Blask nocy || Jak Wytresować...

By Shilla54

59.3K 3.5K 539

Wikingowie uważają, że Furie dawno już wyginęły. Że na świecie został tylko Szczerbatek, jako ostatni z gatun... More

Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Epilog
2. część!

Rozdział XVI

1.4K 101 8
By Shilla54

— Gdzie są te klatki? — zapytał natychmiast Matteo, ściskając chłopaka za ramię.

— Spokojnie. — Czkawka spróbował trochę uspokoić sytuację. Podszedł do nich i uśmiechnął się do obserwatora przyjaźnie. — Jak masz na imię?

— Cirillo — wyszeptał chłopak po chwili.

— Długo tu już jesteś?

Brunet zmarszczył brwi.

— Chyba... Na pewno znam tę wyspę bardzo dobrze.

— Pomożesz nam? Zaprowadzisz nas do tej klatki, przy której pracuje Amadea?

Cirillo spojrzał na nich przenikliwie.

— A wydostaniecie mnie stąd?

Jeźdźcy popatrzyli po sobie niepewnie.

— Słuchaj, ty mały... — zaczął Matteo, ale Czkawka natychmiast mu przerwał.

— Dobrze, zawrzyjmy umowę. My cię stąd wyciągniemy, a ty nas przeprowadzisz. Stoi? — Wyciągnął ku niemu dłoń, którą ten uścisnął z uśmiechem.

— Stoi.

***

Amadeus się niepokoił. Cirillo nie wrócił jeszcze z wybrzeża, choć dawno powinien już być w obozowisku. W dodatku jego wątpliwości budziło dziwne zachowanie chłopaka. Co prawda był tu najdłużej, ale do tej pory zachowywał się zgodnie z oczekiwaniami. Postukał palcami w kolano i nadął policzki. Co, jeśli hipnoza przestawała działać? Hersylia co prawda zapewniała, że ten efekt nie jest krótkotrwały, ale z drugiej strony wcale nie byli tu tak krótko. Zamyślony podniósł się ze stołka i podszedł do bani z zimną wodą. Potrzebował się orzeźwić, otrzeźwić trochę umysł. Przypatrzył się chwilę swojemu odbiciu na gładkiej tafli. Chcąc nie chcąc, dostrzegał w sobie niezwykłe podobieństwo do Amadei. Ten sam ciemnobrązowy, prawie czarny, kolor włosów, te same zielone oczy, oliwkowa cera, nos, malutkie znamię nad górną wargą... Oboje odziedziczyli po ojcu więcej, niż mogliby się spodziewać.

Westchnął i zanurzył głowę w chłodnej wodzie. Zimno działało na niego kojąco od... właściwie od dzieciństwa. Od momentu, w którym samica Wrzeńca tak dotkliwie go poparzyła. Mimowolnie nawet zanurzył również część poparzonej ręki.

Woda... Wodę uwielbiał od zawsze. Między innymi dlatego swego czasu chciał oswoić właśnie smoka wodnego. Woda go uspokajała. Oczyszczała jego umysł, pomagała mu myśleć i rozluźnić się. Wypuścił powietrze nosem i wynurzył się, czując łaskoczące go po twarzy bąbelki. Głęboko nabrał powietrza, suchą dłonią otarł oczy i odgarnął ciemnobrązowe kosmyki do góry. Sięgnął po leżącą nieopodal tkaninę i lekko przyłożył ją do policzków, wycierając tym samym krople wody. Opadł na podłogę, opierając tył głowy o ścianę. Oddychał ciężko. W rękach miął mokrą szmatkę. Patrzył na swoje pooparzeniowe blizny na ręce i części brzucha. Przejeżdżał po nich opuszkami palców, przypominając sobie wszystko. Wiedział, że nigdy tego nie zapomni. Mimo że blizny na jego ciele nie bolały już od dawna, te w sercu stawały się coraz bardziej bolesne z każdym dniem. Od początku udawał, że wszystko jest w porządku. Jako dziecko nawet starał się zapomnieć! Chciał być jak reszta. Chciał dalej beztrosko bawić się z innymi, podglądać ćwiczących żołnierzy, zgadywać rasy smoków po śladach łap, ogona czy skrzydeł. Tak, wiedział o tych stworzeniach dużo, zresztą jak każdy mieszkaniec jego miasta. Ba, wiedział nawet więcej. Obserwował je często, znał ich zwyczaje, potrafił rozpoznać każdą rasę jedynie po poszlakach. Ślady po ogniu, jeden ryk, pazur. To wszystko było dla niego oczywiste. Kiedy Amadeę fascynowały rysunki i opowieści jej babci, on bawił się z małymi Straszliwcami. Tym bardziej nie mógł zrozumieć, nie mógł się pogodzić z tym, że to właśnie jego smok po prostu odrzucił. Przecież nie musiałeś brać jaja! — mówiła wtedy Amadea. — Sam jesteś sobie winien, nie zwalaj na mnie!

I wiedział, że miała rację.
Chciał po prostu udowodnić, że potrafi, że wie więcej niż ona, że to z niego ojciec może być dumny, że ich... jej babcia w końcu może spojrzeć przychylnym okiem też na niego.
Jednak wszystko poszło nie tak.
Nie planował tego, a potem, mimo że Amadea próbowała mu pomóc na wszystkie sposoby, nie mógł się przełamać. Strach przerodził się w traumę, w paranoję. Chociaż jego siostra starała się za wszelką cenę namówić go, by oswoił sobie już dorosłego smoka, który dodatkowo nie zionął ogniem, nie potrafił podejść do niego obiektywnie, lęk go paraliżował. Chociaż często stawała w jego obronie, gdy padał ofiarą nieprzyjemnych żartów, w nim narastała gorycz. Starał się, naprawdę się starał, wciąż ją kochać tak samo jak wcześniej. Kłócili się, owszem, ale to była przecież jego siostra!
Ale nie mógł.
Po prostu nie potrafił.
Nie potrafił patrzeć, jak ona osiąga sukcesy, podczas gdy dla niego nie ma nawet miejsca w armii.
Nie potrafił patrzeć, jak osiąga to wszystko, co należało się jemu, podczas gdy on siedzi bezczynnie i na dobrą sprawę nie może zrobić nic.
Zaczął nienawidzić jej, tych ludzi, tego miasta.
Więc po prostu postanowił zniknąć.
I właśnie wtedy na jego drodze pojawiła się Hersylia.
Nigdy nie chcieli krzywdzić smoków, ale nigdy też im na nich specjalnie nie zależało. Bardziej chcieli się odegrać. Na wszystkich. Na tych wszystkich ludziach, którzy w nich nie wierzyli, którzy postawili na nich kreskę, nawet nie dając szansy. Byli do siebie bardzo podobni. Może nie z wyglądu, nawet nie bardzo z charakteru, ale z doświadczeń życiowych. Obojga wystawiły najważniejsze dla nich osoby. Ba, w dodatku zostawiły ich dla siebie nawzajem. Wiedział, że Hersylia czuła do niego coś więcej. Wiedział, że potrzebowała miłości, będąc odrzuconą przez wybranego jej wcześniej narzeczonego. Ale nie był pewien... Nie był pewien, czy w ogóle potrafił jeszcze kochać. Westchnął, wstał i narzucił na siebie białą tkaninę. Ostatni raz przejechał ręką po jeszcze lekko mokrych włosach i wyszedł z chaty. Zmrużył oczy, patrząc pod światło. Zamknął drzwi i w ciszy skierował się do miejsca z klatkami. Zobaczył Amadeę próbującą uniknąć ognistych splunięć rozjuszonego smoka i poczuł nie lada satysfakcję. Już nawet nie starał się w sobie tego zdusić. Podszedł do stojącej na skraju wyznaczonego pola Hersylii, gładzącej delikatnie czarno-białe łuski swojego smoka.

— Cześć — powiedział zachrypniętym głosem i natychmiast odchrząknął. Dziewczyna obdarzyła go promiennym uśmiechem.

— Cześć. Myślałeś? — zapytała, dłonią sięgając po lekko mokry kosmyk. Zabrała rękę, gdy Amadeus nieznacznie odchylił się do tyłu. Cały czas zapominała, jak bardzo nie lubił kontaktu fizycznego.

— Potrzebowałem chwili — powiedział wymijająco i niemal natychmiast zmienił temat. — Jak jej idzie? — Wskazał głową na siostrę.

— No... Zrobiła większe postępy niż reszta, ale dziś już się chyba nie uda. Zaraz będę go zamykać, jest już wyczerpana. I, hm, chyba będzie trzeba powtórzyć hipnozę. Ona... jest jakaś... odporna? Nie wiem.

Jak ja — pomyślał Amadeus, lecz nie powiedział tego na głos. Wtedy uznali, że Hersylia po prostu dobrze tego nie opanowała. Ale on wiedział swoje.

— Musimy wytresować tego smoka — powiedział za to. — To jeden z groźniejszych, jakie tu posiadamy. Naprawdę piękna sztuka. Pomyśl sobie, ile zniszczeń mógłby wprowadzić, jaki zamęt...

— Wiem — przerwała mu, nerwowo poprawiając kręcone włosy. Otworzyła usta, jakby chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zrezygnowała. Amadeus skinął głową.

Oboje przyglądali się zmaganiom Amadei. Była zmęczona, to widać, ale na jej twarzy malowała się również radość, satysfakcja, upór. Znał ten wyraz bardzo dobrze. Faktycznie, dużo w niej było emocji, jak na taką hipnozę.

Myślał o tym, jak przekonać ją do zmiany zdania bez użycia takich sposobów. Była jego siostrzyczką. Nie chciał jej krzywdzić, mimo wszystko. Ale jeśli się nie uda... Trudno. Zrobi po swojemu. Wiedział, że ten smok, ten i dwa pozostałe, muszą zostać wytresowane dla powodzenia ich misji. A nikt nie potrafiłby tego dokonać, odkąd on nie zbliżał się już do tych stworzeń. Tylko Amadea.

Tymczasem Hersylia czuła pod palcami szorstką skórę swojego smoka. Patrzyła na nadpalony kawałek kożuszka Amadei z niemałą satysfakcją. Chciała zemsty, szczególnie na niej. Przez ciało jej smoka przeszły wibracje, a ona uśmiechnęła się lekko i kątem oka spojrzała na jego pysk. Światełko między rogami rozjarzyło się nieznacznie. Wyczuwał jej negatywne emocje. Pogłaskała jego szyję i przeniosła wzrok na horyzont.

Myślała o Matteo.

Continue Reading

You'll Also Like

64.6K 2.9K 27
Pewnego dnia mistrz eliksirów budzi się z olbrzymim kacem i żoną u boku - Yenllą Honeydell, oszałamiającą gwiazdą estrady. Oboje nie mają bladego poj...
1.8K 163 13
Kolejne, z pozoru normalne, wakacje w Baśnioborze. Do czasu, gdy pogoda zaczyna wariować, a główny dom nawiedzają nieumarli. Czy rodzeństwo zdoła roz...
28.1K 2.2K 12
Lara, córka mistrza ognia, otrzymała zaproszenie na turniej żywiołów. Poznała tam dzieci dawnych przyjaciół swojego ojca, którzy szkolą się na ninja...
2.8K 91 11
Przybyła do Encanto wraz swoją rodziną, uciekając przed nieznajomymi jej ludźmi. Małe miasteczko okazało się dla niej prawdziwym domem. I spotkała ta...