Ślub na kilku warunkach

By alunissage_

18K 2.1K 133

Życie Laurenta Stafforda, doświadczonego adwokata, diametralnie zmienia się, gdy przez przypadkowe spotkanie... More

zapowiedź
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Epilog

Rozdział 17

439 51 3
By alunissage_

Wieczór kawalerski. Wszyscy panowie z naszej paczki byli podekscytowani na ten dzień. Postanowiliśmy zrobić sobie męski dzień. Od samego rana. Zdecydowaliśmy się także odciąć od telefonów komórkowych i wszelkich kontaktów z płcią piękną. Na początku myślałem, że to zadanie będzie dla mnie banalnie proste, ale w mojej głowie krążyły myśli o Soleil. Co aktualnie robi, gdzie się znajduje... Z kim? To było bardzo dziwne. Na szczęście reszta chłopaków potrafiła skutecznie przekierować moją uwagę na nasze zaplanowane aktywności. Nawet Elvis, zazwyczaj nieobojętny na temat Leory, powstrzymywał się od rozmowy o niej... To był akurat cud.

Po rozpoczęciu dnia od pysznego śniadania postanowiliśmy spędzić czas na polu golfowym. Szczególnie że pogoda była wręcz idealna, a słońce nie prażyło zbyt intensywnie. Liam nie był fanem tego sportu, więc on chodził za nami po polu i pił piwo. Choć starał się śledzić lot naszych piłek, nieustannie pytał, gdzie dana piłka poleciała, bo nawet jej nie zauważył.

– Myślicie, że mają tutaj krokodyle? – zapytał nagle.

– I tygrysy – odezwałem się. – Nie słyszałeś przed chwilą?

– Nie. Serio?

– No tak. Musisz dobrze słuchać, pewnie niedługo znowu zaryczy – dołączył do tego żartu Elvis. – Był też przed wejściem napis, żeby uważać na tygrysy, bo mogą spacerować po polu.

– Co ty gadasz?

– No mówię ci... Nie zmyślam przecież.

Liam przez cały czas siedział blisko wózka golfowego, rozglądając się nieustannie po okolicy. Z Elvisem i Willem ledwo powstrzymywaliśmy śmiech, gdy mówił, że chyba coś słyszał.

– Czy on coś brał przed przyjściem tutaj? – zapytałem Willa, który tylko wzruszył ramionami.

 – Prawdopodobnie. Inaczej nie uwierzyłby w te wasze tygrysy.

– Tak myślałem.

– Jak ja mam trafić w tę jebaną piłkę?! – usłyszałem zirytowany głos Gabriela, który rzucił kij na trawę. – Nienawidzę golfa! Kto wymyślił, żeby tutaj przyjść? Stafford?

– Oczywiście że ja. A kto by inny to zaproponował? To w końcu mój dzień. A ty Liam... Mieliśmy iść na gokarty. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę.

– Dlatego piję – rzucił. – Żebym nie musiał z wami jeździć. Wezmę sobie flagę i będę wam nią machał.

– Czy jakakolwiek dzisiejsza atrakcja ci się podoba, marudo?

– Pójście do klubu – odpowiedział i szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy. – Wiecie, że ja nie jestem wielkim fanem robienia...czegokolwiek. Soleil ma ładne koleżanki? Są zajęte? Będzie się z kim pobawić na weselu? Napić chociaż?

– Bardzo ładne. Córka Effie też wraca do miasta na to wesele.

– Wieki jej nie widziałem – stwierdził cicho Liam. – Zmieniła się? Miała chyba z osiemnaście lat, kiedy ostatni raz ją widziałem.

– Wyładniała. W ogóle nosi teraz okulary.

– Kocham kobiety w okularach.

– Nudno tak jest bez nich, nie? – zapytał Will. – Tak dziwnie...

Nie dziwiłem się, że czuł się nieco dziwnie. Spędzali z Ashley razem mnóstwo czasu. Mieszkali razem, pracowali razem... Był przyzwyczajony do jej obecności.

Po golfie pojechaliśmy na gokarty. Zrobiliśmy sobie nawet małe wyścigi. Wtedy dopiero całkowicie wyłączyłem myślenie o czymkolwiek innym i skupiłem się na jeździe. Ani razu nie pomyślałem nawet o pracy. Dopiero po tym małym wyścigu pomyślałem, że pewnego dnia będę musiał zabrać Soleil właśnie na gokarty. Byłem ciekawy, czy by jej się spodobało i jak by się zachowywała. Czy chciałaby się ścigać, czy jeździłaby dość spokojnie i ostrożnie?

– Chyba powinienem wziąć z ciebie przykład, Stafford – powiedział Will, jak tylko wysiedliśmy z pojazdów. Jednak nie miałem pojęcia, o czym mówił. – Chyba też powinienem oświadczyć się Ashley. Długo się zastanawiałem czy to czasem nie za szybko, ale widzę, że niektórym spieszy się bardziej... A ja i tak się czuję, jakbyśmy już byli małżeństwem, bo razem mieszkamy. A ślub to niby tylko papierek, bo raczej nic się między nami nie zmieni, poza tym że będzie miała moje nazwisko. Chyba. Nawet nie mam pojęcia, czy by się zgodziła. Dla niektórych dwa lata to dobry czas na oświadczyny, a dla niektórych to pewnie za wcześnie...

– Mówiła ci Ashley, że ona nie chce się spieszyć i nie chce na razie nawet myśleć o ślubie? – zapytałem go. – Wydaje mi się, że wspominała kiedyś, że chciałaby niedługo pomyśleć o rodzinie. Ona jest bardzo rodzinną osobą. Myślę, że by się zgodziła, jakbyś postanowił to zrobić. Kochacie się...

– Nie mówiła, że nie chce się spieszyć. Wy w sumie trochę jesteście do siebie podobni, bo ją też rodzice mieli dość późno i ona powtarza, że chciałaby mieć dzieci nieco wcześniej. I ty też chciałbyś mieć dzieci nieco wcześniej niż twój tata. Dość podobna sytuacja.

– To prawda – odpowiedziałem, podając mu butelkę wody. Od razu spojrzałem na resztę towarzystwa, ale byli zajęci rozmowami między sobą. – A ty czujesz się gotowy?

– Tak. Kocham ją. Całym sercem. Chciałbym się z nią zestarzeć. Chciałbym, żeby to właśnie ona była matką naszych dzieci. Nie wyobrażam sobie życia bez tej wariatki, chociaż czasem się kłócimy.

– Chyba każdy czasem się o coś pokłóci. W końcu jesteście dwoma różnymi osobami. Różnicie się. Najważniejsze, że się kochacie i potraficie dojść do porozumienia i się pogodzić. A wy też nie kłócicie się jakoś tak bardzo, nie?

– Nie. Sprzeczamy się przeważnie o pierdoły... – stwierdził, gdy wyszliśmy na parking, gdzie stały nasze samochody. – Ciężko się wybierało pierścionek?

– Nie. Na pewno dasz sobie radę.

– A poszedłbyś tam ze mną, jak przyjadę w któryś dzień do miasta?

– Jasne – odpowiedziałem, kładąc dłoń na jego ramieniu. – Jeśli moje towarzystwo ci pomoże albo uspokoi, to chętnie pójdę tam z tobą.

– Naprawdę?

– Pewnie. Żaden problem. Daj mi tylko znać, żebym nie był wtedy w sądzie albo na jakimś spotkaniu.

– Dzięki, stary.

Nie byłem ekspertem w udzielaniu rad w tego rodzaju sprawach, zwłaszcza gdy dotyczyły ludzi, którzy naprawdę się kochali. Niemniej jednak Will wydawał się zadowolony z tego, że zgodziłem się pomóc. Znałem też trochę Ashley, więc miałem nadzieję, że będę potrafił mu pomóc, gdyby tego potrzebował. Chociaż byłem przekonany, że Will sam poradzi sobie z wyborem.

– To co teraz?

– Obiad – odpowiedziałem na pytanie Elvisa. – Jestem tak głodny, że już dłużej nie wytrzymam. Liam jedzie ze mną samochodem – dodałem. – Chcę mieć na niego oko, bo jak pojedzie z wami, to pewnie się zatrzymacie po drodze, żeby sobie kupił alkohol. Nie może odpaść przed dwudziestą.

– Cudownie. Jadę ze Staffordem – ucieszył się. – Zatrzymamy się na stacji?

– A ty słyszałeś, co przed chwilą powiedziałem?

– Nie. Przeważnie nie słucham, jak coś mówisz – zaśmiał się. – Żartuję, Stafford. Chciałem po prostu zobaczyć twoją minę. Zawsze tak śmiesznie wtedy wyglądasz.

 – Nienawidzę, jak ludzie mnie nie słuchają. Wszyscy o tym wiedzą i jeszcze to wykorzystujecie. Pakować się do samochodów.

– Dobrze, tatusiu.

Wieczorem, przed pójściem do klubu, rozjechaliśmy się na godzinę do domów, żeby trochę ogarnąć się przed imprezą. I przy okazji mogłem zostawić samochód pod domem i wziąć taksówkę. Soleil nie było w domu, gdy do niego przyjechałem. Zauważyłem, że Budynia również nie było, co skłoniło mnie do przypuszczenia, że pewnie poszli razem na spacer. Skorzystałem z okazji, aby wziąć szybki prysznic, ogolić się i wtedy niespodziewanie pojawiła się brunetka, wchodząc do łazienki bez pukania.

– O mój Boże! – pisnęła przestraszona. – Nie wiedziałam, że jesteś w domu. Myślałam, że zostawiłam zaświecone światła.

– To tylko ja. Musiałem wziąć prysznic.

– Przepraszam. Nie chciałam tutaj tak wtargnąć. Dobrze, że nie jesteś nagi...

– Mogłaś wrócić z pół godziny wcześniej – uśmiechnąłem się pod nosem. Od razu wywróciła oczami. – Zaraz wychodzę na imprezę.

– Jak się dzisiaj bawiliście?

– Cudownie. Chyba Liam bawił się na razie najlepiej, bo już przed południem był pijany... Graliśmy w golfa, poszliśmy na gokarty... Nic ciekawego.

– Możesz później po mnie zadzwonić. Przyjadę po ciebie po imprezie. Pewnie tam się upijecie – oparła się o framugę drzwi.

– Nie musisz, wrócę taksówką. Nie mam pojęcia, o której będę wracał, więc możesz się spokojnie położyć do łóżka. Nie będziesz na mnie specjalnie czekała.

– Ale gdyby cokolwiek się wydarzyło...

– Zadzwonię.

 – Dzięki. Chcesz kawę przed wyjściem? Herbatę? Coś mocniejszego? Chyba że już uciekasz...

– Mogłabyś mi zrobić jakiegoś drinka – odpowiedziałem. – Zdaję się na ciebie. W barku jest kilka różnych alkoholi, możesz sobie przejrzeć.

– Dobra. Mocniejszego czy jakiegoś lżejszego?

– Ty decydujesz, Soleil. Tylko nie wlewaj wszystkich alkoholi do szklanki, proszę cię. Później zaliczę zgona i wstyd będzie.

– Rozważę to, Stafford.

– Wiesz, że Will chce się oświadczyć Ashley? Znaczy nie wiesz, bo on też dopiero mi to powiedział. Tylko nikomu nie mów. Poprosił, żebym poszedł z nim po pierścionek – powiedziałem nieco głośniej, żeby mnie usłyszała.

– To chyba dobrze, nie?

– Bardzo dobrze. Wiedziałem, że w końcu się to wydarzy. Kolejne wesele będzie nam się za jakiś czas szykowało. Oni pewnie zrobią imprezę z pompą. Mają też duże rodziny, więc w sumie się nie dziwię.

***

 Impreza w klubie trwała w najlepsze. Wszyscy świetnie się bawili. Szczególnie Elvis i Liam, którzy co chwilę przyprowadzali na naszą lożę jakieś kobiety. Bardzo piękne kobiety, jednak zbytnio z nimi nie rozmawiałem. Rozmawiałem z Willem na loży, gdy nagle przysunęła się do nas jedna z tych kobiet. Piękna długowłosa blondynka z niebieskimi oczami.

– Cześć, chłopcy.

– Cześć – odpowiedziałem i od razu wróciłem wzrokiem do Willa. – Więc wydaje mi się, że to moja mama rozmawiała z Rosalie i kazała mnie pilnować. Dla niej zawsze będę dzieckiem...

– A może ci się tylko wydaje? Może to po prostu Rosalie chce cię pilnować? Ona cię lubi. Spędzacie przecież razem w pracy mnóstwo czasu.

– Nie... Nie wydaje mi się. Chociaż nie będę miał pewności, dopóki o to nie zapytam. Tylko nie wiem, która z nich prędzej powie mi prawdę. Raczej Rosalie... Będę musiał ją przycisnąć i pewnie się wygada.

– O czym rozmawiacie? – zapytała blondynka.

– O pracy – odpowiedział jej Will.

– Nuda... Nie wolicie się zrelaksować? Wasi koledzy chyba dobrze się bawią. Wy też powinniście. Co tu w ogóle robicie?

– To mój wieczór kawalerski i bawię się bardzo dobrze, dziękuję – odezwałem się. – Kolega też jest zajęty. Ale tamta dwójka jest wolna, więc polecam ich. Świetni faceci. Jeden z nich nawet leci na moją siostrę – dodałem, patrząc na Elvisa.

– Siostrę? – wywróciłem oczami, gdy Elvis usłyszał tylko to słowo. – Co siostrę? Mówisz o swojej?

– Tak. Mówię, że lecisz na moją siostrę.

– To prawda – powiedział, siadając obok niej. – Jest cudowna. Najlepsza kobieta w mieście. Chociaż kiedyś poznałem taką... – odchrząknąłem cicho, unosząc brew. – Jest najlepsza. Tak. Piękna, inteligentna, nieco wredna...

– Ty też czasem jesteś.

– Dlatego do siebie pasujemy.

– Ostatnio nawet nie macie kontaktu – wtrącił Will.

– Bo daję jej czas, żeby za mną zatęskniła. Tęskni? – zerknął na mnie, czekając na odpowiedź. Sam nie wiedziałem, co powinienem mu odpowiedzieć. – Stafford?

– Nie rozmawiałem z nią o tobie, ale na pewno.

– Tak myślałem, że w końcu zatęskni.

Blondynka w końcu wstała i wyszła z loży, zostawiając nas w męskim gronie, a Elvis przysunął się nieco bliżej nas, sięgając po mojego drinka.

 – Myślisz, że dziewczyny ogarną Soleil jakiegoś tancerza? – Zaczął temat.

– Na pewno. Pewnie w stroju policjanta. To mój drink, idź sobie po swojego.

– I nie jesteś zazdrosny, że jakiś facet będzie kręcił przed nią tyłkiem?

– Bardziej jej koleżanki będą korzystały z tego jego tańca – odpowiedziałem. – Poza tym może sobie popatrzeć.

– Faktycznie nie jesteś zazdrosny?

– Nie. Przecież nie będzie się z nim całowała... Ufam jej. To moja przyszła żona. Komu mam ufać, jak nie jej?

– Stafford ma rację – zgodził się ze mną Will. – Jakby jej nie ufał, to po co by im był ten ślub? A Soleil jest dobrą osobą. Wątpię, że odwali jutro coś głupiego. To nie w jej stylu. Szalonego? Tak. Głupiego? Nie. A teraz idę po dolewkę. Przynieść wam coś?

– Piwo, jeśli możesz – ucieszył się Elvis, bo nie musiał iść do baru. Jak tylko Will nas zostawił, Elvis natychmiast zaczepił jakąś przechodzącą obok dziewczynę. Reszty chłopaków nie widziałem, dlatego oparłem się wygodniej i wyjąłem z kieszeni telefon. Nie miałem jednak żadnych wiadomości, dlatego z nudów zacząłem przeglądać media społecznościowe. Od razu rzuciło mi się w oczy nasze zdjęcie, które dodała wieczorem Soleil. Było to nasze selfie z Budyniem, które zrobiliśmy sobie nad jeziorem. – No, no, no... Niezłe zdjęcie. Soleil je wrzuciła?

– Tak. Nie przyprowadzajcie już tu tylu dziewczyn, co? Bo później tu siedzą wszystkie, a nie chce mi się z nimi gadać. Will też nie jest na to chętny. A Gabriela to w ogóle zgubiłem pół godziny temu.

– Uciekł, żeby zadzwonić do Jess. Wydaje mi się, że jeszcze nie wrócił, ale chyba jest na zewnątrz.

– Też wyjdę, żeby się przewietrzyć – poinformowałem go, podnosząc się z miejsca. – Zaraz wrócę.

– Iść z tobą?

– Nie musisz. Pilnuj Liama.

Dziwnie było w klubie bez dziewczyn obok. Z nimi to jeszcze dało się potańczyć i trochę pobawić, a co mogliśmy robić w tylko męskim gronie? Ograniczało się to głównie do picia i rozmów. Liam z Elvisem mogli próbować podrywać dziewczyny, ale co z resztą z nas?

Wyszedłem przed klub i od razu podszedłem do Gabriela, który właśnie zakończył rozmowę przez telefon.

– Uciekasz przed nami? – zapytałem, stając niedaleko. Podniósł głowę i lekko nią pokręcił. – Zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby się przenieść do jakiegoś baru. Żeby tam sobie usiąść i się napić. Tutaj to głównie tylko Liam i Elvis się bawią, a reszta już narzeka na muzykę, bo nawet ciężko się rozmawia, tylko trzeba krzyczeć.

– Ja jestem za przeniesieniem się gdzieś. W pobliżu jest bar ze stołami bilardowymi. Nie wiadomo, czy nie będą zajęte, ale zawsze można sobie tam posiedzieć i w spokoju się napić. Ciekawe, czy reszta chłopaków też będzie chciała wyjść. Pewnie wszyscy, oprócz Elvisa i Liama – zaśmiał się pod koniec. – Traktujesz to jako taki swój ostatni wieczór wolności?

– Jutro wieczorem też będę wolny. – Zająłem miejsce obok niego i spojrzałem w niebo, na którym było widać nawet kilka gwiazd. – Nie traktuję małżeństwa jako klatki, z której nie mogę uciec. Soleil w niczym mnie nie ogranicza, niczego mi nie zabrania, nie narzeka nawet, jak za długo pracuję. Mógłbym powiedzieć, że to mój ostatni wieczór wolności, jakbym na przykład wiedział, że jutro trafię do więzienia.

– No tak, racja.

Po przeniesieniu się do baru picie szło nam zdecydowanie szybciej. Rozmawialiśmy, graliśmy w bilarda, śmialiśmy się z Elvisa i jego małej obsesji na punkcie mojej siostry. Na pewno bawiliśmy się lepiej niż w klubie. I nawet w barze było kilka kobiet, więc Liam mógł kontynuować swój podryw. Nawet obstawialiśmy z chłopakami, czy wróci tej nocy sam do domu. Postawiłem na niego stówę... Jako jedyny powiedziałem, że wróci z kimś. Wierzyłem w niego i liczyłem, że mnie nie zawiedzie. Jednak nie powiedzieliśmy mu o tym zakładzie. Wiedzieliśmy, że lepiej będzie, jeśli dowie się o nim dopiero na drugi dzień.

Przy okazji trochę porozmawiałem z Willem o mojej podróży poślubnej. Poprosiłem go, aby co jakiś czas zeskoczył do moich rodziców i upewnił się, że wszystko z nimi w porządku. Oczywiście Leora mogłaby to zrobić, ale znałem ją na tyle, żeby wiedzieć, że mogłaby mnie okłamać, gdyby tata jej kazał. W końcu mnie nigdy nie słuchała. Elvisa nie chciałem do nich wysyłać. Czułem, że to by jeszcze bardziej ich wszystkich zirytowało, bo na pewno podrywałby wtedy mamę.

– Chyba jestem pijany – stwierdziłem jakoś po drugiej w nocy, gdy wyszliśmy z baru. – Gdzie Liam?

– Pojechał z jakąś laską do domu.

– Pojechał?! Wygrałem! Tak jest! Mój chłopak! Musimy się częściej zakładać. Wyskakiwać z forsy – zwróciłem się do reszty. Od razu wywrócili oczami. Nie byli zbyt chętni, by to zrobić. – Śmiało, śmiało... Ociąganie się w tym przypadku wam nie pomoże – zaśmiałem się głośno i przy okazji wpadłem na jakąś kobietę. – Przepraszam najmocniej. Rosalie? – zdziwiłem się, jak tylko ją rozpoznałem. – Co ty tutaj robisz o tej porze?

– Wyszłam ze znajomymi. Właśnie wracam do domu. A szef dobrze się czuje?

– Tak. Jak najbardziej. Zamówić ci taksówkę?

– Nie, dziękuję. Mieszkam tuż obok – machnęła ręką, patrząc na resztę chłopaków.

– Odprowadzić cię?

– Nie trzeba. To w końcu twój wieczór kawalerski. Bawcie się dobrze, chłopcy. Do zobaczenia w pracy, szefie.

– Do zobaczenia – powiedziałem i patrzyłem na nią przez chwilę, gdy odchodziła.

– Podobasz się jej – usłyszałem obok siebie głos Elvisa, ale postanowiłem go zignorować. Pieprzył głupoty... Jak zwykle zresztą. – A ona tobie?

– Przypominam ci, przyjacielu, że jestem zaręczony. I biorę ślub. Lada moment. Aż tak się upiłeś, że o tym zapomniałeś? Soleil czeka na mnie w domu. Poza tym ja się jej nie podobam. Pracujemy razem. Jest moją sekretarką.

– I ma maślane oczy za każdym razem, jak cię widzi.

– Ja bym zjadł maślaną bułkę – odezwał się Gabriel. – Otworzyli już piekarnię?

– Nie, Gabriel. Jest środek nocy. I normalnie na mnie patrzy. Nie ma żadnych maślanych oczu. Zauważyłbym.

– Czyżby? – Uniósł brew. Nawet nie chciało mi się dalej ciągnąć tego tematu. To był Elvis... On często gadał takie głupoty. Nie trzeba było się przejmować tym jego gadaniem.

Continue Reading

You'll Also Like

464K 24.4K 47
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
481K 17.2K 44
[Okładkę wykonała @Stokrotka_222_11] Minnie jako córka mężczyzny, siejącego postrach nad miastem. Nigdy nie miała łatwo. 17-latka nie była już małym...
150K 6.2K 4
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
349K 6.2K 60
Co jeśli dwa przeciwne sobie światy zjednoczą się w jedno? Co jeśli facet z krwawą przeszłością pozna delikatną, poranioną przez los dziewczyne? W k...