grupka chłopców stojących przy akademii obejrzała się za nią, dyskutując o tym, jak ma na imię. Znali ją, pomimo to nie kojarząc koleżanki z takiego wyrazu twarzy. Zazwyczaj myśleli o niej, jak o osobie ponurej, do jakiej w żadnym wypadku nie chcieliby zagadać, bo pewnie od razu zostaliby odrzuceni. Udała się do lasku blisko szkoły dla przyszłych shinobi, bo tutaj pierwszy raz rozmawiała z osobą, z którą już nigdy nie zamieni ani słowa.

Pierwszy raz czuła się tak zagubiona. Podążała ścieżkami życia, tracąc na nich trop już wiele razy i teraz ostatecznie nie wiedziała, co powinna wybrać. Potrzebowała kogoś, kto mógłby wskazać jej kierunek, jakim powinna podążać. Nie wiedziała, po której stronie stanąć, żeby jak najowocniej przeżyć najbliższe lata. Wiedziała za to, że żarty się skończyły. Teraz nie dostanie kolejnej szansy, dlatego potrzebowała wspomnienia, jakie będzie trzymało ją przy zdrowych zmysłach. Położyła kwiaty przy ogromnym dębie, pozostając w ciszy, dla uchwalenia osoby, którą aktualnie pamiętała tylko ona.

Słońce zachodziło coraz bardziej, więc postanowiła ruszyć do wyjścia, gdzie zobaczyła różowowłosą, młodszą od siebie dziewczynkę płaczącą w cieniu pobliskiego drzewa. Opierała ona przedramię o korę, drżąc z męczącej ją rozpaczy. Niebieskooka popatrzyła w tamtym kierunku, przypominając sobie o przedmiocie trzymanym cały czas w lewej dłoni. To również miała zostawić pod drzewem, ale zmieniła zdanie, chcąc mieć jakąś pamiątkę po tym, co dziś zaszło. Wcześniej nie zdawała sobie z tego sprawy, ale teraz już pamiętała, przez kogo został on wykonany. Gdy pierwszy raz odpięła tę maskę z tablicy na korytarzu, rzuciła wzrokiem na nazwisko autora znajdujące się pod spodem. Doszła do wniosku, że nadszedł czas na nakreślenie całkowicie nowej historii.

— Hej... — Podeszła do Sakury Haruno, na co tamta w ogóle nie zareagowała. — Co się stało? — Zadała pytanie, po położeniu dłoni na jej drżących plecach, lecz tym razem ponownie nie otrzymała odpowiedzi. Nie chciała pod żadnym pozorem naciskać na młodą uczennicę. Popatrzyła jeszcze raz na białą maskę przyozdobioną czerwonymi zawijasami wokół otworów na oczy i złotymi kropkami pod nimi.

— Ty to zrobiłaś? — Spytała czułym tonem głosu, mając ten sam, niezmienny uśmiech na twarzy. Zielonooka pociągnęła nosem, odwracając się w stronę dziewczyny z drobnym zaciekawieniem. Przyjrzała się przedmiotowi, kiwając głową.

— Tak. 

— Byłabyś zła, gdybym ją założyła podczas festiwalu? Wpadła mi w oko, dobra robota. 

— Możesz ją wziąć. — Odpowiedziała z naciąganą niechęcią, ciesząc się wbrew temu na usłyszany komplement. Oprócz maski zauważyła również opaskę z symbolem wioski, którą dużo wyższa sąsiadka nosiła jako pasek wokół talii na swoim jasnożółtym kimono. Znała ją jako Megutei Yumi, będącą świeżo upieczonym geninem. Nie miała na jej temat żadnej opinii.

— Dziękuję. — Kunoichi położyła rękę na czubku głowy dziewczynki, na co tamta spojrzała w przejrzyste oczy nastolatki, wybuchając jeszcze większym płaczem, ocierając przy tym wypływające łzy pięściami.

— Ino-świnia jest głupia! — Wypaliła w końcu, kiedy Yumi schyliła się ku niej ze zmartwionym uśmiechem. 

— Pokłóciłaś się z przyjaciółką? — Odezwała się potulnym głosem potrzebnym w kontakcie z dziećmi, próbując poznać w końcu odpowiedź na poprzednio zadane pytanie.

— Nie cierpię jej! — Wykrzyknęła z całkowitą pewnością, wahając się dopiero po chwili. — Byłam zła i dalej jestem, ale teraz... Teraz już nie mam żadnej przyjaciółki! — Ponownie głośno zaszlochała, unosząc głowę w górę. Niebieskooka zastanowiła się nad czymś, dochodząc do pewnego wniosku, na jaki jeszcze nigdy nie wpadła, pomimo licznych szans na to. Swoją przyszłość trzeba kształtować za pomocą małych rzeczy, jakie dadzą efekty w przyszłości, o czym dobitnie się już przekonała.

— To może ja bym się mogła z Tobą przyjaźnić? Mieszkamy niedaleko siebie, a w razie czego chętnie pomogę Ci na drodze do zostania Geninem. — Zaproponowała zachęcająco, wbrew różnicy wieku jaka ich dzieliła. Młode dziewczyny często lubią mieć starsze znajome, za którymi mogą podążać, dlatego też zielone oczy Sakury uspokoiły się, patrząc na szczery uśmiech rudowłosej z lekką satysfakcją. Po chwili jednak uświadomiła sobie, że skoro stojąca przed nią nastolatka jest naprawdę ładna, to nie może zaufać jej w pełni.

— A obiecujesz, że nie zakochasz się w Sasuke? — Spytała z dziecinną zaciętością, dokładnie przyglądając się, jaką wywoła u niej reakcję. Megutei uznała to za całkiem zabawne, ale od razu pokręciła głową, nie zmieniając swojego podejścia. Nie chciała, żeby różowowołosa uznała to za wyśmianie tej prośby.

 — Tak, nie mam zamiaru się w nim zakochiwać. — Wypowiedziała z całkowitą pewnością, na co Haruno uśmiechnęła się promiennie.

— W takim razie zgoda. 

Niedługo po tym otrzymała od Sakury pseudonim Megumi, zaczynając w powolny i cierpliwy sposób kształtować swoją przyszłość tak, żeby czuła się jak najlepiej. Pomimo prób ukrycia swojej wiedzy, zaczęto nazywać ją kunoichi znającą przyszłość. Oczywiście nikt nie wierzył w ten przydomek dosłownie. Zazwyczaj mówiły tak osoby, podziwiające opanowanie nastolatki. Zdawała się przygotowana na wszystkie możliwości, wykazując się niesamowicie szybką, skuteczną reakcją na niespodziewane ataki podczas misji. Chociaż uśmiechała się do każdego w ten sam sposób, jak tamtego letniego dnia, to potrafiła splamić sobie ręce krwią, nie tracąc przy tym tej miny. Właśnie dlatego dość szybko dostała pozwolenie na wzięcie udziału w egzaminie na chūninn, jaki zdała za pierwszym razem. Przyjaciele śmieli się z niej nawet, że pewnie wywróżyła wszystkie zadania, jakie dostaną, więc było to oczywiste. Yumi nigdy nie odpowiadała na te żarty, śmiejąc się jedynie z nimi. Kiedy zaczęła dojrzewać, zaczęto mówić również, jakoby miała jeden z najpiękniejszych uśmiechów w wiosce wśród panien na wydaniu. Tak więc zapisała się w pewien sposób w pamięci mieszkańców, co chciała zresztą osiągnąć. Oprócz tego okazywała względem innych dużą wyrozumiałość, dogadując się z dziećmi i wspierając samotne osoby. Można by rzec, że to najidealniejszy przebieg życia, jaki chce się przeżyć, ale nikt nie wiedział, co się za tym kryło. Ludzie rzadko szukają w takim pogodnym wyrazie twarzy zła oraz mroku, nawet jeżeli wylewa się on w dość oczywisty sposób, wręcz prosząc, aby ktoś go zauważył. 

Pewnego równie ciepłego dnia rudowłosa w ramach przerwy pomiędzy mało zajmującymi misjami klasy D, postanowiła wybrać się dla relaksu do łaźni wraz ze swoją głośną przyjaciółką z drużyny, którą zostawiła w tyle, czekając przy wyjściu na zewnątrz. Widok blondyna wchodzącego ukradkiem do środka wcale jej nie zdziwił. Już bardziej niespotykana była przerażona mina młodego Konohamaru, wybiegającego z budynku, kiedy tylko zauważył kobietę, która parę razy się nim opiekowała. 

— Naruto, tak świętujesz otrzymanie swojego ochraniacza? — Spytała z uprzejmym uśmiechem, ponieważ założyła na siebie swoje fioletowe kimono już kilka minut, więc nie widziała sensu w niepotrzebnym denerwowaniu się.

— Ooo, Megumi! Co tutaj robisz? — Chłopak podrapał się po karku z rumieńcem na policzkach, przyglądając się niebieskookiej, z jaką się zapoznał dzięki Sakurze. Od niej również przyjął nawyk używania tego pseudonimu, mianując się w ten sposób na jednego z jej przyjaciół. Pierwszy raz widział ją w rozpuszczonych, mokrych włosach. Zazwyczaj chodziła w dwóch kucykach, co uznawał za atrakcyjne na tyle, że przeniósł tę fryzurę na swoją postać w technice haremu. Nawet jeżeli nie powinien zajmować się takimi rzeczami w tym wieku.

— To chyba ja powinnam zapytać. Gratuluję sukcesu, ale wyjdź stąd natychmiast, bo Cię ukatrupię. — Poklepała go po głowie z wesołą, ale równocześnie groźną miną, którą chłopak wziął całkowicie na poważnie, postanawiając się wycofać.

— To cześć!

— Kto to był, Yumi—chan? — Odezwała się blondynka, dołączająca do wciąż uśmiechniętej, lecz lekko zmartwionej liderki swojego oddziału.

— Tylko albo i aż Naruto. Oby nie wpakował się znowu w problemy... — Niebieskooka zamyśliła się, kiedy wyszły razem przed budynek, kierując swoje kroki ku jakiemuś ciekawemu miejscu, gdzie mogłoby coś przekąsić.

— Jego sprawa. — Etsuko Wada wzruszyła ramionami z obojętnością, bo rzadko interesował ją los obcych ludzi. Troszczyła się tylko i wyłącznie o swoich najbliższych, szczerze okazując niechęć do bezinteresownej pomocy innym.

— Nie mów tak. Musi być dzieciakowi naprawdę ciężko, dlatego cały czas coś wymyśla. — Inaczej sprawy miały się z Megumi, która sama zagadywała do ludzi, nawet niechętnych, żeby otrzymać pomoc. Tak samo było z Uzumakim, któremu obecnie dość często szykowała przekąski do akademii, bo po pewnym czasie się do niej przekonał. — Jeszcze Sakura mu dopieka. — Dodała po chwili ciszy, będąc już blisko ich ulubionej kawiarni z najlepszą zieloną herbatą w wiosce.

— Faktycznie coś o tym wspominałaś. Próbowałaś z nią o tym porozmawiać? — Brązowooka znała wszystkie te osoby tak naprawdę tylko z tym podobnych opowieści, decydując nawet wewnętrznie, czy daną osobę powinna lubić, czy raczej nie. Nawet jeżeli jej koleżanka przedstawiała wszystkich w pozytywnym świetle, to i tak tworzyła w swojej głowie teorie.

— Oczywiście, ale cierpi na ślepą, młodzieńczą miłość i masz Ci los, nic z tego nie rozumie. — Westchnęła z bezsilnym uśmiechem, wtulając się brodą w granatowy szalik, jaki zawsze nosiła. Kiedy weszły do środka poprawiła jeszcze ochraniacz z symbolem Konohy, jaką ściskała się we wcięciu w talii, zanim usiadły przy oknie z widokiem na ulicę, w której kierunku od razu powędrował wzrok Yumi. Przyjaźń z Sakurą należała do trudnych zadań. Młoda kobieta musiała znosić wiele humorów nastolatki, próbując zrozumieć podejście różowowłosej do życia, ale za cholerę nie mogła. Wykazywała się przy tym dużą cierpliwością, zawsze próbując pomimo to służyć dobrą radą.

— Przestań się tak wszystkimi zamartwiać, bo zaczniesz siwieć. — Czekoladowe tęczówki Etsuko wlepiły się w smukłą twarz dziewczyny, ignorując wszystko inne. — Wiesz, jak będziesz wtedy wyglądać? — Zapytała z psotną miną, na co rok młodsza towarzyszka roześmiała się z zaciekawieniem.

— No jak?

— Jak... Kakashi Hatake! — Stwierdziła głośno po teatralnej ciszy, uważając to za doskonały żart. Uśmiech Yumi trochę zmizerniał, bo w odróżnieniu do niej zdawała sobie sprawę z pewnej rzeczy. — Wiesz, ten jōnin, który jeszcze nikogo nie przepuścił.

— Tak, tak wiem kto to... — Zapewniła, próbując ściszyć swój głos, na co tamta wcale nie zareagowała.

— Musi być naprawdę wkurzającym gościem. Dobrze, że trafiliśmy na pana Asume, bo moglibyśmy zapomnieć o byciu ninja. Pewnie ma naprawdę zawyżone ego, skoro nikt według niego nie jest godzien. — Blondynka zaczęła wygłaszać swoje przemyślenia bez nawet chwili zastanowienia, będąc przy tym niezwykle rozbawiona.

— Etsuko... — Niebieskooka zasłoniła twarz kartą kawiarni, wypowiadając imię przyjaciółki poważnie jak na siebie.

— No co? — Spytała z pretensją w obawie, że Megumi ponownie wstawi się za obcą osobą, próbując wyjaśnić, jak może ona myśleć i dając przy tym pouczenia, jakoby nie warto nikogo osądzać. Nawet podziwiała za to rudowłosą, jednak z drugiej strony uważała za niezwykle nudną.

— Zawsze mógł trafić akurat na takich uczniów. Nie oceniaj tak łatwo ludzi. — Wypowiedziała dokładnie z przypuszczeniami, przybierając przy tym ciepły uśmiech po opuszczeniu menu, na co blondynka przewróciła oczami.

— Nie stawaj w jego obronie. Przynajmniej jedna osoba musiała być zdolna. Skoro tak postępuje, to na pewno ma jakiś problem ze sobą samym. Poza tym można się o nim tyle nasłuchać, że głowa mała. — Stwierdziła stanowczo, krzyżując ręce na piersi, po czym wstała z entuzjazmem. — Zamawiamy!

Powędrowała od razu do lady, gdzie powitał ją ubóstwiany przez nią zielonowłosy kelner, z jakim zawsze chciała się umówić, nigdy nie znajdując na to odwagi. Yumi natomiast miała już na widoku przyglądającego im się wcześniej mężczyznę, którego jeszcze przed chwilą po części zasłaniała przyjaciółka. Był to nie kto inny niż sam Kakashi Hatake z pomarańczową książką w dłoni, na jaką zerka w przerwach pomiędzy gapieniem się z rozdrażnieniem na wypowiadającą plotki Etsuko. Niebieskooka nawiązała z nim w pewnym momencie kontakt wzrokowy, machając mu z rozbawionym uśmiechem, na co zareagował zdziwionym spojrzeniem. Wbrew temu postanowił odwzajemnić gest. Po chwili wrócił do czytania, postanawiając odpuścić. Z jednej strony poczuł wewnętrzną chęć utarcia nosa głośnej blondynce, ale z drugiej uznał to za dziecinne podejście. Chociaż musiałaby mieć śmieszną minę, gdyby teraz ujawnił swoją obecność. 

Była mu całkowicie obca i kojarzył ją jedynie z widzenia, czego nie mógł powiedzieć o drugiej z dziewczyn. O postaci kunoichi widzącej przyszłość również roznosiło się wiele plotek, lecz nie oceniałby potencjału na podstawie takich bzdur. Racja, może uznałby kobietę za całkowicie niepozorną, nie nadającą się do walki, gdyby nie nadzorował egzaminu na chūnina parę lat temu. W drugim etapie zginął jeden, mało obiecujący zawodnik z Konohy. Oblał egzamin już dwa razy i nikt się tym nie przejął, bo każdy wchodząc do dżungli, ryzykował własnym życiem. Mężczyzna postanowił pomimo wszystko spytać uczestników, którzy zdali egzamin, czy ktoś z nich brał w tym udział. Zdawał sobie sprawę, że uśmiercenie kogoś po raz pierwszy w życiu, może wywierać na młodych osobach ogromną presję.

— To ja, przepraszam. — Rudowłosa dziewczyna podniosła rękę, mając na twarzy niczym niewzruszoną minę wraz ze spokojnym spojrzeniem. Pozostała dwójka trzyosobowego zespołu, stojącego za nią odwróciło swój wzrok na boki, wyglądając na przestraszonych tym, co się wtedy stało. Kakashi pokiwał głową. Ta odpowiedź wraz ze zdaniem egzaminu wystarczyła mu w zupełności, żeby stwierdzić, czy Megutei nadaje się na bycie ninją. Bardziej ciekawiło go, dlaczego jej towarzysze zrezygnowali z tytułu chunina, kiedy był on im zapewniony, przez zwycięstwo dziewczyny.

Innego razu zamienili ze sobą słowo na misji, ale nie zdawała się zainteresowana podtrzymaniem rozmowy, a on nie widział powodu, aby nalegać. Parę razy widział kobietę w walce i to wszystko. Tym bardziej zdziwił się, kiedy podeszła do niego po wyjściu swojej towarzyszki.

— Proszę Pana. — Stanęła koło jego stolika, splatając palce dłoni za plecami.

— Hm? — Srebrnowłosy przymknął książkę, zwracając się ku dziewczynie. Zatrzymał wzrok na jej jak zawsze wesołym uśmiechu, który uważał za przyjemny, jak zresztą wiele osób.

— Przepraszam za to, co musiał Pan usłyszeć. Moja koleżanka często mówi bez zastanowienia i wyciąga pochopne wnioski. — Pochyliła głowę w przepraszającym geście, wyglądając na trochę zmieszaną. Zmieszany poczuł się również sam Kakashi, ponieważ nie za specjalnie przejął się tamtymi słowami, przez co nie wiedział, jak zareagować na taki gest.

— Nie musisz mnie przepraszać za inną osobę. Nie mam też interesu w tym, żeby na was donosić. — Wypowiedział po chwili, korzystając z pewności siebie, jaką dawała mu maska, zasłaniająca dolną część twarzy i ochraniacz opadający na lewe oko. Dzięki nim rozmówca rzadko dostrzegał u niego więcej niż zrelaksowaną ekspresję.

— Nie o to mi chodzi, to po prostu nieprzyjemne słuchać o sobie w taki sposób. O każdym rozchodzą się plotki, o Panu też, stąd panuje taka opinia, ale proszę nie brać tego do siebie. — Wyjaśniła z przekonaniem, a jej morskie oczy nabrały powagi. Jonin milczał przez chwilę, żeby po chwili się roześmiać.

— Mam za duże doświadczenie, żeby przejmować się takimi rzeczami. Nie musisz się o to martwić, bo naprawdę zaczniesz siwieć. — Zażartował ciepło, co wywołało u niej zdziwienie. Powiedział to, chociaż wiele lat temu borykał się z mianem zabójcy kompanów i wiele razy towarzyszyły mu złe myśli. Czuł się trochę, jakby ona doskonale o tym wiedziała, dlatego postanowiła przeprosić. 

— Nazywasz się Megutei Yumi, prawda? — Dodał to pytanie, bo przeczytał dosłownie przed chwilą w książce, że kobiety lubią, jak się o nich pamięta. Nigdy się sama mężczyźnie nie przedstawiła, więc powinna uznać to za przejaw zainteresowania z jego strony.

— Tak. — Przytaknęła zgodnie, przymykając oczy. Uznał to za sukces i chciał zaproponować, żeby usiadła razem z nim. Wzbudziła w nim pozytywne emocje, a akurat nie miał nic innego do roboty. Niestety ona odezwała się szybciej. — Spróbuję wcielić radę mistrza w życie. Miłego dnia! — Pomachała mu ponownie, na co on zrobił to samo z zawstydzeniem skrytym pod szarym materiałem.

— Dziękuję i wzajemnie. — Posłał jej pośpieszny uśmiech, możliwy do zobaczenia przez zgrubienie na masce. Nie mając więcej do dodania odeszła.

Zawsze tak było, gdy w końcu decydował się zagadać do jakiejś damy. Nigdy to nie dochodziło do skutki. Dzięki przeczytanym lekturom tworzył wersje, co mógł powiedzieć, ale jakoś się na to nie decydował. Cieszył się jedynie, że nie zaczęli mówić w tym samym momencie, bo wyszedłby na dziwaka. Ponownie podniósł książkę, uświadamiając sobie z przerażeniem pewną rzecz. Jednak miał co innego do roboty i był spóźniony już pół godziny.

Yumi zdawała sobie sprawę z tego, że ich drogi jeszcze się spotkają. Sama nie wiedziała, czy kiedykolwiek powinna to do tego dopuścić, ponieważ wiedziała więcej, niż mógłby podejrzewać. Po co mężczyźnie kolejna osoba, która go opuści? Po wyjściu z kawiarni zaczęła żałować, że w ogóle się odezwała.

Pewnego wieczoru wróciła zmęczona do domu, zdejmując z siebie kuloodporną kamizelkę po całym dniu uganiania się za piętnastolatkiem z bogatego rodu, który postanowił uciec z wioski w ramach buntu. Przez nietykalność chłopca, nie mogli tak po prostu go związać i wziąć ze sobą. Na ich nieszczęście rudowłosa wpadła mu w oko, więc tym bardziej nie zamierzał rezygnować z atencji, jaką przez to dostawał. Opinia miłej dziewczyny naprawdę mogła dać człowiekowi w kość, wymagając stalowych nerwów, ale gwarantowała sympatię ludzi, jaką lubiła czuć. Właśnie dlatego w końcu zgodziła się umówić z dużo młodszym chłopakiem, chociaż nie zamierzała spełnić tej obietnicy tak, jak sobie to wyobrażał. Tak właśnie wyglądają niektóre misje rangi C.

— Megumi, w końcu jesteś! — Sakura stanęła w otwartym oknie z ożywionym wyrazem twarzy. Złapała dłońmi za dolną ramę i wybiła się do góry, żeby wskoczyć do salonu. Robiła tak już parę lat, wciąż z tego nie wyrastając. — Muszę Ci się pochwalić! — Złączyła dłonie w euforii, na co niebieskooka przymknęła oczy z poczciwym uśmiechem.

— Ta mina może oznaczać tylko jedno... Jesteś z Sasuke w drużynie? — Spytała psotnie, siadając na błękitnej kanapie.

— Yhm! To najlepsza rzecz, jaka mi się kiedykolwiek w życiu przydarzyła. Nawet się prawie pocałowaliśmy, ale... — W jednej chwili dziewczyna wyglądała, jakby miała zaraz odlecieć, żeby po chwili popaść w zadumę, spuszczając wzrok. — Sama nie wiem, co się stało...

— Gratuluję, mówiłam, że tak będzie. — Yumi rozłożyła ręce, po czym zaczęła rozwiązywać bandaż ze swojej lewej nogi. W swoim bojowym stroju jej łydki pozostawały odkryte, a na jednej z nich miała białą, podłużną bliznę, której nie lubiła pokazywać. Nie przyznawała mało znanym osobom, że nosi go ze względu na taką błahą rzecz, ale nie chciała, aby przyciągnęła wzrok niepotrzebnych ludzi.

— Ty to chyba serio widzisz przyszłość. — Sakura dołączyła do przyjaciółki, również zerkając na białą krechę. Nie rozumiała, co w niej takiego strasznego, ale nigdy o to nie pytała. — Jutro ruszamy na egzamin i muszę zrobić wszystko, żeby z nim pozostać. — Dodała z determinacją, bujając się na boki.

— Na pewno dasz radę. — Zapewniła ją, unosząc brwi. Nawet jeżeli coś tam wiedziała, to musiała zgrywać pozory, dlatego spojrzała na różowowłosą z zaciekawieniem. — Kto się wami opiekuje?

— Hmm... Pamiętałam, ale myślałam o Sasuke przez całą drogę do domu. Naruto nabrał go na numer z gąbką w uchylonych drzwiach. — Zaczęła rozmyślać, próbując odszukać imię jōnina we wspomnieniach z tego intensywnego dnia.

— Serio? Kto by się mógł na to nabrać?

— Kakashi sensei.— Dokończyła na rozbawiony głos przyjaciółki, która słysząc to imię, pokiwała głową ze zmieszaniem. — Słyszałaś coś o nim?

— Nie, nic.— Skłamała, wierząc, że Sakura nie powinna wiedzieć więcej. Młoda kunoichi nawet nie podejrzewała ją o nieszczerość, dlatego odwróciła wzrok z rozczarowaniem. — Mam nadzieję, że niedługo podzielimy nawet tytuł chūnina. — Rudowłosa podniosła kciuk do góry, przez co na twarz dziewczyny powrócił uśmiech.

— Nie widzę innej opcji. Wyruszamy o piątej rano. — Zawiadomiła z zapałem, zaczynając opowiadać o wkurzającym zachowaniu Naruto i dziwnej zmianie Sasuke. To akurat Megumi słyszała pierwszy raz w życiu, więc z zainteresowaniem zaczęła przyrządzać sobie jedzenie, dzieląc się również przeżyciami z własnego dnia.

✿✿✿

Następnego dnia wyszła z domu wcześniej, aby zdążyć do kwatery, zanim zostaną rozdane najciekawsze misje. Rzadko odczuwała zdziwienie, ale teraz nie potrafiła go powstrzymać, widząc po drodze Kakashiego, siedzącego na kamiennym moście po turecku, z zainteresowaniem czytając tę samą książkę co wtedy. Nie spodziewała się go tutaj. Kiedy działo się coś, co ją dziwiło, często postępowała w nielogiczny sposób. 

— Oblał już Pan tegorocznych?—  Szarowłosy wydawał się nieświadomy, że było już dawno po siódmej i całkowicie zapomniał o swoich obowiązkach. Dopiero mało znany głos, którego na początku nie potrafił powiązać z żadną osobą, sprowadził mężczyznę na ziemię. Spojrzał ze zdziwieniem na rudowłosą, uśmiechniętą kobietę stojącą przed nim, ubraną tym razem w strój nadający się do walki. W pierwszym momencie chciał spytać, co tu robi, ale uznał to za dziwne, bo sam nie wiedział, dlaczego wybrał akurat to miejsce. — O piątej miał się zacząć egzamin. — Dopowiedziała po chwili ciszy, widząc pytający wyraz w prawym oku.

— Skąd o tym wiesz? — Stanął koło niej, chowając książkę do kieszeni.

— Dobrze znajoma mi osoba jest u Pana w grupie. — Wyjaśniła promiennie, ponownie splatając palce dłoni za plecami. Robiła tak często, nie wiedząc, co innego mogłaby robić z nimi podczas rozmowy, a przede wszystkim przez ich wygląd.

— Całkowicie wczytałem się w rozdział i zabłądziłem na drodze życia. Dziękuję, że pokazałaś mi odpowiedni kierunek. — Wypowiedział uprzejmie, kształtując swoje usta w uśmiech, jaki ponownie dało się zauważyć tylko po ułożeniu materiału maski i uniesionej brwi. Był bardzo dumny z tego doboru słów.

— Nie ma za co i powodzenia. — Skinęła głową, czym znowu nie dała mężczyźnie możliwości dopowiedzenia czegoś więcej. Zakłopotany Kakashi nie wiedząc, jak powinien zareagować na takie zachowanie, po prostu to zignorował.

Idąc w stronę siedziby shinobi, myślała o młodszych znajomych, którzy prawdopodobnie głodują w oczekiwaniu na swojego wiecznie zagubionego mistrza. 

✿✿✿

Słowa wyjaśnienia - Oczy o morskim odcieniu, będę nazywać po prostu niebieskimi.

Zaczęłam dość skomplikowanie, za co z góry przepraszam. Nie wiedziałam, jak ugryźć ten temat inaczej, żeby od początku nie zasypać czytelnika stertą faktów, których nie zapamięta. Narracja będzie się wam może czasami wydawała dziwna, bo miejscami będę opisywać emocje głównej bohaterki, a miejscami celowo nie.

Continue Reading

You'll Also Like

8.8K 224 27
E-Eliza S-santia Bb-boberka G-gracjan M-gawronek(Marcel) Z-zabor B-borys
3.8K 202 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...
10.6K 608 34
Tony Monet, chłopak pełen życia, przyjaciół i szczęśliwych chwil. Chłopak, który od kilku tygodni zaczyna przygaszać a przy tym całe jego otoczenie...
17.2K 648 47
𝐓𝐡𝐞𝐨𝐝𝐨𝐫𝐚 𝐇𝐚𝐫𝐫𝐢𝐧𝐠𝐭𝐨𝐧 to postać głęboko związana z dzieciństwem Płotek z Outer Banks, która opuściła grono swoich przyjaciół bardzo d...