Zaadoptowana przez mafiozów

By KC_CZYTANIE

147K 5.2K 2.5K

Katrina Wood ma zaledwie czternaście lat gdy dowiaduje się, że jej starsza siostra, matka i ojciec potwór, zo... More

Playlista
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36

Rozdział 16

3.8K 156 39
By KC_CZYTANIE

Katrina

Znacie to uczucie, kiedy jesteście blisko spełnienia marzenia, ale nagle pojawia się pewna osoba i wszystko rujnuje? Ja tak. Moim marzeniem po za chłopakiem jak z książek, mieć motor i może dołączyć do jakieś mafii, było nauczyć się strzelać z broni, najlepiej ze wszystkich, a może w przyszłości dostać na jakąś pozwolenie.

Jednak ten plan runął gruzach, kiedy Gabriel oznajmił, że nie jedziemy na strzelnicę, tylko za wrócimy do wesołego miasteczka. Uważał, iż jestem za młoda na takie rzeczy, a kiedy zaczęłam z nim dyskutować dołączył Adrien, który tylko niechętnie potwierdzał jego słowa. Niestety, byłam na przegranej pozycji, więc naburmuszona usiadłam z powrotem na miejsce.

Nie bardzo byłam chętna na tego typu atrakcje. Zwłaszcza, jeżeli mieliśmy zrezygnować ze strzelnicy. STRZELNICY!

Całą drogę, wydawało mi się, że jedzie za nami jakieś auto. Byłam tym lekko zaniepokojona, ale to olałam, ani nie zgłosiłam chłopakom, bo myślałam, że to moje urojenia.

Gdybym wiedziała...

Na miejscu,  w oczy od razu rzucił mi się diabelski młyn. Zawsze chciałam ta taki iść, ale z moim chłopakiem. Mimo, że przeszłość mam jaką mam, to i tak marzę o chłopaku, najlepiej jak z książek. Jednak nigdy nie miałam do nich szczęścia, ponieważ po pierwsze byłam zbyt szczera, a po drugie... ojciec. Gdy tylko jakiś chłopak zaczął się przy mnie kręcić, przychodził tata i go odstraszał.

Z zamyśleń wyrwał mnie głos Gabriela.

- Wysiadamy. - powiedział. Posłusznie, aczkolwiek nie chętnie odpięłam pasy.

Otworzyłam drzwi,wysiadłam, a gdy je zamykałam to starałam się nie trzaskać.

-Wow, myślałem że nimi trzaśniesz. - stwierdził Adrien.

- Nie mogła bym. - odpowiedziałam bez namiętnie. 

- Ej, jesteś zła? - spytał blondyn.

- Nie, no coś ty - prychnęłam.

Gabriel już miał coś powiedzieć, kiedy przerwał mu Adrien.

- Skoro nie, to idziemy. - powiedział i ruszył w kierunku wejścia.

Blondyn posłał mi spojrzenie mówiące " i tak wiem", ale to zignorowałam. Ruszyłam za ciemnowłosym. Czułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i rozglądnęłam, jednak nie zauważyłam nic podejrzanego. Troszkę się zestresowałam. 

- Hej. - szturchnął mnie Gabriel. - Wszystko okej? Zbladłaś. - zauważył patrząc na mnie  zmartwiony.

- Tak, tak. - skłamała, aby go nie martwić, choć nadal coś mi podpowiadało, że on mógł się wogle tym nie przejąć.

- No dobrze, ale jakby się coś działo, to mów mi od razu. - powiedział. Skinęłam jedynie głową.

Poszliśmy dalej. Spojrzałam w prawą stronę i zauważyłam... snajpera. Przygotowywał się do strzału prosto do Adriena.

-Gabriel... - szepnęła.

- Hm?

- Snajper. - powiedziałam, lekko łamliwym głosem.

- Gdzie?! - ożywił się. Pokazałam głową w tą stronę, gdzie go widziałam. - Nikogo tam nie ma.

Przekręciłam głowę i faktycznie, nikogo tam nie było.

-Przepraszam, musiało mi się wydawać.

-Dobrze, ale nie rób sobie żartów z takich rzeczy. - upomniał mnie.

- Ale nie robiłam sobie żartów!-oburzyłam się.

Gabriel spojrzał na mnie, jakby nie do końca przekonany. Posłałam mu groźne spojrzenie, a on zarzucił swoją rękę na moje ramiona.

- Dobra, dobra. - powiedział, czochrając mi włosy. 

- Ej! Układałam je długo.  - mówiłam, poprawiając je. 

Gabriel nie odpowiedział, tylko lekko się zaśmiał.

Najpierw poszliśmy do domu strachów. Ja nie byłam zbyt chętna, bo może horrory lubię, ale występować w takim, bym nie mogła. I tak stanęło na tym, że poszłam. Żeby przypadkiem, żaden z nich nie piszczał jak dziewczynka.

 Gdy wyszliśmy Adrien i Gabriel , powiedzieli, że poszliśmy ostatni raz. Tłumaczyli się, że niby ja piszczałam z przerażenia. Wiadomo, wielki Adrien nie przyzna się, iż to on krzyczał.

Potem poszliśmy na samochodziki. Zabawa była zajebista, a byłaby lepsza, gdyby oni nie upierali się, że mam jeździć z jednym z nich. Więc tak oto skończyłam w czarnym samochodziku z ciemnowłosym. Jedynym pocieszeniem było to, że Adrien dał mi chwilę pokierować.

Następnie mieliśmy iść do gabinetu luster, ale coś przykuło moją uwagę, a bardziej ktoś. A był nim Luke. Ogromny uśmiech wpłynął na moje usta. Nie patrząc na nic odbiegłam od mężczyzn i momentalnie znalazłam się przed chłopakiem.

- LUKE! - krzyknęłam. Byłam tak szczęśliwa. W końcu, kto by się nie cieszył z zobaczenia, osoby, którą tak się uwielbia? Chłopak, szybko przeniósł wzrok na mnie i rozchylił ramiona, aby chwilę później w nie wpadła. 

Niestety, blondyn, nie był w stanie mnie utrzymać i razem z nim  padłam na ziemię.Poczułam lekki ból, ale głównie chłopak zamortyzował upadek.

- Cześć młoda. - szepnął do mojego ucha, nie przejmując się tym, że większość osób w całym otoczeniu patrzało na nas, jak na wariatów.

-Stęskniłam się - odszepnęłam.

- Ja też - odpowiedział, i mocniej mnie objął.

- A kim ty jesteś?- usłyszałam piskliwy głos.

Oderwałam się od chłopaka i spojrzałam na dziewczynę. Była mniej, więcej mojego wzrostu. Miała brązowe, krótkie, proste włosy, ciemne oczy i jasną cerę. Pospiesznie wstałam, a po chwili pomogłam również wstać Lukowi.

- Jestem Katrina, miło mi. - powiedziałam ze sztucznym uśmieszkiem i podałam rękę.

Dziewczyna spojrzała na mnie krzywo.

Już jej nie lubię.

- Camila - odpowiedziała, i również, aczkolwiek nie chętnie, podała mi rękę. - Lukuś... chodźmy na diabelski młyn - zwróciła się do blondyna, z maślanymi oczkami.

Przysięgam, zrzygam się.

Przewróciłam oczami na to. Współczuje Lukowi, jeśli on ma tak codziennie. Chłopak już miał coś powiedzieć, ale w tym momencie do nas dobiegł Adrien i Gabriel.

- Co ty odpierdalasz? - spytał mnie lekko zdenerwowany ciemnowłosy. Spięłam lekko ciało, na jego, ton głosu. Natomiast dziewczynie zaświeciły się oczy.

- Cześć, jestem Camila. - przywitała się piskliwym głosikiem. Adrien spojrzał na nią wściekle. Przejechał wzrokiem od góry, do dołu.

- Fajnie. - odpowiedział bez namiętnie. Złapał mnie za ramie, jak jakiegoś bachora i zaciągnął na bok.  - Chodź. Idziemy. - powiedział do mnie, tonem nie znoszącym sprzeciwu. 

A co ja zrobiłam?

Oczywiście, że się kurwa sprzeciwiłam.

Wyrwałam się z jego uścisku i zadarłam głowę wyżej, by nie miał przewagi. Czułam siłę, aby się im sprzeciwić i nawet na chwilę, nie przyszło mi przez myśl się wycofać. 

- Dlaczego? - dopytałam zakładając ręce na piersi.

- Bo w tym świecie, nie można ufać nikomu. - dołączył się Gabriel.

Chuj wie, czemu gada o zaufaniu, jak my gadamy na zupełnie inny tema, ale pewnie nie miał dobrych argumentów, a chciał wesprzeć brata.

- Oh... to macie problem, bo mu ufam bardziej niż wam. - odpyskowałam i posłałam groźne spojrzenie.

- Ah tak? A gdyby powiedział, że masz skoczyć z dachu i zapewniał, że nic się nie stanie, a my byśmy twierdzili, iż zabijesz się na tym. To komu być bardziej ufała? - spytał blondyn. 

- Bądźmy poważni. Luke nigdy by nie powiedział czegoś takiego. - wycedziłam, przez zęby.

Ja spojrzałam na niego tak wściekle, jak to tylko możliwe. Oczywiście, on patrzał na mnie w podobny sposób, natomiast Adrien... miał chęć mordu w oczach.

Ale czy ja się tym przejęłam?

Ani trochę.

- Widzimy się o szesnastej, przy aucie. - rzucił oschło, po czym zaczął się oddalać.

- CO KURWA?! - spytał wściekle ciemnowłosy.

- To co słyszałeś. - powiedział złowrogo blondyn. Pierwszy raz słyszałam i widziałam, go tak wściekłego.

Ja to jednak mam to coś.

Pochwaliłam się w myślach, po czym również zaczęłam się oddalać.

Widziałam jak Luke tłumaczy coś Camili, a ta robi z siebie niewiniątko.

Suka.

- ... rozumiesz? - dopytał dziewczynę.

- Tak Lukusiu. - odpowiedziała robiąc słodkie oczka.

Chłopak przewrócił oczami, ale nic nie powiedział. Widocznie się przyzwyczaił. Biedactwo. Gdy tylko jego tęczówki odnalazły moje, uśmiechnął się bardzo szeroko, przez co ja również podniosłam kąciki ust. Powiedział coś do dziewczyny, a ta przekręciła głowę i spojrzała na mnie jak na menela. Oczywiście posłałam jej krytyczne spojrzeniu mówiące " nie poczuwaj się, suko".

Wyglądała na złą, a po chwili odeszła.

W końcu.

Pomyślałam. Luke zaczął się do mnie zbliżać.

- Kto to był? - spytałam, gdy był wystarczająco blisko.

- To...nawet nie wiem. Uczepiła się mnie jak byłem w sierocińcu. Nie daje mi spokoju. Cały czas do mnie wypisywała jaki to ja jestem ładny, jakie mam oczy i pytała czy, według mnie ona jest ładna. - odpowiedział, już któryś raz przewracając oczami. Zaśmiałam się cicho. - A czemu pytasz? Jesteś zazdrosna? - dopytał z cwanym uśmieszkiem.

- O ciebie? Nigdy.

- Ej! Ranisz moje ego. - powiedział i udawał obrażonego.

- Oj no dobrze, już się nie obrażaj. - szturchnęłam nim, ale ten nawet na mnie nie spojrzał. - Luke.

- Nie odzywaj się, mam focha. - mówił odwracając się do mnie tyłem. 

- No ale Luke... nie bądź dziecko. - powiedziałam, jednak chłopak dalej ma mnie nie spojrzał. A żeby uwiarygodnić swoje "wkurzenie", zaczął pomału się oddalać. 

A ja nie wiele myśląc, pobiegłam za nim tylko i wyłącznie dla tego, aby chwilę później znaleźć się na jego plecach. Objęłam jego szyję ramionami, a swoje nogi zaplotłam na jego biodrach. Chłopak szybko podłapał o co mi chodzi, więc również zareagował łapiąc mnie za nogi, tym samym podtrzymując bym nie spadła.

Chciałam dać mu szybkiego całusa w policzek.

  A przynajmniej taki miałam zamiar

Jednak blondyn zdążył odwrócić głowę, przez co szybki całus był w usta. Patrzałam na niego, ciekawa tego co zrobi.

Zrzuci mnie z swoich pleców i powie, że musi iść?

Będzie zmieszany, ale zostanie?

Przestanie się do mnie odzywać?

Będzie chciał jeszcze raz?

Tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam, kiedy chłopak przybliżył swoją twarz i również dał szybkiego całusa na moich ustach.

- Ja...przepraszam, wiem, że powinnam tego nie robić...ale ty odwróciłeś głowę i... - mówiłam przejęta.

- Ćśśśśśśś... nie tłumacz się. Ja nie narzekam. - wyszeptał nadal blisko mojej twarzy, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz.

- Skoro tak...

- I to mi się podoba. - powiedział entuzjastycznie, po czym ruszył dalej. - A ci, którzy przyszli chwilę potem jak wstaliśmy, to twoi opiekunowie? - spytał.

- Taaa... - odpowiedziałam. Chłopak gwizdnął.

- To ci współczuję. Zwłaszcza tego co ma czarne włosy, nie wyglądał na przyjaznego. - skwitował.

- I tak jest.

- A ty nie miałaś ich trzech?

- Miałam, ale ten trzeci został w domu. W końcu...ktoś musi zarabiać. - odpowiedziałam wzruszając ramionami. - A... gdzie ty właściwie idziesz?

- Na diabelski młyn.

Ucieszyłam się. Uwielbiam Luka, więc ten mój "pierwszy raz" z nim będzie udany. Przyczepiłam się mocniej do ciała chłopaka, na znak, że bardzo podoba mi się ten pomysł.

Taaa... miał być udany, gdyby w tym momencie totalnie z dupy, że nie pojawili się oni.

Ja pierdole, był sobie spokój.

- Wracany do domu. - zarządził szorstko Gabriel, patrząc na Luka, jak na zboka. Oczywiście Adrien nie był lepszy. Gdyby  mógł to by się na niego rzucił.

Chłopak się speszył i puścił moje nogi, a ja od razu podłapałam, że było mu niekomfortowo. Nie dziwię się mu.

- Co wy tu robicie? - spytałam. Odruchowo wyjęłam telefon i spojrzałam na godzinę. Była prawie piętnasta, więc co oni to robili?

- Wracamy do domu. - powtórzył blondyn, przenosząc wściekły wzrok na mnie.

Był wkurwiony. Definitywnie.

Tym jednak razem, nie czułam siły na kłótnię z nimi. Wręcz przeciwnie, trochę się ich przestraszyłam.

- Już idę. - powiedziałam spuszczając wzrok.

- Świetnie. - odezwał się Adrien, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Za nim Gabriel, który przenosił wzrok, to ze mnie, to z Luka.

- To... do zobaczenia na nocce. - przytuliłam się do niego, a on oddał uścisk.

- Mhm...mam jedynie nadzieję, że cię puszczą. - powiedział lekko smutnym głosem.

- Ja też. - odpowiedziałam wzdychając.

- NO CHODŹ! - krzyknął Adrien, przez co kilka par oczy spojrzał w naszą stronę.

Oderwałam się od chłopaka i spojrzałam w stronę, gdzie stali mężczyźni.  Wyglądali groźnie. Poczułam dziwny strach... jakby coś się miało zaraz wydarzyć...

I miało... tylko ja o tym nie wiedziałam...

Spojrzałam smutnym wzrokiem na chłopaka, a on posłał lekki uśmiech. Odwróciłam się i zaczęłam kierować w stronę mężczyzn.

- Kto to był do kurwy?- wycedził Adrien. Wiedziałam, że resztki samokontroli go trzymają przed wybuchem.

- K...kolega. - odpowiedziałam. Mężczyźni prychnęli.

- Tylko? - spytał rozbawiony Gabriel. - Dziewczyny nie całują się z "kolegami".

O w dupę, czyli widzieli.

- Ale...ja na prawdę nie... to nie było zamierzone... - powiedziałam spuszczając wzrok.

- Ty nie byłaś zamierzona. Gdyby nie Iwan i jego durnowate postanowienie, nie było by ciebie z nami. I jestem pewien, że byłoby nam lepiej! - lekko podniósł głos.

Zabolało i to bardzo zabolało.

Łzy za piekły mnie pod powiekami.

Nie płacz.

Nie teraz.

Nie pokazuj, że cię to ruszyło.

- Adrien. - skarcił go blondyn.

- No co? Nie jest to prawdą? - spytał, a milczenie z strony mężczyzny tylko potwierdziło jego słowa.

Czyli jednak byłam dla nich problemem.

- Nie ważne, wsiadaj, jedziemy do domu. - powiedział zmieszany blondyn.

- Dla mnie to nie dom... tylko miejsce gdzie mieszkam. - wyszeptałam. Nie wiem czy usłyszeli i olali, czy mój głos po prostu do nich nie dotarł.

I tak szczerze?

Nie obchodziło mnie to.

Myślałam, że ten dzień nie może być gorszy.

Myliłam się, i już za chwilę miałam się o tym przekonać...

Posłusznie, z łzami w oczach usiadłam z tyłu, starając się, aby z oczu nic nie poleciało. Nie miałam nic lepszego do roboty.

- Posłuchaj Katrina Adrien nie miał tego na myśli...

-Miałem. - powiedział szybko. Mężczyzna posłał mu groźne spojrzeniu mówiące " zamknij się"

- Nie tłumacz się. - szepnęłam, bo wiedział, że gdybym powiedziała głośniej, to rozbeczałabym się. A tego nie chciałam.

Widział w lusterku, że Gabriel bije się z własnymi myślami.Jednak ostatecznie nic nie powiedział.

Przez większość drogi milczeliśmy, aż do momentu kiedy...coś strzeliło. Nie był to dźwięk strzelanej opony, ani żadnego kanistra tylko...pistoletu.

Momentalnie się zestresowałam.

- Cholera. - przeklną pod nosem blondyn. - Adrien, schowek. - polecił, co chłopak wykonał bez pytań. Wyjął z niej broń. Blondyn przyśpieszył, a ciemnowłosemu otworzył okno.

Obejrzałam się za siebie, by upewnić się, iż to prawda. Ale tak. Za nami jechał czarny SUV, z którego wychylał się mężczyzna w kominiarce. Miał broń i próbował strzelać w nasze opony oraz Adriena. Może w tej sytuacji nie powinnam się tym przejmować, ale dlaczego oni wiedzieli co zrobić w takiej sytuacji?

Chuj, będę się tym przejmować później.

W tym momencie obok mojej głowy przeleciał nabuj. Rozbił tylną szybę i przednią. Niewielkie odłamki szkła wleciały mi we włosy, a inne lekko trasnęły moją skórę twarzy.

- Katrina na ziemię! - krzyknął do mnie Gabriel.

Mimo, że nadal miałam do nich urazę i to dużą, to nadal chciałam żyć, więc się go posłuchałam.Odpięłam pasy i skuliłam pod siedzeniem ciemnowłosego. Skuliłam się jak taki mały szczeniaczek. Ręce i broda trzęsły mi się że strachu. Nogi miałam jak z waty.

- Gabriel... co się dzieje? - spytałam trzęsącym się głosem. 

- Nie teraz. - warknął.

- Gabriel... boje się... - wyznałam przestraszona.

I kolejne strzały.

- Mówię nie teraz! - krzyknął. - Jak ci idzie Adrien?

- Ha...trafiony zatopiony. -powiedział uradowany, przeładowując magazynek. - zgubiliśmy ich. - oznajmił. - możesz już wyleźć z pod mojego siedzenia. - zwrócił się do mnie.

Pomału i nie pewnie, wyszłam. Usiadłam, zapięłam pasy i podkuliłam nogi, rozmyślając nad tym wszystkim.

- Ejeje... nogi z siedzenia, bo będziesz czyścić. - skarcił mnie blondyn.

- Przepraszam... - powiedziałam cicho.

Znów czułam się obca. Tak, jak za pierwszym razem. Znów lęki, które chodź trochę udało mi się złagodzić, powróciły z dwukrotną siłą. Znowu miałam ochotę płakać, krzyczeć i wyć jednak tym razem wiedziałam, że nikt by się tym nie przejął.

Bo byłam i jestem im obojętna. I to się chyba nigdy nie zmieni.

*******
No witam, witam.
Dziś taki dłuższy rozdział, a przy okazji najdłuższy w moim życiu bo  2434 słowa!
Ogólnie to dzięki za prawie dziewięć tysięcy wyświetleń. <3 Jesteście wspaniali.
Patrząc na to, iż w poprzednich rozdziałach mało się działo, tak w kolejnym troszkę się rzeczy podzieje,ale nie będę spojlerować.

Jeszcze raz dzięki za gwiazdki, wszystkie komentarze i wyświetlenia.

Papatki i do następnego <3

Continue Reading

You'll Also Like

23.3K 833 30
TW: przemoc, grooming, próba sam0bojcza Catherine ma osiemnaście lat i w końcu może wyrwać się z katolickiego domu spod jarzma konserwatywnych rodzic...
72.3K 1.1K 20
On jest gotów, by dać Ci wszystko. Pieniądze, doświadczenie i swoją bezgraniczną miłość. Czy jesteś gotowa, żeby przyjąć jego niemoralną propozycję i...
505K 14.3K 43
Poznają się na aplikacji randkowej. Arya nie wie, że to jej szef który siedzi w więzieniu. Vincent przez jakiś czas nie zdaje sobie sprawy, że kobiet...
59.2K 3.7K 10
Gdyby ktoś zapytał Jimi, co chciałaby zmienić w swoim życiu, odpowiedziałaby niemal od razu: swoje imię, nadane po ulubionym gitarzyście taty i... ni...