Love Me Forever

By lilo0003

499K 11.6K 819

Razem z Josh'em przeszliśmy już nie jedno. Mieliśmy swoje wzloty i upadki...Gorsze i lepsze dni...Ale teraz w... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Zwiastun...
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Pytania. <3
Odpowiedzi. :)
Informacje. :)
PODZIĘKOWANIA!

Rozdział 6

11.3K 727 35
By lilo0003

Rozdział 6

Josh:

– I pamiętaj. Jeżeli Lake jeszcze raz przyjedzie tu w takim stanie przez ciebie. – Em syczy mi do ucha mocno do siebie przytulając symulując uścisk. – znajdę cię, a potem zadbam o to żebyś pożałował, tego co jej zrobiłeś. – mówi wyraźnie akcentując słowo „pożałujesz". – I nie bierz tego do siebie. – dodaje. – Lake za dużo już w życiu przeszła żeby jeszcze cierpieć przez takiego dupka jak ty, Josh. – Em poluzowuje uścisk. – Proszę cię tylko o jedno. – jej głos wyraźnie zelżał. – Niech ona już nie cierpi. Zamień jej życie  w pieprzoną bajkę. Rób wszystko, co tylko sprawi, że będzie szczęśliwa. Ale niech już nie cierpi.

Przyjechałem kilka godzin temu, zdeterminowany by odzyskać narzeczoną. Poranek bez niej obok mnie, był dla mnie jak nokautujący cios. Nie czekałem. Wsiadłem w samochód i trzy godziny później byłem już na ganku domu rodzinnego Lake. Nie miałem pojęcia czy kobieta opowiedziała komuś dlaczego tutaj jest, ale miałem to gdzieś. Musiałem dostać się do mojej kobiety i sprowadzić z powrotem do mojego życia. Nie dziwi mnie, że Emma jest taka troskliwa wobec swojej szwagierki.

– Em przysięgam ci na wszystkie świętości. Przysięgam ci na moje życie. Nigdy już nie dopuszczę do takiej sytuacji. Nie skrzywdzę jej i nigdy nie pozwolę żeby ktoś ją skrzywdził. – zapewniam ją.

– Lepiej dla ciebie żebyś mówił prawdę.

***

Wracamy do domu dopiero późnym popołudniem. Lake chciała pobyć trochę z Maxem. Kiedy pożegnaliśmy się już ze wszystkimi splatam nasze palce razem i opuszczamy mieszkanie jej rodziców. Lake zapina pasy i smutnym wzrokiem wpatruje się w okno. 

– Co jest kochanie? – pytam zmartwionym głosem.

– Nic, nic. – mówi starając się mnie zbyć tym smutnym uśmiechem.

– Nie nabiorę się na ten wymuszony uśmiech. Twoje oczy mówią wszystko. – odpowiadam.

Lake wypuszcza powietrze  z płuc i patrzy na mnie.

– Hej. – obejmuje dłonią jej policzek. – Co cię gryzie Lake?

– Chyba trochę się boję. – wyznaje ledwo słyszalnym głosem. – Boję się, że nie jestem dla ciebie odpowiednia, że w końcu się mną znudzisz i na prawdę zapragniesz wrócić do starego życia. No bo co ja mam takiego czego nie miały inne twoje kobiety? – pyta.

A więc to o to chodzi.  Ona myśli, że mógłbym zapragnąć wrócić do starego trybu życia, ale to wina mojej niewyparzonej gęby.

– Lake popatrz na mnie. – nakazuję. Kiedy już patrzymy sobie w oczy zaczynam mówić. – Na prawdę myślisz, że mógłbym choćby rozważyć powrót do tamtej egzystencji, bo tego nie da się nawet nazwać życiem, nie mówiąc już o powrocie do tego? – milczy. – Lake, nie pozwalam ci tak myśleć. Czy po tym wszystkim, po tym błaganiu, płakaniu, staraniu się, mógłbym ci to zrobić? Na serio myślisz, ze chcę ci to zrobić? Lake na Boga, ja ci się oświadczyłem! – mówię trochę zbyt głośno. – Moment, w którym zostawiłaś ten pierścionek na tym pieprzonym stoliku, był najgorszym w moim życiu. Nie licząc chwil kiedy nie wiedziałem czy nie stracę cię na zawsze. – wzdrygam się na to wspomnienie. – Kocham ciebie i tylko ciebie chce w swoim życiu na zawsze. Nigdy nie zrezygnuje z tego co mam teraz z tobą. Nigdy. – wyjmuję z kieszeni pierścionek. – Nigdy więcej nawet nie waż się tak myśleć. Okay? A teraz czy mogłabyś założyć go z powrotem? – proszę ją chwytając jej dłoń.

Na jej twarzy rozkwita ten prawdziwy uśmiech.

– Tak. Oczywiście. – odpowiada i kiedy wkładam jej pierścionek ona sięga po moją dłoń. – O mój Boże! Co ci się stało i jak ja mogłam nie zauważyć tego wcześniej? – pyta zszokowana. Na początku nie wiem o co jej chodzi, ale kiedy tylko zerkam na nasze dłonie wszystko się rozjaśnia. – Natychmiast wyjaśniaj mi tutaj co ci się stało. Tylko nie mów że się z kimś pobiłeś. – jej głos robi się wyższy.

– Powiedzmy, że przez ostatnie kilkadziesiąt godzin denerwowały mnie ściany w naszym mieszkaniu. – wyjaśniam.

– Serio? Związałam się z mężczyzną o mentalności nastolatka.

– Najważniejsze, że znowu jesteś ze mną. – po tych słowach zamykam nasze usta w namiętnym pocałunku. 

– Masz rację. – odpowiada kiedy się od siebie odrywamy.

Lake:

Trzy tygodnie.

Dokładnie tyle minęło od pamiętnych wydarzeń ze mną i Joshem w rolach głównych. Kiedy poszliśmy na kolację do jego rodziców, po całym zajściu, było mi wstyd. Sama nie wiem dlaczego. Oczywiście niepotrzebnie, bo to Josh obrywał za nas dwoje. Jego bliscy jednomyślnie zdecydowali, że wina leży po stronie mojego narzeczonego. Nie obyło się też bez przeprosin państwa Coldstonów, co oczywiście nie było potrzebne. I wszystko jest jak za dawnych czasów. Sprawa notatki od Brada pozostała tajemnicą. Nie powiedziałam mojemu narzeczonemu, tak jak nikomu innemu. Od tamtego wydarzenia w parku nic się nie wydarzyło. Może tylko czuję się jakoś dziwnie. Jakby ktoś mnie obserwował, chodził za mną krok w krok. Zrzucam to na paranoje i pewnie niepotrzebnie panikuje. 

Pora zacząć kolejny tydzień.

Poniedziałek zaczynam od przyjemnych wspomnień poprzedniej nocy, które nawiedzają moje myśli.

***

– Może ściągniemy trochę tych ubrań? – pocałunki Josha znaczą moje ciało od szyi do ucha. Cichy jęk wyrywa się z moich ust kiedy Josh przygryza płatek ucha. Jego dłonie błądzą po moim ciele zatrzymując się na piersiach.

– Mmm. Idealne. – mruczy mężczyzna ściskając jedną z nich.

– Ach. – krzyczę, gdy słodki ból rozchodzi się po moim cycku.

Mój jęk napędza mężczyznę. Jedną ręką rzuca mnie na łóżko i patrzy na mnie krótką chwilę oblizując się. Nie zwlekając dłużej podchodzi powolnym krokiem i klęka przede mną na łóżku. Czuję jak zalewa mnie fala gorąca i wilgoci. Josh zawisa nade mną. Wokół słychać tylko nasze przyśpieszone oddechy.

– Pokaż jak bardzo mnie pragniesz. – ochrypły szept Josha dociera do moich uszu.

Napędzana pożądaniem przywieram do niego wargami i zamykam jego usta pocałunkiem pełnym pasji. Josh nie protestuje. To znak, że pozwala mi przejąć kontrolę. Podnoszę się na łokciach by po chwili znaleźć się nad Joshem. Leży pode mną gdy siadam na nim okrakiem.

– Tak maleńka. – dyszy gdy zaczynam lizać jego obojczyki. Mój język błądzi po jego ciele zatrzymując się na dole, tuż nad twardym kutasem, wciąż uwięzionym w spodniach. Spoglądam na niego. – Nie pytaj o pozwolenie Lake. Bierz co chcesz. – mówi twardo.

Powoli ściągam z niego spodnie i uwalniam nabrzmiały członek. Powoli masuję go dłonią by zaraz wziąć go do ust. Pieszczę językiem główkę i ssam mocno.

– O kurwa Lake. Właśnie tak dziecinko. – ręce Josha wplątują się w moje włosy i delikatnie popychają moją głowę w górę i w dół. – Jasna cholera. Tak dobrze. – sapie mężczyzna.

Nakręcona jego słowami zaczynam bawić się jądrami by wzmocnić jego doznania.

– Szlak. – zaklina.

Moje sutki są twarde jak skały, a cipka pulsuje tak, że mam wrażenie, że za chwile eksploduje. Nagle Josh ciągnie mnie za włosy, przerywając przyjemność. Kładzie mnie na plechach i jednym ruchem zrywa moje majtki.

– Pozwól, że teraz ja się tobą zajmę.

– Jesteś tutaj czy już mi gdzieś uciekłaś? – Josh całuje moje ramię siadając koło mnie na łóżku.

– Cześć.

– Dzień dobry. – jego szeroki uśmiech zdradza, że on również jest w dobrym humorze. – Gotowa na nowy tydzień?

– Mhm. – przytakuje.

Josh wstaje z łózka i zanim udaje się do łazienki zatrzymuje się przy mnie.

– Wszystko w porządku? – pyta patrząc mi prosto w oczy.

– w jak najlepszym. Po prostu trochę się rozleniwiłam przez ten weekend. – uspokajam go.

Nie kłamię. Ten weekend był cudowny. Spędziliśmy go tylko we dwoje, zamknięci w naszym mieszkaniu. Pierwszy raz od dłuższego czasu mieliśmy dla siebie tyle czasu. Wyłączyliśmy nasze telefony i odcięliśmy się od świata, przypominając sobie dlaczego jest nam razem tak dobrze.

– Tak. Ten weekend był niesamowity. – zgadza się ze mną Josh. – Powinniśmy częściej takie robić.

– Powinniśmy. – przyznaję. – Ale teraz leć już pod prysznic, bo za chwilę oboje będziemy spóźnieni. Ja zrobię śniadanie. – mówię i daję mu przelotnego całusa zanim wychodzę z sypialni.

***

– Hej najlepsza szefowo na świecie. Przyniosłam ci kawę. – uśmiecham się do Kim.

– Niech cię bóg błogosławi, cudowna kobieto. – wita się ze mną i odbiera swoją kawę. 

– No i jak tam minął romantyczny weekend tylko we dwoje? – sugestywnie poruszam brwiami.

– Było idealnie.

Ale nie mówi mi wszystkiego...

– I? – zachęcam ją do kontynuowania.

Uśmiech na twarzy mojej szefowej poszerza się.

– I Harry mi się oświadczył! – krzyczy podekscytowana.

Wiedziałam.

– Gratulację. Jak pierścionek?

– Sama zobacz. – wyciąga w moją stronę dłoń.  Na jednym z palców błyszczy ogromny kamień.

– Jest prześliczny. – odpowiadam zachwycona. – Harry ma gust.

Uśmiecha się.

– Zgadzam się. – potwierdza.

– Nawet nie wiesz jak się cieszę. – mocno ją do siebie przytulam. – Wiecie już kiedy ślub? – pytam kiedy siadamy na małej kanapie.

– Całkiem nie długo. Za trzy miesiące. – odpowiada rozpromieniona.

– Wow. Co tak szybko?

– Kochamy się więc po co czekać. – wzrusza ramionami, ale jej mina znowu mówi mi, że nie jest ze mną do końca szczera.

– Czego mi nie mówisz Kim?

Jej uśmiech się powiększa. To chyba nie to co myślę. Czy ona jest

– Nie mów mi, że ty jesteś. – zaczynam. Kim przygryza wargę i kiwa potwierdzająco głową.

– Boże! Gratuluje! – znowu ją przytulam. – Który to tydzień? – pytam ciekawa.

– Czwarty, więc to dopiero sam początek i nie powinnam ci jeszcze nic mówić. – odpowiada.

– Tak się cieszę. – po raz kolejny ją do siebie przytulam. – Harry pewnie szleje z radości.

– Żartujesz? Nie pozwala mi w domu robić zupełnie nic. Nie mogę sama chodzić na zakupy, sprzątać. Nic. Jakbym była śmiertelnie chora, a nie ciężarna.

– Po prostu cię kocha i martwi się o wasze maleństwo. – usprawiedliwiam go.

– Oj wiem, wiem. Ale to staje się już męczące już teraz, a gdzie do końca ciąży. – przewraca oczami.

– Nie narzekaj już mamuśko. – szturcham ją delikatnie w ramie.

– Pogadamy jak to ty będziesz w ciąży i to Josh zmieni się w nadopiekuńczą niańkę.

– Nie musimy czekać do mojej ciąży. – odpowiadam po czym obie wybuchamy śmiechem.

Poniedziałek przynosi niespodziewany zabieg, który okazał się niezbędny dla rodzącej od czterdziestu – ośmiu godzin kotki pana Blacka. Biedny staruszek niemal płakał, gdy oddawał Lu w moje ręce. Zapewniłam go, że zrobię wszystko co w mojej mocy żeby uratować ją i resztę kociąt, choć szanse na to, że maluchy po takim czasie wciąż będą żywe były nikłe. Godzinę później mam dla staruszka słodko – gorzkie nowiny. Lu i jej kocie dziecko odpoczywali w jednej z naszych klatek, niestety drugi kociak nie przeżył. Pan Black przytulił mnie i podziękował za uratowanie jego wiekowej już towarzyszki, zdradzając, że przygarnęli Lu jeszcze z żoną, a ta kochała kotkę jak własne dziecko, którego nigdy się nie doczekali. Została mu już tylko Lu, a teraz jeszcze jej kociątko. Takie historie zawsze mnie wzruszają, więc łza spływająca po moim policzku nie była dla mnie zaskoczeniem.

– Ciężki dzień? – pyta nasza recepcjonistka w przerwie na lunch.

– Aż tak widać?

W odpowiedzi wzrusza tylko ramionami.

Wracam do swojej nietkniętej sałatki i kiedy chce wziąć do ust pierwszy kęs, rozdzwania się moja komórka. Na wyświetlaczu pojawia się imię „Lily".

– Cześć Lily. Co tam?

– Hej. Co ty na to żeby zjeść dzisiaj kolację u nas?

– Za chwilę zadzwonię do Josha i zapytam. Za jakieś pół godzinki oddzwonię. – mówię do Lily.

– Tylko nie zapomnij Lake. – śmieję się kobieta, choć w jej głosie da wyczuć się prośbę.

– Bardzo zabawne. – odpowiadam sarkastycznie, bo doskonale wiem do czego pije. – Raz się człowiekowi zapomni wziąć na kolację swojego narzeczonego i wypominają ci do końca życia. – wzdycham.

To zdarzyło się dwa tygodnie temu. Tak samo jak dzisiaj dostaliśmy zaproszenie na wspólny posiłek w domu Coldstonów. Tak się złożyło, że ten dzień był wyjątkowo zabiegany. Od rana ciągle coś się nie układało. A to popsuło się auto Josha i musiał wziąć moje, więc ja do pracy musiałam dojechać autobusem, ale pomyliłam przystanki i miałam godzinny spacer. Później Josh zadzwonił z informacją, że zapomniał jakiś papierów z mieszkania i przez to może stracić potencjalnych klientów, więc długo nie myśląc zamiast w przerwie zjeść lunch, pożyczyłam auto Kim i zawiozłam mu teczkę, o którą było tyle szumu. A kiedy w końcu szykowaliśmy się do wyjścia na kolację przypomniałam sobie, że zapomniałam o winie, które obiecałam przynieść, więc wysłałam po nie Josha. Sklep był dziesięć minut drogi od mieszkania, dlatego poszedł pieszo, a ja zajęłam się sobą. Wtedy zadzwoniła Lily, ale zamiast jej głosu, w słuchawce usłyszałam Juniora, który wręcz płakał by już przyjechać, bo nikt nie miał dla niego czasu, a i ja go zaniedbałam. Zgarnęłam tylko płaszcz i torebkę i pojechałam. O tym, że zapomniałam Josha, przypomniałam sobie dopiero gdy zdziwiona Carmen zapytała o syna.

– Gdybyś wtedy widziała swoją minę! – mówi przez śmiech.

– Dobra, dobra. Nie śmiej się ze mnie. Ja zapomniałam wziąć na kolację swojego narzeczonego, a ty zapomniałaś wziąć SWOJE dziecko do przedszkola. – wypominam jej.

Ona też kiedyś miała pechowy dzień i zamiast zabrać Juniora do przedszkola, zabrała tylko jego plecak, a syna, ku jego zdziwieniu, zostawiła w kuchni z Carmen.

– Dobra już dobra. – odpuszcza. – Było minęło. Zapomnijmy.

– Dokładnie. Okay. Kończę. Czekaj na mój telefon. – mówię.

– Nic innego nie będę robiła. Pa. – żegna się.

– Cześć. – rozłączam się.

Rozłączam się z kobietą i wybieram numer Josha.

– Halo. – odbiera po trzech sygnałach i wita mnie oschłym głosem.

– Miło witasz swoją narzeczoną. – odpowiadam sarkastycznie.

– Przepraszam. – reflektuje się. – Nie spojrzałem na wyświetlacz. – zaczyna się. Zawsze kiedy chcę się z nim trochę podroczyć on zaraz zaczyna mnie przepraszać i tych jego przeprosin nie ma końca. Wypuszczam powietrze z ust.

– Dobra Josh, przestań. Nic się takiego nie stało. – zapewniam.

– Po co dzwonisz? – pyta.

– To już nie mogę od tak po prostu zadzwonić do swojego narzeczonego?

– Oczywiście, że możesz. Ale ty nigdy nie dzwonisz do swojego narzeczonego od tak. – tłumaczy. Rzeczywiście nie lubię bez powodu zawracać mu głowy.

– Okay. No więc dzwoniła Lily i pytała czy byśmy nie wpadli na kolację. To jak? – pytam.

– Kochanie wiesz, że jeżeli tylko masz na to ochotę to i ja mam.

– Ale ja pytam o zdanie ciebie.

– Tak z chęcią wybiorę się  na kolację do moich rodziców. – mówi. – Zadowolona?

– Bardzo. – odpowiadam i się rozłączam. 

Rzucam telefon na biurko i chowam twarz w dłoniach.  Tak jest od tego incydentu z naszym chwilowym rozstaniem. Nie pomogło też nasze spotkanie z Ally. To ja nalegałam na poznanie jej, a Josh stwierdził, ze to nie jest zły pomysł. Jak się później okazała to był bardzo zły pomysł. Ally jest piękna. Wysoka blondynka z dużymi cyckami i zgrabną pupą w kształcie jabłka. Jej czerwona, opięta sukienka i czarne szpilki od Jimmy'ego Choo idealnie podkreśliły jej sexapil. Przy niej i przy Joshu, który miał na sobie jeden ze swoich garniturów, wyglądałam jak młodsza siostra mężczyzny, a nie jego kobieta. Przyjechałam do nich do biura zaraz po pracy. Miałam na sobie swoje ulubione jeansy i biały T – shirt z Dumbo. Nie pomógł mi fakt, że oprócz pięknego wyglądy, Ally była zepsuta do szpiku kości. Jak tylko Josh wyszedł na chwilę przestała ukrywać, że jest mną wręcz zdegustowana. Przez całą drogę do mieszkania nie odezwałam się ani słowem więc mój narzeczony z łatwością domyślił się, że coś poszło nie tak. Od tego momentu robi wszystko żebym była zadowolona. I na początku mi to nie przeszkadzało, ale z czasem stało się wręcz moim utrapieniem. Nigdy nie powie mi czego on pragnie. Zawsze mówi tylko, że jeżeli ja jestem zadowolona to on także. Tak na prawdę nie wiem co myśli. Mam już tego po dziurki w nosie. Jak mam się dowiadywać co go denerwuje, co sprawia, że się uśmiecha, skoro on nic mi nie mówi? Jeszcze Emily postanowiła przedłużyć sobie miesiąc miodowy, który i tak trwa już dwa miesiące, a teraz potrzebuję się z nią upić. Dobrze, że jest Kim. Może i teraz nie mogę się z nią nawalić, ale przynajmniej mogę jej się wygadać.

– Kłopoty w raju? – z zamyśleń wyrywa mnie jej głos. Podnoszę na nią wzrok. – Przyniosłam ci popołudniową kawę. – stawia przede mną kubek.

– Dziękuje. – uśmiecham się do niej. Obejmuje dłońmi kubek gorącej cieczy i upijam łyk czarnego napoju.

– No więc? – domaga się wyjaśnień Kim.

– Nie chce cię obarczać swoimi problemami. – oznajmiam.

– Lake nie zaczynaj. – upomina mnie twardym głosem Kim. – No co się dzieje?

Wzdycham i odchylam się na krześle.

– Josh. – mówię tylko. – Josh się stał. – mówię, ale kiedy widzę ja moja szefowa marszczy brwi w zdziwieniu od razu wyjaśniam. – Robimy tylko to co odpowiada mnie. Chodzimy w miejsca, które dla mnie są okay. Przeprasza mnie po tysiąc razy za byle pierdołę. Kiedy pytam go czy lubi no nie wiem, rosół, mówi, że cokolwiek ugotuję będzie pyszne i to zje. Kiedy zapytam go czy gdzieś wyjdziemy opowiada, że cokolwiek mnie uszczęśliwi sprawi, że i on będzie szczęśliwy. To zaczyna mnie wkurzać. No, bo rozumiem, że mnie kocha i w ogóle, ale ja też muszę słyszeć jego szczere zdanie. Tak żebym mogła poznać go jeszcze lepiej. Do tego jeszcze ta zdzirowata Ally. Niby to tylko jego asystentka, ale Kim to jego była. W dodatku piękna, sexowna była. Ona go zna. Spali ze sobą. – podrywam się z miejsca. 

– Lake usiądź. – instruuje mnie szefowa, a ponieważ jest w ciąży i nie chcę się z nią kłócić, robię to o co mnie poprosi. – Josh zachowuje się w ten sposób ponieważ nie chce cię stracić, to oczywiste. Raz już mało brakowało, a rozeszlibyście się na dobre. Po drugie nie chce cię niczym urazić, w żaden sposób zrazić do siebie. Po to, to wszystko. – patrzy mi w oczy. – Powinnaś mu powiedzieć, że cię to denerwuje. A co do Ally. – robi krótką pauzę. – Lake, ona nic już dla niego nie znaczy. Josh jest tak zakochany w tobie, że nawet nie spojrzy na inną w "ten sposób". To widać na kilometr. Po za tym oświadczył się tobie. To z tobą chce spędzić resztę życia. Nie z Ally  czy jakąś inną kobietą. I to powinien być wystarczający powód. Uwierz w siebie dziewczyno! Co ona ma czego brak Tobie? Nic. Ally to pusta blond dziunia z balonami na wierzchu. To ty jesteś w tej sytuacji ta piękna, mądra i wartościowa. To właśnie w takiej dziewczyna zakochał się twój narzeczony.

Kiedy kończy przytulam ją mocno do siebie.

– Chyba masz rację. – szepce jej do ucha. – Emily cię pokocha. – stwierdzam. – I ona i ja zyskamy nową przyjaciółkę.

– Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.

***

Zanim wsiadam do samochodu, którym przyjechał po mnie Josh macham jeszcze do Kim. Wolałabym poczekać z nią aż odbierze ją Harry, ale uparła się, że to głupi pomysł i prawie siłą wpakowała mnie do auto Josha.

– Cześć. – witam się z Joshem.

– Cześć? – pyta. – Czyli co? Nie jesteś na mnie zła? Lake do cholery najpierw się rozłączasz, potem nie odbierasz. Co się stało? Co znowu zrobiłem źle? – pyta zdezorientowany.

Wzdycham.

– Musisz przestać bać się, że odejdę kiedy powiesz, że nie chcesz iść ze mną na zakupy czy, że nie smakuje ci mój obiad. – stawiam na szczerość. – Denerwuje mnie to kiedy nie pozwalasz mi poznawać siebie. Czuję się jakbym wciąż była małą dziewczynką, a ty nie chcąc zburzyć mojego idealnego, dziewczęcego świata na wszystko mi pozwalasz i zgadzasz się ze wszystkim co powiem. Ale mi takie coś nie odpowiada. Nie chce tak. – mówię i patrzę mu w oczy.

– Co masz na myśli? – pyta.

– Mam na myśli, że mój świat nie runie kiedy czasem mi odmówisz czy skrytykujesz. – wyjaśniam. – Nic mi się wtedy nie stanie. – zapewniam go z uśmiechem na twarzy.

Josh wpatruje się we mnie i po chwili też się uśmiecha.

– Robiłem tak tylko dlatego, bo bałem się zrobić niewłaściwy krok. Bałem się, że powiem coś nie tak i znowu się między nami popsuje. Ale skoro już wiem, że nic takiego nie nastąpi to kamień z serca. – uśmiecha się. – Miałem już dość. To ciągłe podlizywanie się, to nie dla mnie. Po za tym nienawidzę zupy pomidorowej. A chodzenie na spacery co wieczór było okropne. Do tego te zakupy. Istny koszmar. I jeszcze... – gada jak nakręcony i wiem, że niektóre rzeczy mówi celowo.

– Dobra, dobra. – podnoszę ręce do góry. – Bo to odwołam. – ostrzegam.

Mój narzeczony  śmieje się głośno.

– Żartuję. – mówi. – To co? Przebieramy się i jedziemy do rodziców tak?

I w tym momencie coś sobie przypomniałam.

– Lily! – krzyczę. – Miałam do niej zadzwonić. Boże udusi mnie za to. – mówię wybierając jej numer.

Odbiera po trzech sygnałach.

– Zabiję cię Lake. 

Continue Reading

You'll Also Like

256K 24.1K 19
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
569K 17.6K 34
Greta to dziewczyna, która postanawia zmienić coś w swoim życiu. Przeprowadza się do słonecznego Miami i podejmuje pracę u milionera , który już pier...
25K 1.3K 30
Nicholas po kilkunastu latach wraca do miejsca w którym się wychował i spotyka Maddeleine która już dawno nie jest małą dziewczynką z jego wspomnień...
36.1K 1.6K 50
Holly po wielu przejściach i problemach w końcu chce żyć po swojemu. Zamierza zamknąć pewien rozdział, a kolejny zacząć już z dala od domu. Czy kobie...