Dyktafon

بواسطة alexaandra_claire

19.4K 1.5K 488

Dyktafon to przenośny magnetofon lub urządzenie cyfrowe z wbudowanym mikrofonem, umożliwiające nagrywanie dźw... المزيد

Zapowiedź
Fragment promo
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Grupa Literacka "Ailes"
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Epilog
Podziękowania
Playlista
Recenzja
"The Love Accident: Prześladowca" zostanie wydane pod nowym tytułem!
Turniej Osobliwy 2020
„Granice wyobraźni" - dzisiaj premiera!
!PRZEDSPRZEDAŻ AUTORSKA - "TEIJA. CZARNA RÓŻA"!

Rozdział 27

576 45 6
بواسطة alexaandra_claire

Noah

Podjechałem pod szpital po dłuższej chwili. Musiałem ochłonąć, więc krążyłem po mieście bez celu, ale gdy mama zaczęła wydzwaniać, w końcu zebrałem się w sobie. Bałem się od niej odebrać, nie chciałem wiedzieć, co ma do powiedzenia, dopóki sam nie będę na miejscu. Do środka natomiast wchodziłem z walącym jak młot sercem i trzęsącymi się jak galareta dłońmi. Recepcjonistka, która znała mnie bardzo dobrze, skinęła tylko głową na powitanie, nie pytając nawet, po co tu jestem i do kogo. Ruszyłem prosto do windy, a czekanie, aż zjedzie z piątego piętra na parter trwało cholerną wieczność.

W korytarzu powietrze wydawało się znacznie gęstsze niż na dole w poczekalni. Było przesiąknięte chemikaliami i lekarskimi specyfikami. Skrzywiłem się. Przede mną przebiegła w pośpiechu pielęgniarka, wbiegając prosto do pokoju, w którym leżał mój brat. Przełknąłem ciężko ślinę, a potem poszedłem za nią. Chciałem już wejść do środka, kiedy w progu spotkałem lekarza ze zmęczonym uśmiechem na twarzy. Spojrzał tylko na mnie, poklepał po ramieniu i wyszedł jakby nigdy nic. Wtedy nagle napotkałem oczy niemal takie same jak moje.

— Cześć, bracie — odparł ochrypłym głosem Brian.

Uniosłem rękę do już i tak poczochranych włosów. Ponownie je przeczesałem, nie mogąc uwierzyć, że on znów był z nami. Poczułem, jak ogromny ciężar spada mi z piersi, a do płuc dostaje się znacznie więcej powietrza niż wcześniej. Zrobiłem kilka kroków w stronę łóżka.

— A-ale jak? — wydusiłem z siebie tylko. — Przecież, mamo, zadzwoniłaś do mnie w totalnej panice, jakby działo się coś złego. Czemu mi nie powiedziałaś, że się obudził? — zapytałem ją z lekkim wyrzutem.

Siedziała w fotelu, a w oczach miała łzy. Nie były to jednak łzy smutku, tylko szczęścia i ulgi. Tata stał za nią. Widziałem, że na nim też to bardzo się odbiło. Wyglądał na wyczerpanego całą śpiączką Briana.

— Wiesz, jaką jestem panikarą. — Machnęła ręką. — Wtedy z resztą jeszcze nie miałam pojęcia, że się wybudził. Lekarz za wiele przez telefon nie powiedział. A jak przyjechaliśmy i próbowałam się z tobą skontaktować, to nie odebrałeś.

Nie odpowiedziałem już na to. Jedynie westchnąłem, a potem z powrotem spojrzałem na brata, który wyglądał jak wielka kupa nieszczęścia. Chciałem mu zadać tyle pytań, powiedzieć o tylu rzeczach, ale nie byłem w stanie nic z siebie wydusić. 

— Jak się czujesz?

Mozolnie wzruszył ramionami.

— Tak jak wyglądam. Nadal do mnie nie dociera, że spałem aż tyle czasu. Mam wrażenie, jakby to było tylko parę minut, może godzin. Dużo się przez ten czas wydarzyło, co? — W jego oczach malowała się dziwna skrucha.

— Nawet nie wiesz ile. — Parsknąłem krótkim śmiechem.

— Nieźle nabroiłem... Jak się czują dziewczyny? Wszystko z nimi w porządku?

Powiodłem zaskoczonym wzrokiem do rodziców. Pokręcili tylko głowami, a mama przygryzła z wyrzutem wargę, jakby obwiniała się, że nie miała dość odwagi, aby mu o tym powiedzieć. Zacisnąłem zęby, bo doskonale zdawałem sobie sprawę, że spadło to na mnie.

Kurwa.

Będzie ciężko.

— Możecie zostawić nas samych? — poprosiłem.

Mama wstała z fotela niemal natychmiast, tak jakby czekała na tę prośbę. Ojciec od razu powiódł za nią prosto do drzwi.

— Zadzwonię do policjanta Collinsa i powiem, że się wybudziłeś. Będzie chciał porozmawiać.

Brian skrzywił się, ale potulnie skinął głową.

Potem rodzice wyszli.

Chwyciłem krzesło spod ściany i przesunąłem je pod łóżko. Usiadłem, opierając łokcie na kolanach.

— To nie będzie łatwe, Brian — odparłem poważnie.

— Co masz na myśli? — Wyglądał na wystraszonego.

— Powiem to prosto z mostu. Katy... nie przeżyła wypadku. Nina wyszła z niego prawie cało, ale odłamki szkła dostały jej się do oczu, uszkodziło jakieś nerwy i straciła wzrok. Na zawsze.

Brian schował twarz w dłoniach. Nie potrafiłem nawet wyobrazić sobie, jak bardzo to musi być dla niego trudne — obudzić się z prawie rok trwającej śpiączki, a potem nagle dowiedzieć się o śmierci dziewczyny, którą kochał. I o tym, jak wiele ten wypadek zmienił. Byłbym głupi, gdybym próbował go teraz pocieszać. Musiał sam sobie z tym poradzić i żyć dalej. Czasu nie dało się cofnąć.

— To wszystko moja wina... 

Brian spojrzał na mnie z oczami wilgotnymi od łez. Zmarszczyłem brwi.

— Jak to twoja? O co ci chodzi?

— Nie udawaj, że nie wiesz, Noah. To ja spowodowałem wypadek.

— Jak to ty spowodowałeś wypadek? — Zerwałem się wściekły z krzesła i podszedłem do okna. Od razu pomyślałem o Ninie.

— Ty naprawdę o niczym nie wiesz... — burknął zdziwiony. — Nina nie powiedziała, jak było?

Odwróciłem się do niego twarzą, czując się jak totalny idiota.

— Chcesz wiedzieć, co ona powiedziała? Młody, ona wzięła na siebie całą winę! Ona powiedziała policji, że spowodowała wypadek! Wszyscy jej uwierzyli, tak właśnie myśleli, włącznie ze mną. — Wskazałem palcem na siebie, gestykulując jak szalony. Ręce znów zaczęły mi drżeć.

— Niemożliwe...

— Mówię ci, jak jest.

— Ona jest niewinna. Cholera, okropnie nawaliłem. — Pokręcił głową, a wtedy nagle zaczął wstawać z łóżka.

— Co ty wyrabiasz?

— Musimy do niej jechać. Trzeba to wyjaśnić.

Pchnąłem go lekko z powrotem na poduszkę.

— Ty się nigdzie nie ruszasz.

— Niczego nie rozumiesz. Ten wypadek... to nie jedyne zło, jakie wyrządziłem. Muszę z nią porozmawiać.

Jeszcze przez chwilę ze mną walczył, ale gdy zdał sobie sprawę, że ze mną nie wygra, z rozdrażnionym westchnieniem położył się z powrotem.

— Posłuchaj mnie, bo to nie wszystko, co mam ci do powiedzenia. — Odszedłem kawałek.

Wiedziałem, co czuł mój brat. Sam nieźle spieprzyłem sprawę. Potworne wyrzuty sumienia gryzły mnie od środka. Musiałem jechać do Niny i prosić o wybaczenie ze każdą krzywdę, jaką jej wyrządziłem. Ja pierdole, mówiłem okropne rzeczy, cała szkoła miała ją za morderczynię, ale ona nie pisnęła ani słowa. Dlaczego wzięła całą winę na siebie? Co się za tym wszystkim kryło? Nie mogłem tego zrozumieć.

— Po całym tym gównie z wypadkiem obwiniałem Ninę. I to w bardzo jawny sposób. Nienawidziłem jej za to, co zrobiła naszej rodzinie oraz rodzinie Katy. Kiedy tego września pojawiła się w szkole, okazywałem jej to na każdym kroku.

— Cholera, Noah...

— Ale potem zobaczyłem... zdałem sobie sprawę, jak bardzo ona cierpi. — Posłałem mu pełne powagi spojrzenie. — Zmieniła się, Brian. Ona już nie jest tą samą Niną co wcześniej. Zrozumiesz, kiedy się z nią spotkasz. Poznałem ją. Wysłuchałem. A wtedy... to wszystko wyszło samo. Nie chciałem tego.

— O czym ty mówisz?

Przez jego twarz przepływał kalejdoskop emocji. Nagle jakby coś przeskoczyło. Chyba zrozumiał. 

— Kocham ją. Teraz to wiem. Nie mogę uwierzyć, że cię kryła, ale dzięki temu zdałem sobie sprawę, że tak jest. I to już od dawna.

Brian zacisnął szczęki, nie mówiąc nic przez dłuższą chwilę. Wlepił wzrok w ścianę naprzeciwko i błądził gdzieś myślami.

— Jedź. Pogadaj z nią, a potem przywieź tutaj. Nikomu nic nie powiem, dopóki się z nią nie zobaczę — powiedział to tak uparcie, że wolałem tego nie kwestionować.

Wyszedłem z sali bez słowa, zostawiając brata samego, żeby on także mógł wszystko przetrawić. Rodzice zerwali się z miejsc, gdy tylko zobaczyli, że pojawiłem się na korytarzu. Powiedziałem im, aby na razie nie przyprowadzali do niego policjanta, bo Brian i tak nie piśnie słowa, a potem bez zbędnych wyjaśnień ruszyłem do wyjścia ze szpitala.

Kiedy znalazłem się pod domem Niny, na dworze zmierzchało. W salonie paliło się światło. Zapukałem parę razy, bo przez dłuższy czas nikt mi nie otwierał. Nagle w progu stanęła zapłakana pani Wilson, trzymając w rękach jakieś czarne urządzenie.

Coś było nie tak.

— Wszystko w porządku, pani Marano?

Otworzyła szerzej drzwi, pozwalając mi wejść. W całym domu panowała głucha cisza, jakby nikogo innego nie było. Nawet telewizor nie grał. Stanąłem w przedsionku i spojrzałem na mamę Niny, która pospiesznie ocierała kolejne spływające po jej policzkach łzy.

— Po co przyjechałeś, Noah?

— Muszę porozmawiać z pani córką. Jest w domu? — Wskazałem na schody, bo jej pokój to jedyne miejsce, gdzie mogła teraz być.

— Nina trafiła do szpitala.

— O czym pani, do cholery, mówi? Jak to trafiła do szpitala? — Spojrzałem na nią całkiem przerażony. Chciałem już wybiegać z domu, ale pani Marano zagrodziła mi drogę.

— Wejdź do środka, proszę. Muszę ci coś pokazać.

Zrobiłem to, o co mnie prosiła. Usiadłem na kanapie i wlepiłem w nią wzrok, czekając, aż powie coś więcej. Zajęła miejsce naprzeciwko, w fotelu, w którym zwykł siadać jej mąż, obróciła czarne urządzenie w rękach, a potem podała je mi. Przyjrzałem się. To był dyktafon.

— Kiedy wróciła do domu, od razu poszła na górę. Wiedziałam, że coś jest nie tak, więc zaraz ruszyłam za nią. Nie chciała jednak rozmawiać. Poprosiłam ją, aby zeszła na obiad i gdyby potrzebowała pomocy, miała mnie zawołać. — Pociągnęła nosem. — Nie zrobiła tego. Mogłam na nią poczekać, wtedy...

— Pani Marano, co się stało? — ponaglałem.

— Spadła ze schodów. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. Powinnam była na nią poczekać i jej pomóc. Rozcięła sobie czoło, lekarze mówią, że oprócz tego doznała dość mocnego wstrząśnienia mózgu, ale poza tym to wszystko. Całe szczęście. Mój mąż jest z nią w szpitalu, ja wróciłam po parę rzeczy, bo musi zostać na obserwacji. W jej pokoju znalazłam to. — Wskazała na dyktafon w moich rękach. — Leżało na ziemi. Wiedziałam, że ma ten dyktafon. Mówiła, że dzięki niemu czuje się lepiej, ale nie ingerowałam w to, co na nim nagrywa. Dopiero teraz wszystko odsłuchałam. Chciałabym, abyś sprawdził ostatnie nagranie.

Spojrzałem na urządzenie, jakby było zwykłym przekleństwem. Bałem się tego, co usłyszę.

Drogi dyktafonie, w końcu stwierdziłam, że mam dosyć milczenia. Dusi mnie, odkąd tamtego dnia obudziłam się w szpitalu. Ściska gardło, płuca i serce. Trzymałam to w sobie nie dlatego, bo musiałam, ale dlatego, że faktycznie czułam się winna. Nadal zresztą czuję, bo jestem winna. Jeśli to w ogóle ma sens... Przepraszam, że gdy to powiem, po prostu cię zniszczę, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć. — Chwila milczenia. — Tak naprawdę nie wywołałam tej kłótni z Katy. Nie ja zaczęłam się z nią kłócić. To był Brian. Ten, którego kiedyś kochałam całym sercem. Wszystko, całe zamieszanie, było z powodowane moją głupotą. Poznał mój sekret, bo ja pisałam o nas książkę. Jezu, jak to niedorzecznie brzmi! — Zaśmiała się niewesoło. — Nie potrafił tego zaakceptować. Odwrócił się ode mnie, próbował zerwać kontakt. Znienawidził mnie. O dziwo jednak nie pisnął słowa Katy, ale jak teraz o tym myślę, byłoby to znacznie lepsze od tego, co jej zrobił. On ją bił, bo nie mógł znieść prawdy. Wyżywał się na niej za moje błędy, rozumiesz? Dopiero na ostatniej imprezie, w dniu wypadku, dowiedziałam się, dlaczego tak postąpił. Był z nią tylko po to, aby we mnie wzbudzić zazdrość, bo sam mnie kochał. Zaczął ten związek, kiedy ja i taki inny chłopak kręciliśmy ze sobą. Nigdy nie byliśmy razem, bo wciąż żywiłam nadzieję, że w końcu mi i Brianowi się uda... Teraz wiem, jaką kretynką się stawałam. — Wzięła drżący oddech. — Wracając, Katy nakryła nas, kiedy rozmawialiśmy. Chciałam usłyszeć od niego wyjaśnienia, bo o prawdzie dowiedziałam się od jego przyjaciela. On próbował ją spławić, zakończyć temat, ale ona nie odpuszczała i naciskała na niego nawet w aucie. Jako jedyna wtedy nie piła, więc mogła prowadzić. Brian się wściekł. Nie, to mało powiedziane, on wpadł w furię. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Zaczął ją szarpać, bić, jak w jakimś transie. Nie zwracał uwagi, że jedziemy samochodem. A ja... ja po prostu siedziałam i patrzyłam na to, co robi. Nie zareagowałam. Nie powstrzymałam go. I nie ma na to usprawiedliwienia. Brian powtarzał, że to moja wina. Cały czas. Po wypadku zdałam sobie sprawę, że miał rację. Gdybym z nim porozmawiała wcześniej o tym, nawet jeszcze zanim był z Katy, wszystko potoczyłoby się inaczej. Nawet jeśli odrzuciłby mnie i nie zostalibyśmy parą. Obwiniam się za to, co się stało, bo wiem, ile rzeczy mogłabym zrobić inaczej. Jaką okropną osobą się stałam w tamtym czasie. Zaślepioną. Naiwną. Arogancką. Żałuję tego. Nie mogłam wydać Briana policji. Nie byłam w stanie tego zrobić. Nie przeszłoby mi to przez gardło. Musiałabym im powiedzieć o wszystkim. O tym, co robił Katy, że stosował przemoc. Nie mogłam... po prostu nie mogłam pozwolić, żeby po wyjściu ze śpiączki trafił do więzienia. On nadal jest moim przyjacielem, pomimo wszystkiego. A przecież każdy popełnia błędy, prawda? Każdy zasługuje na drugą szansę. I mam nadzieję, że dobrze ją wykorzysta, kiedy dojdzie do siebie. Może mnie dalej nienawidzić. Dalej mną gardzić. Ale nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdybym po tym wszystkim, ile razem przeszliśmy, zeznała na niego tyle okropnych rzeczy i tym samym wsadziła go do pudła. — Nina rozpłakała się, przez dłuższy moment nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. — Chociaż tak chciałabym też zadośćuczynić i naprawić całe zło, jakie wyrządzałam wszystkim dookoła. Kiedy się obudziłam, czułam, jakbym właśnie to ja dostała kolejną szansę od Boga, żeby się zmienić na lepsze. Zrobić wszystko, co w mojej mocy, by bliscy nie musieli już przeze mnie cierpieć. Nie zawsze mi to wychodzi... ale się staram. I będę starała nadal.

Na tym nagranie się skończyło. Siedziałem z rozmytym przez łzy wzrokiem, wlepiając go w dyktafon, czekając... licząc, aby powiedziała coś więcej. Nie mogłem znieść myśli, że ona naprawdę obwiniała się za wszystko, że wzięła na siebie winę mojego brata, by go chronić. A ja byłem dla niej taki okropny. To ja jestem złym człowiekiem, nie ona. Do cholery, nie ona. Trochę się pogubiła, ale nigdy nie była złym człowiekiem.

— Tego jest więcej, Noah — odparła cicho pani Marano. — O nas, o tym, jak czuje się okropną i niepotrzebną córką. Że czuje się ciężarem. O tym, jak bardzo chciałaby ci powiedzieć prawdę o wypadku, ale bała się, że jej nie uwierzysz, nie chciała też, byś miał jakikolwiek żal do brata. Mówiła o swoich uczuciach do ciebie. Dosłownie... o wszystkim. O każdym najmniejszym uczuciu, emocji, sytuacji od czasu wypadku. — Pokręciła głową, nie mogąc tego pojąć.

Ja też nie mogłem.

***

Nina

Obudziłam się z dziwnym wrażeniem, że to już przerabiałam. Pielęgniarka znów kręciła się wokół mojego łóżka, podając leki przeciwbólowe i sprawdzając parametry, o czym głośno i wyraźnie mnie informowała. Próbowałam przypomnieć sobie, co się wydarzyło, ale opornie mi to szło. Słyszałam w tle głos taty rozmawiającego z lekarzem. Dowiedziałam się, że spadłam ze schodów i doznałam wstrząsu mózgu. Faktycznie, moja głowa pulsowała tępym bólem, ale nie było to jakoś bardzo dokuczliwe. Prawdopodobnie przez kroplówkę.

— Tato...

— Tak, skarbie, jestem tutaj. — Po chwili poczułam dotyk jego dłoni na swojej.

— Dobry wieczór, Nino. — Usłyszałam głos lekarza. — Znów się spotykamy w tak nieprzyjemnych okolicznościach. Pamiętasz, co się wydarzyło?

— Nie, ale z waszej rozmowy wywnioskowałam, że miałam wypadek na schodach w domu.

— Dokładnie. Na szczęście nic poważnego się nie stało i szybko dojdziesz do siebie. Ucierpiała trochę na tym twoja głowa oraz czoło. Miałaś wstrząs mózgu, a tuż nad linią brwi, po lewej stronie, w wyniku uderzenia powstała dość głęboka rana, którą musieliśmy zaszyć. Przez parę dni mogą dolegać ci nudności oraz ból, ale zatrzymamy cię na obserwacji, podamy silne leki, więc powinno być dobrze.

Nagle rozbrzmiało skrzypnięcie drzwi, a w pokoju zapanowała cisza. Ktoś wszedł do środka.

— To ja może zostawię was samych.

— Ja również — odezwał się tata, puścił moją rękę i wstał z krzesła.

Czy to mama? Gdzie ona była? Poprawiłam się na łóżku, ale poczułam okropne rwanie w okolicach rany, więc opadłam z powrotem bez sił, krzywiąc się.

— Nie ruszaj się, bo będzie bardziej boleć.

To był Noah. Noah do mnie przyszedł. Skąd on wiedział, że jestem w szpitalu? Mama mu powiedziała? Zadałam mu te pytania.

— To długa historia. — Zaśmiał się niewesoło, a potem zajął miejsce mojego taty i również złapał mnie za rękę. Jego była ciepła, przyjemna w dotyku. Choć wiele mieliśmy sobie do wyjaśnienia, od razu poczułam się lepiej.

— Jak widzisz, ja mam czas.

Westchnął przeciągle.

— Brian się wybudził.

Drugą ręką w odruchu zasłoniłam usta, których dolna warga niekontrolowanie zadrżała.

— Co?

— Moja mama wpadła w przesadną panikę, przez co myślałem, że stało się coś złego. Kiedy przyjechałem do szpitala, sam byłem w szoku. Nino... wiem o wszystkim. Brian mi powiedział. To znaczy powiedział mi o wypadku. Wtedy od razu pojechałem do ciebie, ale zastałem tylko twoją mamę. Trzymała w rękach dyktafon i kazała mi odsłuchać ostatnie nagranie. Ja... nie mam pojęcia, co w tej chwili zrobić. Klęknąć oraz błagać cię o wybaczenie, przepraszać do końca swojego życia, czy...

— Noah — przerwałam mu — to nie jest konieczne. Miałeś całkowite prawo, aby mnie o to winić, bo ja tak powiedziałam i tak czułam. Gdyby nie to wszystko... nadal podtrzymywałabym swoje zeznania. Nie ustaliłam wcześniej, co zrobię, kiedy Brian się wybudzi, ale, jeśli mam być całkiem szczera, sądziłam, że on i tak by się wyparł, gdybym wyznała prawdę na samym początku. Co ja gadam... nie ma w ogóle takiej opcji, bo bym nie mogła postąpić w ten sposób, nie...

— Już spokojnie, cii... — szeptał, a kiedy zwyczajnie się rozpłakałam, usiadł na skrawku łóżka i ostrożnie mnie przytulił, aby nie sprawić mi bólu. Tkwiliśmy tak do momentu, aż nie przestałam. — Kocham cię, Nino. Za to, jaka jesteś i za to, co zrobiłaś. Zaryzykowałaś okropnie wiele...

— Kochasz mnie? — zapytałam, nie dowierzając.

— Tak. Kocham cię. I przepraszam...

— Ja też ciebie kocham, Noah. Nie przepraszaj mnie. Nie chcę nawet tego słyszeć. — Potem go po prostu pocałowałam, pragnąc tylko jego bliskości.

Odsunął się jednak.

— Nie, musisz mnie wysłuchać. Nie przepraszam cię tylko za to, jak cię traktowałem. Ale również za całą aferę z Cass, za to, w jaki sposób się dowiedziałaś. I za mojego durnego brata, z którym też muszę poważnie porozmawiać. Za wszystko, co ciebie dotknęło. — Złączył nasze czoła, a jego ciepło przyjemnie mnie otuliło. — A co z moim bratem? Przecież to jego kochałaś.

— Kocham nadal, ale jako najlepszego przyjaciela. Wszystko inne po prostu... zniknęło po wypadku. — Pokręciłam głową tyle, na ile mogłam. — To już nie ważne. Przynajmniej na razie. Musimy jeszcze o tym pogadać, we trójkę z Cass, ale to później. Teraz nie chcę o tym myśleć.

— Dobrze. — Odchylił się i pocałował mnie w skroń.

W tej samej chwili drzwi ponownie się otworzyły. Noah się podniósł z łóżka, a ja nasłuchiwałam... czegokolwiek.

— Ktoś chce się z tobą przywitać — powiedział.

A wtedy już wiedziałam, kim jest ten „ktoś".

Przestałam oddychać na dobrych paręnaście sekund. Wydawało mi się, że słyszę skrzypienie wózka, który coraz bardziej się zbliża. W mojej głowie powstał obraz skonsternowanego, zmizerniałego po śpiączce Briana wpatrującego się wprost we mnie. Zadrżałam, przypominając sobie też o wszystkim, co miało miejsce przed wypadkiem. Jaki był teraz?

— Cześć. — Jego głos wydawał się inny. Bardziej poważny niż kiedyś. Ochrypły też.

— Cześć — odpowiedziałam tym samym. — Jak... jak się czujesz?

— To chyba najmniej odpowiednie pytanie, jakie mogłabyś teraz zadać.

— Tę rozmowę trzeba jakoś zacząć. — Wzruszyłam ramionami. — Skąd wiedziałeś, że leżę w szpitalu? 

— W drodze tutaj zadzwoniłem do mamy — wtrącił Noah. — Poprosiłem ją, aby pomogła Brianowi przyjechać do twojej sali. Sama się wystraszyła, jak jej powiedziałem, że spadłaś ze schodów, więc też tu jest, na korytarzu i rozmawia z twoimi rodzicami. Nie chciała nam przeszkadzać. 

Skinęłam, a potem ponowiłam pytanie, które wcześniej zadałam Brianowi. 

— Mówiąc szczerze, mało się teraz przejmuję swoim stanem. Bardziej przytłacza i martwi mnie to, co się stało. Ja... wiem, że na to za późno i że to nie wystarczy, aby uzyskać twoje przebaczenie, ale przepraszam cię. Za wszystko. Kiedy przyszedł policjant, z początku chciałem poczekać, aż pogadam z tobą, ale zmieniłem zdanie i przyznałem się do winy. Każdej najmniejszej. Biorę na siebie całą odpowiedzialność, muszę ponieść konsekwencje. Nie mam pojęcia, co teraz będzie, ale jestem na to gotowy. Zapłacę za to, co zrobiłem Katy i tobie.

Uśmiechnęłam się, chcąc tak bardzo zobaczyć jego przystojną twarz w tym momencie.

— Czyli... wrócił mój stary, dobry Brian? — zapytałam niepewnie. 

Zaśmiał się. Obydwóch Wilsonów, których tak bardzo kochałam, zaśmiało się.

— Na dłuższą chwilę gdzieś zbłądził, ale wrócił i już nigdzie się nie wybiera. 


Krótka notka

KONIEC, KOCHANI! Za nami ostatni rozdział "Dyktafonu", pozostał tylko krótki epilog. Ciężko mi uwierzyć, że choć tyle czasu zajęło mi pisanie tego, teraz nadszedł moment rozstania. Niesamowicie czytało mi się Wasze komentarze i to, jakie emocje wzbudzała w Was ta historia. 

Na podziękowania przyjdzie czas później, tymczasem piszcie koniecznie, jak Wam podobało się zakończenie i co sądzicie o wyjaśnieniu sprawy, którą skrzętnie ukrywałam od samego początku do końca.

Jeszcze dzisiaj opublikuję epilog, więc nigdzie nie znikajcie, nie usuwajcie "Dyktafonu" z Waszych bibliotek, widzimy się wkrótce! 

Buziaki, 

alexaandra_claire

واصل القراءة

ستعجبك أيضاً

8.2K 295 104
Pewnego dnia Karolina postanawia powiedzieć o swoich uczuciach. Niestety chłopak nawet nie daje jej dojść do słowa i daje do zrozumienia, aby się odc...
3.2M 86.5K 57
The new girl. I know what you're thinking: this must be one of those stories where the new girl falls in love with the quarterback and they live happ...
122K 5.4K 55
ငယ်ငယ်ကတည်းကတစ်ယောက်နှင့်တစ်ယောက်မတည့်တဲ့ကောင်လေးနှစ်ယောက်ကအလှလေးတစ်ယောက်ကိုအပြိုင်အဆိုင်လိုက်ကြရာက မိဘတွေရဲ့အတင်းအကြပ်စီစဉ်ပေးမှုကြောင့်တစ်ယောက်အပေါ...
8K 275 15
ли феликс,айдол,за ним ведется охота,и он решил нанять хван хенджина