Magiczny Kontrakt

By Patrycjaawrewszuk

17K 911 78

Część Druga "Pokochaj mnie nim odejdziesz. I w sumie, co z tego, że z pierwszej nawet prologu nie napisałam :... More

Streszczenie Części Pierwszej
Słownik
Prolog
Rozdział 1 Listy
Rozdział 2 Medalion
Rozdział 3 Szpieg
Rozdział 4 Zdziwiony?
Rozdział 6 Dzień Dobry
Rozdział 7 My z wizytą.

Rozdział 5 Pierwsza Noc... Po raz Kolejny

2K 101 13
By Patrycjaawrewszuk

W tym pomieszczeniu ściany miały barwę jasno kremową, podłogę przykrywał, tym razem w mniejszym stopniu, dywan tak ciemno niebieski, że praktycznie czarny. Kusił wyraźną miękkością zachęcając do rozłożenia się na nim. Tam gdzie go nie było można było zobaczyć drewniane deski służące za podłogę. W pomieszczeniu były jeszcze dwa inne drzwi, jedne ciemne, drugie jaśniejsze, prawie białe. Z podobnego drewna jak te drugie była większość mebli w pokoju. Pod ścianami umieszczono regały zapełnione najróżniejszymi książkami, nastolatek uznał, ze później przejrzy tytuły i przerzucił spojrzenie na mebel zajmujący większą część pomieszczenia. Łóżko. Narzuta była o kilka tonów jaśniejsza od zasłon, które z kolei były o kilka tonów jaśniejsze od dywanu. Ponadto było ogromne, gryfon mógłby się założyć, że zmieściłoby się na nim z pięć osób. Wolał nie zastanawiać się dłużej nad powodem takiej wielkości tegoż mebla.

Podszedł bliżej przyglądając się kolumnom zdobionym w jakieś bliżej nieokreślone wzory. Po dokładnych oględzinach dostrzegł węże oplatające filar wyrzeźbione w białym, zapewne brzozowym drewnie. Stworzenia oplatały dokładnie kolumny nie pozostawiając niezajętego miejsca. Nad łóżem rozwieszono duży, błękitny baldachim w odcieniu narzuty. Materiał delikatnie opadał na połowę wysokości kolumn wydłużając się w ich kierunku, a przy nich samych dotykając ziemii. Potter delikatnie musnął miękki materiał. Uznał, ze to jedwab, satyna, albo coś podobnego. Odwrócił spojrzenie od zachwycającego mebla gdy usłyszał cichy, ciepły śmiech. Zobaczywszy, ze w pokoju oprócz niego jest tylko Voldemort uznał, ze coś mu się przywidziało, a ten zachwycający dźwięk był tylko wytworem jego wyobraźni.

-I jak? Znowu "łał"?

-"Łał" nie oddaje tego nawet w połowie. -sapnął wciąż będący w szoku nastolatek.

-To dobrze. Te ciemne drzwi prowadzą na korytarz i wolałbym byś ich nie używał, a przynajmniej nie gdy mnie nie będzie obok.

-Dlaczego? -zapytał gryfon odruchowo, by po chwili przypomniec sobie o tym, że podpisany jeszcze chwilę wcześniej Kontrakt tworzył go praktycznie własnością Riddle'a i pewnie nie miał nawet prawa się odzywać, a co dopiero pytać o cokolwiek.- Znaczy...

-Harry. -Mężczyzna podszedł bliżej do niego, a następnie nie spuszczając z niego spojrzenia błękitnych oczu położył mu dłonie na ramionach.- Nie mam zamiaru korzystać nawet z połowy zawartych tam punktów. Nie musisz się bać.

-Nie? Znaczy... Nie chodzi mi o to, że nie mam, tylko... -urwał gdy palec Riddle w zaskakującym tempie znalazł się na jego ustach. Zszokowany patrzył prosto w błyszczące oczy.

-Chciałem tylko żebyś był bezpieczny, a istnieje pewne zaklęcie ochronne, naprawdę potężne, rzucane przy okazji zawierania Magicznych Kontraktów. Tylko, że Kontrakty te muszą mieć specyficzną formę. Muszą tworzyć z jednej osoby... -urwał szukając odpowiedniejszych słów, poddał się jednak nie znalawszy  żadnych.-... własność tej drugiej. Nie mam zamiaru korzystać z większości praw jakie otrzymałem, rozumiesz? -chłopak powoli skinął głową.- Nie mam takiego zamiaru, ale chcę byś uśwadomił osbie jedno... Jesteś mój, Harry. Tylko i wyłącznie mój. Nie ma żadnych wyjątków, czy ustępstw od tej konkretnej reguły. Będę wyrozumiały w innych sprawach, ale w tej ci nie odpuszczę, rozumiesz?

-Mhm. -tym razem skinięcie było energiczne. Spojrzenie chłopaka automatycznie powędrowało do gigantycznego łoża wywołując łagodny uśmiech na twarzy Riddle'a.- Czyli ty...?

-Słyszałeś co powiedziałem? Nie skrzywdzę cię. Zresztą, jestem cierpliwym człowiekiem. Poczekam aż sam do mnie przyjdziesz.

-C-co?!

Potter cofnął się o kilka kroków tylko po to by zaplątać się w dywan i wylądować tyłkiem na ziemi. Poczerwieniał słysząc śmiech Voldemorta. Tym razem nie mógł zwalić winy na przysłyszenie, dźwięk ten był ciepły i łagodny. Zachłysnął się powietrzem gdy mężczyzna uklęknął na dywanie przed nim i łagodnie dotknął jego ramienia.

-Słyszałeś. Czy może jednak masz problemy ze słuchem, jak twierdzi Severus?

-Nie mam!

-Cieszę się. -wargi Riddle'a wykrzywił ironiczny uśmieszek.- Więc jak, będziesz tu tak siedział?

-A co ma robić?

-Może pójść zobaczyć co się kryje za tymi drugimi drzwiami. Ach, wracając do twojego pytania dlaczego nie chcę byś wychodził używając ich... -machnął ręką na ciemniejsze drzwi, te prowadzące na korytasz.- myślałem, że to oczywiste.

-Nie jest.

-Po mojej posiadłości kręci się sporo osób, a wolałbym by większość z nich nie dowiedziała się, że tu jesteś. Chyba jesteś w stanie zrozumieć dlaczego. Chcę tylko żebyś był bezpieczny.

-Pff! Co cię tak nagle wzięło? -nie czekając na odpowiedź wstał i skierował swoje kroki do wspomnianych wcześniej drzwi.

Otworzył je i wszedł do środka nie zauważając miny zbitego psiaka jaka pojawiła się na twarzy Czarnego Pana. Mężczyzna przybrał ponownie lekki, łagodny, odrobinę ironiczny uśmiech i dołączył do niego po chwili. Z zadowoleniem obserwował jak po raz kolejny szczęka gryfona ląduje na podłodze. [A/N: Rozumiecie, ze w przenośni, nie?]

Stali w sporej rozmiarów łazience, której większą część zajmowała ogromna wanna, prawie basen.

-Jakiś kompleks mniejszości, Tom? -zapytał gryfon rozbawinym tonem, dopiero po chwili orientując się co powiedział.- Znaczy... -odwrócił się w jego stronę.- Jak mam do ciebie mówić?

-Może być Tom. Nawet tak bym wolał. Ale nie przy innych, jasne? Wolę nawet nie myśleć co niektórzy mogli by ci zrobić. -Na przykład Bellatrix. Jego ciałem wstrząsnęły drescze.- Rozumiesz?

-Tak. Tak, jasne. Nie będzie problemem, jeżeli przy innych będę się zwracał do ciebie bezoosobowo? Nie Tom, nie Lord... Może być?

-Mhm. To jak, podoba się? Znowu "łał", czy znowu  "łał nie wystarcza"? -zapytał wyraźnie rozbawiony.

-Jasne, śmiej się! Nigdy nie widziałem czegoś takiego.

-A łazienka prefektów?

-Nie jestem i nigdy nie byłem...

-Nie kłam. Uczyń mi tę przyjemność i nie kłam. Wiesz, że mogę zabronić ci kłamać, a magia sama przypilnuje byś tego nie robił? Nie musisz sie bać. Nie zrobię tego. Chciałem tylko żebyś wiedział, że mogę. -mężczyzna spokojnie oparł się o ścianę.- Odwdzięczę ci się tym samym... I będę wiedział kiedy jeśli spróbujesz mnie oszukać.

-To nie fair! -wykrzyknął oburzony gryfon.

-Życie jest nie fair. Nie bronię ci powiedzieć, że "nie chcesz o tym rozmawiać" albo, że "nie powiesz mi" czy "kiedy indziej." Po prostu chcę, żebyś nie kłamał.

-No dobra. Na taki układ mogę pójść.

Rozejrzał się po pomieszczenieu spojrzeniem przeskakując od jasnobrązowych kafelków na ścianie, przez jasnokremowe na podłodze do wanny i umywalki, które wyglądały na zrobioną z jakiegoś, twardego, dziwnego materiału. Niepewnie podszedł do tego drugiego i przyjrzał się dokłagniej.

-Marmur. A wanna jest wyłożona kością słoniową. Bycie czarodziejem ma swoje plusy. Właśnie, możesz korzystać tu z magii. Nikt nie zauważy.

-Naprawdę?

-Tak. -Riddle udał, że się namyśla.- Co byś powiedział na kąpiel?

-Z tobą?! -głos gryfona, mimo, że podniesiony to drżał.

-Tak Harry, ze mną. Więc?

-J-jaa...

-Będziesz ze mną spał mimo wszystko jeszcze tej nocy.

-Co?! Mówiłeś...!

-Harry, czy "spanie razem" musi się ograniczać do seksu? -z zadowoleniem obserwował czerwień na jego policzkach pojawiającą się po ostatnim słowie. No tak, przecież ty jeszcze jesteś prawiczkiem.- Bo to właśnie będziemy robić- spać. Chyba, że miałbyś ochotę na coś więcej...

-Nie! Nie, wolałbym nie.

-Rozumiem. I jak mówiłem wcześniej, poczekam.

Machnął ręką na krany, podobnie jak wanna, wykonane z kości słoniowej. Po tym geście popłynęła z nich woda, powoli napełniając wgłębienie wodą. Mężczyzna spojrzał na chłopaka uważnie.

-Err, tylko kąpiel, tak?

-Tylko. Wolałbym, żeby twój pierwszy raz odbył się raczej na łóżku. -ponownie wargi Riddle'a uniosły się lekko widząc kolor pokrywający twarz gryfona.

-Ty...! -urwał i odetchnął głębiej.- Skąd wiedziałeś?

-Cóż, to było oczywiste widząc twoje zachowanie. Zresztą, jesteś jeszcze dość młody... Chociaż, to nie zawsze coś znaczy.

-Ile ty miałeś? Jeżeli nie chcesz...

-Jeżeli nie będę chciał to ci to po prostu powiem. Musisz mi dać chwilę, by się zastanowić, dobrze?

Gryfon skinął głową i powoli pozbył się swoich ubrań. Wszedł do wanny, wypełnionej już w sporej części wodą nie zauważając, że Voldemort zamiast robić to samo pochłania go wzrokiem.

-Trzynaście lat.

-Och. To mniej niż ja mam teraz. A... a z kim?

-Nie znasz. A przynajmniej mam nadzieję, że nie znasz. - i faktycznie miał taką nadzieję. O ile go pamięć nie myliła ta osoba ukończyła szkołę jeszcze dwa lata przed pojawieniem się Harry'ego na jego szóstym roku.

-Nie o to mi chodziło. Chyba wolę nie wiedzieć. Zastanawiałem się tylko... -urwał odwracając się i zauważając w pełni ubranego Riddle'a.- Ej!

-No dobra, już się rozbieram. -powiedział ściągając bluzkę.- Masz zamiar tak się na mnie patrzeć. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale... -nie dokończył bo chłopak odwrócił się gwałtownie.

Mężczyzna dołączył do niego chwilę później zachodząc go od tyłu i mocno przyciągając do siebie. Łagodnie pocałował czubek jego głowy i odsunął się uważnie obserwując zaczerwinionego nastolatka.

-Zastanawiałęm się... To był chłopak czy dziewczyna?

-Chłopak. Był starszy ode mnie o... chyba trzy lata, albo dwa. Nie jestem pewien. Nie lubię dziewczyn, ani kobiet, jasne?

-Mhm. Nie wiedziałem.

-Wiem. Dlatego ci to mówię, żebyś nie musiał...

-Tak?

-Nic takiego.

Delikatnie przyciągnął go do siebie po raz kolejny klatkę piersiową mocno przyciskając do jego pleców. Usiadł na siedzeniu ukrytym pod wodą i machnął ręką odcinając dalszy dopływ wody. Usadowił chłopaka między swoimi nogami ciasno przylegając do ciepłego ciała. Z zadowoleniem zauważył tylko lekkie drżenie i zaczął dłońmi przesuwać po napiętym brzuchu.

-Co ty robisz?

-A na co to wygląda? -zapytał rozbawiony.

-No... Ale mieliśmy tylko...

-Cicho.

Mężczyzna wyszeptał mu to do ucha, które w chwilę później delikatnie liznął. Potter podskoczył i pisnął cicho przyprawiając go o krótki śmiech. Przesunął dłonie na jego boki i zaczął łagodnie muskać skórę powodując nerwowe podrygiwanie mniejszego ciała.

-Prze....estań. -głos mu się łamał, ale nie brzmiał na wystraszonego, raczej rozbawionego, więc Riddle nie przestał od razu, zamiast tego zwiększając odrobinę nacisk dłoni.

-Dlaczego? Nie podoba ci się?

-Po...odoba, tylko... -Gdy palce po raz kolejny zachaczyły o jego miednicę poderwał się gwałtownie i odskoczył do tyłu, przez to jeszcze mocniej przylegając do Voldemorta.- Łaskoczesz. -powiedział oskarżycielsko.

-No dobrze, to już nie będę. -powiedział kładąc ręce na krawędzi wanny.- Skoro ci się nie podoba, to ja już nic nie będę robił. -zadowolony przymknął oczy słysząc cichy jęk zawodu.

-Podoba. Podoba.

-Na pewno? -odpowiedziało mu gwałtowne kiwanie głową, po czym dłonie Riddle'a wróciły na jego brzuch.- To dobrze. A to? To też ci się podoba? -zapytał i wsunął język, którym chwilę później przejechał po jego karku.

-Ta...ak.

Gryfon praktycznie się przed nim rozpływał. Voldemort nachylił się cały czas językiem przesuwając po skórze. Widoczna pod wodą erekcja chłopaka przyprawiła go o szeroki uśmiech. Jedną dłoń powoli zsunął z powrotem na jego miednicę i, nie widząc jakiejkolwiek negatywnej reakcji, jeszcze niżej. Językiem zaczął przesuwać po szczęce gryfona.

-Odwróć się. -powiedział odrywając się na chwilę od skóry.

Przytrzymał jego biodra w miejscu gdy ten chciał odwrócić się cały, zamiast tego sam delikatnie złapał go za podbródek i zmusił do spojrzenia na siebie. Upewnił się, że avadowe oczy wciąż błyszczą łagodnie i nachylił się muskając jego wargi. Cały czas patrząc wprost w zieloną otchłań, w której niejednokrotnie się zatracał, polizał je i wsunął język do środka. Powieki ukryły przed nim tak dobrze znaną mu barwę, a wargi rozchyliły się szerzej. Potter pragnął poczuć mocniej, więcej, głębiej. Wszystkiego. Całe jego ciało krzyczało w wyraźej chęci zatracenia się w przyjemności, a gdy Riddle zaczął naprzemian ssać jego język i przesuwać własnym po jego podniebieniu, dosłownie wyło. Chłopak na oślep wystrzelił dłonie w powietrze i złapał nimi za kark Czarnego Pana po czym przyciągnął mocno do siebie. Odwrócił się jeszcze trochę, czując jak wiele wspaniałych wrażeń przepływa przez jego ciało. W tym całym natłoku wrażeń całkowicie umknął mu ciężar na szyi i ciepło bijące od tak dobrze znajomego kamienia.

Oderwali się od siebie po chwili, gdy Riddle zauważył, że chłopakowi zaczyna brakować powietrza. Delikatnie musnął wargami te należące do gryfona i pozwolił swojemu spojrzeniu przesunąć się w dół, na twardego już penisa. Nastolatek poczerwieniał, ale nie próbował się ukryć, za co mężczyzna był mu naprawdę wdzięczny. Widok był oszałamiający.

-To nadal "tylko kąpiel"?

-Och! -chłopak jęknął próbując nie drżeć pod wpływem tego spojrzenia.- Proszę.

-O co prosisz? -ciche pojękiwania były jedyną odpowiedzią.- Musisz mi powiedzieć, Harry. Czego chcesz? Co mam zrobić?

Gryfo był przekonany, że były ślizgon zaczyna sobie z niego żartować, względnie, że chce się zabawić jego kosztem, ale był w błędzie. Riddle nie miał zamiaru go skrzywdzić, jak już obiecał wcześniej i musiał usłyszeć na jak wiele może sobie pozwolić. Usłyszał chwilę później.

-Do...otknij mnie. Proszę.

Wargi mężczyzny uniosły się w łagodnym uśmiechu i musnął nimi te należące do nastolatka. Następnym co Harry poczuł była czyjaś dłoń na jego członku. Krzyknął głośno, po raz pierwszy dczuwając to w ten sposób. Kilka razy faktycznie, sam się dotykał, nawet będąc pod wodą, w kąpieli, ale to nigdy nie było takie... intensywne. Dłoń znieruchomiała słysząc dźwięk wydobywajacy się z jego ust.

-Jeszcze. -wysapał zdziwiony, że jest jeszcze w stanie powiedzieć cokolwiek.

Dłoń posłusznie zaczęła się przesuwać w górę i w dół, w międzyczasie język Riddle'a muskał skórę na jego szyi i karku, od czasu do czasu zachaczając o jego usta. Gryfon z cały czas zamkniętymi oczami oddychał ciężko cały czas mając wrażenie, że wystarczy jeszcze tylko jeden ruch by doszedł. W którymś momencie Czarny Pan zabrał dłonie z jego ciała i nim gryfon zdążył jęknąć niezadowolony złapał go mocno za biodra, uniósł i odwrócił układając na własnych kolanach. Chłopak gwałtownie otworzył oczy, pobladł, a jego członek drgnął rozważając opadnięcie.

-Harry? -zapytał niepewnie zastanawiając się co takiego zrobił. Chciał tylko móc widzieć dokładniej co będzie się z nim działo, w trakcie, jakby nie patrzeć, ich pierwszego razu.

-Chcesz... -pisnął głosem wyższym o oktawę, albo dwie i nerwowo wpatrując się w erekcję Riddle'a. Mężczyzna tylko pokręcił głową i pocałował go łagodnie.

-Wolałbym zrobić to na łóżku. -powiedział głosem podszytym nutką rozbawienia.- Nie dzisiaj Harry, nie dzisiaj.

-Do...obrze. To mogę, ale...

-Cii. -jego język wsunął się pomiędzy zaczerwienione wargi na kilka minut, by go uciszyć.- Rozumiem. Nie dzisaj Harry, nie dzisiaj. Nie musisz się bać.

-Nie boję!

-To dobrze, bo dopiero teraz zacznie się zabawa.

Powiedział przesuwając dłoń ponownie na stwardniałego penisa i wydobywając w ten sposób z jego ust głośny jęk. Chłopak mocno otoczył go ramionami i ukrył twarz w jego szyi dysząc ciężko. Drgnął zaskoczony gdy druga dłoń zsunęła się na jego jądra i zaczęła je powoli masować.

-Och!

-Podoba ci się? -wyszeptał mu Riddle do ucha, zupełnie nieświadomy użytej przez siebie wężomowy, która tylko jeszcze bardziej podnieciła gryfona.

-Tak. Tak! Na Merlina, tak! Proszę, jeszcze. -zaskomlał gdy dłonie odsunęły się i złapały jego ramiona odsuwajac od siebie.

-Nie chowaj się. Chcę cię widzieć, rozumiesz?

Zapytał i nie czekając na odpowiedź przywrócił dłoniom poprzednią pozycję. Gryfon chciał jakoś uciec przed tym przeszywającym spojrzeniem, ale mając w pamięci poprzednie słowa Riddle'a zrobił jedyną rzecz, za którą w jego mniemaniu nie powinien zostać ukarany przerwą w pieszczotach. Szybko i gwałtownie go pocałował przy okazji przysuwając się do niego i własnym penisem muskając te należący do mężczyzny. Powieki przykryły zieloną otchłań jego tęczówek, gdy uznał, że nie jest w stanie czuc tego wszystkiego i jednocześnie patrzeć w płonące ogniem pożądania oczy Riddle'a. Pozwolił mężczyźnie przesuwać językiem po jego podniebieniu i dotykać jego penisa sam mrucząc ciho i pojękując, na tyle, na ile pozwalały mu usta tłumiące wszelkie dźwięki.

Wciąż nie otwierając oczu zaczął brać czynny udział w pocałunku sam sobie dziwiąc sie, że jeszcze nie doszedł. Zrobił to chwilę później gdy Czarny Pan oderwał się od niego i zaczął intensywnie wpatrywać się w niego drugą dłonią dotykając samego siebie. Chłopak wpatrzony w spektakl rozgrywający się przed nim doszedł mocno i gwałtownie opryskując ich obu spermą. W ślad za nim podążył Riddle zupełnie nieświadomy zębów wbijających mu się w ramię. Gdy ich orgazm się skończył gryfon odsunął się i sceptycznym spojrzeniem wpatrywał się w utworzony chwilę wcześniej ślad.

-Przepraszam. -zdziwiony usłyszał jak zachrypnięty jest jego głos. Wargi mężczyzny uniosły się, po raz kolejny w łagodnym uśmiechu i musnęły te należące do niego.

-To nic takiego. Podobało się?

-T...tak. Bardzo. -oczy mu błyszczały niczym w gorączce.

-To dobrze. -powoli wysunał język i przejechał nim po jego uchu przyprawiając go o dreszcze.

-Ty...

-Może lepiej jak już stąd wyjdziemy. Woda zdążyła wystygnąć, a wolałbym żebyś się nie przeziębił.

Łagodnie, acz stanowczo złapał jego biodra, podniósł go i posadził na krawędzi wanny. Sam wyszedł z niej i sięgnął po jeden z jasnokremowych ręczników. Otulił nim mocno gryfona i machnął ręką na wodę, która natychmiat zniknęła. Wziął chłopaka na ręce i zaniósł do sypialni. Powoli położył go na łóżku i zabrał ręcznik do łazienki. Wytarł się tam szybko i przebrał w szaty, które nosił jako Lord Voldemort. Gdy wrócił do pokoju zauważył, że jego gryfon leży cały schowany pod kołdrą. Wciąż ię uśmiechając usiadł obok i odchylił materiał w ten sposób ujrzawszy skulonego, mcno zaczerwienionego chłopaka. Łagodnie przesunął dłonią po jego policzku.

-Prześpij się. Wrócę później, muszę coś jeszcze załatwić.

Nastolatek zobaczył jego strój i siadł gwałtownie obrzucając go oskarżycielskim spojrzeniem.

-Ty...! -urwał czując usta Czarnego Pana na swoich. Odsunął się szybko, jednak Riddle odezwał się pierwszy.

-Obiecałem twoim przyjaciołom ochronę. Pamiętasz, prawda? Muszę to załatwić jak najszybciej, póki jeszcze Dumbledore nie wie, że tu jesteś. Dobrze?

-Mhm. Ja tylko... myślałem...

-Wiem.

Pocałował go po raz kolejny i wyszedł drzwiami prowadzącymi do gabinetu. W pomieszczeniu tym zmienił formę i skierował swoje kroki do sali tronowej.

W pomieszczeniu czekał na niego tylko Wewnętrzny Krąg, tak jak im kazał. Bellatrix Lestrange, jej szwagier Rabastan i mąż Rudolf. Lucjusz Malfoy i jego żona Narcyza. Jeden z bardziej przydatnych śmierciożerców Evan Rosier. Severus Snape i oczywiście brat Syriusza Blacka Regulus. Zastanawiał się jak zareagują na wieści, które miał im do przekazania gdy podchodził do tronu. Usiadł na nim i milczał jeszcze przez chwilę myśląc jak to najlepiej rozegrać.

-Mam dla was zadanie. Bardzo ważne, a porażka będzie poważnie karana. -Jak zawsze zresztą. Dodał w myślach.- Dzisiaj wieczorem Bella i Severus aportowali się tutaj z Harry'm Potterem.-zaczekał chwilę dając im czas na przemyślenie jego słów. Gdy ujrzał czysty szok na twarzy tych, którzy nie byli tego świadomi, czyli każdego prócz Snape'a i czarnowłosej kontynuował.- Chcę żebyście pilnowali jego przyjaciół. Weasley'owie, Grangerowie, a nawet jego ojca chrzestnego. Każdego kto przedztawia dla niego jakąkolwiek wartość. -sapneli zdziwieni, ale nie pozwolili sobie na powiedzenie ich obiekcji.- Zrozumiano?

-Tak. -odpowiedzieli chórem.

-Możecie kazać to zrobić innym, możecie zrobić to sami. Nie obchodzi mnie to. Chcę wiedzieć wszystko, gdzie wychodzą, jak się zachowują. A jeżeli zostali by zaatakowani, macie ich obronić i sprowadzić tutaj. Czy to też jest jasne?

-Tak, Panie.

-To dobrze. -zobaczył wyraźne wachanie na ich twarzach i westchnął w duchu.- Ktoś chce coś powiedzieć?

Ku jego rozbawieniu wszyscy, prócz Snape'a się spieli i jakby stracili ochotę na podważanie jego decyzji. Uniósł kończyki ust w ironicznym uśmiechu i pozwolił czerwonym oczom stacić troche z zawsze płonącego w nich ognia.

-No, mówcie. Z chęcia was wysłucham, mam czas. -powiedział konwersacyjnym tonem chcąc zobaczyć ich reakcje. Każdy był tak samo zdziwiony. A jego samego zdziwiło, że to Lucjusz był tym, który odezwał się pierwszy.

-Panie, jeżeli mogę coś powiedzieć...

-Właśnie wam na to pozwoliłem.

-Jaki jest powód tych... rozkazów?

-Powód? A jak inaczej mogę go przekonać do przejścia na naszą stronę niż poprzez ochronę ludzi dla niego ważnych?

-Nie prościej byłoby go zabić? -zapytała Lestrange, która po chwili leżała na ziemi dysząc ciężko i będąc pod wpływem Cruciatusa rzuconego przez jej Pana.

Ogromny ogień, teraz praktycznie pożoga płonąca w czerwonych oczach zszokowała wszystkich. Mężczyzna zwiększył siłę zaklęcia doprowadzając kobietę do łez, ale nie do krzyków. Zastanawiała się co takiego zrobiła, że jej Pan postanowił ja tak ukarać. Przerwał działanie zaklęcia kilka minut później, uznając, że wystarczy za przykład.

-Bellatrix, lepiej żebym już nigdy nie usłyszał podobnych słów z twoich ust, albo będą one twymi ostatnimi. -głos zimniejszy od lodu ostro przeszył powietrze. Kobieta pokiwała gwałtownie głową nie będąc w stanie się podnieść.- To dobrze. To samo tyczy się każdego z was, zrozumiano?

Nikt się nie odezwał, zamiast tego wszyscy skineli nie będąc w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa. Wstał obrzucając Lestrange pogardliwym spojrzeniem i wyszedł. Dopiero gdy drzwi zamknęły się za nim Rudolf pozwolił sobie paść na ziemię obok żony i sprawdzenie jej stanu.

-Głupiaś. Co ty sobie myślałaś? -mimo ostrego tonu pomógł jej się podnieść.

-Ja... nie sądziłam, że tak zareaguje.

-Nikt nie sądził. Powinnaś bardziej uważać. To co robimy?

-Jak to co? To co nam kazał. Kto bierze Weasley'ów? Ja nie mam do tego siły. -powiedział Malfoy.

-Ja. Rabastan, pomożesz mi?

-Jasne. Wy może lepiej przypilnujcie tą dziewczynę. -powiedział do Lucjusza i jego żony, którzy zgodnie pokiwali głowami.

W tym samym czasie do pewnego gabinetu wpadł zdenerwowany Czarny Pan. Mogłem ją zabić. I z przyjemnością patrzyłem na jej cierpienia. Muszę być ostrożniejszy. Otworzył drzwi do sypialni i zalała go fala tak sprzecznych uczuć, że musiał oprzeć się o ścianę. Gryfon leżał ne boku z jedną ręką pod głową przykryty do połowy. Ciemne włosy rozsypały się po poduszce, a zielone, łagodne światło płynące od kamienia leżącego na szafce delikatnie oświetlało jego rysy. Riddle rozebrał się i stanął w nogach łóżka w już zmienionej formie.  Błękitne oczy zabłyszczały ciepło i wślizgnął się do łóżka przyciągając chłopaka do siebie. Położył dłoń na jego brzuchu delikatnie muskając cudowną fakturę i wtulił twarz w jego włosy. Zamknął oczy mocno trzymając swojego małego gryfona i nie pozwalając mu odejść. Zupełnie nieświadomy tego, że ten śpi w wężomowie wysyczał jego imię:

-Harry.

Słowo to było tak wypełnione uczuciem, że nastolatek nieswiadomie zadrżał i wtulił się w niego jeszcze bardziej.

3433 słów

[A/N: O cholera! Ale się rozpisałam. Ale w planach mam rozdziały podobne długościowo, podobało się? Jak wspominałam wcześniej, ja chcę taką łazienkę! Ktoś mi kupi? Napiszcie jak wrażenia, zwłaszcza po scenie w wannie, a ja idę pisać nexta. Ciao!]

Continue Reading

You'll Also Like

7.9K 387 19
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
27.4K 2K 104
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
54.3K 3K 107
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
4.7K 276 19
Uczeń z problemami i świeżo upieczony nauczyciel oraz opcja pomocy. Tylko czy pomoc w tym przypadku ma tylko jedno znaczenie. Oni widzą kilka znaczeń...