- Ona nie jest martwa. - westchnęłam, ponieważ ponownie przez to przechodziliśmy.
- Derek! Powiedział, że widział ciało, okej? Specyficznie stwierdził, że to Ericka, okej? To daje nam duże pole do interpretacji. - Stiles powiedział ze swoim sarkazmem.
Wilkołak warknął.
- Okej, więc kto to jest?!
Zeskoczyłam z metalowego stołu.
- Ktoś inny. - syknęłam.
Spojrzał się na mnie, jak zwykle.
Mój brat odezwał się w końcu.
- Może to ta dziewczyna na motocyklu. Ta co uratowała Isaaca!
Spojrzeliśmy na chłopaka, a on pokręcił głową.
- Nie, ona nie jest jednym z nas, zaufajcie mi. Tamto ciało było.
Wszyscy westchnęliśmy. Znowu się zaczyna.
- A co, jeżeli to w taki sposób umarła Erica? Może podczas pełni, kazali im ze sobą walczyć. To tak jak...
- Musimy ich wyciągnąć, dzisiaj. - Derek stwierdził.
Weterynarz oparł się o blat.
- Derek, pomyśl o tym.
- Jeżeli on się tam dostał, my też możemy.
Warknęłam.
- Tak i musiał być reanimowany! Serio myślisz, że dasz radę?
- Potrzebujemy planu. - Scott odezwał się ponownie, ignorując moje pytanie.
Derek wywrócił oczami.
- Jak ułożymy plan włamania się do banku w mniej niż dwadzieścia cztery godziny?
Otworzyłam usta, ale Stiles mi przerwał.
- Uh, wydaję mi się, że już ktoś to zrobił. "Bank Beacon Hills zamknięty po napadzie."-przeczytał. - Nie jest napisane jak, ale możemy to jakoś znaleźć. - stwierdził.
Derek gwałtownie odwrócił się do niego.
- Ile ci to zajmie?
Stiles zmarszczył brwi.
- To jest internet, Derek. Okej? Minuty...
*****
- Ej, ej! Czas wstać! - jęknęłam, wstając z łóżka Stilesa, zaśmiałam się na widok bałaganu wokół.
Mój brat zsuwał się z krzesła Stilinskiego, a drukarka ciągle coś drukowała. Papiery były wszędzie.
Szatyn leżał na ziemi z tyłkiem w górze, a papiery tworzyły dla niego łóżko.
Ponownie krzyknęłam.
- Chłopcy!
Obudzili się, Scott spadł z krzesła podczas gdy Stiles walczył z papierami, które przyczepiły mu się do twarzy.
Chłopak przełknął ślinę, Szeryf spojrzał na naszą trójkę.
- Wychodzę do pracy. A wasza trójka, do szkoły, teraz.
Skinęliśmy pośpiesznie głowami.
- T...tato! - Stiles krzyknął. - Znalazłeś coś?
Pokręcił głową powoli.
- Nie, jeszcze nie. - głowa syna szeryfa gwałtownie opadła.
Podeszłam do niego i pogłaskałam go po plecach. On westchnął i schował twarz w dłoniach. Był bardzo zestresowany, jednak uśmiechnął się gdy ponownie przemówił.
- Dziesięć godzin i nic.
Mój brat był tym optymistycznym, jak zawsze.
- Hej, znajdziemy coś.
- To nie spowoduje, że Ericka będzie mniej martwa, a Boyd mniej bliski śmierci. - Stiles jęknął.
Zaczynał mnie wkurzać.
- Stiles. Przestań być takim cholernym pesymistą i stań się trochę pomocny. Okej? Damy radę.
Mój brat i jego przyjaciel spojrzeli na mnie zaskoczeni, obu opadła szczęka.
Spojrzałam na nich.
- No co?
Mój brat stał jak zamrożony. Mrugnął kilkakrotnie.
- T...twoje oczy. Przysięgam były przez moment czerwone.
Po chwili jednak pokręcił głową.
- Prawdopodobnie jesteś po prostu zmęczona.
- Czy to całe "Bądź optymistą, stojąc twarz w twarz ze śmiercią" jest częścią "Bądź lepszym McCallem " ?
- Nie, to nie działa. - Stiles westchnął.
- Nie, to zadziała.
Mój brat spojrzał na mnie i przybiliśmy piątkę.
- Oh, Oh! Tato? Tato! Tato! - rzucił gazetę, którą czytał i ruszył na poszukiwania swojego taty.
Ja i Scott spojrzeliśmy na nią. Na okładce był szeryf Stilinski aresztujący mężczyznę z banku.
- Nie mów. - wysapałam.
*****
- Więc, jakaś tajemnicza dziewczyna łapie nas i powoduje u nas siniaki, które wyglądają jak logo banku. - Lydia i ja zaśmiałyśmy się.
- To jakieś lokowanie produktu czy jak? - zapytałam Lydię.
Allison wywróciła oczami.
- Nie, ten bank jest zamknięty od lat.
Zmarszczyłam brwi.
- Dlaczego nie powiedziałaś tego Scottowi? - zapytałam ją.
Spojrzała na mnie.
- Ponieważ w przeciwieństwie do kogoś, szukam prawdziwych informacji. - skinęłam.
- Nie martw się, Derek jest po prostu... Derekiem. Czyli to równoznaczne jest z byciem wrzodem na tyłku i ciągłym marudzeniu. - zaśmiała się.
- O, przypomniało mi się coś. Nie mogę was dzisiaj odwiedź do domu. Muszę co załatwić po szkole. - powiedziała.
Skinęłam jedynie i przysłuchałam się rozmowie Stilesa i Scotta.
- Okej, czyli widzimy się dzisiaj u Dereka, obgadujemy plan i zaczynamy po zmroku.
- Więc co robimy do tamtej pory?
- Teraz? Teraz to idziemy na angielski.
Dogoniłam dziewczyn.
Nie wierzę, że nie zdradzili mi nic na temat tego planu. Co za dupki.
*****
- Okej, więc tak się tam dostał. Na dachu jest wywietrznik powietrza. Prowadzi on ścianą do skarbca, który jest tutaj...
Słyszałam jak Stiles opowiada to wilkołakom.
Weszłam do pomieszczenia i od razu się odezwałam.
- Okej, brzmi całkiem nieźle. - ściągnęłam kurtkę i przełożyłam włosy na jedną stronę.
Zaśmiałam się gdy Stiles nie za bardzo wiedział co ma powiedzieć.
- Co do cholery... ty po.. jak... Boże! Jak ty tak pojawiasz się wszędzie?!
Zaśmiałam się i usiadłam obok Petera.
- Proszę kontynuuj. Nie przerywajcie sobie przeze mnie waszego prywatnego spotkania. - powiedziałam.
Nie wierzę im.
Umm, halo, kto odkrył, że to Matt kontroluje kanimę?
Więc, Stiles, ale to ja włożyłam w to cały cenny wysiłek.
- Jak się tam dostaniesz Derek? Przebijesz się przez ścianę? - Stiles syknął, nachylił się nad stolikiem.
Derek westchnął i skinął głową.
- Tak Stiles, przebiję się przez ścianę.
Chłopak się zmarszczył.
- Okej wielkoludzie. Zobaczmy! Pokaż tą wielką pięść.
Derek zwinął dłoń w pięść i odwrócił wzrok.
- Stiles... Głąbie. - westchnęłam i zachichotałam.
- Wielki, zły Wilki. Okej, widzisz to? - przesunął rękę przed wilkołaka.
Po chwili chłopak znalazł się po drugiej stronie pomieszczenia i trzymał się za rękę.
- Ah, ah, dobra, da rade.
- Ja przechodzę przez ścianę. Kto idzie ze mną? - Derek zapytał i skrzyżował ramiona.
Zignorowałam go i zamknęłam oczy. Słyszałam jeszcze jak Scott zgłasza się, a zaraz po tym zasnęłam. Są mile widziani do obudzenia mnie, jeżeli będą mnie potrzebować.