Bez względu na wszystko

By Wolf_Blueberry

11.9K 1.2K 164

Cztery długie lata wlokły się za mną niemiłosiernie. Starałem się zacząć żyć jak normalny nastolatek, ale cię... More

2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
Info
13
14
15
16
17
18
19

1

1.4K 88 17
By Wolf_Blueberry


Duszę się.

Czarne ręce oplatają moje gardło, zaciskają się na szyi. Staram się chwycić choć trochę powietrza w rozżarzone płuca, ale moje starania skraca rozrywający krtań kaszel.

Żółta istota wydaję się rozbawiona moim cierpieniem. Intensywnie wpatruje się we mnie swoim okiem czasami wzmocniając uścisk, w którym mnie trzyma. Musi się nieźle przy tym bawić bo co chwilę wybucha psychodelicznym śmiechem.

- Naprawdę myślisz, że mnie pokonaliście, pine-tree? - odparł uradowany. - Sądzisz, że twój głupi wujaszek mógł zniszczyć tak potężnego demona za pomocą jakiegoś idiotycznego ludzkiego wynalazku?

Starałem się coś powiedzieć, ale on wbił w moją szyję swoje pazury, jego postać diametralnie się zmieniła. Trójkątna sylwetka zaświeciła się czerwoną postacią i po chwili pojawił się przed mną krwistoczerwony demon o 6 rękach i 3 jęzorach wywieszonych na wierzchu. Przysunął mnie do swojego wielkiego ozora i polizał mój policzek.

- Jesteś tak żałosny, że aż boli w oko - zaśmiał się basowym głosem, przypominającym mi najskrytsze koszmary z mojego dzieciństwa.

Nie pozwolił mi odpowiedzieć na swoje słowa gdyż czarna maź pokryła moje ciało. Wlała mi się do buzi, oblepiła szczelnie każdy centymetr mojej skóry. Dziwna substancja wypalała moje kości rozrywając przy tym mięśnie.

- Ahahahahaha - obłąkany śmiech rozpłatał moją czaszkę na dwie równe części.

Obudziłem się zlany potem głośno oddychając. Mocno ścisnąłem kołdrę i wydałem z siebie głuchy jęk. Głowa mi pękała, a w ustach nadal czułem szpetny smak strachu. Usiadłem na łóżku, na tyle cicho, by nie obudzić Mabel. Delitaknie musnąłem palcami skórę na swoim gardle, która przed chwilą była szarpana przez Billa. Sam już nie wiem czy demon wrócił do naszego wymiaru czy może po prostu to ja oszalałem. Od zakończenia Weirdmagedonu koszmary z Cipherem w roli głównej nawiedzały mnie bardzo często. Czasami Bill był jedynie niewyraźną istotą, która wzbudzała we mnie tylko niepokój. Innym razem jego tortury były tak realistyczne, żę wybudzałem się wstrzasany silnymi konwulsiami.

Ukradkiem poruszyłem się na łóżku i spojrzałem zza okno. Ktoś skąpał krajobraz w czarnej farbie. Atramentowe sosny kołysały się spokojnie w rytm wiatru, gdzieś w tle zawył wilk, a kłamliwe gwiazdy mrugały pociągająco. Jednakże była rzecz, która nie pasowała do tego czarnego, zdradliwego pejzażu. Całą niemą atmosferę przytłaczał księżyc nie ukrywając swojego autorytetu. Patrzył na mnie zawzięcie jak jedyne oko Ciphera. Wzdrygnąłem się na samą myśl, że demon może mnie teraz obserwować.

Bezszelestnie wstałem z łózka i opuściłem pokój mój i bliżniaczki. Wiedziałem, że i tak nie zasnę, a przebywanie w łóżku przesiąknietym własnym lękiem powodowało gęsią skórkę. Zszedłem na dół do kuchni, w której pomimo nieludzkiej godziny, paliło się światło. Stanąłem w drzwiach i zasłaniając ręką oczy przed błyskiem żarówek rozejrzałem się po pomieszczeniu.

- Dipper? - wuj Ford spojrzał na mnie ze współczuciem. Zapewne wyglądałem jak pomiętolony śmieć. I tak właśnie się czułem. - Znowu Bill? - cała rodzina była wciągnięta w moją fobię, ale to Stanford Pines był jednyną osobą, która prócz mnie sceptycznie oceniała naszą wygraną z jednookim demonem. Nie dowierzał, że Cipher tak po prostu został zgładzony.

- Mhm - mruknąłem nieprzytomnie.

Mężczyzna wstał z miejsca i zostawił mnie na chwilę. Niedługo potem wrócił z probówką wypełnioną neonoworóżowy płynem. Z niesmakiem wypiłem jej zawartość. Od razu przymdliło mnie od smaku cieczy. Jednakże po chwili poczułem ciepły dreszcz na plecach i westchnąłem z ulgą. W końcu mogłem się odprężyć. Zająłem miejsce obok wuja i opowiedziałem mu o swoim śnie. On natomiast słuchał uważnie i spisywał moje słowa do notesu. Jeżeli chodzi o koszmary z Billem każdy z nich był zapisywany przez Forda i oboje je studiowaliśmy. Staraliśmy się coś z snów wywnioskować.

W tak przemiły sposób rozpocząłem kolejne wakacje w Gravity Falls. Przyjechaliśmy tu z Mabel i Waddlesem tydzień temu. Nie mogłem uwierzyć jak bardzo zrosłem się z tym miejscem. Od naszych trzynastych urodzin co roku przyjeżdżamy tu na wczasy.

To niewiarygodne, żę mam już 16, ba! Niedługo 17 lat. Nadal wspominam jak niechętnie patrzyłem na Grotę Tajemnic, gdy byłem zaledwie dwunastolatkiem. A najlepsze jest to, żę przez ostatnie parę lat prawie się z Mabel nie zmieniliśmy. Wyrośliśmy, wyglądamy już jak młodzi dorośli i przemieniła się nasza barwa głosu. Nic więcej. Sister nadal jest dziewczyną noszącą puchate sweterki i flirtująca z wszystkim co popadnie, ja natomiast pozostałem oczytanym, pragnącym przygody kujonem. Wraz z wzrostem naszego wieku zmieniał się stosunek otoczenia do dwójki miastowych bliźniaków. Wszyscy traktowali nas jakbyśmy byli pełnoletni.

Zapewne cieszyłbym się z wszystkiego gdyby pewien demon nie zakończył mojej sielanki codziennym odwiedzaniem mnie w snach. Od przyjazdu do Gravity Falls dzień w dzień jestem terroryzowany przez Billa, który brutalnie wyrywa mnie z objęć Morfeusza. Niewiarygodne, że Cipher może mi tak cholernie zepsuć wakacje.

- A co wy tak tutaj? - usłyszałem za sobą głos wuja Stanka. - Znów uroiliście sobie tego żółtego trójkąta - zaśmiał się. - Nie wierzycie, że go pokonałem?

- Bill to istota władająca potężną mocą, więc nie możemy mieć naiwnej pewności czy został doszczętnie zniszczony - upomniał brata Stanford.

- Eeee tam - wyciągnął puszkę oranżady i otworzył ją. - Jednooki nie żyje i już - pociągnął łyk.

Ford westchnął i poklepał mnie po ramieniu. Nikt, kto przeżył Weirdmagedon nie chciał dopuszczać do siebie myśli, że bestia, która jest za niego odpowiedzialna, żyje. Postanowiłem, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Zrobiłem sobie kawę i pobudzony jej smakiem przyglądąłem się wschodzącemu słońcu. Wujek Stanford jakiś czas temu poszedł do swojego laboratorium, a ja wlepiłem swój wzrok w zimny napój.

- Cześć braciszku - do kuchni weszła Mabel. - Już nie śpisz? - spytała lekko zdziwionym tonem.

- Jak widać - wypiłem ostatni łyk kawy.

- Znowu za dużo marzyłeś o Billu - zaśmiała się sprzedając mi kuksańca pod żebra.

Jęknąłem cicho i pomasowałem miejsce, w które mnie uderzyła. Spojrzałem na nią zrezygnowanym wzrokiem. Nie miałem siły, ani ochoty na kłótnie.

- No już braciszku, głowa do góry - poczochrała moje włosy. - Nie przejmuj się tymi snami - popatrzyła na mnie opiekuńczo. - Inaczej przerodzi się to w paranoje.

- Łatwo ci mówić - burknąłem.

- Nie dąsaj się - podeszła do mnie i wepchnęła mi do rąk miskę z płatkami zbożowymi. - Jedz, musisz mieć energię na dziejszy dzień - powiedziała energicznie.

- Dobrze mamo - dodałem sarkastycznie. Zacząłem grzebać łyżką w jedzeniu. W tym czasie sister z radością skakała po całym pokoju.

- Z czego się tak cieszysz? - niechętnie wsadziłem mieszankę płatków i mleka do ust.

- Oto ta tu Mabel ma dzisiaj randeczkę - rozczesała swoje długie brązowe włosy.

- Jakoś mnie to nie dziwi - usłyszałem pukanie do drzwi.

- Aaaa! - krzyknęła podekscytowana. - Już przyszedł - pobiegła na skrzydłach do drzwi.

- Cześć - powiedziała żwawo.

- Witaj Mabel - wiedziałem, że niski, męski głos od razu uwiódł moją siostrę. - Pięknie dzisiaj wyglądasz - skwitował zadowolonym tonem.

- Dzięki! - zaśmiała się. - Wychodzę! - krzyknęła wgłąb domu.

Uśmiechnąłem się do siebie. Nawet jeżeli ja nie jestem dziś zdolny do funkcjonowania to cieszę się, że sister żyje każdą chwilą.

Postanowiłem, że się przejdę. Może leśny wiatr rozedrze myśli o Billu na kawałki. Chłonąłem każdą chwile przebywania na dworze. Powłóczyłem się trochę po lesie, ale zmęczony całą podróżą i tak wylądowałem na wieży ciśnień, która od czasu Weirdmagedonu została odnowiona. Westchnąłem i rozmarzonym wzrokiem oplotłem całe Gravity Falls. Na horyzoncie flegmatyczne słońce powoli chowało się za drzewami. Pomarańczowe światło zachodzącej tarczy słonecznej odbijało się na zielonej płachcie drzew. Rozejrzałem się po mieście i z rozbawieniem stwierdziłem, że z tej wysokości ludzie wyglądają jak małe mróweczki. Kruche stworzenia, które z łatwością można zdeptać. Nie zdziwię się jeżeli Bill tak właśnie myślał o ludzkości.

- A co to za smutna mina? - podskoczyłem na dźwięk znajomego głosu.

Rozejrzałem się dookoła i od razu napotkałem na morze rudych włosów.

- Hej Wendy - mruknąłem beznamiętnie. - Zamyśliłem się trochę.

- Rozumiem, stary - poklepała mnie po plecach.

- Tak w ogóle co tutaj robisz? - spytałem. - Nie wiedziałem, że lubisz chodzić do lasu.

- Długo cię nie było. Pomyślałam, że pójdę zobaczyć czy nie zjadł cię jakiś gremloblin czy coś innego - zaśmiała się.

- Cholera - zaklnąłem pod nosem. - Sorka, że nikomu nie powidziałem o moim spacerze.

- Nic się nie stało. Ale wracaj, już późno.

Rzuciłem ostanie spojrzenie na zasypiające Gravity Falls i grzecznie udałem się do domu.

- Braciszkuuu! - od razu zostałem zduszony przez Mabel. - Gdzie ty byłeś? - ochrzaniła mnie. - Martwiłam się.

- Sister - chwyciłem ją za ramiona. - Ja mam 16 lat. Myślisz, że sam nie potrafię o siebie zadbać?

Otworzyła usta, by coś powiedzieć. Szybko weszłem jej w słowo.

- Mnie pouczasz,a sama zachowujesz się nieodpowiedzialnie. Umawiasz się z co drugim facetem nie znając prawie żadnego z nich. A co jak cię jeden z nich porwie albo zgwałci - warknąłem wściekle.

- Sugerujesz, że David chce mnie wykorzystać seksualnie? - prychnęła, ale po chwili jak najęta zaczęła gadać o swojej randce.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I tak oto nękana przez samą siebie pytaniami czy dodać pierszą opowieść na wattpada w końcu się zdecydowałam. Nie ma potrzeby żeby wypisywać tu moje przemyślenia na temat tego co napisałam bo i tak nawet jeżeli ktoś przeczyta ten rozdział to komentarz autora czytają raczej tylko pszczółki i studenci Akademii Sztuk Pięknych. Jedyne co mogę dodać to prośba o bycie wyrozumiałym. Nie jestem wielką prymuską z ortrografii, więc do rozdziału mogł się w wkraść błąd czy dwa. Co do okładki... Nie jest autorska, ale mam nadzieję, że w przyszłym czasie się to zmieni. Do następnego!

Continue Reading

You'll Also Like

173K 3.9K 63
imagines as taylor swift as your mom and travis kelce as your dad
36.1K 853 90
Continuation of Modesto story who happens to intercourse with friends,mature,classmates,strangers and even family...
200K 1K 192
Mature content
115K 4.3K 23
فيصل بحده وعصبيه نطق: ان ماخذيتك وربيتك ماكون ولد محمد الوجد ببرود وعناد : ان مارفضتك ماكون بنت تركي !