Love Me Forever

By lilo0003

499K 11.6K 819

Razem z Josh'em przeszliśmy już nie jedno. Mieliśmy swoje wzloty i upadki...Gorsze i lepsze dni...Ale teraz w... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 11
Zwiastun...
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Pytania. <3
Odpowiedzi. :)
Informacje. :)
PODZIĘKOWANIA!

Rozdział 10

11.4K 689 54
By lilo0003

Rozdział 10

Josh:

Jest ósma.

Minęła kolejna godzina bez informacji o Lake.

Rodzice Lake, jej bracia, moi rodzice, Lily, Casper, Asia, zjawili się wszyscy. Nie ma tylko Em, Less i Drake'a, bo im akurat przypadło pilnowanie maluchów. Rodzice mojej narzeczonej na razie nie wiedzą dlaczego Lake była sama w tamtym parku. Nie pytają, a ja nie śpieszę się do opowiadania im jak po raz kolejny spierdoliłem sprawę z ich córką. To znaczy o mnie i Lake. Gdyby wiedzieli Alice nie siedziałby teraz obok mnie i nie przytulała ciągle szpecąc do ucha, że Lake to silna dziewczyna i, że nic jej nie będzie. A tymczasem trzyma mnie w ramionach i tuli do  piersi jak własne dziecko. Mike siedzi na przeciwko nas, a z jego twarzy nie można odczytać żadnych emocji. Ale i tak wiem co teraz czuje. Smutek, ból, panikę, troskę, złość. Wiem, bo czuję dokładnie to samo. Prawdę znają tylko Casper i mój ojciec, ale nie wykluczam możliwości, że obaj przekazali to co im powiedziałem swoim żonom. Nie mam im tego za złe. No i jeszcze Alex.

– Ile mogą trwać takie badania? – w końcu Mike nie wytrzymuje i podrywa się z krzesła. W ślad za nim idzie jego żona zostawiając mnie.

– Dokładnie to samo pytanie zadawałem sobie jakieś trzy godziny temu. – uśmiecham się nieśmiało.

– Kochanie uspokój się. – teraz przytula do swojej piersi jego. – Wszystko będzie dobrze. Wszystko się ułoży.

– Alice nasza córka, ona nie powinna tak cierpieć. Dorwę tego skurwiela i go zabiję. – cedzi przez zęby. 

– Nie mamy pewności, że to on jej to zrobił. – wzdycha bezradnie Alice.

– Chyba sama w to nie wierzysz mamo. – wtrąca się do rozmowy brat Lake. – Cały czas się okłamujesz. Łudzisz się, że już po wszystkim, że on nie wróci. Ale powiedzmy sobie prawdę. – chwyta swoją matkę za ramiona. Całej sytuacji przypatruje się moja rodzina. Ja sam zmierzam w kierunku tej trójki. – Mamo on nie spocznie póki nie osiągnie swojego celu. To chory człowiek. – przerywam mu.

– Alex ma rację, Alice. To na pewno był Brad. – mówię. – Od tamtego incydentu w naszym mieszkaniu nie dał znaku życia. – stwierdzam. – To było kilka miesięcy temu. Nie odzywał się od tamtego czasu, skutecznie nas uspokajając. Byłem zajęty. Ciągle pracowałem. Zajmowałem się firmą. A jeżeli on wrócił, a ona mi nie powiedziała? – patrzę na nich tępo.

– Nie mogłaby tego zrobić. Prawda? – pyta Lily.

– To Lake. Ona nigdy nie przejmuje się sobą i woli rozwiązywać swoje problemy sama. – wtrąca Alex.

Ma cholerną rację. Moja narzeczona wolałaby umrzeć niż obciążyć kogoś swoimi kłopotami.

– Lake Ivans. – głos doktora odbija się echem po korytarzu.

Jak na zawołanie wszyscy podrywają się ze swoich miejsc i otaczają lekarza wywołującego dane dziewczyny.

– Co z moją narzeczoną? – pytam od razu.

Lekarz wzdycha i dopiero teraz zauważam, że to ten sam doktor, który zajmował się Lake wcześniej. Doktor Jons.

– Lake, jak już pewnie się domyśliliście, została brutalnie pobita. Zrobiliśmy wszystkie niezbędne badania, ale również kilka dodatkowych. Dlatego tyle to trwało. Na skutek pobicia doznała wielu urazów. Najpoważniejszy wydawał się piszczel wcześniej postrzelonej nogi, ale okazał się tylko bardzo dotkliwie obity. Nie doszło na szczęście do złamania. Dodatkowo ma lekki uraz głowy. Nie obyła się bez małego wstrząsu mózgu. Najmocniej ucierpiał brzuch, ale na szczęście nie doszło do krwotoku wewnętrznego. Ryzyko jego wystąpienia nadal jest, dlatego Lake zostanie na obserwacji. Poza tym ma również wiele bolesnych stłuczeń i otarć. – przerywa. – Wciąż nie mogę uwierzyć, że udało jej się dotrzeć do domu. Musiała strasznie cierpieć. – po tych słowach osuwam się na krzesło.

Nie mogę, nie chcę słuchać o jej cierpieniu. Nie było mnie przy niej.

Nie było mnie.

KURWA!

– Josh wszystko w porządku? – pyta mój ojciec.

Kręcę głową.

– Nie tato. Nic nie jest w porządku. – odpowiadam zduszonym głosem. – Czy mogę ją zobaczyć? – pytam.

Doktor Jons spuszcza wzrok.

– Doktorze możemy zobaczyć Lake? – pyta Alex.

– w tej chwili podaliśmy jej silne środki przeciwbólowe. Zasnęła. – wyjaśnia. – Jest strasznie obolała. Oczywiście mogą państwo do niej wejść. Ale tylko na pięć minut. – mówi w końcu.

Kiedy idę w stronę jej sali, lekarz powstrzymuje mnie.

– Josh, Lake dała mi wyraźnie do zrozumienia , że nie chcę cię na razie widzieć. Z uwagi na jej stan, nie mogę cię do niej puścić.

– Jak to? Dlaczego? – pytanie pada z ust Alice, a jej wzrok przeskakuje między mną a doktorem Jonsem.

Alex mówi wzrokiem, żebym dał mu jej to wyjaśnić i zauważa to Mike. Bierze żonę za rękę.

– Chodź kochanie. – zwraca się do niej. – A my porozmawiamy później.

Kiwam głową i siadam z powrotem na krześle.

Kiedy znikają za drzwiami emocje biorą nade mną górę. Nie chcę mnie widzieć. Spieprzyłem i tym razem nie tak łatwo ją odzyskam. Jeżeli w ogóle. A co do tego nie mam pewności. Zasłaniam twarz rękami.

– Kurwa mać! – wrzeszczę podrywając się z miejsca.

– Przepraszam wszystko w porządku? – pyta jakaś starsza pani.

Patrzy na mnie zmartwionym wzrokiem, tak jakbym to ja tutaj cierpiał.

– Niech pani tak na mnie nie patrzy. – mówię do niej. 

Staruszka siada obok mnie i marszczy brwi w zdezorientowaniu.

– Nie rozumiem. Jak mam na ciebie nie patrzeć? – pyta.

– Tak jakbym to ja tutaj cierpiał. Jakbym to ja był tym, który potrzebuje czyjegoś wsparcia.

– A nie jest tak chłopcze? – dotyka mojej dłoni.

Kręcę głową.

– Nie. Nie jest tak. Ja jestem tym, który zasługuje na najgorsze. Skrzywdziłem kogoś n a kim mi bardzo zależy już kolejny raz. Nie zasługuję na nią. Ale nie mogę i nie chcę od niej odejść. – wyznaje.

– Zawsze ranimy tych, na których najbardziej nam zależy. – Uśmiecha się. – Ja i mój mąż jesteśmy małżeństwem już od czterdziestu lat. Nie raz się rozchodziliśmy. Ale potem wracaliśmy do siebie z podwojoną siłą miłości. Nasza miłość była silniejsza za każdym razem kiedy przychodził do mnie z kwiatami i moimi ulubionymi czekoladkami. Wracałam do niego, a on zawsze kochał i zapewniał mnie o tym po kilka lub kilkadziesiąt razy dziennie. Aż któregoś dnia pokłóciliśmy się tak bardzo, że wybiegłam z domu. Padało. Łzy utrudniały mi widzenie czegokolwiek. On biegł za mną i wołał moje imię. A kiedy w  końcu się zatrzymałam i odwróciłam się do niego, on padł na jedno kolano i poprosił mnie o rękę. I w tamtym momencie już nic się dla mnie nie liczyło. Świat się zatrzymał. Podbiegłam do niego i nie dbałam o to, że pada. Padłam na kolana i spojrzałam mu w oczy. Lśniła w nich miłość. Pocałowałam go. I oczywiście się zgodziłam. A teraz cieszymy się wspólnym życiem. I zawsze kiedy siedzimy na werandzie i spoglądamy na nasze wnuki, wspominamy tamten dzień. – uśmiecha się. – Nie rezygnuj tylko dlatego, że myślisz iż tak będzie lepiej.

I na moich ustach pojawia się uśmiech.

– Dziękuje. – mówię mocniej ściskając jej dłoń.

– Nie dziękuj. Tylko leć po ogromny bukiet róż i nie poddawaj się.

Nie zważając na nic mocno ją do siebie przytulam.

– Tutaj jesteś szalona kobieto. Szukam cię już dobre dwadzieścia minut. – na głos jakiegoś mężczyzny odrywamy się od siebie.

– Poznaj mojego męża. – staruszka wstaje  i przytula swego małżonka.

– Przepraszam za moją żonę. – uśmiecha się starszy Pan.

– Nie. – odzywam się wstając. – Ma pan bardzo mądrą żonę.

– Wiem. I wiem też, że mam cholerne szczęście, że zgodziła się nią zostać. – mówi po czym odchodzą.

Nie poddam. I nie zrezygnuję.

Lake:

Pierwsze co widzę po otworzeniu oczu to biały sufit i ostre światło. Zaraz potem pojawia się nade mną sylwetka mamy.

– Czy ty nie możesz obejść się bez żadnych uszczerbków na zdrowiu chociaż przez rok? – mama przytula mnie mocno do swojej piersi. – Tak mnie wystraszyłaś Lake. – całuje moje czoło.

Wtulam się w nią mocniej.

– Przepraszam. – szepce.

Przeprosiny należą się także Coldstonom. Pewnie ich wystraszyłam.

Kiedy mama odsuwa się od mojego łóżka jej miejsce zajmuje tata.

– Lake ty nieznośna dziewucho. – mówi wzdychając. – Nie strasz nas już. Bardzo się martwiliśmy. Czy ty nie możesz choć raz nie pakować się w kłopoty? – Przerywam mu mocno go do siebie przytulając.

– Przepraszam tato. – szepce mu do ucha.

Tata wzdycha i mocniej mnie do siebie przyciąga.

– Kocham cię Lake. Nie strasz nas już tak więcej.

– Powinienem mówić na ciebie Spooky. Uwielbiasz straszyć wszystkich dookoła, prawda? – Casper się śmieje starając się jakoś rozładować napięta atmosferę.

– Lake przysięgam, że prześlę ci mój rachunek od fryzjera, który będzie musiał zamalować moje siwe włosy, których dzięki tobie mam coraz więcej. – Lily ściska moją dłoń.

Za nimi stoją Anthony i Carmen. Boję się na nich spojrzeć, ale zbieram w sobie siłę.

– Przepraszam. Nie chciałam was wystraszyć. Nie wiem dlaczego przyszłam do was. – wyrzuty sumienia, które urodziły się we mnie jakiś czas po przebudzeniu, trochę zelżały.

– Nie wygaduj głupot Lake. – pierwsza odzywa się Carmen. – Nie masz nas za co przepraszać. Byłam wystraszona, ale kto by nie był. Cieszę się, że wszystko z tobą dobrze. – podchodzi by dać mi lekki uścisk, który odwzajemniam.

– Moja żona ma rację. – odzywa się Anthony. – Nie przepraszaj nas, bo nic nie zrobiłś.

***

Bliscy nie mogli zostać ze mną dłużej niż dwadzieścia minut, potem zostali wyproszeni przez pielęgniarkę. No i jeszcze poprosił do siebie moich rodziców żeby z nimi porozmawiać. Powiedziałam żeby wracali do domów, ale nie wiem czy mnie posłuchają. Ubłagałam tylko lekarza żeby pozwolił zostać ze mną Lily. Niechętnie, ale się zgodził. Muszę z kims porozmawiać.

Siedzimy z Lily w ciszy od dobrych piętnastu minut. Wiem, że Casper przekazał jej pewnie co nieco, ale kocham w niej to, że nie naciska. Czeka aż sama zacznę mówić. Nie wypytuje. Siedzi i trzyma mnie za rękę, ale nie nakłania mnie do mówienia. A ja przez cały ten czas zbieram w sobie siłę na to żeby jej o tym wszystkim opowiedzieć. I cały czas myślę jak to zrobić i się nie rozpłakać. Nie chcę już uronić ani jednej kropli słonego płynu. Nie mam już na to siły. Boli mnie każdy skrawek mojego ciała i jestem pena, że głowa i tak pęknie mi z bólu i nie potrzebne są mi do tego jeszcze łzy.

– Lily. – zaczynam. Ona mocniej ściska moją dłoń i patrzy mi w oczy uśmiechając się smutno.

– Co tym razem zrobił mój głupi brat? Jak tym razem schrzanił sprawę i jak bardzo? – pyta, a na jej ustach jest uśmiech, w którym nie ma krzty wesołości.

– Zaprosił do naszego mieszkania Ally. To w sumie nic takiego, ale on mnie przy niej ośmieszył. – nie chcę wdawać się już w szczegóły. – Ale to jeszcze mogłabym znieść. – uśmiecham się blado. – Najgorsze jest to, że kiedy poszłam zanieść im coś do jedzenia ona siedziała na jego biurku i się do niego przystawiała. A on nie miał nic przeciwko. Gdyby im nie przerwała, pocałowali by się. Josh nawet nie starał się jej odepchnąć. – kończę i jestem z siebie dumna, bo udało mi się nie płakać.

Lily wpatruje się we mnie smutnym wzrokiem.

– Nie będę go usprawiedliwiła. Josh to głupek, ale może warto żebyś z nim porozmawiała i usłyszała jego wersję?

– Lily ja mam już dość tych jego zachowań. Raz mu już wybaczyłam. Ale teraz nawet nie wiem co o tym myśleć. Jestem trochę zdezorientowana i to wcale nie wina tego co mi się przytrafiło.

– Rozumiem cię. Daj sobie dzisiaj na wstrzymanie.

– To dobry pomysł, bo nie bardzo mam siłę żeby się z tym zmierzyć. – przyznaję. – Niedługo pewnie zjawi się policja.

Na jej usta też wpełza uśmiech tym razem wesoły, ale zaraz z nich schodzi. Łapie mnie z powrotem za dłoń.

– Lake musimy wiedzieć kto ci to zrobił. – oznajmia. – to znaczy musimy mieć pewność, że to Brad. Trzeba zgłosić napaść i pobicie na policję. – mówi poważnie. – Nie możemy tego tak zostawić.

Moją twarz opuszcza cała radość, a wraz z nią odchodzą wszystkie kolory. Fala wspomnień zalewa moje myśli.

– Tak, to był Brad. – szepce tak cicho, że nawet ja nie jestem pewna czy powiedziałam to na głos czy tylko w myślach. – To był Brad. – mówię już głośno, choć trzęsącym się głosem.

– Mieliśmy już takie podejrzenia. Potrzebowaliśmy tylko twojego potwierdzenia. – oznajmia. – Tego się właśnie bałam. Lake musisz coś z nim zrobić. Bóg jeden wie co będzie kolejnym krokiem. Uratowałaś moje dziecko, a później mnie. – patrzy mi w oczy.

– Nie martw się o mnie. Wszystko będzie dobrze. – zapewniam ją. Choć sama nie wiem czy chcę przekonać ją czy siebie.

– Lake. – zaczyna, ale jej przerywam.

– Wszystko będzie dobrze. – po raz kolejny ją zapewniam. Lily wstaje z krzesła i przytula mnie. Każde, nawet najmniejsze dotknięcie mnie boli więc z moich ust ucieka cichy syk.

– Przepraszam. – natychmiast się ode mnie odrywa.

– Nie szkodzi. To nic takiego. – staram się ją rozweselić, ale marnie mi to idzie.

– Powinnaś odpoczywać Lake. – zaczyna. – Potrzebujesz czegoś? – pyta.

– Lily mogłabyś spakować moje ubrania, jakieś najpotrzebniejsze rzeczy i przywieźć je do szpitala? – pytam nieśmiało

– Jasne. A jeśli nie będziesz chciała wracać do was to zatrzymaj się u nas. Młody się ucieszy. Będziesz mogła przypilnować jego i Gwiazdki. – stara się mnie przekonać.

– Nie chcę się narzucać.

– O czym ty do cholery pieprzysz? Nawet nie chcę tego słuchać. Wychodzę. Wrócę później z rzeczami. – znika za drzwiami.

Nie zbyt długo mogę cieszyć się ciszą.

– Panno Ivans doktor Jons kazał mi przekazać, że policja jest już w drodze. – pielęgniarka przekazuje mi nieśmiało.

– Dziękuję. – zmuszam się do uśmiechu. 

Continue Reading

You'll Also Like

130K 11.9K 29
Poznaj historię córki głównego bohatera z "Wszystko, co skrywa twoje serce" Można powiedzieć, że życie Penelope Porter było idealne. Miała kochającą...
36.2K 1.6K 50
Holly po wielu przejściach i problemach w końcu chce żyć po swojemu. Zamierza zamknąć pewien rozdział, a kolejny zacząć już z dala od domu. Czy kobie...
279K 10.8K 35
William Edevane, świeżo upieczony młody miliarder z wpływowej rodziny próbuje utrzymać swoją pozycję. Jednak jego burzliwa dotychczas reputacja go wy...
166K 4.9K 30
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...