[Zawieszona] Suiren Uzumaki...

Por PandaIgu

56.1K 5.2K 1.9K

Czasami wystarczy tylko jedna osoba, by odmienić losy całego świata. Pytanie tylko, czy na dobre? Suiren Uz... Mais

Prolog
I. Początek
II. Na ratunek
III. Moc nieśmiertelnej
IV. Niesprawiedliwość
V. Utworzenie Hebi
VI. Koniec wolności
VII. Ucieczka Suiren
VIII. Pościg czas zacząć
IX. Ite tsugeru hametsu
Święta, święta i nadal święta
X. Gonitwa przeszłości
XI. Zgoda
XII. Kuszenie Misesu
XIII. Powrót do domu
XIV. Potęga Dźwięku
XV. Dattebate
Komunikat
XVI. Własność
XVII. Amegakure
XVIII. Plany
XIX. Spotkanie
Złośliwość rzeczy martwych
XX. Zmiana
XXI. Madara
XXII. Akatsuki
XXIII. Pojedynek
XXIV. To ważne?
XXV. Rozmowa
XXVI. Partner
Fejsu Czelendzu end Libsteru Awardsu
XXVII. Pieczętowanie
XXVIII. Marionetka
XXIX. Rozkaz
XXX. Konflikt interesów
XXXI. Wyspy Nanju
Jū(bi) faktów o Pandzie
XXXII. Sanbi
XXXIII. Śmiertelna
XXXV. Podejrzenia
XXXVI. Zniszczona
XXXVII. Uwięziona
XXXVIII. Sprzymierzeniec?
XXXIX. Powstanie
XL. Nieprzewidziane
XLI. Starcie dwóch przeciwieństw
XLII. Najważniejsza decyzja
XLIII. Prawda
XLIV. Dlaczego
XLV. Syndrom
46. Zmiana planów
XLVII. Pożegnanie
XLVIII. Umowa śmierci
XLIX. Słowne niesnaski
L. Zwrot wydarzeń
LI. Hiacynt
LII. Wierna Akatsuki
LIII. Koniec
LIV. Życzenie
LV. Na przekór
LVI. Życie i jego konsekwencje
Imprezowy galimatias czyli urodzinowe QendA!
Urodzinowe niespodzianki czyli galimatias ciąg dalszy
LVII. Nowe uczucia
LVIII. Skuszona Misesu
LIX. Słabość
LX. Obietnica
LXI. Twarzą w twarz
LXII. Decyzja
LXIII. Przesłuchanie
LXIV. Kłamstwa
LXV. Tęsknota
LXVI. Nowy rok
LXVII. Zwyciężyliśmy
LXVIII. Kwiat wiśni
Atenszyn!!!
LXIX. Negocjacje
Kilka słów wyjaśnienia
Wyjątkowe Q&A!!! cz. I
LXX. Nieprawdopodobne
LXXI. Przygotowania rozpoczęte
LXXII. Nowe życie
LXXIII. Ostatni dzień
LXXIV. Przysięga
Urodzinowy Speszal!!!
Urodzinowy Speszal!!! 2.0
LXXV. Bitwa o prawdę
LXXVI. Kara
LXXVII. Nowe obietnice
LXXVIII. Zemsta
LXXIX. Szczęście
LXXX. Skrajności
Gdy stajesz się swoim własnym wrogiem
LXXXI. Nadzieje
LXXXII. Najbliższy sercu

XXXIV. Drugie kuszenie Misesu

960 63 19
Por PandaIgu


25 października

Południe



Suiren miała plan.

Pomysł na niego wpadł jej podczas drugiego dnia pieczętowania i pod koniec całego procesu, miała już w głowie jego dokładny zamysł. A kilka godzin później obmyślonych z sześć różnych scenariuszy. Bo choć plan w swym założeniu był dość prosty, to Suiren nie mogła być pewna tego, jak Tobi zareaguje na jego poszczególne elementy. Bo pomimo tylu spędzonych razem dni, zamaskowany wciąż pozostawał dla Suiren istną zagadką. Jego zachowanie przez cały czas było wyjątkowo powściągliwe, nie dając jej poznać niczego ponad to, co sam chciał jej pokazać. A było tego naprawdę niewiele. Co – tak na marginesie – strasznie Suiren irytowało i deprymowało. Sprawiało to jednak jednocześnie, że czuła coraz większą ochotę na poznanie jego tożsamości. Co tu dużo mówić, Tobi ją intrygował.

Na samym początku, jego beztroskie zachowanie sprawiło, że nie brała go na poważnie i jej czujność w jego towarzystwie szła sobie na ewidentny urlop. Wraz jednak z jego zmianą i porzuceniem tego image'u – za co Suiren była mu wybitnie wdzięczna – Uzumaki zaczęła dostrzegać w nim nie do końca zrozumiałą siłę i charyzmę. Bo choć Tobi pilnował się jak mógł, Suiren była naprawdę cierpliwym i uważnym obserwatorem.


Tobi poruszał się pewnie i sprężyście, z jednoczesną dozą niewytłumaczalnego spokoju i nonszalancji, jakby nic i nikt nie mógł mu zaszkodzić. Głowę zawsze miał wysoko podniesioną i podczas drogi patrzył bezpośrednio przed siebie, rzadko kiedy rozglądając się na boki. Pomimo tego i faktu, że maska ograniczała jego pole widzenia, miał doskonałe wyczucie przestrzeni i wiedział, gdzie co się znajduje. Tobi był też bardzo pracowity. Gdy co wieczór wspólnie rozkładali obozowisko, bez słowa wykonywał wszystkie czynności, najwyraźniej w jakimś dziwnym poczuciu obowiązku.

A jeśli o tym mowa – Suiren zupełnie nie rozumiała tych jego okresowych podkreśleń, że jako kobieta nie powinna robić pewnych rzeczy, podczas gdy on, jako mężczyzna powinien coś tam. Było to dla niej o tyle niezrozumiałe, że w dzisiejszych czasach mężczyźni sami wychodzili z inicjatywą równości płci i kobiety, zarówno jako kunoichi i jako przedstawicielki innych zawodów były traktowane tak samo jak oni.

Czego jeszcze Suiren nie rozumiała w Tobim? Tego, z jakim uporem maniaka próbował wydawać jej rozkazy, pomimo jej wyraźnego ostrzeżenia. Jednak po sposobie w jaki to czynił, Suiren odnosiła wrażenie, że robi tak bez większego zastanowienia, zupełnie jakby był do tego przyzwyczajony. Tak jakby był urodzonym przywódcą, który już od urodzenia głęboko w podświadomości ma zagnieżdżone to swoiste przekonanie, co do swojego zwierzchnictwa nad innymi ludźmi. Przekonanie, że wszyscy powinni go słuchać.

I tu pojawiał się problem. Bo Suiren zbyt często łapała się na tym, że go słucha. Od dziecka przymuszana do wysłuchiwania rozkazów, miała w sobie wykształconą skłonność do mimowolnego naginania swojej woli wobec innych. Co prawda od sześciu lat ostro z tym walczyła i nikomu nie pozwalała sobą rządzić, ale w starciu z niebywale charyzmatycznym Tobim, jej niewolniczy instynkt objawiał się w najmniej spodziewanych momentach, co skrajnie ją denerwowało.


– Zaraz będziemy na miejscu. – Spokojny głos Tobiego przebił się nieoczekiwanie przez jej rozmyślenia, sprawiając, że Suiren omal nie straciła równowagi podczas skakania z jednego drzewa na drugie. Szybko jednak ją odzyskała i spojrzała w bok na zamaskowanego.

Oboje znajdowali się obecnie w Kraju Ognia i zmierzali do punktu wymiany. Pierwszym z celów, który wyznaczył im Kakuzu, była już nie taka młoda łowczyni głów pochodząca z Błyskawicy. Głośna i ekscentryczna dawała się szybko zapamiętać, więc wytropienie jej nie stanowiło jakiegoś większego problemu. Suiren i Tobiemu zajęło to zaledwie dwa dni, a sama walka z nią zaledwie godzinę. Walczyła oczywiście Suiren i z największą przyjemnością połamała jej wszystkie kończyny. Biedna kobieta w najśmielszych snach nie spodziewała się, że ktoś mógłby być odporny na trucizny, których używała. Z drugiej strony, kto by pomyślał, że Orochimaru specjalnie będzie truł Suiren najróżniejszymi specyfikami, by ta się na nie uodporniła.


– Ja z nią wejdę. – Gdy stanęli w końcu przed małym, niepozornym budyneczkiem, w którym na pierwszy rzut oka mieścił się jedynie ubogo wyglądający bar, Suiren ściągnęła z ramion płaszcz Akatsuki i w zamian za to przywdziała zwykły, czarny. Na prawym ramieniu zawiązała zaś opaskę ze znakiem białego kolibra.

– Po co to? – zdziwił się szczerze Tobi, na co Suiren tylko zmrużyła oczy.

– Dzięki temu dostaniemy większą zapłatę. Koliber działa w Kraju Ognia i jako jego członkowie mamy, że tak powiem, specjalne względy.

Tobi w odpowiedzi wzruszył tylko lekko ramionami i poddał jej zwłoki kobiety, by w chwilę potem zniknąć wraz z nimi w ukrytym zejściu, zaraz obok wejścia do baru.

Ledwie dziesięć minut później, wyszła tą samą drogą, niosąc w rękach małą walizeczkę. Zaraz też ją otworzyła i wyciągając dwa pliki banknotów, rzuciła je Tobiemu.

– Co robisz? – zdziwił się ten, ale złapał automatycznie pieniądze. Na jego słowa Suiren tylko uśmiechnęła się tajemniczo i do własnej kieszeni zwinęła trzy zwitki.

– Nic specjalnego. Odbieram naszą zapłatę.

– Kakuzu wie ile..

– To nasza nadwyżka. – Suiren zatrzasnęła spokojnie walizeczkę i zaraz też – jak gdyby nigdy nic – zapieczętowała ją w jednym ze swoich zwoi, które nosiła przy pasie. – Nikt nie musi o niej wiedzieć. A teraz przynajmniej bez żadnych skrupułów możemy sobie zaszaleć.

Madara spojrzał zaskoczony na uśmiechniętą podstępnie Suiren, której szmaragdowe oczy zamigotały psotnie na te słowa.

– Zaszaleć? – zapytał dość głupio, na co Uzumaki odrzuciła z ramienia zabłąkane pasemka włosów i uśmiechnęła się olśniewająco.

– Co powiesz na małą zabawę w Idaina douraku*?



***



Idaina douraku – najgwarniejsza i jednocześnie najmniej moralna z dzielnic Shakai no yohaku, które w Kraju Ognia rozwinęły się zaraz obok wyjątkowo bogatego miasteczko Komugi*. Przez jednych nazywana złośliwie dzielnicą czerwonych latarni, przez innych utożsamiana była z najczystszą rozkoszą. W tej dzielnicy nie było miejsca na coś tak trywialnego jak wstyd, czy niewinność. Tutaj bar stał przy barze, a zaraz naprzeciwko nich znajdowały się najróżniejsze domy uciech. Porozbierane kobiety wyglądały leniwie z wysokich okien, machając zaczepnie do przechodniów i kusząc ich swoimi wdziękami, obiecując im niezapomniane chwile. Trzaski wciąż otwieranych i zamykanych drzwi mieszały się z tubalną muzyką poszczególnych lokali, a zapach alkoholu i papierosów unosił się w powietrzu, jak jakaś absurdalna mieszanka nowej kolekcji perfum. Wszędzie kręcili się ludzie, przede wszystkim mężczyźni w różnym wieku i stanie upojenia, ale i nie brakowało tu kobiet, nawet tych ubranych, żeby nie było.

Madara przyglądał się tej rozbawionej do granic możliwości masie człowieczej, próbując jednocześnie zrozumieć, jakim cudem Rikudo Sennina znalazł się tutaj, pośród tego wszystkiego. I wtedy ten cud stanął koło niego, ubrany w kusą, czarną spódnice i luźną, granatową bluzkę na krótki rękaw, uśmiechając się szeroko i mrużąc groźnie oczy.

– I co tak stoisz? Chodźmy – ponagliła go nagle Suiren, ruszając śmiało do przodu, więc chcąc nie chcąc, ruszył za nią. Dobrze, że miał swoją niezastąpioną maskę, bo dzięki temu mógł sobie trochę popodziwiać. W końcu skoro już tu był, to czemu miałby nie nacieszyć oczu?

W pewnym momencie zwolnił nieco kroku przed wyjątkowo urodziwą brunetką, spoglądając z uznaniem na jej niebotycznie długie nogi, kończące się apetycznie jędrnymi pośladkami, gdy nagle zaczepiła go jakaś blondynka.

– Witaj nieznajomy – mruknęła uwodzicielsko, opierając się lekko na jego ramieniu. – Czemuż to nosisz maskę, hmm?

Jej ogromne, błękitne jak niebo oczy zalśniły ciekawsko, a jej długi palec dotknął śmiało jego torsu, przejeżdżając po nim. Madara uśmiechnął się ironicznie, czego nie mogła niestety zobaczyć.

– A czemuż to jesteśmy tacy ciekawi? – odparł pytaniem, pozwalając, by jego głęboki głos dotarł wyłącznie do uszu blondynki, której twarz natychmiast rozjaśnił szerszy uśmiech.

– Szedłeś zupełnie sam, a ktoś taki jak ty, nie powinien być dzisiaj samotny.

Madara omal nie parsknął drwiącym śmiechem. Doprawdy, kobiety zawsze go rozbawiały. Zwłaszcza wtedy, gdy próbowały go uwodzić. Naprawdę, zupełnie tak, jakby zamierzał się na to nabrać. On, mistrz manipulacji i iluzji! Miałby ulec tym śmiesznym, kobiecym gierkom! Ich niedoczekanie.

Już miał otworzyć usta, by pozbyć się towarzystwa natrętnej blondynki, gdy nagle jak spod ziemi wyrosła przed nim Suiren. Pewnym siebie ruchem odgarnęła do tyłu włosy i podpierając się pod boki, spojrzała spokojnie na dziewczynę, która dalej się o niego opierała.

– Lepiej nie zostawaj w tyle, bo jeszcze ktoś cię zgwałci. – Kpiący uśmieszek wygiął jej pełne wargi, a oczy roziskrzyły się rozbawieniem, gdy blondynka zapowietrzyła się lekko na jej słowa.

– Kim t... – zaczęła nawet oburzona, wyraźnie wyższym głosem, ale Madara przerwał jej bezceremonialnie w połowie.

– Twoja troska jest wzruszająca – stwierdził spokojnie, na co Suiren zmrużyła błyszczące oczy, a jej uśmiech nieznacznie się powiększył.

– Chodźmy, bo zajmą nam co lepsze miejsca.

Nie musiała nawet wyciągać ręki w jego stronę, by Tobi bez słowa wyminął zdumioną takim obrotem spraw blondynkę i ruszył znów za nią. Jak na razie, jej plan toczył się bez zastrzeżeń.



*



Do największego w tej dzielnicy baru dotarli kilka minut po dwudziestej trzeciej, gdy w środku rozgorzała właśnie najlepsza zabawa. Ludzie tańczyli na parkiecie, podrygując raźno do ogłuszającej muzyki, a przy barze było idealnie wręcz pusto.

– Dwie butelki Shōchū – zamówiła Suiren, gdy tylko zasiedli na hokerach, na co Tobi spojrzał na nią kątem oka.

– Ja nie piję – oświadczył spokojnie, w sumie żałując tego, no ale cóż, przez maskę nie mógł. Suiren natomiast słysząc jego odmowę, spojrzała na niego, jak na kompletnego idiotę.

– Daj spokój, skończyliśmy misję i zasłużyliśmy na odpoczynek – prychnęła, jakby było to coś oczywistego. – Kilka kolejek cię nie zbawi.

– Nie piję i tyle. – Madara zmarszczył niezadowolony brwi.

– Abstynent się nam trafił, he? – wtrącił się zrzędliwym tonem barman, stawiając przed Suiren zmrożoną wódkę i kieliszek. – To dawać tę drugą? – spytał jednocześnie w jej kierunku, zezując na nią swoim jednym okiem. Uzumaki zerkając nadal kątem oka na Tobiego, kiwnęła głową.

– Niech będzie – mruknęła cicho, a Madara nie mógł oprzeć się wrażeniu, że słyszy w jej głosie lekkie rozczarowanie. Nie mówiąc jednak nic więcej, nalała sobie po prostu alkoholu i zaraz też wychyliła pierwszy kieliszek.

– To przez maskę? – spytała tak nagle, że Madara, który zapatrzył się przez tą chwilę w oszklony bar, zachłysnął się gwałtownie powietrzem.

– Co? – zapytał głupio, na co Suiren nie patrząc na niego, napełniła ponownie swój kieliszek. Była poważna.

– Pytam, czy to przez maskę nie chcesz ze mną pić, ani jeść?

Madara wpatrywał się w nią zaskoczony, zupełnie nie spodziewając się, że zapyta go o to tak otwarcie.

– Wiesz... – Suiren spojrzała ponuro na trzymane szkło i zakręciła kieliszkiem tak, że znajdująca się w środku wódka zakołysała się chybotliwie – czy tego chcesz, czy nie, jesteśmy drużyną. Tak zdecydował Pein i raczej szybko się to nie zmieni.

Przy tym zdaniu skrzywiła się nieoczekiwanie, jakby partnerowanie mu, było dla niej czymś przykrym. Wychyliła jednocześnie kolejkę i wykrzywiła się jeszcze mocniej.

– Nie to żebym coś do ciebie miała. Po prostu... – Zawahała się, jakby nie wiedziała, czy powinna mówić dalej. Trzeci kieliszek pomógł jej chyba jednak się z tym uporać, bo kontynuowała. – Pracuję sama, zawsze tak było. Teraz natomiast...

Delikatnie czknęła, co w końcu pomogło Madarze cię ocknąć. Drgnął gwałtownie, mrugając szybko, podczas gdy Suiren napiła się po raz czwarty. Jej blade policzki zaróżowiły się lekko, a wzrok rozmył się nieco w niemej przyjemności. Musiała mieć niebywale słabą głowę.

– To nie do końca tak – zaczął niepewnie, sam nie wiedząc, jak jej odpowiedzieć, ale Suiren machnęła na niego niedbale ręką, drugą ponownie podnosząc kieliszek.

– Ach! – Odstawiła naczynko z lekkim stukotem, który i tak został zagłuszony przez donośną muzykę. W dalszym ciągu siedzieli przy barze tylko we dwoje, a jednooki barman zniknął na zapleczu, więc nie było nikogo, kto mógłby ich podsłuchać.

– Oi, Tobi. – Suiren odwróciła się nieoczekiwanie w jego stronę, unosząc groźnie palec i mrużąc brwi. – Jestem łowczynią, jakbyś zapomniał. Mówią na mnie Misesu Eiriasu i możesz mi wierzyć, że widziałam wiele szpetnych ryjów.

Pah i kolejna porcja alkoholu zniknęła między jej czerwonymi do granic możliwości ustami.

– Więc jeśli boisz się pokazać mi twarzy z powodu... blizn, to wiedz, że jesteś idiotą. – Sui czknęła nagle w połowie zdania, na co Madara poczuł mimowolny przypływ rozbawienia. Uniósł jednocześnie brwi, nie wierząc w to, co widzi. Suiren Uzumaki, tak spokojna, chłodna i poważna w obyciu, właśnie upijała się na jego oczach. A raczej, już była lekko dziabnięta. Szybko zaczęła, nie ma co. Jednak z jakiegoś powodu, nie potrafił zdobyć się na to, by zabronić jej dalszego picia, albo mówienia. To zaczynało być coraz ciekawsze.

– Serio, pamiętasz Kazure? – Suiren pochyliła się nieoczekiwanie w jego stronę, tak blisko, że bez trudu poczuł jej perfumy, pomieszane teraz odrobinę z zapachem Shōchū.

– O, ten to jest paskudny, co nie? – Suiren wróciła do swojej poprzedniej pozycji i znów się napiła, marszcząc przy tym zabawnie nos i przymykając oczy. – Wiesz...

Znowu uniosła wolną rękę i palcem wskazującym wywinęła kółeczko.

– Mamy być partnerami, więc bez sensu będzie, jak ciągle będziesz...się ukrywał...Musisz w końcu jeść.



Madara oparł się bokiem o bar, podpierając brodę na ręce i z nieziemskim rozbawieniem przyglądając się Suiren, która z każdym kolejnym kieliszkiem rozkręcała się coraz bardziej. Jak widać, po alkoholu wychodziła z niej najprawdziwsza gaduła, co było na swój sposób rozbrajające. Jeszcze ani razu przez te minione pół miesiąca nie mógł słuchać jej tak długo. Suiren na co dzień stroniła od rozmów i zwykle wymieniali się tylko kilkoma, krótkimi uwagami. Tym właśnie między innymi różniła się od niej. Teraz jednak był zdolny zmienić swoje zdanie na ten temat.

– Mam pewien powód, dla którego nie chcę pokazać twarzy. – Obserwując, jak Suiren lekko drżącą już ręką napełnia kieliszek, milknąc na chwilę, Madara postanowił w końcu się odezwać. Jak na zawołanie Suiren podniosła na niego nienaturalnie błyszczące oczy. Tak głębokie, tajemnicze i szmaragdowe.

– No jaki? – Wygięła drwiąco wargi, mimo alkoholu nie tracąc nic ze swojego uszczypliwego i z pewnością trudnego charakteru. Tylko język jej się rozwiązał. – Mówię, wygląd nie ma różnicy... – Zmarszczyła niepewnie brwi. – Nie robi różnicy – poprawiła się.

– Nie chodzi o wygląd. – Madara uważnie sunął spojrzeniem po jej bladej ręce, która ujęła delikatnie szklany kieliszek i uniosła go do ust, przechylając szybko. Jedna nieuważna strużka popłynęła z kącika warg przez brodę, by spłynąć po szyi. Mokra ścieżka zalśniła, gdy Suiren obróciła się nagle bokiem na krześle i spoglądając na niego z premedytacją, oparła się o bar tak jak on.

– Więc o co? – zapytała na pozór poważnie, ale w jej tonie kryło się rozbawione zlekceważenie, zupełnie jakby mu nie uwierzyła. – Przecież to zawsze chodzi o wygląd. No i o pieniądze. – Wzruszyła lekko ramieniem. – To dwie jedyne słuszne wartości tego świata, więc o co innego może chodzić?

Madara przechylił wolno głowę w bok. Mógł jej zaufać? Może nie potrzebnie chował przed nią swoją tożsamość? W końcu ujawnił się przed całym Akatsuki.

– Chodzi o to, kim jestem – odparł swobodnie, spodziewając się błysku zaciekawienia w tych zielonych oczach, ale jedyne czego się doczekał, to pełne sceptyzmu politowanie.

– A kim ty niby jesteś? Może zmarłym Hokage? – zakpiła, a Madara nie mógł powstrzymać durnego uśmiechu, który wpłynął mu na usta. Jak na ironie losu, Suiren o dużo się nie pomyliła.

– Można tak powiedzieć. – Postanowił sobie z niej zakpić, co chyba jednak pomimo swojego stanu wyłapała, bo wyciągnęła śmiało rękę w jego stronę.

– Miło mi pana poznać, Hashirama-sama.

No to, to już był chyba żart samego Rikudo Sennina, niech go piekło pochłonie. Madara pierwszy raz od kilkudziesięciu lat parsknął śmiechem. Nagłym, szczerym i tak przyjemnie głębokim, że Suiren aż zamrugała oczami.

Przez chwilę pomyślała, że jej plan legł w gruzach, a Tobi zorientował się w jej grze, ale rozumiejąc, że po prostu go rozbawiła, poczuła nagły przypływ satysfakcji. Uśmiechnęła się jednocześnie mimowolnie, bez dotychczasowego fałszu i zupełnie niewymuszenie, na co Tobi umilkł nagle, spoglądając na nią uważnie. Co prawda nadal miał maskę, więc nie wiedziała, czy to naprawdę było uważne spojrzenie, ale tak właśnie czuła. A jej instynkt rzadko kiedy ją zawodził.

Korzystając więc z tej nowej uwagi, chwyciła za butelkę i nadal z tym samym uśmiechem, nalała sobie końcówkę wódki. Następnie spoglądając na Tobiego spod rzęs, uniosła kieliszek w geście toastu.

– Za przyszłość, panie Hokage. – Z pokrętnym uśmieszkiem wypiła alkohol i oblizała z rozkoszą usta. Mogła się mylić, ale miała nieodparte wrażenie, że jej oczy i usta były tym, co najbardziej przyciągało wzrok Tobiego. No i cóż, wykorzystywała to, jak tylko się dało.



Udając pijaną, otworzyła dość niezdarnie drugą butelkę, jednak na tyle szybko, by Tobi nie zdążył zaprotestować. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że nawet nie drgnął, obecna sytuacja musiała mu się podobać. Jak dobrze, że Suiren miała silną głowę. Już na samym początku życia w Shakai no yohaku przekonała się, że jest to niebywała zaleta, o którą warto zadbać. Więc od lat, jeszcze w towarzystwie Itsuko, Yoru i Sory, szkoliła się w piciu alkoholu, powoli się na niego uodporniając. Z czasem stała się na niego na tyle obojętna, że wypicie nawet trzech teoretycznie silnych Shōchū nie czyniło jej większego kłopotu i zachowywała całkowitą świadomość. Jedynie jej reakcja była odrobinę opóźniona.

– Dlaczego właściwie "za przyszłość"? – zapytał nieoczekiwanie Tobi, na co Suiren wygięła lekko wargi. Jakby nie było, każdy o to pytał.

– Po pierwsze... – udała kolejne czknięcie – przeszłości nie można zmienić. Po drugie... – Posłała mu kolejne spojrzenie spod rzęs – teraźniejszość zależy od nas, a po trzecie... – Uniosła wysoko kieliszek – przyszłość to coś, co nigdy się nie skończy. Zawsze będzie jakieś jutro, więc niech będzie jak najlepsze.

Napiła się i odetchnęła głęboko, czując przyjemne szczypanie w gardle, gdy gorzki smak rozpłynął się na języku, a potem wpadł prosto do przełyku. Uwielbiała to uczucie.

– Powiedz, skąd tak właściwie pochodzisz? – spytała niewinnym tonem, sięgając niby mimowolnie do swoich włosów i przeczesując je wolno. Zmrużyła przy tym przyjemnie oczy i przeciągnęła się z lekkim pomrukiem, aż coś strzyknęło jej w kręgosłupie.

– Z Konohy. – Padła nieoczekiwanie odpowiedź, co mile zaskoczyło Suiren. Myślała, że będzie musiała bardziej się nagimnastykować, by namówić go, do wyjawienia czegokolwiek o sobie.

– A to ci dopiero – czknęła z uśmiechem. – Ja też. Tyle, że no...

Zmarszczyła brwi, jakby próbowała zebrać rozbiegane myśli i przy okazji wypiła po raz kolejny.

– Wychowałam się w Dźwięku.

Suiren doskonale wiedziała, że Akatsuki i tak posiada te informacje, bo nigdy jakoś szczególnie tego nie ukrywała, ale chciała wytworzyć atmosferę różnych zwierzeń. I chyba nawet jej się to udało.

– Orochimaru cię porwał?

Było to raczej stwierdzenie niż pytanie, ale Suiren przytaknęła, spoglądając znów na Tobiego i przymykając wolno oczy.

– Yhm. – Skinęła głową. – Eksperymentował na mnie. To on dał mi tę moc.

– Nieśmiertelność – odpowiedział za nią.

Wydęła delikatnie wargi i oblizała je niespiesznie.

– To strasznie... upierdliwa moc. A ty jaką masz? – Jej zdolności aktorskie były niezrównane. Pytanie zabrzmiało tak niewymuszenie, jakby rzeczywiście było naturalnym wynikiem rozmowy. Miała wrażenie, że Tobi uśmiecha się rozbawiony pod swoją maską.

– Nie mam żadnej – odparł spokojnie, na co ona pokręciła głową z niedowierzaniem.

– Jesteś w Akatsuki, musisz coś mieć.

Obróciła się swobodnie i uzupełniła kieliszek, by następnie przechylić go śmiało. Była pewna, że jej policzki nabrały już soczystych rumieńców, a oczy błyszczą się mętnie w wyćwiczony sposób.

– Czemu właściwie twoja maska ma tylko jedno oko? – zapytała, nalewając od razu drugą porcję i pozwalając, by część wylała się na gładki blat. Zamrugała nad swoim błędem i zmarszczyła brwi.



Madara tymczasem przyglądał jej się uważnie, rozważając, czy odpowiedzieć. Suiren była już co prawda w takim stanie, że prawdopodobnie jutro rano i tak nie będzie pamiętała połowy z ich rozmowy, ale nie chciał ryzykować. Jakby nie było i co by nie mówiła, nadal nie miał pewności, czy dołączyła do Akatsuki jedynie z własnych, egoistycznych pobudek, czy może jednak na polecenie Konohy.

– To tajemnica – odpowiedział w końcu, gdy czerwonowłosa podniosła na niego rozbiegane spojrzenie. Na jego słowa, wydęła zabawnie dolną wargę i nachmurzyła się.

– Nie lubię tajemnic.

– Zdążyłem zauważyć. – Madara wykrzywił się kpiąco, krzyżując nagle ręce na szerokiej klatce piersiowej. – Jesteś wyjątkowo ciekawską kobietą, Suiren.

Szmaragdowe oczy rozjaśniły się na tę uwagę, a usta ułożyły w lśniącym uśmiechu.

– Jak każda kobieta, Tobi.

Jej brwi zbiegły się nagle w dziwnym grymasie.

– Naprawdę dziwnie gadać do kogoś, nie widząc jego twarzy. – Przechyliła głowę w bok, jakby nad czymś się zastanawiała, a jej spojrzenie wypogodziło się, jak wtedy, gdy podczas podróży zatrzymywała się, by popatrzeć w niebo.

– Ale jak nie chcesz, to nie. – Wzruszyła ostatecznie ramionami z wyraźnym zrezygnowaniem i napiła się. – Tylko będziesz chodził głodny, skoro się wstydzisz.

Madara omal znowu nie parsknął śmiechem. On miałby się czegoś wstydzić? Dobre sobie. Jednak skoro Suiren zachowywała się w ten sposób za każdym razem, gdy sobie wypije, to gotów był jej codziennie kupować flaszkę. Od dawna nie bawił się tak dobrze. Nawet jeśli to głównie ona gadała.

– Powiedz, Suiren. – Gdy druga butelka była już do połowy pusta, Madara wyczuł swoją szansę. – Naprawdę wstąpiłaś do Akatsuki ze względu na pieniądze?

– Yhym. – Uzumaki oparła łokcie na blacie i podparła ciążącą coraz bardziej głowę na rękach. – Mówiłam już. Pieniądze i wygląd to jedyne – cicho czknęła – rzeczy, które są ważne. Wygląd już mam.

Skinęła głową, jakby była to najoczywistsza prawda, a Madara nie zamierzał zaprzeczać.

– Więc brakuje mi tylko pieniędzy. – Przechyliła się lekko w bok, spoglądając na niego spod rzęs. Na ten widok Madara odetchnął głębiej niż zwykle. – Po za tym, uwielbiam walczyć.

Szeroki uśmiech rozjaśnił znowu jej twarz. Zwykle powściągliwa w okazywaniu emocji, wszystko sprowadzająca do chłodnej obojętności lub gorzkiej drwiny, teraz była taka otwarta i nieskrępowana. Miał wrażenie, że wszystko się z niej wylewa. Satysfakcja z wypełnienia misji, zadowolenie z odpoczynku i ta niechowana fascynacja jego osobą. Wszystko to skumulowane w tym niegasnącym uśmiechu.

– To też zauważyłem. I podczas walki z Sanbim i z nią.

Suiren roześmiała się tak perliście, że pomimo wciąż dudniącej muzyki, Madara miał wrażenie, że słyszy tylko ją.

– Ale się ubawiłam, walcząc z nią. – Miała oczywiście na myśli zabitą łowczynię, dzięki której, jakby nie patrzeć, piła teraz w barze, krok po kroku urabiając sobie Tobiego. – Ale właśnie... – Jej głos doskonale zimitował to swoiste zaskoczenie, z jakby dopiero co naszłej ją myśli. – Ja z nią walczyłam, bo ty nie chciałeś.

Przechyliła głowę, pochylając się jednocześnie w jego stronę.

– Doskonale sobie radziłaś. Aż żal było przerywać. – Suiren omal nie westchnęła z irytacji na kolejną, nonszalancką odpowiedź Tobiego. Mógłby już sobie darować i wszystko jej wyśpiewać. Była pewna, że wygląda już tak, jakby postawienie dwóch samodzielnych kroków miało ją zabić. Skoro więc chciał z nią tak pogrywać, to proszę bardzo. Czas na ostateczną rozgrywkę.



– Już wszystko wiem. – Suiren uniosła nagle palec z miną zwycięzcy i zamachała nim nieskoordynowanie. – Już wiem. Ty po prostu – czknęła – prócz palenia ogniska, nic nie umiesz.

Madara uniósł zdumiony brwi na jej oświadczenie. Ach tak? On nic nie umiał? Uśmiechnął się z politowaniem, powstrzymując się jednak od komentarza.

– Tylko nie wiem jednego. – Suiren potoczyła dookoła rozmytym spojrzeniem. Muzyka już jakiś czas temu uległa zmianie i kilka osób podeszło do baru, ale nikt się nimi nie interesował. Z resztą stan wszystkich obecnych był niebywale podobny do jej własnego, chociaż oni – w przeciwieństwie do niej – nie udawali. A przynajmniej ci w zasięgu jej wzroku.

– Skoro nic nie umiesz, to na jaką cholerę Pein cię trzyma? – Przygryzła wargę, spoglądając na niego z ukosa. – Jesteś dobry w łóżku?

Madara aż się zakrztusił. No tego to się z pewnością nie spodziewał.

– CO? – zapytał tak głośno, że kilka najbliższych osób aż drgnęło. Suiren tymczasem uśmiechnęła się psotnie, a złośliwe ogniki zamigotały w jej oczach.

– A więc jednak. – Wyglądała tak, jakby gwiazdka przyszła dwa miesiące wcześniej. – Chociaż szkoda w takim razie.

– Chwila, czego szkoda? – Madara spojrzał na nią w szoku, czując, że nie nadąża.

– No, że grasz w drugiej lidze. A raczej w tej samej, co ja. – Zmarszczyła nagle brwi, zastanawiając się nad czymś, a Madara zamrugał.

– Nie jestem gejem – odparł zupełnie zaskoczony, na co Suiren pokręciła głową, czymś szczerze rozbawiona.

– Ale spoko, ja jestem toe – zmrużyła nieco oczy – tolen... toren... tolerancyjna. Wiesz co, chodźmy spać.


Zmieniła nagle temat i ziewnęła, tocząc ospale głową i uniosła brwi, jakby chciała się choć trochę rozbudzić.

– Chyba to... trochę sa... przesadziłam.

Madara podniósł się gwałtownie na nogi, widząc jak Suiren próbuje zsunąć się z krzesła. Tak jak się spodziewał, nogi się pod nią ugięły i wylądowała wprost w jego ramionach. Zadarła głowę do góry, spoglądając na niego nieprzytomnie.

– Dobry refleks – oznajmiła nieoczekiwanie i sięgnęła nagle do swojego dekoldu. Madara spojrzał na nią zaskoczony, ale Suiren, nawet nie zwracając na niego uwagi, wyciągnęła po prostu z biustonosza cztery zwinięte ciasto banknoty i położyła je na blacie.

– Z napiwkiem. – Skinęła barmanowi ręką, poczym odpychając się od Uchihy, ruszyła dość niepewnie w stronę wyjścia.

– Może ci pomóc? – zironizował Madara, zaraz ją doganiając i zerknął z dezaprobatą na jej próby prostego poruszania się. Suiren jednak potrząsnęła głową.

– Dam sobie rade – mruknęła cicho i na moment przystanęła. Widocznie kręciło jej się przed oczami. – Ale nocleg to może ty nam załatw.

Postąpiła krok do przodu i prawie zaryła twarzą w ziemie, ale Madara znów wykazał się perfekcyjnym refleksem i ją złapał. Następnie, nie zwracając uwagi na jej niemrawy protest, przełożył sobie jej prawe ramię przez szyję i objął ją pewnie w pasie.

– Idziemy i nie marudź.



Wychodząc na świeże powietrze, Suiren odetchnęła głęboko i oparła się na nim mocniej, przymykając przy tym oczy. W duchu musiała jednocześnie przyznać, że granie zalanego w trupa jest w sumie dość zabawne. A gdy weszli w końcu do jakiegoś hotelu, Suiren uśmiechnęła się pod nosem.

– Ale to musi wyl... wyglądać. – Mruknęła jak kociak, który zobaczył miskę pełną mleka i zmrużyła rozbawiona oczy. – Pewnie tak, jakgbyś chciał mnie wykorzystać. Ha, ale oni nie wiedzą, że jesteś gejem i mój tyłek jest bezpieczny.

Przytulona bokiem do Tobiego, mogła bez trudu wyczuć, jak spiął się oburzony na jej słowa.

– Chyba powiedziałem ci już, że nie jestem gejem – mruknął cicho, podchodząc jednocześnie do recepcji i głośno prosząc o dwa pokoje. Suiren otworzyła powoli oczy i spojrzała spokojnie na młodą kobietę w firmowym uniformie, której wczoraj przekazała przez Kasaia odpowiednie instrukcje. A żeby być dokładnym, każdy recepcjonista z nocnej zmiany w promieniu kilku kilometrów je dostał. Polecenie było nad wyraz jasne, a groźba dosadna.

– Przykro mi, ale został już tylko jeden pokój dwuosobowy. – Kobieta spoglądając kątem oka na Suiren, przeniosła następnie spokojny wzrok na Tobiego, który westchnął niezadowolony.

– To duży hotel, nie uwierzę, że nie ma innych – zirytował się, ale kobieta ani na moment nie zmieniła wyrazu twarzy.

– Niestety, mamy dzisiaj wielu gości i naprawdę został tylko jeden wolny pokój. Bierze go pan, czy nie? – Uniosła uprzejmie brwi, na co Tobi tylko ponownie westchnął. Nie chciało mu się szukać o tej porze drugiego hotelu, więc po prostu skinął głową.

– Niech będzie.


*


– Musisz, znaczy mówisz, że nie jesteś gejem, ale ja nie...wierze

Gdy tylko znaleźli się w pokoju, Suiren podjęła na nowo porzucony temat. Odsunęła się jednocześnie od Tobiego i przeciągnęła się, ziewając głośno.

– Bo niby po co Pein miałby cię tszy...trzymać? Nic nie umierzsz.

Tobi stanął przy drzwiach i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, przyglądając się jej w milczeniu. A ona dalej plotła trzy po trzy.

– Po za tym. – Suiren obróciła się nieoczekiwanie w jego stronę i zupełnie automatycznie odrzuciła zachodzące jej na twarz włosy. – Ty...

Zamilkła, tracąc ewidentnie wątek i zmarszczyła brwi, chcąc sobie przypomnieć, ale zmęczenie jednak w końcu wygrało, bo machnąwszy ręką, podeszła do łóżka. Dwuosobowego i cóż, jedynego w tym pokoju. Ciekawa była, czy Tobi położy się koło niej, czy może jednak wybierze podłogę.

Sięgnęła jednocześnie do zamka swojej spódnicy i rozsunęła go, zsuwając jednocześnie ubranie w dół.

– Co ty robisz? – Tobi w mgnieniu oka znalazł się przy niej i złapał ją gwałtownie za nadgarstki, ściskając je mocno. Suiren zamrugała zdumiona.

– Alkohol odebrał ci wszystkie zmysły?! – zapytał tak gniewnie, że Suiren pierwszy raz od długiego czasu poczuła szczere zakłopotanie. Jednocześnie sytuacja w której się znalazła, wydała jej się nagle zaskakująco niewłaściwa. Nie zamierzała jednak się wycofać.

– Rozbieram się – burknęła, wydymając niezadowolona wargi, na co Tobi syknął wściekle. Zaskoczona jego reakcją, aż się wyprostowała bardziej i zmarszczyła brwi. – Przecież mój tyłek i tak cię nie interesuje.

– Tak się składa, że akurat bardzo mnie interesuje – warknął na to rozwścieczony Madara, żałując, że nie może spojrzeć tej durnej kobiecie prosto w oczy. Doprawdy, gdzie ona miała rozum? Upijać się do nieprzytomności przy – jakby nie patrzeć – obcym facecie, a potem jeszcze się przy nim rozbierać?! Czy ten świat do reszty oszalał?! Przecież żaden zdrowy mężczyzna nie mógł pozostać obojętny na coś takiego, na litość Rikudo Sennina! Co ona sobie wyobrażała?!

– Ale jesteś...

– Niech w końcu dotrze to do twojego pustego, zapijaczonego łba, że jestem w pełni heteroseksualny – odparł tak lodowato, jak tylko mógł i puścił gwałtownie jej ręce, odpychając ją jednocześnie od siebie. – I posiadam siłę jakiej sobie nawet nie wyobrażasz.

Spoglądał na nią wściekle, wprost w te szmaragdowe oczy, które przyglądały mu się teraz zupełnie zdumione. Do cholery! Czy ona nie czuła ani cienia wstydu?! Nie było jej głupio?! Albo chociaż, no nie wiem! Powinna być choć odrobinę skruszona!!!

– Ale nie chciałeś wtedy walczyć i ... – Suiren zająknęła się tonem małego dziecka, które nie wie, co zrobiło źle, a jego krew zalała.

– Bo jestem kimś, dla kogo podobna walka jest niczym więcej jak dziecięcym przekomarzaniem się! – Lód w jego głosie mógłby zamrozić pół populacji tego świata. – Bo jestem kimś, kto całkowicie wychodzi poza twoje mierne, ograniczone rozumowanie! Bo moja moc jest większa niż całego tego pieprzonego Brzasku i przed moimi oczami nie ma żadnej ucieczki!!!

Na koniec podniósł gwałtownie głos, by zamilknąć w tej samej chwili.

Powiedział za dużo. Wiedział to. I omal nie ugryzł się w język.

Suiren jednak w dalszym ciągu patrzyła na niego tym mętnym, zdumionym do granic możliwości spojrzeniem, nie rozumiejąc najpewniej ani jednego słowa i nie przejawiając ani cienia skruchy.



Madara opuścił ramiona, czując jak złość w końcu odpływa. Odwrócił się jednocześnie i westchnął.

– Ubierz się i połóż spać.

Z tymi słowami wszedł do łazienki mieszczącej się w rogu pomieszczenia i zatrzasnął za sobą z hukiem drzwi, przekręcając klucz. Suiren tymczasem usiadła spokojnie na łóżku i powiodła spokojnym spojrzeniem po ładnie umeblowanym pokoju.

Księżyc, który zajrzał w tej samej chwili przez nieduże okno, zląkł się jej nieludzkiego uśmiechu i zmrużonych z uciechą oczu, z których wyzierała najczystsza podłość.

C.D.N.

***

*Idaina douraku - tłum. wielka rozpusta (XD)

**Komugi - tłum. pszenica

No i tak! Maturę zdałam i teraz czekam tylko na wyniki rekrutacji na studia, a wena mnie wprost rozpiera :D Ten rozdział pisałam z czystą przyjemnością, choć nie powiem, że Madara czynił mi tu nie małe problemy. Jak więc wyszło, oceńcie sami : )

Pozdrawiam i do NN ( za jakieś trzy dni)

~Igu :3

Continuar a ler

Também vai Gostar

1.1M 44.6K 51
Being a single dad is difficult. Being a Formula 1 driver is also tricky. Charles Leclerc is living both situations and it's hard, especially since h...
291K 11.7K 41
ဤ Fic သည် အရမ်းရိုင်းစိုင်းသော အသုံးအနှုန်းတွေကိုသာသုံးထားသော Big Warning 🚨18+ Fic တပုဒ်ဖြစ်သည် ။
640K 39.1K 103
Kira Kokoa was a completely normal girl... At least that's what she wants you to believe. A brilliant mind-reader that's been masquerading as quirkle...
2.7M 64.6K 131
[BOOK ONE IN THE LIFELINE SERIES] life·line ˈlīfˌlīn/ noun "A person you can always depend on to help you in a really messed up situation where you n...