6. Zły omen

282 17 12
                                    

Odkąd Lithchanie Adlershade sięgała pamięcią była dość sceptycznie nastawiona do podziemnych. Urodziła się i wychowała w Idrisie - rodzimym kraju nefilim, gdzie panowało powszechne przekonanie, iż podziemni tak jak demony to zaraza, którą należy tępić. Fakt, że wywodziła się z jednego z najznamienitszych rodów nocnych łowców również sprawiał, że od dziecka wpajano jej opinię na temat czarowników, wilkołaków i im podobnych .

Nic dziwnego więc, że kiedy przeprowadziła się do Nowego Jorku, w którym aż roiło się od tych nad naturalnych istot była pełna obaw. Pamiętała jakby to było wczoraj. Miała wtedy zaledwie piętnaście lat i nigdy bliżej nie poznała żadnego podziemnego. Jej kuzyn Sebastian Verlac, podstępem zabrał ją na imprezę do Magnusa Bane'a. Chciał jej pokazać przyziemnych z innej strony. Powiedział, że ma dla niej niespodziankę, a gdy się zorientowała było już z późno by się wycofać. Pamiętała, że nigdy w życiu nie była na niego zła jak wtedy.

Jednak po kilku minutach uświadomiła sobie, że to co rodzice mówili jej o przyziemnych bardzo mijało się z prawdą. No może wyjątkiem wampirów.
Wtedy też poznała gospodarza tej imprezy - Magnusa. Tajemniczy i szarmancki od razu zawrócił jej głowie. Była nim zauroczona, ale nie spodziewała się, że on również zwróci na nią uwagę. A jednak...

Nagle ktoś przytulił ją od tyłu przerywając jej rozmyślania.
Poczuła znajomy zapach cytrusów i drzewa sandałowego.

- Spóźniłeś się.

- Przepraszam - pocałował ją w policzek i usiadł naprzeciwko niej - Musiałem zająć się Hazel.

- Wszystko z nią w porządku?

- Przeżyje.

Dopiero teraz podeszła nich kelnerka. Widocznie nie miała zamiaru podchodzić do łowczyni gdy ta jest sama. Nawet bez "wzroku" Chanie dostrzegła jej typową dla faerie zielonkawą skórę. W niebieskich włosach wpięty był martwy motyl. Jej niebieskie oczy bez źrenic spoglądały na łowczynię z nienawiścią, podobnie jak większość klientów w Taki.

- Co podać - zwróciła się do Magnusa, kompletnie ignorując jego towarzyszkę.

- Dwa razy Mojito - powiedział.
Kelnerka zapisała zamówienie w notesie i odeszła z uniesioną głową.

- Chyba nie przypadłam jej do gustu.

- Powszechnie wiadomo, że faerie to totalne bezguścia - stwierdził Magnus na co ona się uśmiechnęła - więc to nie twoja wina.

Swoją dłoń położyła na wyciągniętej dłoni czarownika na co od razu wampiry siedzący dwa stoliki dalej zaczęli szeptać. Dziewczyna do słyszała słowo "nefilim" i już wiedziała, że rozmawiają o niej. Pochwyciła kilka natrętnych spojrzeń i nagle poczuła się strasznie nieswojo.

- Nie denerwuj się tak- na słowa Magnusa, dziewczyna zdała sobie sprawę, że wbija mu paznokcie w skórę.
- Przepraszam- Pośpiesznie zabrała rękę, zostawiając czerwone ślady- To nic takiego.
- Znam cię - uniósł brwi - więc nie wmawiaj mi pierdół.

Blondynka westchnęła. Z kieszeni kurtki wyjęła starannie złożoną kartkę i podała ją swojemu chłopakowi.

Oczy czarownika podwoiły swoje rozmiary gdy na kartce rozpoznał pismo urzędowe Clave z podpisem samego Konsula.

- No proszę - wysilił się na uśmiech - aż się przypominają prześladowania czarownic w średniowieczu - spojrzał na dziewczynę - rozumiem, że teraz też spalicie mnie na stosie.

- Nie wydajesz się zbytnio zaskoczony.

Magnus wzruszył ramionami.

- To było tylko kwestia czasu, aż Clave wyda oficjalne rozkazy. Nawet się im nie dziwię. Szkoda tyko, że jesteśmy niewinni - złożył z powrotem dokument i odłożył na stół.

Miasto Potępionych [ Zawieszone]Where stories live. Discover now