5

5.8K 595 167
                                    

Czasami lepiej jest się wprosić niż odejść.

10.10.2015
"Nie spędzaliście razem czasu." Mia pochyla się do przodu i obrzuca nas pełnym pogardy spojrzeniem. "Z tego powodu przeskakujemy etap w którym opowiadacie jak było wam dobrze i wkraczamy w nowy temat. Mianowicie: co doprowadziło do waszego oddalenia. Oraz jakie były tego skutki. Louis."
Podryguję nerwowo nogą, kiedy wskazuje na mnie dłonią.
"Zaczynasz."
"Harry mnie zdradził. Tyle w tym temacie."
"Harry? Czy tak właśnie było?"
Słyszę jak mój mąż nabiera szybko powietrze i potakuje ze spuszczoną głową.
"Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale to był trudny okres. Louis zaczął budować klinikę i zupełnie przestał zwracać na mnie uwagę..."
"To nie jest prawda." neguję. Harry prycha pod nosem, jakby się spodziewał, że to powiem. "Naprawdę starałem się znaleźć dla ciebie czas. Nigdy nie zrozumiałem, dlaczego do mnie nie przyszedłeś i nie powiedziałeś, że czujesz się odrzucony. Ani tego, że wolałeś wkopać się między nogi innej laski niż zaproponować seks mi...."
"Na pewno o drugiej w nocy miałbyś na to ochotę!" krzyczy. "Bo wiesz" śmieje się cynicznie. "tylko w takich godzinach spędzałeś ze mną czas! Jeśli można to nazwać 'spędzaniem czasu', bardziej leżeniem i spaniem."
"Nawet nie wiesz ile te noce dla mnie znaczyły." mamroczę pod nosem. Harry zwraca głowę w moją stronę. "Nigdy nie spytałeś i to chyba mnie najbardziej boli."
"Nie spytałem o co?"
"O to czy chcę się z tobą kochać."
Harry milczy, wykręcając palce.
"Ufałem tobie, Harry." mówię po chwili. Czuję jak mój głos się załamuje. "Ufałem w kwestii, że powiesz mi, jeśli coś zacznie ci nie pasować. I ufałem, że nie pieprzysz nikogo na boku...To wszystko nie poszło tak jak planowaliśmy."
"A co planowaliście?" pyta Mia. Nagle sobie przypominam, że ona jest tu z nami. "Jakieś większe plany?"
Harry łagodnie się uśmiecha.
"Mieliśmy zacząć razem pracować."
"W jakim sensie?" dopytuje się.
"Mieliśmy się ujawnić, to po pierwsze." tłumaczy. "Louis chciał, żebyśmy razem latali na moje pokazy mody. Mówił, że zacznie robić sobie przerwy, bo chciał żebyśmy zwiedzali miasta. Zawsze obiecywał, że ze zrobionych zdjęć zrobimy jeden duży obraz, który powiesimy w salonie."
Święta prawda. Zawsze wyobrażałem sobie, że nasz dom będzie oblepiony wspomnieniami, życiem, naszą miłością.
I jak to się skończyło?
tak,
gołymi ścianami.
Mia rozgląda się smutno dookoła, po czym zapisuje coś na kartce.
"Więc mam rozumieć, że zdradziłeś Louisa, bo czułeś potrzebę i znudzenie."
Harry kręci głową i opiera łokcie o kolana.
"Byłem pijany, na trzeźwo w życiu nie tknąłbym laski. Nawet nie pamiętam jak wyglądała." jego ton głosu ulega zmianie, jest bardziej pewny. "Wiem, że była strasznie upierdliwa i za wszelką cenę chciała wyjść z klubu, by mnie przelecieć. Do tego pamiętam, że wyglądała na strasznie młodą."
"Czy jest możliwość, że widziała twoją obrączkę?" patrzy mu na ręce. "Bo jestem przekonana, że gdyby wiedziała, że jesteś po ślubie..."
"Miałem sygnet na palcu." uśmiecha się. "Kiedy z początku ją odpychałem, trzymałem jej ręce na wysokości oczu. Widziała moje pierścionki."
"Mogła wziąć go za normalny pierścionek."
"Co za różnica?"
Czuję się...dziwnie. Moje palce wędrują do obrączki i przekręcają ją wokół osi kilka razy. Nigdy jej nie zdjąłem. Harry mi ją założył i jeśli będzie trzeba to i Harry mi ją zdejmie, innej opcji nie ma.
"Ten niebieski to obrączka?" pyta, podrygując długopisem na sygnet. Harry zaprzecza.
"Nie mam go na sobie. Zdjąłem go, kiedy zacząłem się zastanawiać nad rozwodem."
Wychodzi na to, że zaczął się nad tym zastanawiać już...jakiś czas temu. A odwagi nabrał dopiero niedawno. To kurwa boli, nie okłamujmy się.
"Louis. Ty swoją dalej masz na palcu?"
Pokazuję jej rozpostartą dłoń.
"Oczywiście."
Harry posyła mi krótkie spojrzenie i odwraca głowę.
"Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad rozwodem po tym wszystkim co tobie zrobił?"
"Nie." szepczę. "Nigdy."

****


Mia powierzyła nam nowe zadanie- mieliśmy pojechać razem na zakupy, wykonać razem listę zakup i całkowicie się do tego przyłożyć.
Siedziałem właśnie nad kartką wyrwaną z notesu i przegryzałem w zamyśleniu ołówek. Obok mnie siedział Harry i kopał nogą w moje krzesło. Wyglądał na bardziej znudzonego niż ja.
"Mam ochotę na chipsy." mówię po długiej chwili główkowania. Kiedy słyszę jak żałośnie to brzmi opuszczam na stół pisak. "I sushi?"
"Nie cierpię sushi." jęczy, kładąc się na stole. "Chcę kurczaka pieczonego w miodzie i sezamie."
"Okay. Coś jeszcze?"
"Sajgonki."
"Okay." zapisuję w podpunktach. "Chciałbyś żebym upiekł precelki?"
Harry mruczy w odpowiedzi i mam wrażenie, że to znaczy 'tak'.

W naszym małżeństwie to ja zawsze gotowałem- jeśli było trzeba, bo zwykliśmy jeść na mieście. To nie tak, że Harry nie potrafił, z biegiem lat po prostu tak się przyjęło. Może przez to, że byłem bardziej chętny i podatny na manipulacje bruneta. Natomiast Harry był bardziej typem, który lubi piec ciasta i babeczki.

"Zapisz jeszcze mleko, banany, kaszki dla dzieci..."
"Kaszki dla dzieci?" marszczę brwi. "Twoje etapy rozwojowe zmieniły zwrot?"
Harry wymusza śmiech, po czym przerywa i patrzy na mnie z pożałowaniem.
"Przeszkadza ci to, że lubię jeść kleiki? " pyta poważnie "Uważam, że jest to dobry zapychacz między posiłkami. Nigdy nie próbowałeś, więc się nie odzywaj."
"Bo nie jestem dzieckiem, jak co widać poniektórzy."
Harry wygląda jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zanim to robi, zamyka szczelnie usta. Wzdycha i dyktuje dalej:
"Jajka, mąka, proszek do pieczenia...."
"Dobra, wiesz co? Zrobimy tak: pójdziemy do sklepu i weźmiemy do wózka co tylko tam rzuci nam się w oczy. Pierdolę tę listę." kieruję się do przedpokoju, na co Harry podąża za mną.
"Co jak nas rozpoznają?" stoi w miejscu i poprawia w kieszeni swój telefon. "Co jeśli...no wiesz, zaczną podejrzewać."
"Już dawno powinni." parskam. "Zresztą co za różnica? Dwoje przyjaciół nie może już iść razem na zakupy?"
"Louis, wiesz jak to jest."
"Wiem, ale nie ma się co obawiać..."
Harry przeciera nerwowo czoło, sięga po klucze i wychodzi na zewnątrz.
"Zobaczą, że robimy zakupy spożywcze, typu mięsa. Domyślą się, ale whatever, dla ciebie to nigdy nie był problem, bo zawsze chciałeś wykrzyczeć całemu światu, że jesteś gejem. Nigdy nie interesowało cię jak ja się z tym mogę czuć."
"Co proszę?" krzyczę i zatrzaskuję drzwi do auta, kiedy Harry odpala silnik. "Czy kiedykolwiek cię przymusiłem do jakiegoś wyjścia? Albo spieszyłem się z ujawnieniem?"
"Tak i nie."
"Jesteś kurwa bezczelny!" uderzam z całej siły nogą w jego lśniący schowek. "Nigdy, powtarzam, nigdy, nie kazałem ci się ze mną pokazywać! Wiem, że pewnie uważałeś to za wstyd..."
"Zamknij się, nigdy o to nie chodziło. Zawsze chciałeś chodzić na publiczne randki, kiedy ja cię prosiłem o prywatne. Wszystko jest robione pod ciebie od lat."
"Bo nie uważam, żeby ktokolwiek się nami aż tak obchodził! Wiedzą, że się przyjaźnimy!"
"Wiedzą też, że między nami była chemia." coś się we mnie łamie po tym jak używa czasu przeszłego. "Musiałbyś kurwa zobaczyć ile fanek ześwirowało na naszym punkcie."
W końcu braknie mi w słów i przez resztę jazdy siedzę cicho. Pod sklepem zakładam kaptur i idę trochę z tyłu za Harrym.
Dlaczego ciągle się kłócimy?

The bed's getting cold and you're not hereWhere stories live. Discover now