Ona I Black | część 2

Від takaiinna

66.1K 3.3K 1K

Syriusz Black się nie zakochuje. Nigdy. W nikim. A może jednak... Syriusz czuje coś takiego pierwszy raz. Dz... Більше

1
2
3
4
5
Fajna Akcja
Odpowiedzi ^.^
6
7
8
9
10
11
12

13

3.2K 213 172
Від takaiinna

Widziałam jak ręka Julie i Lilly wystrzeliwują w górę, a ja skuliłam się jeszcze bardziej za plecami Remusa. Zacisnęłam kciuki, modląc się, by tym razem wybrała kogoś innego. To nie może się wydarzyć. Nie zapyta mnie trzeci raz pod rząd na jednej lekcji.

- Panno Aigle, widzie, że jest pani chętna, by zaprezentować klasie swoją wiedzie na temat omawianego przez nas zaklęcia czarno magicznego. - przeklęłam w myśli dzień, w którym ta kobieta zaczęła uczyć w tej szkole - Proszę pochwalić się co pani zapamiętała.

Przełknęłam gulę, która zdążyła się już uformować w moim gardle. Jeśli nie odpowiem poprawnie to profesor Galatea odejmie punkty Gryffindorowi. Szybko rzuciłam okiem na tablice, na której zapisany był temat. Czytałam o tym. Dam radę.

- Czarno magiczne zaklęcie, o którym dzisiaj mówimy zostało stworzone przez Ruperta Badspela. Pierwsze odnotowane użycie zostało zanotowane w tysiąc trzysta czternastym. Pierwotnie powodowało szereg poważnych chorób, których proces leczenia trwał bardzo długi czas. Zostało uznane za pierwowzór wielu później wykreowanych klątw. Zostało wpisane przez departament do spraw czarnej magii na listę stu najgorszych odkryć magicznych ostatniego tysiąclecia.

Przez chwilę Galatea mierzyła mnie uważnie wzrokiem, a ja czułam, że ręce zaczynają mi się pocić. James i Peter starali się przesłać mi pocieszające spojrzenie. Cała szkoła wiedziała, że Ropucha - bo takie przezwisko otrzymała nauczycielka - uwzięła się na mnie. A każda lekcja OPCM była niczym mordęga.

- Dobrze. Pięć punktów dla Gryffindoru.

Odetchnęłam z ulgą i osunęłam się na ławkę. Jej powierzchnia była brudna od atramentu i trochę wytarta, ale nie zamierzałam się z niej podnosić. Zamiast tego schowałam twarz w ramionach i dziękowałam Dumbledorowi za zgodę na wypożyczanie książek z działu ksiąg zakazanych. Taka na prawdę w ogóle nie słuchałam tego, co Ropucha ma nam do powiedzenia. Całkowicie pochłonęło mnie myślenie o nadchodzącym balu bożonarodzeniowym, o którym dowiedzieliśmy się dzisiaj na śniadaniu.

Nie chciałam na niego iść. Wystarczyły mi spotkania Klubu Ślimaka, na których byłam zmuszona się pojawiać raz w miesiącu, by zanudzić się na śmierć i zjeść zdecydowanie za dużą ilość jedzenia.

Czułam, że nie wytrzymałabym litościwych i pełnych bólu spojrzeń, rzucanych mi przez innych uczniów i nauczycieli. Nie miałabym nawet z kim na niego iść. Poza tym to już nie byłoby to samo co z Hunterem.

Uniosłam lekko głowę gdy na mojej ławce wylądował papierowy samolocik. Rozejrzałam się za potencjalnym adresatem, ale nikt nie patrzyła na mnie. Wygięłam jedną brew w zdziwieniu i wyprostowałam kartkę.

"Mam to czego potrzebujesz. Dzisiaj o osiemnastej pod schodami w głównym holu."

Drake

Wygięłam usta w ledwo widocznym uśmiechu. Nie taki zły Ślizgon jak go malują. Drake był jednym z uczniów domu węża, których poznałam na moich urodzinach. Od tamtego wieczoru kilkukrotnie spotkaliśmy się, by pogadać. Raz nawet zjedliśmy razem śniadanie. Oczywiście nie w Wielkiej Sali, bo żaden Gryfon nigdy nie usiadłby przy stole Ślizgonów, a żaden Ślizgon nie zająłby miejsca przy stole Gryffindoru. Zamiast tego poszliśmy do kuchni i tam zjedliśmy posiłek przygotowany przez skrzaty, które zdążyły mnie polubić.

Obecnie Drake stał się moim małym sprzymierzeńcem. Podawał mi między innymi hasło do swojego dormitorium, dzięki czemu dom węża zawsze budził się w ciekawy sposób. Wczoraj na przykład przy akompaniamencie wrzasków dziewczyn, które obudziły się w pokojach pełnych myszy. Dzisiaj za to pobudkę zgotowały im zaczarowane gwizdki, które nadal było słychać na dwóch pierwszych piętrach zamku.

Na jutro szykowałam specjalny numer, który już od jakiegoś czasu chodził mi po głowie. Skierowany był przeciwko Smarkowi Snape'owi. Kilka dni temu ten nieudacznik śmiał sprawić przykrość Ognistowłosej, więc postanowiłam, że powinien się przekonać jak to jest.

Dlatego właśnie musiałam spotkać się z Drakiem. Tylko on mógł wejść do pokoju Smarka i nie wzbudzić podejrzeń.

- Farce lekcja się skończyła. Możemy iść - szturchnęła mnie w ramię Dorcas, z którą siedziałam - Czas na obiad! - zaszczebiotała radośnie.

Nawet nie pytałam dlaczego jest taka podekscytowana dzisiejszym lunchem. Po prostu zatrzasnęłam podręcznik i ruszyłam za nią w kierunku parteru. Ze zdziwieniem zauważyłam też, że gwizdki ucichły. Musieli znaleźć przeciwzaklęcie.

- Gdzie są Huncowci? - zapytałam gdy zrównałyśmy się z Lilly - Zazwyczaj w takich momentach są najbardziej widoczni.

- Nie wiem. Wystrzelili z klasy jak z procy. Pewnie knują coś za co oberwie cały Gryffindor. - prychnęła Ruda. Ostatnimi czasy stała się bardziej opryskliwa i coraz mniej tolerowała wygłupy Złotej Czwórki. Podejrzewam, że miało to związek z tym, że James wszedł na zupełnie nowy poziom naprzykrzania się jej. Od kilku dni nie krzyczał już tylko "Umówisz się ze mną, Evans?" przy każdej możliwej okazji, ale rozwieszał również plakaty z tym pytaniem, a raz nawet rozdawał ulotki.

Pokręciłam delikatnie głową. Uwielbiałam tych ludzi.

- Swoją drogą dlaczego Ropucha pyta tylko ciebie? W ciągu ostatnich dwóch tygodni nie wywołała do odpowiedzi nikogo oprócz ciebie.- zaznaczyła brunetka - To staje się chore.

- Chciałabym wiedzieć. To zaczyna być męczące. Chyba nigdy nie uczyłam się na jakikolwiek przedmiot tyle co na ochronę przed czarną magią.

- Jeśli chcesz mogę ci pomóc. Pouczymy się razem po dzisiejszej kolacji.

Z zakłopotaniem odwróciłam wzrok. Bardzo chciałam spędzić ten wieczór z Lilly, ale obiecałam Dropsowi, że udam się do Christiny, która także należała do Zakonu Feniksa i przekaże jej informację odnośnie spotkania. Cały zakon miał zebrać się w jej hotelu w drugi dzień świąt. Musieliśmy ustalić co konkretnie robimy. Voldemort rósł w siły i choć Prorok Codzienny sprawnie unikał przekazywania informacji odnośnie czarnoksiężnika i jego działań, to wiedziałam, że mamy coraz mniej czasu. Coraz więcej ludzi się do niego przyłączało. Sama podejrzewałam kilka osób.

- Wybacz, ale dzisiaj nie mogę. Jestem już zajęta. Co powiesz na sobotę?

- Czym jesteś zajęta? - wtrąciła się Dor, jeszcze zanim Ruda zdążyła mi odpowiedzieć.

- Ja.. - sama nie wiedziałam co powiedzieć, oczywiście byłam pewna, że prędzej czy później ktoś zapyta, nie wiedziałam jednak co powiedzieć, nie chciałam kłamać przyjaciół - Ja obiecałam pomóc Ślimakowi. Chce przenieść swoje księgi z gabinetu do składziku. Tego prywatnego.

Nie zabrzmiało to przekonująco, ale ani Lilly ani Dorcas nie powiedziały nic więcej. Mogłam więc uznać, że mi uwierzyły lub raczej postanowiły nie drążyć tematu.

- To co z tą sobotą? - zaczepiłam Rudą, a ta zgodziła się spotkać ze mną po wypadzie do Hogsmeade.

***

Skończyłam właśnie zajadać kurczaka z tłuczonymi ziemniakami gdy do Wielkiej Sali wszedł Disher z Gabi. Szli pod ramię i śmiali się. Widać, że nieźle się dogadywali. No i wyglądali uroczo.

Pomachałam im na przywitanie, a oni odpowiedzieli tym samym, jednak zajęli inne miejsce przy stole. Pewnie nie chcieli kończyć rozmowy. Ziewnęłam i oparłam głowę na rękach. Moje powieki samowolnie opadały, a ja nie miałam siły, by trzymać je otwarte. Miałam zdecydowanie za dużo rzeczy na głowie. A dzisiaj w nocy dodatkowo szczeniak, którego dostałam od Syriusza postanowił urządzić sobie polowanie na kota jednej z Gryffonek. Musiałam gonić za nim po całej wieży.

Skończyło się na tym, że zamknęłam go w naszej łazience, przez co mały skamlał kolejne godziny, aż w końcu moje serce zmiękło na tyle, że wypuściłam go i zasnęłam wtulona w jego miękkie futerko. Koniecznie trzeba było zacząć go tresować, bo inaczej w bardzo krótkim czasie wejdzie mi na głowę.

Oczywiście szczeniak budził powszechną sympatie wśród prawie wszystkich uczniów domu lwa. Tylko nieliczni kociarze odpędzali go i od czasu do czasu posyłali chłodne spojrzenia. A Huncwoci byli w nim wręcz zakochani.

I zdaje mi się, że to on był natchnieniem do ich następnego numeru, bo gdy ponownie udało mi się otworzyć oczy zobaczyłam całą czwórkę radośnie wbiegającą do Wielkiej Sali na czworakach, całych oblepionych czymś imitującym psie futro. Od razu na twarzach większości obecnych w tym miejscu osób pojawił się wielki uśmiech. Tylko Ślizgoni siedzieli na swoich miejscach z chłodnym dystansem wypisanym na twarzy. Ale tego można było się spodziewać i nikt raczej się nimi nie przejmował.

Za to czwórka chłopaków wygłupiła się w najlepsze. Syriusz zaczął wyć, a ponieważ miał w tym już nie małe doświadczenie to brzmiał bardzo przekonująco. Zakręcił tyłkiem, próbując poruszyć zwisającym luźno ogonem, a następnie ruszył w moim kierunku z cwaniackim uśmiechem na ustach. Kilka dziewczyn, obok których przebiegał zaśmiało sie do niego zalotnie, ale zignorował je i skoczył na mnie. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy wylądowałam na ziemi, a rozradowany brunet polizał mnie po policzku.

Oderwałam się od niego jak oparzona.

- Fuj! Syriuszu jak mogłeś!? - krzyknęłam na cały głos, jednocześnie trąc rękawem szaty policzek, a przez Wielką Salę przeszła kolejna fala śmiechu.

Chłopka tylko szczeknął i popędził do Jamesa i Petera, którzy postanowili w podobny sposób oznaczyć Lily i Dorcas.

Ukryłam twarz w dłoniach i próbowałam stłumić śmiech. Powinnam być zła, ale widok całej czwórki robiącej z siebie debili strasznie mi to uniemożliwiał. W końcu jednak do gry postanowiła wkroczyć McGonagall. Niestety po chwili musiała uciekać przed Remusem i Blackiem, którzy zaczęli na nią wściekle ujadać.

Zdecydowanie poprawili mi humor.

***

- To ostatni profesorze Dumbledore. Przyszedł wczoraj wieczorem z Londynu. Nikt jednak się nie podpisał.

- Rozumiem. Dziękuję za pomoc panno Aigle. Proszę wracać do pokoju. Na pewno jest panienka zmęczona.

Machnęłam ręką na jego słowa. Są sprawy ważne i ważniejsze.

- Gdybym mogła w jakikolwiek inny sposób pomóc...

- Proszę już iść, panno Aigle. Widzę, że i tak wymagam od panienki za dużo. Tym bardziej, że to pani ostatni rok, na którym jest najwięcej nauki. Na razie ma pani wolne. Niech się pani nie spodziewa żadnych wezwań przed świętami.

Westchnęłam i skinęłam głową. Pożegnałam sie jeszcze z dyrektorem, chwyciłam NAPAD i opuściłam gabinet. Jednak zamiast do dormitorium ruszyłam w kierunku Pokoju Życzeń. Musiałam poćwiczyć zaklęcia niewerbalne, które z każdą próbą zaczynałam coraz bardziej lubić. Jednak gdy dzisiaj przekroczyłam próg sali poczułam potrzebę, by poćwiczyć coś innego.

Wyciągnęłam różdżkę.

- Expecto Patronum - szepnęłam ledwo słyszalnie, przywołując w myślach obraz rodziców i brata, czyli moje jedyne wspomnienie, które posiadałam z całą naszą czwórką. Nic się jednak nie wydarzyło.

Minęło sporo czasu odkąd ostatni raz używałam tego zaklęcia, więc nie przejęłam się za bardzo gdy mi nie wyszło, ale gry po raz dziesiąty nic się nie stało zaczęłam się martwić. Nie mogłam iść dalej jeśli nie potrafiłam nawet wyczarować własnego patronusa.

Tym razem pomyślałam o Hunterze i zeszłorocznym balu, a także naszych pocałunkach. Gdy mocniej się skupiłam z różdżki wyleciał lekki biały dymek, ale on zdecydowanie odbiegał od ideału. Jednak coś się wydarzyło, a to oznacza, że nie ja straciłam umiejętności, ale potrzebuję nowego wspomnienia.

Długo próbowałam ,ale nic nie przynosiło pożądanych przeze mnie skutków. W końcu usiadłam, opierając się o ścianę i od niechcenia machałam różdżką i powtarzałam formułkę zaklęcia, myśląc o konkretnych bzdurach, z nadzieją, że coś zadziała.

W końcu ziewnęłam ze zmęczenia i już miałam się zbierać gdy w końcu mi się udało. Siła zaklęcia, choć skierowana na przeciwną ścianę uderzyła także we mnie, aż przez chwilę straciłam dech w piersi.

Otworzyłam szeroko oczy zdając sobie sprawę o czym myślałam. Ze zdziwienia nawet wypuściłam różdżkę, która upadła z cichym puknięciem na podłogę.

- Oszalałam - powiedziałam sama do siebie - Oszalałam! - krzyknęłam i w biegu zaczęłam zbierać swoje rzeczy, by chwilę później biec przez puste korytarze w kierunku wieży Gryffindoru.

Nawet po długie, gorącej kąpieli i serii przytulasów z moim psem moje policzki pokrywała szkarłatna czerwień.

***

Dawno nie było naszych Huncwotów w akcji, prawda? Koniecznie zadawajcie pytania bohaterom książki!

takaiinna

Продовжити читання

Вам також сподобається

11.9K 587 19
Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdziały będą oznaczone ! BRAK scen 18+, mogą...
224K 8.2K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
110K 8.3K 52
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
11.7K 541 23
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...