Miasto Potępionych [ Zawieszo...

By MsBane12

4.9K 329 144

Gdy Clary Fray w swoje 17 urodziny dowiaduje się prawdy o sobie jej życie wywraca się do góry nogami. Jej r... More

Prolog
1. Zderzenie
2. Nie masz nawet pojęcia
3. Na ratunek
4. Nocni Łowcy
5. Koszmary i pragnienia
6. Zły omen
7.Między swoimi
8. Ostrze Poranka
10. Moja wielka wina

9."Durna przyziemna"

179 15 12
By MsBane12

Jace najbardziej na świecie nienawidził chwil, kiedy musiał zachowywać się jak rozważny, dobry parapatai. Z ich dwójki to raczej on był tym nieodpowiedzialnym, balansującym na granicy, a Alec zawsze sprowadzał go na ziemię.
Sytuacje, kiedy ich role się odwracały, były tak nieliczne, że chłopak mógł je policzyć na palcach jednej ręki.

Niestety, kiedy Isabelle się uprze nie ma mocnych, a ona zdecydowała, że trzeba porozmawiać z Alecem i oczywiście padło na niego. Znowu...

Nawet nie musiał szukać swojego przyjaciela, bo znał go na tyle dobrze, że wiedział gdzie on teraz jest. Swoje kroki od razu skierował do sali treningowej, gdzie tak jak przypuszczał Alec bezlitośnie obkładał worek treningowy. Nawet nie zawracał sobie głowy, żeby założyć rękawiczki, przez co zdarł kostki. Zamachnął się i z całej siły uderzył ranną ręką w worek, przez co bandaż stał się jeszcze bardziej czerwony od krwi.

- Uważaj, bo sobie coś zrobisz - powiedział, kiedy brunet syknął z bólu i złapał się za bolące miejsce.

- Dzięki za ostrzeżenie - odpowiedział sarkastycznie.

- Nie ma za co - Jace wzruszył ramionami - Polecam się na przyszłość.

- Weź idź uprzykrzać życie komu innemu- warknął.

- Przykro mi to mówić stary, ale jakbyś jeszcze nie zauważył jesteśmy parabatai, a co za tym idzie jesteśmy skazani na siebie. Poza tym, od zawsze marzyłem tylko o tym, żeby być wrzodem na twoim tyłku.

- W takim razie świetnie ci to idzie.

- Staram się- zęby Jace'a błysnęły w uśmiechu.

- Isabelle cię przysłała.

- Czemu od razu twierdzisz, że ktoś mnie przysłał- skłamał - Nie mogę po prostu martwić się o mojego kochanego przyjaciela.

- Pozwól mi pomyśleć - Alec udawał, że się zastanawia - Nie- wrócił do obkładania worka treningowego.

Po tej krótkiej wymianie zdań blondyn doszedł do jednego wniosku ; zdecydowanie coś się dzieje. Alec nigdy tak się nie zachowywał względem niego. Znaczy, zawsze był markotny, ale dzisiaj dosłownie rozsadzało go od środka.

- Okej. O co chodzi?- zapytał prosto z mostu.
- O nic.

Jace zmierzył brata od góry do dołu. To nic raczej wyglądało poważnie. Bardzo poważnie.

- Jasne- Ton blondyna sprawił, że Alec odwrócił się w jego strone. W ostatniej chwili uchylił się przed sztyletem, który ten rzucił w jego kierunku.

- Powaliło cię?!- krzyknął.

- Już dawno.

Brunet wykonał salto do tyłu i wylądował na ugiętych nogach. Ze ściany ściągnął kij do ćwiczeń. W tym samym czasie jego parabatai dobył seraficki nóż.

- Tym razem nie dam ci tak łatwo wygrać- był wyraźnie zdeterinowany.

- Zobaczymy - Jace zamachnął kilka razy ostrzem i ruszył na przyjaciela. Ten przyjął postawę obronną i odparował atak.Kolejny cios z góry i kolejny blok i po chwili oboje zatracili się w walce.
Blondyn był o wiele szybszy i zwinniejszy, ale Lightwood nadrabiał techniką i siłą. Z całej siły uderzył kijem w ostrze przez co te złamało się na pół.

- Chorera- zaklął.

- To co poddajesz się?

W odpowindzi chlopak wykonał kopniak z pół obrotu i wytrącił Jace'owi broń z ręki. Ta poleciała i z impetem wbiła się w ścianę tuż koło głowy Hodge'a, który właśnie wszedł do sali. Ci jednak chyba tego nie zauważyli, tylko przeszli do walki wręcz.

- Jace pamiętaj o obronie - pouczał ich - Alec uspokój swój gniew. I skupcie się nad tym co robicie.

Blondyn starał się podciąć przeciwnika, ale ten podskoczył i wymierzył kopniaka w jego głowę. Trafiony chłopak, aż się zachwiał. Z wargi szączyła mu się krew.

- ałA! - powiedział z wyrzutem.

- Zabolało? - Alec uśmiechnął się podle.

- Aleksander! - Hodge podniósł głos - Opanuj się! Jace nie jest twoim wrogiem.

- W tej chwili nie jestem tego pewien- Wytarł krew wieszchem dłoni. Ruszył w kierunku przyjaciela, ale nauczyciel zagrodził mu drogę.

- Spokój- odwrócił się do Aleca - Oboje!

- On zaczął - powiedział Jace jak małe rozkapryszone dziecko.

- Co się z wami dzieje? - zapytał mężczyzna ze zdziwieniem.

- Jego zapytaj- brunet wskazał na przyjaciela.

- Mnie? To nie ja się zachowuję jak kutas zwłaszcza względem dziewczyny, która mi się podoba.

- Coś ty powiedział?!

- Dosyć! - Hodge kryknął- Jesteście braćmi na litość boską!

Nic więcej nie zdążył powiedzieć, bo do pomieszczenia wbiegła zdyszana Izabelle.
- Chłopaki! Hodge! - starała się unormować oddech - Clary zniknęła.

- Jak to zniknęła ?! - zapytał zszokowany Hodge.

- Byłam sprawdzić czy u niej wszystko w porządku, ale jej pokój jest pusty i nigdzie nie mogę jej znaleźć.

- Durna przyziemna - skomentował brunet.

- Jakieś pomysły gdzie mogła pójść?

- Do swojego przyjaciela - Izzy przypomniała sobie rozmowę telefoniczną Clary.

- Rzeczywiście wiele nam to da. - odezwał się Jace- nawet nie wiemy gdzie on mieszka.

- Namierzanie parabatai ?- podsunęła.

- Może się udać - stwierdził Hodge. - macie coś co do niej należy.

- Mogę sprawdzić - zaoferował się starszy z chłopaków.

- Dobrze - powiedział nauczyciel- Jace idź do arsenału po broń. Izabelle ty sprawdź czy przypadkiem czegoś nie ma w bazie danych. Potrzebna nam będzie każda najmniejsza informacja- zarządził.
- Tak jest - odpowiedziała dziewczyna i już jej nie było.

- A wy ...- zwrócił się do chłopaków- dogadajcie się jakoś - wyszedł za Izzy.

Alec spojrzał na blondyna.
-Tylko nie zapomnij o moim łuku.
Jace się uśmiechnął.
-Jasne.

Również opuścili salę treninową i rozdzielili się w różne strony. Jeden poszedł w kierunku arsenału, a drugi na górę do tymczasowego pokoju Rudej.

Brunet nie mógł myśleć o niczym innym jak o Clary. Jak można być tak lekkomyślnym? Mała głupia, irytująca przyziemna.
A nie pomyślałeś, że to może być twoja wina? -podpowiedziała mu jego podświadomość. Nie. To na pewno nie on. Nie ma sobie nic do zarzucenia. Jedno jest pewne; Jak przez jej głupote coś jej się stanie, nigdy sobie tego nie wybaczy.

Wszedł do jej pokoju w poszukiwaniu czegoś co pomogłoby ją namierzyć. Nic tutaj, oprócz rozkopanego łóżka i kodeksu łowców nie zdradzało, że ktoś tu mieszkał, toteż Alec z każdą chwilą tracił nadzieję, że uda mu się cokolwiek znaleźć.
Może Kodeks ? W sumie ruda jako ostatnia miała go w rękach. Nie... to, że miała go w rękach nic nie znaczy. Nie należy przecież do niej.
Przekopał całą szafę, ale poza starymi ubraniami Isabelle nic nie znalazł. W komodzie także nic, na biurku nic. Zajrzał pod łóżko... i bingo. Jej plecak.

Odsunął suwak i wyjął z niego pierwszy lepszy zeszyt, który okazał się szkicownikiem. W prawym górnym rogu narysowana była runa anioła.
Niby przypadakiem otworzył go. Na rysunku narysowana była demoniczna postać z kręconymi rogami i ogonem. Przewrócił stronę. Następnym rysunkiem był portret jakiegoś chłopaka w okularach. Następna strona i szkic przedstawiający most broklyński. Przekartkował go do końca. Zostały tylko dwie puste kartki.

No, no... Ma talent - stwierdził. I talent do pakowania się w kłopoty. Miał tylko nadzieję, że nic jej nie jest.

♢♢♢♢♢

- Clary odbierz ten telefon-Simon gadał sam do siebie nerwowo stukając w ekran komórki. Przyjaciółka obiecała mu, że przyjdzie, ale minęły dwie godziny, a jej nadal nie ma i chłopak już zaczynał powoli się martwić. Nie odbierała też telefonów czego szczególnie nie lubił.
Dodzwonienie się do niej graniczyło z cudem. Czasami dzwoniła, albo puszczała sygnała, żeby do niej oddzwonić, a po chwili już odzywała się poczta głosowa.
Wybrał jej numer po raz kolejny.

- Biip...Tu Clary. Jeśli nie odbieram to znaczy, że cię ignoruję, albo zostałam porwana. Zostaw wiadomość, to może odsłucham... Biip.

- Kurwa Fray!- krzyknął na cały dom, na szczęście był sam. Jego matka wróci dopiero późnym wieczorem, a siostra Becky jest na wykładach. I dobrze, bo za takie słownictwo byłaby awantura.

Ledwie to powiedział usłyszał dzwonek do drzwi. Migiem przeskoczył przez kanapę i pobiegł do holu. Za drzwiami był nie kto inny jak Clary... w towarzystwie jakiegoś emo-gota, który wyglądał jakby zabłądził po drodze na zjazd fanów van-helsinga. Brunet nie mógł nie zauważyć licznej broni, który ten miał przy sobie.

- Simon...- Ruda zorientowała się, że jej przyjaciel gapi się na łowcę- ...to jest Sebastian.

-Miło mi poznać- Blondyn wyciągnął rękę lecz został zignorowany.

- W coś ty się wpakowała Fray - powiedział z przerażeniem w oczach.

- Zaraz...Wszystko Ci wytłumaczę.

-Okej, właź- przepuścił ją, ale Sebastiana zatrzymał- czy jak cię wpuszczę do domu to potniesz mnie na kawałki?

- Ćwiartuję tylko dziewczyny, które mi się podobają- blondyn nie mógł się powstrzymać- A ty nie jesteś ani w moim typie, ani tym bardziej dziewczyną, więc przykro mi.

Simon spojrzał na niego jak na wariata.
-Sebastian- dziewczyna przewróciła oczami, ale nie mogła się powstrzymać, żeby się nie uśmiechnąć - Nie bój się Lewis. On nie jest groźny.- Na jej słowa blondyn wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- No nie wiem- mimo swoich słów chłopak jednak wpuścił go do środka.

Poszli do salonu i rozsiedli się na kanapie.

- No już, tłumacz się Fray. - ponaglił przyjaciółkę.

Clary spojrzała na Vrelaca pytająco. Ten tylko wzruszył ramionami.

Odetchnęła głęboko.
- Posłuchaj- zaczęła.

♢♢♢♢♢

Bywały takie sytuacje, których nawet sam wielki czarownik Broklynu się bał. Bał się konfrotacji z Clave, że będzie musiał sam stawić czoła dziesiątkom nocnych łowców oskarżających go. Jednak strach o siostrę był silniejszy i Magnus mógł nawet zejść do otchłani byleby była bezpieczna. Jest gotów poruszyć niebo i ziemię by ją znaleźć.
Teraz stał przed bramą do Idrysu gotowy stawić czoła swoim lękom. Jeśli Hazel tam jest, przyprowadzi ją z powrotem.
Już miał przejść przez bramę...

- Magnusie- głos Cathariny sprawił, że odwrócił się gwałtownie. Przed nim stali nie tylko Cath, Chanie i Elias, ale także Tessa Gray. Tej ostatniej najmniej się spodziewał.

- A było tak blisko - powiedział pod nosem.
- Co ty wyprawiasz Magnusie? - zapytała Tessa niemal matczynym tonem.

- Idę prosto w paszczę lwa - zażartował.

- Zdaję się, że rozmawialiśmy o tym- czarownica była wyraźnie zła, że przyjaciel jej nie posłuchał. Znowu.

- To nie jest coś z czym możesz się sam mierzyć.- Chanie starała się przekonać ukochanego. Bane spojrzał na nią oskarżycielsko.

- Nie mieszajcie się. To nie wasza sprawa.

- To jest sprawa nas wszystkich.- powiedział Elias z mocą- wszyscy wiemy, że Hazel nie jest winna . Ani ona, ani żaden z nas.

- Nie jesteśmy tu tylko dla Hazel i ciebie. Jesteśmy tu dla nas wszystkich- Tessa położyła dłoń na ramieniu czarownika, żeby dodać mu otuchy- pora zakończyć tą paranoję.

♢♢♢♢♢

Clary skończyła swoją opowieść i czekała na reakcję przyjaciela.
- Czyli demony, wampiry, wilkołaki i inne takie istneją.

- Tak- kiwnęła głową.
- I on je zabija?- wskazał na blondyna, który stał w przejściu oparty o framugę.
- Tylko demony- poprawił go - podziemnych wtedy, jak łamią prawo.

- Super - podsumował.
Tym razem to Sebastian spojrzał na niego dziwnie.
-Super? Zdajesz sobie sprawę, że to nie jest tak jak w grach komputerowych?

Dziewczyna mimowolnie pomyślsła o półnagich kobietach biegających po wyimaginowanych światach. Dziwnym trafem zbroje dla facetów, pełny rynsztunek, nie wiadomo co i plus 200 do obrony, a taka sama zbroja w wersji damskiej; trzy paseczki na krzyż. Zaśmiała się w myślach.

- Nie.

- No to pozwól, że zniszczę twoje marzenia.

- Ou.- Simonowi zrzedła mina. Zwrócił się do Clary. - To co teraz robimy.

- My?! - zaczął Sebastian, ale ruda mu przerwała.

- Bez Simona nigdzie się nie ruszam- powiedziała pewnie, a Lewis spojrzał na nią z wdzięcznością.

Blondyn tylko wzruszył ramionami.

- Jak chcesz.

- Musimy znaleźć moich rodziców- zwróciła się z powrotem do przyjaciela. - A ja nawet nie wiem gdzie zacząć szukać.

- Gdybyś miała coś co do nich należy, można by było ich namierzyć.

- Pewnie coś by się znalazło w naszym mieszkaniu- zauważyła- którego altualnie pilnuje policja- dodała zawiedzionym głosem.

- Policja to nie problem- stwierdził łowca.
- Niby jak?- zapytał brunet- zakładam że nie umiesz latać.

- Nie. Ale są inne sposoby, żeby oszukać przyziemnych.

- Niech zgadne. Staniesz się niewidzialny.- rzucił sarkastycznie.

Blondyn się zaśmiał.
- A wiesz, że tak.

♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢♢

Prawdopodobnie jest to najkrótszy rozdział jaki dodałam, ale nie chciałam już go ciągnąć na siłę, bo bym tylko go spierdzieliła.

Zdałam sobie sprawę jakim dziwnym gościem jest Alec: nazywa Clary durną przyziemną, ale się o nią martwi.

Po za tym pozdrawiam ze świętokrzyskiego z wakacji... 😊😊😊

Continue Reading

You'll Also Like

1M 25.2K 23
Yn a strong girl but gets nervous in-front of his arranged husband. Jungkook feared and arrogant mafia but is stuck with a girl. Will they make it t...
886K 20.2K 48
In wich a one night stand turns out to be a lot more than that.
184K 3.9K 46
"You brush past me in the hallway And you don't think I can see ya, do ya? I've been watchin' you for ages And I spend my time tryin' not to feel it"...
1.3M 56.2K 103
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC