Twenty Øne Øneshøts

By dangerdream

22.3K 2.8K 901

More

no good without you
you are lovely
death seems better than the migraine
don't let me be gone
it looks like you might be one of us
you should take my soul
do i threaten all your plans? i'm insignificant
enter into rooms of depression
we've got problems
you have fallen from the sky
you're an angel
ask yourself if you're alright
please use discretion
i just feel i'm better off
now i just sit in silence
we're broken people
i'm the son of all i've done
but we go where we want to
but it's fun to fantasize
friend, please, don't take your life away from me

i'm a kitchen sink

3.6K 281 44
By dangerdream

   Siedziałem skulony na zimnej, kafelkowej podłodze w mojej kuchni. Opierałem się plecami o drewnianą wysepkę, znajdującą się na samym środku pomieszczenia. Była bardzo wygodna i przydatna, na przykład w takich chwilach, jak ta. Kiedy musiałem po prostu posiedzieć w ciszy na podłodze i nie chciałem opierać się o pękniętą szybę w piekarniku czy też zimną, metalową zmywarkę.

   Siedziałem w ciszy.

   Jednak ta cisza wydawała mi się tak nieznośnie głośna, że miałem ochotę krzyczeć. Dzisiaj wszystko się sypało. Nie posypało, bo jeszcze nie skończyło. Dzień mógł trwać jeszcze całe pięć godzin i byłem pewien, że zdąży je wykorzystać z nieprzyjemnymi dla mnie skutkami. Oczywiście, że tak.

   Od rana bolała mnie głowa. Nie chciało mi się nic robić, wolałem leżeć na kanapie i spać albo oglądać filmiki ze śmiesznymi kotami w internecie. Cały dzień jadłem tylko suche płatki, a i tak czułem się przepełniony i nie mogłem się ruszać.

   Po południu przyszedł do mnie Josh, przez co humor trochę mi się polepszył. Siedzieliśmy na kanapie i wspólnie oglądaliśmy śmieszne koty w internecie. Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem, a teraz czułem, że jednak mogłem tego nie przerywać.

   Niecałe pół godziny temu się pokłóciliśmy.

   Nie wiem nawet, o co poszło. Kłótnia zrodziła się oczywiście przeze mnie. Pamiętam tylko tyle, że zacząłem na niego krzyczeć, więc odpowiadał tak samo głośno i w końcu oboje się na siebie darliśmy.

   Zamknąłem oczy i oparłem głowę na kolanach, które obejmowałem ciasno ramionami.

- Wyjdź, Josh! - krzyknąłem, kiedy skończyły mi się argumenty, które potwierdziły by moją (nadal zastanawiam się, jaką) rację.

- Nie wyjdę, dopóki się nie uspokoisz! - Josh skrzyżował ręce i zmierzył mnie wzrokiem.

   Nie mogłem otworzyć oczu. Nie mogłem dać ujścia łzom.

- Zostaw mnie! - wrzeszczałem, osuwając się po drewnianej wysepce na podłogę. - Zostaw mnie w spokoju!

   Skuliłem się jeszcze bardziej.

   Josh bez słowa wyszedł, trzaskając drzwiami. Usłyszałem ciche 'miau', dochodzące z komputera i miałem ochotę wyrzucić go za okno.

   Pociągnąłem nosem i bardzo powoli rozprostowałem nogi, podnosząc głowę. Czułem, jak ciepłe łzy spływały mi po policzkach i cieszyłem się, że naprawdę zostałem sam. Słyszałem cichy, triumfalny śmiech we własnej głowie, ale go zignorowałem. Czasem, żeby żyć, trzeba zabijać własne myśli.

   Wstałem ostrożnie z podłogi, jakbym bał się, że ktoś mnie przyłapie na siedzeniu we własnym domu. Podszedłem do kuchennego zlewu i odkręciłem kran, by opłukać twarz zimną wodą. Wytarłem ją ręcznikiem papierowym i otworzyłem okno, znajdujące się nad zlewem, żeby do pomieszczenia wpadło świeże powietrze. Wyjrzałem przez szybę i zobaczyłem czerwone włosy Josha, który siedział na trawniku przed moim domem. Zmarszczyłem brwi i poczułem od razu w sobie tysiące różnych uczuć i myśli.

   Nie zostawił mnie.

  Zacisnąłem ręce na krawędzi zlewu. Zimny metal boleśnie wbijał mi się w skórę, co zaczynało mnie rozluźniać. Ból zawsze dawał upust moim emocjom i pozwalał mi się skoncentrować. Na szczęście wolałem używać do tego zwykłego, kuchennego zlewu, niż na przykład żyletki.

   Wpatrywałem się w plecy mojego najlepszego przyjaciela, próbując przypomnieć sobie przyczynę i cel naszej kłótni. Nie mogłem chyba nazwać tego kłótnią, było to bardziej wyrzucanie z siebie bezsensownych przekleństw i absurdalnych wyrażeń. Może po prostu chodziło o to, że jestem niezrównoważonym idiotą, który widzi dziurę w całym.

   Z powodu nagłego przypływu wściekłości, walnąłem pięścią w metalową powierzchnię zlewu. Zobaczyłem kątem oka, że Josh podskoczył z zaskoczenia i odwrócił się w moją stronę, zaniepokojony hukiem, który jednak było słychać. Spuściłem wzrok z niego na swoją rękę, zaczerwienioną w miejscu, w którym przed chwilą zderzyła się z twardą nawierzchnią.

- Tyler - usłyszałem nad sobą i znowu powoli podniosłem głowę, żeby zobaczyć mojego przyjaciela, stojącego po drugiej stronie okna. Przyglądał mi się uważnie, a w jego oczach nie widziałem już tej wściekłości, co kilkadziesiąt minut temu. Ode mnie prawdopodobnie też wyparowała, jednak jeszcze nie całkiem. - W porządku?

   Pokręciłem głową i z powrotem popatrzyłem w dół. Nienawidziłem tego, kim byłem. Byłem beznadziejny. Byłem zupełnie bez znaczenia. Jak taki zlew. Nie umiałem zrobić niczego, oprócz zranienia kogoś, kto akurat walnął we mnie z całej siły pięścią.

- Hej, Ty, to nie prawda - usłyszałem głos Josha i uświadomiłem sobie, że powiedziałem to na głos. Cholera. Zbyt często wypowiadałem nieświadomie swoje myśli na głos. Jednak chciałem być rozumiany przez ludzi, a nikt nie myślał jak ja, więc mówienie tego było jedynym wyjściem. - Nie jesteś żadnym zlewem, Ty, jesteś moim przyjacielem, okay?

   Popatrzyłem na niego, nadal się nie odzywając.

   Nie zostawił mnie.

   Zmusiłem się do pokiwania głową i po chwili nawet udało mi się uśmiechnąć.

- Przesuń się - polecił Dun, a ja posłusznie zrobiłem krok na bok. Chłopak otworzył okno szerzej i wszedł przez nie do środka, zeskakując z krawędzi zlewu i lądując obok mnie na podłodze. Przytulił mnie mocno i poklepał po plecach, uspokajająco.

   Nie zostawił mnie.

- Przepraszam - wymamrotałem, czując, że muszę to zrobić. - Po prostu czasami przerażają mnie moje własne myśli - westchnąłem. - Nie przejmuj się. To bez znaczenia.

   Josh odsunął się, żeby na mnie popatrzeć i uśmiechnął się pocieszająco. Lubiłem, kiedy się uśmiechał. Mrużył wtedy oczy i wyglądał jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. Chciałbym tak wyglądać.

- To nie jest bez znaczenia - stwierdził. - Nawet jeśli, to pokonywanie tych myśli może być właśnie początkiem twojego znaczenia.

   Oparłem głowę na jego ramieniu, nie mogąc na to w żaden sposób odpowiedzieć. Wolałem nigdy się nie odzywać. Wolałem trwać ciągle w ciszy, żeby nic więcej nie zepsuć.

   Jednak za każdym razem, gdy coś psułem, zawsze z Joshem to naprawialiśmy. Jak wtedy, kiedy byliśmy małymi dziećmi, a ja rozwaliłem jakieś plastikowe autko przez zbyt gwałtowne walnięcie nim w ścianę. Josh, jako starszy i bardziej doświadczony życiowo, brał klej i naprawiał popsute części, przez co autko wyglądało mniej estetycznie, ale wciąż mogło jeździć i służyć za zabawkę. Tak samo teraz, kiedy byliśmy starsi i klej nie wystarczał do naprawienia popsutych przeze mnie rzeczy. Josh przychodził, uspokajał mnie i brał sprawy w swoje ręce, żebyśmy razem doszli do porozumienia. Może po tych wszystkich kłótniach nic nie wyglądało już tak, jak przed nimi, ale nasze relacje nadal były tak samo dobre, a nawet lepsze.

   Bo nie zostawiał mnie.

Continue Reading

You'll Also Like

82.1K 8.4K 56
01.01.3001, godzina 12:55 Mija właśnie trzysta sześćdziesiąt lat od zakończenia trzeciej wojny światowej. Dokładnie w 2641 roku, Polska poszerzyła sw...
52.6K 1.9K 114
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
44.1K 1.7K 40
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
18.8K 1.2K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...