List Do Potomków Huncwockiej...

Af Huncwot_ka

5K 304 121

Hogwart, szkoła która przez wielu nazywana jest "drugim domem". To właśnie jej korytarzami przechadzali się n... Mere

Prolog
1. Witajcie w Hogwarcie
2. Przypadek czy przeznaczenie ?
3. Co w rodzinie to nie zginie.
4. Zło czai się wszędzie.
6. W cieniu sławy.
LA - Pytania i odpowiedzi.
30 pytań do...
Hogwartczycy !
Różdżki w górę !!!!
7. Huncwoci reaktywacja!!!!

5. Bo przed nami, Huncwotami nic się nie ukryje !

439 27 9
Af Huncwot_ka

Filmik autorstwa Lua Lobo

Harry od jakiegoś czasu był bardzo zapracowany. W momencie kiedy na wolność powrócił groźny przestępca, mężczyzna popadł w jeszcze większy wir pracy i całe dnie spędzał w swoim biurze. Zdawał sobie sprawę, że jego dzieci, głównie James są w niebezpieczeństwie, ale wiedział, że w Hogwarcie nic im nie grozi, a przynajmniej na razie. Mimo to, wolał być przygotowany na każdą sytuację. Ten dzień, tak jak poprzedni spędzał nad ogromnym stosem papierów - akt Jordana Cartera. Chciał znać każdy jego ruch, wiedzieć czego może się po nim spodziewać. Kiedy po raz kolejny czytał ten sam raport usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Podniósł wzrok znad druku, a jego oczom ukazała się zatroskana, rudowłosa kobieta. Mężczyzna uśmiechnął się mimowolnie i wstał z fotela.

- Ginny, co ty tutaj robisz ? - zapytał żonę.

- Wróciłam jakiś czas temu z pracy, ale nie mogłam znaleźć sobie miejsca w domu. Martwię się o dzieci i o ciebie. - odpowiedziała.

- O mnie ? Dlaczego ? - zapytał zdziwiony.

- Dlatego, że całe dnie tu przesiadujesz. Widzę jak się męczysz i szukasz jakichś poszlak. To wspaniałe co robisz, ale nie możesz się przemęczać skarbie. Chodźmy do domu, jest już późno. - zakomunikowała mu ruda.

- Miałem zamiar przejrzeć te papiery, - powiedział wskazując na pliki kartek porozwalanych na jego biurku- ale wedle życzenia zrobię to jutro, o Pani mego serca. - uśmiechnął się głupio i złapał teatralnie za serce. - A teraz chodźmy, nim zmienię zdanie. -Para wyszła z pomieszczenia i teleportowała się do Doliny Godryka.

********
12 Listopada 1971 roku. Perspektywa Remusa Lupina.

Każdy człowiek czasem zadaje sobie pytanie : Co by było gdyby ? Ja również. Moje życie jest skomplikowane bardziej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Codziennie obawiam się tego, że ktoś nieodpowiedni pozna mój sekret i będę skończony. Boję się także o moją przyszłość, no bo kto chciałby przyjąć do pracy kogoś takiego ? Nigdy nie zaznam miłości, ponieważ taka bestia jak ja na nią nie zasługuje. Ale kiedyś tak nie było! Byłem radosny, ciekawy świata, normalny, do czasu gdy miałem pięć lat. Tamtej pamiętnej nocy moje dotychczasowe beztroskie życie zmieniło się w piekło za sprawą Greybacka...

Wszystko nabrało sensu kiedy przyjechałem tutaj, do Hogwartu i poznałem chłopaków. Jestem szczęśliwy, że są moimi przyjaciółmi, bo dzięki nim wszystko stało się prostsze, a w ich towarzystwie problemy nie mają miejsca. Na początku jednak obawiałem się tego, co mogłoby się stać, gdyby poznali prawdę. Bałem się, że ich też stracę, teraz wiem, że niepotrzebnie.

Jak na listopad pogoda była całkiem ładna. Słońce swymi jesiennymi promieniami oświetlało mury zamku i błonia, złociste liście spadały z drzew wirując na chłodnawym wietrze. Prawie wszystkie ptaki odleciały już na zimę, wiewiórki kończyły robić swoje zapasy, a uczniowie ubierali cieplejsze ubrania w ochronie przed chłodem. Wszystko i wszyscy szykowali się do zbliżającej zimy. Mimo iż dzień zapowiadał się cudownie, chciałem aby już dobiegł końca. Ból towarzyszący mi od kilku dni osiągnął apogeum i utwierdzał mnie w przekonaniu, że to właśnie dziś nadejdzie mój koszmar. Chcąc nie chcąc musiałem wziąć się w garść, dlatego po śniadaniu na którym nic nie zjadłem i lekcjach na których nie mogłem się skupić udałem się do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfrey kazała mi zająć wolne łóżko, co natychmiast uczyniłem z obawy iż zemdleje. Głupio było mi okłamywać chłopaków kolejny raz. Przez kilka dni martwili się o mnie, a ja kłamałem, że to grypa i zbywałem ich. Nie zasługiwali na to. Leżałem w SS już od kilku godzin i gapiłem się bez sensownie w sufit do momentu w którym szkolna pielęgniarka powiadomiła mnie, że niedługo nastąpi pełnia. Wstałem i na chwiejnych nogach udałem się na błonia w eskorcie kobiety. Zostawiła mnie ona pod bijącą wierzbą, po czym we własnym towarzystwie wszedłem do tunelu prowadzącego do Wrzeszczącej Chaty i już po chwili stałem przed drzwiami budynku.

- Remus ?! - usłyszałem znajomy głos. Kiedy się odwróciłem spostrzegłem moich przyjaciół.

- Chłopaki? Ccco..co wy tu robicie ? - spytałem przestraszony.

- Przyszliśmy za tobą, bo nie mogliśmy znieść tego, że znowu nas okłamujesz i wymykasz się w nocy, albo " wyjeżdżasz do chorej matki", a później wracasz po kilku dniach i wyglądasz jakbyś stoczył pojedynek ze śmierciożercami i cudem uszedł z życiem ! - wykrzyknął Syriusz.

- Jesteśmy przyjaciółmi, powinniśmy sobie ufać ! - dodał James.

- I mówić prawdę. - zakończył Peter.

- Czy ty naprawdę myślisz, że możesz nas tak ciągle okłamywać, a my jak te głupie czwartoroczne plastikowe lale z fanklubu drużyny Ravenclaw, będziemy ci wierzyć w każdy kit jaki nam wciśniesz ?! - spytał z wyrzutem Potter.

Zrobiło mi się głupio. Oni mieli rację, a ja bałem się powiedzieć im prawdę. Tchórz ! Jakim cudem trafiłem do Gryffindoru ? Kiedy tak biłem się z myślami poczułem ogromny ból. Z przerażeniem spojrzałem na księżyc. Był w pełni.

- Chłopaki, błagam was, wracajcie do zamku ! - prosiłem ich.

- Dobra, ale razem i najpierw nam wszystko wyjaśnisz. - zarządził Black.

- Zrobię to, obiecuje ale jutro, a teraz idźcie. Auć ! - złapałem się za głowę która bolała coraz bardziej.

- Bez ciebie nie idziemy! I chcemy wiedzieć teraz ! - krzyknął Pettigrew.

- Uciekajcie stąd nim stanie się coś okropnego, proszę. - kontynuowałem, ale oni dalej mnie nie słuchali. Ból zaczął się nasilać i rozprzestrzeniać, krew paliła się w moich żyłach niczym lawa podczas erupcji wulkanu, a kości wyginały i piekły niemiłosiernie. Moje ciało zaczęła pokrywać sierść, wydałem z siebie przesycony cierpieniem jęk. Ostatnim co widziałem tamtej nocy były przerażone twarze moich przyjaciół.

Obudziłem się nazajutrz. Leżałem sam w jakimś białym pomieszczeniu, którego kolor drażnił moje oczy. Kiedy przyzwyczaiły się one do tego widoku spostrzegłem, że jestem w Skrzydle. Bystrzak ! Zerknąłem na swoje obolałe ciało. Byłem cały w siniakach i zadrapaniach. Po prostu świetnie ! Nagle zorientowałem się, że coś jest nie tak. Jak przez mgłę pamiętałem wczorajszy dzień. Aż w końcu wszystko do mnie dotarło.

- Chłopaki !!! - wrzasnąłem.

Przy moim łóżku natychmiast pojawiła się pani Pomfrey z kilkoma fiolkami płynów.

- Widzę że się już obudziłeś. - stwierdziła. - Masz to i wypij, uśmierzy ból. - zrobiłem to pośpiesznie, po czym zapytałem.

- Gdzie są moi przyjaciele ? Czy nic im się nie stało ?

- Niech się pan nie martwi Panie Lupin, pańskim kolegom nic już nie jest. - odrzekła uspokajająco.

- Jak to już nic ? Czy to znaczy, że ich skrzywdziłem ? - Nim pielęgniarka zdarzyła odpowiedzieć na zadane przeze mnie pytanie, drzwi do SS otworzyły się, a do sali wmaszerowali jedenastolatkowie. Zamarłem. Syriusz miał rozciętą dolną warge, Peter siniaka pod lewym okiem, a James zabandażowane prawe udo. Cała trójka zatrzymała się przy moim łóżku. Gdy zobaczyli moją minę postanowili zabrać głos.

- Remi, posłuchaj - zaczął rozczochraniec - to - wskazał na swoje udo i rany nastolatków- to nic takiego. Naprawdę.

- Nic takiego ? Jak to nic takiego ! Przecież prawie was zabiłem! Nawet nie pamiętam co się stało! A prosiłem was, żebyście wracali do zamku, czemu mnie nie słuchaliście? - krzyczałem.

- Uspokój się stary. - odrzekł Black.

- Jak mam się uspokoić Syriuszu ? Jestem wilkołakiem ! Wilkołakiem, rozumiesz ?! - z moich oczu zaczął płynąć potok łez -Nie chciałem żebyście się o tym dowiedzieli, a już na pewno nie w taki sposób. Nie pozwolę żebyście przeze mnie cierpieli, dlatego zrozumiem jeśli ...

- Czy ty naprawdę sądzisz, że jesteśmy tak płytcy, żeby zostawić najlepszego kumpla z powodu jego futerkowego problemu ?! - przerwał mi Potter.

- Zdajemy sobie sprawę że czasem jesteśmy dupkami, ale na Merlina jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele zawsze sobie pomagają! - dodał szarooki.

- I jeśli myślisz, że tak po prostu się od ciebie odwrócimy to jesteś w błędzie. Mało tego, będziesz musiał dalej męczyć się w naszym towarzystwie. - odrzekł spokojnym tonem Peter.

- No ale nie boicie się mnie ? Nie macie żalu, że was okłamywałem przez ten jak to powiedział James " futerkowy problem " ?

- Wiesz, na początku było nam przykro z tego powodu bo uważaliśmy że nam nie ufasz, ale zrozumieliśmy, że to nie oto chodzi. Bałeś się o nas, dlatego to robiłeś. - kontynuował brązowooki.

- Doceniamy to i teraz naprawdę wiemy ile dla ciebie znaczymy i ile ty znaczysz dla nas. - wtrącił Black.

- Nie jesteśmy zwykłymi przyjaciółmi, jesteśmy braćmi ! - wykrzyknął Pettigrew.

- Chłopaki, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Dziękuję wam za wszystko... - wzruszyłem się.

- Lupin, chyba nie będziesz się nam teraz tutaj mazać co ? Lepiej zacznijmy kombinować jak ci pomagać podczas pełni, bo samego cię nie zostawimy, bez dyskusji ! - zarządził Potter.

- Ale jak to?

- Tak to bracie. Będziemy ci pomagać tylko musimy znaleźć sposób jak. - odpowiedział Syriusz.

Dotrzymali słowa. Moi bracia byli od tej pory przy mnie, zawsze i wszędzie. A sekrety ? Przed sobą nie mieliśmy już żadnych.

********

W tym samym momencie...

Czwórka przyjaciół obserwowała całe zdarzenie. Nikt z nich nie ukrywał wzruszenia. Byli pod ogromnym wrażeniem tego jak bardzo oddani i pomocni byli ich krewni. Teraz wiedzieli, że to nie była tylko zwykła szkolna przyjaźń. Chłopcy dopełniali się wzajemnie, byli nieodłączną częścią swego życia. Tworzyli Huncwotów. Najbardziej przejęty był Teddy. Cieszył się, że mimo wielkiego bólu i serii nieszczęść jakich doświadczył w życiu jego tata -Remus, miał takie oparcie.

- To takie wzruszające- stwierdziła Lily, która płakała jak bóbr.

- To była przyjaźń ! - powiedział starszy z Potterów.

- Szkoda tylko, że miała takie fatalne zakończenie. - westchnął Al.

- Macie rację, ale mimo to cieszę się z widoku tak szczęśliwego taty. - odrzekł Teddy i otarł dłonią łzę z policzka.

********

Siemanko ludziska ! Dzisiaj postanowiłam dodać krótki wątek z Harrym, który już niebawem rozwinie się w następnych rozdziałach. Mimo wszystko postanowiłam w dzisiejszym rozdziale uwydatnić uczucia naszego Remiego, oraz ukazać tę dobrą stronę Huncwotów. W następnych rozdziałach oprócz naszego wybrańca pojawią się wątki z ... No właśnie, aby dowiedzieć się co wydarzy się dalej czytajcie kolejne rozdziały. Przy okazji dziękuję za wasze komentarze i gwiazdki. To naprawdę motywuje ! Zachęcam także do dalszego komentowania i dawania gwiazdeczek. Zapraszam również na konta wspaniałych dziewczyn :
Czarodziejkaaa
marylive1
RoseWinterBlack
Mają naprawdę ciekafe ff.

Postanowiłam także, że tak jak w innych ff można zadawać pytania do bohaterów tak i w moim będziecie mogli to robić w komentarzach.

No to do kolejnego rozdziału !
Wasza Huncwot_ka. <3

Fortsæt med at læse

You'll Also Like

660K 2K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
32.9K 2.4K 114
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
15.6K 586 45
Theodora Harrington to postać głęboko związana z dzieciństwem Płotek z Outer Banks, która opuściła grono swoich przyjaciół bardzo dawno temu w pogoni...
59.7K 2K 120
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...