Save Myself

By kasieczna16

189K 12.9K 14K

Życie Harry'ego Stylesa było przeciętne. Miał najlepszych przyjaciół z którymi spędzał dużo czasu, chodził do... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
40.
41.
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
Epilog

32.

3.2K 227 122
By kasieczna16

To dziesiątego dnia od momentu, kiedy po raz ostatni widział Louisa, pękł. Właściwie to stało się zupełnie niespodziewanie. Kiedy siadał przy swoim biurku chcąc odrobić pracę domową nie miał ochoty na płacz. Jego myśli były zajęte poprawnym rozwiązaniem zadania z matematyki, a grająca w tle muzyka umilała mu ten czas.

Do czasu. Do czasu, kiedy do jego uszu dotarł tekst piosenki.

How would you feel (Jakbyś się czuł)

If I told you I loved you? (Gdybym powiedział Ci, że Cię kocham?)

It's just something that I want to do (To jest coś, co chcę zrobić)

I'll be taking my time (Będę zajmował swój czas)

Spending my life (Spędzał swoje życie)

Falling deeper in love with you (Zakochując się w Tobie coraz głębiej)

So tell me that you love me too (Powiedz mi, że też mnie kochasz) 

To były dokładnie te same wersy, które Louis wyśpiewał mu patrząc prosto w oczy w samochodzie, kiedy jechali pod namioty. Był pewny, że wtedy to jeszcze nic nie znaczyło, ale samo wspomnienie tamtej sytuacji sprawiło, że rozpłakał się jak dziecko. Ciche łkania szybko przerodziły się w głośne szlochy, które próbował zdusić w dłoniach przyciśniętych do twarzy, co nie wyszło mu najlepiej, bo po dosłownie kilku sekundach do jego pokoju wpadła przestraszona Gemma, a widząc go w takim stanie od razu znalazła się tuż przy nim mocno przytulając do swojego ciała.

Zacisnął palce na materiale jej swetra, policzek przyciskając do brzucha. Pozwalał by głaskała go po włosach i plecach, ale to nie były ramiona w których teraz chciał się znaleźć. Miał z tego powodu wyrzuty sumienia, bo to przecież była jego ukochana siostra, ale prawdą było to, że na całym tym świecie były tylko jedne ramiona, które potrafiły uspokoić go w zaledwie kilka minut, dlatego wcale się nie dziwił, że teraz wciąż krztusił się łzami biorąc spazmatyczne oddechy.

Może zbyt długo to w sobie dusił. Może powinien pozwolić wcześniej dać upust swoim emocją. Może, ale nie chciał tego robić. Łzy sprawiały, że robił się coraz słabszy, a on nie chciał być słaby. Musiał mieć siłę, by w razie czego walczyć o szatyna. Walczyć o ich miłość. Ta myśl sprawiła, że powoli udało mu się opanować.

- Wciąż się nie odezwał?

Pokręcił głową.

- Nie.

Odsunął się od Gemmy, wierzchem dłoni ocierając mokre policzki.

- Chcesz pogadać?

- Nie, Gemms, jest okej. To tylko.. uh, przez piosenkę. - oznajmił wyłączając głośnik do którego wcześniej podłączył swój telefon.

- Przez piosenkę? - zdziwiła się. - To jakaś wasza piosenka?

- Nie, ale przywołała wspomnienia.

- Rozumiem. - kiwnęła głową. - Ale gdybyś jednak zmienił zdanie to jestem u siebie.

- Dzięki siostra. - posłał jej mały uśmiech i kiedy wyszła wrócił do rozwiązywania zadania z matematyki.

Miał nadzieje, że teraz już nic mu nie przeszkodzi, ale jakieś piętnaście minut później usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Westchnął cicho, a widząc kto jest nadawcą serce zabiło mu mocniej. Alex miał do niego pisać gdyby coś działo się z Louisem, a teraz doskonale widział, że to jego imię, a raczej przezwisko widniało na ekranie telefonu. Wziął głębszy oddech i z obawą, że zobaczy tam coś czego nie chciałby widzieć wszedł w wiadomość.

Harry, czy wy się rozstaliście?

Odetchnął z ulgą, że to nie było nic strasznego, choć samo pytanie wywołało na jego ciele nieprzyjemne dreszcze. Przełknął ślinę nie mając pojęcia co skłoniło Alexa do tego pytania, ale co, jeśli to Louis pozwolił mu myśleć w ten sposób? Co, jeśli dał mu to do zrozumienia?

Postanowił schować swoje obawy do kieszeni na tyle na ile oczywiście mógł i dopytać dlaczego tak myśli.

Do: Lexi

Rozmawiałeś z nim?

Od: Lexi

Próbowałem, ale on nie chce rozmawiać na ten temat.

Do: Lexi

Więc skąd to pytanie?

Od: Lexi

Harry, on którąś noc z rzędu płacze. Jeszcze nigdy nie słyszałem by to robił. Zawsze dusił w sobie emocje.

Musiał zamrugać by nie pozwolić łzą ponownie wypłynąć. Nie miał pojęcia co to wszystko miało oznaczać.

Do: Lexi

Czy on.. czy oprócz tego wszystko z nim dobrze?

Od: Lexi

Tak, zachowuje się normalnie, nic nie bierze, a przynajmniej nie zauważyłem, żeby coś było nie tak. Oprócz tego, że prawie nic nie mówi, co nawet jak na niego jest dziwne. Wygląda naprawdę kiepsko. Więc.. co jest grane? Rozstaliście się czy nie?

Do: Lexi

Sam nie wiem, Alex. To skomplikowane.

Od: Lexi

Załatwcie to jak najszybciej. Nie mogę na niego patrzeć kiedy jest tak bardzo złamany.

Nie odpisał na tą ostatnią wiadomość. Nie wiedział jak mógłby wytłumaczyć chłopakowi całą sytuację szczególnie, że nie miał pojęcia co siedzi w głowie Louisa i dlaczego tak właściwie płakał. Bolało go serce kiedy pomyślał, że siedzi w zimnym pokoju płacząc w poduszkę, ale co miał zrobić? Miał do niego iść? To nie miało sensu, dlatego postanowił poczekać jeszcze kilka dni, a jeśli chłopak się do niego nie odezwie, sam będzie musiał to zrobić, bo przecież nie odpuści tak po prostu.

Liczył na to, że Louisa w końcu olśni, albo że przynajmniej spróbuje uwierzyć w ich związek, a raczej w jego przyszłość. Ewentualnie, że wreszcie opowie mu o swojej przeszłości. Gdyby to zrobił przekonałyby się, że dla niego to nie ma znaczenia. Nie jeśli chodzi o jego uczucia.

Cały czas zastanawiał się nad tym co mogło mu się przytrafić, co mógł zrobić, że uważa się za tego złego i nie zasługującego na jego miłość, ale nawet nie wiedział w którym kierunku pójść. Od Alexa wiedział jedynie, że ma siostrę, ale gdzie ona teraz jest? Z rodzicami? I czy jego rodzice zostali w Doncaster? I jak znalazł się w Londynie i to jako piętnastolatek? Podejrzewał, że uciekł z domu, ale dlaczego?

Za dużo było pytań na które nie znał odpowiedzi, choć przeszłość go nie interesowała. Nie w ten sposób by mogła cokolwiek zmienić to chciał dowiedzieć się jak najwięcej, poznać jego historię bo to przez wydarzenia z przeszłości miał trudności z wiarą w szczęście czy miłość, która mogłaby trwać dłużej niż przez jedynie kilka miesięcy.

Przez te wszystkie myśli nie był już w stanie skupić się na matematyce, więc odpuścił. Całe szczęście, bo chwilę później usłyszał połączenie z Face Time. Najwyraźniej wszyscy dziś postanowili mu poprzeszkadzać, ale gdy zobaczył kto do niego dzwonił uśmiechnął się szeroko przeciągając zieloną słuchawkę, a gdy tylko to zrobił zobaczył szczerzącą się do niego Maddie i Renne gdzieś w tyle.

- Cześć głąbie!

Wywrócił oczami jednak na jego twarzy wciąż widniał uśmiech.

- Cześć żmijo, cześć Renee. - przywitał się widząc, że siedząca z tyłu dziewczyna do niego macha. - Co się stało, że dzwonisz?

- To już zadzwonić nie można? - prychnęła. - No dobra, chciałam Cię uświadomić, że za dwa tygodnie razem z Renee będziemy w Londynie, więc musisz nas przenocować.

- Muszę? - uniósł jedną brew. - Wcale nie muszę.

- Ale zrobisz to ponieważ nas kochasz i nie chcesz żebyśmy spały na cholernej ulicy.

- Zastanowię się nad tym. - mrugnął mrużąc oczy, bo nie sądził, że dziewczyna chciała mu przekazać tylko to. - Mads? Dlaczego tak naprawdę dzwonisz?

- No dobra. - westchnęła. - Drake jest w więzieniu.

- Co? - wypalił rozszerzając oczy. - Jak to w więzieniu? - spytał będąc kompletnie zszokowanym tą informacją.

- Na jednej z imprez jakiś miesiąc temu zgwałcił szesnastolatkę. - poinformowała, a jemu zrobiło się nie dobrze. - Przy okazji całego śledztwa wyszło, że ta dziewczyna nie była jego jedyną ofiarą plus miał jeszcze na swoim koncie jakieś pobicia. Nie chciałam mówić Ci wcześniej, bo sprawa trochę się przeciągała i dopiero kilka dni temu został skazany na dwadzieścia pięć lat bez szans na jakiekolwiek wcześniejsze zwolnienie.

- O mój kurwa Boże. - pokręcił głową z niedowierzaniem. - Co za.. - uciął, bo tak naprawdę nie było żadnego odpowiedniego słowa by określić tego człowieka. - Jak.. jak się z tym czujesz?

- Jestem zdegustowana faktem, że nie dostał dożywocia. - skrzywiła się.

Parsknął śmiechem. Maddie była niezwykła, ale czy mógł się jej dziwić? To, że Drake był jej bratem w tym momencie nie miało znaczenia. Nie dość, że ją skrzywdził to zrobił to samo innym dziewczyną. Miał to, na co zasłużył. I mimo, że on sam miał dobre serce - nie potrafił mu współczuć. Drake był potworem.

- A wasi rodzice?

- Mama jest załamana, a ojciec wszem i wobec oświadczył, że nie ma syna. - wzruszyła ramionami.

- Powiedziałaś jej o.. o tym co Ci zrobił?

- Nie. - zaprzeczyła. - Nie chcę do tego wracać. To i tak nic by nie zmieniło. Najważniejsze jest to, że zamknęli tego chorego pojeba, a teraz powiedz mi jak tam Twój związek. - wyszczerzyła się, ale jemu uśmiech od razu zszedł z twarzy co oczywiście nie uszło uwadze obu dziewczyn. - Kłopoty w raju?

- Ta, można tak powiedzieć. - westchnął. - O ile to w ogóle kiedykolwiek był raj.

- Co się stało? Coś poważnego?

- Nie chcę o tym gadać, Mads, okej? - poprosił.

- Niech będzie, ale macie dwa tygodnie, żeby coś z tym zrobić, bo jak nie to zacznę się wtrącać. - uśmiechnęła się słodko.

- Lepiej nie. - mruknął cicho tak, by tego nie usłyszała. - Powiedz mi, Mads.. widziałem Cię ponad dwa miesiące temu, a Twoje włosy wciąż są takie same. Wyszłaś z formy?

- No właśnie jutro zamierzam coś z tym zrobić. - oznajmiła na co Renee uniosła oczy ku niebu, a raczej sufitowi. Parsknął śmiechem, ale wciąż; blondynka się tym nie przejęła. - Ostatnio jakoś nie miałam weny.

- Więc czego mam się spodziewać? Zieleni, czerwieni, fioletu?

- Meh, to już było. - potrząsnęła głową. - Waham się między siwym a burgundowym.

- Udam, że wiem jaki to kolor. - zmarszczył nos.

- Burgund to kolor głębokiego wina, coś takiego. - wyjaśniła. - Ty ignorancie.

- Nie sądzę by ta informacja przydała mi się w życiu. Nieważne zresztą. Powiedzcie lepiej po co przyjeżdżacie do Londynu.

- Właściwie to był pomysł Renee. Długi weekend trzeba wykorzystać. Chyba nie miałeś planów na ten czas, co? Bo będziesz musiał z nich zrezygnować.

- Nie miałem. - pokręcił głową. - W sumie to zapomniałem, że faktycznie wtedy jest wolne.

- Myślisz, że Anne będzie miała coś przeciwko?

- Nie sądzę. - pokręcił głową. - Moja mama was kocha.

- Oczywiście, że tak. A kto nas nie kocha?

- Reszta świata. - zaśmiał się.

- Zrobiłeś się strasznie pyskaty, Harold, ale teraz nie mogę porozmawiać z Tobą na ten temat, bo musimy już lecieć na imprezę.

- W środku tygodnia? - uniósł brwi.

- A kto mi zabroni? - prychnęła zaraz jednak uśmiechając się szeroko. - No dobra, głąbie, główka do góry, cycki czy tam penis do przodu i różowe okulary na ślepia, będzie dobrze, nie martw się to nie pierwsza i nie ostatnia kłótnia w waszym związku. - mrugnęła. - Ah, zapomniałam! Pieprzyliście się już?

- Cześć! - krzyknął trochę zbyt głośno od razu kończąc połączenie.

Rzucił się twarzą na poduszki nie ruszając z miejsca przez kilka minut myśląc o chłopaku siedzącym teraz za kratami. Współczuł jego rodzicom, ale nie jemu.

Był zmęczony, choć nie robił właściwie nic oprócz spędzenia sześciu godzin w szkole, ale to jego zmęczenie dotyczyło raczej psychiki, co było zdecydowanie gorsze niż zmęczenie fizyczne. Nie chciał leżeć i się dołować, więc w końcu wstał chcąc wziąć prysznic, a potem zszedł na dół.

- Cześć, mamo. - przywitał się z kobietą, której tego dnia jeszcze nie widział. Gdy wrócił ze szkoły musiała być jeszcze w pracy bądź załatwiała jakieś sprawy, a teraz przygotowywała jakąś sałatkę. - Pomóc Ci?

- Nie, ale możesz mi potowarzyszyć. - poprosiła, więc wskoczył na blat przyglądając się jej pracy. - W szkole wszystko w porządku?

- Tak. - przytaknął. - A właśnie. Maddie do mnie przed chwilą dzwoniła. - oznajmił.

- Oh, co u niej?

- W porządku.. - odparł niepewnie - .. to znaczy.. Drake jest w więzieniu.

Ta informacja zszokowała ją jeszcze bardziej niż jego samego. Prawie rozbiła miskę, którą jednak szybko udało się jej odstawić na blat kuchenny. 

Przez kolejne kilka minut tłumaczył jej za co został skazany na co z oburzeniem wykrzyknęła, że od zawsze wiedziała iż coś jest z tym chłopakiem nie tak.

- Tak, to straszne. - westchnął. - Ale przynajmniej nie uszło mu to na sucho. A jeśli chodzi o Maddie to za dwa tygodnie przyjedzie do nas razem z Renee. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko?

- Oczywiście, że nie. - uśmiechnęła się szeroko. - To świetnie, że przyjadą, ale będziesz musiał pojechać ze mną na zakupy.

- Jasne. - kiwnął głową.

- A powiedz mi.. - zaczęła spoglądając na niego troskliwie. Już wiedział o co spyta, dlatego pokręcił nieznacznie głową nie chcąc po raz kolejny poruszać tego tematu. Był tym zmęczony. - Wszystko się ułoży, zobaczysz.

- Obyś miała rację. - odparł cicho, wbijając wzrok w swoje stopy.

Na szczęście jego mama dłużej nie drążyła tematu za co był naprawdę wdzięczny. Wolał zajmować swoje myśli czymś zupełnie innym jak choćby tym jak zwinne kroiła pomidory, a potem paprykę. W efekcie końcowym i tak jej pomógł.

- Harry? - odezwała się po kilkunastu minutach.

- Hmm?

- Może zrobimy jakieś babeczki albo ciasto?

Anne zawsze proponowała mu pieczenie, kiedy jego humor nie należał do najlepszych i to właściwie zawsze działało, więc od razu przystał na ten pomysł. Po kilku minutach debaty nad tym co upieką padło na ciasto, a dokładniej na Apple Pie.

W trakcie wyrabiania ciasta dołączyła do nich nawet Gemma i to nie mogło skończyć się dobrze kiedy niechcący sypnął ją mąką prosto w twarz. Dziewczyna odwdzięczyła się tym samym przez co rozpętała się bitwa na mąkę, a nawet na jajka, które teraz miał nawet we włosach. Ku ich zdziwieniu do tej bitwy dołączyła również Anne.

Śmiali się głośno nawzajem obsypując białym proszkiem przez co w kuchni powstało prawdziwe pobojowisko, które oczywiście musieli potem sprzątnąć, ale ani trochę im to nie przeszkadzało zważywszy na to, że mieli przy tym mnóstwo zabawy, a jego humor drastycznie się polepszył. A przynajmniej do czasu, kiedy po drugim tego dnia tym razem przymusowym prysznicu ułożył się w swoim łóżku, a do jego myśli wtargnął Louis.

Każdego dnia coraz ciężej było mu bez niego funkcjonować. Brakowało mu jego głosu, ciepłych i bezpiecznych ramion, czułych pocałunków, spojrzenia błękitnych tęczówek, jego uśmiechu, dotyku, wszystkiego. Nawet nie wiedział kiedy uzależnił się od szatyna i tęsknił za nim tak mocno, że jego klatka piersiowa czasem pulsowała tak dużym bólem, że trudno było mu złapać oddech.

Nie wiedział ile jeszcze wytrzyma i ile będzie musiał wylać łez, które teraz mimowolnie spływały po jego policzkach. Starał się nie myśleć, wyłączyć, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że rozmyślanie jest czasem najgorszą rzeczą jaką człowiek może sobie zrobić i mimo, że miał przy sobie wspaniałą rodzinę i przyjaciół to brakowało mu tej jednej, jedynej osoby z którą chciał spędzić resztę życia. Tylko co jeśli szatyn już się poddał? Wtedy nawet walka nie pomoże. 

*Ed Sheeran - How Would You Feel

Continue Reading

You'll Also Like

693 63 17
Is my love enough to pay all our bills from the past? Started: 18/09/23 no smut, just an overdose of fluff. nothing written here is supposed to repre...
599K 13.4K 40
In wich a one night stand turns out to be a lot more than that.
2.2M 116K 64
↳ ❝ [ INSANITY ] ❞ ━ yandere alastor x fem! reader ┕ 𝐈𝐧 𝐰𝐡𝐢𝐜𝐡, (y/n) dies and for some strange reason, reincarnates as a ...
69.6K 4.7K 13
- Harry! Powiem ci coś - krzyczy Louis, klaszcząc w swoje dłonie. Na jego twarzy znajduje się szeroki uśmiech. - Jeśli do dnia twoich trzydziestych u...