4. Uciekający deser i ścieki

314 18 13
                                    

I 4 część!!! Byłaby szybciej, ale oglądałam FT :V Mam w planach opublikowanie jeszce kilku rozdziałów w najbliższym czasie. Plus opisy z obrazkami. No... Zapraszam ^^

Szyszel przetarł oczy i ziewnął. Znużonym wzrokiem przypatrywał się wszystkim jachtom, które mijali. Spojrzał na zegarek. Była 4 nad ranem. Zawarczał cicho, chcąc okazać swoje niezadowolenie temu, który wyciągnął go z łóżka. Sonic nie zwracał na to uwagi.

- Po kiego grzyba nas tu wleczesz? - ziewnął naburmuszony Ciastek.

- Bo Eeeeeghmeeeen... - przeciągnął się jeż. - Knuje coś niedobreghoo... Ale w Londynie.

- Czyli po to nas tu wziąłeś? Chcemy przepłynąć La Manche? - zapytała Alex.

- Jachtem - zaznaczył Sonic. - Tylko jachtem.

- Kupiłeś jacht?! - błękitna jeżyca i zielony szynszylólik wytrzeszczyli oczy ze zdumienia.

Ciastek nie wiedział, co powiedzieć. Może zielonooki nie jest aż takim nieudacznikiem, za jakiego go uważał?

- Pfff! Oczywiście, że nie! Nie mam takich środków finansowych - jeż uśmiechnął się głupio.

- Mówisz tak, jakbyś w ogóle je miał! A wszyscy wiemy, że nie masz nic! - Ciastek założył ręce na piersi i zaczął tupać w posadzkę promenady, po której chodzili.

Sonic nie odpowiedział. Szybkim krokiem skierował się do najbliższego i zarazem największego z jachtów. Reszta podążała za nim. Widział ich niedowierzające spojrzenia.

„Hehe... To się zdziwicie..." - pomyślał. Zszedł po schodach i zeskoczył do małego doku, który znajdował się za majestatycznym olbrzymem.

Ziemianie stanęli jak wryci. Ich oczom ukazała się jakiś stateczek.

Łódź wyglądała jak jacht, ale zdecydowanie różniła się rozmiarem. Można ją było nazwać co najwyżej „jachcikiem". Alex i Szynszel mieli zmieszane miny. Wymienili się spojrzeniami i znów spojrzeli na łódeczkę. Wybuchnęli śmiechem.

- Śmiejcie się do woli! - powiedział Sonic, wchodząc na pokład i kładąc się na małej ławeczce. - Ale to wy pedałujecie - uśmiechnął się i wskazał na przód środka transportu. Założył czarne okulary przeciwsłoneczne.

- Zapomnij! To twoja rola! - burknął Ciastek, zakładając ręce na pierś. - Ja nie zamierzam na ciebie pracować.

Alex już była w łódeczce. Obejrzała ją dokładnie.

- Skąd ją wytrzasnąłeś?

- Pamiętacie misję w Indiach? Wróciliście wtedy wcześniej do domu. Znalazłem to małe cudeńko w porcie. Jakiś gostek powiedział, że jak chcę to mogę se wziąć, to skorzystałem - zaśmiał się zielonooki.

- „Se wziąłeś"?

- Dokładnie.

Szynszyl westchnął i wskoczył do łódki. Zrzucił jeża z jego wygodnego miejsca. Niebieski wzburzył się i spojrzał na kompana groźnym wzrokiem. Ciastek pokazał mu język.

- Skoro któryś z nas ma pedałować, to tylko ty! Ja mogę siedzieć i nadzorować.

Sonic już miał coś powiedzieć, gdy błękitna koleżanka mu przerwała:

- Masz rację. Jesteśmy szybsi niż ty, więc dotrzemy do Anglii prędzej, niż gdybyś to ty miał napędzać jachcia - uśmiechnęła się Alex i zajęła jedno z miejsc. Uśmiechnęła się do jeża w czerwonych butach z klamerką. Ten przewrócił oczami. Usiadł obok. Spojrzał na niebo.

Blue speed of sound #1 Nadciągają kłopotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz