The bed's getting cold and yo...

Від larentsupdates

104K 10.1K 2.7K

Harry, rozchwytywany model, podjął już decyzję: chce sie rozwieść z Louisem. Louis, osiągający sukcesy w spe... Більше

1
2
3
4
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
Epilog

5

5.8K 595 167
Від larentsupdates

Czasami lepiej jest się wprosić niż odejść.

10.10.2015
"Nie spędzaliście razem czasu." Mia pochyla się do przodu i obrzuca nas pełnym pogardy spojrzeniem. "Z tego powodu przeskakujemy etap w którym opowiadacie jak było wam dobrze i wkraczamy w nowy temat. Mianowicie: co doprowadziło do waszego oddalenia. Oraz jakie były tego skutki. Louis."
Podryguję nerwowo nogą, kiedy wskazuje na mnie dłonią.
"Zaczynasz."
"Harry mnie zdradził. Tyle w tym temacie."
"Harry? Czy tak właśnie było?"
Słyszę jak mój mąż nabiera szybko powietrze i potakuje ze spuszczoną głową.
"Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale to był trudny okres. Louis zaczął budować klinikę i zupełnie przestał zwracać na mnie uwagę..."
"To nie jest prawda." neguję. Harry prycha pod nosem, jakby się spodziewał, że to powiem. "Naprawdę starałem się znaleźć dla ciebie czas. Nigdy nie zrozumiałem, dlaczego do mnie nie przyszedłeś i nie powiedziałeś, że czujesz się odrzucony. Ani tego, że wolałeś wkopać się między nogi innej laski niż zaproponować seks mi...."
"Na pewno o drugiej w nocy miałbyś na to ochotę!" krzyczy. "Bo wiesz" śmieje się cynicznie. "tylko w takich godzinach spędzałeś ze mną czas! Jeśli można to nazwać 'spędzaniem czasu', bardziej leżeniem i spaniem."
"Nawet nie wiesz ile te noce dla mnie znaczyły." mamroczę pod nosem. Harry zwraca głowę w moją stronę. "Nigdy nie spytałeś i to chyba mnie najbardziej boli."
"Nie spytałem o co?"
"O to czy chcę się z tobą kochać."
Harry milczy, wykręcając palce.
"Ufałem tobie, Harry." mówię po chwili. Czuję jak mój głos się załamuje. "Ufałem w kwestii, że powiesz mi, jeśli coś zacznie ci nie pasować. I ufałem, że nie pieprzysz nikogo na boku...To wszystko nie poszło tak jak planowaliśmy."
"A co planowaliście?" pyta Mia. Nagle sobie przypominam, że ona jest tu z nami. "Jakieś większe plany?"
Harry łagodnie się uśmiecha.
"Mieliśmy zacząć razem pracować."
"W jakim sensie?" dopytuje się.
"Mieliśmy się ujawnić, to po pierwsze." tłumaczy. "Louis chciał, żebyśmy razem latali na moje pokazy mody. Mówił, że zacznie robić sobie przerwy, bo chciał żebyśmy zwiedzali miasta. Zawsze obiecywał, że ze zrobionych zdjęć zrobimy jeden duży obraz, który powiesimy w salonie."
Święta prawda. Zawsze wyobrażałem sobie, że nasz dom będzie oblepiony wspomnieniami, życiem, naszą miłością.
I jak to się skończyło?
tak,
gołymi ścianami.
Mia rozgląda się smutno dookoła, po czym zapisuje coś na kartce.
"Więc mam rozumieć, że zdradziłeś Louisa, bo czułeś potrzebę i znudzenie."
Harry kręci głową i opiera łokcie o kolana.
"Byłem pijany, na trzeźwo w życiu nie tknąłbym laski. Nawet nie pamiętam jak wyglądała." jego ton głosu ulega zmianie, jest bardziej pewny. "Wiem, że była strasznie upierdliwa i za wszelką cenę chciała wyjść z klubu, by mnie przelecieć. Do tego pamiętam, że wyglądała na strasznie młodą."
"Czy jest możliwość, że widziała twoją obrączkę?" patrzy mu na ręce. "Bo jestem przekonana, że gdyby wiedziała, że jesteś po ślubie..."
"Miałem sygnet na palcu." uśmiecha się. "Kiedy z początku ją odpychałem, trzymałem jej ręce na wysokości oczu. Widziała moje pierścionki."
"Mogła wziąć go za normalny pierścionek."
"Co za różnica?"
Czuję się...dziwnie. Moje palce wędrują do obrączki i przekręcają ją wokół osi kilka razy. Nigdy jej nie zdjąłem. Harry mi ją założył i jeśli będzie trzeba to i Harry mi ją zdejmie, innej opcji nie ma.
"Ten niebieski to obrączka?" pyta, podrygując długopisem na sygnet. Harry zaprzecza.
"Nie mam go na sobie. Zdjąłem go, kiedy zacząłem się zastanawiać nad rozwodem."
Wychodzi na to, że zaczął się nad tym zastanawiać już...jakiś czas temu. A odwagi nabrał dopiero niedawno. To kurwa boli, nie okłamujmy się.
"Louis. Ty swoją dalej masz na palcu?"
Pokazuję jej rozpostartą dłoń.
"Oczywiście."
Harry posyła mi krótkie spojrzenie i odwraca głowę.
"Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad rozwodem po tym wszystkim co tobie zrobił?"
"Nie." szepczę. "Nigdy."

****


Mia powierzyła nam nowe zadanie- mieliśmy pojechać razem na zakupy, wykonać razem listę zakup i całkowicie się do tego przyłożyć.
Siedziałem właśnie nad kartką wyrwaną z notesu i przegryzałem w zamyśleniu ołówek. Obok mnie siedział Harry i kopał nogą w moje krzesło. Wyglądał na bardziej znudzonego niż ja.
"Mam ochotę na chipsy." mówię po długiej chwili główkowania. Kiedy słyszę jak żałośnie to brzmi opuszczam na stół pisak. "I sushi?"
"Nie cierpię sushi." jęczy, kładąc się na stole. "Chcę kurczaka pieczonego w miodzie i sezamie."
"Okay. Coś jeszcze?"
"Sajgonki."
"Okay." zapisuję w podpunktach. "Chciałbyś żebym upiekł precelki?"
Harry mruczy w odpowiedzi i mam wrażenie, że to znaczy 'tak'.

W naszym małżeństwie to ja zawsze gotowałem- jeśli było trzeba, bo zwykliśmy jeść na mieście. To nie tak, że Harry nie potrafił, z biegiem lat po prostu tak się przyjęło. Może przez to, że byłem bardziej chętny i podatny na manipulacje bruneta. Natomiast Harry był bardziej typem, który lubi piec ciasta i babeczki.

"Zapisz jeszcze mleko, banany, kaszki dla dzieci..."
"Kaszki dla dzieci?" marszczę brwi. "Twoje etapy rozwojowe zmieniły zwrot?"
Harry wymusza śmiech, po czym przerywa i patrzy na mnie z pożałowaniem.
"Przeszkadza ci to, że lubię jeść kleiki? " pyta poważnie "Uważam, że jest to dobry zapychacz między posiłkami. Nigdy nie próbowałeś, więc się nie odzywaj."
"Bo nie jestem dzieckiem, jak co widać poniektórzy."
Harry wygląda jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zanim to robi, zamyka szczelnie usta. Wzdycha i dyktuje dalej:
"Jajka, mąka, proszek do pieczenia...."
"Dobra, wiesz co? Zrobimy tak: pójdziemy do sklepu i weźmiemy do wózka co tylko tam rzuci nam się w oczy. Pierdolę tę listę." kieruję się do przedpokoju, na co Harry podąża za mną.
"Co jak nas rozpoznają?" stoi w miejscu i poprawia w kieszeni swój telefon. "Co jeśli...no wiesz, zaczną podejrzewać."
"Już dawno powinni." parskam. "Zresztą co za różnica? Dwoje przyjaciół nie może już iść razem na zakupy?"
"Louis, wiesz jak to jest."
"Wiem, ale nie ma się co obawiać..."
Harry przeciera nerwowo czoło, sięga po klucze i wychodzi na zewnątrz.
"Zobaczą, że robimy zakupy spożywcze, typu mięsa. Domyślą się, ale whatever, dla ciebie to nigdy nie był problem, bo zawsze chciałeś wykrzyczeć całemu światu, że jesteś gejem. Nigdy nie interesowało cię jak ja się z tym mogę czuć."
"Co proszę?" krzyczę i zatrzaskuję drzwi do auta, kiedy Harry odpala silnik. "Czy kiedykolwiek cię przymusiłem do jakiegoś wyjścia? Albo spieszyłem się z ujawnieniem?"
"Tak i nie."
"Jesteś kurwa bezczelny!" uderzam z całej siły nogą w jego lśniący schowek. "Nigdy, powtarzam, nigdy, nie kazałem ci się ze mną pokazywać! Wiem, że pewnie uważałeś to za wstyd..."
"Zamknij się, nigdy o to nie chodziło. Zawsze chciałeś chodzić na publiczne randki, kiedy ja cię prosiłem o prywatne. Wszystko jest robione pod ciebie od lat."
"Bo nie uważam, żeby ktokolwiek się nami aż tak obchodził! Wiedzą, że się przyjaźnimy!"
"Wiedzą też, że między nami była chemia." coś się we mnie łamie po tym jak używa czasu przeszłego. "Musiałbyś kurwa zobaczyć ile fanek ześwirowało na naszym punkcie."
W końcu braknie mi w słów i przez resztę jazdy siedzę cicho. Pod sklepem zakładam kaptur i idę trochę z tyłu za Harrym.
Dlaczego ciągle się kłócimy?


*****



Z zakupami nie mamy najmniejszego problemu. Z pewnością dlatego, że jak i Harry tak i jak bez słowa wrzucamy do wózka co chcemy. Czasami wymieniamy ukradkowe spojrzenia i na tym koniec.

Ale.

Jedna mała rzecz to zmienia.
Szukam akurat w lodówkach z mrożonkami mojej ulubionej pizzy (hawajskiej z podwójnym serem). Harry odszedł dalej w dział z warzywami i przez moment mam wrażenie, że nie wie nawet gdzie jestem.
"Louis?" odwracam się z nadzieją, że Harry nauczył się na nowo używania mowy. Jednak okazuje się, że to nie on, tylko Liam, mój zastępca. "To znaczy, Doktor Tomlinson. Jak miło cię tutaj widzieć!"
"Oszczędź, Liam. Ciebie też miło widzieć." chichoczę i wpadam w jego uścisk. Przysuwa mnie do siebie z szczerą chęcią i śmieje się mi do ucha. "Jak tam moja klinika? Stoi jeszcze w miejscu?"
"Jeszcze tak." pokazuje mi język i opiera ramiona o rączki wózka. "Nic się nie martw, dobrze sobie radzimy jak na razie. Przeprowadziliśmy wczoraj pierwszą operację bez twojego udziału. Wyszło nieźle, pacjent jest zadowolony."
"Czego operację?" dopytuję się.
"Uszu."
"A to łatwa sprawa." uśmiecham się pogodnie. Staram się wymyślić na szybko jakiś temat do rozmowy, by nie zboczyć na powód dlaczego poszedłem na przerwę, ale....
"Jesteś sam na zakupach?" rozgląda się i zerka do mojego pełnego wózka. "Kaszki dla dzieci? Louis, chcesz mi coś powiedzieć?" śmieje się.
Niech cię szlag, Harry.
"Em, nie." przeciągam "Lubię je...jeść...między, no, posiłkami..."
"Spoko." uspokaja. "A tak na serio to potrzebujesz pomocy? Dasz radę wnieść wszystko sam? Dosyć spore te zakupy."
Nim zdołam odpowiedzieć u mojego boku pojawia się Harry i patrzy na Liama nieodgadnionym wzrokiem.
"Przepraszam bardzo?" Pewnym ruchem chwyta mnie w pasie i ostentacyjnie wrzuca do naszego wózka prezerwatywy.
Wywracam oczami.
"Mogę w czymś panu pomóc?" mówi, po czym zniża minimalnie ton głosu. "Kochanie, znasz go?"
"To mój zastępca, Harry." syczę, wyrywając się spod jego objęcia. Co za człowiek, kurwa. Posesywny pojeb.
"Oh, miło mi cię poznać." Harry wyciąga rękę w stronę Liama i wymieniają się sztywnym potrząśnięciem.
"Liam Payne." przedstawia się cicho. "Ty...."
"Harry Tomlinson." odpowiada dumnie.
I to jest moment w którym Liam wydaje się cholernie zmieszany. Marszczy brwi i pociąga szybko nosem.
"Aha. Nie wiedziałem, że..." odchrząkuje i nastaje chwila ciszy w której Harry nie potrafi powstrzymać małego uśmieszku. "Cóż, będę już lecieć, Louis. Do zobaczenia za niedługo w klinice."
"Do zobaczenia, Liam, pozdrów wszystkich!" wołam za nim, ale nie jestem pewien czy cokolwiek jeszcze do niego dochodzi. Kiedy tracę go z oczu odwracam się na pięcie i ciągnę za sobą wózek.
"Jesteś żałosny!" wybucha Harry, a ja zastanawiam się ile razy mi to jeszcze powie? "Płaszczysz się, bo myślisz, że masz u niego szansę? To mój zastępnik, Louis, tak? Jak możesz tak nisko upaść, jak możesz..."
"Gówno ci do tego kto będzie twoim zastępnikiem!"
To nie są słowa, które naprawdę chcę wypowiedzieć, ale targa mną złość i nie potrafię się opanować.
"A więc jakiś będzie, huh? Tak bardzo chciałeś tej pierdolonej terapii, a prawda jest taka, że już kogoś masz na oku. Cudownie. Bardzo logiczne. Może robisz to specjalnie, by się na mnie zemścić?" wyrywa mi wózek i zatrzymuje się w miejscu. "Przejrzałem cię, chcesz mnie zdradzić podczas terapii, tak?"
"Jesteś głupszy niż kurwa myślałem."
"Przyznaj mi rację!" sprawnym ruchem chwyta mnie za rękę, kiedy mam zamiar odejść w inną alejkę. Spoglądam znudzony na jego rozeźloną twarz. "Chociaż raz, przyznaj się...."
"Masz coś z głową, przyrzekam! Wiesz co mnie śmieszy najbardziej?"
"Co?" pyta niby od niechcenia.
"Że się przejmujesz." jego mina rzednie, kiedy dla odmiany na moich ustach formuje się uśmiech. "Zależy ci."
"Nie zależy."
"Zależy. Inaczej miałbyś to wszystko w dupie." wywracam oczami, przejmując na nowo wózek. Harry stoi nieruchomo w miejscu. "Mam nadzieję, że wszystko wziąłeś, bo idę już do kasy."

Harry nie idzie za mną.



10.10.2015- noc
Gotowy do snu przykryłem się kocem, a na to kołdrą. W domu dalej panowała minusowa temperatura, na co Harry wciąż nic sobie z tego nie robił.
Sięgam do lampki i ją wyłączam. Jestem tak zmęczony, że planuję spać jutro jak najdłużej się da, kto mi zabroni? Może nawet cały dzień, dawno już nie....
"Louis." przerywa moje rozmarzenie głos.
"Harry?" dziwię się. To już drugi raz z rzędu, kiedy nachodzi mnie w nocy. Jeśli znowu chodzi mu o zmianę terapeutki to dosłownie nakopię mu do dupy.
"Mia napisała do mnie, że mamy spróbować razem spać." poświecił komórką przed swoją twarzą. Po chwili czuję jak miejsce obok się ugina, a Harry kładzie się i zwija w kłębek. Moje oczy prawdopodobnie przypominają spodki, kiedy zaczyna wpakowywać się pod moją kołdrę.
"Chyba sobie ze mnie żartujesz, idź po swoją..."
"Twoja jest już ciepła, nie chce mi się."
"Chryste, Harry..." przesuwam się jak najdalej od niego, by go nie dotykać tyłkiem ani stopami. "Jest pierwsza w nocy, co ją naszło?"
"Ciągle nas szpieguje." mruczy. "Śpij, nie gadaj."
"Dlaczego miałaby dodawać nam zadanie, skoro ustaliliśmy, że mamy jedno wyzwanie na każde spotkanie..."
"Śpij."
"Harry."
"Dobranoc."
Wzdycham w poduszkę. Może...może to faktycznie jest odpowiedni moment na następny krok.
"Dobranoc." szepczę.
Jeśli wiem, że nie potrafię z nie wiadomych powodów zasnąć, zdecydowanie odrzucam myśl, że to przez ciepły oddech Harry'ego na moim karku.

Продовжити читання

Вам також сподобається

370K 18K 200
Witam. To takie luźne coś dodałam, aby wstawiać zabawne zdjęcia nie tylko Avengers ;) Zapraszam A. J. Hallen
4.5K 503 7
Castiel Novak, zmęczony własnym pracoholizmem i życiem, postanawia na święta Bożego Narodzenia zamienić się domami z Samem Winchesterem, mieszkańcem...
49.9K 2.5K 11
Alternatywna wersja poznania się Wysokiego Czarownika Brooklynu, z najprzystojniejszym Nocnym Łowcom. Enjoy!
222K 16.6K 63
"Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez." ~Antoine de Saint-Exupéry, „Mały Książę" Harry jest roztrzepanym nastolatkiem, który lubi kwiatki, ła...