Pineapple

Oleh kasieczna16

51.9K 4.1K 3.3K

Bez względu na to, jak trudną ma się za sobą przeszłość, zawsze można zacząć od nowa. Ale co jeśli przeszłoś... Lebih Banyak

Prolog
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
Epilog

18.

1.7K 142 90
Oleh kasieczna16

Musiał minąć tydzień, żeby Harry w końcu odważył się pojechać z nim do jego rodziny. Dla niego to wahanie chłopaka było zupełnie bez sensu, ale nie chciał nalegać. Wolał spokojnie zaczekać aż sam podejmie decyzję. Oczywiście musiał nakupić milion prezentów, bo jak sam stwierdził 'nie wypada tak z pustymi rękami', ale jego skromnym zdaniem trochę przesadził. Niektóre z prezentów były zdecydowanie zbyt drogie mimo, że mógł sobie na nie pozwolić i prawdopodobnie finansowo nawet tego nie odczuł.

Przez ostatni tydzień widzieli się tylko raz i to w towarzystwie Liama, Zayna, Nialla i nawet Eleanor, która na dobre zagościła w ich paczce z czego był niesamowicie szczęśliwy, chociaż zauważył, że ostatnio trochę ucichła. Nie drażniła się z nim i była dość markotna, a siedząc w barze nie wypiła nawet jednego drinka co było dziwne. Może nie przesadzała z alkoholem, ale lubiła się napić. Wiedział, że będzie musiał z nią o tym w najbliższym czasie porozmawiać. Ogólnie przez ostatnie kilka dni cały swój czas poświęcał kawiarni i swoim przyjaciołom, których ostatnio trochę zaniedbał i miał z tego powodu wyrzuty sumienia. Oni oczywiście utrzymywali, że nic się nie stało. Byli wręcz zadowoleni, że spędza z Harrym tyle czasu. Cóż, sam nie mógł powiedzieć, że to zupełnie go nie cieszy. Owszem, było trudno, kiedy musiał się powstrzymywać, żeby nie powiedzieć o kilka słów za dużo albo po prostu się na niego nie rzucić. To było jednak o niebo lepsze niż czasy, kiedy nie mógł go nawet zobaczyć. I jak tak teraz o tym myślał to cieszył się, że wrócił.

Tymczasem stali już pod jego rodzinnym domem wypakowując z bagażnika kilkanaście torebek. Oczywiście zdążył już porządnie ochrzanić chłopaka za wydanie tyle pieniędzy, ale on zupełnie się tym nie przejął. Może i był bogaty, ale nie chciał, żeby kupował takie prezenty jak choćby niebotycznie droga torebka jakiegoś znanego projektanta, którą miała być przeznaczona dla jego najstarszej siostry. Kiedy dzień wcześniej zadzwonił do mamy zdradził jej, że wpadnie ale podkreślił, że będzie sam. Chciał, żeby jego rodzeństwo no i ona również miała niespodziankę.

- Nie denerwuj się. - trącił go łokciem.

- Łatwo Ci mówić. - odburknął, na co wywrócił oczami.

Tysiąc razy zapewniał go, że nikt w tym domu nie jest na niego chociażby troszkę zły, ale on nie był co do tego przekonany. Cicho otworzył drzwi wchodząc jako pierwszy. Chciał, żeby Harry poczekał chwilę w korytarzu, a on sam oceni sytuacje. Szczęście mu sprzyjało bo wszyscy znajdowali się w salonie prowadząc głośną dyskusję na jakiś dziwny temat w który nawet nie chciał się zagłębiać.

- Hej! - zawołał starając się przekrzyczeć hałas. Jego najmłodsze rodzeństwo od razu przyczepiło się do jego nóg na co zaśmiał się czochrając ich włosy. Bliźniaczki również go przytuliły, podobnie jak cała reszta. Uwielbiał te ich entuzjastyczne powitania. Mógłby nawet wpadać codziennie a jego rodzeństwo wciąż reagowało by tak samo. Czy to nie było kochane? - Słuchajcie, mam dla was niespodziankę. - poinformował uśmiechając się szeroko. Po minie Lottie widział, że już się domyśliła, ale cała reszta w napięciu oczekiwała aż coś powie. Nie powiedział. Po prostu zerknął przez ramię i odsunął się na bok nie chcąc zostać stratowanym przez swoje rodzeństwo.

- Harry!

Daisy była tą, która jako pierwsza rzuciła się zaskoczonemu brunetowi na szyje. Kolejna była Phoebe przywierająca do jego torsu. I cóż, uśmiech jaki widniał teraz na twarzy Harry'ego był tym najpiękniejszym na świecie. Objął obie dziewczyny swoimi długimi ramionami pocierając ich plecy. Lottie po chwili pojawiła się obok niego obejmując go w pasie i przyglądając się z uśmiechem całej rozgrywanej obok scence. On również owinął ramię w okół jej szyi cmokając czubek głowy.

- Miło znowu was widzieć. - oznajmił wciąż z szerokim uśmiechem. Phoebe zdążyła się od niego odsunąć za to jej miejsce zastąpiła Fizzy. - Woah, faktycznie urosłaś. - zaśmiał się na co wywrócił oczami. Daisy wciąż wtulała się w bok chłopaka i kiedy przyjrzał się temu obrazkowi uważniej zauważył, że po jej twarzy spływają łzy. Rozczulił go ten obrazek szczególnie, że Harry wciąż pocierał jej ramię. Naprawdę nie zdawał sobie sprawy, że mogła aż tak bardzo tęsknić. - Hej, nie płacz. - zwrócił się do brunetki schylając nieco. - Mam nadzieje, że to łzy szczęścia, co? - uśmiechnął się kciukami ocierając jej mokre policzki.

- Tęskniłam za Tobą. - wykrztusiła.

To było tak bardzo urocze, że i jego oczy również wypełniły się łzami, ale szybko je odgonił nie chcąc by ktokolwiek to zobaczył.

- Oh, ja też za Tobą tęskniłem. Za wami wszystkimi. - rozejrzał się po całym pomieszczeniu swój wzrok zatrzymując na Jay. Louis również spojrzał w stronę swojej mamy, która tak jak chyba wszyscy uśmiechała się szeroko.

- Dobrze Cię widzieć, Harry. - odezwała się podchodząc do niego. Daisy na chwilę została odciągnięta od ciała bruneta przez stojącą obok Fizzy.

- Ciebie też dobrze widzieć Jay. - uśmiechnął się przytulając ją do siebie. Posłał mu wymowną minę mówiącą 'a nie mówiłem?!' na co ten wytknął mu język. Przywitał się z Danem, a potem ukucnął na przeciwko najmłodszych. - Cześć, jestem Harry. - przedstawił się. - A wy to pewnie Doris i Ernest? - zapytał wyciągając w ich kierunku dłonie, ale oni to zupełnie zignorowali i po prostu rzucili się na jego szyje, co zdziwiło wszystkich obecnych bo ta dwójka zawsze bała się obcych, a tu proszę. Widocznie poznali się na Harrym, ale zaraz potem dostrzegli kolorowe torebki, które przykuły całą ich uwagę.

- Tak, tak, to dla was. - zaśmiał się. - Między innymi. - dodał rozdając wszystkim odpowiednie prezenty.

- No Ty chyba sobie żartujesz! - wykrzyknęła blondynka rozrywając papier. - Boże, Harry przecież to było cholernie drogie! Ja nie mogę tego przyjąć. - pokręciła głową.

- Możesz, bo inaczej się obrażę. - znów się uśmiechnął, ale czy on nie uśmiechał się przez cały ten czas?

- Dziękuję. - przytuliła go.

- Nie ma za co, Lotts. - oddał uścisk, a gdy tylko blondynka odsunęła się w jego ramiona ponownie wpadła Daisy. Wciąż ze łzami w oczach mamrocząc pod nosem coś, czego nie był w stanie usłyszeć. Prawdopodobnie były to podziękowania za jej prezent.

Po tym jak każdy rozpakował swój prezent rozsiedli się na kanapach i wcale nie zdziwiło go to, że Daisy usiadła obok Harry'ego od razu wtulając się w jego tors co przyjął ze śmiechem ale również czułością, bo jego ramię automatycznie owinęło się w okół ciała jednej z bliźniaczek. Oczywiście jego mama musiała rzucić komentarzem 'nie musiałeś, ale bardzo Ci dziękujemy'. Cóż, być może trochę byli do siebie podobni.

- Harry, opowiadaj. Co robiłeś, kiedy Cię nie było? - zagaiła Jay.

- Cóż.. różne rzeczy. - wzruszył ramionami. - Otworzyłem piekarnię..

- A raczej całą ich sieć. - wtrącił co spotkało się z oburzeniem na twarzy bruneta, które jednak zniknęło po dwóch sekundach.

- Czy to nie to co zawsze chciałeś zrobić? - uśmiechnęła się.

- Dokładnie. - kiwnął głową.

- Ja tam wciąż nie wiem jak mogłeś zrezygnować z mieszkania w Los Angeles! - tak, Fizzy była wyraźnie poruszona tym faktem.

- Uwierz, że słońce również może zbrzydnąć. - posłał jej mały uśmiech. - Po za tym tęskniłem. To tu jest mój dom. - nie miał pojęcia czy mu się nie przewidziało, ale miał wrażenie, że wzrok bruneta na krótką chwilę wylądował na nim. A widząc uśmiechającą się pod nosem Lottie ona również to zauważyła. Prawdopodobnie był to po prostu zbieg okoliczności, a blondynka już wyobrażała sobie nie wiadomo co.

- Nie mam pojęcia jak mogłeś tęsknić za Londynem. - prychnęła. - Aczkolwiek fajnie, że wróciłeś.

- Też się cieszę. - spuścił wzrok, ale tylko po to by pomóc Doris wdrapać się na jego kolana. - Co tam? - zwrócił się do rudowłosej dziewczynki, która od razu zaczęła bawić się jego lokami.

- Ta słabość do loków to chyba rodzinna. - stwierdziła Jay posyłając mu wymowne spojrzenie. Wywrócił oczami. Co z tego, że to była prawda.

- Podobają Ci się? - znów spojrzał na małą twarzyczkę. Doris entuzjastycznie pokiwała głową. - Ale masz podobne, wiesz?

Patrząc na ten obrazek z całą pewnością mógł stwierdzić, że Harry byłby cudownym ojcem. Wyglądał tak uroczo w towarzystwie jego małej siostry. No i tej trochę starszej wciąż przytulającej się do jego ramienia. To był moment w którym poczuł, że wszystko jest na swoim miejscu. Tak właśnie powinno wyglądać całe jego życie, ale skoro nie mogło, dobra była chociaż ta chwila w której stał się cholernie szczęśliwy. Tak jak kiedyś z Harrym.

- Odleciałeś, braciszku. - usłyszał przy swoim uchu automatycznie odwracając się do swojej siostry, która była tym faktem bardzo rozbawiona. Z pewnością bardziej niż powinna być.

- Zamknij się. - wymamrotał cicho tak, żeby tylko ona mogła to usłyszeć.

- Nic nie mówię. - wzruszyła ramionami chichocząc cicho. Miał już trzepnąć ją po głowie, ale wtedy zobaczył wchodzącego do pomieszczenia chłopaka i szeroki uśmiech wstąpił na jego twarz.

- Tommy! - krzyknął radośnie wstając z kanapy.

- No nie wierzę, stary. - uśmiechnął się ściskając go mocno. - Całe wieki Cię nie widziałem.

- I wzajemnie. - poklepał go po plecach. - I hej, wcale nie jestem taki stary. - mruknął.

- Co to za spotkanie rodzinne? - rozejrzał się po salonie. - Cześć wszystkim tak w ogóle. - przywitał się. - O, a Ciebie to nie znam. - zwrócił się do Harry'ego, który próbował wstać, ale jego rodzeństwo skutecznie mu to utrudniało, więc w końcu się poddał i z powrotem opadł na kanapę.

- Przepraszam, że w taki sposób, ale sam widzisz.. - wskazał na Doris, Ernesta i Daisy. - Harry. - przedstawił się wyciągając rękę w jego kierunku.

- Nie ma sprawy. - wyszczerzył się witając z nim uściskiem dłoni. - Tommy jestem, chłopak tej pięknej Pani. - wskazał na blondynkę. Zarumienioną blondynkę.

- Miło mi.

- I mi również. - ukłonił się. - Zaraz. - zmarszczył brwi. - Jak powiedziałeś, że się nazywasz?

- Ee.. Harry?

- Harry. - zamyślił się i nagle go olśniło. Odwrócił się gwałtownie odszukując go swoim spojrzeniem. Stał zaledwie kilka metrów od niego. - Twój Harry?!

Uwielbiał tego chłopaka, ale czasem miał ochotę go zabić. Właśnie teraz miał ogromną ochotę go zabić.

- Taa.. już nie mój, ale tak. To ten Harry. - westchnął zajmując swoje poprzednie miejsce.

- Człowieku słyszałem o Tobie tyle historii! - zawołał.

- Mam nadzieje, że tylko tych dobrych?

- No właściwie.. Kurde, faktycznie. Wszystkie były dobre. - parsknął siadając obok swojej dziewczyny, którą ucałował prosto w usta co Ernest skomentował pełnym obrzydzenia 'fuj!'. - Chociaż właściwie.. - zmrużył oczy.

- Tommy, zobacz czy przypadkiem nie ma Cię w kuchni. - mruknął, bo ten chłopak mówił zbyt dużo.

- Przecież żartowałem. - wzruszył ramionami.

Czas leciał tak szybko, kiedy rozmawiali na wszystkie tematy jakie tylko istnieją, że w końcu wybiła dwudziesta trzecia. Jay oczywiście nie chciała wypuścić ich z domu, więc stanęło na tym, że zostają na noc. Nazajutrz była niedziela co oznaczało dzień wolny od pracy także nawet długo się z nią nie kłócił, a Harry również nie wyglądał jakby chciał wracać. Po tym jak zjedli późną, bardzo późną kolacje towarzystwo zaczęło się wykruszać. Oczywiście najmłodsze rodzeństwo padło już po dwudziestej pierwszej, ale cały dzień bieganiny na tych małych nóżkach z pewnością okropnie wykańczało. Phoebe zmyła się do swojego pokoju w tym samym czasie co Fizzy, która z rana była umówiona z koleżankami na zakupy w galerii, a Daisy zasnęła w ramionach Harry'ego, który jak prawdziwy bohater zaniósł ją prosto do łóżka, przykrył kołdrą i w bonusie ucałował w czoło. To wtedy postanowili, że również pójdą się położyć. Mieli spać w jego starym pokoju. Nawet nie pamiętał kiedy spędzał w nim noc po raz ostatni. Właściwie to nawet nie pamiętał, kiedy w ogóle w nim był.

- Dałbym Ci jakieś spodnie, ale obawiam się, że wszystkie będą za krótkie. - oznajmił kiedy znaleźli się już w pomieszczeniu. Przez dłuższy czas rozglądał się na wszystkie strony zauważając, że właściwie nic się nie zmieniło. Wciąż było tak samo jak wtedy, gdy się wyprowadzał.

- Nie przejmuj się tym. - uśmiechnął się ściągając z nóg swoje cholernie obcisłe rurki. Zrobił to samo od razu wskakując pod przyjemnie chłodną kołdrę. Harry ułożył się obok. Może trochę zbyt blisko jak na jego gust, ale w tamtym momencie nie szczególnie mu to przeszkadzało. - Od kiedy tak w ogóle śpisz w koszulce?

- Od.. - zmarszczył brwi. - .. nigdy? - uznał po prostu, że nie będzie rozbierał się przed Harrym. To mogłoby być nieodpowiednie.

- Tak właśnie myślałem. - zaśmiał się. - Ściągnij ją. - dodał po chwili, a on starał się zignorować fakt jak dziwnie to zabrzmiało.

- Nie, jest okej. - posłał mu mały uśmiech.

- Wiem, że nie lubisz spać w ubraniach, więc ściągnij ją, bo sam Cię rozbiorę.

- Woah, Harry. - parsknął naprawdę starając się nie pokazywać jak bardzo te słowa na niego działały. - Nie tak szybko. - dodał, choć wcale nie miałby nic przeciwko gdyby to chłopak ściągnął z niego tę koszulkę. Wolał jednak nie ryzykować i sam to zrobił z powrotem układając się na miękkich poduszkach. Przez kolejne kilkanaście minut nie odzywali się do siebie i ta cisza zupełnie nie była niezręczna. Chyba każdy odpłynął gdzieś daleko ze swoimi myślami, ale to on był tym, który wrócił do rzeczywistości jako pierwszy. Odwrócił głowę w bok spoglądając na tak jak myślał zamyśloną twarz chłopaka. - O czym myślisz? - spytał cicho.

- O tych wszystkich rzeczach.. - odparł wciąż wpatrując się w sufit. - .. wiesz, dużo się tutaj wydarzyło.

- O tak. - przytaknął, a kąciki jego ust powędrowały nieznacznie do góry. W tym pokoju wydarzyło się naprawdę dużo. Dużo dobrego.

- Myślisz czasem o tym? - odwrócił się na bok krzyżując ze sobą ich spojrzenia.

- O czym dokładnie? - zapytał. Nie miał pojęcia czemu szeptali, ale to wydawało się być odpowiednie.

- O tym co się tu działo.. na przykład na tym łóżku. - przygryzł wargę przez co jego spojrzenie na krótką chwilę powędrowało w tamtą stronę.

- Prawdopodobnie częściej niż powinienem. - wyznał i to być może było te kilka słów za dużo.

Tylko, że zupełnie się tym nie przejął. Brunet wciąż nie spuszczając z niego swoich zielonych tęczówek, powoli uniósł dłoń do jego twarzy. Przełknął ślinę a w momencie gdy palcem przejechał po policzku przymknął powieki. Było w tym geście coś intymnego.

- Wszystko było wtedy takie proste. - usłyszał więc uchylił powieki od razu natrafiając na spojrzenie oczu, które były dla niego tymi najpiękniejszymi na świecie. - Dlaczego teraz nie może takie być?

- Może po prostu zbyt dużo przeszliśmy. - mógł się tylko domyślać, a myślenie utrudniały mu wciąż wędrujące po jego policzku i szyi opuszki palców. Dreszcze przechodziły wzdłuż jego kręgosłupa. Nie miał zamiaru tego przerywać. W tym momencie pozwoliłby mu na wszystko. Dosłownie wszystko.

- Pewnie masz racje.

Znów przymknął powieki prawie niezauważalnie przekręcając głowę w stronę dotyku na swoim policzku. Jego szalejące serce było teraz jedynym odgłosem jaki słyszał. Prawdopodobnie zdawał sobie sprawę, że pozwolił chłopakowi na zbyt wiele, ale przecież tego chciał. Każda komórka w jego ciele tego chciała. Może to wszystko było spowodowane miejscem w którym się znajdowali. Miejscem w którym ukrywało się tyle ich wspólnych wspomnień. Chłopak poruszył się nieznacznie i może to sprawiło, że ponownie na niego spojrzał, ale całą uwagę przykuło tym razem coś, co wysunęło się spod dekoltu jego koszulki. I on doskonale wiedział co to było. Na krótką chwilę powędrował spojrzeniem do jego oczu, które patrzyły na niego z taką czułością, ciepłem i czymś, czego nie był w stanie zdefiniować. Znów przeniósł wzrok na małą, srebrną zawieszkę niepewnie sięgając do niej dłonią, a kiedy złapał ją w palce jego oczy automatycznie zaszły łzami. Mały, srebrny samolocik. Dokładnie taki sam jak ten, który kupił na ich pierwszą rocznicę. Pięć lat temu. Właściwie kupił dwa. Identyczne. Jeden dla siebie, drugi dla Harry'ego. To miał być symbol ich miłości, a także obietnica, że już zawsze będą razem. Niespełniona obietnica. Ten swój zdjął dokładnie rok po wyjeździe Harry'ego. Noszenie tej małej zawieszki tuż przy swoim sercu sprawiało zbyt dużo bólu, którego nie potrafił znieść.

- Dlaczego założyłeś go akurat dzisiaj? - spytał słabo próbując powstrzymać łzy cisnące się do oczu.

- Nie założyłem go dziś. - głos chłopaka był cichy. Tak cichy, że szatyn ledwo go słyszał. - Był tu przez cały czas. - dodał pociągając nosem. - Mam na myśli.. przez cały ten czas.

Jedna samotna łza spłynęła po jego policzku, kiedy z powrotem spojrzał w jego oczy. Harry starł ją w połowie drogi. Czy to wszystko było prawdziwe? Czy Harry nosił ten pieprzony wisiorek przez całe pięć lat kiedy on wsadził go do szuflady trzy lata wcześniej? Dlaczego to robił? Czy była możliwość, że wciąż czuł do niego coś więcej? Pociągnął nosem opuszczając rękę, którą ułożył wzdłuż swojego ciała. Dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa, kiedy zupełnie przez przypadek otarł swoją dłoń o tą Harry'ego. Zerknął w dół prosto na ich leżące obok siebie ręce. A potem ponownie powędrował wzrokiem do zielonych tęczówek po chwili czując jak brunet trąca jego mniejszą dłoń, pociera, aż w końcu ujmuje bawiąc jej palcami, które w końcu splótł ze sobą. Tylko jedna myśl wypełniła wtedy jego głowę: Kochał go. Tak cholernie mocno go kochał. Nie wypowiedział tego głośno. Po prostu patrzył jak Harry powoli unosi głowę, schyla się, aż w końcu łączy ze sobą ich wargi. To nie było tak, że w jego głowie pojawiło się milion myśli na minutę. Nie. Była tylko jedna.

Chłopak poruszał wargami delikatnie, powoli, jakby bojąc się, że go skrzywdzi. Oddawał te czułe pocałunki unosząc jedną z dłoni do szyi bruneta. Pogładził ją nie chcąc wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Cieszył się tą chwilą. Tymi drobnymi pocałunkami, które sprawiały, że znów unosił się trzy metry nad ziemią. Nie dopuszczał do siebie żadnych myśli, nie chciał zastanawiać się nad konsekwencjami. Nie wiedział też ile to trwało, może były to zaledwie sekundy, a może minuty. Harry odsunął się od niego nieznacznie tym samym przerywając cienką nitkę śliny, która nawiązała się między ich wargami. Uchylił powieki wpatrując się w zielone błyszczące tęczówki. Wciąż trzymał dłoń na szyi chłopaka i nie przesunął jej nawet gdy brunet ułożył głowę na jego ramieniu obejmując go w pasie. To było w porządku. Wreszcie tego jednego wieczoru było w porządku.

***

Ktoś tutaj chciał żebym częściej wrzucała rozdziały, więc będą pojawiały się co dwa dni. Podobnie jak i Save Myself na które oczywiście serdecznie zapraszam! Drugi rozdział już wleciał. ;)

Co Wattpad dziś odpieprza to ja nie mam pytań. -,-

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

19.6K 797 23
-SHORT FANFICTION- Lee Jihoon hasn't been treating his girl right, this is his karma. editing
190K 3.9K 46
"You brush past me in the hallway And you don't think I can see ya, do ya? I've been watchin' you for ages And I spend my time tryin' not to feel it"...
8.8K 209 10
What if in this alternative timeline Ben had a friend named Y/N that also had family in the plumbers. What if he already knew about grandpa Max's sec...
21.6K 535 10
In an original timeline, (Y/N) (L/N) loved Hatsune Miku from the bottom of his heart since they were kids. However, Miku couldn't notice (Y/N)'s love...