breathless | h.s. (rozpoczęci...

By meetmissmaude

576K 26.6K 1.3K

Niektórzy przeżywają trzęsienie ziemi. Inni - coś w rodzaju niekończącego się upadku. Harry Styles należy do... More

Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 34.
Rozdział 35.
Rozdział 36.
Rozdział 37.
Rozdział 38.
Rozdział 39.
Rozdział 40.
Rozdział 41.
Rozdział 42.
Rozdział 43.
Rozdział 44.
Rozdział 45.
Rozdział 46.
Rozdział 47.
Rozdział 48.
Rozdział 49.
Informacja!
Rozdział 50.
Rozdział 51.
grom z jasnego nieba.
gentle doll.
kończę przygodę z ff.
Mała prośba.
love me blue
korekta.

Rozdział 31.

10.8K 435 5
By meetmissmaude

Dochodziła północ, ale oni, mimo ogromnego zmęczenia, nadal nie mogli zasnąć. Mieli już za sobą etap niezręczności, gdy żadne z nich nie umiało powiedzieć tego, co kłębiło im się w głowach. Że nie chce wychodzić. Że pragnie, aby został dłużej. Jak zwykle, wyrazili to w gestach. Czuły pocałunek, jasny T-shirt Harry’ego, który jakimś sposobem znalazł się na ciele Darcy i to, jak pociągnęła go w głąb korytarza do swojej sypialni. Obydwoje odczuli ulgę, ponieważ znowu nie musieli zdobywać się na trudne słowa, których wypowiedzenie byłoby równoznaczne z rozpoczęciem jakiegoś nowego etapu. Wystarczyło, że mieli tego świadomość  i czuli się jak w innym świecie. Będąc ze sobą tutaj i teraz. Bez niepotrzebnych osób trzecich.

Darcy opierała głowę o tors Harry’ego, odwzorowując palcami jego tatuaże. Chłopak przyglądał się temu, próbując nie zwracać uwagi na fakt, że w tym podkoszulku wygląda jak wcielenie niewinności i pokusy jednocześnie. Jedną z dłoni wplótł we włosy Darcy, bawiąc się kosmykami swobodnie rozrzuconymi na poduszce.

Mayer co jakiś czas nabierała powietrza w płuca, aby wypowiedzieć słowa, które dręczyły ją już od dłuższego czasu. Harry zauważył jej nieme starania i z uśmiechem przeciągnął dłonią po policzku dziewczyny.

- Widzę, że chcesz coś z siebie wydusić, więc po prostu to zrób – zachęcił z nutkami rozbawienia w głosie – Nie ugryzę, przynajmniej… nie w negatywnym sensie.

Darcy przewróciła oczami, lekko uderzając go zaciśniętą pięścią w pierś.

- Zawsze musisz rzucać te idiotyczne żarty? – zapytała, tylko trochę zirytowana – Bądź chociaż raz poważny.

- A co mam zrobić? Usiąść w kącie i płakać, bo w sumie to jedyne, co mi zostało? – zapytał nagle, poważniejąc i lekko zwiększając dystans, jakby bał się okazywanych emocji nawet po tym wszystkim, co razem przeszli – Wolę już zgrywać błazna.

- Nawet przy mnie? – zapytała cicho, unosząc głowę i opierając podbródek o jego pierś.

Zacisnął szczękę, odwracając wzrok. Jego oczy błyszczały, gdy uparcie wpatrywał się w jakiś punkt na przeciwległej ścianie.

- Zwłaszcza… zwłaszcza przy tobie – wycedził z trudem – Już nie raz widziałaś, jak beznadziejnie słaby jestem.

- Nie jesteś słaby – zaprzeczyła stanowczo Darcy – Każdy na twoim miejscu zachowywałby się podobnie… zwłaszcza po tym, co przeszedłeś.

Westchnął głęboko, po czym w końcu zdecydował się na nią spojrzeć. Jego twarz wreszcie wyrażała to, co od dwóch miesięcy starał się za wszelką cenę ukryć – czysty ból i poczucie niesprawiedliwości. Wyglądał jak mały, skrzywdzony chłopak, a w głowie Darcy pojawiły się po raz kolejny słowa Louisa.

„Jesteś jego namiastką normalności. I być może tylko ty możesz mu pomóc”. Prześladowały ją w wielu momentach i nie wiedziała, co może zrobić, aby tak się stało. Nie miała pojęcia. Chciała wierzyć, że pomaga mu samą obecnością, ale nie była na tyle naiwna, aby myśleć, że to faktycznie wystarczy.

- Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? – zapytał cicho, mierzwiąc włosy nerwowym gestem, jak zawsze odrzucając je na bok – Gemma. Tak, ona. – potwierdził, widząc zaskoczone spojrzenie Mayer – Obwinia mnie o wszystko, co się stało, nie mam pojęcia, dlaczego… Przecież bym nie zdążył… żebym nie wiem, jak się starał, nie zdążyłbym. Czasami… zastanawiam się, czy to faktycznie nie jest moją winą. Może gdybym nigdy stąd nie wyjechał… miał ją na oku…

- Harry – Darcy przerwała mu gwałtownie, podciągając się na łokciach i unieruchamiając jego twarz w swoich dłoniach. Miała ochotę się rozpłakać, wypuścić na zewnątrz ból, który wypalał ją od środka, gdy patrzyła na smutną twarz chłopaka – Nawet tak nie myśl, rozumiesz? To nie była twoja wina, przestań to sobie wmawiać! Nawet gdybyś był… co mógłbyś zrobić? Stanąć na tym skrzyżowaniu i zatrzymać ruch? To niemożliwe… Przed pewnymi rzeczami nie możesz nikogo uchronić. Choćbyś nie wiem, jak chciał.

- To dlaczego Gemma nie chce mnie znać? Nie odbiera nawet cholernych telefonów, nic… - Harry wyglądał tak bezradnie, że Mayer, w przypływie złości na jego starszą siostrę miała ochotę jechać do samego Holmes Chapel i powiedzieć dosadnie, co o niej myśli.

- Myślę, że… - zatrzymała się na chwilę i odetchnęła, chcąc w jak najlepszych słowach przekazać mu swoje odczucia. Tak, aby nie miał żadnych wątpliwości – to jest jakiś jej sposób na poradzenie sobie z całą tą sytuacją. Niektórzy uciekają w imprezowanie, alkohol, żeby zapomnieć, a inni… czują się lepiej, gdy zrzucą winę na kogoś innego. Może tak jest w przypadku Gemmy.

- To wybrała sobie naprawdę najlepszą możliwą ofiarę – zakpił, uśmiechając się z goryczą.

- Jestem pewna, że w końcu zda sobie sprawę, jak bardzo nielogiczne jest jej zachowanie – powiedziała Darcy łagodnie – I zadzwoni.

- Zastanawiam się – powiedział nagle – dlaczego to ty jesteś zawsze świadkiem moich upadków. Znamy się zaledwie dwa miesiące, a widziałaś więcej niż chłopaki, których znam od trzech lat.

- Już taka jestem – stwierdziła, uśmiechając się lekko. A on stwierdził, że nigdy nie widział piękniejszego widoku – Przyciągam trudne przypadki jak magnes.

- Lubię być twoim trudnym przypadkiem – wymruczał Styles, przyciągając ją bliżej do pocałunku – Bardzo lubię – dodał jeszcze, gdy ich wargi ocierały się o siebie, zanim ostatecznie zamknął przestrzeń między nimi.

***

Dwa dni po nocy spędzonej u Darcy, Harry siedział w swoim domu przed telewizorem, bezmyślnie gapiąc się w szklany ekran. Coraz częściej przyłapywał samego siebie na bezwiednym dryfowaniu myślami w kierunku Mayer. Przez te czterdzieści osiem godzin nie widzieli się prawie w ogóle, nie licząc dziesięciu minut poprzedniego dnia, gdy Darcy czekała pod studiem na Liama. To nie tak, że był zawiedziony faktem, iż pogodzili się ze sobą. Po prostu… mimo deklaracji Darcy, mimo wyjaśnienia całej sytuacji między nią a Paynem, czuł, jak żółć podchodzi mu do gardła na samo wyobrażenie, co mogą teraz robić. Razem.

Starał się jednak za wszelką cenę tego po sobie nie pokazywać i względnie żył własnym życiem, chociaż wielokrotnie nachodziła go ochota zabrania swoich rzeczy, chwycenia kluczyków i naciśnięcia dzwonka do drzwi jej mieszkania. Nie mógł tego zrobić, nie mógł pokazać, jak bardzo się od niej… uzależnił? To chyba było najlepsze określenie na to, co się z nim działo. Ponieważ w jej obecności ten piekący ból w klatce piersiowej, który nie pozwalał oddychać, nagle ustawał. I mógł czuć nawet namiastkę szczęścia, gdy ich usta spotykały się ze sobą, a palce splatały.

Brzmiał najprawdopodobniej jak użalający się nad sobą, romantyczny dupek, ale cóż, tak właśnie czuł.

Bezmyślne śledzenie kolejnego sezonu „Misfits” i bezwiedne bębnienie w oparcie kanapy przerwał mu dzwonek do drzwi. Uniósł lekko brwi, odpychając się dłońmi od miękkiego materiału i stając na nogi. Nikogo się dzisiaj nie spodziewał, miał zamiar spędzić ten wieczór w pieprzonej samotności, więc co, do cholery…?

W progu powitało go przenikliwe spojrzenie jasnoniebieskich oczu Louisa Tomlinsona i jego nieśmiały uśmiech, gdy zza pleców wyciągnął skrzyneczkę piwa. Harry nie mógł powstrzymać lekkiego rozciągnięcia warg na ten widok.

- Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo lubisz mnie rozpijać, Tomlinson – stwierdził z lekko uniesionymi brwiami, bez zbędnych ceregieli przesuwając się, aby wpuścić go do środka – Zawsze proponujesz mi alkohol.

- Tylko w stanie trochę nietrzeźwym jesteś znośny – odparł dźwięcznie chłopak, wieszając kurtkę na haczyku i odwracając się do niego ze złośliwym uśmiechem – Chyba, że wolisz rozmawiać bez promili, jak na sesji psychologicznej?

Och, no jasne, mógł się tego spodziewać. Ten ciekawski dupek musiał w końcu przyjść tutaj i wypytać go o wszystko. Oczywiście.

Wsunął ręce do kieszeni luźno zawieszonych na biodrach dresowych spodni i przygryzł lekko wargę, starając się powstrzymać uśmiech. Obserwował, jak Louis sprawnie wyjmuje dwie butelki piwa i przechodzi do salonu, jak zwykle czując się jak u siebie. Opadł na kanapę, wyciągając nogi przed sobą i zapraszającym gestem poklepał miejsce obok siebie.

- Mogłeś się tego spodziewać – mruknął, otwierając zębami swoją butelkę – Chyba nie myślałeś, że tak po prostu odpuszczę. Bo, stary, naprawdę wolę nie liczyć, ile razy nocowałeś u niej w mieszkaniu.

- Serio? – Harry spojrzał na swoje stopy, starając się powstrzymać lekki rumieniec na policzkach, który i tak wypłynął – Będziesz mnie wypytywał o to? – specjalnie podkreślił dwa ostatnie słowa, aby jego przyjaciel załapał aluzję.

- Oczywiście, że nie. Chociaż chciałbym – Tomlinson poruszył brwiami, a gdy zobaczył, jak Harry marszczy swoje, wskazał głową na butelkę, którą trzymał w dłoni – Napij się, bo jesteś strasznie spięty.

Harry mruknął coś pod nosem o czystym skurwysyństwie i tym samym sposobem otworzył swoje piwo, szybko upijając potężny łyk. Gorzkawa ciecz zalała ścianki jego gardła, a on przymknął oczy, powstrzymując się od mruczenia. Żałował, że nie wpadł na to wcześniej, ponieważ alkohol jak nic innego łagodziło wszystkie jego głupie troski. On i Darcy, ale jeśli jej nie było akurat w pobliżu… No cóż.

- Jestem spięty, bo ktoś tu ma ochotę na zadawanie popierdolonych pytań – wycedził, opadając na oparcie kanapy obok przyjaciela. Szczerze mówiąc, Louisowi brakowało ich wspólnych wieczorów, spędzanych dokładnie w ten sposób. Ale przecież nie mógł powiedzieć tego na głos. Harry na pewno uznałby go za ckliwego sukinsyna, jak zawsze.

- Znasz mnie, zawsze tak mam – wzruszył ramionami, spoglądając na ekran telewizora – Boże, oglądasz to? Trzeci sezon jest jeszcze bardziej popieprzony, niż pierwszy.

- Dobra, Tomlinson – przerwał mu Harry z małym uśmiechem – Nie odwracaj uwagi, tylko pytaj, o co chcesz i spadaj.

- Wiem, że żartujesz i upijemy się tak bardzo, że skończymy na tej kanapie – odparował Louis, po czym wyprostował się lekko z nieco poważniejszym wyrazem twarzy – Ale mówiąc zupełnie serio. Wiesz, że Darcy i Liam się ze sobą dogadali, prawda?

- Mhm – mruknął Harry, oplatając swoje usta wokół szyjki butelki i pociągając kolejny łyk alkoholu. Przynajmniej nie musiał mówić więcej.

- I co zamierzasz zrobić? – drążył dalej Tomlinson, kładąc nogi na szklanym stoliczku przed sobą i przeczesując palcami i tak już mocno zmierzwione włosy.

- A co mogę? – odpowiedział ironicznym pytaniem Harry, unosząc brew – Przyjaźnią się od czterech lat, ja znam Darcy zaledwie dwa miesiące. I nie mogę sobie rościć do niej żadnych praw. Niczego nie obiecywałem. Ona też nie.

Louis przewrócił oczami ze zniecierpliwieniem, mając ochotę rozbić na głowie przyjaciela trzymaną w dłoni butelkę.

- Masz prawie dwadzieścia lat, a zachowujesz się jak dwunastolatek – prychnął, patrząc, jak młodszy przyjaciel sięga po paczkę papierosów i wybiera jednego – Z takim podejściem Darcy szybko wymknie ci się z rąk, a wtedy będziesz mógł winić tylko siebie.

- Kurwa – mruknął Harry jakby do siebie, zaciągając się dymem – chyba jeszcze nie jestem wystarczająco trzeźwy na takie rozmowy.

- Nie pierdol – warknął Tomlinson, a całe rozbawienie, które ze sobą przyniósł, nagle gdzieś się ulotniło – Nie zawsze będziesz miał przy sobie alkohol. Posłuchaj, widzę co się między wami dzieje i…

- I co? – Harry gwałtownie podniósł głowę, patrząc na przyjaciela intensywnie. Było to jedno z tych spojrzeń, które prześwietlały ci duszę, nawet wbrew twojej woli – Uważasz, że powinniśmy tak po prostu się związać? Wbrew mojej beznadziejnej sytuacji, wbrew Liamowi, wbrew mediom i fankom, które z pewnością zaszczują Darcy? Nie wiem, czy jestem na to gotowy.

- No właśnie – Lou przytaknął, poprawiając się na kanapie – Ty nie jesteś. Mówisz tylko o sobie. A może jej w końcu przestanie pasować taki układ? Nie znam dziewczyny, która długo na coś takiego by się godziła. A Darcy… nie jest wyjątkiem. To wręcz wyjątkowa dziewczyna.

- Skąd to wiesz? – odparował Harry, uśmiechając się kpiąco, czując złość, jak zwykle, gdy wiedział, że ten cholerny dupek – jego przyjaciel – miał rację – Przeprowadzałeś z nią podobne sesje psychologiczne?

- Nie – odparł szatyn spokojnie – Eleanor dużo o niej mówiła. Bardzo się ze sobą zżyły i przypuszczam, że byłaby pierwszą osobą, która wydrapałaby ci oczy. A ja… po prostu bym tego nie zauważył, bo akurat tutaj się z nią zgadzam. Poza tym… pamiętasz nasze początki? Moje i El?

- Taa – mruknął Styles, wiedząc, co za chwilę powie.

- Też się wahałem i też miałem mnóstwo wątpliwości. A co mi wtedy powiedziałeś? Że powinienem zaryzykować, skoro mi na niej naprawdę zależy. I to samo mówię teraz tobie. Nic dodać, nic ująć.

Harry z hukiem odstawił butelkę na stół i ukrył twarz w dłoniach, pocierając palcami zmęczone oczy. Louis patrzył na to w milczeniu, wiedząc, jak długo jego przyjaciel walczy ze sobą.

- Liam mnie zabije – jęknął w końcu, patrząc na Tomlinsona przekrwionymi oczami.

- Liam w końcu zrozumie – stwierdził szatyn łagodnie – Nie w nim tkwi problem, tylko w tobie. Powinieneś coś zrobić, bo ona jest tego warta. Trafiłeś na naprawdę świetną dziewczynę i będziesz ostatnim kretynem, jeśli z niej zrezygnujesz.

Harry potrząsnął głową, garbiąc się lekko. W chwili, gdy Louis myślał, że zastygnie tak na całą wieczność, z ust zielonookiego wyrwało się jedno słowo. Słowo, które przywróciło mu wiarę w to, że może jego przyjaciel ma jeszcze trochę zdrowego rozsądku.

- Wiem.

Continue Reading

You'll Also Like

22.8K 790 43
-Nadal go kochasz? -Tak. -To przestań. -Oddychasz? -Tak. -To przestań... -NIE MOGĘ... -No właśnie, ja też. Minęły 2 lata. 2 lata odkąd go nie widział...
490K 28.2K 98
Cześć nazywam się Alice Maliker i mam 17 lat. Mieszkam w New Yorku i tutaj uczęszczam do liceum. Wcześniej mieszkałam w Londynie gdzie poznałam przys...
21.6K 621 30
Harper posiada dobrą reputację na kampusie. Była pierwszą dziewczyną, która odmówiła Harry'emu Stylesowi. Gdy znaleźli się w jednym akademiku, Harper...
12.9K 801 37
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...