11&

80 7 2
                                    



Pocałowałem ją. Nie po raz pierwszy, pewnie nie po raz ostatni, ale tym razem było inaczej. Po pierwsze byłem trzeźwy, ona też więc sytuacja zaczynała robić się poważna.

Gubię się w myślach, nie potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie czy tego żałuje, nie wiem czy postąpiłem dobrze, czy może zachowałem się jak skończony kretyn. Nic nie wiem. Patrzę na nią i czekam na kolejny ruch. Jej usta są lekko rozchylone a oczy niespokojnie krążą po mojej twarzy. Nagle zupłenie niespodziewanie szybko zbliża się mocno wpijając się w moje usta. Zaczynamy się namiętnie całować, wszystko dzieje się tak szybko, że nawet nie mam czasu zastanowić się nad tym co my właściwie robimy. Wiem za to, że niedługo będzie tego cholernie żałowała. Ja zresztą też, ale tak dawno nie całowałem się z żadną dziewczyną na trzeźwo że nie mam najmniejszej ochoty tego przerywać, przynajmniej do czasu aż w końcu uświadomię sobie jaki błąd popełniamy. A może nie?

Taka jest kolej rzeczy, po paru minutach wymieniania śliny przenosimy się do nieco wygodniejszej pozycji. Pochylam się nad nią, ustami kreśląc mokre ślady na jej szyi. W końcu łapie za dolną część mojej koszulki podciągając ją do góry, aż w końcu daje mi znak żebym zupełnie się jej pozbył. Bez większego zastanowienia robię to, kątem oka zerkając na jej zniecierpliwione oczy. Uśmiecham się lekko odrzucając materiał gdzieś na drugi koniec pokoju.

Wyciąga rękę ku górze, i umiejscowiwszy ją na moim karku przyciąga lekko do siebie. Składam na jej ustach subtelny pocałunek, przygryzając przy tym lekko jej wargę, na co uśmiecha się jeszcz mocniej przywierając do moich ust. Znów przenoszę usta na jej szyję, starając się przy tym ściągnąć z niej koszulkę. Zauważając usilne próby odsuwa się lekko i zdejmuje ją z siebie, ukazując mi się w samej bieliźnie. Lustruję ją wzrokiem z lekko otwartymi ze zdumienia ustami. Nigdy nie przysiągłbym że ma takie piękne ciało. Czarny, koronkowy statnik idealnie kontrastował z jej opaloną nieskazitelną skórą. Widziałem jak zawstydza się lekko pod moim wzrokiem. Wyciągam rękę i głaszczę nią lekko skórę na jej brzuchu. Jej chłód powoduje że przechodzą mnie przyjemne ciarki. Całuję ją delikatnie, starająć się zmusić nas do powrótu do poprzedniej pozycji.

Całują ją jeszcze chwilę, przejeżdżając ręką po jej ciele, czując jak drży pod moim dotykiem. Kiedy wydaję mi się, że to właśnie ten moment czuję że coś we mnie pęka. Nie mogę tego zrobić. Nie mogę, to łatwy obiekt, jest roztrzęsiona i robi to pod wpływem emocji, mógłbym to wykorzystać, tłumacząc się że jestem tylko facetem, ale nie... Tak bardzo pragnę jej spróbować... nie mogę. Wzdycham ciężko próbując pokonać głupie zachcianki i zacząć racjonalnie myśleć. Oduswam się delikatnie, widząc grymas na jej twarzy spowodowany jak sądze gwałtowną utratą mojego ciepła.

- Vie... nie chcesz tego... - mówię cicho, patrząc na nią smutno. Nawet nie ma pojęcia jak ciężko było mi po prostu przestać, kiedy dzielił nas już tylko krok od... nie ważne.

- Jesse... - dyszy cicho próbując ustabilizować oddech. - Nawet nie wiesz jak długo.

- Jak długo co... - pytam.

- Jak długo o tego chciałam.

Jej słowa uderzają we mnie jak kamień zrzucony z wyskości prosto na moją głowę. Wyłączam myślenie, wyłączam wszystko. Są tylko jej słowa obijające się o ściany mojej czaszki. Zastanawiam się czy to możliwe, że mówi prawdę a ja tego nie zauważyłem.

- Co? - pytam zupełnie zdezorientowany.

Podniosła się do pozycji siedzącej wbijając we mnie wzrok w którym powoli zaczynały zbierać się łzy.

- Ja... ja.... kocham cię... - szepcze łamiącym się głosem.

Nie. Nie mogę uwierzyć że to powiedziała. Nie, nie, nie. Nie mogła tego powiedzieć , wszystko tylko nie teraz, nie w tych okolicznościach, nie tutaj, nie dzisiaj, nie mi... Wiem że mówiła szczerze, widziałem jak ciężko jej to przyszło, a ja to po prostu na niej wymusiłem. Uwielbiam, ją. Jest piękna, mądra i zabawna, mogę godzinami rozmawiać z nią zupełnie zbędnych rzeczach, upijać się tanim winem, palić nad ranem ogniska na plaży, całować ją, czuć jej drżącą skórę pod moim dotykiem. Nie, moment. Tych dwóch ostatnich nie mogę, i w tym jest największy problem. Jakaś część mnie zablokowała tę funkcje i nie jestem pewnien jak ją odblokować. Jednak jest jeszcze druga część, mali powstańcy, którzy próbują przedrzeć się przez blokady i pokazać mi czego tak naprawdę chcę.

- Ale masz racje... zapomnieliśmy się a ja i tak wiem że ona zawsze będzie na pierwszym miejscu i... nie myśl że mam ci to za złe... po prostu... nic na to nie poradzę... - mówiąc to zaczęła nerwowo rozglądać się dookoła w poszukiwaniu swojej koszulki.

- Przepraszam cię... ja... - próbowałem skleić coś sensownego w głowie, i nagle jakby mnie olśniło. - Nie mógłbym ci tego zrobić. Może ciężko ci w to uwierzyć ale bycie ze mną to najgorsza rzecz jaką kiedy kolwiek mógłbym cię obarczyć. Nie zasługuję na ciebie, nie ważne jak bardzo bym chciał nie zasługuję, bo za dużo już w życiu narobiłem głupstw, i boje się że mógłbym cię skrzywdzić... To nie zależy ode mnie, to po prostu już we mnie jest....

- Znam cię już prawie rok, i wiem o tobie chyba wszystko. Znam twoje wady i błędy, znam cię. I widzę, że mówisz tak tylko dlatego żeby mi nie było przykro – uśmiecha się żałośnie. - Ale nie rób tego, nie lituj się nademną, tylko wyjaśnij mi dlaczego mnie pocałowałeś.

- Zgubiłem się Vie, ten pocałunek był inny niż wszystkie, był przede wszystkim świadomym posunięciem i zrobiłem to bo... bo chciałem. Widziałem jak tego potrzebowałaś.

- Potrzebowałam? Fałszywej nadziei od ciebie, że faktycznie możesz coś do mnie czuć? Proszę cię... już przestań dalej w to brnąć. Zapomnij. - wypowiedziawszy te słowa szybkim ruchem narzuciła na siebie koszulkę i ruszyła do wyjścia, zaraz potem wychodząc trzaskając za sobą drzwiami.

Siedziałem jak wryty z szeroko otwartymi oczami jeszcze przez chwilę, zupełnie nie ogarniając co się przed chwilą stało. Kiedy wyszła poczułem cholerną złość, jakbym nie spełnił danego mi zadania, nie sprawdził się. I nie mówię tu broń boże o seksie, tylko o cholernej rozmowie. Uderzyłem się otwartą dłonią w twarz i opadłem na kanapę wzdychając ciężko. Miała stu procentową rację, nie myślałem co mówię, a raczej jakie może nieść to za sobą konsekwencje. Mówiłem co kolwiek, coś nie zgodnego z prawdą, bo moja świadomość nie chciała przyjąć prostej rzeczy; wypychała ją jak najdalej mogła, nie chciała jej przyswoić. Kurwa... chyba ją kocham. Szkoda że nie zrozumiałem tego pieprzone 15 minut temu...

LET'S GET DRUNK | Jesse Rutherford (book2)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora