Minęło już kilka tygodni odkąd Tom znalazł się w tym świecie. Chciał napisać do Harry'ego wcześniej, ale musiał wszystko poukładać. Napisał w jego urodziny. 31 lipca. Pięć dni wcześniej zlecił Severusowi przyrządzenie Vidinsere Qou Obsecris eliksiru, który miał przywrócić mu dawny wygląd. Z jego obliczeń wynikało, że będzie gotowy jeszcze przed wieczorem. Spojrzał na pergamin leżący na biurku.
-Ach, Harry... -westchnął ciężko, przymknął oczy i odchylił głowę.- Tym razem nam się uda. Musi się udać. Nie pozwolę... -jego czerwone oczy zabłyszczały wściekle.- nie pozwolę mu cię skrzywdzić. Nie odbierze mi ciebie.
Spojrzał w przestrzeń przypominając sobie drżenie własnych rąk gdy kilka godzin wcześniej rzucał zaklęcia na amulet. Nie chciał tego robić. W żaden sposób nie chciał go przymuszać. Do niczego. Ale musiał mieć pewność, pewność, że tym razem wszystko pójdzie zgodnie z planem. Przeniósł wzrok z powrotem na list. Ma charakterek. Pergamin przesycony był sarkazmem i czarnym humorem. Testujesz mnie Harry, czyż nie tak? Ale ja cię znam. Tak jak i ty znasz mnie. Westchnął. Nawet jeżeli nie pamiętasz, to tak jest. Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny... i prędzej czy później przejrzysz moje plany. Wolałbym jednak byś zrobił to później. Dużo później.
Wstał i skierował swoje kroki do lochów w międzyczasie myśląc nad Kontraktem ukrytym w szufladzie jego biurka. Zapewniłby ochronę każdemu, gdyby tylko Harry o to poprosił. Każdemu z wyjątkiem dyrektora Hogwartu. Dla niego przygotował coś specjalnego. Otworzył drzwi i zastał Mistrza Eliksirów pochylonego nad kociołkiem pełnym złotej, bulgoczącej substancji. Mężczyzna skrupulatnie ciął, siekał, miażdzył i wrzucał do niego potrzebne składniki.
Voldemort uśmiechnął się lekko opierając się o ścianę. Od zawsze uważał eliksiry za trudną i wymagającą lecz wspaniałą sztukę. Chociaż wytłumaczenie tego Harry'emu zabrało mi stanowczo zbyt wiele czasu. Szkoda, że Severus nie ma charakteru swojej matki. Byłby z niego świetny nauczyciel. Pogrążył się w myślach wspominając specyficzną reakcję Harry'ego na spotkanie przyszłej pani Snape.
Podeszła do niego jakaś dziewczyna, przyjrzał jej się uważnie. Miała czarne włosy splecione w długi do pasa warkocz. Ciemne jak noc oczy przeszywały go na wskroś, a wąskie usta uformowały się w lekki uśmiech. Wyciągnęła do niego dłoń.
-Cześć, jestem Eileen. Eileen Prince. -Prince? Za bardzo przypominasz mi Snape'a. Mimo to złapał ją za rękę skutecznie udając, że nie czuje pary świdrujących go oczu należących do pewnego chłopaka.
-Evan Harrison.* Miło mi poznać.
-Ej, Evan! Trzymaj ją i nie wypuszczaj. -podszedł do nich blond chłopak. Harry'emu podejrzanie przypominał Draco.- To coś to chodząca encyklopedia. Zwłaszcza z eliksirów czy Czarnej Magii.
-MALFOY!!! TO COŚ?! Jak ja ci dam coś to miesiąc będziesz leżał w skrzydle szpitalnym!
-Eileen, jestem pewien, że Abraxas nie chciał cię urazić. Poza tym spuść trochę z tonu, bo pogłuchniemy przez ciebie. -powiedział Riddle, który w trakcie rozmowy zdążył do nich podejść.
Dziewczyna prychnęła teatralnie i wróciła do grupki roześmianych dziewczyn. Blondyn wyszczerzył się wdzięcznie do prefekta.
-Tom, dzięki ci. Uff, mało brakowało.
-Jakbyś jej nie drażnił, to nie musiałbym ratować twojej dupy. -warknął.- Jeszcze się nie nauczyłeś?
-Dobra, przepraszam. Przepraszam. Zero stresu Tom. -chłopak odszedł zostawiając byłęgo gryfona z niedoszłym Czarnym Panem.
CZYTASZ
Magiczny Kontrakt
FanfictionCzęść Druga "Pokochaj mnie nim odejdziesz. I w sumie, co z tego, że z pierwszej nawet prologu nie napisałam :D Jak ktoś chce wiedzieć o co chodziło to rozdział "Streszczenie Części pierwszej" chociaż zakończone lekkim spoilerem, ale naszła mnie wena...