Living With The Bad Boy PL ✔️...

By TheHiddenBeauty

5.6M 285K 194K

Bronte Davis to złote serce Worthington High. Cechuje ją charyzmatyczna i sympatyczna osobowość oraz chęć nie... More

▲ Synopsis ▲
Prolog
But I Like It Rough
You Look Like A Greek God
I'm Blusing
Conquest or Victim?
Not today, Satan
Time To Start Planning My Funeral
Shake It Off
Your Abs Get To Feel My Hands
How To Lie To Your Best Friend
Kill Her With Kindness?
We're Dealing With A Ponytail Killer
There's Always A Time For Nun Puns
Drunkely Peeing Into A Bucket
Not A Favour
Not Crazy, Just Your Best Friend
It's Never Too Late For Breakfast
Confrontations
Don't Kill My Groove
The More Hot Girls The Merrier
I.. I Can't Swim
Get Over It, Grandma
Boo You Whore
Is He Allowed To Do That?
A Living, Breathing Storm Cloud
I've Been Shot
Shit, I need To Stop Swearing
Sophie
How Do You Want Your Sausage
Only Because You Asked Nicely
Question Without Answers
A Night Gone Unexpectedly Right. Right?
What's New?
Louise Gilies
Detective Bronte
The Night Of Prom
I'm Just Fucking With You
Epilog
Bonus Chapter

I Left A Milion Dollars In The..

118K 6.6K 6.7K
By TheHiddenBeauty

   - Hej! Dziś obchodzimy Narodowy Dzień Życzliwości. Weź ulotkę i nieś miłość wszystkim dookoła. Jedynie dzisiaj możesz.. - urywam, widząc, że osoba do której mówię nie jest zbytnio zainteresowana ( albo w ogóle) i odchodzi, pochylona nad swoją komórką.

Wzdycham i zrezygnowana siadam przy stoliku, który, ja i kilku innych członków klubu Sprawiedliwości Społecznej, rozłożyliśmy wcześnie rano na korytarzu szkolnym, dzięki czemu bez przeszkód możemy roznosić ulotki i rozpowszechniać miłość wśród ludzi.

Ale jakoś średnio nam to wychodzi.

Ze znużeniem omiatam wzrokiem korytarz i zauważam idącą w moim kierunku osobę, której obecność sprawia, że uśmiecham się szeroko i wstaję z krzesła.

   - Co to jest? - pyta Blake, podchodząc do naszego stolika, bierze ulotkę że stołu i ogląda ją z każdej strony.

   - Dziś jest Narodowy Dzień Życzliwości więc próbujemy zaangażować ludzi w naszą małą kampanię i szerzyć w nich świadomość tego, że miłość i dobro są między nami.

   - Brzmi lamersko - odpowiada Blake, odkładając kawałek papieru, spogląda na mnie ze zmieszaniem i mówi: - Nie jesteś zmęczona po wczorajszym?

   - I to jak. - Wzdycham i schylam lekko głowę, czując jak rumieniec wkrada się na moją twarz gdy przypominam sobie zdarzenia z ostatniej nocy.

Cieszy mnie, że Blake nie udaje, że nie wie nic o naszym wczorajszym "spacerze" i nie wygląda jakby żałował tego, że przyprowadził mnie do swojego miejsca. Nie wiem co bym zrobiła gdyby dzisiejszego ranka znów był wrednym i chamskim Blake'iem.

   - Nie wyglądasz jakbyś była.. - komentuje.

   - Hej! - Uśmiecham się do przechodzącej obok nas dziewczyny, podchodzę do niej i wyciągam ulotkę. - Dzisiaj jest Narodowy Dzień Życzliwości i.. - przerywam, widząc że odchodzi. Wzdycham ciężko i odprowadzam wzrokiem znikającą za rogiem sylwetkę dziewczyny. - Nikogo to nie obchodzi - mówię, spoglądając na Blake'a. - Rozdaliśmy tylko pięć ulotek. Dwie z nich posłużyły komuś za idealny materiał na papierowe samolociki, a reszta jako papierki na zużyte gumy.

Blake przez dłuższą chwilę patrzy na mnie w milczeniu, po czym wzdycha z rozdrażnieniem.

   - No dobra. Pomogę ci zrealizować to całe 'coś tam' i dam swoim znajomym kilka ulotek - mamrocze. - Tylko przestań mnie już dręczyć.

   - Ale ja nie prosiłam cię..

   - Błagałaś mnie swoim wzrokiem, widziałem to - mówi, biorąc kilka ulotek ze stołu i wkłada je do tylnej kieszeni dżinsów. - Robię to dla ciebie. Widzisz? - dodaje i odchodzi.

                                                                                                * * *

   - Klaso! Proszę o ciszę! - Po pomieszczeniu roznosi się doniosły głos pani Clark. Wszyscy natychmiast milkną i skupiają swoją uwagę na nauczycielce.

Nieźle,co?

Z panią Clark nie można zadzierać. Sieje ona postrach wśród młodzieży i studentów naszej szkoły. Między innymi przez to, że stosuje dziwne metody dyscyplinarne i takie tam.

   - Mam nadzieję, że zapoznaliście się z moim e-mailem dotyczącym waszej pracy klasowej. Wiem, że większość z was olewała szkołę i naukę przez ostatnie dwa tygodnie, ale to  zmieni się na moich lekcjach.

Po jej słowach uczniowie, jak można się domyślić, nie są zbyt zadowoleni i kręcą głową albo mamroczą coś do siebie.

   - Będziecie pracowali w parach. Jak już zresztą wiecie. - I to wystarcza, by po klasie rozniósł się chaotyczny i głośny szum rozmów. Przeważnie pracuję sama na lekcjach pani Clark, ale skoro teraz dobrze dogaduję się z Blake'iem mam nadzieję, że będziemy razem w parze.

Spoglądam ukradkiem w jego stronę i peszę się trochę, widząc, że on już na mnie patrzy.

   - Partnerzy? - pytam szeptem, mimo iż wiem, że mnie nie słychać, ale Blake domyśla się o co mi chodzi i kiwa głową.

Jeej!

   - Klaso! - krzyczy pani Clark, skupiając tym samym na niej moją uwagę. - Matko! Co trzeba zrobić by was, nastolatków, w końcu uciszyć? - Wzdycha i siada za biurkiem. - A i tak to ja wybiorę pary.

   - Proszę p.. - protestuje klasa.

   - Nie. Nic z tego. - Kręci głową nauczycielka. - Partnerzy będą dobrani alfabetycznie. - I zaczyna wyczytywać z dziennika grupy. Mimo że od początku wiem z kim będę w parze, wstrzymuję oddech gdy jest moja kolej. - Bronte Davis i Jack Dempsey.

Jack to chłopak, któremu kiedyś pomogłam pozbierać książki na korytarzu szkolnym i który jest jednym z najlepszych uczniów naszej szkoły.

Wstaję z krzesła i podchodzę to ławki, w której siedzi mój partner.

   - Hej - witam się, a Jack posyła mi nieśmiały uśmiech.

   - H..hej Bronte.

   - Więc, przeczytałeś już kryteria? - pytam od niechcenia,siadając obok niego.

   - Oczywiście - odpowiada entuzjastycznie, na co się uśmiecham.

   - Fajnie. To zaczynajmy.

                                                                                          * * *

Gdy nareszcie lekcja dobiega końca wstaje z krzesła i żegnam się z Jack'iem. Jest miły i naprawdę dobrze się dogadujemy. Myślę, że jesteśmy dobrą drużyną.

   - Bronte - woła Blake i lekko szarpie mnie za ramię gdy wychodzę z klasy.

   - Hej Blake. - Obracam się twarzą do niego z uśmiechem.

   - Więc.. Jesteś w parze z Jack'iem. Cieszysz się? - pyta z rozbawieniem.

   - Tak. A co? - odpowiadam, na co wzrusza ramionami.

   - Nic - mówi niejasno, a ja spoglądam na niego podejrzliwie. Po tonie jego głosu nie powiedziałabym, że to nic. - On jest po prostu, no wiesz fajtłapą - dodaje od niechcenia.

   - Nie bądź taki. Jack jest miły i uprzejmy - odpowiadam, odwracając się na pięcie, by odejść ale Blake chwyta mnie za nadgarstek i z powrotem zaciąga do klasy. - Chce mi się jeść - jęczę cicho, niechętnie wchodząc do pomieszczenia.

   - Po prostu bawi mnie to, że Clark zachciało się dobierać pary alfabetycznie i z tych wszystkich osób akurat przypadł ci on - kontynuuje Blake.

   - Dlaczego?

   - Nie wiem. Po prostu. - Wzrusza ramionami patetycznie. - Jest maminsynkiem. I widziałaś jak na ciebie patrzył? Bez wątpienia ma na twoim punkcie obsesję.

   - Kto mu tego zabroni?

   - Myślę że nikt. Nie jesteś nikim wyjątkowym. - Spogląda za siebie i posyła Jack'owi długie spojrzenie. 

Marszczę brwi i poprawiam torbę na ramieniu.

   - Nie musisz być taki wredny. Idę już. Nasłuchałam się od ciebie wystarczająco dużo - mówię i szybko odchodzę.

   - Bronte poczekaj - woła za mną. Staję i obracam się twarzą do niego patrząc wyczekująco. - Żartowałem z tym 'nie jesteś nikim wyjątkowym'. Przepraszam. - Drapie się niezręcznie po głowie, patrząc wszędzie tylko nie na mnie. Widać, że nie jest przyzwyczajony do przepraszania kogoś. - Czasami ludzie źle odbierają żarty.

   - W porządku, Blake - mówię, uśmiechając się do niego.

   - Okej. - Kiwa głową z wyraźną ulgą malującą się na jego twarzy.

Blake przeprasza.. To nowość! Może w końcu zaczął liczyć się z moimi uczuciami.

Obracam się i idę w stronę stołówki, a gdy już jestem w pomieszczeniu biorę lancz i siadam przy stoliku, który zajęła Elle.

   - Hej. Jak ci minął weekend?

Uśmiech powoli formuje się na mojej twarzy.

   - Zaprzyjaźniłam się z Blake'iem! - piszczę cicho, siadając obok koleżanki.

   - Żartujesz sobie? - odpowiada z niedowierzaniem, a ja w odpowiedzi kręcę głową - Co? Jakim cudem? To super!

   - Cóż.. Ostatniej nocy nie mogłam spać wiec..

   - Przepraszam. Bronte? - Moją wypowiedź przerywa znajomy głos dochodzący z tyłu.

Biorę głęboki oddech i powoli obracam się twarzą w stronę osoby, która do mnie zagadała.

   - Cześć, Max - odpowiadam, wypowiadając jego imię z niesmakiem. Czego on chce?

   - Ja..um.. Musze z tobą porozmawiać - mówi nerwowo, strzelając niespokojnie palcami.

Spoglądam na niego z niedowierzaniem. Po więcej niż tygodniu on teraz, decyduje się ze mną pogadać?

   - Max. Nie chcę z tobą rozmawiać ani nic z tych rzeczy.

   - Ale..

   - Nie. Tydzień temu jasno wyraziłeś swoje intencje. Nie musisz się tłumaczyć - mówię. Nie może po prostu o tym zapomnieć i ruszyć dalej?

Po moich słowach na stołówce zapada grobowa cisza, a wszyscy skupiają swoją uwagę na naszej dwójce.

Muszę dodać, że część mnie tak naprawdę chce wybaczyć Max'owi, ponieważ czuję się trochę źle chowając do niego urazę, ale z drugiej strony chcę pokazać ludziom, że nie można mną pomiatać. Poza tym nie mam zamiaru  dawać mu drugiej szansy, bo mnie oszukał i założył się z kolegami o..

   - Bronte, wiem co powiedziałem, ale..

   - Powiedziała ci żebyś się odpieprzył. - Tym razem to nie ja się odzywam, tylko ktoś inny w moim imieniu zabiera głos. Ku mojemu zaskoczeniu jest to Blake. Wstaje z krzesła i powoli do nas podchodzi.

   - Ty się odpieprz, Blake - cedzi przez zęby Max. - To sprawa między mną a Bronte.

   - Zostaw ją w spokoju. Ona nie ma zamiaru z tobą rozmawiać.

   - Zamknij się do cholery.

Blake robi krok w stronę Max'a, tak że dzieli ich tylko półtora metra.

   - Zmuś mnie.

I w taki właśnie sposób Blake dostał w twarz. Kilka razy.

Jakaś nauczycielka, która dotąd stała w rogu przepycha się przez spory tłum, który zebrał się wokół Max'a i Blake'a.

   - Chłopcy! Przestańcie! - krzyczy zdesperowana kobieta, próbując przemówić im do rozumu. Ale nikt nie zwraca na nią uwagi.

Blake się prostuje i przeciera ręką zakrwawione usta. Spogląda na dłoń i powoli przenosi wzrok na Max'a, a jego oczy odzwierciedlają czysty gniew. Niespodziewanie rzuca się na przeciwnika, uderzając go w szczękę.

Robię krok w tył i otwieram szeroko oczy widząc wrogość Blake'a wobec Max'a.

   - To się wymyka spod kontroli - mówię do Elle, próbując przekrzyczeć coraz to bardziej powiększający się tłum.

   - No co ty nie powiesz - odpowiada koleżanka, wyciągając z kieszeni telefon i wybiera numer.

Nauczycielka, widząc co się dzieje oddycha panicznie i wybiega ze stołówki, ciągnąc za sobą innego nauczyciela.

Nie mogąc więcej patrzeć na tę masakrę podchodzę do chłopaków i wyciągam rękę do Blake'a.

   - Blake, przestań - mówię desperacko, lecz on odpycha mnie lekko i robi krok w tył, zwinnie unikając ciosu Max'a.

   - Odsuń się Bronte - mówi jedynie.

   - To jest niedorzeczne - krzyczę. Dlaczego biją się o taką błahostkę? Poza tym, to ja powinnam być zła. Nie Blake.

Próbuje ich jakoś rozdzielić i odciągnąć od siebie, ale bez skutku.

   - Ludzie! Cholera, przestańcie walczyć! Zachowujecie się jak..

Kolejne zdarzenia następują tak szybko i niespodziewanie, że cała stołówka pogrąża się w kompletnej ciszy. Blake cofa rękę, chcąc zadać kolejny cios Max'owi, ale wtedy jego łokieć spotyka się z moim policzkiem. Ostry ból przeszywa moją twarz, a głowa gwałtownie leci w tył, ciągnąc mnie w dół. Moja czaszka z głośnym plaskiem zderza się z podłogą a po mojej głowie echem roznosi się wkurzony głos Blake'a.

   - Do jasnej cholery Bronte. - Ledwo dostrzegam jego, pochylającą się nade mną, sylwetkę. Podnosi moją głowę i kładzie na swoim kolanie. - Matko. Patrz co się stało. Jesteś kompletną idiotką. Nie powinnaś interweniować.

   - Mógłbyś być trochę milszy - odpowiadam, mrugając powoli i rozglądam się dookoła, próbując nie zemdleć.

   - Przepraszam. Wszystko w porządku? - pyta cicho.

   - Jakby co, to zostawiłam milion dolarów w.. - przerywam, bo robi mi się słabo, a czarne plamki pojawiają mi się przed oczami.

   - Dramatyzujesz - słyszę rozbawiony głos Blake'a, ale jakby z oddali. Mimo iż wiem, że jest blisko, bo czuje jego dłoń na policzku, wydaje mi się że jest gdzieś daleko.

   - Co tu się wyprawia?! - Po stołówce roznosi się głośny, skrzeczący głos.

O nie.

Dyrektor Callaghan.

  






Continue Reading

You'll Also Like

27.6K 2.1K 4
Charlotte Lynch to szesnastoletnia miłośniczka rocka, której największą miłością jest Kurt Cobain. Nawet sobie nie wyobraża, że mogłaby zakochać się...
5.3M 280K 102
On- chłopak po przejściach, niebezpieczny,nikt tak na prawdę nie wie kim jest. Nowy w szkole, w nowym mieście rozpaczliwie próbuje zmienić swoje życi...
232K 4.4K 58
Meghan nigdy nie spodziewała się, że na ślubie własnej siostry spotka mężczyznę, o którym nie chciała już nigdy więcej myśleć. Ale życie potrafi być...
357K 4.7K 8
[ 2 tom "Tamtego Lata"] 💕 ❗️Czytanie bez znajomości 1 tomu nie ma sensu❗️ Minęły dwa lata odkąd Lea Woods na dobre opuściła Westfield. Choć nigdy n...