Autorzy za kulisami - izzap

By k898smith

1.3K 62 52

Gustav uwielbia dobre historie z dreszczykiem. Bill i Tom zostają bohaterami jednej z nich, napisanej przez d... More

1. Mogę pomóc
2. Pisanie z autopsji
3. Inspiracja
4. Nie ma mowy
5. Jak się ma mój Jumbie?
6. Chciałbym żebyś powiedział mi, że mnie pragniesz... i zaskoczenie
7. Nie wiedział, że oni nie wiedzieli, że wiedzieli
8. Kocham cię. Doprowadzanie cię do szału to tylko przyjemność
9. Wszystko przez jedno małe opowiadanie

10. To tylko gra i zabawa...

77 5 3
By k898smith

Bill i Tom błyskawicznie oderwali się od siebie, zachowując dystans i wpatrując się w przerażoną twarz ich menadżera. Miał rozdziawione usta, a krew odpłynęła mu z policzków, gdy patrzył na nich pustym wzrokiem. Sterczał na środku pomieszczenia jak kompletny idiota. Podświadomie zmiął dokumenty, które trzymał w dłoni i przeniósł spojrzenie z jednego bliźniaka na drugiego. Tak, różnili się od siebie wizualnie, ale w tym momencie, gdy patrzył w identyczne tęczówki, David nie potrafił wskazać tej różnicy.

Jakby instynktownie, Bill odsunął się jeszcze kilka centymetrów od bliźniaka, próbując zachować jak najdalszy dystans. I chociaż najchętniej schowałby się pod stołem, wciąż siedział w miejscu, nie uginając się pod naporem spojrzenia Davida.

— Davis — powiedział głucho Tom. Nerwy kołatały się już w jego środku, a mózg pracował na najwyższych obrotach, starając się wymyślić cokolwiek, jakąśkolwiek wymówkę, która wyciągnęłaby ich z tego syfu. Nic jednak nie było wystarczająco dobre, więc siedział, otwierając i zamykając naprzemian usta, wciąż szukając odpowiednich słów.

Ale uwięzły mu w gardle i czuł się jak ryba bez wody, starająca się nabrać jej w płuca.

— D-david — zaczął znów.

— To nie jest to, na co wygląda — dodał bezmyślnie Bill, którego słowa wymsknęły się zza ust.

— O Boże — wymamrotał David, unosząc wysoko brwi i patrząc z niedowierzaniem na bliźniaków. — To jest... dobry Boże, to jest szaleństwo. — Podszedł wgłąb pomieszczenia. Wciąż wpatrując się podejrzliwie w bliźniaków, odłożył dokumenty na ladę i usiadł na pustym krześle po drugiej stronie.

— David, to naprawdę nie jest...

— Co, Bill, to nie jest to, na co wygląda? Serio? Naprawdę postradałeś zmysły? Czy ty wiesz, jak to kurwa, wygląda? Wiesz? — Twarz Davida przybrała czerwonych barw, a mężczyzna podniósł głos krzycząc. Jego serce biło w zastraszającym tępie, gdy w ułamkach sekund ziszczały się jego najgorsze koszmary, jakby powoli wypełzały z najciemniejszych dziur i zaczęły kopać go w tyłek.

Tom przełknął ślinę i wbił plecy w oparcie, powoli uginając się pod spojrzeniem Davida.

Wiedział. Ich pieprzony menadżer wiedział.

Do widzenia, Tokio Hotel.

— David...

— Tom, nawet nie próbuj — przerwał mu David, unosząc brwi tak wysoko, że wyglądał, jakby dopiero co wyszedł z botoksu. — Czy naprawdę nie wiesz, jak to wyglądało? — spytał, patrząc na nich w oczekiwaniu na odpowiedź.

Obaj pokręcili głowami z zaciśniętymi ustami.

— To wyglądało — zaczął trzęsącym się głosem David, jakby przełknął łyżkę dziegciu — wyglądało jakby frontman i gitarzysta Tokio Hotel robili to, czemu zaprzeczyli w każdym jednym wywiadzie. Wyglądało, jakby wasza dwójka okłamywała nie tylko dziennikarzy i media, ale kłamała mi prosto w twarz przez te wszystkie lata!

Tom zerknął w bok, by spojrzeć na Billa.

Wyglądał na szczerze przerażonego, zupełnie jakby jeszcze raz wyszedł z domu strachów, który odwiedzili w dzieciństwie.

Ale tym razem Tom nie mógł go uściskać i zapewnić, że to tylko grupa głupich idiotów w maskach i śmiesznych kostiumach.

Tym razem to David był potworem patrzącym się im prosto w oczy, bez kostiumu i maski.

I tym razem, to nie było na żarty.

— Boże, pomocy — wymamrotał David, chowając twarz w dłoniach.

Z ust wypuścił westchnienie bólu i cierpienia i zaczął pocierać czoło palcami, starając się odgonić nadchodzącą migrenę.

— Nie jest dobrze, nie jest dobrze. — Podniósł wzrok i ujrzał dwie twarze pełne winy. — Co wyście sobie do diabła myśleli?

Obaj otworzyli usta, by odpowiedzieć, ale David szybko uciszył ich ruchem dłoni.

— Nie, nawet nie odpowiadajcie. Błagam. Nie chcę słyszeć jak gadacie o tym, że się kochacie... po prostu... — zamilkł w pół słowa, potrząsając żałośnie głową. — Jakim cudem nie zauważyłem tego przez tyle czasu?

Mówił cicho, patrząc się na swoje kolana, zupełnie jakby zwracał się do siebie samego, a nie kogokolwiek w tym pokoju.

Pozostali jedynie siedzieli w ciszy i obserwowali umierającego w duchu menadżera.

— Nie, czekajcie, co ja w ogóle gadam? — spytał sam siebie David, a jego spojrzenie nagle przybrało dzikiego wyrazu. Uniósł wzrok na bliźniaków po drugiej stronie pokoju; obaj wyglądali jak przyłapani na gorącym uczynku kryminaliści. — Wy wiecie, co to oznacza? To... Boże, nie możecie tak dalej. To musi się skończyć! I to teraz! — zaczął podniesionym głosem, ze słowami wydostającymi się z ust zanim zdążył zorientować się w swoich irracjonalnych żądaniach. — Tylko, Boże, jak mam to zrobić? Po prostu... odsuńcie się od siebie! Tak, teraz! Nie siedźcie tak jak idioci, użyjcie tych ptasich móżdżków, matka nie dała wam ich ot tak!

Mężczyzna poderwał się z miejsca i ruszył w stronę chłopaków, którzy, wydawałoby się, zamarli.

Zatrzymał się gdy donośny śmiech wypełnił pomieszczenie; brzmiał w jego uszach niemal tak irytująco, jak dźwięk paznokci skubiących tablicę.

Odwrócił głowę w poszukiwaniu źródła dźwięku i zauważył blondwłosego chłopca.

Gustav.

— Z czego się jeszcze śmiejesz, Gustav? — syknął, a jego twarz zaczerwieniła się ze złości. — Nie ma się z czego...

— David, David, David — wszedł mu w słowo Gustav i pokręcił głową, a jego śmiech przeszedł w niewinny chichot. — David, usiądź sobie i się wyluzuj, okej?

— Gustav, nie bądź...

— Siadaj! — rozkazał.

David uniósł brew na perkusistę i, wahając się przez moment, z powrotem opadł na krzesło, jak dziecko, które odbywa kare. Jasne, Gustav był w podobnym wieku, co reszta chłopców z zespołu, ale miał w swoim zachowaniu coś, co sprawiało, że wydawał się bardziej wiarygodny.

Kiedy mówił ci, że masz coś zrobić, po prostu to robiłeś. Bez pytań.

Gustav pokręcił jeszcze raz głową i zerknął jeszcze raz na kolegów z zespołu, napawając się tym momentem chwały.

Uśmiechając się po swojemu, łagodnie, wstał i przeszedł w ciszy do menadżera.

— David — zaczął, kładąc rękę na jego spiętym ramieniu. Uścisnął ją lekko. — Wyluzuj się, David, wyluzuj.

David przeniósł wzrok na Gustava, wciąż zaciskając usta, jakby bał się powiedzieć choć słowo.

Milczał więc, czekając, aż perkusista zacznie mówić.

Zamiast tego, Gustav zaczął gadać od rzeczy.

— Georg, chłopie, płać — powiedział zwyczajnie.

Cztery pary oczu zwróciły się na niego, patrząc z totalnym niezrozumieniem, ale nie ugiął się pod nimi. Uśmiechnął się cwaniacko do skonfundowanego basisty.

— C-co? — spytał cicho Georg, rozglądając się wokół w poszukiwaniu zrozumienia.

Czuł się właśnie jakby wdepnął w środek zupełnie innej rozmowy. Coś mu umknęło?

Gustav roześmiał się cicho i pokręcił z rozbawieniem głową, patrząc na ziemię.

— Georg, ziom, teraz się nie wykręcisz. Sam zacząłeś. Założyłeś się o pięć dolców, że Bill tego nie zrobi.

— Nie zrobi czego? — spytał cicho Georg, zupełnie jakby grał w jakimś marnym, licealnym przedstawieniu i musiał prosić kogoś o podsunięcie mu jego kwestii.

Gustav wywrócił oczami i założył ramiona na piersi.

— Ziom, nie udawaj — ostrzegł go z udawanym śmiechem. — Powiedziałeś, że dasz Billowi pięć dolców, jak pocałuje któregoś z nas.

Basista miał już odpowiedzieć kolejnym pytaniem, kiedy nagle szczęka otwarła się mu w niemym zrozumieniu.

— Aaa, no — powiedział, jakby przypomniał sobie jakieś oddalone, ale zabawne wspomnienie z dzieciństwa. Na twarz wpełzł mu cwaniacki uśmiech, gdy załapał, co robił Gustav.

— Aaa, no — przedrzeźnił go Gustav, sprawiając, że Georg wypadł na idiotę. — To płać!

— Dobra, dobra — wymruczał basista i przekręcił się w miejscu, wyciągając portfel z tylnej kieszeni spodni. Otworzył go i wyciągnął piątaka. Kręcąc z niedowierzaniem głową, rzucił pieniądze na stół i schował z powrotem portfel. — Prawdę mówiąc — zaczął, patrząc przez stół na wokalistę — nie myślałem, że to zrobisz, Bill. I, Boże, z nasz wszystkich, Tom... Dobry Boże, jesteś naprawdę, naprawdę chory!

Bill roześmiał się, w końcu orientując się w kłamstwie.

— Hej, to nie ja wymyśliłem cały ten zakład. I nie powiedziałeś, kogo mam...

— Czekaj, czekaj, czekaj! Chwila! — powiedział David, przenosząc wzrok z jednego z chłopców na kolejnego i widząc tylko głupi, dziecinny zakład. Roześmiał się i jeszcze raz schował twarz w dłoniach. — To był tylko zakład? — spytał z wyraźną ulgą w głosie, starając się powstrzymać śmiech.

— Ach, obawiam się, że tak, David — poinformował go smutno Gustav.

Śmiejąc się cicho, perkusista podszedł do przyjaciół i zgarnął pieniądze ze stołu.

— Mówiłem ci, że to zrobi — zwrócił się do Georga. — Czasami, przysięgam, w ogóle w niego nie wierzysz, nie?

Bill pisnął cicho, pokazując jak bardzo go to obraziło i skrzyżował dłonie na torsie. Wytknął język w stronę Georga i nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy wszyscy zaczęli się śmiać.

— Może nie jestem takim niewinnym aniołkiem, za jakiego mnie masz, ty Hobbicie!

— Fuu, Bill, jesteś ohydny — wykrzywił się Tom, ostentacyjnie wycierając usta dłonią. Był może przesadnie dramatyczny, ale sięgnął po szklankę i wypił duszkiem wszystko to, co w niej pozostało. — Bill, to było wstrętne — powiedział i szturchnął bliźniaka w ramię. Oczywiście udawał.

David westchnął głośno, podniósł się z miejsca i zgarnął dokumenty, z którymi zawsze go widziano w autobusie.

— Chłopaki — zaczął, kierując się w stronę drzwi — musicie sobie znaleźć jakieś hobby. I mam na myśli coś innego, niż obrzydliwe zakłady przy obiedzie. — Spojrzał wymownie na Georga.

— Sorry, David — odpowiedział skruszony Georg, pochylając głowę, jakby było mu przykro.

Chociaż tak naprawdę, starał się tylko ukryć śmiech.

Boże, David się na to nabrał.

— Chłopcy, chłopcy, chłopcy — roześmiał się menadżer i odwrócił się do drzwi, by wyjść i kompletnie wykasować z pamięci ostatnie pięć minut. Kiedy tu wszedł, niemal dostał ataku serca. Czasami naprawdę potrafili być nienormalni ze swoimi zakładami.

— I, Bill — rzucił jeszcze, docierając do drzwi i odwrócił się, by powiedzieć ostatnich parę słów. — Myślę, że ty i ja musimy porozmawiać o tym, kogo możecie zawierać w tych swoich zakładach. Nie chciałbym żebyś zrobił... coś takiego publicznie.

Bill zachichotał i zerknął na bliźniaka, który śmiał się z całą resztą.

— Nie zrobiłbym — zapewnił.

— Mhm — mruknął David, wywracając oczami i rzucając kolejne spojrzenie pełne oskarżenia basiście.

— Co? — spytał Georg, wyrzucając ramiona w górę. — Przysięgam, David, nigdy nie będziemy się zakładać publicznie, okej? Słowo harcerza! — Georg uniósł w górę dwa palce do przysięgi.

— Georg — roześmiał się David. — Ty nie jesteś harcerzem.

— A... prawda. — Basista jeszcze raz pochylił głowę, opuszczając palce i wyglądając jak zranione dziecko.

David pokręcił głową i odwrócił się do wyjścia.

— Ciesz się, że wszyscy odmówiliśmy zakładu, żeby cię pocałować — powiedział jeszcze Gustav, gdy menadżer miał już wyjść z pomieszczenia.

David zamarł na te słowa.

— Udam, że tego nie słyszałem! — krzyknął przez ramię i odpowiedziała mu tylko salwa śmiechu.

Wszyscy poczekali, aż David zamknie za sobą drzwi i oddali się na pewien dystans. Dopiero wtedy nieco się rozluźnili.

— Zakład? Skąd to wytrzasnąłeś? — spytał zaciekawiony Tom.

Gustav jedynie wzruszył ramionami i usiadł na miejscu.

— Mógł to wymyślić tylko jakiś geniusz.

Georg wywrócił oczami.

— Jasne, pochlebiaj sobie, Gusti.

— Tak czy inaczej — zaczął Tom z ulgą — najprawdopodobniej zawdzięczamy ci nasze życia. Było blisko.

— Ugh, Tomi, daj spokój, to twoja wina — jęknął Bill, żartobliwie uderzając brata w ramię i starając się ukryć uśmiech. — Nie wierzę, że to zrobiłeś! Ty i twój pieprzony kutas, Tomi, przysięgam...

— Hej! — przerwał mu Tom.

Bill westchnął i zamknął usta na moment.

— Co? — spytał krótko.

Tom uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafił i zacisnął pięść na koszulce Billa. Widząc uśmiech, który powoli wpełzał na jego wargi, pochylił się i musnął jego usta swoimi.

— Wyluzuj — wymamrotał pomiędzy kolejnym delikatnym pocałunkiem, którym starał się uspokoić brata. Zawsze był tak niewyobrażalnie spięty przy takich akcjach. Co tu dużo mowić, to nie był pierwszy raz, gdy prawie zostali przyłapani, ale to już inna, osobna historia.

— Ej, serio? Gdyby nie Gustav, zostalibyście przyłapani na swojej małej sesyjce lizania i teraz znowu to robicie? — spytał sceptycznie Georg i wywrócił oczami.

Bill westchnął i położył dłoń na klatce piersiowej Toma, odpychając go lekko.

— On ma rację — powiedział cicho i spojrzał w oczy brata, uśmiechając się delikatnie.

— Prawda — zgodził się Tom i powrócił do swojej normalnej pozycji, choć jego ręka wciąż pozostawała na urdzie Billa pod stołem.

Bill zachichotał i przykrył jego dłoń swoją, jakby chcąc uchować się od szalonych pomysłów brata.

— Hej, Georg? — zagadał, chcąc zwrócić na siebie uwagę basisty. — Serio tak we mnie nie wierzysz? — spytał zranionym głosem, nawiązując do komentarza Gustava o zakładzie.

Georg roześmiał się.

— Bill, ogarniaj, to był udawany zakład — poinformował go, jakby nie nadążał.

— Wiem — zaczął, wywracając oczami, ale Tom dokończył jego myśl:

— Ale czytaliśmy wasze opowiadanie. — Tom uśmiechnął się przebiegle i szturchnął językiem swój piercing, patrząc się na G's. Obaj zamarli na samo wspomnienie o ich fanfiction i Tom roześmiał się na tę reakcję. Wyglądał na bardzo dumnego, gdy mówił: — Wiemy, kogo macie za tego dominującego z naszej dwójki. — Wyszczerzył się egoistycznie i wskazał wolną ręką na swoją pierś. — Mnie!

— Tak, tak, oczywiście, to zawsze jesteś ty. — Bill wywrócił oczami. Znowu. — Serio, myślicie, że jestem takim słabeuszem?

Georg zerknął na Gustava, szukając wsparcia, ale perkusista pokręcił głową i zachichotał.

— Nie ma mowy, ziom, to była twoja brocha. Gadaliśmy o tym i sam nalegałeś...

— Nie nalegałem! — oburzył się Georg.

Gustav odwrócił się do bliźniaków i powiedział krótko:

— Nalegał.

— Nalegał na co? — zaciekawił się Bill.

— Żeby to Tom był na górze.

Georg szturchnął łokciem Gustava i starał się uciec wzrokiem od Billa.

— Nalegałeś na to, Georg? — zapytał Bill, a w jego głosie zaczął pobrzmiewać atak. — Co, bo taki jest, jak sobie idziecie na kluby? I co, bo nie rzucam się na cokolwiek, co ma nogi i cycki, to znaczy, że nie mam jaj?

Georg wzdrygnął się w krześle, pochylając głowę. Szczerze, tak, właśnie dlatego nalegał. Ale jeśli Bill czuł się przez to urażony, no to...

— Czekaj, Bill, serio to ty jesteś na górze? — spytał go, a szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy utkwił zaciekawiony wzrok w bliźniakach.

Billowi opadła na sekundę szczęka, ale zaraz uśmiechnął się tajemniczo. Obaj z Tomem nieco się zarumienili.

— To — zaczął — nie jest twoja sprawa.

— Ej, no weź, dawaj! — jęknął Georg, gdy obaj Kaulitzowie założyli ramiona na piersiach, uśmiechając się pod nosem. — Zaczerwieniłeś się, Tom! — próbował zmusić go do wyznania, wskazując palcem na twarz Toma.

— Ma rację, to nie twoja sprawa — przytaknął bratu Tom. Kontynuował jednak z podejrzanym uśmieszkiem: — Ale już raz nie mogłem przez niego chodzić.

— Okej, okej, za dużo informacji, za dużo! — uciął szybko Gustav, czując się bardziej, niż niezręcznie, nawet jeśli nie musiał nic podsłuchiwać. Mógł pisać o tym, co ta dwójka wyprawiała, ale wciąż, nie zapomniał, że byli braćmi... bliźniakami, do tego jego przyjaciółmi. To wszystko sprawiało, że ta cała sytuacja była jeszcze dziwniejsza i, powiedzmy sobie szczerze, mógł żyć bez tej wiedzy.

Trójka jego kolegów z zespołu roześmiała się w odpowiedzi, jednak przestali gadać o tym całym „kto jest na górze".

— Hej, Gus, mogę moją kasę z powrotem? — zapytał Georg, decydując się całkowicie zmienić temat rozmowy.

— Nie ma mowy, przegrałeś zakład. — Wyszczerzył się perkusista.

— Udawany zakład — przypomniał mu Georg.

Gustav przekrzywił głowę i uniósł brew.

— Twierdzisz tak ty i kto? — spytał. Georg zamarł i nie odpowiedział. — Tak myślałem — roześmiał się perkusista i wcisnął pieniądze do portfela, kręcąc z rozbawieniem głową. Gdy schował go już do kieszeni, wstał i skinął na basistę. — Chodź — rzucił.

— Gdzie? — spytał nieco obrażonym tonem Georg, całkowicie niezadowolony z tego, że stracił pięć dolarów w zakładzie, który nawet nie istniał.

Jakimś sposobem Gustav zawsze wychodził korzyścią z takich sytuacji.

— Po prostu, chodź — powiedział Gustav i odwrócił się, by odejść. Zatrzymał się pry drzwiach i zerknął przez ramię. — Idziesz, czy nie?

— Gdzie? — Georg wywrócił oczami i wyprostował się w miejscu.

— Pisać, idioto — wyjaśnił zirytowanym tonem Gustav, jakby to była najoczywistsza odpowiedź na świecie.

Georg ożywił się i uśmiechnął szeroko, a później, nie marnując ani sekundy, wyskoczył z miejsca i podążył za perkusistą.

— Ha, no jasne! — oświadczył podekscytowanym tonem, a zębatki w jego głowie zaczęły się już poruszać, starając się wymyślić, co teraz napisze.

Szczerze mówiąc, myślał, że ich kariera pisarska dobiegła już końca.

I, najwyraźniej, tak myślała też pozostała dwójka.

— Hej, hej, czekajcie! — zawołał Tom, podnosząc się z miejsca. Obaj ledwo odwrócili głowy zza drzwi.

— Co? — spytał zirytowany Gustav, w końcu Tom tracił ich cenny czas. Naprawdę doznał właśnie olśnienia i jeśli za chwilę nie dotrze do komputera... no, wszystko przepadnie.

— Wy serio wciąż chcecie pisać... to coś? Opowiadanie, czy cokolwiek to jest? — prychnął Tom.

Georg, podobnie jak Gustav, uniósł kąciki ust w uśmiechu.

— Nigdy nie powiedziałeś, że nie możemy — odparł krótko.

— Poza tym — dodał Georg — fani czekają.

— Fani — prychnął ponownie Tom i wywrócił oczami. — Tak, oczywiście, że mają fanów, pewnie, to logiczne... zaraz, fani? Chłopaki, czekajcie! Jacy fani?! — zawołał za nimi Tom, ale nie dostał w odpowiedzi nic poza śmiechem, który rozniósł się echem po korytarzu.

*

Odkrycie G's autorstwa Dziewczyna_Gustiego

Rozdział 10: Mógł wyglądać niewinnie, ale Tom wiedział lepiej

Notka odautorska: Cześć, kochani, chociaż mi i Georginie jest bardzo przykro to pisać, ale musimy Wam powiedzieć, że opowiadanie już niemal się kończy. Jeszcze tylko jeden rozdział po tym! Mamy nadzieję, że się Wam spodoba!

Continue Reading

You'll Also Like

14.5K 662 26
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
67.7K 3.6K 124
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
31.2K 2.3K 110
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
55.2K 1.9K 118
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...