11

4K 239 71
                                    

Disher

- Zaprasza wszystkich uczestników tutaj do mnie! - zawołał Dumbledore - Panna Ayla tutaj, panna Julie tu, tu na środku, a pan, panie Hood tutaj. Po mojej prawej. Dobrze. Proszę mnie teraz uważnie posłuchać. Przed waszą trójką bardzo ciekawe, ale i niebezpieczne zadanie. Po kolei będziecie wchodzić do długiego korytarza. W środku napotkacie istoty, które zostały sprowadzone do Hogwartu specjalnie na turniej. W innym wypadku nie byłoby możliwości, by postawiły tu swoją stopę. Będą wam one zadawać zagadki. Jeśli odpowiecie dobrze, będziecie mogli przejść dalej. Jeśli jednak odpowiecie źle... radzę przypomnieć sobie zaklęcia obronne. Panie Hood, jako że kobiety mają pierwszeństwo pan wejdzie jako ostatni - kiwnąłem głową na jego słowa - Panno Julie, panno Aylo proszę wylosować numerek. Ta, która będzie miała większy, ta wejdzie do korytarza jako pierwsza.

Dziewczyny spojrzały na siebie. Wiedziałem, że gra toczy się o wysoką stawkę, ale gniew i zacięcie jakie zobaczyłem w oczach tej dwójki przerażał mnie. Osobiście cieszyłem się, że podejmę się zadania jako ostatni. Nienawidziłem zagadek. Zazwyczaj to Far była tą od myślenia, a ja tym od organizacji. Liczyłem po cichu, że pierwsze zadanie będzie walką.

Choć zapewne i ona mnie nie ominie, bo założę się, że ani razu nie podam prawidłowej odpowiedzi.

Julie i Ayla równocześnie wsadziły dłonie do niebieskiego woreczka, trzymanego przez profesor McGonagall. Szperały w nim chwilę, ciągle posyłając sobie złowrogie spojrzenia. W końcu Julie pierwsza wyciągnęła karteczkę i podała ją Dumledore'owi.

- Trzydzieści dwa - przeczytał i z wyczekiwaniem spojrzał na uczennice Beuxbatons, która nadal kręciła dłonią, nie umiejąc się zdecydować. Chyba i jej znudziło się czekanie i na końcu wyciągnęła pierwszą, lepszą karteczkę z wierzchu.

- Dwadzieścia. Czyli wszystko jasne. Panno Julie proszę się przygotować.

Brunetka skinęła głową i mocniej zacisnęła dłoń. W jej oczach nie widziałem strachu, ale zdradzało ją drżenie rąk. Wiedziałem, że ja zacznę się stresować dopiero gdy przyjdzie moja kolej. W moim brzuchu zawiąże się wtedy supeł, który nie puści dopóki nie będzie po wszystkim.

Tymczasem Drops, wraz z resztą obecnych przy wyborze kolejności osób, wyszli, zostawiając naszą trójkę samych.

- Powodzenia, Julie - powiedziałem i pokazałem dziewczynie dwa uniesione w górę kciuki.

Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Zauważyłem, że współlokatorka Far uśmiecha się prawie zawsze. W pamięci nie umiałem odszukać momentu, w którym widziałbym ją zasmuconą lub przygnębioną.

- Ja też życzę ci powodzenia - przyłączyła się do mnie niska blondynka - Niech wygra najlepszy.

- Amen - zakończyła Jul, a my się roześmieliśmy.

Napięta atmosfera z przed chwili zniknęła. W oczach dziewczyn nie widziałem już wrogości. Byłem wręcz pewien, że gdyby poznały się w innych okolicznościach teraz szłyby do Trzech Mioteł na kremowe piwo.

Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale jak na złość nie mogłem wymyślić żadnego dobrego tematu do rozmowy. Dziewczyny też chyba nic nie miały, bo każdy z nas po prostu odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Julie - do wejścia n arenę, na której odbywał się turniej, Ayla - do stołu z przekąskami, a ja... Usiadłem pod ścianą i zamknąłem oczy.

Chciałem wyglądać na wyluzowanego i pewnego siebie oraz swoich zdolności. Nie to, że nie wierzyłem w siebie. Wręcz przeciwnie - byłem pewien, że może mi się udać, ale stres potrafi zniszczyć wszystko jednym machnięciem ręki. Nie wiem, czy osiągnąłem zamierzony efekt.

Ona I Black | część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz