Pineapple

De kasieczna16

51.9K 4.1K 3.3K

Bez względu na to, jak trudną ma się za sobą przeszłość, zawsze można zacząć od nowa. Ale co jeśli przeszłoś... Mai multe

Prolog
1.
2.
3.
4.
5.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
Epilog

6.

1.7K 153 121
De kasieczna16

Drżącymi dłońmi zamknął mieszkanie. Nie był pewny tego co właśnie chciał zrobić, ale nie mógł już znieść myśli, że Niall był na niego zły. Brakowało mu blondyna. Jego głupich żartów, śmiechu, a nawet wyjadania wszystkich rzeczy z lodówki. Tym razem również wybrał spacer. Lato chyba zawitało do Anglii już w maju, bo żar lał się z nieba. Nie pamiętał w którym roku było tu tak ciepło. Chyba to po prostu jeszcze nigdy się nie zdarzyło. 

Szedł powoli z dłońmi wciśniętymi w kieszenie swoich tradycyjnie ciasnych spodni. Tym razem jednak obserwował przechodniów. Londyn zawsze tętnił życiem dlatego nie dziwił go fakt, że praktycznie wszyscy gdzieś biegli, gdzieś się spieszyli nie zważając na nic i na nikogo. To zabawne, że zazwyczaj był taki sam. Nigdy nie chciał stać się jedną z osób dla których najważniejsza była praca, zarabianie pieniędzy i nic po za tym. Jakim więc cudem jego życie składało się tylko z tego? Jasne, nie to było dla niego najważniejsze, ale od kilku lat żył właśnie w ten sposób. Żył pracą, bezsensownymi imprezami na których wypijał zbyt dużo alkoholu, a potem pieprzył się z kompletnie przypadkowymi facetami. 

Gdzie stabilizacja o której marzył? Gdzie rodzina? Nawet jego własną w ostatnim czasie zaniedbał. Obiecał, że przynajmniej raz w tygodniu będzie odwiedzał swoje rodzeństwo, Jay i Dan'a tymczasem ostatni raz był tam jakiś miesiąc temu. Przez to również miał wyrzuty sumienia szczególnie, że jego mama ostatnio zaprosiła go na obiad na który oczywiście nie poszedł. Musiał to naprawić dlatego odnotował w głowie by na dniach pojawił się w swoim rodzinnym domu. Może nawet kupi siostrom jakieś prezenty? Tak to zdecydowanie był dobry pomysł. Musiał tylko wyskoczyć na jakieś zakupy.

Nim się obejrzał dotarł do kawiarni. Odetchnął głęboko wchodząc do środka. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to Eleanor, która stała za ladą wpatrując się w niego z uniesionymi brwiami. No tak, przecież jeszcze wczoraj mówił jej, że w najbliższym czasie się tutaj nie pokaże. 

- Cześć. - przywitał się podchodząc bliżej. - Niall na zapleczu? - spytał, chociaż to było jedyne miejsce w którym mógł go znaleźć. No chyba, że chłopak w ogóle nie przyszedł do pracy, ale to było chyba niemożliwe. Brunetka kiwnęła głową nie mając nawet czasu by wymienić z nim kilka słów, bo do kawiarni wszedł kolejny klient, więc nie chcąc tracić czasu ruszył do drzwi oddzielających go od blondyna. Za nim wszedł do środka po raz kolejny wziął głębszy oddech. Blondyn stał odwrócony do niego plecami wypakowując herbaty z kartonów. Prawdopodobnie niedawno była dostawa. - Cześć. - odezwał się cicho nieco zachrypniętym głosem. Chłopak zastygł z ręką w powietrzu, ale to trwało zaledwie kilka sekund po których kontynuował swoją pracę. Widocznie miał zamiar udawać, że wcale go nie usłyszał. - Niall, proszę, porozmawiaj ze mną. - poprosił robiąc krok w jego stronę.

- Nie mam o czym. - odparł w dalszym ciągu nie przerywając czynności, którą wykonywał. Westchnął cicho kręcąc głową. Nie miał zamiaru tak łatwo odpuszczać. 

- Ja naprawdę nie wiedziałem. - jęknął. 

- Nie obchodzi mnie to. - uciął. Był naprawdę zły. A może bardziej zawiedziony? To chyba było jeszcze gorsze.

- Gdybyś tylko powiedział.. 

- Gdybyś starał się dostrzec więcej niż czubek własnego nosa sam byś się domyślił! - krzyknął przerywając mu i po raz pierwszy odwracając się w jego stronę. Miał racje. Tak pewnie by było. - Przez te wszystkie lata starałem się jak tylko mogłem, żebyś wyszedł z tego gówna, a Ty.. - prychnął kręcąc głową. - Ty po prostu wskoczyłeś do łóżka dziewczynie, którą kocham! 

Huk szkła rozbijającego się o podłogę słychać było prawdopodobnie trzy dzielnice dalej. Obaj automatycznie odwrócili głowy w tamtą stronę. 

Nie. Tylko nie to. 

Eleanor stała kilka metrów od nich. Pod jej stopami leżała roztrzaskana na milion części filiżanka, a ona sama spoglądała niedowierzająco to na niego to na Nialla. Nie mogło być gorzej. 

- Niall.. - jęknęła, ale on wpatrywał się w swoje stopy wyglądając przy tym jak skrzywdzone i zagubione dziecko. I pewnie tak właśnie było. 

Brunetka spojrzała na niego błagalnie, ale był chyba w zbyt dużym szoku, żeby móc myśleć racjonalnie. Nie tak to sobie wyobrażał. Dziewczyna podeszła do blondyna zaciskając dłoń na jego ramieniu. Mimo to chłopak nie odważył się na nią spojrzeć, a on czując się jak piąte koło u wozu stwierdził, że lepiej będzie jeśli już pójdzie. Może to właśnie był czas by ta dwójka wszystko sobie wyjaśniła.  

- Zostawię was samych. - wykrztusił zerkając na Eleanor, która wyglądała na trochę przerażoną całą sytuacją. Nie dziwił się. Sam był przerażony. Wyszedł nie wiedząc czy powinien zostać i pomóc Luke'owi obsługiwać klientów, ale w kawiarni było tylko kilka osób. Miał nadzieje, że sobie poradzi. 

Ruszył więc do mieszkania wściekły, że zupełnie nic nie udało mu się wyjaśnić, a może i wszystko jeszcze bardziej skomplikował. Zdał sobie sprawę, że to jednak był zły pomysł, a przede wszystkim złe miejsce. Nie powinien przychodzić do kawiarni wiedząc, że Eleanor miała poranną zmianę. Ale czy to w ogóle jeszcze go dziwiło? W ostatnim czasie wszystkie decyzje jakie podejmował były tragiczne w skutkach. Może nie powinien nawet odwiedzać swojej rodziny bo i tam prawdopodobnie mógłby coś spieprzyć? 

Po dotarciu do mieszkania wiedział, że plany jakie snuł jeszcze godzinę temu i tak nie dojdą do skutku. Nie miał sił na żadne zakupy a tym bardziej na stawienie czoła swojej rodzinie. Nie dziś. Dziś miał ochotę się upić i zdawał sobie sprawę, że ten pomysł był tak beznadziejny jak on sam. Dzwonek telefonu przerwał jego marsz po butelkę zbyt drogiej whisky. Zmarszczył brwi. Nie znał tego numeru. Zwykle nie odbierał telefonów od nieznanych numerów, ale tym razem nie wiedząc czemu to zrobił. Wtedy jeszcze nie wiedział, że podjął kolejną złą decyzję. I mógł się tylko zastanawiać czy będzie tak samo tragiczna w skutkach jak te poprzednie. 

- Louis? - usłyszał po drugiej stronie. 

Skądś kojarzył ten głos, ale skąd? Nie miał pojęcia. 

- Tak? - odparł pytająco. - Kto mówi?

- Tu Kendall.

Ke.. co?!

Nie.

Po prostu kurwa nie.

Dlaczego? Dlaczego ona?

- Mam nadzieje, że pamiętasz? - spytała, ale on nawet nie zdążył odpowiedzieć bo mówiła dalej. - Jestem dziewczyną Harry'ego.. 

- Tak, tak. - przerwał jej. - Pamiętam.

- Słuchaj.. ostatnio rozmawialiśmy o wypadzie do klubu i tak się zastanawiam czy miałbyś dziś trochę czasu? Wiesz, robię babski wieczór, a Harry raczej nie jest dziewczyną, sam rozumiesz.. - zaśmiała się. 

W tle słyszał niewyraźny, ale oburzony głos bruneta przez co jego serce ścisnęło się boleśnie. Nie miał ochoty wyjść do klubu. A już na pewno nie z nim. 

- Ee.. - zmieszał się. - Dzisiaj.. ja.. ee, n-nie bardzo mam czas i..

- Proszę, Louis! Naprawdę nie mam co z nim zrobić. Jesteś jedyną osobą, która mogłaby się nim zająć w tym czasie. Proszę, proszę, zgódź się. - błagała. 

Chryste. Co miał zrobić? Rozłączyć się, a później utopić swój telefon? Albo siebie samego? Przetarł twarz oddychając głęboko. 

- Dobrze. - odparł wreszcie sam nie wierząc w to co właśnie powiedział.

- Świetnie! - ucieszyła się. - Naprawdę bardzo Ci dziękuję, a jeśli chodzi o miejsce to wiesz gdzie znajduje się The Glory?

- T-tak. - zająknął się. Doskonale wiedział gdzie znajduje się ten klub. W końcu to był klub.. gejowski. Dlaczego wybrała właśnie ten? A może to Harry go wybrał? Po co? Zupełnie nic z tego nie rozumiał.

- A więc spotkacie się tam o dwudziestej, czy to okej? - upewniła się. 

Po tym jak przytaknął choć miał ochotę wykrzyczeć jej, że nic nie jest okej i żeby wszyscy dali mu spokój, pożegnał się i rozłączył opadając z powrotem na kanapę. W co on właśnie się wpieprzył? 

Na piętnaście minut przed wyjściem naprawdę spanikował. Chodził po całym mieszkaniu zastanawiając się co on najlepszego wyprawia i dlaczego do cholery zgodził się na to wszystko. Jego mózg znów gdzieś przepadł. Miał iść do klubu ze swoim byłym chłopakiem, jego wielką miłością. W dodatku do klubu gejowskiego. I to wszystko zaplanowała dziewczyna jego byłego. Lepiej być nie mogło, prawda? Po raz setny już stanął przed lustrem przyglądając się sobie. Wyglądał okropnie. W jego mniemaniu. W rzeczywistości pewnie nie było tak źle. Czarne rurki jak zwykle podkreślały jego tyłek, który był nieco mniejszy niż kiedyś. Wszystko przez to, że schudł. Granatowa koszula z białym kołnierzykiem również wyglądała całkiem nieźle. Tylko jego włosy nie chciały ułożyć się tak jak powinny. Jedynym plusem w tym wszystkim mógłby być fakt, że miał ogromną ochotę się napić. Mógłby być, ale nie był. Wolał nie myśleć o tym co jest w stanie zrobić po alkoholu. Pozostawało mu tylko modlić się, by zachował jakiekolwiek resztki rozumu.

Pod The Glory dotarł oczywiście spóźniony, ale ku jego zdziwieniu Harry'ego jeszcze nie było. A przecież on nigdy się nie spóźniał. To on był w tym mistrzem. Właściwie mógł czekać na niego w środku i już miał pójść to sprawdzić, ale wtedy zobaczył podjeżdżającego pod klub ubera, a potem wychodzącego z niego bruneta. Miał na sobie czarne rurki i niebieską koszulę w dziwne wzorki. Zrobiło mu się gorąco kiedy zobaczył, że trzy górne guziki są rozpięte. Co to był za zwyczaj do cholery? Przez to albo dzięki temu mógł zobaczyć coś co było wytatuowane nad jego piersiami. Prawdopodobnie były to ptaki. A przynajmniej tak wyglądały. 

- Cześć. - przywitał się zatrzymując zbyt blisko jak na jego gust.

- Hej. - posłał mu mały ledwo zauważalny uśmiech.

- Posłuchaj.. nie miałem pojęcia, że Kendall do Ciebie zadzwoni. - wyjaśnił. - Zabrała mi telefon i spisała numer, więc.. jeśli chcesz to możesz wrócić do domu. 

To byłoby niegrzeczne, pomyślał. Oh, przecież był chujem. Mógł to zrobić.

- Skoro już tu jestem.. to byłoby bez sensu. Chodźmy. - wskazał na drzwi przepuszczając go jako pierwszego. Pieprzony dżentelmen.

Zamówili po drinku zajmując miejsce przy jednym ze stolików. Już na wejściu zauważył, że klub był pełny przystojnych chłopaków. Był pewny, że bez problemu znalazłby kogoś dla siebie, ale przecież nie był sam. Zerknął na siedzącego na przeciwko bruneta. W przeciwieństwie do niego Harry powoli popijał swojego drinka. On natomiast wypił już prawie całego. Siedzieli w ciszy z udawanym zainteresowaniem wpatrując się w tłum roztańczonych i prawdopodobnie spoconych mężczyzn. Rozmowa zupełnie się nie kleiła dlatego postanowił pójść zamówić kolejne dwa drinki. Oczywiście ten drugi przeznaczony był dla jego towarzysza, chociaż był pewny, że wypiłby go szybciej niż chłopak skończy sączyć tego pierwszego. 

- Chyba komuś się spodobałeś. - odezwał się. 

- Co? - zerknął na niego zdezorientowany. 

Dopiero kiedy brunet z nieodgadnionym wyrazem twarzy nieznacznie kiwnął głową w jednym kierunku zdał sobie sprawę, że faktycznie przygląda mu się jakiś chłopak. Mógł być w jego wieku i właściwie był całkiem przystojny przez co na dłużej zawiesił na nim swój wzrok. Nie uśmiechnął się jednak. Właściwie nie zrobił nic, a po kilku sekundach odwrócił wzrok. Może i był przystojny i z pewnością umięśniony, ale w żaden sposób nie mógł się równać z Harrym, który zresztą przyglądał mu się uważnie. 

- Podoba Ci się?

- Czemu pytasz? - uniósł brwi.

- Po prostu. - wzruszył ramionami. - Idź do niego. - dodał po kilku długich sekundach.

- Co? - czy przypadkiem się nie przesłyszał?

- Przecież nie musisz tu ze mną siedzieć. - oznajmił. - Jeśli masz ochotę to po prostu idź.

Okej? Tego się nie spodziewał. Te słowa sprawiły, że ponownie spojrzał na w dalszym ciągu wpatrującego się w niego chłopaka, ale w końcu spuścił wzrok upijając kilka łyków zbyt szybko kończącego się drinka.

- Może później. - odparł i nie wiedział czy tylko mu się zdawało czy Harry naprawdę uniósł delikatnie kąciki ust. Odchrząknął. - Więc.. jak właściwie poznałeś Kendall? - to było pierwsze pytanie jakie wpadło mu do głowy. Skoro już tu był i w najbliższym czasie nie mógł uciec to przecież nie będzie siedział cicho, prawda? Choć tak z pewnością byłoby lepiej. Łatwiej.

- Zupełnie przypadkiem. To było.. - zamyślił się. - .. prawdopodobnie na jakiejś imprezie charytatywnej. - poinformował. Nie zdziwił się, bo to było bardzo w stylu Harry'ego. Od zawsze uwielbiał pomagać. W każdy sposób.

- Długo jesteście razem? - ciągnął nie wiedząc po co. Szczerze mówiąc to zupełnie go nie interesowało. Pytał z grzeczności. I dla podtrzymania jakiegokolwiek tematu. 

- Prawie dwa lata. - oznajmił.

- To.. to całkiem długo.

Właściwie to dokładnie tyle ile byli razem. Dwa lata bez dwóch tygodni. Zerknął na swojego drinka, który już się kończył dlatego to był idealny pretekst by na chwilę odejść od stolika. Mógł w tym czasie wziąć kilka głębszych oddechów, ale z opanowaniem swojego bijącego w szalonym tempie serca nie było tak łatwo. Z kolejnymi trzema drinkami język trochę mu się rozwiązał. Już nie był tak bardzo spięty. Alkohol widocznie zaczynał działać. Nawet przesiadł się na drugą stronę stolika, by nie musieć przekrzykiwać coraz to głośniejszej muzyki. Ale chyba przesadził, bo ich kolana niemal stykały się ze sobą. 

- Wciąż zbyt dużo pijesz, wiesz?

- Wiem. - przytaknął i pociągając łyk ze swojej szklanki. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Szczególnie przy lekach, które wciąż brał. Właściwie to w ogóle nie powinien pić. 

- Dobrze, że przynajmniej zdajesz sobie z tego sprawę. - parsknął. Czytał mu w myślach? - Tak właściwie.. nawet nie zapytałem czy Ty masz kogoś? - zainteresował się.

- Nie. - pokręcił głową. - Jeszcze nie doszedłem do siebie po poprzednim związku. - dopiero w momencie, kiedy te słowa wypłynęły z jego ust zdał sobie sprawę co tak właściwie powiedział. Przestraszył się, ale przecież.. Harry nie wiedział, że po nim nie było nikogo, prawda? Nie mógł się domyślić. 

- Jaki on był? - spytał dopijając swojego drinka. Chyba zauważył jego pytające spojrzenie, bo od razu dopowiedział. - Ten chłopak. Jaki był? 

- Był.. - ugryzł się w język. Właśnie chciał powiedzieć, że był zupełnie taki jak on. Bo to do kurwy był on. Ale tego nie musiał wiedzieć. - Był wyjątkowy. - oznajmił ściszonym głosem. Spuścił wzrok nie potrafiąc dłużej patrzeć w zielone tęczówki.

- Wciąż go kochasz? - usłyszał.

Zmroziły go te trzy słowa. Miał wrażenie, że wytrzeźwiał w przeciągu jednej sekundy dlatego zaciskając powieki do końca dopił swojego drinka sięgając po kolejnego. Zamawiali już na zaś, by nie musieć co chwilę biegać do baru i z powrotem. Powoli przeniósł wzrok na bruneta, który jednak spojrzenie wbijał w blat małego stolika. Doskonale znał odpowiedź na to pytanie i mimo, że Harry nie wiedział o kim mowa to nie chciało przejść mu przez usta. Dopiero kiedy chłopak skrzyżował z nim spojrzenie kiwnął niepewnie głową i przez chwilę widział chyba w jego oczach coś na kształt.. ciężko było stwierdzić. Zawód? Ból? A może to było coś zupełnie innego. W końcu wypity alkohol mógł dawać się we znaki, choć teraz zupełnie go nie odczuwał. Zmieniło się to jednak po trzech? Czterech? Pięciu? drinkach. Stracił już rachubę w każdym bądź razie zapomniał, że obok siedzi Harry. Zapomniał i rozmawiał z nim tak jakby między nimi nigdy nic nie było. I mógłby w to nawet uwierzyć gdyby nie poruszyli właśnie tego tematu. 

- To już cztery lata, co? - westchnął odwracając się w jego stronę. 

Oparł głowę o oparcie małej kanapy na której oboje siedzieli. 

- Mhm. - mruknął błądząc wzrokiem po suficie rozbłyskującym na wszystkie kolory tęczy.

- Dużo się zmieniło. - ciągnął.

- Mhm. - przytaknął wciąż nie odrywając wzroku od sufitu.

- Powiesz coś? - parsknął. 

Wreszcie odwrócił głowę w bok starając się skupić swój wzrok tylko na twarzy chłopaka. Przez alkohol który wypił to zadanie wcale nie należało to najłatwiejszych, ale wreszcie mu się udało.

- Co mam powiedzieć? - wymamrotał. - Byliśmy razem, a potem wyjechałeś. Koniec historii. - wzruszył ramionami. Wszystko było takie proste przez buzujący w żyłach alkohol. Dlaczego nie mogło tak być zawsze? Łatwo, lekko i przyjemnie. Czy to tak wiele?

- To dość.. krótka historia. - zmarszczył brwi. - Było i się skończyło, właśnie tak to wspominasz?

- Dlaczego do tego wracasz? - wywrócił oczami. - Jestem pijany, mogę powiedzieć wszystko i to nie koniecznie będzie prawdą. - westchnął.

- Nie odpowiedziałeś. - zauważył. Ten to był spostrzegawczy. Jak ślepy na pasach.

- Nawet nie pamiętam o co pytałeś. - prychnął. - Widzisz? Jestem pijany.

- Szybko zapomniałeś o tym, co nas łączyło?

- To nie było to pytanie. - zmrużył oczy oskarżycielsko wskazując na niego palcem.

- Przecież nie pamiętasz pytania.

- Właśnie mi się przypomniało. - wzruszył ramionami.

- Więc? - dopytywał. - Jak brzmi odpowiedź?

- O czym teraz mówisz?

- Louis! - uniósł głos.

- Nie. - pokręcił głową.

- Co nie? - westchnął przecierając dłonią zmęczoną twarz.

- Odpowiedź na Twoje pytanie brzmi: nie. - wyjaśnił.

- Które pytanie, Louis? - chyba powoli tracił do niego cierpliwość.

- Oba. - odparł po chwili ciszy. Ciszy jaka mogła panować w pełnym klubie z dudniącą w głośnikach muzyką.

- Więc.. nie zapomniałeś? - spytał niepewnie.

- A Ty? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Ten drink, którego wciąż sączył z pewnością nie pomagał skupić mu się na tym o czym rozmawiali. Ale może to i lepiej. 

- Pierwszy spytałem.

- Pierwszy spytałem. - przedrzeźnił go. - Ile Ty masz lat? - parsknął.

- Wciąż mniej niż Ty. - wywrócił oczami. - Odpowiesz?

- Nie.

- Wciąż jesteś taki irytujący. - jęknął.

- Przecież odpowiedziałem. - wybełkotał.

- Powiedziałeś, że nie. - zmrużył oczy zastanawiając się nad czymś intensywnie. - Nie zapomniałeś? 

- Nie szybko. - uśmiechnął się głupio na co Harry bezsilnie pokręcił głową wbijając wzrok w koszulę opinającą jego tors. 

- Schudłeś. - zauważył łapiąc materiał w dwa palce. Brawo Harold. Ameryka odkryta.

- A Ty przytyłeś. - odparł.

- Nie jestem gruby. - mruknął obrażonym tonem.

- Nie powiedziałem, że jesteś. - przechylił głowę na jedno ramię przyglądając mu się nieco uważniej. A przynajmniej starając się to zrobić. 

- Ale zasugerowałeś.

- Dlaczego wy.. wytatu.. wy-ta-tu-o-wa-łeś sobie jakieś ptaki? - zapytał wskazując na oba jego obojczyki, a potem palcem delikatnie odchylił materiał jego koszuli chcąc się im dokładniej przyjrzeć.

- To jaskółki. - wyjaśnił parskając śmiechem. - Po za tym jak możesz pytać dlaczego skoro sam masz wytatuowanego ptaka? - kiwnął głową w stronę odsłoniętego przedramienia na którym faktycznie miał taki tatuaż. Prawie o tym zapomniał. - Co oznacza?

- Symbolizuje pokój, świętość i duszę. - wyjaśnił starając się nie seplenić zbyt mocno. - Wiesz.. w mitologii ptak był symbolem mądrości. Co prawda to była sowa, a moje ptaszysko jej raczej nie przypomina, ale sowa też w końcu ptakiem jest, prawda? No i było jeszcze Średniowiecze.. chyba to było Średniowiecze.. - zmarszczył brwi. - .. w każdym bądź razie ptak symbolizował nieograniczoną wolność, a ja przecież zawsze chciałem być wolny. I jeszcze symbol ojczyzny. Kocham Anglię, wiesz? Ty chyba też skoro tu wróciłeś. Ale to też symbol próżności, pychy, zagadki.. - mógłby tak wymieniać w nieskończoność, ale w końcu postanowił skończyć. Już nawet nie pamiętał o czym mówił na początku. Ani w środku.

- Serio? - brunet wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami.

- Nah, po prostu mi się podobał. - wzruszył ramionami sięgając po swojego drinka. 

I wtedy usłyszał śmiech. Głośny i piękny śmiech przez co zapomniał po co tak właściwie wyciągnął rękę w kierunku stolika i znów oparł się przenosząc wzrok na wciąż śmiejącego się Harry'ego. To był piękny widok. Zielone tęczówki błyszczały w milionie tańczących w okół światełek, a malinowe wargi rozciągnięte były w tak szerokim uśmiechu, że bał się aby przypadkiem nie popękały. I jeszcze ten uroczy dołeczek w policzku, który już chyba zawsze będzie wywoływał uśmiech na jego twarzy. Dokładnie tak jak teraz. 

Continuă lectura

O să-ți placă și

8.3K 494 3
Prompty z One Direction : ♥ Larry ♥ Ziall ♥ Niam ♥ Ziam ♥ Brak bromanców z Harrym i Louisem, bo Larry is real i niczego innego z nimi nie jestem w...
869K 19.8K 29
its the 4th year in hogwarts and Harry finds himself atracted to a perticular blond slytherin.
18.5K 100 10
Olivia lives in a boarding school with her loving boyfriend Clyde. They are a loving couple but she turns out to be a brat. Her boyfriend uses domest...
19.6K 797 23
-SHORT FANFICTION- Lee Jihoon hasn't been treating his girl right, this is his karma. editing