Zaadoptowana przez mafiozów

By KC_CZYTANIE

157K 5.5K 2.9K

Katrina Wood ma zaledwie czternaście lat gdy dowiaduje się, że jej starsza siostra, matka i ojciec potwór, zo... More

Playlista
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38

Rozdział 28

3.4K 132 92
By KC_CZYTANIE

Iwan

- Panie Iwanie! - krzyczy Kelly, właściwe biegająca do mojego gabinetu.

Jest zdyszana, a malutkie kropelki potu, spływają jej po czole.

- Rozmawiamy, więc jeśli to nic ważnego to... - mówię opanowanym potem, patrząc na nią z wyższością, jednak ona mi przerywa.

- Chodzi o Katrinę. - wyjaśnia, uspokajając oddech.

Na wzmiankę o tej dziewczynie, czuje się dziwnie. Fakt, że mamy przed nią ukrywać to, że jest córką mordercy naszego ojca, oraz, że przez przypadek zabiliśmy jej rodzinę, wywołuje we mnie, pewien dyskomfort.

- Co z nią? - zapytał, wstając Gabriel.

- Ona... no nie wiem, ale jeśli zaraz czegoś nie zrobicie, może to się skończyć jeszcze gorzej niż jej wcześniejsze omdlenie! - krzyczy, a w jej kącikach oczu, pojawiają się łzy.

- Nie krzycz - pouczam ją, mimo, że jest w moim wieku.

- Ty się teraz tym przejmujesz?! Kurwa, ona chyba przedawkowała! - wrzeszczy.

Chłopacy słysząc to wybiegli z mojego gabinetu, niczym huragan, a ja stałem i oniemiały wgapiałem się w kobietę, stojącą na przeciwko mnie.

- KATRINA!? - słyszę głośne wołanie Adriena, jednak jest cicho.

- Jak przedawkowała? - pytam, jakbym dopiero się obudził. Chyba doszła do mnie powaga tej sytuacji. Zerwałem się z swojego fotela, podchodząc do płaczącej kobiety. - Kelly do cholery, co się stało? - pytam nieco ostrzej, łapiąc za jej ramiona.

- Byłam w pokoju pana Gabriela, kiedy usłyszałam walenie w ścianę... Troszkę się zestresowałam i zastanawiałam, co panienka Katrina może robić... Nagle to ustało, przez co moja ciekawość wzrosła, więc postanowiłam to sprawdzić. Gdy wyszłam z pokoju pana Gabriela, to zauważyłam, że Alex wchodzi do jej pokoju, dlatego weszłam z nim, a tam na podłodze leżała zakrwawiona Katrina... - bełkocze, ledwie zrozumiale, przez płacz .

Słone zły spływają jej po policzkach, a ona nawet nie stara się ich hamować. Kiedy słyszę ostatnie zdanie, również w trybie natychmiastowym wychodzę z gabinetu, zostawiając płaczącą kobietę samą. Wchodzę co dwa stopnie, nie tracąc czasu, na chodzenie po wszystkich.

Co ona znowu odwaliła?

Wchodzę do jej pokoju, a moim oczom ukazuje się widok, który opisywała mi Kelly. Dziewczyna leży z zakrwawioną twarzą na podłodze. Widzę też strużki krwi, na jej dłoniach i małe dziury w ścianie. Niedaleko leży też puste opakowanie, po tabletkach na ból głowy i prawie opróżniona butelka wody.

No idiotka z niej.

Przenoszę wzrok na Gabriela, który już gdzieś dzwoni. Najprawdopodobniej po lekarza. Natomiast Adrien... Adrien siedzi na podłodze, tępo wpatrując się w dziewczynę. Nagle na jej policzek upada jedna łza, od chłopaka.

Adrien płacze.

Pierwszy raz w życiu to widzę, a znając go, to również ostatni. Patrzę potem znów na blondyna, który również wygląda, jakby miał się zaraz popłakać. Natomiast ja nie mógłbym uronić nawet łzy, z dwóch powodów.

Pierwszy, bo tak nie wypada. Jestem na zbyt dużej pozycji, aby okazać słabość. Niby w tym pokoju, nikt by mnie nie oceniał, ani nie wyśmiał, jednak później byłoby mi wstyd, przed samym sobą.

Drugi. Bardziej niż smutek czy żal, przemawia przeze mnie złość. Na siebie, bo do tego dopuściłem. Na naszego lekarze, że jeszcze go tu nie ma, i nie może jej pomóc. Na Alex'a za to... no właśnie. Alex.

Przenoszę wzrok na owego chłopaka, który również patrzy na blondynkę. Podchodzę do niego szybkim krokiem, a co on się prostuje.

- Czemu do tego dopuściłeś? - pytam lodowatym tonem.

- Nie wiedziałem, że coś się działo. Najpierw była cisza, potem zaczęła się głośno śmiać, a kiedy usłyszałem uderzenia o ścianę, to postanowiłem zareagować, jednak było już za późno i.... - zaczął się tłumaczyć, ale uważałem to za zbędne.

- Wystarczy - przerywam ostro. Brunet momentalnie bardziej się spiął, co mnie w jakimś tam stopniu usatysfakcjonowało. - Od dziś, nie będziesz już jej ochroniarzem - zarządzam.

- Ale szefie...

- Powiedziałem już. - znów wcinam mu się w wypowiedź. - Będziesz jedynie szoferem, ale nikim więcej. Miałeś trzy szansy i o trzy za dużo. - podsumuje. - A teraz wyjdź. - warczę, a on wykonuje ten rozkaz, niemal od razu.

- Lekarz zaraz będzie Kat, wytrzymaj chwilę... - szepnął jej Adrien, jednak przez panującą tu ciszę, wszystko było słychać idealnie.

W między czasie wykonałem jeszcze telefon do Ben'a, aby przyszedł tu w trybie natychmiastowym , ponieważ jest to ważna sprawa.

- Jestem szefie. - słyszę jego głos, chwilę po tym, jak zakończyłem połączenie. 

- Wspaniale, będziesz jej teraz pilnować. - mówię, wskazując głową na dziewczynę. 

O ile wogle przeżyje...

-  Tak jest szefie. - salutuje, podchodząc do drzwi.

W czasie, kiedy czekamy na lekarza, ja idę po apteczkę. Gdy wracam, dziewczyna została już przełożona na łóżko. Od krwi, która zaczęła spływać jej po policzkach, ubrudziła się poduszka i trochę kołdry, co była teraz naszym najmniejszym zmartwieniem.

Podszedłem do jej łóżka i otworzyłem apteczkę. Wyciągnąłem chusteczkę, aby po chwili namoczyć ją spirytusem i przetarłem jej policzki, czoło oraz ręce. Krew jednak dalej leciała. Cały czas wycierałem to, co się gromadziło, ale gdy zorientowałem się, że to nie m sensu, poprosiłem nadal roztrzęsionych chłopaków o pomoc, w zabandażowaniu jej głowy.

Ręce mi się trzęsły na ten widok i szczerze, nigdy nie myślałem, że znajdę się w takiej sytuacji. Znów poczułem złość, na ten cały popierdolony świat. Byłem zły na Katrinę, że znowu coś sobie zrobiła. Na Alex'a, że jej nie dopilnował. Na siebie, że tak późno zareagowałem. Na lekarza, bo jeszcze go tu nie ma.

Kiedy skończyłem, wyglądała na mumię, albo jak po operacji plastycznej twarzy. Akurat chwilę po tym jak skończyłem, przyjechał doktor Smith.

- Dzień dobry, panie Iwanie - wita się uściskiem dłoni, którą również się witam. - Kto tym razem?

- Znów Katrina- odpowiadam, prowadząc go do pokoju dziewczyny.

Kiedy wchodzimy, lekarz od razu podchodzi do jej łóżka . Zaczyna ją przesłuchiwać i tak jak ostatnim razem, poprosił nas o wyjście.

Minuty spędzone przed jej pokojem, dłużą się nam niemiłosiernie.

Adrien siedzi na podłodze, ze skulonymi nogami i wpatruje się w jeden punk. Gabriel stoi obok niego, jakby zamyślony. A ja? Ja starałem się połączyć wszystkie kropki. Czemu znowu zrobiła sobie krzywdę? A może powinienem zapytać Alex'a?

Nie wiem.

Myślałem, że ten etap mamy już za sobą. Że ona jak będzie miała problem, to zgłosi się do nas, a nie krzywdziła siebie.

Jak widać, myliłem się.

Z zamyśleń wyrywa mnie głos Adrien'a.

- I co z nią? - pyta się ciemnowłosy, który właśnie wstał z podłogi, a w jego oczach czaiła się nadzieje.

- Gorzej niż ostatnio. - odpowiada lekarz wdychając. 

- To znaczy? -dopytuje, podchodząc bliżej mężczyzny.

- Jest dwadzieścia procent szans, że ma strząśnienie mózgu, a dodatkowo, zrobiłem jej płukanie żołądka. Ilość tabletek spowodowała, że miała silne zawroty głowy i mogło uszkodzić wątrobę. Dawno zażyła te leki? - pyta, a ja kompletnie nie znam odpowiedzi na to pytanie. Wypuszczam powietrzę i przejeżdżam dłonią po włosach. 

- Pfff... nie wiem... dwadzieścia minut temu? Trzydzieści? Coś koło tego. - odpowiadam, chociaż nie jestem pewien.

- Mhm... Sprawa wygląda tak. - zapowiada, a ja i chłopacy słuchamy go uważnie. - Jeżeli w przeciągu dwóch godzin się nie wybudzi, będę zmuszony ją uśpić. Na pół roku.

Pół roku.

Jebane pół roku, bez niej.

Bez jej śmiechu, humorków...

Naprawdę polubiłem tę dziewczynę, mimo, że była córką zabójcy naszego ojca. Przyzwyczaiłem się do jej obecności tu. Że po domu biega dziewczynka, z blond czuprynką, która zadymia mi cały dom papierosami.

Patrzę na twarze chłopaków. U obu jest to połączenie szoku, niedowierzania i smutku. Ja pewnie wyglądam podobnie. Poprzednie omdlenie, to jest nic w porównaniu z tym.

- Możemy pomóc w pobudce? - spytał Gabriel.

- Absolutnie. - zaprzeczył od razu. - Jej organizm, sam musi sobie z tym poradzić, w przeciwnym razie, może być gorzej, a do tego nie można dopuścić.

- Zajebiście - mruczy blondyn, po czym idzie w stronę siłowni.

Pewnie znowu worek rozwali. Albo trzy.

Adrien, kiedy otrząsnął się z szoku, wszedł do pokoju dziewczyny, a ja zostałem sam z lekarzem. Pożegnałem się z nim, po czym poszedłem do swojego pokoju. Miałem w nim mały barek i wiele, drogich alkoholi.

Czyli to, czego teraz potrzebowałem.

Wyjąłem moje ulubione whisky, po czym nalałem sobie do szklanki i wypiłem duszkiem całą zawartość. Powtórzyłem tę czynność jeszcze wiele razy, do puki nie urwał mi się film.

********

Adrien

Siedziałem w jej pokoju, gdzie ciszę przerywał jedynie jej płytki oddech i dźwięk maszyn. Ustawiłem sobie budzik, żeby mi zadzwonić za dwie godziny.

Usiadłem przy jej łóżku i znów zachciało mi się płakać, jednak tym razem nie mogłem. Nie często pokazuje słabość, jednak dziś to wyjątek.

Dwadzieścia procent szans, że ma wstrząśnienie mózgu...

Uspanie na pół roku...

Te słowa krążyły mi, jak sępy nad stęchlizną.

Nadal mnie zastanawiało, czemu ona siebie tak zraniła. Podobno ustalała z chłopakami jakieś nowe zasady, co do krzywdzenia się, a raczej, że nie będzie tego robić, czy coś takiego. Niestety, Katrina jest bardziej ten typ osoby, która woli złamać zasady, niż ich przestrzegać, jednak raczej nie jest na tyle głupia, aby robić sobie krzywdę, tylko dla tego, że nie chce się słuchać.

Dobijała mnie bezsilność. To, że nie mogę nic z tym robić. Jej śpiączka, byłaby ciosem dla Iwana, dla mnie i Gabriela.

Z zamyśleń wyrwał mnie ruch. Od razu podniosłem głowę i zauważyłem, że dziewczyna zaczyna się wybudzać. Kurwa, nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem taki szczęśliwy. Od razu ją przytuliłem, co nie należało w mojej naturze.

- Żyjesz... - wyszeptałem.

Gdyby zobaczył to któryś z moich braci, nie poznałby mnie. Ja siebie też nie.

Dziewczyna spięła się, ale miałem to gdzieś. 

- A... Adrien... - powiedziała tak cicho, że ledwie ją usłyszałem.

- Nic nie mów. - uciszyłem ją, odrywając się od jej ciała. - Idę po Iwan'a i Gabriel'a.Zaraz wracam. - ostrzegłem, po czym wyszedłem z jej pokoju i pierw poszedłem po ciemnowłosego, do jego "królestwa".

Ja wchodzę, a tam upity Iwan, leży na podłodze.

No nie wyrobisz z nim. A niby jest najstarszy. 

Zaczynam go szturchać, ale on jedynie mruczy coś niezrozumiałego, a alkoholem jedzie na kilometr. Postanawiam go nie budzić, bo chuj wie, co mu do głowy przyjdzie. Pomagam więc mu jedynie położyć się do łóżka, co wcale nie jest takie proste.

Gdy udaje mi się z nim uporać, idę oznajmić wesołą nowinę blondynowi, którego znajduje na siłowni. Widzę, że rozwalił już dwa worki. To chyba jego rekord, biorąc pod uwagę to, że on jest raczej spokojny.

- OBUDZIŁA SIĘ! - drę się na całą sale, ale przynajmniej jestem pewien, że to usłyszał.

Odwrócił się napięcie w moją stronę.Był spocony jak świnia, przez co jego włosy przykleiły mu się do czoła. Oczy miał szeroko otwarte, jakby nadal nie zrozumiał.

- Co? - pyta, aby się upewnić.

- Głuchy jesteś?! Obudziła się! - krzyczę, a chwilę później wychodzę z pomieszczenia. 

Słyszę, jak chwilę po mnie zamykają się drzwi od siłowni, co daje mi znak, iż on też ją opuścił. 

Biegł mimo zmęczenia.

To się nazywa poświęcenie.

Znów wchodzimy do jej pokoju. Tym razem jednak zastajemy ją, sięgającą po papierosa.

- POJEBAŁO CIĘ! - wykrzykuję, podchodząc do niej i wyrywając rurkę.

- EJ ODDAWAJ TO! CHCE OSTATNI RAZ ZAPALIĆ! - mówiąc to, w jej oczach stanęły łzy.

Ostatni?

- Jak ostatni? - dopytuje Gabriel, a ja w tym czasie łamię papierosa na pół i wyrzucam. Dziewczyna nie odpowiada, tylko zaczyna płakać. - Hej, co się dzieje? - pyta z troską, ale dziewczyna odwraca wzrok. 

- Nie udawaj głupiego. Po prostu to zrób. - mówi przez płacz, nadal na nas nie patrząc. 

- Ale co? - nadal nie rozumiemy, a Gabriel podchodzi bliżej niej i łapie za ramię. 

- NIE DOTYKAJ MNIE! - krzyczy, wyrywając się.

- Od tych uderzeń w głowie ci się pomieszało? - zapytałem, dla rozluźnienia lekko atmosfery, jednak po jej minie widzę, że to nie zadziałało.

- NIE! PO PROSTU POZNAŁAM PRAWDĘ! - nadal wrzeszczy, wyrywając się na miarę jej możliwości.

- Co się dzieje? - pyta Ben, który właśnie wszedł.

- To on ma to zrobić? - zapytała, przestając się szamotać, jednak nadal płakała.

- Ale o co ci chodzi?! - unosi głos blondyn.

- No zabijcie mnie w końcu! - wyrzuca z siebie, wprawiając nas w lekkie osłupienie.

- Porąbało cię? Nie zabijemy cię. - oświadczam, na co ona patrzy na mnie tymi swoimi przekrwionymi od płaczu, oczami.

- Mnie nie, ale moja rodzinę tak? - pyta, śmiejąc się ironicznie.

O w pizdę.

- Skąd o tym wie...- zaczynam, ale mi przerywa.

- Nie ważne. - zlewa mnie. - Co ja wam takiego zrobiłam?! Dlaczego mi to zrobiliście?! Niczemu nie byłam winna, a to ja płacę za to największą cenę!

- Uspokój się. - upomina ją Gabriel.

- NIE! - zaprzecza od razu- NIE USPOKOJĘ SIĘ! Zabiliście mi rodzinę... - mówi ciszej przez płacz.

- Katrina. Posłuch... - zaczynam, ale znów mi przerywa.

- Nie! Jesteście mordercami! MORDERCAMI! MORDERCAMI! MORDERCAMI! - drze się, na nas, a ja nie jestem w stanie się odezwać. - NIE NAWIDZĘ WAS! NIE NAWIDZĘ! NIE NAWIDZĘ! - krzyczy, uderzając rękoma o pościel.

Maszyny obok wariują.

Piszczą coraz głośniej, jednak żadne z nas się tym nie przejmuje. Nawet Kat, której powinien najbardziej, obchodzić stan własnego zdrowia.

- Katri...

- WYJDŹCIE! NIE CHCE WAS ZNAĆ! - krzyczy, kładąc się na łóżku, zakrywając kołdra po uszy i zwijając w kłębek. - Nie nawidzę was... - szepcze jeszcze, zanim dobrze zrobimy jeden krok.

Widząc, że to nie ma sensu, całą trójką wychodzimy. Ben zostaje przy jej drzwiach, a my schodzimy na dół, nie mając pomysłu, co by porobić. Oboje bierzemy zimne piwo i wypijamy je duszkiem.

- Zjebaliśmy po całości. - przyznaje Gabriel.

- No. - kiwam głową.

- Może do Kelly zadzwonimy? - proponuje.

- Po co? - pytam.

- Ktoś musi jej jedzenie przynieść, a nas nie wpuści, albo uzna, że to zatrute - przewraca oczami.

- Fakt.

- Szkoda mi jej. Nie tak miała się tego dowiedzieć. - zaczyna monolog. - Polubiłem ją nawet.

- Ta... ja też - mówię to z niechęcią, biorąc kolejną dawkę alkoholu.

Zjebaliśmy po całości....

********

No witam witam.

Ogólnie mam kilka wiadomości, tak jak zawsze.

Pierwsza. Zepsułam telefon, a z niego zawsze udostępniałam internet na komputer, dlatego też ten rozdział jest tak szybko.

Druga. Dzięki za ponad 41 tyś. wyświetleń. KC♥

Trzecia. Przepraszam za taki koniec, ale musiałam to jakoś zakończyć, a jestem padnięta po całym dniu, a nie wiem, kiedy znów włączę komputer, więc no...

Czwarta. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podobał. ♥

Piąta. Gdzie podziały się moje dwie główne komentatorki, przepraszam bardzo? Żeby nie było, kocham każde komentarze, ale np. Julka2946 i Bad_girl_majka, to takie moje główne komentatorki, a tera mi nagle zniknęły. HALLO! Gdzie wy? Dajcie o sobie znać.

Szósta. Kolejny pojawi się, nie wiem kiedy.

To tyle♥

Papatki i do następnego♥

Continue Reading

You'll Also Like

627K 17.1K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...
137K 2.5K 187
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.
33.7K 377 17
Hailie mieszka oraz pracuje w Hiszpanii, ma 23 lata. Prowadzi dość miłe i spokojne życie, lecz pewnego dnia pojawia się w nim znów Adrien Santan, zac...
310K 9.9K 60
Kolekcjoner Ciał. Tak go nazywają. Punky DeVaan ma trzydzieści lat i wiele grzechów na koncie. Przez to, co mężczyzna przeszedł w przeszłości, nie po...