Save Myself

By kasieczna16

188K 12.9K 13.8K

Życie Harry'ego Stylesa było przeciętne. Miał najlepszych przyjaciół z którymi spędzał dużo czasu, chodził do... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
40.
41.
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
Epilog

28.

4.1K 266 327
By kasieczna16

Przez cały dzień w szkole Niall nie odstępował go na krok ciągle powtarzając, że ostatnio spędzają ze sobą zbyt mało czasu. To był fakt dlatego wszystkie lekcje spędził na cichej rozmowie z nim nie przejmując się, że będzie musiał poprosić kogoś o notatki. Oczywiście na jednej z przerw musiał mu opowiedzieć co takiego robił przez ostatni tydzień, że kompletnie nie miał dla niego czasu. Powiedział mu nawet o tym, gdzie mieszka Louis i o tym w jakim stanie go tam zastał, choć szczegółów wolał uniknąć. Blondyn był wyraźnie zmartwiony, ale i zły. Na szczęście zdołał mu wszystko wytłumaczyć nie mówiąc oczywiście całej prawdy, której nie znał nawet Liam. Zresztą nawet Louis nie był świadomy, że wie o niektórych rzeczach i na razie chciał to tak pozostawić.

Kończył lekcję jak zwykle o trzeciej, więc umówił się z chłopakiem, że ten przyjdzie do niego pod szkołę i razem udadzą się na spotkanie o pracę. Oczywiście nie będzie tam wchodził razem z nim. To by mogło dziwnie wyglądać, dlatego miał czekać na zewnątrz. Chciał mu towarzyszyć i dodać otuchy, bo szatyn w przeciwieństwie do niego wciąż był przekonany, że nie dostanie tej pracy.

Wyszedł ze szkoły od razu dostrzegając stojącego obok bramy szatyna. Miał na sobie czarne, obcisłe rurki, dopasowaną koszulę w tym samym kolorze i dżinsową kurtkę z kożuchem w środku. Wyglądał tak dobrze, że nie potrafił oderwać od niego wzroku i prawdopodobnie nie tylko on bo większa część osób przebywających na dziedzińcu szkoły patrzyła na niego pożądliwym wzrokiem. Poczuł się trochę zazdrosny, więc gdy tylko znalazł się przy chłopaku objął go w pasie składając czuły pocałunek na jego wąskich wargach.

- Cholera Lou. - wymruczał. - Wyglądasz gorąco.

- O Boże, zdemoralizowałem Cię. - zaśmiał się cicho, splatając palce ich dłoni.

- Tylko troszkę. - uśmiechnął się szeroko ruszając w stronę; miał nadzieję; nowej pracy szatyna. - W porządku?

- Tak, chyba tak. - pokiwał głową.

- Będzie dobrze, zobaczysz. - zapewnił mocniej ściskając jego dłoń. - Po prostu bądź sobą i uśmiechaj się w ten piękny sposób.

- Może być z tym problem. - stwierdził. - Ten piękny sposób jest zarezerwowany wyłącznie dla jednej osoby.

- Tak? O kim mówisz? - przygryzł wnętrze dolnej wargi próbując powstrzymać cisnący się na usta uśmiech.

- A wiesz, o takiej dziewczynie. Bardzo ładna brunetka, a jej zielone oczy.. cóż, można w nich utonąć.

- Hej! - pisnął, klepiąc go po ramieniu. - Wcale nie przypominam dziewczyny! - oburzył się.

- Kto powiedział, że mówię o Tobie? - uniósł brwi zaraz jednak parskając śmiechem na widok jego naburmuszonego wyrazu twarzy.

- Głupek. - skwitował, ale mimo wszystko uśmiechnął się pod nosem. - W takim razie wyobraź sobie, że ten mężczyzna z którym będziesz rozmawiał jest mną. - podsunął mu pomysł zaraz jednak krzywiąc się przez jego wymowne spojrzenie. - Dobra, może to nie jest najlepszy pomysł. - dodał szybko wywołując tym samym śmiech szatyna. To był piękny dźwięk.

Louis w pewnym momencie przejechał delikatnie dłonią po jego przedramieniu.

- Boli?

Potrząsnął głową mimo, że trochę szczypało, ale tego nie musiał wiedzieć.

- Nie, już nie. - przysunął się składając krótki pocałunek na jego policzku, ale zdawał sobie sprawę, że szatyn mu nie uwierzył. Mimo wszystko nie ciągnął tematu.

Nim się obejrzeli dotarli na miejsce. Musieli zapytać jednego z pracowników gdzie znajduje się biuro w którym miał wstawić się Louis i na szczęście przy pomocy miłej dziewczyny szybko je znaleźli.

- Poczekam na Ciebie. - oznajmił zatrzymując się przed drzwiami. - Pooglądam zabawki. - uśmiechnął się obejmując go w pasie. - Będzie dobrze, no już, uśmiechnij się. - poprosił, a widząc jak prezentuje sztuczny uśmiech, parsknął śmiechem. - To nie do końca to, o co mi chodziło, ale idź już. Będę trzymał kciuki. - obiecał.

- Trzymaj je mocno. - poprosił.

- Będę. - kiwnął głową składając na wąskich ustach całusa. - Powodzenia, kochanie. - dodał i za nim szatyn otworzył drzwi uniósł jeszcze zaciśnięte w pięść dłonie.

Był lekko zestresowany, ale wierzył, że szatyn sobie poradzi. Miał tylko nadzieję, że mężczyzna nie okaże się największym gburem jakiego świat widział i chociaż da mu szanse. Nie wiedział ile potrwa całe spotkanie, więc skręcił w najbliższą alejkę po brzegi wypełnioną najróżniejszymi zabawkami. Niektóre były tak przedziwne, że nie wiedziałby nawet jak się nimi bawić. On w dzieciństwie właściwie bawił się jedynie klockami. Nigdy nie ciągnęło go do samochodów, ale uwielbiał za to przebierać się i odgrywać różne role, ale i tak najbardziej lubił śpiewać. Chciał się nawet nauczyć grać na gitarze, ale jakoś nie było do tego okazji. Wszystko jeszcze przed nim. Musiał tylko kupić gitarę na co właściwie zbierał z raczej słabym skutkiem od dłuższego czasu.

Wreszcie po dwudziestu pięciu minutach zobaczył idącego w jego stronę szatyna. Miał kamienny wyraz twarzy co oznaczało, że jednak nie dostał tej pracy. Uśmiechnął się do niego pocieszająco od razu oplatając ramionami.

- Nie martw się, znajdziemy coś innego. - wymamrotał odchylając się w tył, a gdy ponownie spojrzał na twarz chłopaka zobaczył na niej szeroki uśmiech. Zmarszczył brwi. - Co? - spytał zmieszany.

- Dostałem tę pracę, Harry. - oznajmił wciąż uśmiechając się szeroko.

- Lou! - zawołał oburzony, że tak perfidnie go nabrał, ale zaraz na jego twarzy tak jak i na tej szatyna pojawił się szeroki uśmiech. - Naprawdę?

- Naprawdę. - przytaknął.

Nie wiele myśląc wskoczył na chłopaka zaplatając nogi w okół jego bioder co spotkało się z jego głośnym śmiechem. Nie przejmując się z pewnością dziwnie spoglądającymi na nich ludźmi wyściskał go mocno i dopiero wtedy stanął z powrotem na ziemi nie odrywając się jednak od ciała szatyna.

- To cudownie. Widzisz, mówiłem, że Ci się uda!

- Zaczynam już od jutra. - poinformował z nosem wciśniętym w zagłębienie jego szyi.

- Jestem z Ciebie dumny. - wyszeptał.

Louis nie odpowiedział, ale mocniej przycisnął go do siebie, a kiedy wreszcie chciał się odsunąć, nie pozwolił mu na to wciąż trzymając w żelaznym uścisku. Zmarszczył brwi odchylając się lekko, by na niego spojrzeć. Nie wiele mógł jednak wywnioskować z jego wyrazu twarzy.

- Coś nie tak?

- Nie, po prostu.. jeszcze od nikogo nie usłyszałem tych słów. - uśmiechnął się słabo.

Patrzył na niego przygryzając wewnętrzną stronę policzka w końcu przysuwając się bliżej by złączyć ich usta w czułym pocałunku.

- Jestem bardzo dumny. - powtórzył znów go przytulając po czym przycisnął usta do delikatnej skóry na szyi. - Bardzo.

Wyszli z Toys 'R' Us z szerokimi uśmiechami na twarzy. Miał nawet wrażenie, że cieszy się z tej pracy bardziej niż Louis, choć chłopak raczej z niewiadomych przyczyn ukrywał swój entuzjazm. Widział, że się cieszy, ale czekając na autobus, którym zdecydowali się jechać nie podskakiwał w miejscu tak jak on.

- Ten mężczyzna z którym rozmawiałem tu mój szef. - oświadczył. - Ma jakieś pięćdziesiąt pięć lat i wydaje się być naprawdę sympatyczny. Kazał mi nawet mówić do siebie po imieniu i stwierdził, że szukał kogoś takiego jak ja. Cokolwiek to znaczy. - parsknął.

- To znaczy, że jesteś cudowny. - uśmiechnął się łapiąc go za obie dłonie. - I w jakich godzinach będziesz pracował?

- Od dziewiątej do piątej w tygodniu i co drugą sobotę, ale tylko do trzeciej. Nie najgorzej szczególnie, że całkiem nieźle płacą.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się cieszę, Lou. - przybliżył się przenosząc dłonie na kołnierzyk jego czarnej koszuli na którym zacisnął palce. Nie do pojęcia było to, jak dobrze wyglądał i jak bardzo miał ochotę już teraz zerwać z niego tę koszulę. - Pojedziemy do mnie? - wymamrotał prosto w jego usta. - Musimy to uczcić.

- I w jaki sposób chcesz to zrobić? - zaciekawił się trącając nosem ten jego.

Nie zdążył mu nawet odpowiedzieć, bo nadjechał autobus. Szybko kupili bilety u kierowcy udając się na tyły pojazdu. Nigdzie nie było miejsc siedzących, więc szatyn oparł się o szybę, a on zwrócony twarzą do niego umieścił dłonie w dole jego pleców zahaczając palce o szlufki w spodniach, twarz wtulając w zagłębienie szyi po którym przejeżdżał nosem.

- Więc.. chciałbym z Tobą robić dużo rzeczy. - wymruczał zaciskając palce tuż nad pośladkami szatyna, który przyciskał go do siebie jedną ręką, drugą trzymając się barierki.

- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim Harrym? - parsknął owiewając ciepłym oddechem jego policzek.

- To wszystko przez tę koszulę. - wyznał. - Spójrz co narobiła. - szepnął dociskając biodra do tych jego. Musiał wstrzymać oddech, by nie wydostać z siebie żadnego odgłosu, ale Louis zupełnie się tego nie spodziewając sapnął cicho.

- Cholera, Harry, jesteś twardy. - zauważył zaciskając palce na jego biodrze. - Chyba muszę częściej nosić tę koszulę.

- Nawet nie próbuj ponieważ muszę się naprawdę mocno powstrzymywać by teraz jej z Ciebie nie zerwać. - wyszeptał prosto do jego ucha.

- Nie możesz mówić mi takich rzeczy w pieprzonym autobusie. - zganił go.

- Będziesz musiał się mną dobrze zająć, kiedy dojedziemy do domu. - oznajmił ignorując wcześniejsze słowa chłopaka i złożył na jego szyi kilka drobnych pocałunków.

- Co chciałbyś, żebym zrobił? - najwyraźniej podjął rękawicę mrucząc to pytanie prosto do jego ucha przez co wzdłuż kręgosłupa przeszły go ciarki.

- Chciałbym, żebyś użył swoich palców. - szepnął uśmiechając się pod nosem gdy chłopak gwałtownie wciągnął powietrze.

- Moglibyście zachować choć odrobinę kultury! - usłyszeli, automatycznie odwracając się w stronę starszej kobiety, która stała zaledwie dwa kroki od nich. - Jesteście w miejscu publicznym na litość boską! - zbulwersowała się.

Od razu schował twarz w zagłębieniu szyi szatyna ukrywając swoje wymalowane na niej zażenowanie i z pewnością czerwone policzki. Chłopak jedynie parsknął śmiechem po chwili pociągając go w stronę drzwi. Nawet nie zorientował się, że stali już na przystanku na którym powinni wysiąść.

- Przepraszamy bardzo proszę Pani babciu. - rzucił jeszcze w stronę kobiety. - Ładny beret. - wskazał na czerwony moherowy materiał na czubku jej głowy.

Szybko wyskoczyli z pojazdu, a gdy tylko znaleźli się w bezpiecznej odległości wybuchnęli głośnym śmiechem. Nie uspokoili się nawet wtedy, gdy weszli do małego holu zdejmując z siebie okrycia wierzchnie.

- Nie miałem pojęcia, że ktoś nas słyszy. - pokręcił głową wciąż z szerokim uśmiechem na ustach od którego powoli zaczynała boleć go szczęka.

- Ja wiedziałem. - oznajmił rozbawiony. - Od samego początku ciskała w nas piorunami. - parsknął.

- O mój Boże, czemu mi nie powiedziałeś?! - zawołał jednak wciąż szczerzył się jak wariat.

- Zabawnie było patrzeć na jej oburzenie. - wzruszył ramionami, kiedy wchodzili do salonu.

- A wam co tak wesoło chłopcy? - Anne spoglądała na nich z nad gazety, którą przeglądała.

- A bo.. - odchrząknął. - Louis znalazł nową pracę.

- Oh, naprawdę? To wspaniale! - ucieszyła się.

Oczywiście poprzedniego dnia powiedział jej, że poprzednią stracił. Nie chciał jej cały czas okłamywać, więc zdradził nawet w jakim miejscu pracował i że dziś miał mieć rozmowę w Toys 'R' Us.

- Tak, ja też się cieszę. - przyznał szatyn, ale on był już na tyle zniecierpliwiony, że złapał go za dłoń ciągnąc w kierunku schodów.

- A obiad?! - zawołała za nimi kobieta.

- Zjemy później! - krzyknął przeskakując co drugi schodek.

Gdy tylko znaleźli się w jego pokoju, przekręcił kluczyk w drzwiach odwracając się w stronę szatyna, który stojąc tuż przy łóżku przyglądał mu się uważnie.

- Więc? - uniósł brwi.

- Więc.. - zaczął, ale przerwał skanując wzrokiem całe jego ciało.

Musiał zwilżyć wargi czując niesamowitą suchość, a kiedy szatyn powoli, patrząc prosto w jego zielone tęczówki zaczął rozpinać guziki swojej koszuli, nie wytrzymał. Szybko pokonał te kilka dzielących ich kroków zachłannie wbijając się w wąskie wargi. Tym razem nie były to takie czułe pocałunki którymi obdarowywali się zawsze. Teraz były spragnione i namiętne, a ich języki walczyły ze sobą o dominację. Na oślep sięgnął do guzików czarnej koszuli dokańczając wcześniejszą pracę szatyna i w przeciągu sekundy ściągnął ją z niego odrzucając gdzieś w bok. Chłopak nie był mu dłużny i kiedy tylko zabrakło im tchu pociągnął w górę za jego sweter i wraz z koszulką rzucił na podłogę. Błądził dłońmi po całym jego torsie, plecach, co jakiś czas ściskając pośladki okryte warstwą zbędnego materiału, więc w przeciągu dwóch minut obaj zostali jedynie w bokserkach. Oddychał ciężko, a dłońmi, które lekko już drżały z podniecenia popchnął go na łóżko i kiedy tylko opadł plecami na poduszki, wspiął się na jego ciało ponownie złączając ich opuchnięte już usta. Szatyn nie był gorszy wędrując rękami po jego bokach na których zaciskał palce, a w końcu wsunął je pod materiał bokserek ściskając mocno przez co z pewnością zostawił tam ślady po swoich palcach, ale miał to gdzieś. Potrzebował go dlatego na krótką chwilę oderwał się od jego ust sięgając do jednej z szuflad szafki nocnej. Wyciągnął z niej lubrykant od razu podając go chłopakowi.

- Skąd..?

- Kupiłem. - oznajmił szybko będąc zbyt niecierpliwym by się zawstydzić.

W czasie gdy Louis otwierał niewielką buteleczkę on zajął się składaniem mokrych pocałunków na jego szyi. To nie trwało jednak długo, bo już po chwili poczuł dłonie szatyna z powrotem na swoich pośladkach. Zsunął nieco jego bokserki by uzyskać lepszy dostęp i opuszkiem palca, który jak czuł był już nawilżony kręcił kółeczka w okół jego dziurki. Przymknął powieki na ten przyjemny dotyk stykając ze sobą ich czoła i wypuścił drżący oddech mocno zagryzając dolną wargę, gdy poczuł w sobie zaledwie opuszek palca.

- W porządku?

- Mhm. - mruknął nie będąc w stanie wydobyć z siebie nic innego.

Jedną z dłoni sięgnął do bokserek szatyna z jego małą pomocą zsuwając je na uda i jęknął cicho, gdy palec wskazujący chłopaka wsunął się trochę głębiej. Czuł lekki ból i pieczenie, ale usta szatyna składające mokre pocałunki na linii jego szczęki skutecznie odwracały od tego jego uwagę, więc nim zdołał się zorientować chłopak wsunął go do końca.

- Boli? - spytał troskliwie.

Pokręcił głową chwilę później ponownie złączając ich usta w których tłumił jęki i sapnięcia, gdy szatyn poruszał palcem. Nie robił tego szybko, ale tyle wystarczyło, by wariował. W końcu zaczął poruszać biodrami tym samym ocierając o siebie ich nabrzmiałe członki, a widząc, że szatynowi to również sprawia przyjemność starał się jeszcze mocniej dociskać do niego. Louis również wypychał biodra, ale po chwili wcisnął drugą rękę między ich rozgrzane ciała owijając palce w okół obu penisów. Poruszał dłonią w takim samym tempie w jakim wciskał w niego swój palec.

Obaj jęczeli prosto w swoje rozchylone usta co jakiś czas złączając je ze sobą w niechlujnych przez ciężkie oddechy i sapnięcia pocałunkach. Zacisnął palce na karmelowych włosach czując zbliżające się spełnienie. Zadrżał z trudem podpierając się na dłoniach po obu stronach głowy szatyna, który zwiększył tempo co sprawiło, że wytrysnął na klatkę piersiową i dłoń Louisa w tym samym czasie odchylając głowę w tył.

Musiał łapać powietrze przez usta, ale słysząc ciche stęknięcia przeniósł wzrok na chłopaka w tym samym momencie w którym poczuł jego nasienie na swoim brzuchu. Patrzył na niego z góry nieco zamglonymi tęczówkami. Nie potrafił oderwać wzroku od widoku, który miał pod sobą. Dopiero teraz uświadomił sobie, że jeszcze nigdy nie widział Louisa w tym momencie, bo przecież kiedy mu obciągnął był zbyt skupiony na swojej pracy, a teraz to był zdecydowanie najpiękniejszy obraz, dlatego wpatrywał się w niego próbując zapamiętać go jak najlepiej. Roztrzepane po poduszce włosy, różowe policzki, opuchnięte, rozchylone usta, błyszczące błękitne tęczówki i urywany oddech.

Mały, czuły uśmiech samoistnie wkradł się na jego twarz. Był piękny. Był każdą definicją piękna. Był jego niebem i ziemią. Szczęściem, spełnieniem marzeń, powodem uśmiechu na twarzy, radością, miłością. Wszystkim, czego potrzebował. 

Continue Reading

You'll Also Like

1.5M 49.2K 66
In which the reader from our universe gets added to the UA staff chat For reasons the humor will be the same in both dimensions Dark Humor- Read at...
6.8K 697 7
YiZhan Start Date - 5.April.2024 End Date - ???
69.3K 4.7K 13
- Harry! Powiem ci coś - krzyczy Louis, klaszcząc w swoje dłonie. Na jego twarzy znajduje się szeroki uśmiech. - Jeśli do dnia twoich trzydziestych u...
231K 5.6K 33
"That better not be a sticky fingers poster." "And if it is ." "I think I'm the luckiest bloke at Hartley." Heartbreak High season 1-2 Spider x oc