TEACHER IN LUV │ KOOKMIN

By romantymetria

61.7K 5K 3.9K

❛Nie lubię matmy, ale jego jęki pomnożę❜ - czyli o nauczycielu matematyki, którym zachwyca się nowy humanis... More

P R O L O G
I
II
III
IV
V
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
O D P O W I E D Z I
XIV
XV
XVI
XVI ( D O D A T E K )
XVII

VI

2.9K 303 274
By romantymetria

Rozdział VI — czyli zbyt wiele uczuć. 

Jimin

    Sam nie wiem, dlaczego tego ranka byłem aż tak zirytowany. Nawet droga do pracy w pewnym momencie podnosiła mi ciśnienie do tego stopnia, że zaciskałem dłonie z całych sił, by tylko w nikogo nie uderzyć ani nie zacząć przeklinać.

    Tak naprawdę powodów mogło być kilka. Od po prostu złego humoru, który pojawił się znikąd, po tego przeklętego humanistę, który będąc zaledwie pełne dwa dni w tej placówce sprawiał, że dostawałem białej gorączki. Już sam widok jego twarzy wystarczył, abym wyszedł z pokoju nauczycielskiego, trzaskając drzwiami i robiąc kartkówki uczniom.

    Wszystko się na nich odbijało i sam mogłem to otwarcie powiedzieć. Jednak nie będę udawał, że jestem oazą spokoju, kiedy w środku mnie szalał sztorm wywołany głupkowatym uśmiechem czy denerwującymi zdaniami, nawiązującymi do naszej relacji ze strony tego człowieka. Kto normalny w takiej sytuacji pozostawałby obojętny?

    Do tego mój dotychczasowy spokój cały czas był zaburzany, a po okresie, kiedy ja chodziłem do szkoły, mam dość tego, że wciąż coś dookoła mnie się dzieje. Teraz chciałbym, aby każdy zajął się sobą, swoimi sprawami, swoimi sprawdzianami i przestał cokolwiek wprowadzać bądź zabierać z mojego życia. Chyba nie było to trudne, prawda?

    Wszedłem na teren szkoły, odpowiadając kilku uczniom, którzy akurat mnie mijali, pędząc do szkoły, by tylko zdążyć odwiesić kurtki i kto wie, może nawet spisać zadanie domowe.

    Przeczesałem swoje czarne włosy, które roztrzepał chłodny wiatr i rozejrzałem się, widząc zaraz, jak Jeon rozmawia z Taehyungiem, głaszcząc go po głowie. Może i był to zwyczajny gest, jednak wyglądało to naprawdę dziwnie, gdy patrzyli na siebie w taki sposób. Jakby byli naprawdę blisko. O wiele bliżej, niż uczeń z nauczycielem. Choć wiem, że Tae nie wdałby się w romans z jakimkolwiek pedagogiem, a zwłaszcza w tym liceum, to dlaczego by nie utrudnić życia humaniście, stawiając go przed takimi oskarżeniami?

    Gdy tylko Kim odszedł, zostawiając swojego nauczyciela samego, podszedłem do mężczyzny, zakładając ręce na klatce piersiowej.

    — Nie wiesz, że romans z uczniami jest zakazany w szkole? — zapytałem, gdy ten stał już tyłem do mnie, gotowy do wejścia do budynku. Gdy tylko usłyszał mój głos, odwrócił się w odpowiednią stronę ze zmarszczonymi brwiami.

    — Nie rozumiem — odpowiedział, delikatnie kręcąc głową na boki.

    — Jesteś tu dopiero trzeci dzień, a już wdajesz się w dziwne relacje z Taehyungiem.

    Byłem ciekawy w sumie, czy zareagowałbym tak samo, gdyby chodziło o innego ucznia. Tae jest mi poniekąd bliski, bo jest spokrewniony z Namjoonem i gdy jest u swojego wujka, czasem ich odwiedzam. Co prawda wygląda wtedy, jakby czuł się niekomfortowo, ale co mogłem na to poradzić? Nie pokażę się mu z innej strony, bo jednak jest moim uczniem i nie powinniśmy się spoufalać. Kto wie, może gdy skończy liceum, kiedyś razem z Namem wypijemy coś i porozmawiamy na spokojnie, bez zbędnego stresu.

    — Och, nie musisz być aż taki zazdrosny o ucznia.

    I w tym momencie coś we mnie pękło. Sam nie jestem pewnym, co dokładnie, ale jego zadziorny i pewny siebie uśmieszek, który wdarł się na jego usta zirytował mnie do tego stopnia, że nie potrafiłem się powstrzymać. Zresztą od kilku dni świerzbiła mnie ręka.

    Bez zawahania uderzyłem go otwartą dłonią w policzek, nie starając się zrobić tego delikatnie. To i tak nie było nawet w połowie tak mocne, jak bardzo mnie zirytował w przeciągu tych kilku dni, ale głupio by było, gdyby nauczyciel przyszedł na lekcje z aż tak spuchniętym policzkiem, prawda?

    — Patrz na słowa, bachorze — syknąłem.

    — Bachorze? I kto tu się zachowuje jak dzieciak?

    — Jesteś w tej szkole jedyną osobą, która poziomem dorównuje pierwszoklasistom.

    — Czyli tak odpowiadasz na moją wiadomość?

    Stałem chwilę, patrząc na niego w ciszy. Dopiero po chwili wszystko zaczęło się układać. Jungkook, Taehyung, liścik. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem? Przecież odpowiedź jest tak logiczna, a jednak tak długo jej szukałem, ostatecznie dowiadując się jej z ust samego sprawcy.

    — Mogłem się domyślić, że to twoja sprawka. Nikt inny nie jest na tyle dziecinny, by wysyłać jakieś gówniane notatki — powiedziałem ostro, wyciągając ze swojej kieszeni złożony kawałek papieru i rzuciłem mu nim prosto w twarz, nie przerywając jednak kontaktu wzrokowego. — Zabieraj to i nigdy więcej nie każ mi brać takich śmieci do ręki. — warknąłem i odwróciłem się, chcąc w końcu wejść do szkoły i zakończyć tę irytującą wymianę zdań.

    — Jesteś uroczy, gdy się tak denerwujesz.

    Tego było za dużo. Wiem, że nie powinienem, ale jego postawa nie dawała mi innego wyboru. Do tego widać było, że jedynie chce mnie sprowokować i mógł sobie pogratulować, bo własnie mu się to udało.

    Ale ja nigdy nie pozostaje dłużny.

    Odwróciłem się i ponownie uderzyłem go w ten sam policzek jednak nieco mocniej.

    — Najlepiej już nic dzisiaj nie mów — powiedziałem jeszcze wściekłym tonem i wszedłem do budynku, od razu idąc do pomieszczenia przeznaczonego tylko dla nauczycieli.

    Nie zostało mi wiele czasu, więc zapewne nie zdążę wypić nawet kawy a wnoszenie jej na lekcję jest zabronione. Przynajmniej w moim prywatnym regulaminie. Nie pozwalam pić uczniom na lekcji, więc sam nie zamierzam zachowywać się inaczej i stosować się do jakiś dziwnych norm przyjętych przez innych pedagogów, że nauczyciel skoro mówi, ma prawo mieć na swoim biurku kubek z kawą, herbatą bądź najzwyklejszą wodą.

   Westchnąłem i spojrzałem zdziwiony na Seokjina, który podsunął mi kubek z, jak mogłem wywnioskować po zapachu, zieloną herbatą. Ten tylko uśmiechnął się delikatnie, kładąc dłoń na moim ramieniu.

    — Napij się, powinno cię to choć trochę uspokoić. Ostatnio jesteś ciągle spięty i wyglądasz jak tykająca bomba.

    Westchnąłem na jego słowa i skinąłem jedynie głową. Miał rację, doskonale o tym wiedziałem, że wystarczył jeden gest bądź słowo, a mogłem wybuchnąć i zacząć rzucać przedmiotami. Jednak za to wszystko mogą winić tylko i wyłączeni tego nowego humanistę.

    — Dziękuję — odpowiedziałem, biorąc pierwszego łyka z zamkniętymi oczami, delektując się ciepłym napojem.


Jungkook

    Po tej całej jakże napiętej sytuacji między mną, a matematykiem szybko ruszyłem do budynku. Mam nadzieję, że nikt nie był świadkiem tego zdarzenia, by później rozsiewać czy bombardować mnie masą pytań czy niechcianych plotek. To by jeszcze bardziej wpieniło Jimin'a.

    Zakryłem dłonią piekący policzek, czując iż będzie go widać przez dzisiejsze lekcje.

    I co ci po tym Jeon? Fajnie było go prowokować? Masz za swoje.

    Od pierwszego psikusa wiedziałem, że będę uwielbiał doprowadzać go na skraj w każdym możliwym tego słowa znaczeniu. Będzie wymęczony mną, zachowaniem, sposobem mówienia czy nawet samym spojrzeniem. Taki już jestem, nieznośny dzieciak — jednak swoje przeszedłem. Nie pozwolę belfrowi na takie działania. Jeżeli dobrze liczę, uderzył mnie już trzeci raz.

    Dobre zaplanowanie, a zakończenie katastrofalne. Ale... Nauczka musi być. Mi zarzuca jakieś gówniarskie zachowania, a sam nie jest lepszy.

    Skoro uważa, że zwykłe uderzenie w twarz załatwi sprawę to jest w błędzie. Nie mam zamiaru przystanąć na tym, poddając swoje uczucia samozniszczeniu. Afektowna obojętność zaczęła znaczyć więcej. Obserwuję jego reakcje zbyt dokładnie... A maska ukazująca chłód powoli zanika. Obym niedługo zdarł ją, na zawsze odsyłając w widok dla innych.

    Moja adoracja względem niego rośnie z każdą chwilą, a nie powinna. Czyżbym był aż tak chory na głowę? Najpierw zachęcił mnie jednym gestem w niepoprawną relację, by później skreślić wszystkie szalone myśli spławieniem mnie.

    To nie może być przypadek! Przecież pracujemy w tej samej placówce. Może to było już z góry zamierzone.

    Prawdopodobnie miałem już od początku nad nim nadskakiwać, wielbić i pożądać? Bo bądźmy szczerzy... Kto by przeszedł obojętnie wobec tego kuszącego bruneta? Bijący chłód był tak tajemniczy, że aż pragniesz wydobyć wnętrze wyłącznie dla siebie.

    A teraz patrząc w lustro, doglądałem czerwonego śladu na skórze. Skryłem swe mienie w męskiej toalecie, bo do niej było najbliżej... A w tej dla nauczycieli nie było potrzebnej powierzchni, ujawniającej mi lico po uderzeniach.

     — Królik? — usłyszałem niespodziewanie dobrze znany i lubiany ton głosu — A co ty masz na mordce.

    — Przysięgam, że zaraz to ja cię uderzę za tego królika — szepnąłem, próbując jakoś złagodzić piekące uczucie chłodną wodą.

    Ten zlustrował mnie dokładnie, unosząc pytająco brew.

    — Pamiętasz jak pytałeś o kolor kwiatków na mój pogrzeb? — zapytałem rozbawiony, wycierając twarz papierowym ręcznikiem. Ten pokiwał twierdząco, marszcząc czoło — Najpierw oskarżył mnie o zaloty do ucznia. Rozbawiło mnie to, nie powiem... Ale gdy wymsknęło mi się, że jest zazdrosny to—

    — To zajebał ci, widzę — dokończył za mnie przyjaciel, parskając śmiechem.

    Zirytowany pomachałem tylko rękoma, próbując ułożyć słowa w jakiś logiczny ciąg.

    — No i... Później dostałem za ten liścik — dodałem jeszcze, dokładniej przyglądając się sinemu śladu. Ależ on ma rozmach, mój Boże.

    — Teraz to ty idź błagać jakąś uczennicę o dobry podkład — dogryzł, tykając mnie palcem w ramię — Mówiłem ci kretynie, Park jest nieobliczalny. Byłeś spalony na starcie.

    Westchnąłem tylko, nie wiedząc co robić.

    Przynajmniej mógł uderzyć w oba... Wtedy by równo puchło. Teraz wyglądam jakbym miał odciśniętą rękę po próbie molestowania. Jednak... Cholera! Przecież on może przyczepić się Taehyunga! Przecież chłopak nic takiego nie zrobił. A jeśli zacznie na niego zbytnio naciskać na lekcjach? Muszę to wyjaśnić.

    Nie byłbym zdolny wdać się w jakieś dziwne relacje między uczniami. Jeżeli już znalazłem ulubieńców, traktowałem ich jak młodszych kolegów. Tak było właśnie z nim i Soo Jin. Tyle, że... Ona jeszcze nie wie o niczym. Chce przeprowadzić mały eksperyment, więc dostanie kilka prac dodatkowych.

    Jak to mówił mój stary nauczyciel: Pora na mały eksperyment edukacyjny, wyciągamy karteczki.

    Tylko co ja powiem reszcie, gdy zapytają o moją twarz..?


Jimin

    Koniec ostatniej lekcji, po której musiałem spędzić dodatkową godzinę w szkole, by uczniowie mieli możliwość wyjścia na prostą z mojego przedmiotu. W trakcie tego dnia co najmniej piętnaście osób poinformowało mnie, że będą na dodatkowej lekcji, by poprawić bądź dopiero napisać jakiś sprawdzian lub pracę klasową.

    Chcąc zaczerpnąć trochę świeżego powietrza i uspokoić się w pełni, postanowiłem wyjść na dwór. Jednak w połowie drogi zatrzymałem się i zagryzłem dolną wargę, wiedząc, że za szkołą jest palarnia dla pracowników szkoły, gdzie może uda mi się kogoś spotkać.

    To był ten moment w moim życiu, kiedy przez jedną osobę i kilka sytuacji zamierzałem sięgnąć po coś, od czego uciekałem całe swoje dotychczasowe życie, obrażając osoby, które paliły w mojej obecności.

    Rozejrzałem się i pewnym krokiem ruszyłem w stronę drugiego wyjścia, mając na dzieję, że skoro przez cały dzień nie widziałem już Jeona, teraz też uda mi się go nie spotkać. Może w końcu zrozumiał, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego i postanowił odsunąć się na bok, pozwalając mi w spokoju pracować i wykonywać swoje obowiązki.

    Pchnąłem dość ciężkie drzwi i zamknąłem oczy, czując mocny i chłodny podmuch wiatru na mojej twarzy, który nie pachniał tak przyjemnie jak rano. Pomieszany był z tym smrodem papierosów, którego tak nienawidziłem, ale wiedziałem, że nie mogłem od niego uciec i byłem na niego skazany, decydując się na tak odważny krok.

    — Jimin? — odezwał się Yoongi, patrząc na mnie z niedowierzaniem. — Palisz? — zapytał, zaraz ponownie się zaciągając.

    Co miałem mu na to odpowiedzieć, by nie wyjść na nie wiadomo kogo? Z jednej strony nie chciałem go prosić o papierosa, a z drugiej nie miałem innego wyboru. Byłem tak naprawdę w kropce i jedynie ode mnie zależało, jak to wszystko się dalej potoczy. Musiałem dobrze to rozegrać i założyć odpowiednią maskę.

    Bo przecież życie to jedynie teatr, w którym każdy skazany był na ciągłe zmienianie twarzy.

    — Nie, nie palę — odezwałem się, stając obok niego. — Po prostu muszę się uspokoić.

    — Ta, widać po tobie, że coś jest nie tak — mruknął i zaraz wyciągnął ze swoich spodni paczkę tych śmierdzieli, wystawiając dłoń, w której ją trzymał, w moim kierunku. — To powinno ci pomóc.

    Poszło szybciej niż myślałem.

    — No nie wiem, Yoongi — westchnąłem. Udawałem dość niewinną osobę, nie tracąc jednak swojego poważnego wyrazu twarzy i chłodnego spojrzenia. Tyle wystarczyło, żeby osiągnąć swój cel.

    — Po prostu weź jednego i się zaciągnij. Może chociaż na chwilę się uśmiechniesz — powiedział obojętnie i obserwował, jak wyciągam jednego papierosa, zaraz wsuwając sobie filtr między usta.

    Gdy tylko Min podpalił końcówkę, zaciągnąłem się dość niepewnie, zaraz kaszląc przez dym, który wypełnił moje nieprzyzwyczajone płuca. Jednak nie usłyszałem żadnego złośliwego śmiechu ze strony swojego współpracownika. Najwidoczniej doskonale wiedział, jak to jest zapalić pierwszy raz i rozumiał mnie w tej sytuacji jak nikt inny.

    Byłem mu za to poniekąd wdzięczny.

    — Więc? Chcesz pogadać o tym, co się dzieje? — zapytał, gdy podjąłem kolejną próbę zaciągnięcia się, która skończyła się podobnie.

    — Raczej nie — powiedziałem zachrypniętym głosem.

    — Ty nigdy nic nie mówisz — powiedział po chwili i westchnął, zamykając oczy. — Wiesz, że tak naprawdę w szkole nikt nic o tobie nie wie?

    — Wszyscy wiedzą tyle, ile powinni — mruknąłem obojętnie, w końcu nie zaczynając kaszleć, a normalnie wydychając szary dym o nieprzyjemnym zapachu.

    — Ciekawisz mnie z każdym rokiem coraz bardziej, Park.

    — W takim razie zeżrę cię ciekawość — odpowiedziałem, kątem oka widząc, jak starszy wyciąga kolejnego papierosa z paczki i go odpala. Ile można?

    — Dlaczego? Nie lubisz mnie? — zapytał, by jakkolwiek podtrzymać rozmowę, jednak mój filtr właśnie zaczynał robić się gorący, przez co rzuciłem go na ziemię i zdeptałem, ostatni raz pozwalając, by spomiędzy moich warg wydostał się dym z niezliczoną ilością pierwiastków chemicznych.

    — Po prostu nie ufam ludziom — odpowiedziałem i wszedłem z powrotem do budynku, wsuwając dłonie do kieszeni.

    Stan w którym teraz się znajdowałem był trudny do opisania. Niby było mi przyjemnie, a wszystkie moje zmartwienia zeszły na drugi plan, aczkolwiek świat, który wirował mi przed oczami sprawiał, że nie czułem się pewnie. Do tego było już po dzwonku, a na mnie czekali uczniowie, więc nie mogłem stać i czekać, aż mi to minie.

    Powoli ruszyłem w stronę swojej klasy, w razie czego idąc obok ściany. Miałem przeczucie, że gdyby ktokolwiek mnie teraz minął, pomyślałby, że jestem pod wpływem alkoholu, ponieważ trudno było mi iść prosto. Na szczęście już na schodach ten efekt zelżał i choć całkowicie nie zniknął, mogłem w spokoju wejść do sali, przywitać się z uczniami i rozdać odpowiednie sprawdziany.

    Pierwszy raz czułem się tak dziwnie dobrze i nie przeszkadzało mi, że przez to miałem wrażenie, jakbym zaraz miał zwrócić swoje śniadanie. Do tego smak wcześniej wypitej kawy idealnie łączył się z posmakiem papierosów, tworząc dość ciekawe połączenie. 

     Nigdy nie sądziłem, że tytoń może być tak interesujący


Jungkook

    Nawet rozśmieszający mnie Hoseok nie pomógł. Przez to wszystko moje obawy względem ucznia wzrosły, a teraz jak ostatni kretyn przesiadywałem pod klasą matematyczną, oczekując upragnionego dzwonka.

    Przełknąłem nerwowo ślinę, myśląc co dalej. Mam tam tak po prostu wejść i walnąć obmyślaną od początku formułkę? Czuję, że dowali mi czymś nieprawdopodobnym, a ja niczym uczeń przy odpowiedzi — zapomnę wszystkiego czego wykułem na pamięć.

    Potarłem mokre od potu dłonie o własne spodnie, odliczając wraz ze wskazówkami zegara sekundy. Jeszcze chwila...

    Gdy tylko uczniowie opuszczą sale wejdę tam, nie dam się ponieść emocjom. Nie zrobisz kolejnej głupoty Jeon, nie jak przy pierwszym spotkaniu... Boże dlaczego muszę się zachowywać jakbym miał ADHD?

    I oto jest, irytujący dźwięk - dla jednych zwiastowanie ubłaganego końca lekcji, a dla nauczycieli tylko rozpraszające brzdęki przerywające w prowadzeniu lekcji. Czasem nawet te marne czterdzieści-pięć minut nie starczało, a uczniowie potrafili być już gotowi do wyjścia kilka chwil przed zakończeniem prowadzonego tematu.

    Licealiści objęci zmęczeniem jak i mrokiem w końcu mogli opuścić pomieszczenie, znikając w tłumie niczym umęczone ptaszyska - pochłonięte swoją szarzyzną w tłumie, zapominając o niezwykłości świata. Ukradkiem obserwowałem, wzdychając gdy sala opustoszała. Już nie ma odwrotu...

    Bez zbędnych ceregieli zagościłem wewnątrz matematycznego kącika, zamykając za tyłkiem drzwi. Jimin siedział za biurkiem, uważnie wypełniając rubryki w dzienniku. Pierwszy raz miałem szansę patrzeć na niego w tej sytuacji, dlatego też zakodowałem ten obraz w swym umyśle. W takim wydaniu był mniej drapieżny, co mnie rozczulało. Jednak nie po to tu przyszedłem, ach! Pokręciłem bezradnie głową, przystając przed sekwojowym blatem.

    — Mam nadzieję, że przez tą całą sytuacje z Taehyung'iem nie zaczniesz się na nim wyżywać. Nie sądziłem, że masz aż tak bogatą wyobraźnię, żeby oskarżyć mnie o romansowanie z uczniem. Wido-

    — Możesz się w końcu uciszyć i mi nie przeszkadzać? — przerwał niespodziewanie, nadal mając gdzieś moje wywody. Osz ty diable wcielony!

    Cholera! Miałem rację, teraz samemu czuję się jak za czasów uczniowskich, odpowiadając przed najbardziej srogim nauczycielem. Nawet nie uraczył mnie spojrzeniem... Chociaż to nawet lepiej, nie będę czuł tej niezręczności przez jego oziębłe oczy.

    Wtedy jak nazłość stanąłem bliżej, chcąc dosadnie pozbyć się niepotrzebnej sytuacji wobec młodej osoby Kim'a.

    Czułem... Dość znajomy swąd. Zaciągając się pewniej mocnym zapachem, zamrugałem kilkukrotnie. Nie wygląda mi na osobę, która bezwzględnie wydaje pieniądze na używki.

    — Paliłeś? — szepnąłem, czekając na jakikolwiek odzew.

    — Nawet jeśli, to co? Wpiszesz mi uwagę? — warknął, zamykając oprawiony odpowiednim tworzywem zeszyt.

    On jest ujmujący, przysięgam. Nie spodziewałem się tego po kimś tak kolosalnym.

    — Musisz wyglądać istnie kusząco z papierosem między ustami i dymem wokół. Jak ten piękny widok mógł mnie ominąć? Następnym razem koniecznie musimy iść wspólnie, pragnę delektować się tym widokiem — odparłem bez namysłu, czując szybsze bicie serca.

    W mojej niezmierzonej wyobraźni już zatraciłem się w seksownym widoku matematyka, przesiadującego w samych bokserkach na własnym biurku, obwieszonego po kąty perłami oraz z papierosem w dłoni. Chuchałby na mnie, kusił swym bytem niczym inkub. Przysięgam, oddałbym duszę za spełnienie swych niestworzonych fantazji.

    Jednak prawda uderzyła mnie szybciej niż bym przypuszczał. Bo on tylko poprawił okulary, by wstać. Niespodziewanie stanął obok mnie, podnosząc rękę. Wiedziałem co zaraz nastąpi - walnie mnie trzeci raz tego samego dnia. A ja... Nie potrafiłem przestać.

    Pochwyciłem mocno jego nadgarstek, który zmierzał niebezpiecznie blisko mojej twarzy. Teraz role były przeciw sobie, przez co oparłem go o wcześniej wspominane biurko. Aż nim zatrzęsło, a kilka długopisów obiło się o podłogę.

    Krzyżując nasze spojrzenia, nie spodziewałem się tak nagłego przypływu gorąca w całym ciele. Drżałem, a emocje latały w istnej wichurze mojego uosobienia. Nie mogąc zaprzestać, doglądałem już dokładniej szczegółów na jego twarzy. Począwszy od cieni na skórze, zachwycałem się długimi rzęsami. Były zwyczajnie piękne, podkreślając jego onyksowe tęczówki. Później był urzekająco rozkoszny nosek, który łaknąłem ucałować od razu. Odwracał całą złowieszczą aurę, wprawiając mnie w uśmiech.

    Jednak wszystko prowadziło niżej, ku ponętnym ustom. Zachęcały do grzechu, a ja zaślepiony brnąłem... Bo moje wargi spoczęły na tych jego, całując w otępiałym szoku. Jednak nic nie zrobił. Stał odrętwiały, a ja tylko czule pieściłem te pięknie stworzone, delikatne poduszeczki.

    Smakował mocnymi papierosami, kawą, a pachniał mocnymi, ale dość przyciągającymi perfumami. Oczarowany w końcu odsunąłem się, patrząc na jego szeroko otwarte oczy.

    Znów poniosły mnie nieodpowiednie uczucia... A teraz jak najprawdziwszy tchórz opuszczam klasę, niczym uciekinier z pola bitwy. 


GF: Ja dziś pomilczę. 

SH: Ponad 3k słów na 3k wyświetleń. Dziękujemy. A co do mojej nieobecności xddd Przepraszam, ale granie i browary ostatnio przejęły moje życie. 

PS. PÓŹNIEJ POPRAWIĘ, BO MOJE OCZY UMIERAJĄ ;-; 

Continue Reading