Pineapple

By kasieczna16

51.9K 4.1K 3.3K

Bez względu na to, jak trudną ma się za sobą przeszłość, zawsze można zacząć od nowa. Ale co jeśli przeszłoś... More

Prolog
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
Epilog

26.

1.8K 135 30
By kasieczna16

Dokładnie miesiąc później wszyscy spotkali się w jego rodzinnym domu. Już jakiś czas temu zaplanowali takie spotkanie po latach włączając w to całą ich rodzinę. Z Kalifornii przyleciała nawet Anne, Robin i Gemma. Oczywiście nie mogło też zabraknąć Nialla, Liama i Zayna z którymi przez ten czas zdążył się pogodzić. Zaprosił też Eleanor, która nie dość, że stała się jego naprawdę dobrą przyjaciółką to teraz była też matką jego dziecka. Całe szczęście była już w dużo lepszym stanie i z jego, a także z pomocą Harry'ego uwierzyła, że na pewno sobie poradzą. W dodatku pogoda dopisywała. Nie było zbyt gorąco. Idealna pogoda na grilla, którego nie mogło zabraknąć.

Stojąc na tarasie z puszką zimnego piwa w dłoni i przyglądając się temu wszystkiemu nie mógłby być szczęśliwszy. Doris i Ernest biegali w koło bawiąc się nowymi zabawkami, które kupił im wraz z Harrym. Phoebe z Daisy i Fizzy puszczały muzykę co chwila zmieniając repertuar i wymyślając coraz to lepsze kroki taneczne. Lottie, Tommy, Eleanor i Gemma śmiali się z czegoś głośno, Niall pożerał prawdopodobnie już piątą kiełbaskę, a Liam wraz z Zaynem próbowali rozpalić grilla, który jakimś cudem przygasł. Jay, Dan, Anne i Robin siedzieli pod altanką prowadząc jakąś żywą dyskusję, a Harry.. Harry właśnie objął go ramieniem w talii, przyciskając usta do szczęki, potem przesuwając je na policzek. I nie mógł się nie uśmiechnąć. Wreszcie było dobrze. Było idealnie.

- Czemu stoisz tu sam? - zapytał, opierając podbródek na jego ramieniu.

- Przyglądam się. - odparł wygodniej opierając się o twardy tors bruneta.

Harry odstawił swojego drinka na barierkę i oplótł go obiema rękami, duże dłonie zaplatając gdzieś na jego brzuchu. Od razu ułożył na nich swoją mniejszą dłoń wzdychając cicho gdy usta bruneta przycisnęły się do zagłębienia w szyi.

- Tak to powinno wyglądać zawsze. - stwierdził odchylając głowę w tył by na niego spojrzeć.

Chłopak z uśmiechem pokiwał głową szepcząc ciche 'i będzie', a on utonął w zielonych, błyszczących tęczówkach. Te dwa szmaragdy zdecydowanie były jego niebem i ziemią. Wszystkim, czego potrzebował.

Był wzruszony tym, co właśnie się działo i nawet nie próbował tego ukryć. Ich rodziny zachowywały się jakby faktycznie byli już ze sobą połączeni i prawdopodobnie właśnie tak było. Nie potrzebowali żadnego świstka papieru by stać się jedną, wielką i prawdziwą rodziną, choć był pewny, że ten świstek i tak w końcu zdobędą. Chciał, żeby Harry został jego mężem. Ale teraz to nie było najważniejsze. Cieszył się po prostu tym, co miał.

Nie mógłby chcieć czegoś więcej. Miał rodzinę. Przyjaciół. Miał Harry'ego, swoją miłość. A niedługo zostanie ojcem. Nie mógł uwierzyć, że wreszcie po tylu latach bycia cieniem samego siebie wszystko wreszcie było tak, jak powinno być. Wszystkie puzzle zostały odnalezione i ułożone. Każdy idealnie pasował do drugiego.

Był szczęśliwy. W końcu z całą pewnością siebie mógł powiedzieć, że był szczęśliwy. Kurewsko szczęśliwy i czasem stając w lustrze zupełnie nie poznawał chłopaka, którego tam widział. Uśmiech praktycznie przez cały czas rozjaśniał jego twarz, a błękitne tęczówki wypełnione były wesołymi, tańczącymi iskierkami. Sińce pod oczami zniknęły podobnie jak szara cera, a przez posiłki, które Harry przygotowywał mu niemal codziennie przybrał na wadze. Zdobył też trochę mięśni przez systematyczne wycieczki na siłownie. Wreszcie podobał się samemu sobie, choć wciąż miał kilka kompleksów, ale brunet każdego dnia skutecznie wybijał mu je z głowy. Kochał każdą jego wadę. Niski wzrost czy zbyt wystający tyłek chłopak traktował jako atut i to było najważniejsze. Najważniejsze, że podobał się Harry'emu, bo tylko jemu chciał się podobać. Na zdaniu innych mu nie zależało.

- Odleciałeś, skarbie. - zachichotał pocierając nosem delikatną skórę na szyi.

Zamrugał powracając do rzeczywistości, która tym razem okazywała się być piękniejsza niż najcudowniejsze sny i wytwory jego wyobraźni.

- Myślałem. - oznajmił sięgając do jego karku, drapiąc go lekko.

- O czym?

- O tym, że wreszcie wszystko jest takie, jakie powinno być. - uniósł kąciki ust odstawiając puszkę zaraz obok szklanki z drinkiem by móc obie dłonie ułożyć na tych większych, wciąż spoczywających na jego brzuchu. - Jestem szczęśliwy.

- Tak? - przechylił głowę zakładając jeden z karmelowych kosmyków za ucho.

- Tak.

- To dobrze, bo ja też. - uśmiechnął się szeroko cmokając kilka razy wąskie wargi za nim ponownie oparł podbródek na jego ramieniu. - Nasi rodzice na nas patrzą. - poinformował.

Spojrzał w tamtym kierunku. Faktycznie na nich patrzyli. Wszyscy z uśmiechami na ustach. Miał wręcz wrażenie, że Jay i Anne mają łzy w oczach.

- O ile zakład, że zaraz któraś zacznie płakać? - wyszeptał prosto do jego ucha na co parsknął śmiechem mimo, że sam był wzruszony. Ukrywał to jednak lepiej niż obie kobiety.

- Nie zakładam się z Tobą, bo wiem, że masz racje. - oświadczył. - I nie tylko one. - kiwnął głowę w stronę również przypatrujących się im Lottie i Gemmy. - Chodźmy do nich bo zaraz wszyscy zaczną beczeć, a nie wiem jak Ty, ale ja mam dość łez.

- Ja też. - przytaknął.

Za nim go puścił jeszcze raz na krótką chwilę złączył ich usta, a potem splatając palce swoich dłoni, zabrali napoje i ruszyli w stronę altanki.

Harry usiadł obok Jay, bo tam było najbliższe wolne miejsce, a on usadowił się chłopakowi na kolanach. To stało się dla nich tak naturalne choć jednocześnie tak piękne, że cieszył się każdą chwilą w której mógł być tak blisko chłopaka, który od razu owinął ramię w okół jego talii trzymając mocno przy sobie. On to swoje przerzucił przez szyję chłopaka.

- Trudno uwierzyć, że znów jesteśmy tu wszyscy razem.

Spojrzał na swoją mamę posyłając jej ciepły, a co najważniejsze szczery uśmiech.

- Myślę, że każdy z nas ma z tym problem. - stwierdził Harry. - Ale musimy się przyzwyczaić, bo właśnie tak teraz będzie. - dodał zadowolony odszukując jego dłoń, którą przykrył tą swoją.

- Szkoda tylko, że mieszkacie teraz tak daleko. - westchnęła Jay.

- Właściwie to.. - zaczęła Anne posyłając krótkie spojrzenie swojemu mężowi, a potem także Harry'emu, który uniósł brwi, więc podejrzewał, że nie miał pojęcia o co może chodzić - .. wracamy do Londynu.

- Co? - pisnął zaskoczony brunet, ale na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. - Mówisz poważnie?

- Jak najbardziej poważnie. - pokiwała głową. - Mimo, że kocham Kalifornię to tu jest nasz dom.

- Dlaczego wcześniej nic nie powiedzieliście?

- Chcieliśmy, żeby to była niespodzianka. - uśmiechnęła się. - Mam nadzieje, że udana.

- I to jeszcze jak! - zawołał ucieszony mocniej przyciskając go do siebie.

Przeniósł na niego spojrzenie nie mogąc powstrzymać uśmiechu gdy zobaczył jak bardzo był z tej wiadomości zadowolony. Promieniał i miał wrażenie, że zarażał tym wszystkim wokół, a jego w szczególności.

- Kocham Cię. - wypowiedział bezgłośnie, jedynie poruszając ustami.

- Ja Ciebie też. - szepnął układając usta w dzióbek.

Z cichym śmiechem schylił się składając na nich delikatny pocałunek za nim odsunął się nieznacznie, zaledwie na kilka centymetrów błądząc wzrokiem po całej jego twarzy. Westchnął cicho nie mogąc uwierzyć jak piękny był ten chłopak. W dodatku teraz należał już tylko do niego. Na zawsze.

Cmoknął czubek nosa bruneta zaraz potem oplatając jego szyję ramionami. To niesamowite jak dobrze czuł się w tych ramionach. Mógłby trwać tak przez następne kilkadziesiąt lat, ale dźwięk aparatu sprowadził go na ziemię i zmusił do odwrócenia się ze zmarszczonymi brwiami w stronę Anne, która szczerzyła się do swojego wciąż wycelowanego w nich telefonu z pewnością podziwiając widniejące na ekranie zdjęcie.

Wywrócił oczami jednak zaraz potem gdy zobaczył jak piękne było zdjęcie, która kobieta zrobiła, uśmiechnął się szeroko. Kolejne do kolekcji. Kolejne do albumu. Kolejne, które za kilkanaście lat będą oglądać tuląc się do siebie na kanapie. Kolejne, które przyniesie tysiące wspomnień. I kiedy tylko zerknął na bruneta wiedział, że myśli właśnie o tym samym.

Gdy tylko wybiła północ oboje postanowili pójść do jego starego pokoju, choć ich rodzice i najstarsze siostry wraz z Tommym wciąż przebywali na dworze tym razem ogrzewając się przy ognisku. Oni jednak mieli nieco inne plany na tę noc. Właściwie nie różniły się za bardzo w stosunku do poprzednich nocy i z pewnością nie będą się różniły od tych kolejnych, ale najwyraźniej obaj nie mieli nic przeciwko. 

- To był dobry dzień. - stwierdził po powrocie z łazienki w której wziął szybki prysznic, bo zapach dymu na jego ciele nie był zbyt pociągający.

Harry już czysty i pachnący w samych bokserkach leżał na łóżku, więc i on wspiął się na nie siadając na swoich piętach między nogami chłopaka. Ułożył dłonie na wnętrzu ud przesuwając je to w górę to w dół, ale nie robił tego w ten seksualny sposób. To po prostu był odruch. Lubił go dotykać i nawet nie musiał patrzeć w tamtą stronę by wiedzieć, że na jego udach pojawiła się gęsia skórka. Możliwe, że czuł ją pod opuszkami palców.

- Oczywiście, że był. - uśmiechnął się mocniej zginając nogi w kolanach, więc mógł przysunąć się jeszcze bliżej. - Każdy dzień spędzony z Tobą jest tym dobrym.

- Cieszę się, że tak myślisz. - powiedział cicho, podnosząc się na kolanach i podpierając na dłoniach po obu stronach głowy chłopaka.

Z małym błąkającym się po twarzy uśmiechem schylił się muskając delikatną skórę na szczęce, stopniowo wędrując w górę do ucha za którym również złożył kilka drobnych pocałunków za nim odsunął się by znów spojrzeć w zielone i również wpatrzone w niego tęczówki.

Przeniósł cały ciężar swojego ciała na jedną rękę, palcami drugiej wędrując po policzku.

- Jak dobrze, że wróciłeś. - wyszeptał. Nie wiedząc czemu szeptanie wydawało się być najodpowiedniejsze w tej chwili. - Tak bardzo bałem się, że już nigdy nie będę szczęśliwy.

Zamrugał czując napływające do oczu łzy. Tym razem nie były to łzy bezsilności, smutku i bólu, ale mimo wszystko nie chciał płakać. Przymknął powieki w tym samym momencie w którym gładka dłoń bruneta wylądowała na jego policzku przesuwając się po nim powoli.

- To Twoja zasługa, skarbie. Dopuściłeś mnie do siebie, wybaczyłeś.. dałeś nam szanse na szczęście, Lou.

Pokiwał głową uchylając powieki. Niebieskie tęczówki od razu natrafiły na te zielone. Pociągnął nosem, ale uśmiechnął się szeroko. Może i skrzywdził go jak nikt inny, ale wiedział, że nikt inny nie pokocha go tak mocno jak Harry kochał jego. I że on sam nigdy nie będzie w stanie tego zrobić. To była jedyna droga do szczęścia. Wybaczyć mu. Trzeba wybaczać nawet jeśli coś wydaje się być niewybaczalne. Trzeba dawać drugie szanse. Drugie. Nie czwarte czy dziesiąte. Wszędzie jest jakaś granica, choć możliwe, że Harry ją przekroczył. Mimo wszystko wiedział, że bez niego nic nie miało by sensu.

Znów nakrył usta chłopaka tymi swoimi choć biorąc pod uwagę, że to te bruneta były bardziej okazałe prawdopodobnie było na odwrót. Całowali się powoli, delektując smakiem swoich ust, dokładnie badając ich fakturę, skupiając swoje myśli jedynie na tym.

Ciepło rozchodzące się po całym ciele towarzyszyło mu właściwie zawsze gdy był przy chłopaku, ale kiedy go całował miał wrażenie jakby w jego żołądku wybuchał wulkan. Za każdym razem na nowo. Nie wspominając już o uczuciu, które towarzyszyło mu gdy tylko robili coś więcej niż powolne, pełne miłości pocałunki.

Niespiesznie przeniósł się z pocałunkami na szyję bruneta poświęcając jej wystarczająco dużo czasu. Znów podpierał się na obu dłoniach, bo jedna zdążyła już nieco zdrętwieć. Harry te swoje trzymał na jego biodrach co jakiś czas przejeżdżając nimi po całych plecach.

Czasem zastanawiał się czy jego dotyk już zawsze będzie wywoływał w nim takie uczucia i gęsią skórkę. I nie mógł pozbyć się myśli, że tak. Właśnie tak będzie, bo nie wyobrażał sobie by mogło być inaczej.

Oderwał się od delikatnej skóry podziwiając dwa ciemnofioletowe ślady, które zdążył po sobie pozostawić. Widział nawet te, które zostawił wcześniej. Były wyblakłe, ale nie miał problemu by je zobaczyć nawet w tak kiepskim świetle jakie dawała lampka nocna ustawiona na szafce nocnej tuż obok łóżka.

Z małym uśmiechem przejechał po nich opuszkiem palca znów powracając do zielonych tęczówek, które nawet na chwile nie spuszczały z niego wzroku. Przygryzł dolną wargę przyglądając się z góry jego pięknej twarzy. Znów nie potrafił powstrzymać się przed ucałowaniem każdego jej centymetra i na całe szczęście nie musiał się od tego powstrzymywać. Mógł z nim zrobić wszystko czego tylko zapragnął.

Przejechał nosem po już nieco zarumienionym policzku po chwili powtarzając ten ruch, ale tym razem ustami. Uszczypnął zębami nieskazitelną skórę zostawiając na policzku ledwo widoczny ślad po swoich zębach. Harry sapnął zaskoczony, ale nie zrobił nic co mogłoby mu dać do zrozumienia, żeby przestał, więc podobny ślad zostawił na jego drugim policzku powoli zniżając się do pełnych, zaczerwienionych warg. Podgryzał je delikatne i zasysał na zmianę czasem pociągając ku górze. Uwielbiał je maltretować, ale w ten czuły sposób. Właśnie tak, jak robił to teraz. I jak miał zamiar robić to do końca życia.

Gdy wargi bruneta były już wystarczająco mocno opuchnięte przez co wyglądał jeszcze bardziej podniecająco, wyprostował się sięgając do szafki nocnej po lubrykant, który ułożył na łóżku obok siebie.

Przejechał dłońmi po torsie chłopaka z zafascynowaniem i uwielbieniem przyglądając się napinającym pod jego dotykiem mięśniom. Miał ciało jak najprawdziwszy Bóg. Czy Harry był Bogiem? Jego na pewno.

Dotarłszy do gumki od bokserek, wsunął pod nią swoje palce i powoli zsunął z bioder chłopaka odrzucając gdzieś na podłogę. Tej nocy podobnie jak i kolejnej i jeszcze następnej z pewnością nie będą mu potrzebne. Tym bardziej, że oboje lubili spać nago. Zwłaszcza, gdy spali razem dlatego od razu potem ściągnął też te swoje i ułożył dłonie na udach bruneta po raz kolejny wędrując nimi od kolan aż do bioder, a w końcu wsunął je pod pośladki unosząc biodra chłopaka w górę.

Trzymał je tak chcąc mieć dobry dostęp do pośladków, które obdarowywał mokrymi pocałunkami i jakby tego było mało na jednym z nich zostawił kolejny ślad w postaci swoich zębów przez co Harry pisnął, a on zaśmiał się cicho.

- Rozumiem, że dziś robisz za wampira. - parsknął.

- Lubisz kiedy to robię. - przechylił głowę wciąż trzymając jego biodra w górze.

- Kocham wszystko co ze mną robisz.

- Wiem. - mrugnął i nie spuszczając z niego wzroku schylił się delikatnie rozchylając pośladki między które wsunął swój język postanawiając, że tym razem rozciągnie go właśnie w taki sposób, choć wiedział, że palce zrobiłyby to dokładniej.

Możliwe, że liczył po prostu na głośniejsze jęki uciekające z gardła bruneta i nie powstrzymało go nawet śpiące za ścianą rodzeństwo. Skoro nie usłyszeli ich kiedyś, miał nadzieje, że nie usłyszą ich także teraz. A w razie gdyby jednak słyszeli mógł zrzucić winę ja jakieś walczące w okolicy koty modląc się, że młodsze rodzeństwo w to uwierzy. Cóż, to starsze i tak pewnie doskonale zdawało sobie sprawę co dzieje się za drzwiami jego pokoju. Zwłaszcza te kilka lat temu gdy w tym właśnie pokoju, niekoniecznie na łóżku działo się naprawdę sporo. Byli jedynie nastolatkami. Czasem.. często napalonymi nastolatkami. A teraz byli stęsknionymi za sobą dorosłymi ludźmi. Możliwe, że czasami również napalonymi. Nikt nie mógł ich za to winić. Cztery lata to naprawdę sporo.

- Jesteś gotowy skarbie? - spytał cicho, ale chłopak nie musiał mu odpowiadać. Zdecydowanie wyglądał na gotowego. Wręcz potrzebującego.

- Zawsze. - potwierdził. - Chciałem tylko zauważyć, że to nasz pierwszy raz od ponad czterech lat w tym pokoju.

- Masz rację. - rozejrzał się z małym wstępującym na usta uśmiechem. - Sprawmy, żeby był jeszcze lepszy niż ten pierwszy raz w naszym życiu.

- To nie będzie trudne. - zachichotał. - Nasz pierwszy raz był bolesny. - przypomniał. - A przynajmniej dla mnie.

- Tylko na początku. - wywrócił oczami. - Potem wcale nie narzekałeś. - uśmiechnął się łobuzersko sięgając po lubrykant.

- Za to na drugi dzień ledwo mogłem siedzieć. - westchnął. - Mimo wszystko to było piękne.

- Było. - przytaknął.

Odrzucił lubrykant na bok od razu poprawiając swoją pozycję i nie spuszczając wzroku z twarzy swojego chłopaka, jednym płynnym ruchem wsunął się w niego przy akompaniamencie przeciągłego jęku.

Znów oparł się na dłoniach po obu stronach głowy bruneta chcąc mieć na niego lepszy widok i powoli, niespiesznie zaczął poruszać biodrami robiąc to systematycznie. Mocno dociskał biodra do pośladków jęczącego pod nim chłopaka i nie mógł opanować uśmiechu, który samoistnie pojawiał się na jego ustach gdy tylko na chwilę zatrzymywał się będąc głęboko w nim. A wszystko przez to, że Harry za każdym razem sapał i jęczał, przymykał powieki i odchylał głowę w tył. Reagował dokładnie tak samo jak kiedyś i nie potrafił się na to napatrzeć.

Przeniósł się na swoje łokcie chcąc czuć go bliżej i faktycznie poczuł, bo chłopak zacisnął swoje duże dłonie na jego pośladkach. Zadrżał na ten ruch i korzystając z okazji, że znów odchylił głowę w tył, przyssał się do jego szyi.

- Louis. - sapnął. - Mogę być na górze?

- Co tylko zechcesz. - uśmiechnął się owijając ramię w okół bioder bruneta i nie wysuwając się z niego zamienił ich miejscami, więc teraz to Harry nad nim górował opierając się na dłoniach po obu stronach jego głowy.

Jęknął, bo poruszający się na nim Harry sprawiał mu niesamowitą przyjemność. Obie dłonie ułożył na biodrach bruneta, ale nie potrafił utrzymać ich w jednym miejscu, więc cały czas przenosił je na pośladki lub błądził nimi po całym torsie czasem sięgając też do penisa chłopaka obijającego się o jego brzuch i pompując go.

Chłopak schylił się do niego złączając ich usta w dość niedbałych pocałunkach przez ciężkie, mieszające się za sobą oddechy i wydostające się z gardeł jęki i stęknięcia. Ani trochę nie przeszkadzała mu trochę większa ilość śliny, ani gorący oddech owiewający jego z pewnością mocno zarumienione policzki.

Czując, że uda Harry'ego zaczynają drżeć, sięgnął dłonią do jego członka pompując go, palce drugiej dłoni zaciskając w długich lokach. Nie chciał by odsuwał się od jego ust nawet gdy jedynie wypuszczali w nie drżące oddechy nie będąc w stanie skupić się na czymkolwiek innym oprócz nadchodzącego spełnienia.

Obaj doszli w praktycznie tym samym czasie tłumiąc swoje jęki w spuchniętych ustach. Za nim brunet opadł na jego ciało, wykonał jeszcze kilka ruchów tym samym przedłużając ich spełnienia.

Objął go szczelnie ramionami nie zamierzając z nich wypuszczać do końca życia. Z małymi przerwami na obowiązki, które przecież mieli.

- Kocham Cię, Lou. - wyszeptał w między czasie uspokajania swojego oddechu. - I nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić. Przepraszam za to wszystko, ja.. skarbie, ja naprawdę myślałem, że tak będzie lepiej. Przepraszam, Boże jak tak teraz o tym myślę to sam mam ochotę strzelić sobie w łeb za to co zrobiłem. Przepraszam, że wyjechałem. Byłem tak bardzo przerażony i myślałem.. byłem pewny, że tak będzie lepiej. Nie mogłem wyobrazić sobie jak bardzo byś cierpiał patrząc na mnie kiedy ja.. chciałem tylko żebyś był szczęśliwy. - pociągnął nosem. - Zawsze tylko tego chciałem. Przepraszam, że tak bardzo zawaliłem i dziękuję, że mi wybaczyłeś. Masz takie dobre serce, Lou.. zasłużyłeś na wszystko co najlepsze. - wyłkał.

- Shh. - wtulił nos w jego mokry policzek. - Nie płacz, kochanie. - pogładził go uspokajająco po plecach. - Masz racje, nie powinieneś tego robić. - ściszył głos ujmując policzki bruneta w swoje dłonie i uniósł jego głowę chcąc na niego spojrzeć. - Dobrze, że to zrozumiałeś. - uniósł delikatnie kąciki ust. 

Naprawdę długo nad tym myślał. Milion razy starał się postawić w sytuacji chłopaka, ale to i tak nigdy nie przyniosłoby całkowitego zrozumienia. Nie był nim, ale wybaczył, bo go kochał. Harry był jego wszystkim i wiedział, że bez niego sam jest niczym. 

- Teraz wiesz, że to Ty jesteś moim szczęściem. Tylko i wyłącznie Ty, Harry.

- Przepraszam.

Pokiwał głową przekręcając się na bok więc i chłopak zsunął się z jego ciała. Sięgnął po fioletową pościel naciągając ją do linii bioder i przysunął się bliżej splątując ze sobą ich nogi.

- Nie chcę patrzeć już w przeszłość. - wyszeptał wpatrując się w zielone tęczówki z których na szczęście nie wypływały już łzy. - Teraz liczy się teraźniejszość. Nie odwracajmy się, nie stójmy w miejscu, ananasku. - uniósł kąciki ust zdając sobie sprawę, że nazwał go tak pierwszy od czterech lat.

Harry chyba też zdał sobie z tego sprawę bo łzy ponownie potoczyły się po jego policzkach, ale od razu starł je kciukami nie chcąc by płakał. Naprawdę miał dość łez. Zbyt dużo ich wylał w swoim życiu. Miał już alergię.

- Kocham Cię, Louis.

- Wiem. - uśmiechnął się wędrując opuszkiem palca od ramienia przez obojczyki i szyję do szczęki i policzka. - I ja Ciebie też kocham. - musnął pełne wargi. Raz, drugi, trzeci. Kochał ich smakować. - Najbardziej. - dodał prawie bezgłośnie.

Chłopak chciał odpowiedzieć, ale przerwała mu błyskawica, a potem mocny grzmot przez który wzdrygnął się zerkając niezadowolony w niezasłonięte okno.

- Naprawdę wciąż boisz się burzy? - zapytał cicho wpatrując się w nieco skulonego bruneta.

- Tylko trochę. - wymamrotał mocniej wtulając się w jego ciało, nos wciskając w zagłębienie szyi.

Od razu otulił go ramionami uśmiechając się rozczulająco. Nawet to się w nim nie zmieniło. Zawsze bał się w burzy i zawsze w takich chwilach za ratunek służyły mu jego ramiona. I nie miał nic przeciwko.

- Nie musisz się bać. - wtopił palce w ciemne loki. - Jestem tutaj. Ze mną nic złego Ci się nie stanie.

- Wiem. - szepnął. - Po prostu chciałem się do Ciebie przytulić.

- Nie potrzebujesz żadnych wymówek, żeby się do mnie przytulać, skarbie. Kocham czuć Cię tak blisko.

- To dobrze, bo ja też.

Nie widział, ale był pewny, że się uśmiecha i on również nie mógł tego powstrzymać. Wreszcie wszystko było tak, jak powinno być.

Koszmar zastąpiła bajka. Piękna bajka. Najpiękniejsza, bo prawdziwa. Może jednak szczęście było mu pisane. Po wielu latach bólu, cierpienia i wylanych łez. 

                                                                       ***

Wypatrujcie na moim profilu nowego opowiadania. ;) 

Prawdopodobnie prolog pojawi się jutro. 

Continue Reading

You'll Also Like

21.6K 535 10
In an original timeline, (Y/N) (L/N) loved Hatsune Miku from the bottom of his heart since they were kids. However, Miku couldn't notice (Y/N)'s love...
1.4M 51.5K 64
Warning: Cliche af! Wrote when I was bit too young! _______________ #8 Romanticsuspence . (13/3/19) "Fuck! You are so gay!" I blurted out angrily. H...
19.6K 797 23
-SHORT FANFICTION- Lee Jihoon hasn't been treating his girl right, this is his karma. editing
698K 30.8K 61
Freya Antinea Laphinia woke up from an assassination attempt with memories of her previous life. She reincarnated into a novel she read! It wasn't a...