25. Świąteczny misz-masz

194 11 25
                                    

Niby nie było nic trudnego w tym rozdziale, no ale cóż... Wrzucam go, kiedy wrzucam już tradycyjnie przez szkołę i inne wydarzenia niesprzyjające twórczości. Znów spokojnie, sielankowo, mam nadzieję, że się spodoba. ^^
Także miłego czytania, a ja pójdę pomyśleć nad plusami próbnych egzaminów... :")

___________________

Chłopak szedł uśmiechnięty leśną ścieżką w stronę małego klocka, znajdującego się głęboko między drzewami i którego trójka nastolatków nazywała Bazą.
Ciastek uważał, że to nie było jakoś specjalnie oryginalne, ale lepsze to niż Mieszkanie Sonic'a, jak to nazwał na początku Niebieski.

Nastolatek skręcił w dróżkę za krzakiem, a następnie wszedł między drzewa. Wędrówka zdawała się dłużyć w nieskończoność przez śnieg, otaczający chłopaka ze wszystkich stron i spowalniający go. Ścisnął foliówkę z pierogami, które zakupił przed godziną i sernikiem domowej roboty, o którego upieczenie go poproszono.
Alex obiecała, że to ona załatwi napoje i jakieś smakołyki dla jedynego roślinożernego samca z drużyny, więc Ciastek nie musiał się martwić o to czy będzie głodował.

W końcu stanął przed celem swojej podróży. Tym razem pamiętał, iż posiada klucze do drzwi, więc nie czekał, aż łaskawie ktoś je otworzy, po prostu "obsłużył się" sam.
Pociągnąwszy za klamkę, usłyszał przeciągłe skrzypnięcie. Wszedł do pomieszczenia, otrzepał buty ze śniegu i błota, i przeszedł do zdjęcia z siebie niepotrzebnej części zimowej garderoby. Worek, który miał na plecach, zabrał ze sobą.

Zszedł po schodach, mając przed oczami biel. Miał w zwyczaju nieczęste przecieranie okularów, nawet jeśli były zaparowane.
Uważał, żeby nie potknąć się na którymś ze stopni, do czego posiadał szczególny talent, podobnie jak Alex do wpadania na drzewa.
Kiedy znalazł się na dole, rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszystko było na swoim miejscu. Kanapa, która zmieniła kolor swojego obicia na ciemną, soczystą zieleń była obłożona poduszkami z motywami świątecznymi. Na jednej z nich był przedstawiony pulchny Mikołaj, na drugiej okrągły reniferek z szalikiem, a na trzeciej biały bałwan z czarnym kapeluszem, który przywiódł chłopakowi na myśl Arktosa z "Tabalugi". Poza tymi drobnymi, świątecznymi akcentami nie zauważył już nic tematycznie związanego z Bożym Narodzeniem i Gwiazdką.
Stół stał, jak stał, nic szczególnego, może poza nową czerwoną, masywną i niczym nie przyzdobioną świeczką, stojącą przy jednej z jego krawędzi.

Szyszek miał cichą nadzieję, że powita go zapach goździków, ciepłego kakao i słodkiego piernika, ale jak widać się przeliczył. Westchnął więc cicho, lekko zawiedziony swoimi niespełnionymi oczekiwaniami i tym, że na blacie w kuchni spoczywa stos brudnych naczyń, które znalazły się tam w dzień po nocowaniu w Bazie.
Wszedł na teren kuchni, rozpakował zakupy.

Znów rozejrzał się po pomieszczeniu, zastanawiając się nad sensem wspólnego świętowania. Znał swoją przyjaciółkę dosyć dobrze, więc wiedział, że ma w tym jakiś interes, a do tego, by odgadnąć jaki, nie musiał być żadnym znawcą.
Rzucił worek na kanapę i postanowił oddać się swojej pasji - grze na konsoli. Wziął pada, włączył wszystkie potrzebne sprzęty, usadowił się na sofie w najwygodniejszej pozycji, kładąc nogi na stoliczku kawowym.

***

Sonic wybiegł z pokoju jak oparzony. Przebiegł korytarz, wpadł do dużego pokoju. Pech chciał, że nie zauważył Ciastka i potknął się o jego nogi.
Jeż poleciał w dół, ale nim jego nos dotknął podłogi, oparł się na lekko ugiętych rękach. Dźwięk upadku rozniósł się po całej Bazie, a świeczka na stole zadrgała.

- Dziwię się, że ty jeszcze żyjesz... - Szynszólik nawet nie spojrzał na kolegę, który zebrał się z ziemi.

- Coś nie pasuje? - Niebieski otrzepał się i z pośpiechem mniejszym niż wcześniej poszedł na schody.

Blue speed of sound #1 Nadciągają kłopotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz