Living With The Bad Boy PL ✔️...

By TheHiddenBeauty

5.6M 285K 194K

Bronte Davis to złote serce Worthington High. Cechuje ją charyzmatyczna i sympatyczna osobowość oraz chęć nie... More

▲ Synopsis ▲
Prolog
But I Like It Rough
You Look Like A Greek God
I'm Blusing
Conquest or Victim?
Not today, Satan
Time To Start Planning My Funeral
Shake It Off
Your Abs Get To Feel My Hands
How To Lie To Your Best Friend
Kill Her With Kindness?
We're Dealing With A Ponytail Killer
There's Always A Time For Nun Puns
Drunkely Peeing Into A Bucket
Not A Favour
Not Crazy, Just Your Best Friend
It's Never Too Late For Breakfast
Confrontations
Don't Kill My Groove
I Left A Milion Dollars In The..
The More Hot Girls The Merrier
I.. I Can't Swim
Get Over It, Grandma
Boo You Whore
A Living, Breathing Storm Cloud
I've Been Shot
Shit, I need To Stop Swearing
Sophie
How Do You Want Your Sausage
Only Because You Asked Nicely
Question Without Answers
A Night Gone Unexpectedly Right. Right?
What's New?
Louise Gilies
Detective Bronte
The Night Of Prom
I'm Just Fucking With You
Epilog
Bonus Chapter

Is He Allowed To Do That?

124K 7.3K 8.6K
By TheHiddenBeauty

Dzisiaj wieczorem nauczyłam się czegoś.

Mimo tytułu niezwyciężonego i niepokonanego bad boy'a, Blake jest naprawdę kiepski w kręgle. Muszę dodać, że to nawet słodkie. Zachowywał się tak pewnie siebie gdy podnosił i rzucał kulę jednak nie był w stanie trafić w pojedynczy kręgiel.

Lecz smutne jest to, że ja wcale nie byłam lepsza od niego. Wyszliśmy na parę żałosnych kręglarzy, wyśmianych przez grupę dwunastolatków, którzy zajęli alejkę obok nas. Nasza godność została zrównana z ziemią. Jednak Blake nie mógł się z tym pogodzić.

I dlatego właśnie jesteśmy teraz w salonie gier.

   - Jeszcze im pokaże - mamrocze Blake do siebie, trzymając w rękach piłkę koszykową. Jego ego zostanie w pełni zaspokojone, gdy uda mu się zdobyć tysiąc kuponów.

Coś podpowiada mi, że będziemy tu trochę dłużej niż chwilkę.

Opieram się o automat i obserwuję Blake'a z rozbawieniem.

   - Naprawdę chcesz to zrobić? Wydać całą gotówkę, by udowodnić coś grupie dwunastolatków?

Blake odrywa wzrok od kosza powieszonego kilka metrów od niego i na mnie spogląda.

   - Jeśli tak to ujęłaś..

   - Jesteś Blake Parker.

   - Racja.

  - I nic nie stanie ci na drodze.

   - Mhm.

   - Nawet grupka nastolatków.

   - Tak - potwierdza, obracając się w stronę maszyny. - Ale pozwól mi spróbować. Chcę dziś coś wygrać.

   - Wydałeś już 20$, a w zamian za to może otrzymasz breloczek na klucze.

   - Zamknij się - odpowiada i wyrzuca piłkę w powietrze. Jednak nie dotyka ona nawet obręczy, co równa się z głośnym westchnieniem chłopaka. - Przegrałem życie.

   - To tylko gra.

   - W kręgle też jestem do dupy. Nic nie potrafię dobrze zrobić. - Wzdycha bez nadziei. Prawdopodobnie nie jest przyzwyczajony do ponoszenia porażki. Nagle Blake obraca się do mnie z łobuzerskim błyskiem w oku.

   - Czy mogłabyś na jedną minutę przestać być dobrą dziewczynką?

   - Nie wiem. Będzie trudno.

   - Staniesz na czatach? Musisz upewnić się że nikt nie patrzy.

   - Okej. Co ty robisz? - Wzdycham, widząc że Blake wspina się na barierkę automatu i wyciąga inne piłki.

   - Robię coś bardzo niedozwolonego. Jak zostanę przyłapany wykopią mnie stąd. Musisz obserwować czy nikt nie idzie. Możesz to zrobić?

   - Pewnie - zapewniam go. Blake obraca się w stronę kosza i wrzuca do niego piłkę jedną po drugiej. Spoglądam w bok widząc kątem oka, że jakaś osoba idzie w naszym kierunku. Okazuję się że to pracownik salonu. - Hej! - wołam do chłopaka. - Czy on tak może? - pytam, wskazując ręką w stronę Blake'a.

Mężczyzna marszczy brwi.

   - Hej! - woła, podchodząc do nas. - Złaź stamtąd gówniarzu!

   - Właśnie. Złaź stamtąd gówniarzu! - powtarzam z rozbawieniem.

Blake szybko zeskakuje z barierki.

   - Ty mała franco - mówi, mimochodem wyciągając z automatu "zdobyte" kupony i szybko ucieka z miejsca zbrodni. Śmieję się i biegnę za nim.

Gdy jesteśmy już poza zasięgiem wzroku chłopaka, Blake siada na ławce i zlicza kupony.

   - Siedemdziesiąt pięć! - mówi kładąc ostatnią karteczkę na sporej kupce.

   - Wow - odpowiadam, mimo że mnie to za bardzo nie obchodzi.

   - Dzięki tym kuponom dostaniemy breloczek albo jakiś głupi pasek.

   - Ale ekscytujące.

Blake wstaje i idzie do kasy po nagrodę, a wracając prezentuje mi breloczek z przypiętym do niego globusem.

   - Ta da! To brelok z globusem!

Po usłyszeniu jego słów zaczynam się śmiać. Ale tak na całego, trzymając się za brzuch i kręcąc głową. Blake był dzisiaj taki kochany. Miło było ujrzeć jego skrytą stronę dziecka, bo przecież na co dzień jest  pełen rezerwy i zdystansowany.

Chłopak wygląda jakby zdał sobie sprawę z czego się śmieję, a jego policzki lekko się czerwienią w zakłopotaniu.

   - Tak, tak - mówi, rzucając mi gniewne spojrzenie. - Ale powiedz, kto jest dzisiejszym zwycięzcą?

Wzruszam ramionami niedbale.

   - A kto ma brelok?

   - Ty.

   - No właśnie - mówi, zakładając ręce. - Jestem zwycięzcą.

   - Okej - zgadzam się, kręcąc głową. Idziemy pożegnać się z Alfonso i wychodzimy z kręgielni. - Blake, dziękuję ci, że mnie tu wziąłeś. - Uśmiecham się. - Miło było zapomnieć o incydencie z imprezy.

   - W porządku. Dobrze się bawiłem i dziwię się, że ty również. Myślałem, że cały czas będziesz żaliła się nad swoim losem.

   - Dobrze wiedzieć, że wierzyłeś w poprawę mojego nastroju.

Oboje podchodzimy do motocykla.

   - Większość dziewczyn, które znam nie lubi robić niczego zabawnego. Nie wliczając seksu. Jednak, wiesz, to powoli robi się nudne.

   - Myślę o tym czasem.

   - O czym? O seksie ze mną?

Śmieję się cicho i uderzam go figlarnie w ramię.

   - Nie.

   - Aww no weź. Nie bądź taka wstydliwa. Ja czasem o tobie myślę - odpowiada, szturchając mnie lekko łokciem.

Moje oczy rozszerzają się do rozmiarów piłki golfowej, gdy patrzę na niego w niemałym szoku.

   - Ty.. Ale.. Ja.. Co?!

I wtedy Blake wybucha głośnym, niepohamowanym śmiechem, a ja po prostu stoję koło niego z nadąsaną miną.

   - Żartowałem ty naiwna idiotko. Gdybyś widziała swoją minę!

   - Mógłbyś się zamknąć? - odpowiadam z lekkim uśmiechem na twarzy.

   - Być może nie żartowałem - mówi, poruszając śmiesznie brwiami, na co ja kręcę jedynie głową.

   - A jeśli chodzi o to wcześniejsze, miałam na myśli, że czasem zastanawiam się nad zachowaniem niektórych dziewczyn. Nie wiem dlaczego nie lubią takich wypadów. Było śmiesznie.

   - No wiem - zgadza się Blake. - Kiedyś wziąłem dziewczynę na lodowisko. Wiesz co się stało?

   - O nie. - Łapię oddech dramatycznie. - Nie wierze.

   - Mhm - potwierdza.

   - Złamałeś sobie paznokieć?

Blake wywraca oczami.

   - Nie. Gdy weszliśmy na lodowisko potknęła się. Płakała Bronte! Totalna idiotka!

   - To niemiłe! - komentuję jego ostatnie słowa. - Mogła sobie złamać nogę.

Chłopak patrzy na mnie z kamienną twarzą.

   - Bronte, ona nawet nie puściła się barierki więc wątpię, że mogła złamać nogę. - Moje usta formują się w literkę 'o', a ja sama kiwam głową. - Właśnie. A wiesz dlaczego płakała?

   - Dlaczego?

   - Płakała, bo otarła sobie rękę. Bo otarła sobie cholerną rękę!

   - Ile miała lat ta dziewczyna? - pytam. Rozumiem jeśli miałaby 10. Ale gdyby miała..

   - 15.

   - Wow.

   - Właśnie.

   - To znaczy.. Wow.

   - To samo sobie pomyślałem.

   - W..

   - Zamknij się Bronte.

   - ..ow - kończę, na co on wywraca oczami.

   - Od tamtego momentu przestałem umawiać się z dziewczynami a zacząłem chodzić z nimi do łóżka. W ogóle nie są zabawne.

Mrużę oczy, słysząc jego komentarz.

   - To okropnie seksistowskie, Blake - odpowiadam. - To, że ich definicja zabawy jest inna niż twoja wcale nie znaczy, że są nudne. Po prostu musisz znaleźć osobę, która lubi spędzać czas w ten sam sposób co ty.

Po moim komunikacie zapada długa cisza. Czekam przez chwilę na odpowiedź, lecz Blake najwyraźniej nie ma zamiaru komentować moich słów. Unoszę brwi i obracam się twarzą do niego. Zaskoczona zdaję sobie sprawę, że patrzy wprost na mnie.

Nic nie poradzę na to że serce mi wali, a nogi miękną gdy tak na mnie spogląda. Jednak szybko odpycham na bok kłębiące się w mojej głowie myśli. On cię nie chce, Bronte..

A Blake po prostu tam stoi z lekkim uśmiechem, błądzącym po jego twarzy i intensywnie wpatruje się w moje oczy, nieświadomy tego jak na mnie działa. Powstrzymuję się od stanowczego chrząknięcia, które odgoniłyby niechciane myśli kłębiące się w mojej głowie.  Chcę by ten moment trwał dłużej.

O wiele dłużej.

Moje nogi miękną gdy powoli pochyla się nade mną. To żart? On naprawdę chce mnie pocałować?  Nasze twarze dzielą tylko centymetry, gdy ja po prostu wpatruje się w niego i nie jestem w stanie się ruszyć.

Te intensywne piwne oczy..kuszące usta..

Naprawdę chcę go pocałować, ale nie mogę się odważyć więc zamiast tego stoję i czekam, wpatrując się w jego twarz, która jest coraz bliżej mojej. Jeszcze tylko jeden centymetr.

   - Bronte! Blake! - woła z oddali Włoch, wychodząc z budynku a my odskakujemy od siebie jak oparzeni.

Cholera, Alfonso.

   - Dzięki Bogu! Nadal tu jesteście - woła, nieświadomy tego co przerwał i podbiega do nas z uśmiechem na twarzy. - Bronte, zostawiłaś telefon - mówi, trzymając przede mną urządzenie.

Odchrząkuję i posyłam mu szeroki uśmiech.

   - Dziękuję, Alfonso. - Biorę od niego komórkę i chowam ją do torebki. - W ogóle, dziękuję ci za dzisiejszą noc. Nieźle się bawiliśmy. - Spoglądam w stronę Blake'a. Nie jest on w tym samym miejscu co wcześniej tylko siedzi na motocyklu.

   - Tak. Dzięki Alfonso - mamrocze gderliwie, a uradowany Włoch wraca do budynku, zostawiając nas w niezręcznym milczeniu.

Odchrząkuję jeszcze raz i podchodzę do motocykla.

   - Chyba powinniśmy już jechać.

Blake nie odpowiada i odpala silnik, a ja odbieram to jako moją kolej by wsiąść na maszynę i niezręcznie owijam rękami jego tors. Odjeżdżamy.

Jasne było, że Blake żałuje tego co się między nami prawie stało. Jestem zła. Przeważnie to siebie obwiniam za sytuacje takie jak ta, ale tym razem nie będę. A Blake nie może się na mnie o to gniewać bo nie jestem winna.

Chłopak wyłącza motocykl zaraz po wjechaniu na podjazd i natychmiast wstaje, kierując się do drzwi. Jednak nie wchodzi do domu tylko obraca się twarzą do mnie.

   - Nic się miedzy nami nie wydarzyło.

To tylko sześć prostych słów, jednak wypowiedzone przez Blake'a z taką obojętnością sprawiają, że moja nadzieja, jak i godność, zostaje zrównana z ziemią. On tak naprawdę ani trochę mnie nie lubi i żałuje tamtego momentu.

   - To wszystko było tylko snem - odpowiadam, rozdrażniona jego zmianami nastroju.

   - Taa.. - zgadza się, ale szybko zdaje sobie sprawę z tego co powiedziałam. - To znaczy nie! Chodzi mi o to, że to nie było tak jak mogłoby się wydawać.

   - Okej - odpowiadam obojętnie, pomimo tego że jego słowa mnie zabolały.

   - I jeśli komuś powiesz, przysięgam, że zrujnuję twoje życie.

   - Okej.

   - Nie lubię cię - oznajmia. - Nie jesteś w moim typie, a jedynym powodem dla, którego chciałem cię pocałować było to, że dawno nie przespałem się z żadną dziewczyną. Więc nie jesteś taka wyjątkowa. Nie jesteś nawet ładna..

   - Wystarczy tego, Blake! Załapałam! - krzyczę. - Nienawidzisz mnie. Nie jestem dla ciebie wystarczająco dobra. Po prostu się odsuń - mówię, otwieram drzwi i wchodzę do domu. Przed odejściem obracam się i na niego spoglądam. - Wiesz, nie musisz być przez cały czas takim palantem.

                                                                                               * * *

Blake i ja nie rozmawialiśmy od dwóch tygodni.

Byłam na niego zła. Nie za to jak zachował się po tym incydencie z prawie-pacałunkiem, którego do końca nie rozumiem, ale również dlatego, że jego humor tak nagle się zmienia. Jeśli nadal ma zamiar mówić do mnie w ten sposób to nie chce go jako przyjaciela.

Przez cały czas starałam się go unikać i z nim nie rozmawiać. Blake wiele razy wyglądał jakby chciał coś powiedzieć lecz stwierdził, że to bez sensu i się nie odzywał.

Przynajmniej jest jedna rzecz z której się cieszę. Moi rodzice wrócili! Opowiedzieli nam wszystko o podróży dzisiaj popołudniu przy lampce wina.

Mimo wszystko jestem zawiedziona tym że będę musiała opuścić to miejsce. Blake prawdopodobnie nie chce mnie znać więc powrócimy do bycia zwykłymi nieznajomymi.

   - Miło było znowu się z wami spotkać, będę za tym tęsknić - mówi Marisa, gdy podchodzimy do drzwi frontowych.

   - Ja również. Dziękuję za pilnowanie Bronte przez te kilka tygodni. Mam nadzieję, że nie było z nią kłopotów - odpowiada mama.

   - Skądże? Była aniołkiem - mówi Marisa, uśmiechając się do mnie.

   - Idź po bagaże, Bront. Zaraz wychodzimy.

Kiwam głową i kieruje się do swojego pokoju, pozwalając rodzicom dłużej porozmawiać. Gdy wchodzę do sypialni wzdycham. Będę naprawdę tęskniła za tym miejscem. Stoję chwilę w bezruchu i omiatam wzrokiem pomieszczenie, które przez kilka ostatnich tygodni służyło mi za pokój. Podnoszę walizki i wychodzę z sypialni, kierując się ku drzwiom frontowym, jednak zatrzymuję się widząc Blake'a stojącego przede mną z pomiętą kartką w ręce.

   - Jestem naprawdę do dupy w opisywaniu emocji więc nie oczekuj żadnego emocjonalnego arcydzieła. - To pierwsze co do mnie mówi.

Spoglądam na korytarz, gdzie rodzice rozmawiają z Marisą i Jay'iem z ożywieniem. Raczej nie przestaną za chwilę gadać więc kiwam głową na znak by Blake kontynuował.

Chłopak odchrząkuje.

   - Droga Bronte. Przepraszam cię za to że jestem taki wredny. Wiem, że mówiłem to już wcześniej ale tym razem się czegoś nauczyłem. Czuję się naprawdę źle. Nie zasługujesz na to wszystko co ci powiedziałem. A to sprzed dwóch tygodni było ciosem poniżej pasa. Mogłaś mnie wtedy walnąć w twarz. Nawet kilka razy. Tak brutalnie że miałbym wstrząs mózgu i.. - Obraca kartkę i kontynuuje czytanie. -.. dużą utratę krwi. Naprawdę na to zasługuję. W porządku jeśli mi nie wybaczysz, ale chcę żebyś wiedziała, że żadna z tych rzeczy, które powiedziałem nie jest prawdą. A także.. - Robi pauzę dla dramatycznego efektu. - Jesteś najmniej lamerską osobą jaką kiedykolwiek spotkałem i.. - Trzy następne słowa z trudem przechodzą przez jego usta. - Nie nienawidzę cię.

   - To było piękne - odpowiadam wzruszona.

Blake w końcu podnosi wzrok znad kartki i na mnie spogląda.

   - Spotkasz..?

   - Bronte! Idziemy! - woła mama, przerywając Blake'owi.

   - Idę! - odpowiadam i wzdycham, spoglądając na Blake'a. - Napisz do mnie, okej? Musimy o tym porozmawiać jak należy jeśli nadal chcesz się że mną przyjaźnić - mówię i odchodzę.

                                                                                           * * *

Mój telefon nagle wibruje, wyrywając mnie ze snu. Spoglądam na zegarek, który wyświetla godzinę trzecią nad ranem. Sięgam po komórkę, leżącą na stoliczku koło łóżka, zastanawiając się kto mógłby napisać do mnie SMS-a o tak wczesnej porze.

"Spotkajmy się w sobotę o piętnastej w naszym miejscu. Musimy pogadać. Blake."

To się naprawdę dzieje! Blake i ja będziemy mogli w końcu normalnie porozmawiać.

Sekundę potem dostaje kolejną wiadomość.

"I nie ubieraj majtek"

"Tylko żartowałem"

"Ale jeśli zdecydujesz się ich nie ubierać nie będę miał nic przeciwko. Tak tylko mówię."

Continue Reading

You'll Also Like

51.3K 687 8
Kiedy miłość uderza jak piorun, ale tylko w jedno serce, to należące do chłopaka. Dziewczynę zarówno nowy wielbiciel, jak i jego próby zdobycia jej m...
639K 37.4K 28
Opowieść przedstawia dalsze losy osiemnastoletniej Rosaliny Clarkson. Dziewczyna nie boi się już dotyku, ale nadal nie potrafi zapomnieć o Willu, prz...
332K 19.1K 42
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
1.2M 58.7K 55
Życie Emily zdawało się dla niej idealne. Jedna impreza, jeden chłopak zniszczył jej dotychczasowe życie. Oszukana i zdradzona dziewczyna postanawia...