After Camren - III

By Aroniaa

99.7K 7.1K 1.1K

Dalszy ciąg tłumaczonego opowiadania autorstwa: @higiribien Kontynuacje zaczynam od części III rozdziału 50... More

51
52
53
54
55
56
57
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98/Epilog

50

4.9K 163 10
By Aroniaa

Lauren's POV

Pudełka spadają z półek i upadają na podłogę w bałaganie. Moja pięść uderza w metal ponownie, pozostawiając czerwoną plamę. Znajomy ból przeszywa moje kostki i tylko podnosi moją adrenalinę, zwiększając moją furię. To prawie kojące, uspakajająca ulga, przyzwolenie by się wyżyć w sposób, jakiego zawsze używałam. Nie muszę się powstrzymywać, nie muszę nad tym rozmyślać. Mogę skupić się na złości, uwolnić ją.

- Co robisz ? Pomocy ! - Słyszę kobiecy krzyk. Odwracam się w jej stronę, a ona cofa się w stronę przejścia.

Jej wzrok jest uważny i oczywisty jest instynkt obronny małej blondynki przyciągniętej kurczowo do jej nogi. Niebieskie oczy dziewczynki spotykają moje i nie mogę odwrócić wzroku. Niewinność, jaką za sobą kryją, sprawia, że złość opuszcza mnie z każdym oddechem. Wyrywam się spod jej kontroli i patrzę na bałagan, który zrobiłam. Uczucie zawodu zastępuje gniew. Fakt, że rozwalam co popadnie w centrum Targetu uderza do mojej świadomości. Jeśli policja przyjedzie nim stąd wyjdę, to mam przesrane. Patrzę ostatni raz w stronę dziewczynki w sukience do ziemi i błyszczących butach, po czym wychodzę. Unikam chaosu, który sama tu stworzyłam i wymykam się poza zasięgiem wzroku innych ludzi. Nie mogę trzeźwo myśleć. Żadna moja myśl nie ma sensu. Camila nie pieprzyła się z Zaynem. Nie zrobiła tego. Nie mogła. Wiedziała bym o tym. Powiedziała by mi.

Marcowe powietrze ostro tnie moją skórę, Skupiam wzrok na aucie na tyłach parkingu i jestem wdzięczna, że jest osłonięty ciemnością nocy.

- Kurwa ! - Krzyczę gdy docieram do auta. Kopię w zderzak i nieznośny hałas uderzanego metalu rozlega się wokół, zwiększając moją frustrację.

- Była tylko ze mną. - Mówię na głos.

Wkładam kluczyk do stacyjki w momencie, gdy dwa radiowozy wjeżdżają na parking, migając światłami i wyjąc syrenami. Powoli opuszczam parking, unikając niechcianego zwrócenia na siebie uwagi, gdy powściągliwie przeszukują parking i spiesznie wchodzą do sklepu, jakby ktoś popełnił tam morderstwo. Gdy opuszczam parking, ogarnia mnie ulga. Gdyby aresztowali mnie w Targecie, Camila byłaby wkurwiona.

Camila i Zayn. Wiem lepiej, nie wierzę w bzdury Dinah o Camz pieprzącej się z nim. Wiem że tak nie było. Tylko ja byłam wewnątrz niej, tylko ja sprawiłam że dochodziła. Nie on. Nikt inny. Tylko ja, kurwa. Potrząsam głową by pozbyć się ich dwójki, jej rąk wokół jego ramion, gdy w nią wchodzi. Kurwa, znowu. Serio, nie mogę myśleć o niczym innym. Powinnam udusić Dinah... Nie pozwalam sobie dokończyć tej myśli. Dostała dokładnie to, czego chciała. Wkurwiła mnie. Dobrze wiedziała, co robi, gdy wspominała o Zaynie. Specjalnie sobie ze mnie zadrwiła, zadziałało.

Niezwłocznie dzwonię do Camili, ale nie odbiera. Dzwonię i dzwonię. Mówiła że idzie spać, a ja wiem, że jej jebany telefon jest zawsze na wibracji, co nie pozwala jej spać.

- No dalej, Camila. Odbierz. - Jęczę i rzucam telefonem na siedzenie obok.

Muszę oddalić się od Targetu zanim sprawdzą moje numery rejestracyjne na nagraniu. Autostrada jest pierdolonym koszmarem, a Camila wciąż nie odbiera. Jeśli nie oddzwoni w ciągu godziny, dzwonię do Christiana. Powinnam zostać w Seattle jeszcze jedną noc. Cholera, powinnam od razu z nią tam pojechać. Wszystkie powody, dla których tego nie zrobiłam, wydają mi się teraz bezsensowne. Wszystkie moje lęki ożywają.

"Gdzieś w środku wiesz, że to nie wypali"

"Jesteś cała pokryta w tuszu i dobrze wiemy, że to tylko kwestia czasu, zanim zacznie się wstydzić z tobą pokazywać"

"Wyjdzie za mąż za jakiegoś bankiera czy innego durnia"

Głos Dinah przeszywa mnie wciąż i wciąż. Tracę rozum. Wszystkie moje starania nic nie znaczą. Dwa dni spędzone z Camilą zostały zrujnowane przez Dinah. Czy to jest tego warte ? Ciągłe próby ? Czy zawsze będę musiała się powstrzymywać przed robieniem i mówieniem złych rzeczy ? Jeśli wytrwam, czy ona będzie mnie nadal kochać ? Po tym wszystkim, czy będzie miała mnie dość i mnie zostawi ? Czy kiedykolwiek będę tą samą dziewczyną, w której się zakochała czy może ona zmienia mnie w kogoś, kim nie jestem ? Czy ona chce, żebym była bardziej jak on, jak Shawn ?

"Nie możesz z tym rywalizować"

Dinah ma rację. Nie mogę równać się z Shawnem i ich prostym związkiem. Z nim nie musiała się o nic martwić. Było im dobrze. Dobrze i nieskomplikowanie. Nie jest taki zepsuty jak ja. Pamiętam dzień, w którym czekałam aż Dinah mi powie, że Camila wróciła od niego. Wtrącałam się jak mogłam i ku mojemu zaskoczeniu zadziałało. Wybrała mnie zamiast niego. Zamiast chłopaka, którego tak długo kochała. Camila mówiąca Shawn'owi, że go kocha, sprawia, że mi niedobrze. Jestem dla niej czymś więcej. Muszę być. Pieprzyłam więcej dziewczyn, które chciały tylko wkurzyć swoich ojców, ale Camila nie jest jedną z nich. Zbyt się starała o mnie. Dlaczego pozwalam Dinah nad sobą zapanować ? Nie powinnam jej wcale słuchać. Teraz nie mogę pozbyć się głosu tej szmaty z mojej głowy. Wkurwia mnie to.

Wycieram zakrwawione dłonie w jeansy i parkuję. Jestem przy Blind Bob's. Przyjechałam tu podświadomie. Nie powinnam tam wchodzić, ale nie umiem się powstrzymać. Carly, moja stara znajoma stoi za barem prosto ubrana i z czerwoną szminką na ustach.

- Proszę, proszę... - Patrzy na mnie.

- Oszczędź sobie. - Odburkuję i wskakuję na stołek tuż przed nią.

- Bez szans. - Kręci głową, a jej blond kucyk kiwa się w tę i z powrotem.

- Ostatnio, gdy cię obsługiwałam, okazało się to wielką dramą, a dziś nie mam na to ani czasu, ani cierpliwości.

Ostatnio gdy tu byłam, zmusiła mnie, bym została u niej na noc na kanapie, co doprowadziło do nieporozumienia z Camilą, która prawie mnie zostawiła.

- Twoja praca polega na podawaniu mi drinka, jeśli go zamówię. - Wskazuję na butelkę whiskey na półce za nią.

- Tu jest tabliczka. - Wskazuje na znak głoszący "Mamy prawo odmówić obsługi", śmieję się.

- Z lodem, poproszę. - Ignoruję, że wywraca oczami, i wreszcie bierze szklankę. Nalewa mi, a ja wciąż słyszę Dinah w swojej głowie. To jedyny sposób, by się od niej uwolnić.

- Dzwoni. - Mówi Carly, a ja spoglądam na telefon na blacie. Zdjęcie, które zrobiłam rano, gdy Camz spała wyświetla się na ekranie.

- Kurwa. - Odruchowo przewracam szklankę i wylewam jej zawartość. Ignoruję podniesiony głos Carly informujący mnie, że zaraz stąd wyjdę. Przesuwam kciukiem po ekranie.

- Camz ?

- Lauren, wszystko w porządku ? - Panikuje.

- Dzwoniłam tyle razy... - Oddycham z ulgą, że oddzwoniła.

- Wiem, spałam. Przepraszam. Wszystko gra ? Gdzie jesteś ?

- W Blind Bob's. - Przyznaję. Nie będę kłamać. I tak dowiedziałaby się.

- Och. - Szepcze.

- Zamówiłam drinka. - Mówię prawdę.

- Jednego ?

- Tak, nie miałam okazji zamówić następnego.

- To dobrze. Wychodzisz ?

- Tak, właśnie teraz. - Otwieram drzwi samochodu i siadam na siedzeniu.

- Dlaczego tam pojechałaś ? - Pyta Camila, przerywając ciszę.

- Nie przeszkadza mi to, tylko pytam.

- Widziałam Dinah. - Słyszę jak wzdycha.

- Co się stało ? Czy wy... czy coś się stało ?

- Nic jej nie zrobiłam, jeśli to masz na myśli. - Stoję na parkingu. Chcę porozmawiać z nią na spokojnie, a nie w trakcie jazdy.

- Gadała jakieś bzdury, które mnie mocno wkurwiły. Straciłam nad sobą kontrolę w Targecie.

- Wszystko okej ? Myślałam, że nienawidzisz Targetu...

- Z tego wszystkiego wolisz mnie zapytać o... - Zaczynam.

- Przepraszam, prawie śpię. - Słyszę po jej głosie, że się uśmiecha, ale zaraz potem słyszę zmartwienie.

- Wszystko dobrze ? Co powiedziała ?

- Że pieprzyłaś się z Zaynem. - Mówię, nie chcę powtarzać innych głupstw, które powiedziała, jak to, że nie pasujemy do siebie.

- Co ? Wiesz, że to nieprawda. Przysięgam, że do niczego między nami nie doszło.

- Jego współlokator ponoć was słyszał.

- Nie wierzysz w to, prawda ? Nie mogłaś jej uwierzyć, Lauren, znasz mnie. Wiesz, że powiedziałabym ci, gdyby mnie dotknął. - Płacze, a jej głos załamuje się.

- Ćśś... - Powinnam jej powiedzieć, że w to nie wierzę, ale chcę usłyszeć potwierdzenie.

- Co jeszcze mówiła ?

- Bzdury. O tobie i Zaynie. - Bawiła się mną i moimi lękami

- Dlatego byłaś w barze ? - W jej głosie nie słyszę oceny, tylko zrozumienie, którego się nie spodziewałam.

- Zapewne wiedziała o tobie niektóre rzeczy, które tylko ja powinnam wiedzieć. - Mówię, nie odpowiadając na jej pytanie.

- Była moją współlokatorką. Widziała jak się przebieram, nie wspominając o tym, że rozebrała mnie... wtedy... - Gniew rośnie we mnie. Obraz Camili nie mogącej się ruszyć i rozbieranej przez Dinah jest nie do zniesienia.

- Proszę, nie płacz. Nie mogę tego wytrzymać. Zwłaszcza, gdy jesteś tak daleko. - Jej głos uspokaja się

Słowa to jedno wielkie kłamstwo i wściekłość, jaką czułam jeszcze przed chwilą zniknęła.

- Porozmawiajmy o czymś innym, gdy będę jechała do domu. - Wsiadam do auta i przełączam ją na głośnik.

- Kimberly i Christian zaprosili mnie do klubu w ten weekend.

- Nie idziesz. - Mówię stanowczo

- Pozwól mi dokończyć. Zgodziłaś się, żebym wyszła w środę.

- Jaki klub jest otwarty w środę ? - Zerkam w lusterko.

- Idę.

- Czemu ? Nie lubisz klubów.

- To jest klub nocny, a nie jakiś tam klub jazzowy.

- Pójdę z tobą w weekend. Nie chcę, żebyś szła sama.

- Idę. W weekend też możemy pójść, a w środę pójdziemy razem. Powiedziałam im, że będę i nie ma powodu, żeby to odwoływać. - Nie mam cierpliwości na tę rozmowę.

- Oprócz mnie, czy nie jestem wystarczającym powodem ?

"Nigdy nie będziesz dla niej wystarczająco dobra"

- Jeśli miała byś jakiś konkretny powód. Idę z Kim i Christianem, więc nic się nie stanie.

- Wolała bym, żebyś nie szła. - Mówię przez zęby. Jestem na granicy cierpliwości, a ona jeszcze mnie testuje.

- Albo przyjadę w środę. - Proponuję, starając się być rozsądna.

- Nie musisz przyjeżdżać w środę, skoro już i tak przyjeżdżasz w piątek.

"Nie lubi się z tobą pokazywać"

- Czemu nie chcesz, żebym tam poszła, Camz ? - Pytam ją.

- Nie chodzi o to, że nie chcę. Bardzo bym chciała, ale wiesz, że to długa droga i...

- Nie chcesz się ze mną pokazywać ? - Pytam zanim zdążam się powstrzymać.

- Co ? - Słyszę jak włącza lampę w tle.

- Dlaczego tak sądzisz ? Wiesz, że to nieprawda. - Mówi zmartwionym głosem.

- To pewne, że...

- Co Dinah ci nagadała ? Siedzi w twojej głowie, prawda ? - Camila podnosi głos. Parkuję przed apartamentem nim odpowiadam. Camila czeka w ciszy na wyjaśnienia.

- Nic. - Powtarzam.

- W porządku, nie mów, jeśli nie chcesz, ale wtedy nie będę mogła ci pomóc. - Nie odzywam się

- Musimy nauczyć się walczyć razem, a nie przeciwko sobie nawzajem. To nie powinno wyglądać tak: Dinah vs. ty vs. ja.

- Nie o to chodzi. - Ona ma, kurwa, rację.

- Przyjadę w środę i zostanę do niedzieli.

- Opuścisz zajęcia.

- No i ?

- Ja też mam zajęcia. I pracę. - Dyskutuje ze mną

- To brzmi jakbyś wcale mnie tam nie chciała. - Moja paranoja bierze górę.

- Oczywiście, że chcę. Pogadamy jutro. - Czemu nie chce, żebym przyjechała ?

- Powiedziałaś już Zaynowi, że ma nie przyjeżdżać do Seattle ?

- Nie miałam okazji z nim porozmawiać. - Będę musiała sama to zrobić.

- Jesteś już w domu ?

- Właśnie dojechałam. - Mówię, wyjmując kluczyk ze stacyjki.

- Chciałabym wiedzieć, co powiedziała ci Dinah.

- Powiedziałam ci wystarczająco dużo, nie martw się.

- Nie zbywaj mnie, proszę. - Jej głos załamuje się.

- Nie zbywam cię. Bez ciebie wariuję.

- Ja też. - Wzdycha, sprawiając, że znów chcę ją przeprosić.

- Jestem suką, że nie pojechałam z tobą do Seattle od razu.

- Co ? - Słyszę jak kaszle.

- Słyszałaś, nie zamierzam powtarzać.

- Dobra. - Przestaje kasłać, gdy wchodzę do windy.

- Musiałam się przesłyszeć. - Mówi

- Co mam zrobić z Dinah i Danem ? - Zmieniam temat.

- A co możesz zrobić ?

- Nie chcesz wiedzieć. - Uśmiecham się

- Nic, zostaw ich w spokoju.

- Dziś zapewne powie wszystkim o tym, co się stało w Targecie i rozpuści plotki o tobie i Zaynie.

- Już tam nie mieszkam. - Próbuje mnie przekonać.

Wiem jak bardzo by ją to zraniło, ale ona i tak się nie przyzna.

- Nie zamierzam tego tak zostawić.

- Nie chcę, żebyś miała przez nich problemy. - Nie pozwala mi Camila, więc sobie daruję.

- Dobra. - Otwieram drzwi i widzę Richarda rozwalonego na mojej kanapie. Głos Jerry'ego Springersa wypełnia mieszkanie.

- Poczekaj chwilę. - Wyłączam telewizor i idę do sypialni.

**********
Jestem wyczerpana rano. Nawet nie pamiętam, że przyszłam na pierwsze zajęcia i zastanawiam się, czemu w ogóle się wysilam. Mogę skończyć zajęcia i je porzucić, żebym już nigdy nie musiała przychodzić na ten campus. Idę do budynku administracji, a Niall i Louis wyrastają przede mną. Zakładam kaptur i mijam ich bez słowa. Muszę się stąd, kurwa, wydostać. Rozdarta w decyzji, zawracam i wchodzę stromymi schodami z przodu budynku. Sekretarka mojego ojca wita mnie z najfałszywszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam.

- W czym mogę pomóc ?

- Jestem tu, żeby zobaczyć się z Kenem Jauregui.

- Jesteś umówiona ? - Pyta słodkim głosem, wiedząc, że nie.

- Oczywiście, że nie. Jest tu mój ojciec czy nie ? - Pokazuje na grube drewniane drzwi przede mną. Mleczne szkło sprawia, że trudno mi to stwierdzić.

- Jest tam, ale prowadzi ważną rozmowę. Jeśli tu usiądziesz, mogę... - Mijam jej biurko, po czym naciskam klamkę, otwierając drzwi.

Ojciec podnosi w górę palec, prosząc, żebym dała mu chwilkę. Jako że jestem solidna, przewracam oczami i siadam przed jego biurkiem.

- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - Mój ojciec odkłada słuchawkę i wstaje, żeby mnie przywitać.

- Ja też nie.

- Coś się stało ? - Spogląda ba drzwi, a potem znów na mnie.

- Mam pytanie - Kładę ręce na wiśniowym blacie i patrzę na niego.

Na twarzy ma kilkudniowy zarost, a jego biała koszula jest pognieciona. Nie widziałam go w pogniecionej koszuli odkąd mieszka w Ameryce. Ten facet schodzi na śniadanie w kamizelce i spodniach khaki.

- Słucham. - Odpowiada.

Napięcie między nami jest widoczne, ale walczę z palącą nienawiścią do niego. Nie wiem, co teraz powinnam czuć, nie sądzę, żebym umiała mu wybaczyć. Wkładam wiele wysiłku w to, żeby poskromić złość. Nigdy nie będziemy mieć takich relacji, jakie ma z Austinem, ale dobrze jest wiedzieć, że gdy czegoś od niego chcę, zazwyczaj stara się pomóc. Zwykle na nic mi się to nie przydaje, ale w pewien sposób to doceniam.

- Myślisz, że byłoby ciężko przenieść mnie do Seattle ? - Podnosi dramatycznie brwi.

- Serio ? - Pyta zaskoczonym głosem.

- Tak, nie potrzebuję twojej opinii, tylko odpowiedzi.- Próbuje mnie przejrzeć.

- To opóźniłoby twój dyplom. Lepiej żebyś została tu. Szkoda czasu i wysiłku na prośbę o transfer, rejestrację i przeprowadzkę.

- Nie możesz tego przyspieszyć ? - Siadam na skórzanym fotelu i patrzę na niego.

- Mogę, ale to i tak wydłużyłoby czas ukończenia. Semestry zaczynają i kończą się w innych terminach.

- Czyli muszę tu zostać. - Stwierdzam

- Nie musisz. - Pociera zarost

- Ale to miałoby większy sens. Jesteś już tak blisko.

- I tak nie będzie mnie na zakończeniu - Przypominam.

- Myślałem, że zmienisz zdanie - Wzdycha i odrywa ode mnie wzrok.

- Nie zmieniłam, więc...

- To ważny dzień. Ostatnie trzy lata...

- Nie obchodzi mnie to, nie chcę. Wolę dostać dyplom mailem. Nie idę, koniec dyskusji - Moje oczy podróżują po ścianie z tyłu i skupiam wzrok na ramkach wiszących na ścianie.

Certyfikaty i dyplomy pokazują jego osiągnięcia i mogę się założyć, że patrzy na nie z dumą, znaczą dla niego o wiele więcej niż kiedykolwiek będą znaczyć dla mnie.

- Przykro mi to słyszeć, już nie będę więcej pytał.

- Dlaczego to dla ciebie takie ważne ? - Pytam.

Wrogość między nami rośnie, powietrze gęstnieje, ale mój ojciec łagodnieje niesamowicie w chwili ciszy.

- Ponieważ był taki czas dawno temu, że nie byłem pewny, jaka się staniesz. - Wypuszcza wstrzymywane powietrze.

- Co masz na myśli ?

- Na pewno chcesz o tym mówić teraz ? - Patrzy na moje kostki i zakrwawione jeansy i wiem, że ma na myśli "Czy jesteś na tyle zrównoważona psychicznie, żeby rozmawiać ?".

Powinnam zmienić jeansy, ale dziś praktycznie wygrzebałam się z łóżka i pojechałam na campus.

- Chcę wiedzieć. - Mówię stanowczo a on przytakuje.

- Był czas, że myślałem, że nie skończysz nawet liceum, wiesz jak często wplątywałaś się w jakieś kłopoty.

Przebłyski bójek w barach, kradzieży, płaczących półnagich dziewczyn, wkurzonych sąsiadów i zawiedzionej matki atakują moje oczy.

- Wiem, w zasadzie, wciąż wplątuję się w kłopoty. - Zgadzam się z nim.

W zeszłym miesiącu zostałam zatrzymana przez ochronę campusu, prawie mnie wyrzucili.

- Nie aż tak, od kiedy masz ją.

- Ona stwarza większość moich problemów. - Pocieram kark, wiedząc, że pierdolę głupoty.

- Nie powiedziałbym tego. - Bawi się guzikiem marynarki.

Siedzimy w ciszy, nie wiedząc, co powiedzieć.

- Czuję się taki winny. Gdybyś nie przebrnęła przez liceum i nie poszła do college'u, nie wiem, co bym zrobił.

- Nic byś nie zrobił. Dalej żyłbyś swoim idealnym życiem. - Wzdryga się.

- To nieprawda. Staram się być dla ciebie jak najlepszy. Nie zawsze to okazuję, ale twoja przyszłość jest dla mnie naprawdę ważna.

- Dlatego mnie tu przyjąłeś ?

Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, że wykorzystałam jego stanowisko, by dostać się na WSU. Wiem, że tak było. Nic nie robiłam w liceum i moje świadectwa mogą to potwierdzić.

- Dlatego, i również z powodu, że twoja matka była na granicy wytrzymałości. Chciałem cię tu poznać. Nie jesteś tą samą dziewczyną, którą zostawiłem.

- Jeśli chciałeś mnie poznać, mogłeś zostać. - Mówię z wyrzutami.

Fragmenty wspomnień, które starałam się zapomnieć, wydobywają się z mojej pamięci.

- Zostawiłeś nas i nie miałam szansy być dziewczynką.

Czasem zastanawiałam się, jak to jest być szczęśliwym dzieckiem w kochającej się rodzinie. Kiedy mama pracowała całymi dniami, siedziałam sama w salonie, gapiąc się na stare, ledwo trzymające się kupy ściany godzinami. Robiłam sobie jakiś gówniany posiłek, ledwie jadalny, wyobrażając sobie, że siedzę przy stole pełnym ludzi, którzy mnie kochają. Śmialiby się i pytali jak było w szkole. Kiedy wdawałam się w bójkę, chciałam mieć ojca, który by mnie pochwalił albo złoił mi dupę. Było łatwiej, gdy dorastałam. Byłam nastolatką i zrozumiałam, że mogę ranić ludzi, wszystko stało się łatwiejsze. Mogłam mówić mamie po imieniu i odmawiać mówienia "Kocham cię", które tak bardzo chciała usłyszeć od swojego jedynego dziecka. Miałam jeden cel: sprawić, by wszyscy wokół czuli się tak źle jak ja. Używałam seksu i kłamstw, by ranić dziewczyny, urządziłam sobie z tego zabawę. Kiedy jej przyjaciel za bardzo się do niej zbliżał, obracałam się przeciwko nim. Jej wesele było zrujnowane i miała złamane serce, że jej czternastoletnia córka zrobiła coś takiego. Mój ojciec wtrąca się, jakby wiedział o czym myślę.

- Przykro mi, że przeze mnie musiałaś przez to wszystko przechodzić.

- Nie chcę już o tym gadać. - Wstaję. Siedzi, a ja czerpię przewagę z tego, że nad nim góruję.

Trawi go poczucie winy, a ja akceptuję własny żal.

- Zdarzyło się tyle rzeczy, których byś nie zrozumiała, chciałbym ci powiedzieć, ale wiem, że to niczego nie zmieni.

- Nie chcę o tym gadać. I tak mam zjebany dzień, tego już za wiele. Czaję, żałujesz, że nas zostawiłeś i inne bzdety. Mam tego dosyć. - Kłamię, a on przytakuje.

To nie do końca kłamstwa. Powoli zaczynam go rozumieć. Gdy dochodzę do drzwi, coś przychodzi mi do głowy. Odwracam się w jego stronę.

- Mama wychodzi za mąż za Robina znasz go ? To ten sąsiad. Wiedziałeś w ogóle o ślubie ? - Pytam i widzę, że nie miał bladego pojęcia

- Och. - Wzrusza ramionami.

- Za dwa tygodnie.

- Tak szybko ?

- Tak, to jakiś problem ? - Potwierdzam.

- Nie, ani trochę. Po prostu jestem zaskoczony, to wszystko.

- Ta, ja też. - Widzę jak jego wyraz twarzy z pochmurnego grymasu zmienia się w wyraz ulgi.

- Będziesz ? - Pyta.

- Nie.

Ken Jauregui wstaje i podchodzi do mnie. Muszę przyznać, że jestem onieśmielona. Nie przez niego, oczywiście, ale przez emocje w jego oczach.

- Musisz iść, Lauren. Złamiesz jej serce, jeśli cię nie będzie. Zwłaszcza, że wie, że byłaś na moim weselu.

- Oboje wiemy, czemu tam byłam. Nie miałam wyboru i nie było ono po jebanej drugiej stronie świata.

- Równie dobrze mogło być, musisz iść. Czy Camila o tym wie ?

Kurwa, tego nie rozważałam.

- Nie i nie masz jej mówić. Ani Austinowi, nie zamknie się, jeśli się dowie.

- Czemu to przed nią ukrywasz ? - Ocena wypełnia jego głos

- Nie ukrywam tego. Nie chcę jej martwić, nie ma nawet paszportu. Nigdy nie opuściła stanu Waszyngton.

- Wiesz, że chciałaby jechać. Camila kocha Anglię.

- Nigdy tam nie była ! - Podnoszę głos i biorę głęboki oddech dla uspokojenia.

Wkurza mnie, że zachowuje się, jakby to była jego córka, jak by znał ją lepiej.

- Nie powiem jej. - Poddaje się.

Nie podejmuję tematu. Wystarczy, że w ogóle z nim gadam. Jestem wyczerpana. Po telefonie Camz nie zmrużyłam oka. Koszmary wróciły z całą jebaną mocą i zmusiłam się, żeby nie zasnąć, gdy trzeci raz zbudziłam się zlana zimnym potem.

- Powinnaś zobaczyć się z Karen, pytała o ciebie.

- Taa. - Mruczę i wychodzę.

Camila's POV

- Na kogo głosowałaś ? - Szepcze przyszły polityk.

- Nie głosowałam, jestem za młoda. - Mówię i się śmieję.

- Racja. - Odpowiada z lekkim uśmiechem.

Czuję się niezręcznie przy moim nowym koledze. Jest czarujący, zbyt czarujący, a jego sposób ubierania i ciemna skóra są rozpraszające. Nie jest atrakcyjny w ten sam sposób co Lauren, ale jest atrakcyjny i o tym wie. Starałam się unikać rozmowy z nim, ale profesor poprosił, żebyśmy przedyskutowali temat, a on odbierze telefon. Zbawił mnie zegar, który wybił dziesiątą. Próbuje mnie jeszcze zagadywać, gdy wychodzimy z klasy, ale go olewam i idzie w swoją stronę. Byłam rozproszona cały ranek, nie mogłam przestać myśleć o tym, co Dinah powiedziała Lauren. Wiem, że mi wierzy, ale obawiam się co jeszcze jej powiedziała, że nie chciała tego powtórzyć. Nienawidzę Dinah. Za to, co mi zrobiła, ale jeszcze bardziej za to, że sprowokowała Lo. Dochodzę do klasy, gdzie mamy zajęcia ze sztuki, po drodze planując sposoby, jak zabić Dinah. Całe zajęcia śmieję się z dowcipów, które opowiada mi niebiesko włosy chłopak, co jest niezłą odskocznią od moich morderczych myśli. Mój telefon uparcie wibruje, gdy wsiadam do auta, na szczęście to już koniec dnia. Spodziewam się, że to Lauren, ale nie. Mam trzy wiadomości, z których dwie przyszły jednocześnie. Najpierw czytam wiadomość od matki.

Od Mama:  "Zadzwoń. Musimy porozmawiać"

Potem od Zayna. Biorę głęboki oddech, nim naciskam małą kopertę na ekranie.

Od Zayn: "Będę w Seattle czw-sob. Daj znać, kiedy będziesz wolna ;)"

Pocieram skroń, wdzięczna, że zostawiłam Kimberly na koniec. Na pewno nie jest to nic tak stresującego jak rozmowa z moją mamą czy spotkanie z Zayn'em.

Od Kim: "Wiedziałaś, że twoja laska jedzie w weekend do Londynu ?"

No i wykrakałam.

_______________________________________________

Witam wszystkich serdecznie. Jak już napisałam w opisie, jest to kontynuacja Aftera części numer III i zaczynam od rozdziału 50. Dlaczego ja ? Dlatego że poprzednia autorka (higiribien) która tłumaczyła opowiadanie nie ma czasu na dalszą kontynuacje, więc podjęłam się tego ja. Nie obiecuje że rozdziały będą często dlatego że też nie mam za wiele czasu z powodu pracy jak i zajęć. Myślę że czas pozwoli mi na 2-3 rozdziały w tygodniu ;) Jeżeli ktoś by zwrócił uwagę na jakiś błąd w tekście, to proszę zgłosić to w komentarzu lub mi na pw, z pewnością go poprawię.

Continue Reading

You'll Also Like

1.3M 56.5K 103
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC
187K 3.9K 46
"You brush past me in the hallway And you don't think I can see ya, do ya? I've been watchin' you for ages And I spend my time tryin' not to feel it"...
727K 26.8K 102
The story is about the little girl who has 7 older brothers, honestly, 7 overprotective brothers!! It's a series by the way!!! 😂💜 my first fanfic...