What's up, Valdez? | Leo x Re...

By calathia

85.6K 5.9K 5.6K

- Teraz przez chwilę możesz stać się półboginią, córką Aresa, na której punkcie oszalał pewien brązowowłosy c... More

I. Rozmowy o miłości w Bunkrze 9
II. Bogowie, potwory i ja
III. Serce nie sługa
IV. Złe sny, eksplozje i pojedynki
V. Córka wojny i zniszczenia
VI. Erosowi chyba odbiło
VII. Plany i komplikacje
IX. Chłopak pilnie poszukiwany
X. Miłość i inne tajemne mechanizmy
XI. Ryzyko zauroczenia
XII. Sekrety serca
XIII. Uwaga na miłość
XIV. Mały wybuch, wielkie kłopoty
XV. Zapisane w gwiazdach
XVI. Definicja uczucia
XVII. Bitwa o jeden pocałunek
XVIII. Piękno pierwszego zakochania
XIX. Odrobina romantyzmu
XX. Nadzieje i niedopowiedzenia
XXI. Noc pełna zapewnień
XXII. W oczekiwaniu na katastrofę
XXIII. Zwiastuny tarapatów

VIII. Para idealna

3.9K 275 246
By calathia

Leo

Kolumny wspierające dach Pawilonu Jadalnego odbijały echo śmiechu i głośnych rozmów. Półbogowie przechodzili między stolikami z uśmiechami na twarzach, niosąc talerze z jedzeniem, witając się ze znajomymi z innych domków i wymieniając historie z dzisiejszego dnia. Tematem roku była walka (T/I) i Percy'ego. Gadał o tym cały obóz.

Atmosfera była przyjemna i wesoła, ogień z paleniska dla bogów Olimpu oświetlał pomarańczowym blaskiem wszystko wokół. Chejron przed chwilą skończył wygłaszać przemówienie, jakieś nieistotne ogłoszenia na następny dzień. Każdy zajmował już stałe miejsce, wszyscy wyglądali na rozbawionych i wyluzowanych.

Tymczasem ja miałem wielką ochotę przywalić głową w stół. Zabierzcie stąd Harley'a i Nyssę, zanim ktokolwiek usłyszy ich wymianę zdań. Proszę.

– Wiesz już? Nyssa, przecież ci pokazuję, nie widzisz? – spytał półbóg, opierając łokcie na stole i wychylając się do przodu.

– Nie mam pojęcia, o którą ci chodzi. To jest ta w niebieskiej bluzie? – Nyssa zmrużyła oczy, wgapiając się w stolik, przy którym siedziały dzieci Aresa.

– Ta koło niej.

– Ta z prawej?

– Z tej drugiej prawej, koło tego chłopaka z dziwnymi włosami.

– Harley, wyrażaj się jaśniej.

Mój młodszy brat nie wytrzymał i trzasnął łyżką o talerz.

– Ta, która walczyła z Percy'm! – krzyknął, a ja się wzdrygnąłem. Obejrzałem się, ale nikt nie zwrócił uwagi na jego słowa.

Dziewczyna uniosła brwi i zagwizdała.

– Valdez, wysoko postawiłeś sobie poprzeczkę. Rozmawiałeś już z nią? – zapytała, kiedy planowałem do jakiego kraju przeprowadzę się po zmianie tożsamości.

– Harley – zacząłem, patrząc na niego z ironicznym uśmiechem. – Mój kochany, cudowny bracie. Przypomnij mi, dlaczego powiedziałeś Nyssie.

– Pozwoliłeś mi – zaprotestował, wskazując na mnie palcem.

– Wiesz, co to sarkazm? Sarkazm – powiedziałem, po czym westchnąłem z rezygnacją, widząc wyraz jego twarzy. – To tak jakbym kazał ci teraz krzyknąć to, co wypaplałeś Nyssie, na cały Obóz Herosów.

Harley już nabierał powietrza, a ja z przerażeniem spojrzałem na siostrę.

– To nie było na serio! – zawołała Nyssa, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.

Chłopiec zasłonił usta ręką i uśmiechnął się przepraszająco.

– O. Okej. Już wiem – odparł szybko.

Następny Connor Hood, przysięgam.

Zerknąłem błyskawicznie na (T/I). Siedziała dwa stoły dalej, obok jakiejś innej córki Aresa. Uśmiechała się szeroko, rozmawiając z siostrą. Wcale mi się nie podobała. No wcale. 

– Stary, wpadłeś – podsumowała Nyssa, unosząc do ust szklankę z wodą. – Musisz z nią pogadać, czy coś. Nie znam się, ale nie rób z siebie kretyna, dobrze?

– Porozmawiam, ale to nie jest takie łatwe. Muszę to przemyśleć – odpowiedziałem, nadal patrząc w stronę (T/I).

Córka Hefajstosa zakrztusiła się i wypluła wodę na Harley'a.

– Nyssa! Co ty wyprawiasz? – Chłopiec wziął ze stołu chusteczkę i zaczął wycierać twarz, zdenerwowany. Nie chcę wiedzieć, co myślało o nas nasze rodzeństwo, wnosząc po spojrzeniach, jakie nam rzucali.

– Harley, słyszałeś to? Powiedział, że musi to przemyśleć. Leo Valdez. Rozmowę z dziewczyną. Przemyśleć.

– Faktycznie, coś się nie zgadza – przytaknął mój brat. – Co nie zmienia faktu, że oplułaś mnie wodą.

Popatrzyłem na nich z uniesionymi brwiami.

– O co wam chodzi?

– O to, że ty nigdy nie myślisz, jeśli chodzi o podryw – wyjaśniła moja siostra, pomagając Harley'owi doprowadzić się do porządku. – Podchodzisz, rzucasz jakimś tekstem, promieniujesz pewnością siebie, a potem...

– ... dziewczyna cię wyśmiewa i żyjecie długo i szczęśliwie, ale na pewno nie razem – dokończył Harley.

Nyssa szturchnęła go w ramię.

– Ale ona cię lubi. Widzę to. Na pewno cię nie wyśmieje, tylko nie idź od razu na całość – doradziła, patrząc na mnie  z pocieszającym uśmiechem. – Poza tym, cieszę się, że przeszło ci po Kalipso.

Skinąłem głową, uśmiechając się lekko. Zajęliśmy się jedzeniem, a Harley opowiadał nam o nowych funkcjach, które chce dodać do swojego smoka. Musiałem mu tłumaczyć, że radioaktywny, zabójczy laser nie jest zbyt bezpieczną opcją.

Minuty mijały, kolacja dobiegała końca, a Chejron przypomniał nam o dzisiejszym ognisku. Ognisko jest tutaj prawie codziennie i dziwię się, że tym ludziom się to jeszcze nie znudziło. Jak zwykle nie będę mógł usiedzieć długo w jednym miejscu.

Przy wyjściu z Pawilonu Jadalnego czekałem na Harley'a i Nyssę, którzy jak zwykle strasznie się ociągali. Kiedy w końcu ich zobaczyłem, mój młodszy brat złapał Nyssę za rękę i zawrócił w drugą stronę. Rzuciłem mu pytające spojrzenie. Dziewczyna też nie wiedziała, o co chodzi.

– Zostawiamy cię samego – powiedział Harley tak głośno, że sam Zeus na Olimpie był prawdopodobnie w stanie go usłyszeć. – Powtarzam, samego. Gdybyś chciał z kimś porozmawiać albo coś. Nie będziemy przeszkadzać. Nie, Nyssa?

Córka Hefajstosa skinęła głową i uśmiechnęła się podejrzanie. Spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami i poruszając wargami przekazała jasny komunikat.

"Za tobą."

Odwróciłem się natychmiast i zobaczyłem (T/I), stojącą zaledwie kilka kroków przede mną. Żegnała się z córką Aresa, z którą rozmawiała na kolacji. Półbogini przybiła jej piątkę i odbiegła w kierunku małej grupy obozowiczów, zapewne swoich znajomych. (T/I) została sama. Wolno ruszyła za innymi, trzymając się z tyłu. Mógłbym podejść teraz. Miałem okazję. I tak zacznę gadać bez sensu, ale co tam. Myślenie chyba nigdy nie było moją mocną stroną.

Zrobię z siebie kretyna, ale chyba o to właśnie w tym wszystkim chodzi.

Mój cudowny, misterny plan nawiązania konwersacji został jednak zniszczony przez Willa Solace'a, który pojawił się w moim polu widzenia na parę sekund przed tym, jak podbiegł do (T/I) i zaczął coś mówić podniesionym głosem, żywo gestykulując. Półbogini odwróciła się do niego i patrzyła ze zmarszczonymi brwiami na chłopaka. Próbowała się chyba wtrącić, ale Will najwyraźniej wpadł w słowotok.

Co zrobił Leo Valdez? Leo Valdez podszedł bliżej, a zaraz po tym, jak usłyszał, o czym mówi Solace, wepchnął się między niego, a (T/I) z rozbrajającym uśmiechem.

– Cześć – przywitałem się, wywołując zirytowane mruknięcie Willa i pełen wdzięczności uśmiech (T/I). – Przeszkadzam?

– Tak – odparł Will, mrużąc oczy.

– Nie – odpowiedziała (T/I), w tym samym momencie. A jedno uderzenie serca potem złapała mnie delikatnie za rękę. Stanęła na palcach i nachyliła się w stronę mojego ucha. To było jak najbardziej normalne, że zakręciło mi się w głowie, nie? – Pomóż mi, bo inaczej będziemy stali tu przez tydzień, a on nie przestanie mnie ochrzaniać za tą walkę z Percy'm – wyszeptała, jednocześnie patrząc przepraszająco na Willa.

– A jakby cię dźgnął w tą rękę? Wiesz, co by się stało? Może nie zaleczyła się do końca. Odchodzę od zmysłów, martwię się o twój stan zdrowia, a ty...

– Will, wszystko było w porządku – wyjaśniła dziewczyna. – Rana zniknęła, nic mnie nie bolało. Gdyby coś było nie tak, nie wlazłabym na arenę. Logiczne.

Syn Apolla westchnął i otwierał już usta, żeby kontynuować kazanie, ale mu przerwałem. 

– Przepraszam, doktorku – zacząłem, obejmując (T/I) ramieniem. – Absolutnie nie chcę się wtrącać, jednak...

(T/I) popatrzyła na moją dłoń z niedowierzaniem.

– Nie pozwalaj sobie, dobra? – mruknęła, ale i tak się nie odsunąłem.

– Cicho, to część planu – szepnąłem. Nie była to część planu, ale nieważne. – Właśnie szukałem (T/I). Wiem, że bardzo chciałbyś z nią porozmawiać o wszystkich niezaprzeczalnie poważnych przewinieniach, jakich się dopuściła. (T/I) bardzo chciałaby cię wysłuchać, prawda?

– Oczywiście. To jedyna rzecz, jakiej potrzebuję w tej chwili.

– Niestety. Tragicznie się złożyło, że Chejron kazał mi z nią poważnie pogadać. Na osobności. Nie mówił nic, żeby przy tej rozmowie był obecny Will Solace. No to pa.

– Jeszcze nie skończyłem upomnienia...

– Napiszesz jej to na jakiejś recepcie, czy coś – zaproponowałem, zachowując poważny wyraz twarzy. – A teraz idź poszukać di Angelo. Na pewno potrzebuje fachowej pomocy lekarskiej. Będzie zachwycony.

Will nie sprawiał wrażenia zbytnio przekonanego.

– O czym niby Chejron kazał ci z nią rozmawiać, Valdez?

– Muszę przetestować nową broń dla domku Aresa – wymyśliła (T/I) na poczekaniu, pilnując, żeby się nie zaśmiać.

– Miotacz ognia Harley'a, dokładniej.

– Będę strzelać w ruchome cele, dlatego lepiej, żebyś na razie się nie zbliżał. To bardzo niebezpieczne.

Solace założył ręce na piersi i obrzucił nas powątpiewającym spojrzeniem.

– Myślę, że nie uwierzył –zauważyła (T/I), szepcząc.

– Ucieczka? – spytałem, równie cicho.

– Tylko taktyczny odwrót – zaoponowała córka Aresa.

Zanim jasnowłosy półbóg zdążył chociażby mrugnąć, pociągnąłem (T/I) za rękę w kierunku sporej grupy nastolatków, zmierzających na obozowe ognisko. Wmieszaliśmy się nieźle w tłum, krążąc pomiędzy półbogami w ekspresowym tempie. Zwolniliśmy, kiedy znaleźliśmy się z przodu. Odwróciłem głowę, szukając Willa wzrokiem.

– Nie martw się, chyba nie rzucił się za nami w pościg – stwierdziła dziewczyna, patrząc na mnie z uśmiechem. Przepięknym uśmiechem. – Wielkie dzięki, tak w ogóle.

– Nie ma sprawy – odparłem, unikając jej spojrzenia. Miałem wrażenie, że jak na nią popatrzę, to znowu zapalą mi się włosy. – I tak serio chciałem się z tobą zobaczyć.

– Chejron ci kazał? – spytała żartobliwie, przyspieszając lekko kroku, kiedy inni zaczęli nas wyprzedzać.

– Chejron chce wiedzieć, jak się czujesz – powiedziałem, a ona zerknęła na mnie, nadal się uśmiechając.

– Przekaż Chejronowi, że całkiem dobrze. Myślę, że nawet świetnie. I możesz mu też wspomnieć, że bardzo dziękuję pewnemu synowi Hefajstosa, za wszystko. Chyba będzie wiedział, o kogo chodzi.

– Najprawdopodobniej tak. Chociaż nie do końca jestem pewien, za co...

– Daj spokój, Leo – westchnęła (T/I), nagle się zatrzymując i stając nieruchomo zaraz przede mną. Obozowicze omijali nas, nie zwracając na nasze osoby większej uwagi. – Will powiedział mi, kiedy wyszedłeś.

Uniosłem brwi do góry, czekając aż wyjaśni, o co jej chodzi.

– Zostałeś wtedy ze mną. Siedziałeś przy mnie całą noc – przypomniała, zakładając kosmyk włosów za ucho. – Nie musiałeś, ale jednak sobie nie poszedłeś.

– Nie mógłbym, za bardzo się martwiłem – wyznałem, po czym momentalnie się zaczerwieniłem. Nie powinienem teraz zaczynać rozmowy o uczuciach.

(T/I) chyba wyczuła moje zdenerwowanie, bo odwróciła się i ruszyła do przodu. Chwilę później znalazłem się przy jej boku. Szliśmy przez chwilę w milczeniu.

Słońce chowało się za chmurami. Dzień powoli przeistaczał się w noc. Wiatr poruszał ostrożnie gałęziami drzew otaczających Obóz Herosów. Z daleka słychać było rozbawione głosy półbogów, kiedy słup pomarańczowych płomyków wystrzelił z wcześniej przygotowanego paleniska.

– Mam nadzieję, że nie mówiłam nic kompromitującego przez sen – wypaliła nagle (T/I), przerywając panującą między nami ciszę.

– Powiedziałaś, że mnie kochasz i nigdy nie spotkałaś wspanialszego chłopaka ode mnie.

– Valdez, poważnie? – zapytała, przymykając oczy z udawaną irytacją.

– Nie.

(T/I) pokręciła głową, śmiejąc się cicho pod nosem. Obozowicze zgromadzili się wokół ogniska, na drewnianych ławkach. Dostrzegłem Percy'ego w centrum całego zbiorowiska, zaraz obok niego była Annabeth. Piper siedziała blisko Jasona, przytulając się do niego. Zatrzymaliśmy się z (T/I) w bezpiecznej odległości.

– Będzie bardzo niezręcznie, jeśli teraz tam podejdziemy – zauważyła półbogini, po czym zacisnęła wargi w wąską kreskę, przesuwając wzrokiem po kilku innych zakochanych obozowych parach.

– Wcale nie, na pewno będzie super.

Córka Aresa rzuciła mi powątpiewające spojrzenie.

– Nie wycofamy się już. Przynajmniej ty, Piper chyba cię zobaczyła – powiedziałem, wskazując głową na ciemnowłosą dziewczynę, która patrzyła w naszym kierunku i zaczęła machać ręką na przywitanie.

– (T/I)! – krzyknęła z radością. Jej głos poniósł się przez całą planetę ziemską. – Chodź! I przyprowadź tu Valdeza!

– Rzeczywiście nie mamy wyjścia – stwierdziła (T/I), wzdychając teatralnie. Wzruszyłem ramionami. Wznowiliśmy marsz, a dziewczyna popatrzyła na mnie po chwili z dziwnym błyskiem w oku.

– Wyglądam olśniewająco, ale nie musisz się gapić, (T/N).

– Zastanawiałam się nad czymś – przyznała, uśmiechając się półgębkiem.

– Na pewno zaraz wyjawisz mi nad czym.

– Gdzie zgubiłeś te wszystkie wielbicielki, o których mówiłeś? Te, które rzucają ci się na szyję? – spytała, mrugając do mnie z uśmiechem.

Jak. Się. Oddycha.

– Onieśmielam je swoją...

– Na pewno nie inteligencją - wtrąciła (T/I). Szturchnąłem ją w ramię.

– Bardzo zabawne, (T/N). Bardzo. – Przewróciłem oczami, widząc jej minę. – Czemu nagle postanowiłaś pytać mnie o życie prywatne?

– To ty się przechwalasz ilością adoratorek – powiedziała, patrząc mi w oczy. – Po prostu jestem ciekawa.

– Piper szuka mi dziewczyny. Jeśli chcesz, możesz się do niej zgłosić. – Uśmiechnąłem się krzywo, odwracając głowę.

– Obawiam się, że nie jestem zainteresowana – odparła, krzyżując ręce na piersi.

Ałć.

– Jeszcze zobaczymy – zapowiedziałem. Ująłem jej dłoń w swoją i pociągnąłem w stronę Piper i Jasona. Od ławki, na której siedzieli moi przyjaciele dzieliło nas parę kroków. Z przerażeniem dostrzegłem Harley'a i Nyssę, siedzących nieopodal. Próbowałem wysłać mojemu bratu jakiś niemy sygnał, żeby się nie odzywał. Chyba załapał, bo tylko dziwnie się na nas popatrzył i pokazał mi obie dłonie z kciukami uniesionymi do góry. Nyssa uśmiechnęła się lekko. Wszyscy gapili się na (T/I) z szeroko otwartymi oczami. Narobiła niezłego zamieszania tą walką z synem Posejdona. Koło Piper siedział Nico di Angelo, którego wyraz twarzy mówił, że nie ma pojęcia, co tu w ogóle robi.

– Cześć, Nico! - przywitała się (T/I), a półbóg z mniejszą niechęcią niż zazwyczaj jej odpowiedział. – Mógłbyś powiedzieć swojemu chłopakowi, żeby więcej na mnie nie krzyczał? Byłabym wdzięczna.

– Radź sobie z Willem sama, nie mam nic do gadania – odparł syn Hadesa, opierając blady policzek na ręce oplecionej czarnym, skórzanym rzemykiem. Popatrzył na mnie, a potem na (T/I). – I to nie jest najlepszy pomysł. Jak się zaprzyjaźnicie, to ja się wyprowadzam i szukam innego obozu.

– Niby dlaczego, Księżniczko Ciemności? – spytałem, wytrzymując jego mordercze spojrzenie.

– Nie nazywaj mnie tak – warknął di Angelo. – Razem rozwalicie cały kontynent. I proszę koło mnie nie siadać. Za dużo mówicie. Oboje.

– Masz milczeć, (T/I) – podsumowałem, a McLean wreszcie zdążyła zauważyć nasze przybycie.

– No nareszcie, ile można się wlec – odezwała się córka Afrodyty. – Nico, przesuń tyłek. Nie mają gdzie siedzieć.

Syn Hadesa uniósł oczy ku niebu z irytacją i przesunął się kawałek. Po jego lewej stronie siedziała Katie z Domku Demeter. Nico robił wszystko, żeby przypadkiem jej nie dotknąć, ale nie było to zbytnio możliwe w tym ścisku.

– Tu ledwo zmieści się jedna osoba – zaprotestowała (T/I). – Valdez, siadaj. Znajdę sobie...

– O nie, nie. Chciałam z tobą pogadać. Zostajesz – postanowiła Piper.

– Możesz mi usiąść na kolanach – zaproponowałem od niechcenia, puszczając do niej oczko. (T/I) uniosła brwi.

– Chyba sobie żartujesz, Leo.

Uznałem, że nie będę się z nią kłócić, bo to i tak nie ma sensu.

Więc po prostu usiadłem sobie na ławce, złapałem (T/I) za dłoń i pociągnąłem do tyłu. Straciła równowagę i wylądowała mi na kolanach. Jej twarz była zaraz przy mojej twarzy.

– Będę rzygać! – oznajmił Nico, a Katie Gardner spojrzała na niego, jakby postradał zmysły.

– Zabiję cię, Valdez – powiedziała (T/I), próbując się odsunąć.

Natomiast Harley doznawał prawdopodobnie zatrzymania akcji serca. W najlepszym wypadku palpitacji.

W sumie ja też w tym momencie miałem coś podobnego do zawału. Prawie się podpaliłem.

Minęło parę sekund, ale ja czułem, jakby trwały wieczność. A potem zwolniło się miejsce między Percy'm i Jasonem. (T/I) obdarzyła mnie krótkim spojrzeniem.

– Do zobaczenia, Leo. – Wstała szybko i obejrzała się przez ramię. Odeszła i usiadła między półbogami. Piper walnęła Jasona, żeby zamienili się miejscami. Teraz dziewczyna siedziała koło (T/I), a jej chłopak obok mnie. Córka Aresa zaczęła rozmawiać z Percy'm i Piper. Wkrótce dołączyła do nich Annabeth. Jason odwrócił głowę w moją stronę.

– Co jest na rzeczy, Valdez? – zadał mi pytanie, którego się obawiałem.

– Nie mam pojęcia, o co ci chodzi – odpowiedziałem szybko.

– Nieważne, i tak wiem. Powinieneś powiedzieć Piper – doradził, uśmiechając się tajemniczo.

– Nie mam najmniejszego zamiaru.

– Zrobisz tak, jak będziesz uważał. – Jason poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu. – W razie czego wiesz, że możesz ze mną pogadać, stary.

– Jasne.

Byłem zajęty patrzeniem na (T/I), więc zauważyłem obecność Hoodów dopiero, kiedy Connor głośno odchrząknął. Popatrzyłem na nich z dezorientacją. Bracia wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Travis wręczył mi starannie zaklejoną, czerwoną kopertę. Zerknąłem na nią podejrzliwie.

– Masz tam wszystko, co potrzebne. A my mamy nadzieję, że dasz radę się wyrobić na jutro. O dwudziestej, pod Domkiem Hermesa. Nie zapomnij o najważniejszym – powiedział Connor, wskazując ruchem ręki na kopertę.

Skinąłem lekko głową. Synowie boga złodziei zniknęli tak szybko, jak się pojawili.

Drew Tanaka siedziała po drugiej stronie ogniska. Buchający ogień oddzielał nas płonącą zasłoną. Jej spojrzenie ciskało gromy, ostrzejsze i bardziej nienawistne niż te pana piorunów.

Continue Reading

You'll Also Like

72.7K 2.5K 43
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
48.8K 5.4K 47
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
11K 543 18
Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdziały będą oznaczone ! BRAK scen 18+, mogą...
198K 4K 19
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...