Tylko Moja | Yandere F1

By k9mornik

2.9K 218 12

Lucy Horner, córka szefa zespołu Red Bull Racing, w tym roku będzie uczestniczyć w całym sezonie. Na tę wycie... More

0 - Zéro.
2 - Deux.
3 - Trois
4 - Quatre.
5 - Cinq.
6 - Six.
7 - Sept.
8 - Huit.
9 - Neuf.
10 - Dix.
11 - Onze.
12 - Douze.
13 - Treize.
14 - Quatorze.
15 - Quinze.
16 - Seize.
17 - Dix-sept.
18 - Dix-huit.
19 - Dix-neuf.
20 - Vingt.
21 - Vingt-et-un.
22 - Vingt-deux.

1 - Un.

166 12 0
By k9mornik

- Makao. - powiedział Max, kładąc ostatnią kartę na stosie.

Zaśmiałam się głośno i w końcu mogłam położyć karty na stolik. Max ograł mnie 4:7. Była to naprawdę nie równa walka. Jeden raz mu się udało, bo karty nie były potasowane, a za drugim, Lucy mu podpowiadała. Po prostu szczęście żółtodzioba.

Swoją drogą, dziewczyna usiadła za mną. Na początku widziałam, że była trochę sceptycznie nastawiona do tego, że Verstappen usiadł obok mnie, ale w końcu odpuściła, bo taka kłótnia nie miałaby sensu. Nigdy, przenigdy nie odbiorę jej Verstappena. Skoro coś czuła, to niech jej się uda.

- Mówi się "po unie" - poprawił go Adrian. Dyrektor techniczny.

- Ta, ty tam wiesz. - powiedział lekceważąco, na co znów się zaśmiałam.

Lot mijał naprawdę przyjemnie. Minęło zaledwie trzy godziny, lecz szczerze poczułam się jakbym znała ich całe życie. Max był naprawdę sympatyczny. Źle go na początku oceniłam, a mój overthinking* zrobił resztę. Stwierdziliśmy, że każdy z nas ma już dość gry w uno, dlatego nadeszła przerwa na jedzenie i relaks. Lucy, zaczęła rozmowę z Maxem na temat klasyfikacji, a ja wreszcie miałam chwilę na wzięcie leków na adhd. Wyjęłam wodę z plecaka, jak i paczkę leków. Ostatnio coraz częściej zapominam o wzięciu ich. Będę zmuszona załatwić sobie notes, albo budzik, kiedy mam je wziąć. 

Oczywiście, nieobeszło się bez wzroku Maxa, który wręcz od razu zrezygnował z rozmowy, z Lucy, na rzecz zapytania się mnie, co to za leki. Było to miłe z jego strony, lecz kątem oka widziałam wzrok Lucy, która widocznie była zdziwiona jego zachowaniem. Gdy będziemy w hotelu, na pewno będziemy wyłącznie plotkować o jego zachowaniu.

- To tylko leki na ADHD. Nic wielkiego. - zaśmiałam się, na jego błyskawiczną reakcję.

- ADHD objawia się chyba potrzebą ciągłego ruchu, czy nie? - zapytał, siadając przodem do dzioba samolotu, gdyż wcześniej był obrócony, by pogadać z Lucy. 

- Nie do końca, w sensie, tak oczywiście, ale są objawy, tego o których mało kto wie, ponieważ tak choroba, została znormalizowana pod mema. - odparłam, a Max wyglądał na bardzo zafascynowanego.

Kontynuowałam moją wypowiedź na temat mojej małej choroby, a z każdym kolejnym zdaniem, miałam wrażenie, że Verstappen coraz bardziej mi współczuje, a jego wzrok stawał się bardziej opiekuńczy i mocny. Może i patrzyłam się za okno, ale czułam jak patrzy się na mnie. W końcu kończąc swoją wypowiedź, spojrzałam na niego. Był uśmiechnięty od ucha do ucha.

Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ten uśmiech i jego dziwne zachowanie, może przynieść takie konsekwencje. 

- Wow. - powiedział, gdy uśmiechnęłam się, tym samym zakańczając swoją wypowiedź. - Naprawdę ci współczuję. - dodał.

Machnęłam jedynie ręką. Byłam przyzwyczajona już do natrętnych myśli, których często nie potrafiłam kontrolować. Jakby miały swoje własne życie. Gdy podali nam jedzenie, przypomniałam sobie, że nadal nie wzięłam tabletki. Przygotowałam sobie jedną obok talerza, by tym razem pamiętać. 

Jedzenie wyglądało dobrze, jak na samolot, który ma ograniczone warunki gotowania. Podali pieczone mięso razem z ziemniakami, w sosie który pierwszy raz na oczy widzę i czuję, a do tego obok ugotowane warzywa. Marchewka, brokuł oraz groszek. Tak właśnie wyglądał tradycyjny obiad w Londynie. Zaczęliśmy jeść. 

Na tym małym śmiesznym ekranie włączyłam film. Nałożyłam słuchawki i zaczęłam oglądać. Był to Venom. Kochałam ten film całym sercem. Uwielbiałam charakter venoma oraz Ediego. Tworzyli wręcz idealny duet. 

Gdy zjadłam, wzięłam przygotowaną tabletkę i popiłam wodą. Od zawsze bałam się brać tabletki, w obawie, że się nią zadławię i będę ładnym trupem, lecz jeszcze nic takiego nie miało miejsca, co mnie cieszy. Odłożyłam słuchawki, które były podłączone do ekranu i ułożyłam się wygodniej na fotelu, zdejmując do tego buty. 

- A tobie nie za wygodnie? - usłyszałam głos Lucy z góry.

Opierała się łokciami o moje oparcie. No tak. Trzeba se jakoś radzić, gdy najlepsza przyjaciółka siedzi za mną. Mimo to, odparłam jej, że i tak mogłoby być lepiej, bo mogło. Mogłam teraz być w domu i robić inne rzeczy, które robię na co dzień, ale ona musiała mnie wręcz zmusić do tego wyjazdu. Cóż poradzić. Użyła dobrego szantażu.

* * *

- Nareszcie! - krzyknęłam wręcz wybiegając z samolotu, na ten śmieszny doczepiany most.

Przyjaciółka zaśmiała się ze mnie, ale czy się tym przejmowałam? Totalnie nie. Przeżyłam lot z Maxem Verstappenem, który w drugiej części lotu, musiał usnąć z głową na moim ramieniu. Nigdy nie czułam się tak wolna jak teraz. 

Stałam z rozłożonymi rękami ku górze, patrząc w niebo. To było cudowne, znów być na ziemi, po siedmiu godzinnym locie. Wtem poczułam ręce na moje talii, przez co krzyknęłam przestraszona, a tuż po moim nagłym krzyku, usłyszałam śmiech Maxa.

- Czy ty jesteś kurwa normalny? - rzuciłam w jego stronę.

Może wystraszenie mnie to jedno, ale dopiero z lekkim opóźnieniem wyobraziłam sobie, jak możemy wyglądać z perspektywy osób trzecich. Max nadal nieustannie trzymał ręce na mojej talii, co z każdą minutą stawało się dosyć dziwne. W końcu ojciec Lucy zarządził, że nasz transport do hotelu, już czeka przed lotniskiem, więc chcąc nie chcąc, wyrwałam się z lekkiego uścisku Verstappena i wystawiłam w jego stronę język, by deczko go sprowokować. 

Od razu wybiegłam przed lotnisko, lecz to był kategoryczny błąd. Niemal od razu każdy z dziennikarzy zaczął bić się o bliższe miejsce, a fotografowie zaczęli cykać tysiące zdjęć. Po chwili dołączyła do mnie Lucy, która dodała mi trochę otuchy kładąc rękę na ramieniu, w geście zrozumienia. Taki świat był dla mnie nowy. 

Zacisnęłam mocniej ramiączko od plecaka. Teraz tak będzie wyglądać wręcz każde wyjście. Westchnęłam i przyjęłam pewną siebie postawę. Spojrzałam na miasto. Jak przystało na kraje arabskie i inne tego typu z dziwnym znaczkami, zamiast normalnych liter, prezentowało się bardzo dobrze. Lucy zeszła po schodkach do dziennikarzy, którzy zaczęli jej zadawać pytania te normalne, jak i te niewygodne, ale tacy ludzie zrobią wszystko dla rozgłosu.

Szczerze bałam się zrobić cokolwiek. Każdy mój ruch w tej chwili był obserwowany i nagrywany, fotografowany. Było to cholernie przerażające. Nie mogłabym tak żyć. Wolałam moje spokojne życie programisty. Moje adhd, to była wystarczająca rozrywka. 

Max dogonił nas po jakiś dziesięciu minutach stając obok mnie. Teraz razem ze mną patrzył jak Lucy i Christian Horner, który przyszedł w między czasie, udzielają wywiadu. Dziwił mnie jednak fakt, że on sam nie chciał iść tam i powiedzieć co nieco. Spojrzałam na niego, co również sam uczynił widząc mój ruch.

- Czemu się do nich nie dołączysz w wywiadzie? - zapytałam zaciekawiona, bo jednak to on był gwiazdą Red Bulla.

- Nie jest to mój obowiązek, poza tym widzę, że boisz się tego świata. Takiego.. - przy ostatnim słowie spojrzał na dziennikarzy, fotografów czy kamerzystów. - Będę przy tobie byś się nie bała, dobrze? 

Znów zwrócił wzrok na mnie. Moje serce zabiło dwa razy mocniej. Teraz w duchu modliłam się, by moje policzki nie nabrały kolorów, bo to wszystko będzie widać na zdjęciach w internecie. Przytaknęłam mu, z trudem powstrzymując większy niż trzeba uśmiech. Verstappen się uśmiechnął i skinął głową w stronę kilku wynajętych samochodów, które stały na końcu ogrodzonej drogi. Wzięłam głęboki wdech i zeszłam po schodkach u boku Maxa.

Było to naprawdę stresujące, lecz gdy widziałam jego pewność siebie, sama zapragnęłam mieć taką. Jednak, moja pewność siebie była na poziomie stabilnym. Nie była nisko, ale też nie za wysoko.

Max otworzył mi drzwi, za co podziękowałam, bo w tych czasach rzadko zdarzają się tacy. Usiadłam na miejscu pasażera oczywiście, a po chwili Max obszedł samochód i zasiadł na miejscu kierowcy. Kurwa. Znowu z wielkim opóźnieniem, jak pociągi w niektórzy krajach, dostałam olśnienia, że jest to samochód sportowy. A dokładnie lamborghini aventador. Które ma dwa miejsca. Zaczęłam przeklinać siebie w myślach, że dałam się tak łatwo poprowadzić.

- Zapnij pasy. - odparł, również wykonując wspomnianą czynność.

Obudziłam się ze swoich myśli i też zapięłam pasy. Wolę jeszcze nie ginąć, a wiedząc, że jest to najlepszy kierowca, nie pomagał. Gdy wszyscy zasiedli w odpowiednich samochodach, ruszyliśmy konwojem do hotelu. Obyło się bez policji. W trasie do hotelu, zaczęliśmy przyjemny temat, który odbiegał od wszystkiego, co było związane z formułą.

- Carbonara. - odparłam. - To jest najlepszy makaron. - dodałam z przekąsem, by go troszeczkę wkurzyć.

- Wydaje mi się, że jednak spaghetti jest tysiąc razy lepsze. - zaprzeczył mojej odpowiedzi.

Udałam teatralnie, że mnie to zabolało, a po chwili obydwoje się śmialiśmy. Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że jeszcze te parę godzin temu bałam się tego człowieka przez moje natrętne myśli. Podróż do hotelu była bardzo przyjemna. Max zaparkował we właściwym miejscu i wyłączył silnik. Chciałam już wysiąść, lecz mężczyzna mnie powstrzymał, a sam wysiadł sprawnie, by szybko obejść samochód i otworzyć mi drzwi. Również podał mi rękę, bo te sportowe samochody, były cholernie niewygodne do wysiadania.

- Dziękuję. - podziękowałam, kładąc swoją dłoń, na tej należącej do niego. 

Samochód został przejęty przez osobę zajmującą się parkowaniem samochodów. Nigdy nie wiedziałam po co taki człowiek. Samemu też można przecież zaparkować i nikogo to życia nie pozbawi. Wolnym krokiem skierowaliśmy się do wejścia. Oczywiście nie obyło się bez paparazzi, którzy od razu zaczęli robić zdjęcia. Niemal od razu zatrzymałam się. Nie miałam pojęcia czy ze strachu, a może po prostu chciałam wrócić do domu.

Verstappen jednak chwycił moją dłoń i pociągnął mnie w stronę hotelu. Już wiedziałam jakie nagłówki będę jutro rano widzieć w sieci. Naprawdę nie chciałam, by uważali mnie za jego dziewczynę. W ogóle wolałam zostać w cieniu, ale podróżowanie z takimi osobami ma swoje konsekwencje. 

Weszliśmy do hotelu, w którym byli już niektórzy ludzie z Red bulla. Max nadal trzymał mnie za rękę, co było zarazem urocze, ale i dziwne. Przecież on też by raczej nie chciał, żeby w mediach mówili o nas, jak o parze. Do tego, nie chcę widzieć załamanego wzroku Lucy. Może byśmy się nie pokłóciły, ale wiem, że było by jej przykro. 

Max odebrał swój klucz do pokoju, który dzieli ze swoim kolegą z teamu. Z Sergio Perezem, o ile się nie pomyliłam. Jednak początki w formule, bolą. Chociaż czuję, że przez ten rok będę wiedzieć więcej niż przeciętny fan. Chociaż z moją pamięcią powątpiewam. Jestem prawie, że w stu procentach pewna, że zapomnę imiona kierowców.

Wspomniany wcześniej, kolega Verstappena, podszedł do nas, lecz ja nie przysłuchiwałam się ich rozmowie. Chociaż nadal kątem oka widziałam, że ten również patrzył się na mnie, dosyć otwarcie. Jednak nie przejmując się tym, wyjęłam telefon z kieszeni, by napisać Lucy wiadomość jaki mamy numer pokoju. Odpowiedź przyszła niemal od razu.

"402, piętro 3"

Zwróciłam się do recepcjonistki o klucz do pokoju. Poprosiła mnie jedynie o dowód osobisty, który musiałam jej wyświetlić na telefonie, gdyż cały portfel, był w plecaku przyjaciółki, albowiem, przy wejściu na samolot nie sprawdzali danych, skoro był to samolot prywatny. Kobieta potwierdziła moje dane i dała mi klucz.

Od razu skierowałam się do windy, nie patrząc już co robi Verstappen. Chciałam chwilowego spokoju. Szczerze mówiąc, dla mnie to było za dużo. Dotychczas prowadziłam spokojne życie. Może było monotonne, ale na pewno nie pełne stresu, przez ciągłe kamery. 

Jednak zanim nacisnęłam właściwe piętro, Verstappen wbiegł do windy. Westchnęłam cicho. Zgodziłam się na te wyjazdy to, teraz muszę się z nimi użerać.

- Było mówić, że idziemy. - odparł nadal uśmiechnięty.

- Jakoś nie lubię komuś przeszkadzać w rozmowie. - powiedziałam i oparłam się o ściankę windy, a drzwi powoli się zamknęły.

Ta krótka na pozór podróż windą, dłużyła mi się strasznie. Chciałam już położyć się na łóżku i mieć wszystko gdzieś. No oprócz ploteczek z przyjaciółką. W końcu gdy winda zatrzymała się na trzeci piętrze, chciałam wysiąść, lecz Verstappen znów załapał mnie za nadgarstek, przez co zwróciłam wzrok na niego. 

- Podasz mi jeszcze swojego messengera? - zapytał niepewnie, na co delikatnie się uśmiechnęłam.

Jak miło. Boi się zapytać o kontakt. Podałam mu właściwy profil i już po chwili otwierałam drzwi do pokoju. Były otwarte, więc oznaczało to, że Lucy już jest i prawdopodobnie poszła się myć. Chociaż mogła też spać. Ciężko ją czasami przewidzieć. Zamknęłam za sobą drzwi. Zdjęłam buty układając je tak, by nikt się nie zabił, a plecak położyłam obok.

- No kurwa! Nareszcie! Już myślałam, że gdzieś cię porwał. - krzyknęła dziewczyna, podchodząc i przytulając mnie, na co się zaśmiałam.

- Weź nawet nie pierdol. Mam dość, jak na jeden dzień. - westchnęłam.

- To załamię cię bardziej, bo koło dziewiętnastej mamy kolację z całym teamem. - zaśmiała się, kładąc ręce na biodra.

- Nie mogę się doczekać. - powiedziałam ironicznie.

To będzie długi wieczór. 

* * *

*Overthinking (paraliż analityczny) jest powszechnym zjawiskiem psychologicznym. Warto jednak zaznaczyć, że overthinking nie jest zaburzeniem psychicznym. Polega na obsesyjnym myśleniu dotyczącym konkretnej sytuacji, przez co nie potrafimy podjąć decyzji.

Continue Reading

You'll Also Like

649K 9.8K 50
'Pretty Green Eyes, so full of sparkle and such light' ♡♡♡ started; 27/04/21 finished; 25/07/21 ♡♡♡ cover by me x
3.4M 119K 36
─── 𝐇𝐢𝐬 𝐨𝐛𝐬𝐞𝐬𝐬𝐢𝐨𝐧 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐡𝐞𝐫, 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐭𝐞𝐝 𝐟𝐫𝐨𝐦 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐜𝐞𝐧𝐭 𝐚𝐧𝐝 𝐭𝐚𝐬𝐭𝐞 𝐨𝐟 𝐡𝐞𝐫 𝐛𝐥𝐨𝐨𝐝. Currently editing...
2.6M 128K 60
Jungkook x reader Humans are below sirens just like dogs are below humans. I belonged to him. READ: Warning! This can contain mature and triggering c...