✔ Chłopak z sąsiedztwa | YAOI

By Astralna

651K 61.6K 45.9K

Tony nie ma wielu powodów do zmartwień - jest szkolną gwiazdą sportu, ma piękną dziewczynę i rzeszę przyjació... More

1. Poznajcie Tony'ego
2. Za jakie grzechy?
3. Popołudnia w domu Trent'ów
4. Kłamstwa, kłamstewka
5. Anthony Trent - obrońca uciśnionych
6. Czego wstydzi się Tony?
7. Wszystko w porządku
8. Wieczory w domu Parkerów
9. ... i już nic nie będzie takie samo
10. Czego Tony nie powinien mówić
Ogłoszenia parafialne
12. Historia Prestona [BONUS]
13. Kiedyś ci powiem
14. Zabiorę cię stąd
15. Powrót do rzeczywistości
To nie rozdział...
Q&A - odpowiedzi
16. Zamknij się i posłuchaj
17. Zazdrość to mały, zielonooki potwór
18. Tony bierze sprawy w swoje ręce
19. Tony decyduje się powiedzieć prawdę
20. Wszystko będzie dobrze
21. Zemsta najlepiej smakuje na zimno
22. Wszystko musisz mi zabrać
23. Królowa Antonina
Epilog
Statystyki, podziękowania i garść ciekawostek
Publikacja książki
Kontynuacja

11. O czym Preston nie chce mówić

24.4K 2.4K 2.2K
By Astralna

UWAGA, WAŻNE!

Długo zastanawiałam się nad tematem ewentualnego +18 w tym opowiadaniu. Ostatecznie doszłam do wniosku, że bez tego, historia będzie niepełna. Zdaje sobie jednak sprawę, że jest to opowieść dla nastolatków, dlatego [dla własnego spokoju ducha i sumienia] stwierdziłam, że wszystkie tego typu sceny będę pisać w ten sposób, żeby pominięcie ich nie miało wpływu na fabułę. W ukłonie dla tych którzy nie lubią i nie mają ochoty tego czytać.

Przed każdą sceną będę ostrzegać i informować kiedy możecie znowu wrócić do czytania.

W tym rozdziale tylko delikatna wprawka, więc się nie ekscytować za bardzo ;).


Rozdział szedł mi strasznie opornie i jest bardzo "wymęczony", może zawierać trochę błędów. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i mimo wszystko sprawi Wam choć trochę radości. Postaram się go poprawić w wolnej chwili.

Zapraszam do czytania.


Nie byłem już tak pewien genialności swojego planu, kiedy zatrzymałem samochód przed willą Parkerów. Za dnia, bez tłumów ludzi krążących dookoła, ten dom wydawał się jeszcze większy i stanowczo dużo bardziej przerażający.

Poza tym, Prestona mogło nie być.

Mógł spać, skoro nie pojawił się w szkole.

Mógł nie chcieć mnie oglądać po tym jak się zachowałem.

Albo – i była to opcja najbardziej przerażająca ze wszystkich – mógł siedzieć gdzieś tam ze swoim pokręconym ojcem, którego spojrzenia paraliżowały mnie jeszcze bardziej niż te Summer'a.

- No, dalej Trent – spróbowałem jakoś się zmotywować i otworzyłem drzwi samochodu.

Nie byłem przecież robiony miękkim...

No, przecież sami wiecie czym.



Wydawało mi się, że minęło strasznie dużo czasu odkąd zadzwoniłem, do momentu w którym drzwi się otworzyły. Zacząłem już nawet podejrzewać, że nikogo nie ma w środku i zrobiłem kilka kroków w stronę podjazdu, na którym zostawiłem swój samochód, tyłem, uważając by nie potknąć się na schodach. Dopiero wtedy klamka poruszyła się i w drzwiach stanęła jakaś kobieta.

- W czym mogę panu pomóc? - zapytała uprzejmie, taksując wzrokiem szkolny mundurek.

- Em... - moja zwyczajowa pewność siebie jak na złość uciekła i nie chciała wrócić. Kobieta wyglądała na pokojówkę, przynajmniej jeśli oceniać po stroju, a ja mimo wszystko nie byłem przyzwyczajony do obcowania z ludźmi zatrudniającymi pokojówki. Takie w mundurkach. - Przyszedłem do Prestona. Nie było go w szkole i... - urwałem nagle, zdając sobie sprawę z tego, że czarnowłosy niekoniecznie musiał informować domowników, że nie raczy pojawić się na zajęciach.

Mógł pójść na wagary, czy coś.

To niepodobne do Pana Idealnego, ale cholera go wie.

Po wczorajszym?

- Proszę – odetchnąłem z ulgą, kiedy kobieta usunęła się z drogi z uśmiechem, najwyraźniej niezbyt zaskoczona tym faktem. - Zaraz powiem panu Parkerowi, że pan przyszedł.

Panu Parkerowi?

Naprawdę?

Wsunąłem się do holu, który był jeszcze większy niż to sobie zapamiętałem. Większy i przerażająco zimny, jakby ten dom nie był zamieszkany.

Jakby był rekwizytem z filmu.

Albo pokazówką agencji nieruchomości.

Preston tak bardzo nie pasował mi do tego wnętrza, że aż miałem ochotę się zaśmiać. Słodki, kochany, niepozorny Preston...

Naprawdę pomyślałem „kochany"?

I „SŁODKI"?!

Kobieta wprowadziła mnie do salonu, wprawiając w jeszcze większe skrępowanie. Jakbym nie mógł po prostu pójść do jego pokoju, no naprawdę... Potrzeba było wielkiego „halo" i oficjalnej otoczki. Czułem się, jakbym przyszedł tu w interesach.

No dobra...

Może miałbym drobny problem z TREFIENIEM do jego pokoju.

Ostatnio znalazłem się tam przez kompletny przypadek i nie przejmowałem szczególnie zapamiętywaniem drogi. A poruszanie się po tym domu bez użycia mapy wydawało się cokolwiek kłopotliwe. Dlatego przysiadłem grzecznie na skraju sofy, patrząc jak kobieta znika za drzwiami.



Czekanie dłużyło mi się niemiłosiernie, bo i w pomieszczeniu nie było nic na czym można by dłużej skupić wzrok. Nieprzyjemnie bezosobowe, wypełnione prostymi, eleganckimi i zapewne kosztującymi fortunę meblami.

Zmieniłem zdanie.

Wcale nie chciałbym takiego życia.

Już nie dziwiłem się, czemu Preston zachowuje się w tym domu tak drętwo.

- Tony? - usłyszałem za swoimi plecami zaskoczony głos i podskoczyłem, odwracając wzrok od rzeźby stojącej przy kominku. - Co tu robisz do cholery?

Nie spodziewałem się szczególnie, że ucieszy się na mój widok.

No dobra...

Może jednak trochę się spodziewałem.

A ten pełen złości syk odrobinę wytrącił mnie z równowagi.

Odwróciłem się w jego stronę, groźnie marszcząc brwi, żeby powiedzieć mu co o tym sądzę, zwłaszcza po sposobie w jakim spędziliśmy ostatnią noc.

Naprawdę, mógłby się zdobyć na trochę milsze przywitanie.

Odwróciłem się i z miejsca straciłem cały rozpęd, wystarczyło, że na niego spojrzałem. I nie przeszkadzał mi ani wyciągnięty dres w jaki był ubrany, ani przekrwione, lekko podkrążone oczy za grubymi szkłami okularów.

Nagle doszedłem do wniosku, że jego pomysł zostania w domu wcale nie był taki najgorszy. Bo kiedy już nasze oczy się spotkały, nie potrafiłem powstrzymać maślanego uśmiechu, który wykwitł na mojej twarzy. Preston chyba myślał o tym samym. Spłonął mocnym rumieńcem i gwałtownie wypuścił powietrze zbyt długo wstrzymywane w płucach.

- Cześć.

Na wspomnienie wczorajszej nocy mi też zrobiło się odrobinę zbyt gorąco. Nawet nie wiem jak to się stało, że znalazłem się obok niego. W jednej chwili stałem przy kominku, w następnej już go obejmowałem, a Preston wcale nie protestował.

Idiota.

Jak mogłem kiedykolwiek pomyśleć, że nie będzie chciał mnie widzieć?

- Um... - czarnowłosy odsunął się trochę, żeby móc złapać oddech, możliwe że przyciskałem go do siebie trochę zbyt zaborczo. - Nie tutaj, Tony...

No tak. Skupiony na nim zapomniałem zupełnie gdzie jesteśmy.

Musiałem nad tym popracować.

Nie byłoby najlepiej gdyby taka sytuacja powtórzyła się w szkole, prawda?

- Pójdziemy... um... do ciebie? - nie wiedzieć czemu serce przyspieszyło mi tempa. Może to perspektywa znalezienia się w nim sam na sam w pokoju z łóżkiem tak na mnie podziałała? - Przyniosłem ci lekcje! - dodałem, bardzo zadowolony ze swojej wymówki i sięgnąłem po plecak.

Plecak który został w samochodzie.

No tak.

Idiota.

Preston parsknął i pokręcił głową, jakby sama perspektywa przepisywania ode mnie czegokolwiek niemożliwie go bawiła. Zupełnie niesprawiedliwie oczywiście. Coś tam nawet dzisiaj zanotowałem na historii...

A no tak.

Próbowałem spisać co mu powiem jak już się zobaczymy, to raczej nie nadawało się do przepisywania.

- Chodź – rozejrzał się dyskretnie, czy aby żadna z pokojówek nie kręci się w pobliżu i pociągnął mnie za rękaw w stronę drzwi, a później schodów.

I całkowicie przestałem przejmować się wymówkami.



Wpatrywaliśmy się w siebie w niezręcznej ciszy, odkąd tylko drzwi pokoju zamknęły się za nami. Preston swoim zwyczajem miętosił rękawy bluzy, a ja czułem jak pocą mi się dłonie. W ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin dużo się między nami wydarzyło i w zasadzie żaden z nas nie do końca wiedział jak powinien się zachować i na czym stoi.

W popłochu szukałem w głowie czegoś mądrego co mógłbym powiedzieć.

Albo nawet mniej mądrego. Z mądrymi rzeczami u mnie na bakier.

Czegokolwiek w zasadzie.

Byleby tylko przerwać tą koszmarną ciszę.

Preston badał mnie uważnym spojrzeniem, wciąż oparty o drzwi, wpatrując się w moją twarz jakby czegoś w niej szukał. Otworzył usta i już miałem nadzieję... Ale tylko pokręcił głową, zamknął je z powrotem i spuścił wzrok.

Po co tu właściwie przyjechałem?

A, tak.

Miałem przepraszać, prawda? Od tego chyba powinienem zacząć. Pożałowałem nagle, że zeszyt w którym zanotowałem sobie wszystko co mam zamiar mu powiedzieć, nadal leży w aucie. Dużo prościej byłoby wyrwać z niego kartkę i zwyczajnie mu ją pokazać.

- To... - zacząłem niepewnie, a w tym samym momencie Preston powiedział:

- Po co...

Zamilkliśmy jak na komendę, chyba obaj z nadzieją, że to ten drugi skończy. Przynajmniej ja miałem taką nadzieję w stosunku do Prestona.

- Wysłałem ci milion sms'ów – zdecydowałem się ostatecznie wziąć to na siebie. Starałem się bardzo, żeby w moim głosie nie słychać było pretensji.

- Wiem.

- Nie odpisałeś.

- Wiem – powtórzył znowu, zagryzając wargi.

- To wszystko?

- Nie – poderwał głowę gwałtownym gestem i znów spojrzał mi w twarz, choć od dłuższej chwili zajęty był kontemplowaniem puszystego, bordowego dywanu. - Po prostu... Nie wiedziałem co mam ci odpisać, okay?

Miał taką zagubioną, bezbronną minę, że najchętniej podszedł bym do niego i zamknął go w ramionach. Ale...

No właśnie. „Ale".

Odkąd mój mózg się włączył, takie gesty były dużo trudniejsze niż jeszcze przed chwilą, w salonie.

- Przepraszam Pres – jeszcze raz zdobyłem się na odwagę i odetchnąłem głęboko, starając się samemu sobie nakazać spokój. - Zachowałem się jak ostatni idiota.

Chciałem mu powiedzieć dużo, dużo więcej, ale chyba wyraz mojej twarzy wystarczył mu za te wszystkie niewypowiedziane słowa.

- Ja też... przepraszam – zrobił nieśmiało krok w moją stronę, patrząc na mnie z nadzieją w oczach. - Nie powinienem tak uciekać. Powinienem...

- Nie, to ja nie powinienem tak mówić – skoro już się odezwał i najwyraźniej wcale nie był na mnie wściekły, było mi dużo łatwiej. Widziałem że chce podejść, ale tak samo jak ja nie jest pewien czy powinien, więc w trzech długich krokach pokonałem dzielącą nas odległość. - To tak bardzo po mojemu. Plotę co mi ślina na język przyniesie. Możesz mnie nazwać palantem – uśmiechnąłem się lekko, bo Parker odetchnął z ulgą. - Albo mnie uderzyć. Raz, ale porządnie.

Tym razem, już się zaśmiał, a ja poczułem się jakby ogromny kamień spadł mi z serca.

- Jesteś palantem – oznajmił grzecznie, jak zwykle nie mając problemu z obrażaniem mnie.

- A może...

Poczułem jak żołądek podchodzi mi do gardła, a serce chyba zdecydowało się na karierę linoskoczka, przynajmniej oceniając po akrobacjach jakie wyczyniało wewnątrz mojej klatki piersiowej. W życiu nie czułem się tak... Tak świadom własnego ciała i oddalony od niego jednocześnie.

- Może..? - ponaglił mnie Preston cicho, cały czerwony na twarzy, bo chyba milczałem trochę za długo.

- Może... może mógłbym być trochę... - ja chyba też się zarumieniłem, a żołądek postanowił dołączyć do serca jako partner. - Może mógłbym być trochę twoim palantem?

Wyrzuciłem to wszystko na jednym wydechu, jakbym bał się, że zabraknie mi odwagi.

Bałem się.

Bałem się jak cholera.

Nigdy wcześniej tak się nie bałem. Prawdopodobnie dlatego, że nigdy na nikim nie zależało mi tak bardzo jak na Prestonie. I zawsze byłem pewien odpowiedzi, gdy rzucałem tego typu deklaracje.

Teraz już niczego nie byłem pewien.

Patrzyłem jak jego twarz zmienia się i to było kilka najdłuższych sekund mojego życia.

Właśnie wtedy. Kiedy czekałem na jego odpowiedź.

Patrzyłem jak zaskoczenie miesza się z niedowierzaniem w jego pięknych, ciemnych oczach. Widziałem jak głęboki rumieniec powiększa się i sięga powoli wycięcia koszulki.

- Chciałbyś... co? - chyba chciał się upewnić, że nie doszło do jakiegoś nieporozumienia, jakby nie do końca docierało do niego znaczenie moich słów.

- Ciebie chciałbym – dużo bym dał, żeby moja ręka nie zadrżała, kiedy zbliżałem ją do jego twarzy, ale Preston nie zwracał na nią największej uwagi. - Tylko ciebie. A... a ty?

Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wstrzymują powietrze. Uświadomiłem to sobie dopiero, kiedy przylgnął do mnie mocno, a ono uleciało głośno.

- Chciałbym – odpowiedział chaotycznie, chowając twarz w mojej szyi i to było najprzyjemniejsze uczucie świata. Z ulgi zakręciło mi się w głowie, a kolana zmiękły, ale nadal trzymałem go pewnie. Nie zamierzałem go puszczać. Nigdy. - Tony... Tak bardzo bym chciał. Nawet sobie nie wyobrażasz... Nie masz pojęcia...

- Coś tam jednak wiem – mruknąłem już spokojniej, prosto w jego włosy. Odnalazłem dłonią jego podbródek i uniosłem go nieco, żeby zajrzeć mu w oczy. Jego dłoń, chyba bezwiednie, zacisnęła się na mojej koszulce tuż nad szalejącym w najlepsze sercem.

Na próbę trąciłem jego wargi i nie musiałem długo czekać na efekt. Preston jęknął cicho i stanął na palcach, napierając swoimi ustami na moje tak rozpaczliwie, że zakręciło mi się w głowie.

- Tak się bałem Tony – wyszeptał, pomiędzy jednym chaotycznym pocałunkiem a drugim. - Tak się bałem. Że to jakiś żart. Że robisz to dla sportu. Że chcesz, nie wiem, sprawdzić...

- Preston – próbowałem mu przerwać, bo znów zaczął się nakręcać.

- ... bo dlaczego ktoś taki jak ty miałby... miałby chcieć takie dziwadło jak ja?

- Pres...

- ... takie nic, takiego głupka w koszulce z...

- Hej! - zawołałem trochę głośniej, ze wszystkich sił starając się nie dopuszczać do siebie myśli, że jeszcze do niedawna właśnie tak było. - Uważaj sobie – dodałem, kiedy wreszcie zamilkł. - Mówisz o moim chłopaku.

Z satysfakcją patrzyłem jak jego usta rozchylają się w wyrazie zdumienia.

Och, Preston.

Gdybyś choć raz mógł spojrzeć na siebie moimi oczami.



[+18]

Później wszystko stało się szybko. Nie byłem do końca pewien, kiedy przenieśliśmy się na łóżko Prestona. Miałem w głowie tylko niejasny obraz tego, jak chwytam go pod kolanami i unoszę do góry. W następnej sekundzie już leżał pode mną, oddychając płytko i drżąc na całym ciele.

Powoli, z premedytacją, opuściłem biodra i otarłem się o niego przez spodnie. Kiedy poczułem ukrytą pod materiałem erekcję, gorąco buchnęło gdzieś w dole mojego brzucha, rozlewając się obezwładniającą falą na całe ciało.

Co ja robiłem? Co jak najlepszego robiłem?

Preston był facetem.

Preston był...

- Tony... - jego gardłowy jęk sprawił, że dreszcz przeszedł mnie od koniuszków palców aż po cebulki włosów na głowie i zapomniałem o czym jeszcze przed chwilą myślałem.

Zapomniałem o wszystkim.

Ocierałem się o niego rozpaczliwie, na oślep całując jego wargi, później brodę i szyję, od wystającego jabłka Adama aż po zagłębienie między obojczykami.

- Tony... o boże..! Tony...

Bierny do tej pory Preston oplótł mnie udami i sam zaczął ocierać się o moje biodro. Chaotycznie. Prosząco. Z fascynacją patrzyłem jak przygryza zewnętrzną stronę dłoni, próbując zdusić kolejne jęki, ale niewiele to dało.

- Jestem tu – odszepnąłem mu, wracając do całowania gładkiej szyi. Jego zapach zwalał z nóg. Jego smak... Drżenie przy każdym moim dotyku...

[koniec +18]



Bezmyślnie sięgnąłem do suwaka jego bluzy.

Chciałem mieć go dla siebie. Więcej. Bliżej. Bez przeszkody w postaci ubrania.

Ale Preston zamarł nagle, a jego oddech jeszcze bardziej przyspieszył. Przypomniałem sobie o jego problemie, więc podniosłem głowę i spojrzałem w jego twarz.

Twarz z której zniknęły wszystkie ślady podniecenia. Zostało jedynie przerażenie.

- Preston? - zapytałem niepewnie, czując się nagle dziwnie niezręcznie. - Powiesz mi o co chodzi? Przecież wiesz, że nie posunę się dalej... niż byś sobie tego życzył – zakończyłem kulawo, patrząc jak zbiera się pospiesznie spod mojego ciała i siada na skraju łóżka.

- Wiem.

Podniecenie nadal boleśnie dawało o sobie znać, ale przekręciłem się na plecy i odetchnąłem nieco głębiej, starając się uspokoić. Czekałem aż powie coś więcej. Cokolwiek poza durnym „wiem".

- Ja... - chyba też uważał, że to za mało, bo odezwał się w krótkim czasie. - Po prostu mam problem, dobra? Uporam się z nim tylko... Tylko nie teraz.

No tak.

To absolutnie wszystko wyjaśniało.

- Hej – rzuciłem możliwie najłagodniej i przesunąłem się trochę, za jego plecy. - Jeśli masz jakiś problem, możesz mi powiedzieć. Przecież ci pomogę.

Nie doczekałem się żadnej odpowiedzi, ale to mnie nie zniechęciło. Objąłem go od tyłu i oparłem brodę o jego ramię.

- Jeśli to ma się udać, musimy sobie ufać. Inaczej... Inaczej budowanie czegokolwiek nie ma sensu – mruknąłem uspokajająco, splatając jego palce ze swoimi. - Ufasz mi Pres?

Nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie przygaszonym wzrokiem, a ja poczułem się jakby ktoś zafundował mi kopniaka w żołądek. Jego milczenie było bardzo wymowne.



- Trent, do cholery! - obudził mnie dopiero gwizdek trenera tuż przy moim uchu. Rozstanie moje i Prestona było dość niezręczne i nie potrafiłem przestać o tym myśleć.

Może faktycznie nie dałem mu zbyt wielu powodów, żeby mi ufał.

Ale wyglądało na to, że on nie ma nawet zamiaru spróbować i za każdym razem kiedy zdawałem sobie z tego sprawę, czułem się jakby ogromna łapa zaciskała mi się na płucach.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - znów odpłynąłem, więc szybko podbiegłem do trenera, robiąc skruszoną minę. - Co się z tobą dzieje?! Nie pojawiasz się na treningach, a kiedy już łaskawie raczysz się zjawić, jesteś nieprzytomny!

Ze wszystkich sił starałem się nie patrzeć na zadowolony uśmiech Adama, który nawet nie próbował się kryć z tym, że podsłuchuje.

- Przepraszam trenerze – mruknąłem, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy. - Poprawię się. To tylko chwilowe problemy.

- Jeszcze jedna wtopa Trent – w jego głosie zabrzmiały groźne nuty. - Jeszcze jedna wtopa i możesz się pożegnać z kurtką kapitana. Nie pozwolę żebyśmy zawalili sezon przez twoje problemy z cyklem miesiączkowym. Rozumiemy się?

Zacisnąłem zęby, z całych sił starając się mu nie odszczeknąć.

- Tak jest – odpowiedziałem tylko, siląc się na spokój.



- Nie wyobrażaj sobie, że twój szlaban się skończył, tylko dlatego, że wyjeżdżam na kilka dni – matka spojrzała na mnie czujnie znad walizki którą właśnie próbowała domknąć. - Będę do ciebie dzwonić na telefon domowy i oczekuję, że odbierzesz, jasne?

Jasne.

Zupełnie jakbym miał ochotę gdziekolwiek wychodzić.

Chyba było to po mnie widać, bo spuściła nieco z tonu i podeszła mnie uściskać.

- Trzymaj się synku. Niedługo wrócimy, dobrze?

- Jasne mamo – dla jej spokoju ducha spróbowałem się nieco uśmiechnąć. - Będę grzeczny, obiecuję.

Spojrzała na mnie spod zmrużonych powiek, ale nie powiedziała ani słowa więcej.



Leżałem na kanapie w salonie, bez sensu przerzucając kolejne kanały w telewizji. Przez chwilę pożałowałem, że odmówiłem Eddy'emu kiedy chciał do mnie wpaść po treningu. Może on zdołałby jakoś odciągnąć mnie od myśli o Prestonie, a matka na pewno nie miałaby nic przeciwko.

Mój wzrok automatycznie powędrował do leżącej na stoliku do kawy komórki.

A może by tak..?

Nie było jeszcze aż tak późno, moglibyśmy wypić piwko albo dwa, rano pojechalibyśmy razem do szkoły... To na pewno była lepsza opcja niż siedzenie tutaj i rozmyślanie o Parkerze który nie chciał mi zaufać.

Który nie ufał mi nawet na tyle, żeby powiedzieć co to za problem, który ewidentnie stoi między nami i przeszkadza.

Nie zastanawiając się więcej sięgnąłem po telefon i aż podskoczyłem, słysząc dzwonek do drzwi. Czyżby Eddy postanowił jednak wpaść? Nikt inny nie przychodził mi do głowy, zwłaszcza o tej porze...

Poderwałem się z kanapy, sprawdzając jeszcze w lustrze w korytarzu czy aby na pewno mogę się komukolwiek pokazać w tym stanie.

Poprawiłem włosy...

Przekręciłem klucz w zamku...

I zamarłem, widząc w drzwiach Prestona. Drżącego z zimna, tylko w przemoczonej bluzie, z zaparowanymi szkłami okularów i strugami wody spływającymi z włosów.

- Cześć – zaczął niepewnie, trzęsącymi się odrobinę wargami. - Mogę wejść?

Continue Reading

You'll Also Like

188K 9.4K 29
[ZAKOŃCZONE] Chris i William przyjaźnili się bardzo długo. Jako najprzystojniejsi chłopcy w szkole, mieli dziewczyn na pęczki oraz byli uważani za b...
117K 6.6K 30
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...
2.4K 353 100
UWAGA MEGA ZAWSTYDZAJĄCE TEKSTY XDDD
43.7K 3.1K 23
Co jeżeli stracisz drugą w swoim życiu ważną osobę, a Twój przyjaciel będzie starał się ci pomóc nawet jak będzie samemu mu ciężko? ⚠︎Uwaga w książc...