ELANOR POCZUŁA SIĘ DOŻO LEPIEJ PO WYZNANIU. Dużo lepiej mogąc o tym powiedzieć bratu choć nie było to dla niej łatwe. Gdy Legolas w końcu wypuścił ją z uścisku to Tauriel ją przytuliła chcą dodać otuchy.
Księżniczka nie spodziewała się, że rudowłosa może się tak bardzo przejąć jej losem. Gdy jeszcze wiodła życie w pałacu nigdy jakoś szczególnie nie rozmawiała z nią chyba, że było to konieczne. To Legolas więcej czasu spędzał z Tauriel. Ich przyjaźń się zacieśniła w momencie, gdy Elanor uciekła.
Białowłosa cały czas pamiętała jak rudowłosa pojawiła się w pałacu. Było to duże zaskoczenie nie tylko dla niej, ale także jej brata. Pamiętała jak król wyjechał na przeciw orkom z Angmaru, którzy napadli na jedną z wiosek. Wrócił wtedy z małą rudowłosa elfką, która jak się okazało była była dzieckiem dwójki elfów, którzy zginęli tamtego dnia. Thranduil postanowił zaopiekować się elfką i wychować.
Dzieci króla od mienie podeszły do swojej przybranej siostry. Legolas niemal od razu złapał bardzo dobry kontakt z rudowłosą i zaprzyjaźnili się. Stali się bardzo dobrymi przyjaciółmi i można nawet rzec, że pokochał ją jakby była jego prawdziwą siostrą. Natomiast Elanor podeszła do niej z dużym dystansem. Przechodziła wtedy bardzo trudny okres w życiu i nie miała zbytniej ochoty się zaprzyjaźniać, a co dopiero traktować jak siostrę. W pewnym sensie była zazdrosna o uwagę jaką wszyscy darzyli Tauriel, a w szczególności Legolas. Zdarzyło im się nawet, że pokłócili się o to przez co nie odzywali się do siebie przez dobre kilka tygodni. Nie umknęło to uwadze Tauriel, która dołożyła wszelkich starań, aby ich pogodzić. Z czasem nawet Elanor ją zaakceptowała, ale nie były zaprzyjaźnione. Obie zgodnie stwierdziły, że najlepiej będzie jak będą się nawzajem tolerować i nie wchodzić w drogę. Wydaje się być to trochę dziwne, ale to były inne czasy, gdy białowłosa była poniekąd zarozumiałą księżniczką. Na szczęście z wiekiem jej przeszło i zrozumiała swoje błędy, ale nie zamierzała zmieniać relacji jaka ma z rudowłosą pasowało jej to i nie chciała tego zmieniać.
Dlatego właśnie księżniczka niepewnie objęła strażniczki i odwzajemniła uścisk, uśmiechając się przy tym delikatnie. Miło było jej poczuć, że pomimo zwad jakie między nimi były to Tauriel się o nie martwiła.
Legolas także cieszył się z tego widząc, że jego siostrą pozwoliła się przytulić Tauriel. Miał nadzieję, że dwie osoby, na których mu zależy w końcu nie będą się tylko i wyłącznie tolerować, ale także zaprzyjaźniać się. Nie chciał, aby to co niegdyś się wydarzyło znowu się powtórzyło.
Czułości przerwało zamieszanie jakie pojawiło się wśród ludzi. Elfy stojące kawałek dalej spojrzały w tamtym kierunku dostrzegając sprawce tego zamieszania. Pewnie mężczyzna zaczął się wykłócać z kobietą rozdającą koce, aby mu dało jeden, czego ta nie chciała zrobić. Elanor od razu rozpoznała w mężczyźnie Alfrida prawą rękę rządcy. Nie dziwiła się kobiecie nawet popierała jej zachowanie względem niego.
- Zastępca? Śmiechu warte. Jesteś złodziej i drań. Wolę umrzeć niż słuchać takich jak ty.- powiedziała z odrazą w głosie.
- To się da załatwić. – stwierdził łapiąc ramię kobiety i kiedy chciał ją uderzyć jego ręką została złapana przez inną osobę.
- Nie podnoś ręki na swoich. Nie teraz.- powiedział Bard zachodząc Alfrida od tyłu. Puścił go obracając, co wykorzystał Bain podchodząc i podstawiają mu nogę przez co przewrócił się.
Elanor zakryła usta dłonią widząc łucznika. Była szczęśliwa i jednocześnie odetchnęła z ulgą widząc jego i Baina całych. Z tłumu nagle wybiegły dziewczynki, które widząc ojca rzuciły mu się w ramiona. Bard wziął młodsza na ręce przytulając, a druga objął ramieniem. Martwił się o nie i w duchu dziękował, za to że nic im nie jest. Niektórzy ludzie zatrzymali się spoglądając na rodzinę flisaka, która była w komplecie.
- To Bard zabił smoka!- zaczął krzyczeć mężczyzna wychodząc z tłumu – Widziałem na własne oczy. Zabił potwora. Trafil go w serce czarną strzałą.
Ludzie słysząc słowa mężczyzny wpadli w euforie i zaczęli podchodzić do łucznika dotykając go i dziękując mu. Ten jednak nie reagował na to. Był skromnym członkiem i nie chciał się chełpić tym czego dokonał. Według siebie zrobił to co uwal za słuszne i tego się trzymał.
- Nie wierzę w to.- szepnął pod nosem Legolas z niedowierzaniem.
- W co nie wierzysz?- zapytała Tauriel spoglądając na przyjaciela. Usłyszała ona bowiem jego słowa tak samo jak białowłosa.
- W to, że tego dokonał. Jakim cudem i skąd wogule miał czarna strzałę. Przecież ich nie ma od wielu lat.- stwierdził.
- Jak widać jeszcze jedna była i bądźmy wdzięczni, że była w posiadaniu takiego człowieka jakim jest Bard, bo kto wie co mógłby jeszcze zrobić Smaug. Wątpię, że zakończył by jedynie na Esgaroth.- stwierdziła Elanor.
- Zastanawia mnie skąd on ją wogule miał.
- Jak widać jest wiele rzeczy, o których nie wiemy i pozostają tajemnicą dla wielu.
- Ale ty wiesz skąd miał.- wywnioskowała Tauriel patrząc na księżniczkę, która spojrzała na nią – To potomek Giriona prawda? Tego władcy Dale?
- Tak.- przytaknęła przenosząc wzrok z powrotem na mężczyznę – To potomek człowieka, który przyczynił się do upadku smoka.
Krzyki ludzi ucichły, gdy Alfrid podniósł jego rękę do góry krzycząc i nazywając go pogrążą smoka i królem. Łucznika wyrwał rękę i spójrz na niego gniewnie.
- Wielokroć mówiłem, że to szlachetny człowiek! Urodzony przywódca!
- Nie nazywaj mnie tak. Nie jestem panem tego miasta.- zaprzeczył zwracając uwagę mężczyzny, który spojrzał na niego – Gdzie on jest?! Gdzie jest władcą?! – krzyczał rozglądając się.
- Dawno na dnie Anduiny z naszym złotem.- odezwała się kobieta, która rozdawała koce – Ty coś o tym wiesz.- zwróciła się do Alfrida – Pomagałeś mu opróżnić skarbiec.
- Nie. Chciałem go powstrzymać.- zaczął się bronić, lecz beż skutku. Ludzie zaczęli krzyczeć nazywając go złodziejem – Naprawdę błagałem go mówiłem: Panie nie. Pomyślcie o dzieciach.- powiedział po chwili biorąc najmłodsza córkę Barda w ramiona – Czy nikt nie pomysłu o naszych dzieciach?- zapytał szukając wzrokiem kogoś, kto go poprze. Tilda skorzystał z okazji i nadepnęła na jego stopę i uciekła do ojca.
- Powieści go!- krzyczeli ludzie rzucając się na niego. Nie zamierzali się słuchać jego bezsensownych i kłamliwych tłumaczeń. Długo już go znosili i chcieli się w końcu uwolnić tak jak od rządcy. Najlepszym dla nich rozwiązaniem była śmierć.
- Dosyć!- krzyknął Bard przerywając poczynania ludzi – Zostawicie go. Popatrzcie w wokół! Mało wam jeszcze trupów?! Zbliża się zima. Musimy zadbać o siebie, o chorych i bezbronnych. Ci którzy mogą wstać zajmą się rannymi. Ci którzy mają dos siły za mną trzeba ratować co się da.- powiedział ruszając do brzegu.
- I co dalej?
- Znajdziemy schronienie.- powiedział i ruszył dalej, a tu za nim reszta ludzi, którzy poszli ratować co się dało.
Elanor stała wraz z bratem i Tauriel obserwując całą sytuację. Była pod wrażeniem tego, co zrobił łucznik. Od razu można było stwierdzić, że kogoś takiego tym ludziom było trzeba. Osoby, która nie dba tylko o własne dobro, ale także o innych. Takich osób było bardzo mało i z reguły byli niedoceniani, ale były także wyjątki. Na myśl od razu przyszedł jej Thorin, którego poznała w Rivendell. Był zupełnie inny niż teraz. Wtedy robił to co najlepsze dla swoich kompanów i swego ludu, który żył gdzieś w innych królestwach krasnoludów. Będą coraz bliżej Góry Thorin zmieniał się, jakby złoto i inne skarby Ereboru były przeklęte i rzucały na niego czar.
W pewnym momencie oddalili się od towarzyszy i poszła w stronę mieszkańców dawnego Miasta na Jeziorze pomagając opatrywać rannych. Nie zamierzała zostawiać ich w potrzebie. Byli w Wielkiej potrzebie i tak jak zauważył wcześniej Bard zbliżając się zima im tego nie ułatwiała.
W tym samym czasie czwórce krasnoludów udał się przeprawić na drugi brzeg jeziora i dojść do Góry, gdzie zostali powitani przez Thorina, który chodził pomiędzy złotem ubrany w gruby płaszcz z futrem niczym król szeptać o niezliczonym bogactwie. Gdy przywitali się z resztą kompani od razu ruszyli na poszukiwania Arcyklejnotu, ale bez skutku. Nie wiedząc, że ów kamień jest w posiadaniu Bilba, który zabrał go jako swoją czternasta część wyprawy.
Mieszkańcy dawnego miasta Esgaroth szykowali się do dalszej drogi. Udało im się uratować dość dużo potrzebnych rzeczy, a ranni zostali opatrzeni.
- Bierzcie to co najpotrzebniejsze. Czekam nas długa droga.- powiedział Brd nadzorując wszytsko.
- Do kąt pójdziecie?- zapytał Legolas obok, którego przeszedł łucznik.
- Jest tylko jedno miejsce.- odparł i ruszył dalej.
- Góra.- stwierdził Alfrid stojący nieopodal- Panie jesteś genialny. Znajdziemy schronienie we wnętrzu Góry. Choć tam cuchnie smokiem, ale kobiety posprzątają. Będzie ciepło, sucha, bezpiecznie, będą zapasy, spanie, ubrania i trochę złota.- podsumował z uśmiechem.
- Złoto tej Góry jest przeklęte. Weźmiemy tylko to co nam obiecano, aby odbudować nasze życie.- odparł stanowczo podając mu drewno, akcesoria udało mu się zebrać.
- Wieść o śmierci Smauga szybko się rozniesie.- stwierdziła białowłosa stając obok brata i patrząc na Barda, który zatrzymał się słysząc jej słowa.
- Tak.- przytaknął nie odwracając się. Blondyn podszedł do mężczyzny stojąc obok niego.
- Wielu zainteresują się Górą.- kontynuował Legolas – Dla jej bogactw, położenia.
- Wiesz coś?- sypał niepewnie Bard.
- Jeszcze nic pewnego, ale mam obawy.- odparł patrząc na Erebor.
Po chwili mężczyzna odszedł dalej, a elfka podeszła bliżej brata patrząc na niego uważnie.
- Legolasie, o co chodzi?- zapytała lekko przestraszona czekając na odpowiedź.
- O coś bardzo niebezpiecznego.- odparł po chwili i razem ruszyli w stronę konia blondyna, po chwili dołączyła do nich także Tauriel.
- Co masz na myśli?- zadała kolejne pytanie białowłosa.
- Dowiedziałem się kim jest ork, którego ścigałem. To Bolg syn Azgoa Plugawego.- powiedział patrząc na reakcje siostry, która nie była tym faktem zaskoczona, co go nie zdziwiło lecz milczała.
- Czego jeszcze się dowiedziałeś?- zapytała tym razem Tauriel.
- Sfora wilków czekała na niego blisko Esgaroth. Uciekli na północ, to nie byli zwykli orkowie. Nosili znak którego dawno nie wiedziałem. Znak Gundabadu. Twierdzy na północ od Gór Mglistych.- zakończył zatrzymując się.
‐ Hir nim Legolas.*
Cała trójka odwróciła głowy widząc królewskiego posłańca na białym koniu, który zatrzymał się przed nimi.
- Hiril*. Mam wieści od waszego ojca. Żąda, abyście wracali.
- Chodź Tauriel.
- Z całym szacunkiem mój Panie, ale Tauriel skazano na wygnanie.- powiedział wywołując tym samym szok u trójki elfów, a największy u rudowłosej.
- Wygnanie?- zapytała zdziwiona Elanor niedowierzając w słowa elfa. Wiedziała, że po królu można spodziewać się wszystkiego i że Tauriel ruszyła za nią z wiadomych przyczyn, ale żeby od razu skazywać ją na wygnanie.
- Przekaż mojemu ojcu, że gdzie nie ma miejsca dla Tauriel tam nie ma i dla mnie.
- Dla mnie także.- poparła księcia białowłosa kładąc rękę na jego ramieniu i spoglądając na posłańca.
- Legolasie Elanor to rozkaz waszego króla.- niemal wyszeptałam nie chcąc, aby rodzeństwo przez nią narobiło sobie jeszcze większych problemów.
- To nie ma znaczenia.- odezwała się księżniczka – Może i jest naszym królem, ale jest także naszym ojcem, a ty jesteś taką jakby naszą siostrą. Fakt na początku kiedy się pojawiłaś nie cierpiałam cię, ale z czasem zaczęłam nawet cię lubić i teraz nie pozwolę, abyś straciła swój dom.- wyznała. Swoimi słowami zaskoczyła nie tylko trójkę elfów, ale także samą siebie.
- Zgadzam się z Elanor.- poparł siostrę blondyn wychodząc przed nią – Jadę na północ, jedziesz ze mną?- zapytał Tauriel, która kiwnęła głową i ruszyła z nim w stronę konia.
- Powodzenia.- rzuciła im na odchodne Elanor. Usłyszała jeszcze ich która wymianę zdań.
- Dokąd?- zapytała Tauriel idąc obok Legolasa.
- Do Gundabadu.- odparł.
Księżniczka Eryn Galen stała i patrzyła za odjeżdżającymi i mając nadzieję, że nic im się nie stanie i wrócą cało. W końcu miejsce do którego jechali nie wiadomo było, czy wróg nadal tam przebywa.
- Pani, co zamierzasz?- zapytał elf, gdy książę i była strażniczka odjechali.
- Zostaje tutaj. Ty wracaj do Królestwa i przekaż królowi, co się stało. Powiedz, że potrzebna jest pomoc. Może zgodzi się jej udzielić tym razem.- Ostatnie zdanie wypowiedziała tak cicho, że ledwo można było ją usłyszeć.
* Hir nim ~ Mój panie
*Hiril ~ Pani