LET'S GET DRUNK | Jesse Ruthe...

Oleh JDevon

1.5K 117 22

- Czemu nie żyjemy w świecie bezinteresowności i wzajemnej życzliwości? Czemu ludzie nie mogą pomagać sobie... Lebih Banyak

1&
2&
3&
4&
5&
6&
7&
8&
9&
10&
11&
12&
13&

Last

126 14 3
Oleh JDevon

Jest prawie zupełnie cicho, jednak jak przez mgłe słyszę czyjeś głosy. Rozmawiają. Nie wiem o czym, nie rozumiem, ale wiem na pewno że to dwie kobiety. O dziwo nic poza głową mnie nie boli. Pamiętam wydarzenia z wczorajszego dnia, pamiętam właściwie wszystko, czego tak naprawdę niechciałbym pamiętać.

Czuję, że trzymam coś w dłoni. A raczej coś trzyma moją dłoń. Nie mogę podnieść głowy, żeby zobaczyć co to, więc postanawiam lekko zacisnąć owe ,,coś''. Wtedy udaję mi się wysłyszeć moje imię wypowiadane przez jedną z nich. Próbuję rozchylić ciężkie powieki, przez co zaraz moje oczy zostają zaatakowane oślepiającym światłem. W końcu udaje mi się zarejestrować zarys postaci nachylającej się nademną. To chyba Devon. Tylko coś mi tu nie pasuje. Pamiętam, na sto procent jeszcze wczoraj miała inny kolor włosów, i jakby... głos jej się zmienił, stał się taki jakiego pamiętam go za tamtych lat, słodki i dźwięczny.

Jeszcze nie dokońca mogąc rejestrować całą sytuację unoszę się na przedramionach i staram rozejrzeć dookoła. Jestem w szpitalu, ale jestem prawie pewnien, że w tym już kiedyś byłem, a do tej pory w Nowym Yorku, nie odwiedzałem żadnego znich.

- Jesse, wróciłeś! - pisnęła, po czym mocno mnie przytuliła, co było dla mnie totalnym zaskoczeniem, przecież jeszcze wczoraj...

- Przecież... - mówię, wciąż zupełnie zdezorientowany, ale nic nie zdziwiło mnie bardziej niż to co się właśnie stało. Myśl przerwały mi jej usta, które złączyła razem z moimi. Byłem tak zszokowany, że nawet nie odwzajemiłem gestu, tylko zastanawiałem się co w nią wstąpiło.

Wtedy otworzyły się drzwi i do środka weszła Vie. Tylko znów coś mi tu nie pasuje, ubrana jest w biały kitel, a włosy ma spięte w wyskokiego kucyka, chociaż zawsze zarzekała się, że nienawidzi tej fryzury i nikt nie zmusi ją żeby ją nosiła. Mi się tam podobało.

Kiedy na mnie spojrzała, momentalnie znalazła się przy tych wszystkich aparaturach, starannie coś z nich wyczytując.

- Vie? Przeciez ty się na tym nie zna... - ugryzłem się w język przypominając sobie wydarzenia z poprzedniego dnia.

- Vie? Przepraszam, nazywam się Rachel Sumerly, jak dobrze że się pan w końcu wybudził. - odparła uśmiechając się do mnie.

Co się dzieje do jasnej cholery? Czy ja umarłem, jestem w niebie i nagle wszystkie moje grzechy zostały mi przebaczone? Nie, na pewno nie jestem w niebie. Dla takich jak ja pewnie nie ma tam wstępu.

- Rachel? Vie, w co ty znowu grasz...? - spytałem podejrzliwie. Wtedy obie spojrzały po sobie niepewnie.

- Przepraszam, moglibyśmy na chwilę zostać sami? - spytała ją w końcu Dev, ta pokiwała głową i jak zaprogramowany robot, momentalnie ulotniła się na zewnątrz.

- Co ty opowiadasz? Jaka Vie? - pyta podejrzliwie Devon. Patrzę na nią jak na idiotkę.

- Jak to jaka Vie, ta która... która była wczoraj u mnie w domu, przecież o nią się pokłociliśmy... - odpowiadam wolno, zastanawiając się czy na pewno wszystko z nią w porządku.

- Jesse, jakie wczoraj, przecież ty się dopiero co obudziłeś!

- No tak, ale ile ja mogłem spać, 12 godzin? Devon, wszystko okej? - pytam czując się jak totalny debil musząc mówić do niej w ten sposób. - W ogóle to kiedy zdążyłaś przefarbować włosy i... dlaczego ty mnie pocałowałaś... Nie jesteś już na mnie zła?

- Jesse... - mówi śmiertelnie poważnie. - Ty nie spałeś dwunastu godzin.... ty byłeś w śpiączce przez prawie pół roku...

Moje oczy przybrały wielkość pięciozłotówek. To nie możliwe, przecież ja wszystko pamiętam. Znów rozjerzałem się dookoła, i dopiero wtedy zaczynałem kojarzyć skąd znam ten szpital. Nie jest to żaden z tych w Nowym Yorku, czy jakim kolwiek innym mieście przez które się przewijałem. To jest mój szpital rodzinny, ten w Californii. Co ja tu do cholery robię?

- Co? Przecież to niemożliwe, jeszcze wczoraj byłem w Nowym Yorku! - krzyknąłem czując jak paraliżuje mnie coś w rodzaju przerażenia.

- Boże, o czym ty mówisz... - westchnęła żałośnie. - Dobrze się czujesz?

- Czuję się zajebiście dobrze, tylko dlaczego zabraliście mnie taki kawał drogi?!

- Jesse, boże naprawdę nie wiem o czym mówisz, jesteśmy w szpitalu, w Los Feliz, nikt cie nigdzie nie zabierał...

Byłem roztrzęsiony i totalnie pogubiony, niewiedziałem co się dzieje i o czym ona mówi, przecież ja dokładnie wszystko pamiętam.

- Poczekaj... - nagle jakby mnie olśniło. - Ile ty masz właściwie lat?

Ta spojrzała na mnie jak na chorego psychicznie, jednak zaraz potem odparła.

- Niedługo osiemnaście... Jesse, może zawołam lekarza?

Boże... czy to możliwe że... nie, to nie możliwe, przecież ja sobie tego nie wymyśliłem, to wszystko się wydarzyło.... prawda?

- A co mi się właściwie stało? - próbowałem nie dawać poznać po sobie przerażenia jakie mnie ogarniało.

- Nic nie pamiętasz? Wychodziliśmy z klubu i ty... byłes pijany, wsiadłeś do samochodu i...

- Żartujesz... - przerwałem jej, a moja szczęka znalazła się już wtedy na podłodze.

Wtedy drzwi znów się otworzyły, stała w nich Vie, czy tam Rachel, ale tym razem towarzyszył jej jakiś podstarzały, siwy facet, ubrany podobnie od niej.

- Pół roku, wypadek samochodowy, mocny wstrząs mógu. Przed chwilą się wybudził. - poinformowała.

- Coś jest nie tak, jeszcze wczoraj byłem w Nowym Yorku, jakim cudem znalazłem się tutaj? - pytam dalej strasznie roztrzęsiony. - A ty – wskazem na przyjaciółkę – I ty – tym razem na Dev. - Byłyście tam ze mną. I był też Zach i... Devon ty miałas 21 lat, jakim cudem znów jesteś nastolatką? - Wszyscy tu zgromadzeni wbili we mnie wzrok z osłupieniem, jednak w końcu, ten stary facet podszedł do tych wszystkich ekraników i podobnie tak jak wcześniej Vie zaczął się im przyglądać. - No przecież sobie tego nie wymyśliłem, co się tutaj dzieje do cholery?

Stary weschnął ciężko i spojrzał na mnie ze współczuciem.

- Był pan w śpiączce przez pół roku, jesteśmy w Californii, mamy 2013 rok. Możliwe że podczas snu miał pan różne sny, które spowodowane głeboką śpiączką mogły wydawać się bardzo realistyczne. Czasami tak jest, niektórym pacjentom wydawało się, że żyją sobie spokojnie dalej, aż w końcu następuje moment kulminacyjny, na przykład śmierć lub wypadek, coś co wywołuje utratę świadomości i znaczne podwyższenie ciśnienia, wtedy następuje wybudzenie, jak z normalnego snu.

Boże... czy ona ma rację, a te 3 lata, po prostu na zawsze zniką z mojego życia? Nie moge sobie tego wyobrazić, jak mam zapomnieć? Jak mam o tym wszystkim zapomnieć? Przynajmniej... Przynajmniej znów mam Dev. Spoglądam na nią. Wygląda tak pięknie i niewinnie, znów ma 18 lat, a ja wcale nie jestem taki stary. Sam nie wiem czy to dobrze, bo.... co z Vie? Mam... mam o niej zapomnieć? Nie, przecież to niemożliwe... - Z czasem zacznie pan zapominać te wszystkie sytacje, jak z normalnymi snami, nie powinny przeszkadzać w powrocie do normalnego życia.

Znów patrzę na Dev, i nagle zdaję sobie sprawę jak wielką szanse dostałem od Boga, nawet jeśli tylko wydaje mi się, że to on niego, nie mogę się nadziwić dlaczego coś, cokolwiek co jest tam na górze było dla mnie tak łaskawe. Siedzi na małym krzesełku z nogą założoną na nogę. Patrzy na mnie wielkimi niebieskimi oczami, w których kącickach zebrało się parę łez. Przyciągam ją do siebie zamykając w mocnym uścisku, ta wtula się we mnie głowe umiejscowiwszy w zagłebieniu mojej szyi.

- Proszę, nie płacz, tylko nie płacz... - prosiłem. Mam czyste konto, nie zasługuje na nie ale będę starał się uzupełnić je od nowa, zupełnie inaczej i tak jak pownieniem. Dam jej wszystko co mam, byle by tylko codziennie widywać uśmiech na jej twarzy. - Nie płacz. - szepczę, jeszcze mocniej zaciskając na niej ramiona. - Kocham cię.

Boże jak ja będę za nimi tęsknić. Pisanie kolejnej części nie ma sensu, ile można wałkować ten sam temat? Mam nadzieje że zakończenie wam się podobało, właściwie całe Let's get drunk zostało stworzone właśnie po to, żeby wcisnąć tutaj taką końcówkę. Bardzo dziękuję wszystkim osobą, które komentowały i głosowały na każdy rozdział, tu jak i na UR My Brother, który przy okazji dzięki wam dobił już 4k! Co do mnie to nie kończy przygody z pisaniem. Mam w planach kolejne opowiadanie z Jessem w roli głównej, na razie jestem w fazie ustalania scenariusza, chce, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik, w każdym razie będzie to zupełnie nowa, świeza opowieść, inna niż poprzednie. Mam nadzieje że wyjdzie tak jak sobie wybrażam. Jeszcze raz – DZIĘKUJĘ. Jesse, Devon.... będe za wami tęsknić J.D.

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

69.5K 2.2K 130
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
63.6K 2.7K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
16.8K 642 47
𝐓𝐡𝐞𝐨𝐝𝐨𝐫𝐚 𝐇𝐚𝐫𝐫𝐢𝐧𝐠𝐭𝐨𝐧 to postać głęboko związana z dzieciństwem Płotek z Outer Banks, która opuściła grono swoich przyjaciół bardzo d...
5.7K 617 34
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...