Twenty Øne Øneshøts

Por dangerdream

22.3K 2.8K 901

Más

i'm a kitchen sink
no good without you
you are lovely
death seems better than the migraine
don't let me be gone
it looks like you might be one of us
you should take my soul
do i threaten all your plans? i'm insignificant
enter into rooms of depression
we've got problems
you have fallen from the sky
you're an angel
ask yourself if you're alright
i just feel i'm better off
now i just sit in silence
we're broken people
i'm the son of all i've done
but we go where we want to
but it's fun to fantasize
friend, please, don't take your life away from me

please use discretion

801 121 55
Por dangerdream

   Zanim udało mi się dobiec do łazienki, potknąłem się dwa razy na schodach, raz wpadłem na panią dyrektor, a raz na Jennę, przy okazji wyrywając jej niechcący włosy. Ignorując wszystkie pytania biegłem przed siebie, zaciskając zęby tak mocno, że zaczęła boleć mnie szczęka. Gdy byłem pewien, że wszystkie zęby mi wypadną, dotarłem do mojego celu i zamknąłem się w kabinie w łazience.

   Osunąłem się na podłogę, sprawdzając, czy jestem sam, po czym wypuściłem głośnie westchnienie i syknąłem z bólu, rozmasowując nadgarstek i rozprostowując palce prawej ręki. Ten dzień zdecydowanie nie należał do najlepszych, a była dopiero ósma rano.

   Zaczęło się od tego, że jak grzeczny i przykładny uczeń postanowiłem pójść do szkoły. Jako grzeczny, przykładny i wspierający ekologiczny tryb życia uczeń, postanowiłem pójść do szkoły na piechotę. Jako grzeczny, przykładny, wspierający ekologiczny tryb życia, lubiący małe zwierzątka i będący największym naiwniakiem na świecie uczeń, widząc po drodze małego buldoga, postanowiłem go pogłaskać. Lubiłem psy, jednak moje rodzeństwo nie chciało mieć żadnych zwierząt, więc musiałem zadowolić się oglądaniem śmiesznych kotów w internecie. Jako że buldog był bardzo mały, przywiązany do płotu i byłem naprawdę pewien, że się do mnie uśmiecha, wyciągnąłem rękę i pogłaskałem go po małej, brązowej główce. Śmieszne koty czy psy w internecie nie chcą odgryzać jednak ludziom palców, a ten mały przyjaciel sprawiał wrażenie, jakby chciał zjeść mi całe ramię.

   Każdy miał w życiu choć raz taką sytuację, że miłe zwierzątko okazuje się dzikim zwierzątkiem, trzeba się wtedy odsunąć i mieć nadzieję, że nikt tylko tego nie widział. Zrobiłbym dokładnie to samo, gdyby zza płotu nagle nie wysunął się Nick, jeden z kolesi z mojej szkoły, których kojarzę tylko z wyglądu i imienia. Patrzył na mnie tępym wzrokiem, jakbym spytał go, czy jego lodówka chodzi, więc postanowiłem kulturalnie przeprosić za zdenerwowanie jego psa. Nadal się nie odzywał, więc kulturalnie odsunąłem się jeszcze jeden krok od podejrzanego płotu i małego buldoga, a wtedy Nick wypowiedział trzy słowa.

- Spierdalaj, bierz go.

   Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, co mam zrobić najpierw i po jaką cholerę miałbym zabierać jego psa, skoro wyraźnie mnie nie polubił. Gdy spytałem o to Nicka, wywrócił oczami i powiedział kolejne trzy słowa, dzięki którym zrozumiałem te poprzednie.

- Powiedziałem: bierz go.

   W tym momencie magiczna siła rozpięła smycz buldoga, który w następnej sekundzie rzucił się na mnie z pasją godną rottweilera. Zareagowałem dopiero wtedy, gdy pies ugryzł mnie w nogę, więc rzuciłem się do ucieczki, nie zwracając uwagi na stronę, w którą się kierowałem. Buldog zdawał się wyczuć moją nagłą pogardę dla jego rasy, bo nie odstępował mi na krok, dziko szczekając i próbując mnie złapać. Zastanawiałem się, czemu Nick nasłał na mnie swojego psa i kazał mu mnie zjeść, ale nie powinienem raczej wymagać za dużo myślenia od osoby, która nazwała swoje zwierzątko Spierdalaj.

   Udało mi się dobiec na szkolny parking, gdzie padłem na trawnik obok, czując, że będę musiał wypluć swoje płuca. Buldog był w znacznie lepszej formie, bo poczułem, jak szarpie mnie za moją nową bluzę, co sprawiło, że uniosłem rękę i chciałem odepchnąć go na bezpieczną odległość. Nie wiem, czym Nick go karmił, ale był i ciężki i silny, więc pewnie jakimiś tabletkami na doping. Pies złapał mnie za nadgarstek, a ja wyrwałem mu się, drąc się i kopiąc nogami jak rozwydrzone dziecko.

   Nie wiem, ile tak siłowałem się z tą kupą pcheł, jednak poczułem nagle, jak ktoś podnosi mnie z ziemi i stawia na nogi. Otworzyłem oczy, które zamknąłem, by ta bestia mi ich nie wydrapała i spaliłem niezłego buraka, widząc, że wpatruje się we mnie cały tłum uczniów, który przerwał drogę do szkoły, żeby tylko zobaczyć tą zaciekłą walkę. Podążyłem wzrokiem za ręką, podtrzymującą moje ramię i zaczerwieniłem się jeszcze bardziej, gdy zauważyłem, że ręka należy do mojego pierwszego i ostatniego crusha, znanego także jako Joshua William Dun. Prawdę mówiąc był crushem połowy szkoły, bo jak można nie zakochać się w osobie z różowymi włosami, uroczym uśmiechem, mającej metr siedemdziesiąt wzrostu i grającej w szkolnym zespole na perkusji? No właśnie, nie można.

- Wszystko w porządku? - spytał Josh. Jako jedyny z tłumu nie wyglądał na niesamowicie rozbawionego, co mnie trochę ucieszyło. Przynajmniej potwierdziły się moje przypuszczenia, że nie jest rozpuszczonym dupkiem.

   Chciałem powiedzieć, że wszystko okay, że dziękuję i go kocham i niech weźmie ze mną ślub, jednak tylko minimalnie skinąłem głową. Gdy uświadomiłem sobie, że wyszedłem przy nim (i przy jednej czwartej szkoły) na idiotę, którego zaatakował pies wielkości pluszaka, miałem ochotę udawać, że nie mówię po angielsku i jestem tylko przypadkową osobą, wyglądającą jak Tyler Joseph. Gdy zacząłem przypominać sobie, jak powiedzieć to po hiszpańsku, Josh znowu się odezwał.

- Hej, Ty, nic ci nie jest?

   Teraz zapomniałem jak się myśli w jakimkolwiek języku. Nie byłem jakimś cichym popychadłem w tej szkole, ale też nie żadną sławną osobistością, by każdy znał moje imię. Jednak Josh je znał i nawet nie odpuścił, musiał dowiedzieć się, czy wszystko ze mną dobrze. Uśmiechnąłem się zalotnie, co musiało wyglądać naprawdę głupio i chciałem nonszalancko oprzeć się ramieniem o ogrodzenie, jednak w ostatniej chwili przypomniałem sobie, że nigdzie tutaj ogrodzenia nie ma.

   Wylądowałem twarzą na trawie już drugi raz, przy okazji gryząc się boleśnie w język i wykręcając sobie rękę. Usłyszałem kilka chichotów i niezbyt miłych komentarzy, po których zadzwonił dzwonek na lekcję. Cholera, gorzej to ja już dzisiaj wypaść nie mogę.

   Jednak lekcje były moim wybawieniem. Zanim Josh zdążył ponowić swoje pytanie, zwlokłem się z trawnika i rzuciłem przez tłum gapiów w stronę wejścia do szkoły, kulejąc trochę na lewą nogę, w którą zostałem ugryziony przez psa Nicka. Swoją drogą, ciekawe ile odszkodowania będzie musiał mi zapłacić, kiedy zgłoszę gdziekolwiek dzisiejszy atak.

   Kierując się do łazienki, w której mógłbym przeczekać, aż wszyscy schowają się do klas i odkazić zimną wodą obrażenia, narobiłem sobie i ludziom naokoło więcej szkód, niż zrobiłby to Spierdalaj. Usiadłem na kafelkach, czekając aż na korytarzu zrobi się zupełnie cicho. W międzyczasie zacząłem oglądać wszystkie zniszczenia, które wyrządził dzisiaj ten cholerny buldog. Miałem rozdartą skórę na kostce i nadgarstku, podarty kaptur od bluzy, oderwane zapięcie od plecaka i podrapaną twarz. Z rany na nodze sączyła mi się powoli krew, jednak chyba nic więcej mi nie było. Ah, oprócz tego, że miałem jeszcze trawę we włosach i samodzielnie wykręciłem sobie rękę.

   Już miałem wstać i wyjść z kabiny, żeby skorzystać z kranu, jednak usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi od łazienki i ciche, powolne kroki. Wstrzymałem oddech, wywracając oczami, ponieważ naprawdę chciałem załatwić szybko sprawę i spóźnić się na lekcję niecałe dziesięć minut.

- Tyler? - usłyszałem głos Josha i od razu zmiękłem. - Jesteś tu?

- Uhm, tak - odpowiedziałem, chcąc wyjść na wyluzowanego kolesia.

- Wszystko w porządku? - chłopak stanął po drugiej stronie drzwi.

- Uhm, tak - brawo, Tyler, dostaniesz piątkę za bogactwo językowe.

- Możesz wyjść?

   Przekręciłem zamek w drzwiach i powoli nacisnąłem na klamkę, Ubrałem plecak na plecy i wyszedłem z kabiny, uśmiechając się lekko, jednak kiedy zobaczyłem swoje odbicie w lustrze, zobaczyłem, że moje obrażenia wyglądają trochę gorzej, niż się spodziewałem.

- Cholera - powiedzieliśmy jednocześnie z Joshem. Podszedłem do umywalek i odkręciłem kran, chcąc zmyć ziemię i małe ślady krwi z twarzy.

- Co się stało? - chciał wiedzieć Josh, a ja wzruszyłem ramionami.

- Nick z naszej szkoły nasłał na mnie swojego psa - odparłem, czując lekkie pieczenie na lewym policzku. Miałem tylko nadzieję, że zwierzę nie było chore na wściekliznę, ani nic z tych rzeczy. - Sam nie wiem, co się stało.

- Zaprowadzić cię do pielęgniarki? - zaproponował chłopak, ale pokręciłem głową. - Może chcesz wrócić do domu? Mógłbym cię odprowadzić, żeby nic ci się nie stało.

   Boże, no i jak tu się w nim nie zakochać?

- Nie, dzięki, pójdę na lekcje - stwierdziłem. Nie czułem się na tyle źle, żeby musieć wrócić do domu, mimo iż naprawdę chciałem tam być.

- Jesteś pewien? - upewnił się. - Nie zemdlejesz na lekcjach?

- Nie, spokojnie - roześmiałem się nieco nerwowo.

- Niech ci będzie - wydawało mi się, że odpuścił, ale uśmiechnął się słodko, patrząc na mnie niewinnie. - Jednak wolę odprowadzić cię po lekcjach, żeby znowu ta bestia cię nie dopadła. '

   Znowu się roześmiałem, zakręcając wodę i sięgając po ręczniki papierowe.

- Naprawdę nie musisz, dam radę.

   Josh wywrócił oczami, kierując się ku wyjściu.

- Nie widzisz, że po prostu szukam pretekstu, żeby do ciebie przyjść? - spytał, odwracając się w moją stronę w drzwiach i mrugając do mnie. - Może choć trochę doceń moje starania.

Seguir leyendo

También te gustarán

46.9K 1.8K 108
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
621K 1.9K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
2.8M 20.3K 6
„Takich jak my, wszechświat jeszcze nie odkrył." 1 część trylogii "Secret" ~09.12.2020. - 15.06.2021~ Dziękuje za okładkę: @velutinae
87K 5.7K 20
Pierwsza wersja Śmierci Motyla z 2018 roku. Aktualnie pisany jest remake. W 2045 roku spokój zwykłych szarych ludzi został zakłócony. Nieznana dotąd...