LET'S GET DRUNK | Jesse Ruthe...

Par JDevon

1.5K 117 22

- Czemu nie żyjemy w świecie bezinteresowności i wzajemnej życzliwości? Czemu ludzie nie mogą pomagać sobie... Plus

2&
3&
4&
5&
6&
7&
8&
9&
10&
11&
12&
13&
Last

1&

301 12 1
Par JDevon

1&

Okapturzony szedłem ciemnymi ulicami tego cholernego miasta, oczywiście z fajką między zębami. Trujący dym pozwalał mi się w jakiś sposób odprężyć. Ale co mi z tego. Depresja i tak zostanie ze mną na zawsze. Chciałem zmian. Spróbować odpocząć, zdala od dawnego życia. Los Feliz dobijało mnie jeszcze bardziej. Gubiąc się w jego ulicach mijałem jej ulubione miejsca, restauracje, kluby, sklepy... Gdzie się nie obajrzałem widziałem jej piękny obraz. I dalej widzę. Ale tu jest mi minimalnie, lepiej. Najpierw przesniosłem się do San Frasisco, jednak nie wytrzymałem tam zbyt długo. Sam nie wiem dlaczego. Po prostu chyba zmiana nie była aż tak drastyczna, a ja właśnie takiej potrzebowałem. W końcu postanowiłem porzucić Californię, której kiedyś obiecałem się tutaj zestarzeć. Zostawić moje kochane zachodnie wybrzeże. Miałem nadzieje, że chociaż ono ze mną zostanie, że palmy na tle zachodzącego słońca będą czymś w rodzaju światła w tunelu, jednak wręcz przeciwnie. Mimo, że tak daleko od dawnego domu, wciąż widywałem tę samą plaże, na której spędziliśmy razem tyle godzin, i ten sam ocean, w którym razem przełyneliśmy tyle kilometrów. To nie tak, że chciałem o niej zapomnieć. Nigdy o niej nie zapomnę, bo jak można zapomnieć kogoś, dla kogo było się gotowym oddać życie? Nawet dalej się jest... Po San Fransisco obrałem kurs na wschód. Najpierw Chicago, potem Filadelphia, aż w końcu wylądowałem tutaj - na obrzeżach Nowego Yorku. Nie wiem czy tego szukałem, ale perspektywa życia po zupełnie drugiej stronie stanów wydawała mi się jedyną opcją. Choć było tu cholernie zimno, i musiałem zaopatrzeć się w parę sztuk nowych, a raczej pierwszych w moim życiu puchowych kurtek czułem, że po prostu innego wyjścia nie ma. I tak, odkąd opuściłem LA minęły prawie 2 lata.

Szedłem tak, mijając tysiące kałuży, odbijających światła starych, ledwo dyszących już latarni. Właśnie. Deszcz. Ten skurwiel w ostatnim czasie pojawiał się tutaj przynajmniej raz w tygoniu. Dla mnie to o raz za dużo. W Californii prawie nigdy nie padało i każdy był zadowolony. ,, To tam wracaj'' – skarciłem się w myśli. Nie powinienem narzekać. Przecież zrobiłem to z własnej woli.
Widząc stary neon sklepu monopolowego postanowiłem uzupełnić swoje zapasy. Ostatnio mój daniel's w zatrważającym tępie zaczął się kończyć. Kupiłem dwie butelki i opuściłem lokal z zamiarem udania się do domu. Dom. Jedyny prawdziwy dom jaki mam to ten w LA. California jest moim domem, więc uznajmy że zamierzałem udać się do loftu na Brooklynie, który tanio wynajął mi jakiś miły staruszek.
Szedłem główną ulicą zmierzając w kierunku jednej z linii metra. Schodziłem spokojnie w dół, kiedy zobaczyłem jak mój pociąg zamyka drzwi i odjeżdża.
Kurwa. Niby następny będzie za 10 minut, ale to 10 minut wydaje się być wiecznością, kiedy musisz czekać w tym śmierdzącym, pełnym bezdomnych i tanich dziwek tunelu. Oparłem się plecami o ścianę wzrok wbijając w zegar wiszący naprzeciw mnie. 8 minut. Oprócz mnie na peronie były jeszcze 3 osoby. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta, a raczej dziewczyna, miała może z 20 lat, nie więcej. Siedziała parę metrów ode mnie na małej ławeczce, a faceci stali nad nią co chwilę głupio się śmiejąc. Kątem oka przypatrywałem się całej sytuacji. Nagle jeden z nich położył jej rekę na kolanie, zaczynając przenosiś ją ku górze.

- Zostawcie mnie! - rozległ się krzyk. Teraz już nie kryłem tego, że się im przyglądam. Po mimo jej próśb ten w ogóle nie zareagował, i chodź dziewczyna strąciła jego rękę ten z powrotem położył ją w tym samy miejscu. Jeden z nich najwyraźniej odpuścił, bo odwrócił się i gdzieś sobie poszedł. Przecież nie mogłem tam stać i się po prostu patrzeć. Świetnie. A przecież chciałem tylko w spokoju dostać się do mieszkania.

- Powiedziała, że masz ją zostawić – odparłem spokojnie, ale twardo, nie odrywając wzroku od zegaru. Typ znów nie zareagował. W oczach dziewczyny powoli zaczęly zbierać się łzy.-  Jesteś głuchy? - parsknąłem trochę głośniej. Tym razem udało mi się zwrócić jego uwagę. Zaprzestał ruchów, i odwrócił się do mnie.

- Nie wtrącaj się zachodnia pizdo. - aż tak to widać? Zaśmiałem się cicho. Koleś uśmiechnął się durnie i znów chciał dotknąć dziewczyny, kiedy ja coraz bardziej się denerwowałem. Odwróciłem się i ruszyłem w ich kierunku.

- Zostaw ją. - warknąłem łapiąc go dość mocno za ramię

- Bo co mi zrobisz? - Stanął na równe nogi i już chciał się zamachnąć do uderzenia, kiedy uniosłem dłoń łapiąc jego pięść w locie, i samemu prezentując mu soczysty prawy sierpowy. Zatoczył się parę razy, po czym złapał za nos jęcząc przy tym coś mało zrozumiałego. Nie chciałem się nawet wysilać, żeby zrozumieć co tam jęczy, bo najwyraźniej moje argumenty już do niego przemówiły. Odwrócił się i wybiegł z peronu. Parsknąłem z zażenowaniem.

-  Dałabym sobie radę. - warknęła dziewczyna, jednak głos wciąż jej się łamał.

- Czyżby? - uśmiechnąłem się do niej łobuzersko. - To przy następnej okazji pozwolę ci działać samej.

-  Nie... dzięki – burknęła.

- Najwyraźniej mam w sercu jakieś resztki człowieczeństwa - odparłem zapalając kolejnego papierosa. Przynajmniej jej mogłem pomoc, ale juz dawno straciłem wiarę w to kiedykolwiek bede mogł zapewnić komuś bezpieczeństwo. Kątem oka spojrzałem na zdenerwowaną dziewczynę. Pewnie zaraz powie coś w stylu: ,, tu jest zakaz palenia". To bardzo smutne i aż chce mi się chcę płakać, gdy sobie przypomnę, że w ogóle mnie to nie obchodzi

- Dasz mi jednego? - poprosiła niepewnie. kompletnie mnie przy tym zaskakując. Mała, drobna dziewczyna z długimi czarnymi włosami i bladą nieskazitelną cerą miałaby palić to co taki stary chłop jak ja? Cholera, mam juz pieprzone 25 lat... W końcu oprzytomniałem i wyciągnąłem paczkę w jej kierunku. Uniosła drobna dłoń wyciągając z niej jedną fajkę, którą zaraz potem włożyła sobie do ust. Dopiero wtedy dostrzegłem, że jej przedramię pokrywa parę tatuaży. Spojrzała na mnie wyczekująco. A tak, ogień. Sięgnąłem do kieszeni wyciągając z niej srebrna zapalniczkę z napisem ,, I ❤ LA". Prawda, ze chciałem odciąć sie od dawnego zycia, ale te dostałem od Devon i nigdy sie jej nie pozbędę. Podałem ja dziewczynie, ktora od razu zaczęła dokładnie sie jej przyglądać. Zaśmiała sie cicho.

- Czyli miał racje. 

- Co?

- Jesteś z zachodniego wybrzeża. - uśmiechnęła sie lekko zapalając papierosa.

- I twierdzisz tak tylko dlatego ze mam zapalniczkę z LA? - spytałem ironicznie. Zaciągnęła sie mocno, i o dziwo w ogóle nie zakrztusiła. Nigdy nie widziałem, zeby taka niepozornie wyglądająca dziewczyna bez problemu mocno zaciągała sie takimi mocnymi fajkami.

- Nawet bez niej widać ze nie jesteś stad. - wypuściła trujacy dym. - Nie pasujesz do tego wybrzeża.

- A ty nie pasowałabyś do tamtego. - odparłem, sam mocno sie zaciągając. - Jestem Jesse. - rzuciłem wyciągając rękę w jej stronę. Zmarszczyla brwi.

- Czekaj czekaj... Jesteś Jesse Rutherford?

- Ta... - burknalem. - Ale napewno nie jest to żaden powód do dumy.

- Masz racje, twoja ostatnia piosenka była do dupy. - zaśmiała sie a ja wręcz osłupiałem. Jeszcze w Californii zacząłem zajmować sie muzyka, udało mi sie nawet wydać pare niezłych kawałków. Jednak ostatnią z nich wytwórnia kazała mi zrobic krótko po zaginięciu Dev. Krótko jak krótko, bo było to mniej więcej pół roku, ale dla mnie to i tak jakiś chory okres czasu. Ale od ponad 1,5 roku moja działalność prawie całkowicie wygasła i nie potrafię napisac niczego nowego.

- Dzieki - parsknąłem ironicznie, choć wiedziałem ze miała całkowita racje.

- Serio... Musisz sie ogarnąć.

- Ta, tylko ze ja juz z tym skończyłem... - rzuciłem siląc sie na obojętność.

- Co ? Chyba żartujesz. Chcesz teraz zaprzepaścić to wsystko co udało ci sie osiągnąć? - ta dziewczyna coraz bardziej zaczęła mnie denerwować. Byłem zmęczony, a ona była kolejna osoba prawiaca mi kazanie o tym jaki to jestem głupi i lekkomyślny.

- Słuchaj. - przerwałem jej. - 2 lata temu straciłem wszystko. Stracilem jednyna rzecz dla ktorej moje życie miało jakis cel. Od tamtego czasu czuje sie jak wyciśnięta stara szmata wiec błagam żebyś ani ty ani nikt inny nie wymagał ode mnie dobrego tekstu, kiedy ja nie potrafię skupić sie na najprostszych czynnościach. - warknąłem. Nie chciałem wyjść na chama, ale po prostu byłem tak cholernie zmęczony tym wszystkim. Nie jednym dniem, tylko całym życiem. Bo co to za życie bez Dev?
Miedzy nami zapadła cisza. Dziewczyna posmutniała troche, spuszczając wzrok.

- Jestem Vie. - wyciągnęła rękę w moim kierunku. - Chodźmy się napić.

I'm back 😎😎😎

Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

200K 10.8K 140
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (˵ ͡° ͜ʖ ͡°˵) ZASTRZEŻENIA • Książka 16 + ! • Proponuje czytać wszystko po kolei aby zrozumieć niektóre wątki, ro...
41.7K 2.2K 83
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
111K 8.7K 61
Gdzie Draco zostaje wilkołakiem. Wszystko przez to, że Lucjusz Malfoy nie wykonał rozkazu Czarnego Pana i nie przyniósł mu Przepowiedni z Departament...
16.4K 1.5K 54
Czasem jedno, przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie potrafi kompletnie zmienić całe życie, przewartościowując je dokumentnie. Doskonale przekona się o...