Sonicze One-shoty

By Konradomorelo

2.2K 61 173

Jak nazwa wskazuje są to pojedyncze, krótkie historyjki osadzone w uniwersum niebieskiego herosa. Zapewne będ... More

Najlepsi wrogowie
Oszukany przez Eggmana
Egg Córka
Walentynkowy incydent
Eskapada Wężowego Syndykatu
Urodzinowa przygoda
Eskapada Wężowego Syndykatu - część II
Legendy o Niebieskiej Smudze
Strefa mroku

Biuro

111 4 43
By Konradomorelo

To był typowy, słoneczny dzień w Station Square. Sonic jak zwykle wstał kwadrans przed ósmą i po dziesięciu minutach przeznaczonych na śniadanie i poranną łazienkę ruszył tam gdzie zawsze o tej porze. Minutę przed ósmą był przed brązowo-szarawym budynkiem na przedmieściach. Wszedł do środka i schodami pobiegł na drugie piętro, następnie udając się do drzwi, obok których widniała tabliczka z logiem "Acorn-Tower". Jeż otworzył drzwi i zobaczył Amy Rose, która jak zwykle siedziała na recepcji. Jeżyca uśmiechnęła się a jeż to odwzajemnił i podszedł do niej.



- Witam panno Rose. Są dla mnie jakieś notatki?


- Wrzuciłam jedną do kanapki Eggmana, a drugą do jego kubka - powiedziała Amy tak jakby meldowała po czym oboje zaśmiali się.




Sonic odszedł do swojego biurka i zobaczył, że większość pracowników jest już na miejscu. Nie było tylko ich kierownika, a także ekipy filmowej, która miała kręcić tu dziś dokument. Gdy Sonic doszedł do swojego biurka przywitał go zimny wzrok wąsacza, który jednak ukryty był przez przyciemnione szkła jego okularów.




- Jesteś spóźniony o trzydzieści sekund. Jak to wytłumaczysz?



- Nie będę musiał, bo to nawet nie jest prawdziwe spóźnienie, Eggman.



- Po pierwsze , nie mów do mnie Eggman! Nienawidzę tej ksywki! A po drugie zawsze mawiam, że firma powinna działać jak zegarek. Każda sekunda spóźnienia sprawia, że zegarek jest beznadziejny. Dlatego będę egzekwował każde spóźnienie!



Wąsacz mówił podniesionym głosem, ale jeż nie zwracając na to uwagi rozkładał rzeczy na swoim biurku, ściągnął marynarkę i powiesił ją na krześle po czym usiadł na nim.



- Będziesz to egzekwował jako kto?


- Jako Zastępca Kierownika - powiedział dumnie, targając wąsy.


- Jesteś Asystentem Kierownika, a nie zastępcą.


- To jest to sam... - nie do kończył, bo zobaczył, że jeż kiwa przecząco głową. Skrzywił się i wlepił wzrok w monitor swojego komputera.




Po paru minutach drzwi do biura otworzyły się i do sali wszedł jeż o białym futrze w otoczeniu ekipy filmowej. Zaczął mówić do kamery.



- Witamy w oddziale Acorn-Tower w Station Square! To tu właśnie rozciąga się moje imperium, a wszyscy pracownicy to moi niewolnicy - zaśmiał się, a Amy, przy, której biurku byli, jedynie przekręciła oczami. - Oczywiście żartuje. Przedstawiam wam naszą uroczą recepcjonistkę, Amy Rose. Albo jak ja ją lubię nazywać "Amela co telefony odbiera" ha ha ha!



- Dzień dobry Silver - powiedziała jeżyca starając się zachować uśmiech - Dzwonił ktoś z firmy i chce dostać te spóźnione raporty wydatków. Pewnie ktoś tu później przyjdzie.



- Uuu, ktoś tu nie wykonywał swojej pracy - Silver mówił do kamery zmienionym głosem, nerwowo się śmiejąc. - Zajmę się tym za chwilkę, najpierw oprowadzę ekipę po biurze.




- Zaczęło się - powiedział cicho Sonic mrużąc oczy ze znudzenia.




W późniejszym wywiadzie z ekipą filmową powiedział kilka słów o swojej pracy.


SONIC:


- Na czym polega moja praca? Jestem Starszym Sprzedawcą w Acorn-Tower, które zajmuje się sprzedażą papieru. Więc ja muszę dzwonić do klientów... porównywać ceny... prowadzić rozmowy... samo gadanie o tym sprawia że się zanudzam, więc wam oszczędzę szczegółów.


***




Ale wróćmy do początku dnia. Podczas, gdy Silver oprowadzał kamery po biurze, siedząca biurko dalej, czerwona kolczatka, podjechała na krześle do Sonica i lekko zdzielił go w plecy.



- Hej Niebieski Burgerze!


SONIC:

- Gdy Knuckles zaczął tu pracować, miałem burgera na obiad i stąd ta ksywka...


***





- Jak tam, stresujesz się kamerami? - zagadał mówiąc lekkim szeptem.


- Nie, dlaczego miałby...


- Bo ja, ani trochę! Jestem perfekcyjną twarzą do telewizji! - zadeklarował dumnie podnosząc głos.


- Ta, gdyby potrzebowali tam takich głupków jak ty - zaśmiał się wąsacz nie odrywając wzroku od dokumentu, który przeglądał.


- Wcale nie jestem głupkiem - uniósł się i popatrzył się z lekką irytacją na okularnika. - No bo czy głupki kończyli by Uniwersytet Anielskiej Wyspy?



KNUCKLES:

- Jestem Kolczatka Knuckles i ukończyłem Uniwersytet Anielskiej Wyspy bez żadnego problemu! Słyszałeś o tym uniwerku? Całkiem prestiżowy, a także mający tradycje w moim rodzie. Tak samo jak tradycją jest pilnowanie Głównego Szmaragdu. Ja chciałem podtrzymywać tą tradycje ale... mój ojciec twierdzi, że się nie nadaje więc mój brat ma tą robotę...


***





Tymczasem Silver oprowadzał ekipę filmową po miejscu pracy. Minęli recepcje i udali się do kąta, gdzie przy łączonym biurku siedziała niebieska kocica, mały lis i gruby, fioletowy kot.



- Tutaj jest nasz wspaniały dział księgowości. Tails, miejscowy geniusz i odrzutek, Big, niezastąpiony mistrz, nie w cyfrach, ale w jedzeniu, a także Blaze, która nazywamy Biurową Su...



Blaze nadepnęła Silverowi na nogę, przez co ten nie dokończył. Big zachichotał, a Tails jedynie pokręcił głową i powiedział:



- Silver, to naprawdę nieodpowiednie. W jednym zdaniu obraziłeś całą naszą trójkę.


- Oj tam! Przecież wiecie, że to tylko niewinne żarciki! Prawda Gruby?


Wskazał palcem na Biga na co ten oburzył się i powiedział niskim i powolnym głosem.


- Silver, przecież mówiłem ci tyle razy, że nie lubię jak tak na mnie mówisz.



Silver przegryzł dolną wargę i popatrzył zdezorientowany w kamerę. W tym momencie, główne drzwi ponownie otworzyły się i do pomieszczenia wszedł czarny jeż o groźnym wyrazie twarzy. Rzucił pozbawione emocji "Cześć" do Amy i starał się wyminąć Silvera, ale ten dotarł do niego pierwszy.



- Jest i on! Nasz wspaniały Edgy the Hedgy, proszę państwa, Ostateczna Forma Życia, we własnej osobie! Oto Shadow! - Silver śmiał się udając, że trzyma w ręce mikrofon.


- Silver, proszę cię. Spóźniłem się, a mam trochę pracy do zrobienia.


- Oho ho! Patrzcie na niego jaki fajny i wyluzowany! Ruszaj i rób swoje!



Shadow przekręcił oczami i ruszył do dalszej części biura. Kamery wychwyciły, że wąsacz, groźnie się na niego patrzy.


EGGMAN:

- Jestem doktor Ivo Robotnik. Ukończyłem Uniwersytet Technologiczny Station Square i od razu ruszyłem po doktorat. Otrzymałem go bez problemu tworząc rewolucyjną technologię, która zmieni świat! - mówił wzniośle, ale nagle zatrzymał się. - Jednak póki co nikt nie jest zainteresowany, więc pracuje tutaj, jako Starszy Sprzedawca i jestem najlepszy w tym co robię! Poza tym jestem Zastępcą Kierownika i robię wszystko, by ta firma funkcjonowała jak należy. Jednak mimo to, Silver nie zauważa mnie, a zawraca sobie głowę tą całą Ostateczną Formą Życia, z resztą, kreacją mojego dziadka! Ale co to daje? Może i jest nieco bardziej... nieśmiertelny i... i... super potężny, ale czy on ma doktorat, huh? Albo czy ma w pełni zautomatyzowaną farmę kurczaków, własnej konstrukcji, huh?!


***





Tymczasem Silver ruszył dalej z zapoznawaniem pracowników. Podszedł do biurka przy, którym siedziała borsuczyca, odziana dosyć skąpo, w ubrania zrobione z liści i słomy.



- A tu nasza całkowicie normalna borsuczyca odpowiedzialna za zaopatrzenie - popatrzyła się agresywnie w kamerę wydając z siebie syk. Silver zauważył, że nie ma na sobie butów. - Sticks... coś chyba mówiliśmy o ubiorze w miejscu pracy - borsuczyca jedynie zamknęła oczy i uniosła głowę. - I czemu nie zamówiłaś długopisów, o które prosiłem?


- Bo to rządowy podstęp! Kto to widział takie cudaczne zmazywalne długopisy? - Sticks zaczęła krzyczeć i wymachiwać rękami.


- Wcale nie! Ta gumka jest po to, że jak się pomyl... jak ktoś się pomyli to może skorygować błąd. Dlaczego znowu kabel jest przegryziony? I czy ty znowu hodujesz pchły w szufladzie?!


Silver spojrzał jej przez ramie, ale borsuczyca szybko zamknęła szufladę i zaczęła kiwać przecząco głową. Silver westchnął i machną ręką. Podeszli do biurka przyległego, gdzie siedział odziany w brązowy garnitur starszy człowiek o siwych włosach i o bujnych brwiach, które niemalże całkowicie zasłaniały jego oczy.


- A tutaj siedzi Pickle - Silver wskazał na niego po czym na chwile się zatrzymał - Jest odpowiedzialny za... coś tam.

- To się zgadza - odpowiedział spokojnie starzec po czym zwrócił się do kamer - Hej, chcecie zobaczyć znamię o kształcie ogórka na moim pośladku?


Wstał i chciał się rozebrać, ale Silver posadził go na krześle i kazał się uspokoić. Następnie nerwowo dysząc i uśmiechając się odprowadził kamery kawałek dalej.


- He he... teraz wiecie czemu sadzamy ich obok siebie. Ten przynajmniej nic nie hoduje w szufladzie - Silver ruszył dalej, ale kamerzysta uchwycił nerwowy wyraz twarzy Pickle'a.


PICKLE:

- Tak naprawdę hoduje w tej szufladzie ogórki. Woda ogórkowa dostarczona dożylnie daje niezłego kopa - powiedział spokojnie i bez ogródek.


***


SILVER:

- Cóż, jestem tutaj kierownikiem już od kilku lat i po prostu... uwielbiam tą posadę. Utrzymuję tutaj bardzo przyjacielską atmosferę, co zapewnia mi, po pierwsze, duży szacunek wśród moich współpracowników, a po drugie dobre efekty w pracy. Jestem najpierw ich przyjacielem, a dopiero później szefem. I, nie żebym się przechwalał, ale jestem tutaj też najbardziej rozrywkową osobą, co wszyscy uwielbiają. - Silver uśmiechnął się dumnie i pogładził swoje kolce.


***



Silver zakradł się od tyłu do biurek sprzedawców i nagle wyskakując wykrzyknął.


- It's no use! Ha ha ha! - Robotnik i Knuckles zaczęli się śmiać i również odpowiadać "It's no use". Sonic jedynie lekko się uśmiechnął i też cicho to powiedział, podczas, gdy Silver powtarzał to raz za razem śmiejąc się za każdym razem tak samo. - Ha ha! It's no use... dobre co nie?

- A jaha! - odpowiedział Knuckles z dozą ekscytacji.

- No, jest dokładnie tak samo śmieszne od kilku miesięcy - powiedział Sonic gładząc się lekko po brodzie.

- Heh... it's no use... - powiedział raz jeszcze Silver po czym nastała niezręczna cisza. - W każdym razie oto jesteśmy! Dział sprzedaży i moi trzej amigos! Sonic, Ivo i Knuckles!

- Głupi, Najmądrzejszy i Najgłupszy - burknął wąsacz krzyżując ręce na piersi na co Silver jedynie pokręcił głową.

- Ta, ty jak zawsze jesteś ten rujnujący zabawę. Nie słuchajcie go, Sonic jest takim typowym spoko super szybkim gościem z sąsiedztwa.

- Cokolwiek to znaczy - wtrącił niebieski jeż.

- No i jest oczywiście pan Echillada! Knux! - kolczatka szeroko uśmiechnął się i dumnie podniósł pieści do góry. - Najbardziej znany z tego, że zrobił dziurę w tamtej ścianie.

- Ah... o tym akurat... nie musiałeś... wspominać - Knuckles zakłopotał się i zaczął nerwowo drapać się po głowie.



SONIC:

- Ah tak! Knuckles wtedy nagrał swoją piosenkę, ustawił ją na dzwonek w telefonie i wkurzał wszystkich niemiłosiernie. Więc ja i Amy zdecydowaliśmy się ukryć jego telefon w szybie wentylacyjnym i co chwila do niego dzwonić. Skończyło się dziurą w ścianie i Kursem Zarządzania Gniewem - Sonic rozłożył ręce i uśmiechnął się szyderczo.


***


KNUCKLES :


- Czy Sonic serio wspomniał o mojej piosence? Wow, to jest... najlepiej po prostu ją pokażę! - wyciągnął telefon i niezdarnie klikał coś na nim. - Ah... głupi brak palców... jest!


Here I come, rougher than the rest of them


The best of them, tougher than leather


You can call me Knuckles, unlike Sonic I don't chuckle


I'd rather flex my muscles


- Całkiem niezłe co nie? -powiedział dumnie, ale po chwili wyłączył utwór. - A teraz pozwólcie, że to wyłączę zanim ktoś znowu schowa mi telefon...


***


Wracając do sprzedawców. Silver chwile jeszcze pogadał z Knucklesem po czym zwrócił się do Robotnika.


- Hej Ivo, ty masz w sumie tego fajnego robocika co jeździ po stole. Może go pokażesz?

- O tak, dziękuję, że pamiętałeś Silver. Sam go oczywiście zbudowałem i... cholera jasna! - wykrzyknął nagle co zwróciło uwagę biura.

- Co się stało? - zapytał zaniepokojony Silver.

- Znowu wsadził mi go do galaretki! - Ivo wyjął na stół talerzyk z galaretką w środku, której pływał mały, przypominający biedronkę, robot na kółku. Widząca to Amy głośno zaśmiała się i spojrzała na Sonica, który uśmiechnął się w jej stronę.

- Ha ha! Przezabawne! - Silver zaczął klaskać. - Teraz musisz go stąd wyjeść. Galareta nie może się zmarnować.

- To nie jest śmieszne! Domagam się kary dla Jeża Sonica!

- Skąd w ogóle wiesz, że to ja Eggy? - powiedział spokojnie Sonic zajadając galaretkę.

- To zawsze jest on! Ukaż go Silver! - krzyczał gniewnie otyły wąsacz, ale Silver jedynie śmiejąc się kiwał głową.

- Gdybyś ciągle puszczał tego robocika po stole to też bym ci go wsadziła do galaretki - odezwała się siedząca nieopodal od nich, zwrócona tyłem, pomarańczowa kolczatka.

- Ah tak, Tikal - Silver podszedł do niej bliżej i wskazał by odwróciła się do kamery - Nasza biurowa babcia.


SILVER:

- Często lubię też myśleć o tym, że jesteśmy jedną wielką rodziną. Ja jestem głową rodziny... Tikal to właśnie nasza babcia, Pickle to szalony dziadek... Sticks to ciotka do której się nie chcesz przyznać... Sonic jest jak fajny, młodszy brat... em... Ivo jest jak... rodzinny pies... a Knuckles jest jak... bratanek?


***


- Silver, jesteśmy rówieśnikami - odpowiedziała Tikal lekko oburzona - Chodziliśmy razem do liceum.

- Cóż... ja przynajmniej nie wyglądam jakbym miał pare tysięcy lat - odpowiedział Silver chrząkając. Następnie poszedł dalej i zwrócił się do krokodyla siedzącego naprzeciw kolczatki. - A oto i nasz dzielny Vector Detektor! Co tam Detektorze, wykryłeś jakieś pieniądze?

- Na pewno nie zdobędę ich tracąc czas na pogawędki z tobą - odpowiedział beznamiętnie i bez podnoszenia głowy znad papierów.

- Ach, cały on. Zawsze żartowniś. Dobra, ruszajmy dalej. Tu przejdziemy przez kuchnie, gdzie jedzenie się gotuje i przejdziemy do dalszej części biura... o! I co ja słyszę?


Otworzył drzwi i zobaczył Shadowa siedzącego na krześle i ponuro słuchającego tego co mówi do niego pomarańczowo-brązowa szopka.


- I mówię ci, to było taaaakie romantyczne kamracie. Wtedy kupiłeś mi tego loda i wtedy zaczął padać ten deszcz i ja chciałam żebyś dał mi kurtkę, ale ty powiedziałeś, że mogłam wziąć własną i cała przemokłam! Ha ha ha! To było lepsze nawet od tej wycieczki, pamiętasz której, gdzie huragan akurat zaatakował wschodnie wybrzeże i ty byłeś taaaki przejęty, a ja wtedy pomyślałam, że to słodkie jak się przejmujesz...


Mówiła to wszystko na jednym tchu, a Shadow jedynie potakiwał lub kiwał przecząco głową. Silver odsunął kamery nieco na bok i powiedział szeptem.


- Teraz jest zły moment by z nią pogadać. Jest w tak zwanym Australijskim Ciągu. To Marine, wygadana pracowniczka odpowiedzialna za obsługę klienta. Bardzo ważna osoba w naszej firmie i bardzo też ważna dla mnie, bo to dziewczyna mojego najlepszego przyjaciela, Shadowa.


SHADOW:

- Nie powiedziałbym, że Silver jest moim przyjacielem... Jest to bardziej coś w stylu... jednostronnej obsesji o bardzo dziwnych i niezdrowych podłożach. Czasem aż mam ochotę kopnąć go w głowę, ale to mój szef. Bycie Ostateczną Formą Życia przed niczym mnie nie usprawiedliwia - westchnął ciężko i spuścił głowę. - A co do Marine to raz pocałowałem ją, żeby się zamknęła i... to skomplikowane - machnął ręką i odszedł w stronę kuchni.


***


Silver tymczasem stwierdził, że oprowadzanie można uznać za zakończone, bo wszyscy pracownicy zostali przedstawieni. Nagle podszedł do niego mroczny jeż, którego kolce przypominały kryształy. Stanął za jego plecami i złapał za ramię mówiąc łagodnym głosem.


- Hej Silver.

- Łaaa! O Chaosie... zapomniałem, że istniejesz... To proszę państwa jest najgorsza osoba z tego biura, pan diabeł we własnej osobie, Mephiles. Pracuje w piekle czyli w dziale kadr.

- To nie jest zbyt miłe Silver...

- Sam jesteś niezbyt miły - odcharknął groźnie Silver.


SILVER:

- Mephiles pracuje dla korporacji, a to znaczy, że nie do końca jest częścią naszej rodziny. Poza tym jest rozwiedziony, więc nie jest też częścią swojej rodziny.


***


MEPHILES:

- Ojejku, czy Silver naprawdę wspomniał o moim rozwodzie? To niezbyt miłe... ja i moja Iblis... z resztą nie chce o tym mówić. Nie wiem czemu Silver mnie tak nie lubi. Ja tylko wykonuje swoją pracę kadrowca. Może i wyglądam jak diabeł, ale nim nie jestem - popatrzył się smutno w kamerę i westchnął.


***


Do Silvera, który wyglądał jakby zaraz miał rzucić się na Mephilisa podeszła Amy.

- Silver, co z raportami wydatków? Rouge będzie tu za godzinę.

- Och, naprawdę? Cóż... zatem muszę udać się do pracy - zwrócił się do kamer. - Wy się tu pokręćcie i popatrzcie jak mija nam praca w biurze.


Silver i Amy wyszli, a kamerzyści nieudolnie próbowali dowiedzieć się czegoś konkretnego od Marine po czym zrezygnowani przeszli do głównego biura. Chwile się pokręcili aż w końcu coś zaczęło się dziać w dziale księgowości.


- Big, ta twoja głupia żaba znowu uciekła - odezwała się gniewnie kocica, porażając wzrokiem, grubego kota.

- Jak to uciekła? Żabku! - kot wstał gwałtownie o mało co nie demolując swojego biurka, a także rozwalając wszystkie rzeczy na biurku Tailsa.

- Hej, uważaj!

- Ivo już go złapał - westchnęła Blaze - Pilnuj lepiej tej paskudnej żaby, albo będziesz miał zakaz trzymania jej tutaj.

- Postaram się - powiedział spokojnie Big i podszedł do Robotnika. - Hej Ivo, masz mojego Żabka?

- A tak, i mam ci go oddać byś znowu go zgubił i żebyś znowu tracił czas firmy?

- Ja tylko... przepraszam... to się nie powtórzy, przysięgam!

- Ehh... no niech ci będzie - targnął wąsami i schylił się po klatkę, ale zorientował się, że jej nie ma. - Ej co to ma znaczyć?


Nagle oboje usłyszeli, że ktoś położył kładkę na biurku. Odwrócili się i zobaczyli, że Pickle wyciąga solniczkę i zaczyna wysypywać sól na zwierzę.

- Ah, nie ma to jak żabie udka do ogórków - Big panicznie rzucił się w tamtą stronę i wyrwał klatkę z jego rąk. - No dalej stary!

- Teraz już jesteś bezpieczny Żabku. Przysięgnij, że będziesz tam grzecznie siedział.

- Jakby kiedykolwiek cię słuchał. Ciągle przed tobą ucieka - powiedział Ivo po czym wziął łyka kawy. - Fuj, co ona taka... dziwna?

- Moja jest normalna - powiedział spokojnie Sonic przybliżając kubek do ust.

- Ha, ha. Bardzo śmieszne. To zapewne twoja sprawka! Wiesz co? Powinienem ci do twojej dosypać trutki na szczury! Bo tym właśnie jesteś, szczurem! - krzyknął po czym wylał kawę do śmietnika i ruszył do kuchni.

- Wcale nie - odpowiedział szyderczo Sonic odprowadzając wąsacza wzrokiem po czym wstał i podszedł do biurka recepcji. - Masz coś jeszcze Rose?

- Cóż, jest jeszcze kanapka z papierem, ale jak chcesz coś bardziej ambitnego to mam tutaj długi, czerwony sznurek, może coś zmontujesz?

- Jesteś wielka - uśmiechnął się Sonic i wrócił do siebie.


Kamery uchwyciły, że Silver siedzi w swoim biurze i wygląda na zmartwionego. Po chwili wyszedł i zwrócił uwagę wszystkich.

- Okej, słuchajcie wszyscy. Udajemy się do pokoju konferencyjnego na ważne zebranie.

- No nie, znowu - wymamrotał Vector po czym leniwie wstał z krzesła, a wraz z nim Knuckles i Tikal. Po chwili wszyscy pracownicy byli już na swoich miejscach. - Jaką głupotę tym razem wymyśliłeś?

- To nie żadna głupota, okej? To ważna sprawa. Jak wiecie jestem odpowiedzialny za raporty wydatków, ale tak się akurat złożyło, że nie oddałem ich w terminie, bo... - zrobił chwile przerwy. - Byłem akurat wtedy bardzo zajęty czymś innym.

- Zapewne zabawą telekinezą.

- Nie, nie prawda Amy! A nawet jeśli, to wiecie, że potrafię to zrobić!


AMY:

- Silver raz kupił sobie "Telekinetyczne Rękawice" przez internet i ja z Soniciem wpadliśmy na pomysł, aby wmówić mu, że działają. Więc poruszyliśmy na sznurkach jakiś obiekt. Od tego czasu Silver stara się choć raz dziennie ponownie użyć mocy. Czasem skuteczniej, a czasem z jakimś urazem i wizytą w szpitalu. To było jakieś dwa lata temu - dopowiedziała na koniec uśmiechając się.


***



- Co my niby mamy zrobić? - zapytała Blaze rozkładając ręce.

- Cóż... musicie powiedzieć mi jaki jest najlepszy sposób, by przekazać to Rouge kiedy tu przyjdzie tak, żeby nie wyglądało to źle - cała sala westchnęła i pokręciła głowami.

- Ja wychodzę - powiedział Vector.

- I ja również - dopowiedziała Blaze i również ruszyła za krokodylem.

- Nie no, nie może... ah walić ich. Ktoś ma jakieś pomysły?

- Silver, jako Zastępca Menadżera...

- Asystent Menadżera - poprawił wąsacza jeż.

- W każdym razie, ja mógłbym wziąć to na siebie. W ten sposób byłbyś czysty!

- Nah... raporty wydatków nie leżą w gestii Asystenta Menadżera.

- Ale leżą w gestii jego zastępcy - Eggman zerwał się gwałtownie i podszedł do Silvera - Awansuj mnie Silver. Daj mi więcej władzy, a poprowadzę to biuro!


Silver nerwowo pokręcił głową i odsunął od siebie Robotnika, ale ten nie ustępował i cały czas wymagał awans. Sonic szepnął coś do ucha Amy po czym ukradkiem wymknął się z sali. Gdy Robotnik w końcu wrócił na miejsce Amy zaczęła.


- Co powiesz na coś klasycznego? Jakaś choroba?

- Nie, zbyt często ostatnio z tego korzystałem, nie ma już chyba chorób, które mogłyby to usprawiedliwić.

- Jest taka jedna - zamyśliła się Amy - Nazywa się... Segolenia.

- Segolenia? Nigdy nie słyszałem.

- Ona blefuje Silver! Uwierz mi, jestem doktorem!

- Ale chyba nie tego, gamoniu - skarcił go Silver i ponownie zwrócił się do Amy. - Powiedz mi coś więcej o tej chorobie.


Tymczasem Sonic starannie przygotowywał kolejny żart na swoim koledze z biurka. Obwiązał sznurkiem kilka rzeczy i zaczął rozkładać go na podłodze w taki sposób, by napiął się, gdy Sonic pociągnie za sznurek. Uporał się z tym w końcu i wtedy na sale weszła odziana w elegancji garnitur nietoperzyca. Podeszła do recepcji po czym zwróciła się do jeża.


- Gdzie Silver? - jeż wskazał pokój konferencyjny, ale w tym momencie Silver z niego wyszedł.

- Dobra, szefowa jest tutaj. Kończymy zebranie i wracamy do praaacy! - Silver zaśmiał się i cała grupa wyszła siadając na swoje miejsca. Tymczasem Silver podszedł do nietoperzycy głupkowato się uśmiechając. - Hej Rouge!

- Dzień dobry Silver. Mogłeś kontynuować spotkanie, poczekałabym.

- Ah nie, to nie było nic ważnego. Takie tam głupoty!

- Czyli mam rozumieć, że marnujesz czas pracowników na głupoty?

- Em.. nie! - speszył się Silver. - To było bardzo istotne spotkanie, ale tak się składa... że akurat skończyliśmy!


Nietoperzyca ciężko westchnęła, a po tym jak Silver wskazał palcem swoje biuro kiwnęła głową. Oboje ruszyli do biura i zamknęli za sobą drzwi. Kamery jednak były w stanie wychwycić obraz i dźwięk przez okno tuż przy wejściu.


- Pierwsza sprawa to te raporty wydatków.

- Pierwsza? To będzie coś więcej? - Silver lekko się uśmiechnął, ale Rouge skarciła go wzrokiem. - Co do tych raportów to... eh... miałem wtedy Segolenię.

- Co takiego?

- Segolenia to jest taka choroba, która paraliżuje ręce w taki sposób, że nie można wykonać podpisu. Mogłem podnosić rzeczy, mogłem, no nie wiem, na klatę wycisnąć dwieście kilo, ale podpisu nie byłem w stanie złożyć. Poza tym też bolał mnie goleń. Stąd nazwa choroby, Segolenia.

- Wydaje mi się, że końcówka "lenia" jest bardziej właściwa, bo takiego lenia jak ty to ze świecą szukać.

- Hah dobre - Silver parsknął, ale zobaczył poważna minę swojej szefowej. - Ale mówię poważnie. Jak chodziłem po parku zostałem ugryziony przez ślimaka, a to własnie w ten spo...

- Ani słowa więcej - Rouge schowała głowę w dłoniach. - Masz te raporty?

- Tak jeeeszt! - powiedział wyciągając je na stół.


Tymczasem w pobliżu kserokopiarki, przy recepcji stanęła Sticks i po włożeniu kartki zaczęła syczeć na maszynę. Wszyscy, którzy byli w pobliżu przekręcili oczyma. Amy podeszła do Sticks.


- Musisz za każdym razem syczeć?

- Muszę! W przeciwnym wypadku ta kosmiczna maszyna nie odda mi mojej kartki! - gorączkowała się borsuczyca, ale Amy spokojnie podeszła do niej i wyciągnęła kartkę z maszyny.

- Widzisz, że wcale nie. Ta maszyna nie zabiera kartek, po skończeniu możesz ją wyciągnąć.

- Gdybym nie zasyczała to bym nie mogła! - krzyknęła Sticks i wyrywając kartkę z ręki Amy wróciła na swoje miejsce.

- Wariatka - pokręcił głową Eggman po czym zobaczył czerwony sznurek, który raz po raz drgał. - A to co niby?


Zobaczył, że sznurek jest przywiązany do kilku jego rzeczy i ze prowadzi, gdzieś w górę, tuż przy kwiatku. Ivo wszedł na swoje biurko i śledząc sznurek otworzył panel na suficie. Pociągnął mocno za sznurek, ale w tym momencie sznurek na jego biurku się napiął i związał jego nogi. Grubas runął na ziemię strącając wszystkie rzeczy ze swojego biurka. Całe biuro zaczęło się jawnie lub mniej jawnie śmiać. Wszyscy poza oczywiście Robotnikem, który podnosił się z ziemi, czerwony ze złości.


SONIC:

- Co mogę powiedzieć o swoich współpracownikach? Cóż, powiedziałem już coś o Knuxie, który bywa irytujący, ale jest nieszkodliwy. Silver jest... jest... Tails jest całkiem spoko, a o reszcie albo nie mogę powiedzieć zbyt wiele, albo są tacy dziwni, że nie ważne co powiem to i tak ich nie odda. No, ale tu pojawia się on, doktor Eggman. Od pierwszego dnia zostaliśmy arcywrogami, i działa mi na nerwy, ale tak szczerze to bez niego bym się strasznie nudził - Sonic uśmiechnął się zadziornie, po czym zatrzymał się na chwile i rozmarzył się. - No i jest też Amy. Od pierwszego dnia się w niej zakochałem. Jest moją najbliższą przyjaciółką w biurze i mamy ze sobą super relacje, ale...


***



Do śmiejącej się z upadku Eggmana, Amy podszedł zielony jeż o zadziornym wyrazie twarzy. Odziany był w pracowniczy uniform z logiem firmy.

- Hej skarbie - powiedział po czym pocałował ją w policzek. - Pewnie nudno jak zawsze?

- Tak jak zawsze, ale nie aż tak nudno. Zwłaszcza, że zdecydowałeś się tu pojawić i rozjaśnić mój dzień - Amy uśmiechała się serdecznie wpatrując się w jego niebieskie oczy.

- Hej, Niebieski! Co tam u ciebie? - zwrócił się w stronę Sonica. - Co Ivo tak leży?

- Hej Scourge... Leży bo widocznie lubi.

- Aha, spoko - powiedział bez większego zainteresowania po czym zwrócił się do Amy. - Dzisiaj pozwolili mi wcześniej wyjść z pracy, więc skoczę może gdzieś i zorganizuje nam kolację.

- Aw... uroczy jesteś!


Pocałowali się na co Sonic odwrócił wzrok i skrzywił się. Popatrzył jak Eggman podnosi się i wściekle się na niego patrzy, po czym bez słowa usiadł na swoim miejscu i zaczął ustawiać rzeczy na swoim biurku.



SONIC:

- Tak... Amy jest zaręczona ze Scourge'm już od kilku lat. Ślubu na razie nie widać, ale wciąż są ze sobą i raczej się to nie zmieni... - Sonic posmutniał i popatrzył się w dal. Chwile mu zajęło otrząśnięcie się.



***




W biurze Silvera, Rouge przeglądała kartki ze swojej teczki i po chwili milczenia powiedziała.

- Mam też niestety złe wieści Silver. Rozmawiałam z Eliasem i z panem Towerem Seniorem i... potrzebne są cięcia kosztów.

- Że co? - zachłysną się śliną Silver.

- Wiem, ze to zawsze dla ciebie ciężkie, ale musisz kogoś zwolnić. Najlepiej jeszcze dzisiaj...

- Rouge, ale wiesz przecież, że nie mogę... - Silver opuścił głowę i zaczął drżeć, ale nagle podniósł się i wykrzyknął. - Mephiles! Zwolnimy Mephilesa!

- Silver, ile razy mam ci powtarzać, że jego może zwolnić tylko góra? Nie mamy żadnego konkretnego powodu, żeby go zwolnić.

- Wysysa duszę tego biura, to wystarczający powód... - wycedził Silver przez zęby.

- Musisz znaleźć kogoś innego.

- Ale Rouge zrozum, że nie mogę! Wszyscy ci pracownicy są dla mnie kluczowi i bardzo kompetentni!


W tym momencie Eggman wyrżnął orła spadając z biurka co przykuło na chwilę uwagę Rouge i Silvera. Nastała ponownie chwila ciszy i w końcu odezwała się Rouge.


- Wiem, że decyzja jest trudna dlatego przygotowałam listę, która może to nieco ułatwić. Co powiesz o Pickle'u?

- O nie! Pickle jest bardzo ważny! Nie możemy go stracić!

- Tak? Co on takiego robi?

- Cóż... on jest... hmmm... ciężko określić dokładnie jego...

- Silver, nawet nie wiesz czym się zajmują twoi pracownicy. To już jest przesada - Silver się skulił chowając usta w dłoniach. Rouge westchnęła i dalej zaczęła przeglądać listę. - A co z kimś z magazynu? Może Scourge?

- Nie, nie, nie! Jest zaręczony z Amy, nie mógłbym zrobić im tego!

- Silver... wiem, ze to dla ciebie ciężkie, ale po prostu jest to konieczne - powiedziała nieco milszym głosem chcąc go uspokoić. - Nie przedłużaj tego.

- To ona powiedziała! - wykrzyknął Silver i zaśmiał się na co Rouge zrezygnowana oparła się na krześle i po chwili milczenia z niego wstała.

- Okej, będę w pokoju konferencyjnym. Poczekam na decyzje do końca dnia.


Wychodząc lekko trzasnęła drzwiami, a Silver pozostał w biurze przegryzając dolną wargę.



SILVER:

- Ah, ta nasza Rouge. Często lubię ją nazywać Boobs the Butt z powodu... dobra, mniejsza. To nieodpowiednie - dodał cicho. - W każdym razie Rouge nie jest taka zła jak wydaje się na pierwszy rzut, ale jest wymagająca i teraz wymaga ode mnie, żebym zwolnił swoich najbliższych przyjaciół! - uniósł się gniewnie. - Ale ja już coś wymyśle... już coś wymyślę...


***


Sonic rozmawiał przez telefon zamykając sprzedaż, gdy nagle do biurka dosiadł się Eggman trzymając w rękach czarną skrzynkę.

- Jako, że byłeś dzisiaj dla mnie taki miły jeżu to teraz ja będę miły dla ciebie. Pamiętasz tą kupkę papierów, którą miałeś zniszczyć? - Sonic nie słuchał i jedynie wskazywał palcem, że rozmawia przez telefon. - Postanowiłem, że zniszczę je za ciebie!


Eggman zamaszystym gestem kliknął przycisk i w całym biurze rozległo się głośne buczenie. Robotnik zaczął wpychać do środka kartki papieru przez co dźwięk był jeszcze głośniejszy i irytujący.


- Wybacz mi! Jest mojej roboty, a akurat zabrakło mi czegoś do stłumienia dźwięku! - krzyczał Eggman podczas, gdy cała sala wrzeszczała na niego by wyłączył niszczarkę. Nagle maszyna ucichła. - Hej, co się...


Robotnik zobaczył przecięty przez Sticks kabel, który zasilał niszczarkę. Sonic patrzył się poirytowany na Eggmana, a ten jedynie złowieszczo się uśmiechał. Wtedy ze swojego biura wyszedł Silver.


- Co to był za dźwięk do cholery?

- Już nic szefie - powiedział spokojnie Robotnik i wrócił do przeglądania papierów na swoim biurku.

- Dobra, nie ważne. Tails, czy mogę prosić cię do biura? - wskazał na lisa, a ten wstał i posłusznie udał się za Silverem. Usadowił się na fotelu po drugiej stronie biurka.

- O co chodzi Silver?

- Ty jesteś bystrzakiem Tails więc oczywiście zwracam się do ciebie i twoich dwóch przebiegłych ogonów. Musisz mi powiedzieć czy istnieje jakiś sposób, by uratować nasz odział bez potrzeby cięcia kosztów?

- Em... byłoby ciężko. Musielibyśmy zdobyć naprawdę dużego klienta. Oczywiście zakładając, ze potrzebowalibyśmy cięcia kosztów w tym momencie.

- Co? Ale my potrzebuje... to znaczy... Tak! Oczywiście to hipotetyczne - zaśmiał się nerwowo i lekko zaczął się pocić. - Zawsze mogę na ciebie liczyć Ogoniasty, dzięki.


Tails rozłożył ramiona i wrócił do swojego biurka. Usiadł i chwilę popracował, a po chwil zwróciła się do niego Blaze.

- Czego chciał Silver?

- Pytał się jak rozwiązać problem cięcia kosztów w alternatywny sposób. prawdopodobnie będą jakieś zwolnienia - powiedział lekko przejęty.

- O nie, zwolnienia? - podniósł się z biurka Big, który wcześniej na nim przysypiał. - Powinienem się przejmować Tails?

- Ty raczej nie masz czym się przejmować Big - powiedziała chłodno Blaze jednocześnie zadziornie się uśmiechając. - Skoro przez trzy lata cię nie zwolnili to raczej nie mamy takiego szczęścia.

- Nieźle! Ale jakby co... gdyby Silver albo Rouge byli w pobliżu to mnie poinformuj Tails to wtedy wyłączę stronę wędkarską i będę udawał, że coś liczę, okej?

- Spoko Big - powiedział Tails lekko zrezygnowany.


Po kilku minutach spokoju Silver wyszedł i nieśmiało zagadał do sprzedawców.

- Hej... czy ktoś z was zasadza się może na jakąś dużą sprzedaż?

- Miałem jedną, ale przez kogoś nie udało mi się dobić targu - Sonic popatrzył się na Eggmana, który jedynie splótł ręce w wieżyczkę i uśmiechnął się złowieszczo.

- Ale wiecie mi chodzi o coś takiego ogromnego! Dużego! Takiego wiecie... jak wieloryb!

- Będę nad tym pracował i nie zawiodę cię Silver! - powiedział żywo Robotnik i rzucił się na słuchawkę.

- Doskonale. Pracujcie nad tym... tak jakby wasza praca od tego zależała... - dorzucił posępnie pod koniec i chciał cofnąć się do swojego biura, ale jego uwagę zwrócił Knuckles.

- A co ze stratą klientów? Bo... właśnie straciłem jednego - Knuckles podrapał się nerwowo po głowie, a Silver uderzył głową w ścianę i powłóczył nogami do swojego biura. Tikal i Vector odprowadzili go wzrokiem.

- Jak myślicie, będą redukcje? - zaniepokoiła się kolczatka.

- Ha, niech będą! Ja jestem bezpieczny jako Zastępca Mena... - nie dokończył bo Sonic w tym samym momencie powiedział "Asystent Menadżera".



EGGMAN:

- Redukcje? Wspieram redukcje od czasu kiedy Sonic zaczął tu pracować! Ale nie mam zamiaru do nich doprowadzić. Zdobędę tego klienta! Zamienię tą firmę w imperium finansowe nawet jeżeli będzie to ostatnia rzecz jaką zrobię!


***


Silver na chwile wrócił się do głównego biura i ogłosił.

- Okej! Kto zdobędzie dzisiaj wielkiego klienta, ten dostanie mój szacunek i wdzięczność!

- Meh... - krokodyl machnął ręką i wlepił wzrok w krzyżówkę.

- Oh, a więc tak chcesz się bawić? To co powiesz na podwyż... na możliwość pójścia jutro wcześniej do domu!

- Biorę się do pracy - rzucił beznamiętnie Vector i chwycił za słuchawkę.



Przez kolejną godzinę, biuro było w konsternacji. Wszyscy siedzieli cicho i pracowali najlepiej jak mogli, bo plotki o redukcjach obeszły już całe biuro. W końcu z pokoju konferencyjnego wyszła Rouge i podeszła do biurka Pickle'a, który akurat grał w pasjansa.

- Witaj Pickle - zagadała spokojnie nietoperzyca.

- O, cześć - powiedział staruszek, na chwile odwracając wzrok od komputera.

- Czy możesz mi powiedzieć co dzisiaj robiłeś w pracy Pickle?

- Oh tak, wymyśliłem super teorię - wyłączył pasjansa i odwrócił się na krześle w stronę swojej rozmówczyni.

- To część twojej pracy?

- Być może, nie jestem pewien czym się zajmuje. A teraz słuchaj, nasza planeta. Wyobraź ją sobie. Świat Sonica, dziewięć kontynentów, czterysta dwadzieścia osiem wysp, siedem milionów mieszkańców i tylko jedno słońce. Na siedmiu kontynentach są wielkie świątynie, które tworzą kolosa. W każdej świątyni potężny Szmaragd Chaosu. A teraz słuchaj najlepszego. Raz na milion lat potężna istota rozrywa planetę od środka i toczy walkę na śmierć i życie z...

- Nic z tego co mówisz nie ma sensu - powiedziała zrezygnowana Rouge łapiąc się za głowę.

- Oh, zabawne, to samo powiedzieli mi kiedy chciałem robić z tego profesora.


Nietoperzyca westchnęła ciężko i wróciła do pokoju konferencyjnego, a Pickle wrócił do pasjansa i wyciągnął z szuflady nadgryzionego ogórka. Sonic siedział przy swoim biurku nieskutecznie próbując znaleźć coś wielkiego. Nudziło mu się strasznie więc postanowił znowu zaczepić swojego współpracownika z ławki.

- Pracujesz już tak nieprzerwanie od jakiegoś czasu. Nie jesteś głodny? - wskazał na kanapkę jajeczną leżącą na biurku.

- Zjem jak wypełnię swoją misję. Moja masa pozwala mi na magazynowanie jedzenia więc mogę spędzić więcej czasu na ważniejszych rzeczach. Za to ty chuderlaku ciągle wcinasz te chili dogi i dlatego właśnie ja jestem lepszy.

- Może jem je ciągle, ale zjadam je szybciej, niż ty te tony jedzenia wlewane przy pomocy cysterny.

- Przestań mnie rozpraszać. I zabieraj swe rzeczy z mojego biurka! - to mówiąc strącił telefonem kubek z ołówkami, który minimalnie wykraczał poza biurko jeża.


Sonic wstał zrezygnowany i podszedł do biurka Amy, ale wtedy zorientował się, że rozmawia przez telefon ze Scourge'm. Lekko się speszył więc podszedł do kserokopiarki udając, że coś kseruje. Gdy jeżyca skończyła rozmowę odłożyła słuchawkę wyraźnie zdenerwowana.

- Coś się stało panno Rose? - Sonic spokojnie podszedł do biurka i powiedział życzliwie.

- Nie, nic takiego. Scourge dzwonił i powiedział, ze zrezygnuje z kolacji bo woli napić się w barze ze swoją ekipą.

- Uuu... to dosyć nieładnie z jego strony.

- Wiem, a ja tak dzisiaj chciałam mieć taką kolację...


Sonic na chwilę pomyślał i po chwili wahania zaproponował :


- To co powiesz na to, żebym to ja zabrał cię na kolację?

- Hmm... no nie wiem - Amy pogładziła się po szyi ale po chwili uśmiechnęła się do jeża. - W sumie twój żart na Eggmanie był na tyle genialny, że chyba się aż skuszę. Ustalimy może na niej więcej pranków! - Amy powiedziała z ekscytacją

- Spoko, nie ma sprawy Rose, po pracy zabiorę cię do takiej fajnej, spagońskiej restauracji.

- Dzięki Sonic, jesteś najlepszym przyjacielem - Amy uśmiechnęła się serdecznie, a Sonic to odwzajemnił i wrócił do swojego biurka.


- Tak! ... Oczywiście! Będę do pana usług! - dało się nagle słyszeć podniesiony głos Ivo, który zwrócił na siebie uwagę całego biura. - Oczywiście, dziękuję! ... TAK! - wykrzyknął po chwili przerwy.

- Co się stało Ivo? - zapytał Silver, który wyszedł ze swojego biura jak poparzony. Rouge także wyszła z pokoju konferencyjnego.

- Dorwałem ich! HEXAeco to nasz klient! Mamy wieloryba!

- Tak! - wykrzyknął z ekscytacją Silver podczas, gdy wszyscy zaczęli klaskać Robotnikowi. Silver tymczasem wskoczył na biurko Sonica i zaczął tańczyć, po czym starał się przyciągać przedmioty rękoma. - Łuhu! Telekineza skarbieeee!

- Silver - odezwała się stojąca za jego plecami Rouge, przez co Silver nieco się zląkł i zeskoczył z biurka zmieszany. - Gratuluje, wygląda na to, że nie będziesz musiał robić żadnych cieć. Ale wiedz, że to cię nie ominie i przedłużanie nic ci nie da.

- To ona powiedziała - rzucił Silver podczas, gdy Rouge wychodziła kręcąc głową w niedowierzaniu. - Szczęśliwej drogi szefowo!

- To była nasza szefowa? - spytał spanikowany Pickle.


Silver przybił piątkę Robotnikowi po czym ogłosił, że zaraz wszyscy mogą iść do domów. Robotnik siedział dumnie na krześle i szczerzył zęby do Sonica.

- I znowu ja byłem lepszy. To tylko udowadnia wyższość ludzkiej rasy nad takimi szkodnikami jak ty.

- Cieszę się z twojego zwycięstwa Ivo.

- Ta jasne - powiedział ciągle się złowieszczo uśmiechając i biorąc do ręki kanapkę. Wziął gryza po czym zaczął się krztusić i wypluł w końcu nadgryziony kawałek. - Co to ma być? Kto wepchał mi papier do kanapki?!


Sonic wstał z krzesła, uśmiechną się do kamery i poszedł do biurka Amy. Ta poszła jeszcze do toalety wiec Sonic raz jeszcze stanął przed kamerami.


SONIC:


- Cóż, Eggman dostał za swoje, sprzedałem trochę papieru i idę na kolację z kobietą która kocham. Całkiem niezły dzień. I wcale nie taki odbiegający od moich innych dni tutaj


***


Wtedy przybyła Amy i oboje opuścili biuro patrząc na Silvera, który w swoim biurze próbował przyciągnąć swój kubek z napisem "Najlepszy Szef Świata".









Mój hołd dla najlepszego serialu - The Office. Mam nadzieje ze się podobało :)

Continue Reading

You'll Also Like

53.4K 1.9K 37
Historia dwójki osobliwych osób. Michała Matczaka, który skupia się na muzyce i często przekracza granice oraz Natalii Budzyńskiej, do niedawna stude...
34.6K 811 22
Co, gdyby życie Hallie Monet potoczyło się inaczej? Gdyby skrywała sekrety, o których nikt nic nie wiedział? Gdyby była inna, niż wydawało się na poc...
4.4K 497 30
🧡Harry Potter ma wygląd po Jamesie i oczy po Lily, ma dwójkę wspaniałych przyjaciół, talent do pakowania się w kłopoty i... starszą siostrę. 🧡Rosem...
57.3K 1.3K 42
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?