Granger?! // Dramione

By MGPiekart

227K 8.1K 2.8K

On - jest światowej sławy gwiazdą quidditcha, ona - szefową Świętego Munga. Spotykają się po latach w trudnyc... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
23.
24.
25.
26.
27.
Epilog

22.

7.2K 256 131
By MGPiekart

- Jesteś pewna, że chcesz tam iść? - Lekko zaniepokojony głos Malfoya dotarł do jej uszu.

Westchnęła ciężko i złapała go delikatnie za rękę.

- Nie mogę wiecznie ich unikać, Draco... - Odparła i wsunęła na nos ciemne okulary.

Widział, że nie czuła się komfortowo na myśl, że ma spędzić kilka godzin na plaży ze swoimi przyjaciółmi i ich dziećmi, ale z jakiegoś powodu uparła się, żeby jednak tam się udać.

Aportowali się do małej nadmorskiej miejscowości, która jako jedna z nielicznych w kraju była całkowicie zamieszkana przez czarodziejów przez co stanowiła atrakcyjny punkt dla rodzin z małymi dziećmi.

Harry i Ginny mieli tam niewielki letniskowy domek, do którego zaprosili ich na cały lipcowy weekend. Hermiona zgodziła się tylko na jedno przedpołudnie, co i tak przyjęli z wielkim zadowoleniem.

Gdy szli niespiesznie po plaży zobaczyła w oddali znajomą sylwetkę.

- Ciocia! - Rozległ się podekscytowany chłopięcy głos na dźwięk którego poczuła ciepło w sercu.

James Potter był jednym dzieckiem, na którego widok nie czuła bezbrzeżnego smutku i cierpienia.

- Cześć, urwisie! Ale wyrosłeś, niedługo będziesz wyższy ode mnie! - Zachwycała się z uśmiechem przytulając chude ciałko do siebie, a Draco nieświadomie zaczął jej żałować. Byłaby cudowną matką.

- Kto to? - Chłopiec zapytał niepewnie wpatrując się w towarzyszącego jej mężczyznę, a po sekundzie na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. - To przecież Draco Malfoy, numer zero siedem w naszej reprezentacji!

Malfoy ukłonił się teatralnie.

- To ja, we własnej osobie. - Odparł i zobaczył jak James trochę się zawstydził.

- Ciociu, skąd znasz najlepszego gracza quidditcha na świecie? - Zapytał cicho, jakby miał nadzieję, że jego idol go nie usłyszy.

- Chodziliśmy razem do Hogwartu, tak samo jak Twoi rodzice. No i Draco i ja niedługo bierzemy ślub. - Wytłumaczyła i pomachała lekko Harry'emu, który szedł w ich kierunku z Albusem na rękach.

- Ślub? - Siedmiolatek zapytał ze zgrozą. - To obrzydliwe!

- James. - Ojciec upomniał go delikatnie i posłał swojej przyjaciółce piękny uśmiech. - Miło Cię widzieć, Hermiono.

Była Gryfonka spięła się lekko na widok półrocznego niemowlaka o pięknych niebieskich oczach i ciemnych włoskach znajdującego się w jego ramionach, ale odetchnęła cicho i odwzajemniła uśmiech.

- Ciebie również, Harry.

- Malfoy. - Ciemnowłosy mężczyzna podał mu rękę i wskazał im taras swojego domku, który wychodził prosto na plażę. - Ginny na Was czeka ze śniadaniem. No i jest też Ron...

Kasztanowłosa zamarła i posłała przyjacielowi niedowierzające spojrzenie.

- Serio, Harry? - Mruknęła, ale przecież nie mogła się obrócić na pięcie i sobie pójść, bo jej były mąż z rodziną nagle znalazł się w tym samym miejscu, co ona.

- Przepraszam, Sandy się uparła, żeby tu przyjechać razem z nami...

Sandy była żoną Rona - bardzo stanowczą i nieznoszącą sprzeciwu żoną.

- Nie ma sprawy. - Wzruszyła ramionami i czując palce Malfoya na swojej dłoni ruszyła w stronę domku.

Ginny na ich widok pisnęła z radości i wyściskała Hermionę mocno, a Dracona obdarzyła miłym uśmiechem.

- Mamo, zgadnij z kim bierze ślub ciocia Hermiona! - James wpadł do kuchni i obdarzył rudowłosą kobietę podekscytowanym spojrzeniem. - Z nim! - Wskazał palcem uśmiechniętego byłego Ślizgona.

- Nie wolno pokazywać palcami. - Pouczyła go i chciała coś powiedzieć swoim gościom, gdy do pomieszczenia wkroczyła jasnowłosa, lekko pulchna kobieta o bystrym spojrzeniu brązowych oczu. W ramionach kołysała niemowlę, które było niewiele młodsze od Albusa Pottera.

- Dzień dobry. - Powiedziała uśmiechając się nieco sztucznie na widok byłej żony swojego męża. Nigdy za nią nie przepadała, bo czuła się od niej o wiele gorsza. Nie miała ani tak fantastycznej figury, ani takiego mózgu ani bogactwa, którego Hermiona dorobiła się ciężką pracą.

- Dzień dobry, Sandy. - Hermiona przywołała na twarz uprzejmy wyraz i powiedziała rzeczowym tonem: - Poznaj poszę Dracona, Draco, kochanie, to Sandy Weasley, żona Rona.

Malfoy skinął jej lekko głową, a ona w odpowiedzi zagapiła się lekko na niego, co jego narzeczona przyjęła z niemałą satysfakcją. Szach mat, suko.

- Przygotowałam śniadanie, zjemy na tarasie, dobrze? - Ginny przerwała lekko krępującą ciszę i podała Jamesowi koszyczek z pieczywem. - Jay, zanieś to na stół.

Chłopczyk posłusznie wykonał polecenie ciągnąc Dracona nieśmiało za rękę i pytając:

- Czy podpisze mi Pan plakat z reprezentacją?

- Mów mi po imieniu, James. - Odparł ze śmiechem widząc ekscytację dziecka.

- Och, dobrze. Draco, podpiszesz mi plakat? I miotłę? Tata kupił mi Nimbusa 2000, a to już taki rzęch...

- Całkiem dobrze się sprawdza, lubię tę miotłę.

- Naprawdę? No, może nie jest taka zła...

Hermiona parsknęła śmiechem widząc jak jej mężczyzna znika na tarasie w towarzystwie gadatliwego chłopca. Malfoy miał zaskakująco dużo cierpliwości do dzieci.

- Jak się masz, Granger? - Harry wszedł do kuchni i podał młodszego syna żonie. - Znów zrobił kupę. - Skrzywił się z niesmakiem, na co Ginny pokręciła głową i mruknęła:

- Faceci...

- Całkiem nieźle, dziękuję, - Odparła i sięgnęła po kubek z wodą.

Było całkiem wcześnie, ale temperatura na zewnątrz wskazywała, że jest środek upalnego lata.

- Jak idą przygotowania do ślubu? - Pani Potter lustrowała uważnym wzrokiem sylwetkę przyjaciółki i jednocześnie kiwała się energicznie, bo Albus zaczął grymasić.

- Mogę go wziąć? - Hermiona wyciągnęła ręce do dziecka ignorując pytanie, więc Ginny wręczyła jej płaczące niemowlę próbując otrząsnąć się z szoku.

- A kto jest takim małym awanturnikiem? - Zaświergotała i połaskotała go w tłuściutki policzek. Albus w odpowiedzi zaśmiał się cichutko.

- Jak to zrobiłaś? - Ginewra wpatrywała się w nią wielkimi oczami. - Nawet James tak szybko go nie uspokaja...

- Jestem super ciocią, Gin, ot co. - Hermiona uśmiechnęła się szeroko i zacmokała patrząc dziecku prosto w piękne oczy. - Prawda, Albi?

Draco wszedł do kuchni i zastał swoją narzeczoną w cudownym nastroju i... Dzieckiem na rękach. Próbował przejść nad tym do porządku dziennego jednocześnie uważnie ją obserwując.

- James żąda naleśników. - Oznajmił wesoło i podszedł do swojej kobiety patrząc na nią z czułością. - I mówi, że musi siedzieć obok Ciebie, bo jesteś najlepsza i będziesz miała fajnego męża.

Roześmiała się szczerze i ruszyła na taras wciąż trzymając najmłodszego syna Potterów w objęciach.

- Przekląłeś ją, czy co? - Ginny szepnęła do niego konspiracyjnie widząc jak Sandy skierowała się do salonu zwabiona wołaniem jednego ze swoich dzieci.

Draco uśmiechnął się delikatnie i odebrał od niej dzbanek z lemoniadą.

- Chyba powoli zaczęła się z tym godzić. - Odparł i razem z Panią Potter dołączyli do reszty towarzystwa by zjeść śniadanie.

Sporo ich tam było - sześcioro dorosłych i sześcioro dzieci, w tym dwoje jeszcze w pieluchach.

Ron obserwował Hermionę z ukosa i podziwiał to, kim się stała. Była piękna - włosy związała w luźny kok na czubku głowy, na której miała założone okulary przeciwsłoneczne.

Ubrana była w luźną błękitną sukienkę przed kolano ze sporym dekoltem, a na stopy założyła zwykłe japonki. Nie miała makijażu poza delikatnym błyszczykiem na ustach.

Wyglądała na rozluźnioną, szczęśliwą i cholernie zakochaną wnioskując po spojrzeniach, które posyłała w stronę Malfoya.

- Ciociu, zobacz jaką mam bliznę! To przez to, że upadłem na kamień! - James pokazywał Hermionie swój zabliźniony łokieć.

- Powinieneś kiedyś odwiedzić mnie w szpitalu, nauczę Cię jak sobie radzić z bliznami. - Powiedziała ciepło i przyjęła od niego tosta z dżemem. Merlinie, kochała tego dzieciaka.

- Jesteś bardzo mądra. Tak przynajmniej mówi mama. - Odparł wpychając bułkę do buzi i mlaskając głośno.

- James, zamykaj usta jak jesz. - Harry rzucił mu karcące spojrzenie.

Chłopiec westchnął ciężko, na co dorośli po prostu parsknęli śmiechem.

- Pięknie tu macie... - Była Gryfonka rozejrzała się dookoła wciągając w płuca nadmorskie powietrze.

- Taki domek nad morzem w lato to zbawienie. - Ginny powiedziała lekko i zaczęła karmić Albusa papką z dyni.

- Mam tu posiadłość. - Draco rzucił jakby od niechcenia i pociągnął łyk soku. - Ale nie za bardzo mam okazję tu bywać.

- Tak, to raczej kierunek dla osób z dziećmi... - Sandy dołączyła do rozmowy nie mogąc darować sobie odrobiny złośliwości w głosie. Widziała jak Ron patrzył na swoją byłą żonę. Była na niego wściekła.

- To jak idą Wam przygotowania do ślubu? - Ginny powtórzyła wcześniejsze pytanie obdarzając bratową zimnym spojrzeniem. Sandy była czasem taka głupia.

- Całkiem nieźle, prawda kochanie? - Draco położył czule swoją dłoń na ramieniu Hermiony.

- To prawda. Wybraliśmy już miejsce, choć nie było to łatwe. - Odparła wpatrując się w Dracona z uśmiechem. - Ten osioł jest strasznie uparty...

- Wypraszam sobie. To Ty nie chciałaś się zgodzić na Fidżi. - Powiedział udając obrażonego.

- To gdzie ten ślub? - Ron rzucił i odebrał jednemu z swoich synów widelec, którym walił w talerz.

- W Zabini Manor, w Szkocji. - Kasztanowłosa odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko. - Blaise jest świetnym doradcą...

- Blaise Zabini? - Harry zapytał wycierając Jamesowi twarz z pozostałości marmolady. - Nie wiedziałem, że pomaga Ci planować wesele...

- To mój przyjaciel. - Odparła stanowczo. - No i Dracona też. Ale teraz chyba bardziej mój. - Zaśmiała się widząc minę Malfoya. Ten głupek cały czas był zazdrosny o Zabiniego, choć od dawna wiedział, że jego kumpel jest gejem.

- Wybrałaś już suknię? - Ginny zapytała z ekscytacją.

- Nie...

- Mamo, możemy iść się pobawić z Fredem, Natem i Johnem? - James poderwał się z siedzenia i dopadł do swojej rodzicielki.

- Tak, ale macie bawić się tutaj przed domem. - Ginny powiedziała stanowczo patrząc jak jej syn i trójka dzieci jej brata biegną z wrzaskiem bawiąc się w polowanie na wampiry.

- Merlinie, co za chaos... - Ron mruknął pod nosem i sięgnął po kubek mocnej kawy. Ubiegła noc była raczej bezsenna, bo żona co chwilę kazała mu wstawać do najmłodszego dziecka.

- Dzieci to skarb, Ron. - Sandy zmierzyła go chłodnym wzrokiem.

- Oczywiście Sand, ale mogłyby nie wydawać z siebie takich głośnych dźwięków. - Odparł wiedząc, że i tak ma przechlapane.

- Draco, jak Ci idzie w ministerstwie? - Ginny bardzo chciała odciągnąć temat od dzieci. - Lubisz to?

- Średnio. - Odpowiedział szczerze i posłał jej miły uśmiech. Przyjaciele Hermiony byli naprawdę w porządku. - Nie ma absolutnie porównania do gry...

- To prawda. - Harry przytaknął rozmarzony. - Pamiętam jak w Hogwarcie...

Przepadli na dłuższą chwilę rozmawiając o quidditchu, więc gdy po jakimś czasie przybiegł James i zapytał swoją ulubioną ciocię, czy może z nim popływać, zgodziła się z chęcią.

Czuła intensywny wzrok Dracona na swoim ciele, gdy zsuwała z siebie sukienkę, by zostać w samym bikini. Ron także na nią patrzył i próbował zebrać szczękę z ziemi.

- Łał, Hermiono, masz świetną figurę. - Ginny gwizdnęła z uznaniem, a Sandy poczuła, że ma ochotę walnąć swoją bratową. Pieprzona Granger.

- To prawda... - Malfoy przytaknął i parsknął widząc jak jego narzeczona przewraca oczami.

- Chodź Jay, kto pierwszy w wodzie ten lepszy! - Krzyknęła i rzuciła się biegiem w kierunku morza.

- Ciociu, poczekaj, jesteś większa, szybciej biegasz...

Hermiona i Draco zostali do wieczora, choć ich plan nie sięgał nawet południa. Była Gryfonka wydawała się być zadowolona i jakby uodporniona na obecność dzieci, które w końcu po długich bojach wszystkie poszły spać.

Zebrali się więc w salonie, przy ciepłym kominku, bo noce nad morzem były raczej chłodne i wszyscy sączyli alkohol w akompaniamencie spokojnej muzyki, która leciała w radio.

- Nie wierzę, że jesteśmy tacy dorośli... - Hermiona mruknęła czując jak procenty uderzają jej do głowy. - Gdzie te nasze młodzieńcze lata? - Rzuciła i poczuła jak Draco przyciąga ją na swoje kolana.

- Upiłaś się, Granger. - Mruknął jej do ucha, na co ona zaśmiała się cicho i przytuliła się do niego chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.

Harry patrzył na to z czułością. Ron z... Zazdrością?

- Wszyscy jesteśmy dorośli i nudni. - Ginny wzruszyła ramionami i spojrzała na swojego męża z lekkim wyrzutem.

- Mamy zobowiązania. I dzieci. - Harry próbował się bronić, ale alkohol trochę mieszał mu w głowie.

- Nie wszyscy... - Sandy rzuciła złośliwie. Ona akurat była trzeźwa. Nie to co reszta.

- Coś insynuujesz? - Hermiona poderwała się gwałtownie i stanęła przed jasnowłosą kobietą z morderczym wyrazem twarzy.

- Herm... - Ron wsunął się między nie próbując załagodzić sytuację. - Sandy nie miała nic konkretnego na myśli...

- Gówno prawda. Doskonale wiem, co miała na myśli. - Była Gryfonka wpatrywała się w obecną żonę swojego byłego męża zwężonymi oczami.

Draco poczuł, że musi interweniować.

- Granger, powinniśmy spadać. - Rzucił i stanął obok niej, kładąc dłoń na jej biodrze.

- Nie, Draco. Z chęcią posłucham, co ta... - Tu zmierzyła Panią Weasley zimnym spojrzeniem. - Osoba miała na myśli.

Sandy zacisnęła dłonie w pięści i stanęła blisko Hermiony patrząc jej odważnie w twarz z paskudnym uśmiechem na ustach.

- Wszyscy dobrze wiemy, że nie jesteś wystarczająco kobieca by donosić dziecko...

Trzask.

Dłoń byłej Gryfonki wylądowała z głośnym plaśnięciem na twarzy jasnowłosej kobiety, na co w odpowiedzi Sandy złapała się za policzek i syknęła:

- Popieprzyło Cię, Granger?

- Jeżeli uważasz, że urodzenie dziecka jest oznaką kobiecości, to bardzo Ci współczuję. - Hermiona odparła dumnie, jednak rumieniec na policzkach zdradzał jak bardzo została wyprowadzona z równowagi. - Draco, chodźmy już.

Malfoy kiwnął głową i pożegnał się ze wszystkimi ciągnąc swoją narzeczoną ku wyjściu.

Gdy znaleźli się na zewnątrz, a chłodne morskie powietrze lekko ich otrzeźwiło, przyciągnął ją do siebie i pocałował czule.

Oddała mu pocałunek z uczuciem i wplotła palce w jego włosy opierając czoło o jego brodę.

- Co za tępa baba... - Mruknęła i wtuliła się w niego czując zimny podmuch wiatru na swojej skórze.

- Są siebie warci. - Odparł i spojrzał jej w orzechowe tęczówki. - Nie potrafią Cię docenić. A jesteś najcudowniejsza... - Tu pocałował jej usta. - Najwspanialsza... - Kolejny pocałunek, tym razem za uchem. - Najseksowniejsza... - Jego wargi zawędrowały na jej szyję, na co zadrżała w odpowiedzi.

- Mówiłeś, że masz tu jakieś lokum? - Zapytała średnio przytomnie.

Kiwnął głową i zaczął kreślić koła palcami na skórze jej pleców.

- To zabierz mnie tam. I przeleć. - Powiedziała, a gdy pociągnął ją za rękę aportując się i lądując z nią przed luksusowym domem letniskowym, poczuła, że strasznie ma ochotę się z nim kochać.

Continue Reading

You'll Also Like

32.7K 1.2K 23
"Choć skreśliłaś nas na zawsze To ja nadal walczę, patrz Proszę, daj nam jeszcze szanse Nikt nie pokocha cię tak jak ja" 2 część opowiadania "Dobry c...
191K 10.7K 30
Jak zauważyłam w komentarzach ludziom, nie chce się czytać opisów do końca, więc napiszę to na początku... TAK, TO JEST POŁĄCZENIE RYWALEK I IGRZYSK...
112K 4.7K 50
Wojna z Lordem Voldemort trwa już niemal pięć lat. W magicznym świecie szaleje spustoszenie. Króluje cierpienie, strach, głód, gwałty, morderstwa, na...
2.6K 56 5
Co wyniknie z chęci zapomnienia o smutku i sztywnej postawie przez wrogów? Spotkanie Hermiony i Draco po balu, choć może w trakcie?