Living With The Bad Boy PL ✔️...

Galing kay TheHiddenBeauty

5.6M 285K 194K

Bronte Davis to złote serce Worthington High. Cechuje ją charyzmatyczna i sympatyczna osobowość oraz chęć nie... Higit pa

▲ Synopsis ▲
Prolog
But I Like It Rough
You Look Like A Greek God
I'm Blusing
Conquest or Victim?
Not today, Satan
Time To Start Planning My Funeral
Shake It Off
Your Abs Get To Feel My Hands
How To Lie To Your Best Friend
Kill Her With Kindness?
We're Dealing With A Ponytail Killer
There's Always A Time For Nun Puns
Drunkely Peeing Into A Bucket
Not A Favour
Not Crazy, Just Your Best Friend
It's Never Too Late For Breakfast
Confrontations
Don't Kill My Groove
I Left A Milion Dollars In The..
The More Hot Girls The Merrier
I.. I Can't Swim
Get Over It, Grandma
Boo You Whore
Is He Allowed To Do That?
A Living, Breathing Storm Cloud
I've Been Shot
Shit, I need To Stop Swearing
Sophie
How Do You Want Your Sausage
Only Because You Asked Nicely
Question Without Answers
A Night Gone Unexpectedly Right. Right?
What's New?
Detective Bronte
The Night Of Prom
I'm Just Fucking With You
Epilog
Bonus Chapter

Louise Gilies

112K 6.4K 2.9K
Galing kay TheHiddenBeauty

   - Okej, a więc kupiłam zieloną sukienkę, w której miałam pójść na bal, ale wczoraj zobaczyłam jakąś inną ładną purpurową w sklepie. Teraz nie wiem którą wybrać. - Wzdycha Elle, unosząc telefon, by pokazać mi obydwie sukienki, podczas gdy wyciągam książki z szafki szkolnej.

    - Obie wyglądają cudownie. Zielony to definitywnie twój kolor, jednak podoba mi się kształt i dzianina purpurowej - komentuję, odrywając wzrok od Blake'a i spoglądam na telefon Elle.

   - Tak też myślałam - duma koleżanka, wygaszając ekran komórki i chowa ją do kieszeni. Spogląda tam gdzie ja i wydaje z siebie zduszony okrzyk, gdy zdaje sobie sprawę z tego co rozpraszało mnie podczas naszej rozmowy o sukienkach. - Jak on śmie?!

Na końcu korytarza Blake śmieje się i rozmawia z Louise Gillies, opierającą się o jego szafkę. Louise to miła dziewczyna, którą spotkałam na imprezie u Chris'a. Elle spogląda groźnie na Blake'a, jakby gadanie z dziewczyną było jakimś przestępstwem.

   - Spokojnie, Elle. Tylko z nią rozmawia.

Dzisiaj mijają dwa dni odkąd zadzwoniłam do Blake'a i wyznałam mu swoje uczucia i dwa dni odkąd nie odezwał się do mnie ani słowem. Po tym jak się mu zwierzyłam nawet nie próbował nawiązać ze mną rozmowy i przez cały weekend do mnie nie napisał ani nie zadzwonił.

   - Ale jest poniedziałek, a on nawet nie podjął próby skontaktowania się z tobą.
Minęło kilka dni odkąd mu się zwierzyłaś, a teraz rozmawia z inną! - wykrzykuje poirytowana i wzdycha, zauważając mój smutny wyraz twarzy. - Nie martw się. Ona nie jest tak fajna jak ty. Łączy cię z Blake'iem historia i silna więź.

Podczas gdy to mówi, Louise i Blake wybuchają głośnym śmiechem, a wyglądają przy tym jakby ich coś naprawdę łączyło. Próbuje się nie irytować i postrzegać moją zazdrość jako coś mało znaczącego.

   - Oni tylko rozmawiają. Poza tym może się z nią umawiać jeśli chce, ponieważ nie jest zobowiązany do lubienia mnie i nie popełnia żadnej zbrodni, gadając i flirtując z inną dziewczyną.

   - Ale, wkurza cię to, że nawet nie próbował z tobą porozmawiać przez cały weekend?

   - O tak! - Kiwam głową.

   - Więc do niego idź! - wykrzykuje akurat w momencie gdy dzwoni dzwonek, oznajmiający że lekcje się właśnie zaczęły.

   - O nie. - Śmieję się nerwowo. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co, by mi powiedział, bo prawdopodobnie nie byłoby to miłe.

* * *

   - Dzisiaj będziecie pracowali w parach na rzecz integracji klasowej. Chcę żebyście poznawali innych uczniów i nauczyli się z nimi komunikować i pracować. Dlatego dobrałem was randomowo. - Pan Blackmore rozgląda się po pomieszczeniu i patrzy znacząco na Blake'u i Chase'ie, siedzących na tyłach klasy. Louise usadowiła się kilka stolików od Blake'a, co było nowością, bo zawsze siedziała z przodu.

   - Zrobicie razem strony 137-141, a gdy je skończycie uzupełnicie stronę 142. Będzie to wymagało informacji zawartych na wcześniejszych stronach. Macie całą lekcję na zrobienie tego. A więc, bez zbędnych ceregieli, oto pary, w których będziecie pracować.. - Nauczyciel zaczyna dobierać pary, a ja mam cichą nadzieję, że mi zostanie przydzielony Blake i będę miała szansę z nim porozmawiać i wyjaśnić sobie sprawy między nami. Ale nie, oczywiście Blake z wszystkich 30 osób musi być w parze z Louise.

   - Amy Williams i Bronte Davis.

O nie, chyba gorzej być nie może! Naprawdę będę musiała pracować z dziewczyną, która mnie nienawidzi i kiedyś przysięgła, że mnie zniszczy?

Amy unosi rękę w górę, po usłyszeniu mojego imienia.

   - Proszę pana, mogłabym być w parze z kimś innym? Najchętniej z kimś, kto nie jest wkurzający.. - mamroczę ostatnie zdanie tak żeby pan Blackmore tego nie usłyszał.

   - Nie - odburkuje nauczyciel i powraca do parowania.

   - Nie chcę być z tą szmatą - narzeka Amy, kierując swoje słowa do koleżanki, która zaczyna się śmiać gdy ta wstaje i zbiera ze stołu swoje podręczniki i papiery.

   - Z wzajemnością. - Uśmiecham się sztucznie.

   - Pieprzona suka!

   - Zamknij się Amy. To ty tu jesteś suką. - Blake patrzy na nią groźnie.

   - Proszę się pospieszyć, panno Williams - pospiesza ją nauczyciel, gdy dziewczyna ślamazarnie pakuje swoje rzeczy, ignorując jej wcześniejszy komentarz dotyczący mnie.

   - Idę już, idę - wykrzykuje poirytowana.

Pan Blackomore spogląda na Blake'a.

   - Nie chcę byś zaczął sprawiać kłopoty, panie Parker.

   - Co? Amy była niemiła. - Chłopak wzrusza ramionami. - Gówno robicie, gdy uczeń potrzebuje pomocy, więc ktoś musi.

Nauczyciel po prostu ignoruje jego uwagę i kontynuuje parowanie uczniów.

Amy wzdycha donośnie, bardzo niechętnie podchodząc do mojej ławki i rzuca na nią książki, robiąc przy tym niezły hałas, po czym przysuwa do stolika krzesło, szurając nim po podłodze i w końcu na nim siada.

Ignorując jej nieprzyzwoite zachowanie, spoglądam w kierunku Blake'a i Louise, a moje serce zaczyna bić nierównym tempem, gdy zauważam, że się z czegoś śmieją. Chciałabym z nim porozmawiać.

Amy podąża za moim wzrokiem, a wredny uśmieszek szybko formuje się na jej twarzy.

   - Oh. Kto by przypuszczał? Wygląda na to, że Blake się tobą znudził.

Nie kłopoczę się odpowiedzią na jej docinki i odwracam wzrok od dwójki siedzącej z tyłu. Wertuję podręcznik do Historii, by odnaleźć stronę 137.

   - Może się podzielimy? Ja zrobię strony 137-139, a ty 140-141. Ostatnie możemy uzupełnić razem. - Posyłam jej uśmiech, na co spogląda na mnie z poirytowaniem i wywraca oczami.

   - Jezu Chryste - mamrocze, odwracając się ode mnie i skupia uwagę na swoim podręczniku, po czym przekartkowuje książkę, przygryzając końcówkę ołówka.

Wzdycham, obracając się i zaczynam pracować. Byłam niepewna co do tego czy Amy zrobi swoją część, jednak jej pochylona postawa i odgłosy ołówka stykającego się z papierem rozwiały moje wątpliwości.

Wypełniamy ćwiczenia w milczeniu, a po piętnastu minutach Amy odkłada ołówek i opiera się na krześle, na co unoszę brwi zaskoczona.

   - Skończyłaś już?

Wzrusza ramionami.

   - Co? - pyta poirytowana. - Jestem mądra.

  - A ja po prostu zaskoczona. Nikt jeszcze nie skończył. Szybko pracujesz. - Wzruszam ramionami i pochylam się nad podręcznikiem.

   - Wiem - odpowiada, widocznie zainteresowana rozmową właśnie teraz. - Muszę brać szkołę na poważnie jeśli chcę dostać się na Ivy League University.

Oh. Oh! Ivy League! Wow.

   - Chcesz się dostać? - pytam zaciekawiona. Nigdy nie postrzegałam Amy jako osobę, która mogłaby brać szkołę na poważnie. Zawsze wydawała mi się wredną, popularną dziewczyną.

   - Nie - odpowiada, na co unoszę brwi ze zmieszaniem. - Rodzice chcą żeby tam poszła, albo raczej mnie zmuszają.. - mamrocze pod nosem, prawdopodobnie sądząc, że tego nie słyszę.

   - Oh, fajni są? - zastanawiam się. Amy nie jest zbyt miła, więc być może ma to po rodzicach.

Marszczy nos i spogląda na mnie z pogardą.

   - Okej, wyjaśnijmy sobie coś. Nie jesteśmy koleżankami i przestań do mnie mówić. Przyprawia mnie to o ból głowy.

Patrzę na nią przez moment, po czym wzdycham ze zrezygnowaniem. W żadnym przypadku nie będziemy znajomymi.

   - Okej - mamroczę, wracając do pracy, jednak po chwili dziewczyna znów się odzywa.

   - Ale nie, nie są.

   - Dziewczyny. - Pan Blackmore zwraca nam uwagę, spoglądając na naszą dwójkę. - Przestańcie rozmawiać.

Już zamierzałam przeprosić, ale Amy odezwała się pierwsza.

   - Pracujemy razem, proszę pana, a to znaczy, że musimy rozmawiać. Dlatego nazywa się to integracją klasową. - Ostatnie dwa słowa wymawia wolno i dokładnie, tak jakby mówiła do pięciolatka. - Pieprzony idiota - mamrocze pod nosem.

   - Proszę mnie nie obrażać, młoda damo. - Marszczy brwi nauczyciel. - Jestem pewien, że rozmawiałyście o czymś co nie jest związane ze szkołą, więc dałem wam do zrozumienia, że powinnyście być cicho. Chyba, że chcecie siedzieć po lekcjach. - Posyła nam ostrzegawcze spojrzenie i z powrotem skupia swoją uwagę na książce, którą czyta.

Amy wpatruje się gniewnie w nauczyciela, mamrocząc 'dupek', a ja tłumię śmiech, gdy kącik ust Amy lekko unosi się ku górze .

   -Mam go dość. Cały czas mnie krytykuje. - Spoglądam w jego stronę.

   - Wiem dlaczego - odpowiadam, unosząc brew prowokująco. Amy nie ma ani grama szacunku do nauczycieli.

   - Właśnie - zgadza się. - I kocha mnie nienawidzić, bez względu na to czy zrobię coś dobrze czy nie.

   - Nie martw się, mam ten sam problem - odpowiadam. - Wtedy gdy Blake przefarbował mi włosy na zielono, kazał mi siedzieć po lekcjach.

Amy zgina się w pół ze śmiechu.

   - O mój Boże, pamiętam to. Wyglądałaś jak Oompa Loompa!

   - Tak, a to, że jestem niska wcale mi nie pomagało.

Dziewczyna znowu zaczyna się śmiać, a ja nie mogę powstrzymać dumnego uśmiechu pojawiającego się na mojej twarzy. Sprawiłam, że się śmieje..! Okej, sprawiłam, że śmieje się ze mnie, ale to zawsze coś!

   - Dziewczyny. - Pan Blackmore spogląda na nas z poirytowaniem.

   - Niech się pan nie martwi, po prostu pomaga mi zrozumieć to pytanie - mówi Amy, gdy jej śmiech powoli cichnie.

Nauczyciel na pewno zorientował się, że kłamie, ale jest zbyt poirytowany, by się z nią kłócić.

  - A tak w ogóle to uzupełniłam stronę 139, więc nie musisz jej robić - informuje mnie.

Odwracam się do niej z radosnym uśmiechem.

  - Naprawdę? Dziękuję.

Po moich słowach jej wyraz twarzy twardnieje i wywraca oczami.

   - Zrobiłam to jedynie dlatego, że tobie zajęłoby to wieki. Boże, nie rozckliwiaj się tak. - Jest tak podobna to Blake'a, że aż mnie to przeraża.

   - Okej, cofam to. - Kiwam głową. - Jestem irytująca. Dlaczego do cholery mi pomogłaś?

Amy śmieje się i wzdycha.

   - Tak już lepiej.

   - Wiesz, że nie rozumiem czemu mnie tak nienawidzisz - mówię.

Dziewczyna milknie na chwilę.

   - Nie nienawidzę cię - odpowiada. - Po prostu pragnę, abyś spłonęła w piekle.

   - Cóż, to pocieszające.

   - Ukradłaś mi Blake'a. Oczywiście, że cię nienawidzę. - Posyła mi gniewne spojrzenie.

   - Nie ukradłam go.

   - W końcu układało się lepiej między nami i myślałam, że się ze mną umówi. - Je smutny wyraz twarzy zmienia się w twarde spojrzenie. - I wtedy pojawiłaś się ty i wszystko zrujnowałaś - mamrocze. - Co on w tobie widzi? Jesteś jego przeciwnością. W dodatku cholernie wkurzającą. - Wzdycha i poprawia się na krześle. - Byłam dla niego idealna i taka sama jak on. Zrobiłabym wszystko czego by tylko zapragnął. A ty jesteś świętoszkiem, więc to pewne, że go nudzisz. To dlatego się tak wkurzam. Byliśmy tacy idealni.

   - Cóż, teraz kompletnie mnie ignoruje, więc nie ma powodów, by mnie nienawidzić. - Kącik jej ust się unosi.

   - Nie bądź tego taka pewna.

   - To trafny strzał.

Do końca lekcji pracujemy w milczeniu, a gdy tylko do naszych uszu dochodzi odgłos dzwonka, Blake wychodzi z klasy jako pierwszy, co wywołuje u mnie fale frustracji. Wstaję i podążam za tłumem uczniów, wychodzących z sali.

   - Bronte? - woła do mnie Amy, pakując swoje rzeczy. Obracam się w jej stronę i unoszę brew pytająco. Dziewczyna przekłada torbę przez ramię i złącza usta, a na jej twarz wykrzywia się w grymasie.

   - Amy? Chodź! - Ponagla ją przyjaciółka - Geogia, stojąca w drzwiach.

Amy kiwa do niej głową i na mnie spogląda.

   - Po protu.. Naucz się trzymać buzię na kłódkę! - warczy na mnie głośno, po czym nonszalanckim krokiem zmierza w stronę swojej Gorgii, jednak zatrzymuje się naprzeciwko mnie. - Nie jesteś taka zła - mówi na tyle cicho, by nie mogła usłyszeć tego jej koleżanka. Popycha mnie i dołącza do przyjaciółki.

   - Co to było? - Śmieje się Georgia, gdy wychodzą na korytarz. Do moich uszu dochodzi chichot Amy, ale nie jestem w stanie rozszyfrować co mówi, bo jedyne co jestem w stanie zrobić to stać na środku pomieszczenia ogłupiała.

* * *

   - Blake! Cieszę się, że w końcu do nas dołączyłeś - mówi Chase z uśmiechem, a jego oczy wędrują w stronę Louise. Unosi brwi. - Kto to jest?

Blake siada przy stoliku lunchowym, a dziewczyna nieśmiało usadawia się koło niego.

   - To Louise - przedstawia ją z niedbałym machnięciem ręką.

   - Hej - wita się.

   - Hej. Pamiętasz mnie z imprezy u Chrisa? - odzywam się. Dziewczyna przenosi na mnie wzrok, a uśmiech formuje się na jej twarzy. Jęczy ze śmiechem, trochę się rozluźniając.

   - O Boże, nie przypominaj mi. To były złe czasy.

   - Jesteś bardzo ładna. Jak to się stało, że nie zauważyłem cię wcześniej? - odzywa się Chase.

   - Ponieważ jesteś zbyt zajęty przeglądaniem się w lustrze, prawdopodobnie - odpowiada Elle.

   - Zamknij się Elle - warczy na nią Chase.

Alec spogląda na niego ostrzegawczo.

   - Powiedz tak do niej jeszcze raz, a tego kurwa pożałujesz.

Oboje przez chwilę mierzą się wzrokiem, co grupa obserwuje w ciszy, gdy nagle wybuchają śmiechem.

   - Stary. Przeklinanie do ciebie nie pasuje. - Chichocze Chase.

   - Wiem. - Alec parska śmiechem, jednak szybko jego wyraz twarzy twardnieje, a on sam marszczy brwi. - Ale tak na serio, zadzierasz z Elle, zadzierasz ze mną, gnojku.

Chase wywraca oczami i salutuje mu, nie do końca tak jak powinien.

   - Tak jest, sir.

Zaczynamy między sobą rozmawiać na różne tematy, głównie o balu, który odbędzie się już za kilka dni. Przez cały ten czas obserwuję Blake'a kątem oka, jednak patrzy on wszędzie tylko nie na mnie. Zaciskam szczękę z frustracji. Mógłby powiedzieć o co chodzi, a nie ignorować mnie.

   - Więc, Louise, jak poznałaś się z Blake'iem? - pytam, patrząc na w kierunku chłopaka, który końcu na  mnie spogląda, jednak szybko odwraca wzrok i wpatruje się w swoje jedzenie.

   - Spotkaliśmy się na sobotniej imprezie - odpowiada. - I sądzę, że dobrze się dogadujemy. I od tamtego momentu rozmawiamy.

   - Czekaj, poszedłeś na imprezę? - pyta Alec, Blake'a, który jedynie wzrusza ramionami.

   - Czy to ma jakieś znaczenie? Chodzimy na imprezy cały czas.

   - Nie na takie jak ta - odpowiada Reece, posyłając mu wymowne spojrzenie.

   - Wszystko było pod kontrolą - jęczy Blake. - Nie zachowywałem się źle.

   - Źle? - Śmieje się Louise niedowierzająco. - Rozmawiamy o tej samej imprezie? Ponieważ zemdlałeś, pijany!

Blake spogląda gniewnie na Louise, która nie jest świadoma problemu, który wywołała swoimi słowami.

   - Wow - komentuje Reece.

   - Możecie do cholery przestać gadać o moim imprezowaniu? - narzeka Blake. - To nic takiego.

   - Tak się dzieje jeśli chcesz.. - Recce próbuje coś powiedzieć, ale Chase daje mu z łokcia w żebra.

   - Po protu pozwól jemu samemu uporać się z jego problemami. To nie twoja sprawa - odpowiada Chase. - Mam już dość drążenia tego tematu. Robisz z igły widły.

   - Właśnie.

Chase gromi wzrokiem Blake'a.

   - Nie zachowuj się jakbyś był niewinny. Masz coś co załatwienia. - Posyła mu znaczące spojrzenie i spogląda na mnie przez krótki moment. - Nie możesz tego zbywać dopóki nie zdasz sobie sprawy z tego co chcesz.

   - Wiem.


Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

60.9K 3.2K 19
Kiedy przeszłość depcze ci po piętach, a ty nie wiesz jak ją naprawić... Wtedy wkracza serce, rozpoczynając tym samym wojnę z rozumem. I nie, to nig...
85K 2.5K 18
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
13.6M 569K 107
PREMIERA: 5.06.2023 r Reed DiLaurentis przez całe swoje siedemnastoletnie życie pragnęła jedynie szczęścia ukochanej mamy, bez wahania więc zgadza si...
1.5M 87.1K 50
Kiedy leniwa i sarkastyczna Carter wraz z rodzicami przeprowadza się do małego miasteczka w Kalifornii, jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt sto...