Blue speed of sound #1 Nadcią...

By pandZIEU

9K 538 1K

Reboot już na profilu! ________ Życie bohatera nie jest proste. Nie jest usłane wyłącznie różami, chwile chw... More

Informacja
*Krótkie opisy bohaterów*
1. W pogoni za komórką
2. Moc z pudełka
3. Nie taka szkoła straszna, jak ją malują
4. Uciekający deser i ścieki
5. Ujeżdżając staruszki
6. Zbawienny kebab
7. Filozoficzne liście
8. Skrywane uczucie!
9. O robocie piromanie i zapomnianych harcerzach
10. Niebezpieczne mango
Wszystkiego najlepszego Sonic! *3*
11. Spełnione marzenia i męczące pytania
12. Podchody
13. Materac
14. Pierwszy gigant
15. "Muszę się dowiedzieć!"
16. Coraz więcej problemów
17. Porwanie
18. Ciastek i Sonic się zgadzają?!
19. Mocne postanowienie poprawy...
20. Bijatyka z pampasowcem
21. Świąteczna oferta dydaktyczna
22. Z batonem ci do twarzy
23. Ach, recolory są wszędzie!
24. Lustereczko, powiedz przecie, gdzie ten tunel mnie zaniesie?
26. Na dachu w świąteczny czas
27. Pora działać
28. Do Rosji czas, więc chodźmy w las!
29. Coraz bliżej celu
30. Ciemność
31. Miłość, pająki i inne paskudy

25. Świąteczny misz-masz

194 11 25
By pandZIEU

Niby nie było nic trudnego w tym rozdziale, no ale cóż... Wrzucam go, kiedy wrzucam już tradycyjnie przez szkołę i inne wydarzenia niesprzyjające twórczości. Znów spokojnie, sielankowo, mam nadzieję, że się spodoba. ^^
Także miłego czytania, a ja pójdę pomyśleć nad plusami próbnych egzaminów... :")

___________________

Chłopak szedł uśmiechnięty leśną ścieżką w stronę małego klocka, znajdującego się głęboko między drzewami i którego trójka nastolatków nazywała Bazą.
Ciastek uważał, że to nie było jakoś specjalnie oryginalne, ale lepsze to niż Mieszkanie Sonic'a, jak to nazwał na początku Niebieski.

Nastolatek skręcił w dróżkę za krzakiem, a następnie wszedł między drzewa. Wędrówka zdawała się dłużyć w nieskończoność przez śnieg, otaczający chłopaka ze wszystkich stron i spowalniający go. Ścisnął foliówkę z pierogami, które zakupił przed godziną i sernikiem domowej roboty, o którego upieczenie go poproszono.
Alex obiecała, że to ona załatwi napoje i jakieś smakołyki dla jedynego roślinożernego samca z drużyny, więc Ciastek nie musiał się martwić o to czy będzie głodował.

W końcu stanął przed celem swojej podróży. Tym razem pamiętał, iż posiada klucze do drzwi, więc nie czekał, aż łaskawie ktoś je otworzy, po prostu "obsłużył się" sam.
Pociągnąwszy za klamkę, usłyszał przeciągłe skrzypnięcie. Wszedł do pomieszczenia, otrzepał buty ze śniegu i błota, i przeszedł do zdjęcia z siebie niepotrzebnej części zimowej garderoby. Worek, który miał na plecach, zabrał ze sobą.

Zszedł po schodach, mając przed oczami biel. Miał w zwyczaju nieczęste przecieranie okularów, nawet jeśli były zaparowane.
Uważał, żeby nie potknąć się na którymś ze stopni, do czego posiadał szczególny talent, podobnie jak Alex do wpadania na drzewa.
Kiedy znalazł się na dole, rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszystko było na swoim miejscu. Kanapa, która zmieniła kolor swojego obicia na ciemną, soczystą zieleń była obłożona poduszkami z motywami świątecznymi. Na jednej z nich był przedstawiony pulchny Mikołaj, na drugiej okrągły reniferek z szalikiem, a na trzeciej biały bałwan z czarnym kapeluszem, który przywiódł chłopakowi na myśl Arktosa z "Tabalugi". Poza tymi drobnymi, świątecznymi akcentami nie zauważył już nic tematycznie związanego z Bożym Narodzeniem i Gwiazdką.
Stół stał, jak stał, nic szczególnego, może poza nową czerwoną, masywną i niczym nie przyzdobioną świeczką, stojącą przy jednej z jego krawędzi.

Szyszek miał cichą nadzieję, że powita go zapach goździków, ciepłego kakao i słodkiego piernika, ale jak widać się przeliczył. Westchnął więc cicho, lekko zawiedziony swoimi niespełnionymi oczekiwaniami i tym, że na blacie w kuchni spoczywa stos brudnych naczyń, które znalazły się tam w dzień po nocowaniu w Bazie.
Wszedł na teren kuchni, rozpakował zakupy.

Znów rozejrzał się po pomieszczeniu, zastanawiając się nad sensem wspólnego świętowania. Znał swoją przyjaciółkę dosyć dobrze, więc wiedział, że ma w tym jakiś interes, a do tego, by odgadnąć jaki, nie musiał być żadnym znawcą.
Rzucił worek na kanapę i postanowił oddać się swojej pasji - grze na konsoli. Wziął pada, włączył wszystkie potrzebne sprzęty, usadowił się na sofie w najwygodniejszej pozycji, kładąc nogi na stoliczku kawowym.

***

Sonic wybiegł z pokoju jak oparzony. Przebiegł korytarz, wpadł do dużego pokoju. Pech chciał, że nie zauważył Ciastka i potknął się o jego nogi.
Jeż poleciał w dół, ale nim jego nos dotknął podłogi, oparł się na lekko ugiętych rękach. Dźwięk upadku rozniósł się po całej Bazie, a świeczka na stole zadrgała.

- Dziwię się, że ty jeszcze żyjesz... - Szynszólik nawet nie spojrzał na kolegę, który zebrał się z ziemi.

- Coś nie pasuje? - Niebieski otrzepał się i z pośpiechem mniejszym niż wcześniej poszedł na schody.

- Nic, nic... Gdzie leziesz? - spytał od niechcenia szatyn, pauzując rozgrywkę. - Masz sporo rzeczy do zrobienia, a jak Alex przyjdzie i to zobaczy, wkurzy się na ciebie. I to porządnie - zauważył chłopak i zwrócił głowę w kierunku wchodzącego na górę Sonic'a. Mobianin zatrzymał się.

- Próbowałem się do niej dodzwonić przez cały wczorajszy dzień, by zapytać o to i owo... - odwrócił się lekko, spuszczając wzrok. Na kolcach miał jeszcze trochę pozostałości zielonej farby z wyprawy do Pragi. Ścisnął poręcz. - Ale, jak możesz się domyślić, nawet nie odebrała - dodał cicho i westchnął przeciągle.

- Głupiś... Trzeba było ją odwiedzić - rzucił Szynszel, wracając do gry.

- Masz mi jeszcze coś do powiedzenia czy mogę iść? - zapytał Sonic, lekko wytrącony z równowagi. Zauważył, że ostatnio bardzo łatwo go zirytować, a on sam nawet nie wiedział, czemu.

- A tak na serio, to dzwoniła dzisiaj, żeby mi przypomnieć, co mam zrobić. I spytać się, czy lubię żyrafy... - Szyszuś lekko pokręcił głową. Usiadł po turecku na sofie, nachylając się i ciesząc się z gry. Poczuł, że jeż siada po jego lewej stronie.

Zielonooki oparł łokcie na kolanach, wpatrując się pustym wzrokiem w podłogę, splótł dłonie ze sobą i przygryzł wargi. Szynszólik zerknął na niego, ale szybko wrócił do patrzenia na ekran. Zaczął nucić jakąś losową, radosną melodię.
Sonic przysłuchiwał się koledze, zastanawiając nad tym czy powinien coś powiedzieć, czy nie. Miał dość dobrą okazję do wyciągnięcia z szynszyla czegokolwiek, może szatyn by mu nawet podpowiedział to i owo.

- Nie wiem, jak to rozegrasz, ale żadnym sposobem nie uzyskasz ode mnie pomocy w sprawie tego dresiarza*. - Głos Szyszka był nadzwyczaj radosny. - Taaak! Giń, gnojku! - wykrzyknął, śmiejąc się przy tym. Cieszył się, że wirtualny przeciwnik został pokonany. Chciałby czasem zrobić tak z niektórymi ludźmi w prawdziwym życiu, ale tym wolał nie dzielić się z panem Herosem.

- Chyba ostatnio trochę przesadziłem - mruknął do siebie jeż. Brązowooki skinął głową. - Ale nigdy nie mam w tych uwagach złych intencji! To są tylko żarty! Alex zwykle nie brała ich na poważnie.

Szyszek słuchał tylko w połowie tego, co mówił Niebieski. Jego umysł był skupiony na wykonaniu kolejnej misji z inFamousa. Gra pomagała mu także okiełznać swoją moc, więc łączył przyjemne z pożytecznym.
Jednak narzekania jeża z każdym kolejnym słowem przybierały na sile, przez co szatyn nie mógł się do końca skupić się na rozgrywce. Nie lubił, jak ktoś mu miauczał do ucha, a zwłaszcza Sonic zwierzający się ze swoich bezsensownych problemów.
Zielony szynszólik stracił swoją cierpliwość, gdy poprzez swoje rozkojarzenie prawie zginął.

- Okej, słuchaj. - Ciastek spauzował grę, odwrócił się do Niebieskiego. Poprawił okulary, by nadać swoim słowom większej powagi i filozoficznego znaczenia. - Wiem, że trudno ci będzie to sobie wyobrazić, a tym bardziej uwierzyć w to, co zaraz powiem, ale musisz to zrobić, bo inaczej nigdy nie zrozumiesz naszej jakże drogiej Aleksi... - uniósł palec w górę. Czuł się jak jakiś naukowiec, który zaraz ogłosi coś przełomowego. - Otóż jest ona dziewczyną.

Źrenice Sonic'a zmniejszyły się ze zdziwienia, a on sam przez swój wyraz twarzy wyglądał jak niebieska kaczuszka kąpielowa z kolcami. Patrzył się tak przez chwilę na szynszólika, by w końcu ściągnąć brwi i podrapać się po brodzie, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.

- No rzeczywiście... - mruknął i przyjrzał się Ciastkowi, biorącego swojego pada w dłoń. Chłopak podłożył sobie pod plecy jedną z kolorowych poduszek i oparł się na sofie, wznawiając grę na jakąś minutę, bo po tym czasie niestety zginął.

- Dobrze, że mi to powiedziałeś, bo zapewne kiedyś przyniósłbym ją do stolarza, żeby zrobił z niej jakiś ładny stół... Bardzo mi tym stwierdzeniem pomogłeś. - Jeż wstał i już miał się odwrócić, gdy zobaczył jak jego zielony kolega plasnął się w twarz.

- Chodziło mi bardziej o to, że jako niewiasta ona też czasem miewa swoje humory. Wiem, bo sam tak czasem mam... Ona jest taka głównie przy tobie - rzekł, pocierając powoli skroń. - I udobruchać możesz ją tylko prezentem, w różnej postaci... A to pokazać swoje starania, a to kupić jej coś fajnego, ewentualnie ją gdzieś zabrać. Opcji masz wiele, od ciebie przyjmie wszystko... Pewnie nawet śmierdzące skarpetki - ostatnie zdanie powiedział praktycznie nie otwierając ust.

- Słyszałem. Chcesz coś ze sklepu? Trza uzupełnić co nieco przed naszym świętowaniem. - Nastolatek po wejściu na górę zarzucił na siebie kurtkę.

- Weź mi jakiś sok na teraz. Pić mi się chce! - krzyknął Ciastek, podnosząc się z kanapy i przeciągając się. Chwycił worek i wyjął z niego jakąś książkę przygodową. - Chociaż ja martwiłbym się na twoim miejscu o sam-wiesz-co... I o to, jak mógłbym jeszcze przygotować Bazę na Święta.

Do długich uszu Szyszka doszedł dźwięk stukania podeszew o schody, a w końcu znowu ujrzał zdezorientowanego Sonic'a, rozglądającego się po pomieszczeniu, jakby analizował każdy mebel z osobna.

Zielone oczy jeża ogarnęły już wszystkie przedmioty, a mimo to chłopak nie wiedział, co mu w pomieszczeniu nie pasuje, więc omiótł je wzrokiem jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz.
A gdy w końcu zdał sobie sprawę z tego, o czym zapomniał, zrobił się na twarzy praktycznie biały, jak mleko.

- CHOINKA! - wrzasnął i na dobre wybiegł z domu.

- Pajac... - prychnął Ciastek, kładąc się wygodnie na sofie i zatracając w lekturze. - A może jemu chodziło tylko o drzewo, nie o mnie? - zastanawiał się na głos.

Niedługo nacieszył się spokojem, gdyż dziesięć minut później do mieszkania wpadła Alex.

- Wróciłaaam! - przywitała się głośno, wyrywając swojego przyjaciela ze świata fantasy tak gwałtownie, że Szyszek poczuł się prawie jak plaster odrywany od rany.

Dziewczyna z wielkim pośpiechem rzuciła duże torby na blat, z każdej wyjęła zawartość. Przed sobą miała kilka paczek pierników, sałatę, pomidorki koktajlowe i inne warzywa na pożywienie dla Szyszka, czekolady o smaku ciasteczek Oreo, kilka kartonów soku, w tym dwa pomidorowe dla siebie. Oprócz tego było jeszcze dziewięć błyskawicznych zupek grzybowych, tyle samo nudli na identycznej zasadzie i suszone owoce, i orzechy różnych rodzajów.

- Ty serio myślisz, że my to zjemy? - zapytał Ciastek z lekkim przerażeniem w oczach. Liczył, że to będzie skromniejszy poczęstunek.

- Oczywiście, że nie. Mnóstwo rzeczy jest na przyszły tydzień. Do tego na Wigilii będą jeszcze chilli-dogi i twoja sałatka... O! A skoro już jesteśmy przy tobie, to przyniosłam ci coś jeszcze! - Lekko podskoczyła i zanurkowała za blat, a po chwili wyciągnęła zza niego plecak. W nim miała jeszcze mandarynki i cukierki ze sznureczkami, by móc je powiesić na choince.
- Proszuuu! - powiedziała, wręczając Ciastkowi paczkę ciastek z kremem cytrynowym obwiązaną kokardką o szmaragdowym kolorze. Do niej była doczepiona malutka żyrafka.

Chłopak wziął opakowanie i obejrzał je dokładnie, po czym się lekko uśmiechnął.

- Tak się składa, że też ci coś przyniosłem...

Ze swojego worka wyciągnął czekoladę i miniaturowego pluszaczka, który mógł pełnić rolę breloczka. Podał podarunek dziewczynie, której uśmiech nie chciał zejść z twarzy.

- Jejkuuu! Dziękuję! - ucieszyła się i rzuciła na przyjaciela, żeby go uściskać.

- Kim ty jesteś?! Co zrobiłaś z Alex?! - Szyszek patrzył na jeżyczkę z lekkim strachem i zmieszaniem w oczach. Niebieskooka odsunęła się od kolegi.

- Po prostu niesamowicie się cieszę z dzisiejszego dnia. - Przewróciła oczami, a następnie rozejrzała się po pomieszczeniu, wychylając się to w przód, to w tył i na boki. - A tak właściwie, to gdzie jest Sonic?

- Pfff! Jednak ty to ty - wycedził szatyn, przeczesując włosy dłonią. - Nie ma go, wyszedł tuż przed twoim przybyciem.

- Aha... - Nastolatka kiwnęła głową, potem sięgnęła do plecaka. - To nawet lepiej. Nie będzie mi zbytnio truł - bąknęła, odkładając na bok niewielki czerwony tobołek, będący kocem.

Alex kątem oka zobaczyła, jak Szyszek z zastanowieniem patrzy się na okrycie. Machnęła ręką w kierunku kolegi.

- Ostatnio widziałam, że Sonic nawet się nie okrywa do snu. A wieczory są coraz chłodniejsze. I pomyślałam, że warto by mu sprawić jakiś przenośny zestaw do spania, bo często też wychodzi na zewnątrz w nocy, chociaż mamy zimę. Z tego tutaj może zrobić śpiwór zatrzymujący ciepło, a w zestawie jest taka poduszka, która jest miękka i leciutka, no i zabiera mało miejsca, więc będzie mógł wybierać się na całą noc do swoich ulubionych miejsc, nie przejmując się, gdzie może spać. Oprócz tego...

- Okej! Zrozumiałem! - Sinsien zaczął uspokajać niebieskooką gestami, przyglądając się jej, jakby była nadpobudliwą spikerką z telezakupów. W sumie niewiele jej brakowało.

Wzruszyła ramionami i wyjęła zieloną gałązkę z ozdobną wstążeczką. Uśmiech na jej twarzy powiększył się. Na jakiejś karykaturze pewnie zajmowałby całą twarz jeżyczki.

- Czy to jest...? - Szyszek miał złe przeczucia, co do roślinki, którą Alex trzymała w dłoni. Nastolatka kiwnęła głową. - Pozwól, że nie będę się mieszał w to, gdzie chcesz to powiesić. - Chłopak zakrył usta dłonią i wbił wzrok w stół, który miał po swojej lewej stronie.

- Nie ma sprawy. Jak coś, to jej nie widziałeś na oczy - powiedziała cicho.

Przeskoczyła przez blat i pobiegła do pokoju zielonookiego herosa. Gdy przekroczyła próg, jej oczom ukazało się pomieszczenie, którego wygląd mogła porównać do jakiegoś terenu, przez które przeszło tornado. Sonic albo się rozleniwił i zapomniał posprzątać swoje cztery ściany, albo odkrył talent do robienia bałaganu. Albo to i to.
Błękitnej jeżyczce opadły ręce na ten widok, a twarz wykrzywił grymas bólu i cierpienia. Nie mogła zawiesić jemioły w takim miejscu, a to oznaczało, że cały plan pójdzie na marne, chyba że... posprząta. Wzdrygnęła się na samą myśl o tejże czynności, gdyż sama miała trudności z utrzymaniem porządku i ogarnianiem go. Potem pomyślała, że ogarnianie cudzego bałaganu jest jak grzebanie w cudzej własności.

- No trudno. Trzeba się poświęcić... Dla dobra sprawy! - Podciągnęła rękawy swojej szkolnej bluzy-pandy, zaplotła dłonie i wyciągnęła ręce daleko w przód. Poczuła strzyknięcie w palcach i rozluźniła się. Nieraz słyszała, że będzie przez to miała potem problemy na starość, ale niezbyt się tym przejmowała. To było przyzwyczajenie, które trudno było porzucić. Odetchnęła głęboko i zabrała się do sprzątania.

***

Ciastek, przygotowawszy sobie sałatkę, postanowił sprawdzić, co robi jego przyjaciółka w pokoju Niebieskiego, gdyż trochę zaniepokoił się tym, że montuje u sufitu jakąś głupią roślinkę już od dwudziestu pięciu minut, podczas których on przygotował sobie jedzenie i poczytał.

Dziewczyna odrzuciła na kupkę z brudnymi rzeczami do prania kolejną koszulkę. Poszło jej szybciej niż przypuszczała, bo zostało się jej tylko przeniesienie jednej grupki ubrań do kosza na brudy, a drugiej, już złożonej, do szaf, uprzątnięcie i pościelenie łóżka, na którym leżał laptop wraz z płytą i pendrivem z piosenkami świątecznymi.

Szyszek przyglądał się pracy Alex z drobnym zainteresowaniem i zdziwieniem. Jeżyczka była przy tym taka skupiona, jakby było to jej największą pasją.
Włożył trochę zieleniny do ust i przeżuł ją dokładnie. Po krótkiej chwili odszedł, by nastolatka nie miała szansy zagonić go do roboty. Wolał nie kusić losu.

***

Po skończonym sprzątaniu, niebieskooka odetchnęła z wysiłku i przyjrzała się efektowi swojej pracy. W końcu było czysto. Łóżko w końcu mogło służyć do spania lub popołudniowych drzemek, na półkach były poukładane komiksy według kolejności wydania, na biurku można było postawić coś więcej niż tylko jedną szklankę z napojem.
Była niezwykle usatysfakcjonowana z tego, co zrobiła, a także zdumiona tym, że w ogóle ogarnęła cztery ściany Sonic'a.

W końcu mogła zająć się przywieszeniem swojego pasożyta gdzieś u góry... Z sufitu wystawał haczyk, który został zamontowany przez Niebieskiego, tuż po zobaczeniu wiszących siedzideł w Ikei. Obiecał wtedy, że sobie takie kupi, ale jeszcze nie spełnił tej obietnicy.

Niemniej jednak hak był wręcz idealny do zamieszczenia gałązki, więc Alex postanowiła zabrać się do montażu. Podsunęła najbliższe krzesło, które było krzesłem na kółkach i weszła na nie, by móc dosięgnąć haczyka. Niestety, nieważne jak wysoko starała się podskoczyć, nie mogła dosięgnąć sufitu.

Zeszła więc na ziemię, by postawić na krześle jeszcze coś, co pomogłoby jej być wyżej. Z braku lepszych rzeczy, wzięła drewniane pudło spod biurka i metalowy kosz na śmieci. Ustawiła te rzeczy na obrotowym fotelu. Zawahała się, gdy miała wejść na szczyt tej "wieży", która nie wyglądała na zbyt stabilną, jednak zdrowy rozsądek przegrał z desperacją dziewczyny i postanowiła dokończyć swoje dzieło.

Ostrożnie postawiła prawą stopę na siedzeniu, dzięki lewej wspięła się na kosz na śmieci. Podniosła dłoń, w której trzymała jemiołę i podstawiła ją do haczyka, a następnie zaczęła bawić się z jakimś estetycznym umocowaniem jej.
Wtedy usłyszała mocne trzaśnięcie drzwiami i głośny komunikat Sonic'a:

- CHOINKĘ PRZYNIOSŁEM!

- Co? - zapytała cicho sama siebie, robiąc krok do tyłu. W momencie, w którym poczuła, że traci grunt pod nogami, wiedziała, jakie głupstwo popełniła...

***

Chłopcy podziwiali wówczas choinkę i bombki, gdy z sąsiedniego pokoju dał się słyszeć dźwięk upadających przedmiotów, ciała oraz przeraźliwy wrzask Alex. Natychmiast przestali zachwycać się drzewkiem (domem Szyszka) i jak na skrzydłach pobiegli do źródła hałasu.

Zobaczyli jeżyczkę, leżącą plackiem na podłodze. Obok dziewczyny leżał srebrny śmietniczek, pudełko, z którego wysypały się czyste kartki i fotel biurowy.

- Auuuuaaa - niebieskooka zajęczała z bólu, obracając się na plecy i masując obolały bok.

Ciastek i Sonic podeszli do niej, i pozbierali z ziemi. Szynszyl usadził ją na łóżku, dyskretnie podając gałązki jemioły, która znalazła się przy jego nodze. Alex schowała ją do kieszeni i wyszeptała do kumpla:

- Dzięki...

Zielonooki postawił krzesło i pozbierał kartki do pudła, kręcąc przy tym głową. Wszystko odstawił na swoje miejsce. Zwrócił oczy w kierunku koleżanki, ale nic nie mówił, na co nastolatka odwróciła wzrok i spuściła uszy.
Szynszólik patrzył to na jedno, to na drugie niebieskie stworzenie.

- To ja sobie pójdę... Choinka sama się nie ubierze. - I wyszedł.

Niebieski jeż usiadł obok Alex, a ta tylko się skuliła. Heros rozejrzał się po pomieszczeniu.

- Jaki tu porządek... - stwierdził, uśmiechając się niemrawo. - Ty sprzątałaś?

- Nie... Krasnoludki... - mruknęła.

Nastała chwila ciszy, którą przerywały dźwięki Ciastka, ozdabiającego drzewko.

- Wiesz... Nie musiałaś tego robić - powiedział Sonic, pocierając kark. Prawie natychmiast dodał: - Dziękuję. - Poklepał przyjaciółkę po plecach. - Tylko czym sobie na to zasłużyłem?

Dziewczyna przekręciła lekko głowę w kierunku zielonookiego. W jej oczach pojawił się pewien "błysk", który szybko stłumiła, mrugając kilka razy. Wzruszyła ramionami.

- Pomyślałam, że podczas Świąt będzie ci lepiej, jeśli będzie czysto. No i może wtedy nie będziesz spał poza swoim łóżkiem.

- Hehe... Ach tak... - powiedział miękko Sonic. Jeże umilkły na chwilę.

Dziewczyna zaczęła skubać nitkę w koszulce, z trudem powstrzymując się od obgryzania paznokci. Chciała się tego oduczyć i to szybko. Niebieski natomiast wpatrywał się spokojnie w swoje buty, kręcąc głową. Ukradkiem patrzył na koleżankę, która w pewnym momencie wstała i wzięła głęboki wdech, by potem oddać powietrze głośnym westchnięciem.

- Chyba pójdę obejrzeć tę waszą choinkę... A potem chyba będziemy mogli zacząć naszą wigilię, nie? - przeciągnęła się.

Sonic chwilę pomyślał i porozglądał się na boki, by w końcu wstać szybko na nogi. Złapał Alex za nadgarstek, na co jeżyczka się odwróciła.

- Aleksia... Chcę cię przeprosić... Za to, że ostatnio... No wiesz. - Zielonooki wpatrywał się w swoją koleżankę błagalnym wzrokiem.

Była trochę zdezorientowana i zaskoczona. Nie przypuszczała, że usłyszy od herosa coś takiego.

Pełne zatrzymań przeprosiny, w których nie powiedział wszystkiego. A do tego jeszcze dochodziły jego proszące oczy, prawie jak u rozrabiającego szczeniaczka. Nastolatka była pewna, że chłopakowi jest głupio.

- Ostatnio trochę wredny dla ciebie byłem, z czym nie czuję się w porządku... Więc naprawdę przepraszam - dodał, luzując ścisk na ręce niebieskookiej, której kąciki ust lekko się uniosły, tworząc nieporadny, ale szczery uśmiech.

- Przyjmuję! - ucieszyła się.

Sonic przyciągnął ją do siebie.

______________

Dresiarz - określenie Alex, którego używa głównie Ciastek. Przez dziewczynę sam jest nazywany Gołocycnicą. Na te pseudonimy duży wpływ miało anime "Noragami", którego wtedy nawet nie znali. Także nie powinno się nawet tu pojawić, ale jest, bo autorka postanowiła nagiąć czasoprzestrzeń.

Continue Reading

You'll Also Like

106K 8.2K 52
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
15.9K 1.1K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
363K 10.2K 35
Dwudziestoletnia Laura dostaje zaproszenie do posiadłości pewnego dziedzica fortuny. Czy odważy się i pójdzie? Czy zwykły bal charytatywny przerodzi...
91.6K 1.7K 4
W drugiej połowie dwudziestego pierwszego wieku projektowanie człowieka stało się faktem. Rozwój modyfikacji genetycznych sprawił, że rodzice mogą za...