Walka

By Vera-18

128K 10.9K 3.1K

Pomyłkowe aresztowanie w domu, szybki proces kara nieubłagana. To wszystko spotkało 21-letnią amerykankę. Poc... More

Prolog. Red Killer
1. Rodzinne spotkanie
2. Niespodziewany gość
3. Jestem niewinna
4. To nie byłam ja!
6. Nowy dom
7. Konflikty
8. Rutyna
9. Wszystko się wali
10. Nostalgia
11. Mam dość
12. A może by to tak zakończyć?
13. Nowa
14. Więzienna dziara
15. Dołek
16. Złe decyzje
17. Jest coraz gorzej
18. Cichy zabójca
19. Nałóg
20. Konsekwencje
21. Inwigilacja
22. Bunt pełną parą
Ważny Komunikat
23. Komplikacje
24. Kontrola
Dziękuję!
25. Gotowa?
26. Jestem w dupie
27. Z deszczu pod rynnę
28. To nie moja bajka
29. Co ja wyprawiam?
30. Wszystko się zmienia
31. Pułapka samotności
32. Konsekwencje czynów
Krótkie info
33. Magia wspomnień
34. Powrót do przeszłości
35. Cześć, przyszłam cię zabić
36. Wątpliwości w świecie śmierci
37. Bez skrupułów
38. Szczerość to podstawa
39. Zdrada boli najbardziej
40. Taniec na grobie śmierci
Epilog. Koniec jest początkiem
Podziękowania

5. Rozprawa

3.9K 367 167
By Vera-18

Nie umiem wam czegoś nie wstawić w poniedziałkowe poranki.

Trzy dni od spotkania z adwokatem do rozprawy były jednocześnie najkrótszym i najdłuższym czasem w moim życiu. Gdybym miała zegarek, w który mogłabym się wpatrywać jestem pewna, że widziałabym każdą minutę, ale po jej minięciu bym za nią tęskniła. Siedemdziesiąt dwie godziny ciągłego strachu o przyszłość. Potrzebowałam mojej mamy. Chciałam, żeby mnie przytuliła, wytarła moje łzy i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. W życiu nie zależało mi na niczym tak, jak na zapewnieniu, iż rodzina nie pozwoli mi siedzieć za niewinność. Nie miałam pojęcia kim jest ta cała Red Killer i pomimo, że nie życzę nikomu źle, to ona tu powinna siedzieć, a nie ja. 

Nawet nie wiem, w którym momencie zaczęłam się bujać w przód i w tył. Moje ręce zaplątane były wokół zgiętych w kolanach nóg, a sama siedziałam na niewygodnym więziennym łóżku. Moje myśli szybowały w niedalekiej przyszłości, a przerażenie z sekundy na sekundę zaczęło przybierać na sile. 

Dzisiaj dzień rozprawy, a ja dalej nie dostałam informacji o tym, co postanowiła Carol. Jedyne co wiedziałam więcej, niż ostatnio, to fakt, że cała paczka mojej współlokatorki została powołana na świadków, podobnie jak i moja rodzina. Ta myśl powiększyła mój strach. Nie chciałam tam iść. Miałam ochotę zasnąć i więcej się nie obudzić. Szansa na to, że uda mi się z tego wyjść obronną ręką jest minimalna, a nie chcę trafić do więzienia. Szczerze zaczynam mieć nadzieję, że gubernator da pozwolenie na zrealizowanie kary śmierci. Wolałabym umrzeć, niż spędzić całego życia w więzieniu.

- Wstawaj Nichols - warknął jeden z policjantów, uderzając czymś o kraty. - Oddałaś już swoje rzeczy do depozytu?

- Tak - potwierdziłam cicho.

- Wysuń ręce przez kraty - nakazał mężczyzna, przez co zmuszona byłam odplątać swoje kończyny i wstać z niewygodnego łóżka.

Spełniłam jego polecenie, a po chwili dwie metalowe bransolety zacisnęły się na moich nadgarstkach. 

Po chwili kraty zostały odsunięte dzięki czemu mogłam wyjść z pomieszczenia, co też uczyniłam.

- Stój - rozkazał policjant, a chwilę później moje kostki również zostały zakute kajdankami, które łańcuch łączył z tymi na moich przegubach. - Ruszaj się.

W asekuracji czterech policjantów zostałam odprowadzona do więźniarki, którą ruszyliśmy w bliżej mi nieznanym kierunku, ale zapewne do sądu stanowego w Minnesocie. Dłonie drżały mi okropnie, zresztą podobnie jak i nogi. Powiedzenie, że byłam przerażona, zdecydowanie zaliczane byłoby do niedopowiedzeń. Widmo śmierci towarzyszyło mi od momentu aresztowania, a teraz tylko zyskiwało na sile. Gdybym jeszcze miała chociaż prawdziwego obrońcę, który wierzy w moją niewinność, to istniałyby jeszcze jakieś szanse.

Gdy silnik zgasł bez ruchu czekałam na strażników, którzy mieli otworzyć te wszystkie kraty i inne zabezpieczenia, a kiedy to się wreszcie stało, oślepiły mnie lampy błyskowe aparatów, a kilka kamer zostało wycelowanych w moją stronę.

- Są państwo właśnie świadkami, gdy słynna morderczyni...

- Red Killer właśnie prowadzona jest...

- Wszyscy mamy nadzieję, że jej wyrok będzie...

Głosy wszystkich reporterów mieszały się w jeden wielki hałas, ale ja nie miałam nawet odwagi podnieść głowy. Nie chciałam widzieć tej nienawiści i obrzydzenia, które były słyszalne już w głosie dziennikarzy.

- Czy oni będą obecni na sali rozpraw? - zapytałam cicho prowadzącego mnie policjanta.

- Twój proces jest otwarty. Każdy kto chce, może siedzieć na publiczności, a dodatkowo będzie transmitowana na żywo, więc tak, dziennikarzy tam nie zabraknie. 

Więcej się już nie odezwałam, a w zamian dałam podprowadzić do budynku. Nie przyglądałam się temu, jak wygląda, bo musiałabym podnieść głowę, a wtedy napotkałabym twarze reporterów. Policjanci sprawnie odeskortowali do odpowiedniej sali, gdzie siedział już mój obrońca, najprawdopodobniej prokurator i zapełniona publika. Nie miałam odwagi rozejrzeć się w poszukiwaniu moich bliskich, którzy jako świadkowie musieli tutaj być. Zajęłam swoje miejsce i ze spuszczoną głową zaczęłam kręcić młynek palcami.

- Proszę wstać sąd idzie! - usłyszałam donośny głos jakiegoś mężczyzny, więc razem z wszystkimi wykonałam polecenie. - Rozprawę poprowadzi sędzia Robert Hammond. Proszę o zajęcie miejsc.

- Otwieram rozprawę przed sądem stanowym z powództwa urzędowego przeciwko dwudziestojednoletniej Jessice Nichols w związku z oskarżeniem o seryjne morderstwa ze szczególnym okrucieństwem - zaczął sędzia. - Oskarżona stawiła się doprowadza z aresztu śledczego oraz jej obrońca adwokat Rodney Wills, za oskarżyciela publicznego stawił się prokurator Donald Maddox. Proszę oskarżoną o powstanie - nakazał mężczyzna, przez co dalej na miękkich kolanach zmuszona byłam do zajęcia miejsca na przeciwko sędziego, a co za tym idzie bokiem do reporterów. - Proszę powiedzieć jak się pani nazywa, ile ma pani lat, imiona rodziców, gdzie pani mieszka i czym się zajmuje.

- Nazywam się Jessica Nichols, mam dwadzieścia jeden lat. Jestem córką Rona i Minni Nichols z domu Olivieri. Zameldowana jestem przy ulicy HomecroftRd 3095 Duluth w Minnesocie, ale na co dzień mieszkam w akademiku Universityof Minnesota Duluth, gdzie studiuję obeznie na trzecim roku filozofii - powtórzyłam formułkę, którą jakiś czas temu przedstawił mi policjant.

- Oskarżona może usiąść. Proszę prokuratora o przeczytanie aktu oskarżenia.

Po tym, jak prokurator odczytał szczegółowo cały akt oskarżenia, który liczył w sumie chyba trzy strony, zajął miejsce, a ja musiałam odpowiedzieć, czy go zrozumiałam, po czym oznajmić, że nie przyznaję się do winy. Gdy sędzia zapytał, czy będę składać wyjaśnienia, miałam potwierdzić, wstać i zabrać się za opowiedzenie całej historii, co też zrobiłam. 

Mówiłam wszystko zgodnie z prawdą nie pomijając niczego. Szczerze przyznałam, że to musi być jakaś pomyłka, iż nie słyszałam nigdy o żadnej Red Killer, a w momencie uwiecznienia zdjęcia, na którym znajduje się łudząco podobna do mnie dziewczyna, byłam w akademiku. Gdy skończyłam przedstawiać historię, podziękowałam, po czym prokurator zaczął mi zadawać pytania, na które musiałam odpowiadać. Całość trwała ponad godzinę, po czym gubernator został poproszony o wygłoszenie wniosku formalnego przed rozpoczęciem postępowania. 

Na środek wyszedł mężczyzna koło sześćdziesiątki, który się okazał kimś na wzór prezydenta Minnesoty. Przeczytał swoje oświadczenie, w którym była mowa, że mój haniebny uczynek powinien być odpowiednio ukarany, ale nie karą śmierci. Mimo, że w moim przypadku nie ma szans na resocjalizację zwielokrotniony wyrok więzienia będzie dla mnie lepszą karą.

Po przemówieniu gubernatora została zarządzona przerwa. 

Podłamana zajęłam ponownie swoje miejsce, czekając na wznowienie procesu. Z tego co zostałam poinformowana było naprawdę wielu świadków, przez co cała rozprawa naprawdę będzie długa.

***

- Sąd wzywa świadka Minni Olivieri Nichols.

Moja rodzicielka stanęła w wyznaczonym miejscu, a po tym jak złożyła przysięgę prawdomówności, podczas czego każdy stał, zajęliśmy miejsce, a moja mama zaczęła swoją wypowiedź. Nie mogłam powstrzymać swojego wzroku przed spojrzeniem na nią, ale to co znalazłam w jej oczach, sprawiło, że moje serce pękło. To był zawód i strach, nie o moją przyszłość, a przede mną. Moja matka się mnie bała, a gdy mówiła, jak się na mnie zawiodła i o tym, że nie wie gdzie popełniła błąd w moim wychowaniu, miałam ochotę krzyczeć. Czemu ona przestała we mnie wierzyć? Jest moją mamusią, a w tej chwili gdy jej potrzebuję, ona mówi, że straciła córkę.

Później przyszła kolej na drugiego rodzica, który patrzył na mnie z bólem. Jak sam uznał zraniłam go i zawiodłam. 

Josh patrząc mi w twarz oznajmił, że mnie nienawidzi i mam się nie przyznawać do tego, że jesteśmy spokrewnieni. Powiedział, że żałuje, iż mnie zna i nie ma wątpliwości co do tego o co jestem oskarżona. Jest pewny, że to byłam ja, a to mnie chyba bolało najbardziej. 

Lucas nie był tak pewny mojej winy, ale też nie twierdził, że to na pewno nie byłam ja. Kiedyś miałam z nim bardzo dobry kontakt, a teraz patrząc mi w twarz mówił, że nie może uwierzyć co zrobiłam, jak mogłam tak zbłądzić. Megan i Beth ze łzami w oczach odmówiły składania zeznać, tłumacząc się tym, że boją się o swoje dzieci. Sam pomysł, że wierzą, iż mogłam coś zrobić tym maleństwom mnie bolał. Nie skrzywdziłabym nikogo, a tym bardziej dzieci!

Kate najzwyczajniej w świecie uznała, że zwariowałam do reszty.

Gdy straciłam już wiarę w całą swoją rodzinę, jako świadek został powołany Michael, a na samą myśl co od niego usłyszę miałam łzy w oczach.

- Was wszystkich popierdoliło - powiedział chłopak, przez co sędzia upomniał go o słownictwo, ale nastolatek zyskał stuprocentową uwagę. - To jest Jessica Nichols, a nie żadna Red Killer. Jess nie mogłaby nikogo zabić. Jej oczkiem w głowie były wasze dzieci - syknął, spoglądając na nasze szwagierki - a wy mówicie, że się o nich boicie?! Gdzie wy macie rozum? To samo wy - zwrócił się do naszego rodzeństwa i rodziców. - Znacie Jess od zawsze i uwierzyliście w taką bzdurę?! Wierzycie w to, że ona mogłaby kogoś skrzywdzić?! Dziewczyna, która najchętniej adoptowałaby każde dziecko z bidula i przygarnęła każde bezpańskie zwierzątko?! To jest jakaś kpina. W życiu nie uwierzę, że Jess była zdolna do czegoś takiego. To nie była ona.

- A kto? - zapytał prokurator.

- Ktoś podobny do niej z wyglądu? Nie mam pojęcia.

- Twierdzisz, że twoja siostra ma sobowtóra? - prychnął mój obrońca.

- Tak! Dokładnie to twierdzę. Prędzej uwierzyłbym w to, że jacyś kosmici wyprali wam wszystkim mózg, a nie, że Jess kogoś skrzywdziła. To na pewno nie ona.

Słysząc jego słowa miałam w oczach łzy ulgi. Ulgi, że chociaż jedna osoba z mojej rodziny jest po mojej stronie.

- Mogę coś dodać do swoich zeznań? - zapytał Lucas, a gdy dostał pozwolenie zaczął mówić. - Młody ma rację. Jess jest za dobra, żeby móc zrobić to o co ją oskarżacie. To jest paranoja.

- Mój szwagier mówi prawdę - wtrąciła się Beth, również wstając. - Ona nad życie kocha moje dzieci. To nie możliwe, żeby tak dobra osoba zabiła tylu ludzi. To nie była ona.

Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy wdzięczności. Wdzięczności, że chociaż ta trójka jest po mojej stronie.

- Proszę usiąść. Sąd wzywa ostatniego świadka Caroline Steninng.

Chwilę później w wyznaczonym miejscu stanęła moja nielubiana koleżanka. Wszyscy bliscy ofiar zostali już przesłuchani, podobnie jak i przyjaciele mojej współlokatorki, ale jedyne co oni wnieśli do rozprawy, to fakt, że od pierwszego roku było coś ze mną nie tak i oni uważają, że jestem niepoczytalna.

Ponownie zmuszeni byliśmy do wstania, gdy Carol składała przysięgę prawdomówności, o czym miałam nadzieję nie zapomni.

- Proszę powiedzieć co wydarzyło się trzynastego października bieżącego roku - nakazał sędzia.

- To był piątek. Miałam wtedy zajęcia na uczelni do trzeciej po południu. Tamtego dnia nie wydarzyło się w sumie nic dziwnego, no nie licząc tego, że Jessica zachowywała się jak nienormalna, ale ona tak miała codziennie - oznajmiła dziewczyna.

- Czy pomiędzy zajęciami wracał świadek do waszego wspólnego pokoju? - zapytał przewodniczący rozprawy, a ja aż wstrzymałam powietrze z obawy, czy dziewczyna powie prawdę.

- Nie, a po co? - zdziwiła się dziewczyna. - Nie miałam dłuższej przerwy między wykładami.

- Nie kłam! - wrzasnęłam. - Przecież zapomniałaś jakiejś książki!

- Nie wmawiaj mi czegoś psycholko! W końcu wylądujesz tam gdzie zasłużyłaś! Wysoki sądzie ona jest zdrowo szajbnięta. Ja bym jej zrobiła jakieś testy psychologiczne i jestem bardziej, niż pewna, że to była ona! Trzynastego października, widziałam ją do południa, przed zajęciami, a później dopiero po drugiej rano, bo byłam na imprezie, a przygotowywałam się u Rox, bo jej współlokatorka jest chociaż normalna.

- Dobrze, dziękuję. Czy pan prokurator ma jakieś pytania do świadka?

- Nie dziękuję - odpowiedział mężczyzna.

- A obrońca?

- Również dziękuję. - Słowa mojego adwokata, momentalnie mnie zirytowały. 

On powinien mnie bronić, a nie olewać wszystko!

- Czy strony wnoszą o uzupełnienie postępowania dowodowego?

- Nie, Wysoki Sądzie - oznajmił prokurator, a później tą samą formułkę powtórzył siedzący obok mnie mężczyzno-szczur.

- Ogłaszam zamknięcie przewodu sądowego. Proszę pana prokuratora o zabranie głosu.

Ze słowa na słowo jakie wydawał z siebie prokurator moje nadzieje na uniewinnienie malały. Nie dość, że Carol skłamała, moja rodzina w zdecydowanej większości uznała mnie za winną, to jeszcze to zdjęcie. Mężczyzna nawiązał do wniosku gubernatora, a w związku z tym wnioskowa o karę pięćdziesięciokrotnego dożywocia, w więzieniu o zaostrzonym rygorze.

Słowa mojego obrońcy, też nie pozostawiały na mnie suchej nitki. Oznajmił on, że nie wykazuję żadnej skruchy w związku z moim postępowaniem, ale przez w miarę słaby materiał dowodowy i fakt, że na upartego można mi udowodnić tylko jedno morderstwo, a reszta to poszlaki wnioskuje on o zwykłe dożywocie.

Co z tego, że wnioskował o mniejszy wyrok, jeśli i tak oznacza, iż całe życie spędzę za kratami. Powinien mnie bronić! Powiedzieć, że to jest koszmarna pomyłka! Że to nie mogłam być ja! To musi być jakiś żart, a zaraz wejdzie ktoś z ukrytą kamerą.

- Czy oskarżona chce skorzystać z prawa do ostatniego słowa?

- Tak, Wysoki Sądzie - powiedziałam cicho, wstając z miejsca. - Mój obrońca powiedział, że nie czuję się winna tym, o co zostałam oskarżona. Ma rację. Nie czuję się winna, bo to nie ja zabijałam. Nigdy w życiu nikogo nie zabiłam i nie mogłabym tego zrobić. Mój młodszy brat mówił prawdę. Nawet jakbym chciała coś komuś zrobić nie potrafiłabym tego zrobić. Nie wiem kim jest Red Killer, nigdy jej nie widziałam z wyjątkiem tego zdjęcia. Nie zaprzeczam, że jest niewyobrażalnie do mnie podobna, ale nie powinnam odsiadywać kary tylko dlatego, że na zdjęciu jest tak podobna do mnie dziewczyna. Dlatego proszę Wysoki Sąd o uniewinnienie.

- Sąd udaje się na naradę. Ogłaszam półgodzinną przerwę. Wyrok nastąpi po naradzie.

Continue Reading

You'll Also Like

174K 8.7K 22
Życie Rikki wywraca się do góry nogami kiedy jej rodzice postanawiają wysłać ją do szkoły z internatem. Nowe miejsce, znajomości i zdolności, które d...
1.8K 74 8
Halina Grosz to młoda dziewczyna która trafia do sosnowca do swoich nadzianych braci po śmierci matki i babki. Mimo to czuje się lepsza od tych pajac...
119K 1.5K 32
Rozmowy z obcym. 10-12.2018r.
38.9K 4.5K 65
Do malowniczego Vancouver, gdzie mitologia indiańska miesza się z rzeczywistością, wprowadza się tajemnicza rodzina, która rozsiewa wokół siebie prze...