Pineapple

kasieczna16

51.9K 4.1K 3.4K

Bez względu na to, jak trudną ma się za sobą przeszłość, zawsze można zacząć od nowa. Ale co jeśli przeszłoś... Еще

Prolog
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
Epilog

10.

1.6K 156 106
kasieczna16

(Dalszy ciąg innej perspektywy)

Miał wrażenie, że minęły całe wieki od kiedy siedział w fotelu nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Nie chciał go skrzywdzić. Nigdy tego nie chciał. Nie chciał przecież wyjeżdżać, ale musiał. Nie miał innego wyjścia. Ze łzami w oczach spojrzał na wciąż nie dającego żadnego znaku życia Louisa. To niemożliwe, że aż tak bardzo wszystko spieprzył. Ale gdyby musiał zrobić to jeszcze raz. Gdyby jeszcze raz musiał podjąć taką decyzję.. byłaby taka sama. Był pewny. 

- Boże.. - zapłakał chowając twarz w swoich dłoniach. - Boże Lou, tak strasznie Cię przepraszam. Musiałem to zrobić, błagam, zrozum. Naprawdę musiałem wyjechać. - nawet nie zorientował się, że mówił to wszystko na głos. Dopiero głos Nialla wyrwał go z tego stanu.

- Dlaczego?

- C-co? - wykrztusił nie bardzo rozumiejąc o co chodzi blondynowi.

- Dlaczego musiałeś wyjechać? - Niall wpatrywał się w niego nieprzenikliwym wzrokiem i już wtedy wiedział, że chłopak nie odpuści, a on nie miał nawet sił, by wymyślać kolejne kłamstwo.

- Bo.. bo j-ja.. - zaczął ale nie potrafił. Nie, kiedy Louis był obok. Co z tego, że go nie słyszał. Zerknął na szatyna i Liam chyba domyślił się o co mu chodzi, bo zaproponował wyjście do kuchni. Więc tak właśnie zrobili. Wszyscy bez słowa zajęli miejsca przy stole. On jeden na przeciwko całej trójki przez co czuł się jak na przesłuchaniu. 

- Mów, Harry.

I powiedział. Wszystko od początku do końca. Od momentu wyjazdu, a nawet wcześniej. A oni słuchali. Nie przerywali nawet na chwilę po prostu patrzyli na niego z niedowierzaniem i całą tą resztą. Nie wiedział nawet w którym momencie swojej historii zaczął płakać. Ale nie przerwał. Skoro już zaczął chciał dokończyć. I po tym jak skończył przez dobre kilka minut żaden z nich nie odezwał się ani słowem chyba próbując ułożyć to wszystko w głowie. Nie dziwił się. To nie było coś, co można przyjąć od tak. Dopiero później zaczęli zadawać pytania, a on odpowiadał na wszystkie po kolei. Szczerze. Bez kłamstw, których miał już dość. Miał dość ukrywania, tłumienia tego w sobie. Wszystkiego miał dość. 

- Powiesz mu? - gdy Liam razem z Zaynem wrócili do salonu, Niall zatrzymał Harry'ego, który również miał zamiar to zrobić. - Powiesz mu to, co nam? - powtórzył nie uzyskując wcześniej odpowiedzi. 

- Ja.. - zawahał się. Sam nie wiedział. Wiedział, że Louis prawdopodobnie mu tego nie wybaczy. Wiedział to już cztery lata temu. - .. nie wiem. - zwiesił głowę.

- To może być dla niego zbyt dużo. - oznajmił. - Nie wiem jak to przyjmie, ale.. to na pewno nie będzie dla niego dobre. Nie chcę ingerować w Twoje decyzje, Harry. Jeśli będziesz chciał to zrobić to.. najpierw zastanów się nad tym sto razy i miej na uwadze jego zdrowie. - poprosił ściskając lekko ramię bruneta, który pokiwał powoli głową. Obaj po chwili dołączyli do siedzących na fotelach chłopaków. Harry przysiadł na stoliku na przeciwko szatyna wbijając w niego zaczerwienione od wcześniejszego płaczu tęczówki. Jego puste oczy wciąż tak bardzo go przerażały. Przechodziły go dreszcze gdy tak na niego patrzył. 

- Powiecie mi co działo się z nim przez te cztery lata? - zapytał nie odrywając od szatyna wzroku.

- To nie my powinniśmy Ci o tym mówić, Harry. - odparł Liam i on spodziewał się takiej odpowiedzi, ale gdzieś w głębi serca liczył, że może uda mu się wyciągnąć te informacje. Był taki głupi. I naiwny.

- Ile to będzie trwało? - szepnął.

- Ciężko to ocenić. - westchnął Zayn. - To tak jakby spał, ale nikt nie jest go w stanie obudzić. Możesz po nim skakać, ale on nawet się nie ruszy. Jego mózg.. tak jakby się wyłączył. - wyjaśnił, choć Harry'emu było to naprawdę ciężko zrozumieć. - To może trwać kilka minut, kilka godzin, a nawet dni. Nigdy nie wiemy, kiedy do nas wróci. 

- Miał tak.. p-przez kilka dni? - wymamrotał.

- Najdłużej to trwało dwa dni. - oznajmił.

- I nikt nie był w stanie nic z tym zrobić? - upewnił się spoglądając na mulata, który tylko to potwierdził.

Znów odwrócił się do szatyna. Jego myśli wariowały. Wiedział, że to prawdopodobnie bez sensu skoro nikt nie był w stanie tego zrobić, ale jeśli już wpadł na ten pomysł, musiał chociaż spróbować. W jakiś sposób wierzył, że to po prostu się uda. Może i był naiwny, co z tego. Po prostu musiał. Odepchnął się od stolika podchodząc powoli do kanapy przy której uklęknął siadając na swoich piętach. Zdawał sobie sprawę, że pozostała trójka z pewnością uważnie mu się przygląda, ale kiedy ujął w obie swoje dłonie drobną dłoń szatyna zapomniał o chłopakach i całym otaczającym go świecie. Liczył się tylko Louis, jego ciepła, trochę szorstka dłoń i puste oczy od których nie odrywał spojrzenia. Mimo, że to cholernie bolało. Psychicznie. Wziął głębszy oddech i po prostu zaczął śpiewać. Z początku cicho, ledwo słyszalnie. Głos drżał mu i załamywał się, ale on śpiewał. Nie chciał przestać. Nie mógł. 

(Koniecznie! Włączcie! Aerosmith - I Don't Want to Miss a Thing) 

I could stay awake just to hear you breathing (Mógłbym nie spać, tylko po to, by słuchać, jak oddychasz)

Watch you smile while you are sleeping (Patrzeć, jak uśmiechasz się, gdy śpisz)

While you're far away and dreaming (Gdy jesteś daleko i śnisz)

- Czy to.. - blondyn przerwał spoglądając ze zdezorientowaniem i niedowierzaniem na wszystkich po kolei. Znał tę piosenkę. Cholernie dobrze ją znał.

- Tak. - przytaknął słabo mulat.

- To ich piosenka. - dodał Liam przełykając ciężko ślinę.

To była piosenka Louisa i Harry'ego. To była piosenka, którą śpiewali tak często, że każdy z nich nawet po czterech latach znał cały tekst. Poznaliby ją nawet po jednej nucie. To była ważna piosenka. Wiązało się z nią wszystko. Dosłownie wszystko.

I could spend my life in this sweet surrender (Mógłbym spędzić moje życie w tym słodkim poddaniu)

I could stay lost in this moment forever (Mógłbym zatracić się w tej chwili na zawsze)

Well, every moment spend with you (Cóż, każda chwila spędzona z Tobą)

Is a moment I treasure (Jest chwilą, którą cenię)

I don't wanna close my eyes (Nie chcę zamknąć oczu)

I don't wanna fall asleep (Nie chcę zasnąć)

'Cause I'd miss you, baby (Bo będę tęsknić, kochanie)

And I don't want to miss a thing (A nie chcę przegapić ani jednej rzeczy)

'Cause even when I dream of you (Bo nawet kiedy śnię o Tobie)

The sweetest dream would never do (Najsłodszy sen nigdy nie wystarczy)

I'd still miss you, baby (Wciąż będę tęsknić, kochanie)

And I don't want to miss a thing (A nie chcę przegapić ani jednej rzeczy)

Wypuścił drżący oddech jednocześnie jedną z dłoni ocierając łzy, które spłynęły po jego policzkach. Ta piosenka pomagała mu przejść przez to wszystko. Była zdecydowanie czymś wyjątkowym i ciężko było ją śpiewać osobie dzięki której doskonale rozumiał jej tekst. Mimo, że ta osoba wcale go nie słyszała.

Lying close to you (Leżąc blisko Ciebie)

Feeling your heart beating (Czuję, jak bije Twoje serce)

And I'm wondering what you're dreaming (I zastanawiam się, o czym śnisz)

Wondering if it's me you're seeing (Zastanawiam się, czy to mnie widzisz)

Then I kiss your eyes and thank God we're together (Wtedy całuję Twoje oczy i dziękuję Bogu, że jesteśmy razem)

And I just wanna stay with you (I po prostu chcę być z Tobą)

In this moment forever, forever and ever (W tym momencie na zawsze, na zawsze i na wieczność)

Przymknął powieki przerywając śpiewanie. Teraz dotarło do niego, że to naprawdę nie ma sensu. Louis go nie słyszy. Zwiesił głowę i wtedy poczuł ucisk. Zmarszczył brwi nie do końca zdając sobie sprawę skąd on pochodził. A potem znów to poczuł. Jego serce wyrywało się z piersi. Był niemal pewny, że jego bicie słyszą wszyscy w pomieszczeniu. Wbił spojrzenie w ich wciąż złączone dłonie i teraz mógł nawet to zobaczyć. Louis lekko ściskał jego palce. Pozostała trójka chyba również to zauważyła bo nagle wszyscy znaleźli się przy kanapie. Oczy szatyna wciąż pozostawały puste i wbite niezmiennie w ten sam punkt. 

- Śpiewaj dalej. - usłyszał. Prawdopodobnie był to głos Zayna, ale nie był pewny. Nie mógł oderwać wzroku od ich splecionych dłoni. - Śpiewaj.

I don't wanna close my eyes (Nie chcę zamknąć oczu)

I don't wanna fall asleep (Nie chcę zasnąć)

'Cause I'd miss you, baby (Bo będę tęsknić, kochanie)

And I don't want to miss a thing (A nie chcę przegapić ani jednej rzeczy)

'Cause even when I dream of you (Bo nawet kiedy śnię o Tobie)

The sweetest dream would never do (Najsłodszy sen nigdy nie wystarcza)

I'd still miss you, baby (Wciąż będę tęsknić, kochanie)

And I don't want to miss a thing (A nie chcę przegapić ani jednej rzeczy)

I to był ten moment, kiedy powędrował spojrzeniem do twarzy szatyna i głos ugrzązł mu w gardle. Zatrząsł się od szlochu, który wydostał się z jego gardła, bo chłopak już nie patrzył bez wyrazu w ten cholerny punkt gdzieś przed sobą. On patrzył prosto na niego. Prosto w jego załzawione oczy. Czuł jak ściska jego dłoń. Robił to niemal boleśnie, ale nie zwracał na to uwagi. Utonął. Błękitne, przeszklone tęczówki wpatrywały się w niego. Z tymi wszystkimi emocjami i uczuciami. I Harry po prostu musiał wydobyć z siebie wszystkie siły i dokończyć piosenkę. Musiał to zrobić.

I don't wanna miss one smile (Nie chcę przegapić żadnego uśmiechu)

I don't wanna miss one kiss (Nie chcę przegapić żadnego pocałunku)

Well, I just wanna be with you (Cóż, chcę tylko być z Tobą)

Right here with you, just like this (Właśnie tu z Tobą, tak jak teraz)

I just wanna hold you close (Po prostu chcę mieć Cię blisko)

Feel your heart so close to mine (Czuć Twoje serce tak blisko mojego)

And just stay here in this moment (I tylko zostać tu w tym momencie)

For all the rest of time (Na całą resztę czasu)

Zakończył tak bardzo łamiącym się głosem, że ledwo był w stanie śpiewać przez spazmy płaczu, które chciały wydostać się z jego ust. Wciąż w mocnym uścisku trzymał dłoń szatyna wpatrując się w błękitne tak samo zapłakane oczy jak te jego, zielone. Patrzyli na siebie ze łzami spływającymi po policzkach nie będąc w stanie wykonać żadnego ruchu. Znów wszystko przestało istnieć. To Harry był tym, który wykonał ruch jako pierwszy. Po prostu przysunął się jeszcze bliżej i ze szlochem rozdzierającym jego gardło, serce i wszystkie jego wnętrzności wcisnął twarz w szyje chłopaka. Płakał jeszcze bardziej, bo szatyn nie wykonał żadnego ruchu i miał wrażenie, że minęło kilka, jak nie kilkanaście minut. Był już pewny, że nic się nie stanie. Chciał się odsunąć, ale wtedy poczuł dłoń. A raczej palce dłoni wplątujące się w jego loki. I choć myślał, że nie da się płakać jeszcze mocniej i jeszcze głośniej to w tym momencie przekonał się, że jednak się da. Rozpaczliwie przygarnął go ramionami do siebie i wciągnął na swoje kolana zaciskając dłonie na plecach chłopaka. Krztusił się łzami, które nie chciały przestać płynąć i wiedział, że Louis również to robi. Trząsł się jak galareta co chwilę pociągając nosem. Ledwo zdał sobie sprawę, że kołysze go w swoich ramionach jak dziecko. Ale czy właśnie tym nie byli? Zagubionymi dziećmi, które rozpaczliwie potrzebowały swojej pomocy.

                                                                               ***

(I wracamy do perspektywy Louisa)

Niemal wtopił się w ciało Harry'ego. Pierwszy raz od czterech lat poczuł te ciepłe ramiona w których za każdym razem czuł się jak w domu. Pierwszy raz będąc zupełnie trzeźwym. Kurczowo zaciskał dłonie na materiale koszulki chłopaka, który nie przestawał płakać. Szloch wydobywający się z gardła bruneta był tak bardzo przeraźliwy. Pierwszy raz słyszał coś takiego i to cholernie raniło jego uszy, które koił tylko dźwięk wciąż słyszanych słów piosenki. Ich piosenki. Piosenki, której nie słyszał od czterech lat. Od dnia w którym wyjechał. Miał ją nawet na telefonie, ale nie włączył ani razu. Nie odważył się na to. Kochał ją tak bardzo. Kochał, kiedy Harry śpiewał mu ją podczas gdy leżeli w łóżku tuż przed zaśnięciem. Śpiewał ją patrząc mu prosto w oczy i wiedział, że śpiewał mu ją nawet wtedy, gdy spał. I tak jak w tekście całował jego zamknięte powieki. Był pewny bo tym gestem nie raz go budził. Oczywiście zupełnie o tym nie wiedząc. Ta piosenka wiązała się z tyloma wspomnieniami, które falami wypełniały cały jego umysł. To były dobre wspomnienia. Tylko tak bardzo bolesne. 

Oderwał policzek od ramienia chłopaka odgarniając kosmyki włosów za ucho do którego po chwili przycisnął usta. Musiał go w jakiś sposób uspokoić. Nie mógł znieść tego, jak bardzo płakał. Przymknął powieki jedną z dłoni układając na karku chłopaka. Nie chciał myśleć co tak właściwie powinien zrobić. Nie, póki go nie uspokoi. 

- Shh. Spokojnie, nie płacz. - szeptał samemu ocierając łzy z policzków. - Harry, już dobrze. - delikatnie opuszkami palców pogładził jego podbródek unosząc go ku górze. 

Odsunął się nieznacznie chcąc na niego spojrzeć. Pozwolił mu na to, ale sam musiał zacisnąć usta w wąską linie by nie wydostał się z nich niechciany szloch. Ułożył dłonie na jego policzkach kciukami ścierając z nich wciąż spływające łzy. Oczy bruneta były tak bardzo czerwone i podpuchnięte. Nie cierpiał gdy płakał, serce pękało mu na milion kawałeczków widząc chłopaka w takim stanie.

- Nie płacz, proszę. - wyszeptał przyciskając usta do jego czoła. 

Ten gest zawsze go uspokajał i tak było też tym razem. Po chwili szloch ucichł, a po kilku minutach przestał się trząść biorąc głębokie ale wciąż urywane oddechy. 

- Shh. - kciukami wciąż delikatnie pocierał oba jego policzki.

Wciąż musiał powstrzymywać płacz, bo ta sytuacja była tak bardzo nie na miejscu. Był tak cholernie zniszczony, a wciąż znajdował w sobie siłę by uspokoić chłopaka. To on dodawał mu siły. Jego ramiona. Jego obecność. I choć wiedział, że to tylko chwilowe, że nie powinien go do siebie dopuszczać to nie potrafił inaczej. Harry go teraz potrzebował. A on zawsze był tylko dla niego. 

Kilkanaście minut później obaj wciąż siedzieli na podłodze. Tym razem opierali się plecami o kanapę. Harry z głową na jego ramieniu, a ich dłonie leżały splecione na udach bruneta. Pozwalał mu na to bo był zbyt słaby. Zbyt słaby, żeby go odepchnąć, zbyt słaby, żeby się odezwać. Z głową zwróconą w stronę okna starał się oddychać miarowo w czym tak bliska obecność Harry'ego zupełnie mu nie pomagała. W dodatku nie miał pojęcia gdzie zniknęli jego przyjaciele. Kiedy wreszcie zszedł z kolan chłopaka już ich nie było. Nie wiedział czy są w innym pokoju czy opuścili już jego mieszkanie. Ale wszędzie panowała tak głucha cisza, że ich obecność była chyba nie możliwa. Miał więc podejrzenie, że po prostu wyszli. Tylko dlaczego? Dlaczego zostawili ich samych? Dlaczego pozwolili by sam na sam został z Harrym? To nie było w ich stylu. Nie zostawiliby go w takim stanie. Musieli więc gdzieś być.

- Powiedz mi. - chłopak powiedział to tak cicho, że ledwo usłyszał. Spuścił wzrok na swoje kolana czując jak brunet mocniej ściska jego dłoń. - Proszę, powiedz mi. - jego głos był tak słaby jakby zaraz miał zemdleć. 

Czy to właśnie był ten moment? Przymknął powieki odchylając głowę w tył. Wiedział, że musi coś powiedzieć, ale wiedział też, że nie będzie w stanie przedstawić mu całej historii. A właściwie jednego dość istotnego szczegółu. Nie chciał, by wiedział. 

- Kiedy wyjechałeś.. - zaczął przełykając ślinę. Nawet mówienie sprawiało mu trudność. Miał tylko nadzieje, że nie dostanie kolejnego ataku. - .. po prostu nie dałem sobie z tym rady. Miałem tak mało czasu, żeby pogodzić się z myślą, że wyjeżdżasz, ale.. nie chcę, żebyś się obwiniał. Wiem, że to robisz i nie chcę. - zerknął na niego. Jego załzawione oczy mówiły mu wszystko. - Tego czasu nigdy nie byłoby wystarczająco dużo. To ja.. ja byłem.. jestem zbyt słaby. - wyznał starając się nie spuszczać wzroku z twarzy bruneta. - Przerosło mnie to, nie potrafiłem zapomnieć i na początku nawet nie chciałem. Mijały dni, tygodnie, a ja nie potrafiłem normalnie funkcjonować. Dopiero chłopaki.. chłopaki wyciągnęli mnie z domu. Poszliśmy na jakąś imprezę. Upiłem się tak bardzo jak nigdy wcześniej. Od tamtego momentu robiłem to tak często jak tylko mogłem. Pomagało zapomnieć. Na chwilę. Każdego ranka to wracało z podwójną siłą. Tęskniłem za Tobą tak bardzo, że sam nie mogłem tego znieść. Każdego kolejnego dnia było coraz gorzej, chłopaki to widzieli i w końcu zmusili mnie, żebym poszedł do lekarza. Byli tam ze mną.. jak zawsze. Byli ze mną w każdym momencie. Okazało się, że mam.. - zawahał się przygryzając wnętrze policzka. Poczuł jak Harry kciukiem pociera zewnętrzną stronę jego dłoni co w jakiś magiczny spokój go uspokajało. - .. że mam depresje. - wykrztusił, choć był pewny, że po tym co widział sam domyślił się tego wszystkiego, albo chłopcy mu powiedzieli. I nie miałby im za złe gdyby to zrobili. - Dostałem leki, mnóstwo leków, sam widziałeś. - westchnął starając się uważnie dobierać każde słowo. Nie chciał powiedzieć zbyt dużo. - Tylko, że te leki wcale nie pomagały. Zabrali mnie do.. psychologa. To było straszne. Chodziłem tam dwa razy w tygodniu przez dwa miesiące. Nie chciałem tego robić, ale wszyscy uważali, że to mi pomoże. Nie pomogło. - pokręcił głową. - Wciąż miałem ataki paniki. Jednego z nich byłeś zresztą świadkiem. Nie do końca wiem skąd to się wzięło. Po prostu.. myślałem, ciągle myślałem i to sprawiało, że zaczynałem się dusić. Ale w końcu dzięki chłopakom zacząłem częściej wychodzić do ludzi, musiałem znaleźć pracę. Robiłem wszystko, żeby tylko nie myśleć. Potem pojawiła się ta kawiarnia i to tak bardzo zajmowało mój czas, że te wszystkie ataki pojawiały się rzadziej, aż w końcu zniknęły. Ostatni miałem rok temu. Wszyscy myśleli, że wreszcie udało mi się zapomnieć, zresztą ja sam tego chciałem. Wiedziałem, że tylko w ten sposób zacznę żyć, ale.. nie potrafiłem. Praca, imprezy i jedno nocne przygody sprawiały, że zapominałem, ale tylko na jakiś czas. To wciąż wracało. Jak bardzo tego nie chciałem to zawsze wracało. I kiedy już prawie pogodziłem się z myślą, że nigdy więcej Cię nie zobaczę, bo.. ja już nie chciałem Cię widzieć, pojawiłeś się. - potrząsnął głową. - I to wszystko wróciło. Nie chciałem, żebyś wracał. - ściszył głos. - Naprawdę tego nie chciałem. Nie chciałem znów czuć tego, co wtedy. Bałem się. I wciąż się boję. To mnie przerasta. Jestem tchórzem, Harry. Tym właśnie się stałem. Pieprzonym tchórzem.

- Nie. - pokręcił głową. - Nie. - powtórzył prostując się. Złapał jego dłoń w obie odwracając się przodem do niego. - Nie jesteś tchórzem, Lou. Spójrz.. powiedziałeś mi. Bo to już wszystko, prawda? - jego spojrzenie paliło, a on nie wytrzymał. Spuścił wzrok i to było jednoznaczną odpowiedzią na pytanie. - Lou.. - strach w jego głosie był aż nadto wyczuwalny. - Błagam, powiedz, że to już wszystko. 

- J-ja.. - wyjąkał.

- Chodzi o tego chłopaka?

Oczy zaszły mu łzami. Nie był w stanie spojrzeć na bruneta. Nie chodziło o żadnego chłopaka. Przecież nikogo oprócz Harry'ego nie było, ale tego nie mógł mu powiedzieć. Tak samo jak i tego, co zrobił. Nie mógł. Nie.

- Lou.. - jego błagalny ton sprawiał, że chciał zapaść się pod ziemię. Nie mógł mu powiedzieć. Harry by tego nie zniósł. - Czy powiedziałeś mi wszystko? - drżący głos sprawiał, że jego wnętrzności zaciskały się boleśnie. I nie wiedział skąd do cholery w jego mieszkaniu wzięła się Lottie. A kiedy wypowiedziała to jedno zdanie przed jego oczami pojawiły się czarne plamki skutecznie zamazując mu obraz.  

Продолжить чтение

Вам также понравится

8.3K 494 3
Prompty z One Direction : ♥ Larry ♥ Ziall ♥ Niam ♥ Ziam ♥ Brak bromanców z Harrym i Louisem, bo Larry is real i niczego innego z nimi nie jestem w...
56.1K 1.2K 14
Do I even need to say anything? *NOTE* **-The story and characters used don't belong to me all credit to the original author. I am just using his wor...
297K 4.6K 27
Okay, so I made this in like 2017 so obviously bad writing ahead. I'm in the process of rewriting some of the shit in here. Everything before the Upd...
238K 6K 13
*THIS STORY IS DISCONTINUED* namjoon and jin find their perfect baby in a small boy named jungkook