Epilog

523 65 5
                                    

Rok później...

Laurent

Miłość.

Miłość nie zawsze jest łatwa.

Czasem wymaga poświęceń, walki i wytrwałości. Ale gdy znajdzie się tę jedyną osobę, której uczucia są prawdziwe i szczere, wszystko nabiera sensu. I warto o tę miłość walczyć, jeśli opiera się ona na wzajemnym szacunku i zrozumieniu. Nawet jeśli napotykamy w życiu trudności. W końcu nie zawsze wszystko idzie w życiu łatwo. A budowanie zdrowych relacji zdecydowanie może być kluczem do szczęścia.

W końcu udało mi się znaleźć osobę, którą naprawdę pokochałem. Która sprawiała, że każdy mój dzień był wyjątkowy. Której uśmiech rozświetlał każdy mój dzień.

Spojrzałem na Soleil, która uśmiechała się lekko, obserwując moich rodziców. Odpakowywali wtedy prezent, który im daliśmy i byłem bardzo ciekawy ich reakcji. Mama pierwsza go rozpakowała.

Spojrzała na nas zdziwiona, sięgając po małe zdjęcie.

– Ale...

– Niespodzianka! – Pociągnąłem lekko nosem, gdy coraz więcej łez gromadziło się w moich oczach. – Będziecie dziadkami.

– O mój Boże – wyszeptał tylko tata. – Naprawdę?

Kiwnąłem lekko głową, podnosząc się z krzesła, gdy rozłożył ramiona, żebym go przytulił. Mama od razu podeszła do Soleil, gratulując i pytając, jak się czuje i czy wszystko jest w porządku.

Gdy Soleil powiedziała mi, że źle się czuje, od razu kupiliśmy testy ciążowe. I wychodziły pozytywne. Pierwszy, drugi, trzeci... Dawno tyle nie płakałem, co tamtego wieczoru. Nie chcieliśmy nikomu mówić, dopóki nie będziemy mieli pewności, że wszystko jest w porządku.

Soleil na początku odczuwała lęk. Nawet ja byłem przerażony, a co dopiero ona. To była dla nas nowa sytuacja. W końcu mieliśmy zostać rodzicami! Jednak byliśmy szczęśliwi. Jak jeszcze nigdy... Chcieliśmy stworzyć rodzinę i mieliśmy okazję, by to zrobić. I chciałem zrobić wszystko, by Soleil i dziecko byli szczęśliwi. Żeby niczego im nie zabrakło. Chciałem być dobrym ojcem, choć na początku trochę się bałem czy podołam.

– Cieszycie się? – zapytałem, gdy przytuliłem mamę i starłem z policzków łzy.

– Oczywiście, dzieciaki. Będziecie wspaniałymi rodzicami – stwierdziła mama, podając mi chusteczki. – Tak się cieszę, kochanie. Wiem, jak marzyłeś o swojej rodzinie. W końcu zobaczysz, co to znaczy martwić się o swoje dzieci – zażartowała, bo niejednokrotnie jej mówiłem, że nie powinna się tak nami przejmować. Mną i Leorą.

– Już się martwię. Głównie o to, czy wszystko będzie w porządku.

– To normalne, że się martwisz. Na pewno wszystko będzie dobrze, zobaczycie. A później wam pomożemy, jeśli będziecie tego chcieli. Jakbyś potrzebowała jakiejś rady, Soleil, to też jestem tu dla ciebie. Możesz pytać o każdą pierdołę. Nie chcę się w nic wtrącać, ale jestem, gdybyś tego potrzebowała. Po prostu wiem, że czasem Saint nie potrafił mnie zrozumieć, gdy byłam w ciąży, on przecież nigdy w niej nie był i byłam trochę przez to sfrustrowana i nieraz niepotrzebnie wyżywałam się na nim. Więc wiem, co możesz nieraz czuć.

– Dziękuję, Saoirse. To kochane z twojej strony. Laurent bez przerwy płacze. I to chyba nawet więcej niż ja, także się nie przejmujcie – machnęła ręką, gdy sięgnąłem po kolejną chusteczkę.

– Cały Laurent.

Nie wstydziłem się łez. Szczególnie łez szczęścia.

Bo przy niej byłem naprawdę szczęśliwy.

W końcu spotkałem swoją miłość...

Prawdziwą.

Jedyną.

KONIEC

_____________________________________________

Chciałabym powiedzieć, że kocham Staffordów.

A HISTORIA SAINTA I SAOIRSE JUŻ NIEDŁUGO WLECI NA LEGIMI! Nie mogę się doczekać! Mam nadzieję, że Wy także

Dziękuję za przeczytanie tej historii i zapraszam także do czytania "Damn it, Clyde!". Będzie mi bardzo miło, jak tam wpadniecie

Ślub na kilku warunkachDonde viven las historias. Descúbrelo ahora