Rozdział 4 Zdziwiony?

1.4K 93 1
                                    

Voldemort siedział  swoim gabinecie oddychając cieżko. Przynajmniej gust mi się nie zmienił przez te wszystkie lata. Pomyślał rozglądając się po pokoju. Ściany w kolorze przydymionej szarości i gruby, ciężki dywan o barwie butelkowanej zieleni zasłaniający prawie całą drewnianą podłogę nadawały pomieszczeniu lekko mroczny wygląd. Stan ten łagodziło duże okno znajdujące się za biurkiem i jasnoszarawe zasłony. Biurko i regały stojące pod scianami zrobiono z ciemnego, sosnowego drewna, a z drugiej strony najważniejszego mebla w pomieszczeniu postawiono dwa fotele o zielonych obiciach. Jaśniejszych od dywanu o kilka tonów. Mężczyzna rzucił okiem na drzwi w jednej ze ścian. Na drzwi prowadzące do sypialni. Jęknął cicho przypominając sobie wszystkie chwile spędzone z Harry'm. Obrzucił pełnym wstrętu spojrzeniem pergamin leżący na biurku.

Nie chcę tego robić. Naprawdę nie chcę, ale muszę. Riddle chciał zapewnić gryfonowi jak najskuteczniejszą ochronę, by nie powtórzyła się sytuacja z czerwca ich szóstego roku. Istniało zklęcie, pradawny rytuał, który zapewniał naprawdę potężną ochronę. Wymagał Magicznego Kontraktu, który jednak musiał spełniać specyficzne warunki. Westchnął ciężko wyobrażając sobie jak chłopak może zareagować na kilka punktów, które czyniłyby go praktycznie własnością Voldemorta. Nie miał najmniejszego zamiaru wykorzystywać władzy jaką mu to da, ale był pewien, że gryfon mu nie uwierzy nawet gdyby zapewniał go o tym pod wpływem Veritaserum. Będę musiał dać mu trochę czasu. Pomyślał i poprawił się po chwili. Dużo czasu. Machnął ręką w kierunku biblioteczki uprzednio obrzucając zegar stojący w kącie wściekłym spojrzeniem. Zdawał sobie sprawę, że to nie wina przedmiotu iż do przybycia Pottere została jeszcze co najmniej godzina, ale miał to gdzieś. Przywołał książkę o Magii Krwi i pogrążył się w lekturze próbując odgonić natłok myśli.

Dokładnie sześćdziesiąt minut później usłyszał pukanie i drzwi się otworzyły. Musiał powstrzymać przemożną chęć uśmiechnięcia się gdy zobaczył Pottera. Zamiast tego odłożył książkę w ciszy obserwując reakcje chłopaka, który z szeroko otwartymi oczami rozglądał się po pomieszczeniu. Zamknął za sobą drzwi upewniając Voldemorta w tym, że przyszedł sam. Albo Severus zostawił go pod drzwiami. Uznał więc, że może pozwolić sobie na odrobinę swobody i uniósł delikatnie jeden kącik ust.

-Wydajesz się być zdziwiony... Harry.

Chłopak otworzył oczy jeszcze szerzej i gwałtownie przerzucił na niego spojrzenie słysząc swoje imię padające z ust jego największego wroga. Niepewnie spojrzał na fotel stojący przed biurkiem i usiadł na nim widząc powiększający się uśmiech Czarnego Pana. Nerwowo przeczesał włosy dłonią wciąż milcząc, co wywoływało u Riddle'a mieszane uczucia. Postanowił przerwać tą ciszę.

-Nawet się nie przywitasz? -gryfon wydawał się zmieszać po tych słowach i gwałtownie potrząsnął głową w bezskuteczej próbie odgonienia myśli.

-A co mam powiedzieć? Cześć, miło cię widzieć? Cieszę się, że już nie chcesz mnie zabić, ale cholernie boję się tego co mogłeś wymyśleć w zamian?!

Mimo podniesionego, drżącego głosu chłopak wyglądał na spokojnego. Voldemort zmarszczył brwi inachylił się nad biurkiem. Dłonią sięgnął do jego koszuli i wyciągnął spod niej naszyjnik z zielonym kamieniem. Powrócił na swoje miejsce z drwiącym uśmiechem obserwując kolor wypływający na policzki gryfona.

-Jak na początek nie jest źle. -machnął dłonią na pergamin leżący na odgradzającym ich meblu.- Przeczytaj.

Gryfon szybkim, wyraźnie wyćwiczonym ruchem schował wisiorek pod bluzkę unosząc brwi na tak dziwne zachowanie. Wziął do ręki Kontrakt i zaczał czytać. Na przemian bladł i czerwnieniał, co chwilę przerzucając spojrzenie od pergaminu do Czarnego Pana. Proszę. Zgódź się. To dla twojego dobra. Obiecuję, że cię nie skrzywdzę. Obiecuję, Harry. Obiecuję. Przecież wiesz, że bym nie mógł. Krzyczały jego myśli, chociaż ciało pozostało niewzruszone, a na twarzy gościła chłodna, bezuczuciowa maska.

-To jest...! -zaczął urywając w połowie.

-Tak, Harry? -zapytał Riddle przesadnie spokojnym głosem.

Gryfon spuścił wzrok na przedmiot trzymany w dłoniach nie odpowiadając. Muszę to zrobić. Muszę. Dla Rona, Hermiony, Syriusza, Weasley'ów... Dla nich wszystkich. Kilkakrotnie wciągnął głęboko powietrze i powoli je wypuścił. Przełknął głośno ślinę nim zdobył się na odwagę by cokolwiek powiedzieć.

-Co zrobisz... jeżeli nie podpiszę? -głos mu drżał zdradzając targające nim emocje.

-Podpiszesz. -powiedział głosem ociekającym pewnością siebie.

-Teoretycznie! -wrzasnął zdenerwowany chłopak by po chwili znowu wrócić do roztrzęsionego tonu.- Teoretycznie. Zabijesz ich, prawda?

-Teoretycznie... -mężczyzna udał, że się zastanawia.- Teoretycznie, to się dowiesz jeżeli nie podpiszesz.

Nie miał zamiaru skrzywdzić Harry'ego w jakikolwiek sposób, a wiedział, że śmierć któregokolwiek z jego przyjaciół zraniłaby go. Nie zamierzał jednak tego mówić. Chłopak westchnął w myślach sobie najprawdopodobniej dopowiadając, że owszem, Voldemort to zrobi. Mężczyzna uważnie obserwował liczne ekspresje pojawiające się na twarzy nastolatka. Powiem mu gdy podpisze. Nie można zerwać raz podpisanego Magicznego Kontraktu. Nie bez zgody tej drugiej osoby, a tej Potter na pewno nie otrzyma. Czerwone oczy zabłysły dzikim ogniem gdy jego spojrzenie uchwyciło moment gdy prawa dłoń chłopaka zadrżała i sięgnęła po pióro. Kontrakt od dłuższego czasu leżał na jego kolanach.

/Harry Potter/

Rozbłysło delikatnym światłem tuż obok podpisu Czarnego Pana. Pierwszym co gryfon zauważył była nagła chęć przymknięcia choć na chwilę oczu i zrobienia sobie drzemki. Drugim było ogromne ciepło, które napłynęło od kamienia wiszącego na jego szyi. Trzecią rzeczą, która skutecznie zagłuszyła wszystkie inne rewelacje była nagła zmiana wyglądu Voldemorta. W tej konkretnej chwili wyglądał jak trochę starsza wersja wspomnienia z dziennika. Gryfon poczuł jak unosi wysoko brwi przyprawiając siedzącego przed nim człowieka o delikatny umiech. Dałby mu może ze dwadzieścia lat. Maks dwadzieścia pięć.

-Zdziwiony? -chłopak skinął głową niezdolny do powiedzenia czegokolwiek.- Chyba nie myślałeś, że podoba mi się tamto ciało?

-Szczerze? -zaczekał chwilę by się uspokoić po tym nadmiarze wrażeń.- Nie wiedziałem co myśleć.

-A teraz co myślisz? -odchylił się na krześle i uśmiechnął zadziornie. Gryfonowi prawie szczęka opadła i na chwilę zapomniał o konsekwencjach tego co właśnie podpisał.

-Łał. -pokrył się kolorem swojego domu słysząc jak dziwnie zabrzmiał jego głos.

-Cieszę się, że ci się podoba. -podniósł się i podszedł do drugich drzwi w pomieszczeniu najwyraźniej oczekując by Potter podążył za nim co też uczynił.- Mam nadzieję, że to też ci się spodoba.

Otworzył drzwi i przepuścił nastolatka przodem z zadowoleniem obserwując jego reakcje.

940 słów

[A/N: Szczerze? Z powodu odcięcia dostępu do kompa moja wena gdzieś spierdoliła. Wróciła po kilkunastu minutach gapienia się w ekran. No coż, takie życie. Rozdział pisany zaraz po kąpieli i nawiązuję teraz do następnego rozdziału... Ja chcę taką łazienkę! Gabinet też mi się podoba, ale łazienka, która będzie w następnym... Mrrr. I takiego towarzysza do kąpieli jak Potty. I ja się pytam, po co ja to piszę w zeszycie, skoro na kompie i tak powstaje coś zupełnie innego? Niech mi ktoś to wytłumaczy. Dobra, idę pisać, bo mnie zjecie za niedawanie rozdziałów przez tak długi czas. Przepraszam, nie umiem pisać na telefonie, jestem lama. :( Nie bijcie, a jak już to nie mocno.]

Magiczny KontraktOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz